- Opowiadanie: tfurca - Kac [KB 027]

Kac [KB 027]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kac [KB 027]

Kiedy się obudziłem, poczułem tak straszny ból głowy, że początkowo zamiast otworzyć oczy, zacisnąłem je jeszcze bardziej. Nie pierwszy to raz, kiedy kac zbierał żniwo po zbyt upojnej nocy, lecz tym razem musiałem zdrowo przesadzić. A raczej bardzo niezdrowo. Krew pulsowała w czaszce z taką mocą, jak gdyby chciała rozerwać żyły i tętnice i wyrwać się na wolność, rozchlapując się po całej kuchni.

 

Bo kiedy wreszcie rozejrzałem się po otoczeniu, stwierdziłem, że znajduję się właśnie w kuchni. Usnąłem na taborecie, z głową opartą o blat. Teraz ta głowa nadal spoczywała na stole, gdyż nie chciałem nią ruszać w obawie przed spotęgowaniem bólu. W zasięgu wzroku pojawiło mi się szkło rozbite na podłodze, stłuczone surowe jajko, dwie przewrócone puste butelki po wódce i jedna (stojąca) opróżniona do połowy. Na blacie leżało mnóstwo resztek jedzenia, a tuż przy mojej głowie widziałem wielką plamę zaschniętego keczupu. Najwyraźniej film urwał mi się dość wcześnie, bo nic nie pamiętałem z imprezy.

 

Pomyślałem, że warto byłoby na dobry początek napić się kawy, a potem nieco ogarnąć cały ten chlew, ale lenistwo zwyciężyło. Mając do wyboru kilka opcji, wybrałem najprostszą – drzemkę. Obiecałem sobie, że potem to już na pewno posprzątam. Zegar piekarnika wyświetlał godzinę dