- Opowiadanie: rina1311 - Nadzieje Stefana [Antybajka 2013]

Nadzieje Stefana [Antybajka 2013]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nadzieje Stefana [Antybajka 2013]

– Cholerne słońce… – wymamrotał Stefan, rozkładając leżak tuż obok sporej kałuży.

Gdyby nie obecność słońca po deszczu, nie musiałby pracować. Ale obowiązki to obowiązki.

Ustawił na ziemi olbrzymi gliniany garnek wypełniony po brzegi złotymi monetami, po czym włączył siedem różnokolorowych laserów. Kiedyś bawił się w to całe rozszczepianie światła, ale rozwój technologii nauczył go, że życie należy sobie ułatwiać, nie utrudniać.

Westchnął ciężko i usiadł na leżaku. Założył okulary przeciwsłoneczne, opierając je na czubkach spiczastych uszu. Wiedział, że nikt nie przyjdzie. Przez ostatnie siedem tysięcy lat zdarzyło się to tylko kilka razy; pozostali zawsze trafiali na ten drugi, niepilnowany koniec tęczy.

Stefan wyjął smartfona z przepastnej kieszeni zielonej kamizelki. W dwudziestym pierwszym wieku co prawda nie wierzono prawie wcale w legendę o skrzacie z garncem złota na końcu tęczy i nikt go już nie szukał, ale przynajmniej miał się czym zająć dzięki nowoczesnym zabawkom.

Przeglądał właśnie w najlepsze małopopularny serwis plotkarski, kiedy usłyszał krzyk:

– Hej, Stefan!

Skrzat niechętnie podniósł głowę znad ekranu smartfona. Kretyński głos współpracownika poznałby wszędzie. I rzeczywiście, w tej samej chwili z tęczowego strumienia światła zbiegł sporych rozmiarów biały jednorożec, szczerząc końskie zęby.

– Co tam, jak tam? – spytał radośnie.

– To, co zwykle – odwarknął Stefan. – Gówniarzom dwudziestego pierwszego wieku nie chce się ruszyć tyłków sprzed komputerów, nawet jeśli za znalezioną przy mnie nagrodę mogliby kupić sobie i całej swojej rodzinie po trzy wille z basenem.

Jednorożec położył się obok leżaka, końskim zwyczajem podwijając kopyta.

– Takie życie – rzekł, smutniejąc. Leniwie skubnął kilka źdźbeł trawy. – Myślisz, że mnie jest łatwo? Powinienem nie tylko biegać po tęczy, ale i objawiać się dziewicom, tymczasem te za niedługo będą bardziej legendarne ode mnie.

Stefan parsknął śmiechem.

– Przesadzasz, Marian. Może po prostu żadna już nie wierzy w jednorożce?

– Toś mnie pocieszył.

Leżeli przez parę minut w milczeniu, gdy nagle Marian poderwał się gwałtownie.

– Słyszałeś? – spytał, strzygąc uszami.

– Co takiego? – Skrzat nie okazywał krzty zainteresowania.

– Jakieś głosy. Ktoś się zbliża!

Na te słowa Stefan zerwał się z leżaka, zakładając okulary na czoło.

Faktycznie, w oddali dostrzegł dwie powiększające się z minuty na minutę sylwetki.

– Chłopak i dziewczyna… – mamrotał Marian, wytężając wzrok. – Młodzi tacy… Co oni zrobią ze złotem?

– Kto ich tam wie – odpowiedział Stefan, a jego oczy zaszkliły się łzami. – Pierwsi ludzie na końcu tęczy od średniowiecza!

Serca Skrzata i jednorożca biły coraz mocniej z podniecenia. Wreszcie para znalazła się tuż obok nich. Stefan otarł ukradkiem łzy wzruszenia i już przygotowywał się do powitania gości, ale dziewczyna uprzedziła go.

– Pioootrek! – powiedziała dziwnie powoli, wytrzeszczając oczy. – Mówiłam ci, że branie niesprawdzonego towaru tak się kończy!

Oczy chłopaka stawały się coraz większe. Podszedł powoli do Stefana i jednym palcem pacnął broszkę w kształcie czterolistnej koniczyny, którą skrzat nosił przypiętą do zielonej kamizelki.

– Ale bajer… – powiedział z podziwem, po czym zwrócił się do dziewczyny: – Jaki niesprawdzony… Grzesiek mówił, że ta dziewczyna ma najlepsze tabsy… Dziewczyna… Dziewczynka… Dziewczynka z tabletkami… Jak dziewczynka z zapałkami! Haha! Czaisz, Baśka? Jak w tej bajce!

Roześmiali się radośnie. Marian patrzył na nich osłupiały, a Stefan zaczynał tracić cierpliwość. Odchrząknął.

– Witajcie, dzielni wędrowcy – zaczął recytować tradycyjną, lecz rzadko używaną formułkę. – Podjęliście trud poszukiwań końca tęczy i znaleźliście go. Oto stoję przed wami ja, Leprechaun, strażnik tęczy, by podarować wam nagrodę – garnek pełen…

– Taaa, jednorożec! – krzyknęła nagle Baśka. – A ja myślałam, że one są zarezerwowane tylko dla dziewic! Jednak dobry ten towar!

Zaniosła się histerycznym śmiechem. Tymczasem jej towarzysz po raz kolejny zaczął badać strukturę broszki-koniczyny, dźgając ją palcem.

– Stefan… – zaczął niepewnie Marian, otrząsnąwszy się z szoku. – Chyba nic z tego nie będzie. Naćpali się czegoś i myślą, że nie istniejemy naprawdę.

– A weź mnie przewieeeź – powiedziała Baśka, klepiąc Mariana po grzbiecie.

– Dziewicą chociaż jesteś?! – warknął Marian.

W odpowiedzi Baśka potrząsnęła głową przecząco, acz radośnie.

– No to czego się spodziewałaś? – spytał jednorożec, mocno poirytowany.

Zerknął kątem oka na Stefana, dźganego w pierś przez chłopaka i stwierdził, że i jemu zaraz puszczą nerwy. Twarz skrzata nabierała bowiem coraz to ciemniejszego odcienia czerwieni.

– Dość! – wrzasnął w końcu Stefan. Chłopak podniósł na niego wzrok zdziwionego cocker spaniela. – Wynocha mi stąd, oboje! Nie dostaniecie żadnego złota, gówniarze!

Wciąż zdumiony, Piotrek powoli cofnął się w stronę dziewczyny.

– Chodź, Baśka – powiedział. – To się może źle skończyć. Pamiętasz, jak Grzesiek opowiadał, że kiedyś na fazie wydawało mu się, że bierze udział w katastrofie Titanica? Prawie się wtedy chłopak w stawie wujka utopił!

– Pamiętam! – odpowiedziała poważnie Baśka, kiwając głową. – Jeszcze się okaże, że drażnimy jakieś pasące się krowy… Spieprzajmy z tej łąki.

Piotrek skinął głową, po czym chwycił dziewczynę za rękę. Oboje odwrócili się i powolnym krokiem ruszyli w stronę horyzontu.

– Krowy – powtórzył Marian, ni to do siebie, ni to do Stefana. – Krowy.

Skrzat nie odpowiedział.

– To ja pójdę pobiegać – powiedział jednorożec i wskoczył na tęczę. – Trzymaj się.

Znów nie otrzymał odpowiedzi. Stefan stał przez kilka minut nieruchomo, wpatrując się w niknące w oddali postacie.

– Chyba jednak nienawidzę tego całego dwudziestego pierwszego wieku – powiedział do siebie.

Odwrócił się, założył okulary przeciwsłoneczne i rozłożył się wygodnie na leżaku. Kilkaset metrów dalej Marian hasał beztrosko po szczycie tęczy.

– Cholerne słońce… – wymamrotał Stefan.

Koniec

Komentarze

Opowiadanie nie wywołało żadnych emocji :)
Po Stefanie spodziewałem sie większego cynizmu - dla dzieciaków jest zbyt miły. Poza tym, odczuwam kontrast pomiędzy zdarzeniami, a językiem opowiadania - jest zbyt statycznie i kulturalnie ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

no cóż, dawno niczego nie pisałam, może stąd brak emocji mimo innych założeń. ;)

jeśli chodzi o kontrast, był jak najbardziej zamierzony.

dziękuję za krytykę, doceniam ^.^

Do konkursu i tyle ode mnie ;)

Właśnie, konkurs! Zapraszam autorkę do mojego krótkiego opowiadania, w celu zapoznania się z konkurencją ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

małopopularny serwis - nie wiem, czy małopopularny nie powinien być napisany oddzielnie

Kretyński głos swojego współpracownika - swojego niepotrzebne 

Co takiego? – skrzat nie okazywał krzty zainteresowania. - Skrzat z dużej litery 

Pierwsi ludzie na końcu tęczy od średniowiecza! Serca strażnika tęczy i jednorożca biły coraz mocniej z podniecenia - powtórzenie

Jaki niesprawdzony, Grzesiek mówił, że ta dziewczyna ma najlepsze tabsy… Dziewczyna... Dziewczynka... Dziewczynka z tabletkami… Jak dziewczynka z zapałkami! Haha! Czaisz, Baśka? Jak w tej bajce! - Początek chyba powinien wyglądać tak: Jaki niesprawdzony? Grzesiek mówił...  Natomiast usunęłabym Jak dziewczynka z zapałkami! - każdy od razu ma i tak skojarzenie z tą bajką.

Mnie się podobało, bo język ładny, styl żartobliwy, ale... Jak na bajkę - zbyt dorosłe, jak na antybajkę - zbyt dziecinne. Ale jako zwykłe opowiadanie - fajne. Tylko zabrakło wykończenia - końcówka bez przytupu, słaba!



 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

autorka dziękuje, już czytała - konkurencja jest mordercza, ale mimo to chciałam spróbować wykazać się w temacie ;p

I bardzo dobrze. Trzeba próbować, a styl masz fajny, taki, jak lubię. I zdaje się, że ja piszę podobnie!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

bemik, dzięki za uwagi, obiecuję poprawę ;)

mimo to uczepię się dziewczynki z zapałkami, mam wrażenie, że każdy faktycznie to kojarzy, jednak naćpany bohater już niekoniecznie ;p i będę bronić jego stylu mówienia rękami i nogami, chłopak nie do końca pilnuje przecież gramatyki czy w ogóle sensu wypowiedzi. :)

Ależ oczywiście, że masz rację.Chłopak jest naćpany, może mówić jak chce tylko, że początek zdania "Jaki niesprawdzony" jest pytaniem. Dalej jest twierdzenie. Ale zostawisz, jak zechcesz.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

"nagle Marian poderwał się gwałtownie" - trochę masło maślanie, nie?

 

A poza tym może być. Jak zauwazyła Bemik - brak zakończenia z jajem.

Sorry, taki mamy klimat.

Sethrael, chyba masz rację, ale mam wrażenie, że taki zwrot jednak jest dość często spotykany.

co do zakończenia, hm, po prostu jeszcze sporo praktyki w pisaniu przede mną :)

i jeszcze raz dziękuję pięknie za przeczytanie i krytykę.

Mi się podobało :D Odniosę się tylko do technologii wytwarzania tęczy, uzytej przez głównego bohatera. Wydaje mi się, że laser nie jest tu najlepszym wyborem, gdyż, biorąc pod uwagę skalę zjawiska, zużywałby kosmiczne ilości energii. Poza tym problemem jest zakrzywienie i rozszczepienie promieni tak, by uzyskać hiperbolę. Zresztą różnokolorowe lasery też trudno uzyskać. Sam bym zamiast laserów spróbował wykorzystać rozproszone światło diodowe, choć to pewnie też by nie wyszło.

Pozdrawiam.

Albo kryształ, który rozprasza promienie słońca. Ale to tylko detal. A w opowiadniu ważne było wykorzystanie osiągnięć techniki XXI-go wieku. I chyba nieważne, czy to laser, czy dioda, czy cokolwiek innego. Może skrzat miał jakieś własne odnawialne źródło energii?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Moc Boża zaklęta w urządzeniu emitującym zakrzywioną wiązkę świetlną rozwiązuje problem zasilania, jak i nielogiczność krzywego lasera. Technologia to religia XXI wieku, więc sprowadzenie Boga do roli generatora ma sens! Tak, tylko czy Bóg stworzył pogańskiego skrzata? Ni cholery, trzeba wiec jednak szukac innych źródeł zasilania, bardziej prawdopodobnych ;) A co jeśli tęcza to hologram zasilany na baterie słoneczne? Zauważcie, że nocą nie ma tęczy bo, co jest logiczne, nie ma prądu! To jest to.Ta-dam!

Ciesze się, że mogłem pomóc :P

Sorry, taki mamy klimat.

Yoss, nie znam się na tych wszystkich zjawiskach na tyle, żeby wymyślić cokolwiek ambitniejszego, więc niestety lasery zostają ;p

a skrzat miał cały gar złota, więc szalał, ile mógł.

No,hologram! To jest to!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

można to również tak ująć, to fakt :D

Mnie się też nawet w miarę podobało :).

Całkiem fajne, ale - co zauważyli poprzednicy - brakuje dobrego zakończenia.

 

Pozdrawaim

Mastiff

Zaznaczam obecność pod konkursowym tekstem ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Zaznaczam obecność pod konkursowym tekstem ; )


Nabijam sobie komentarze : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka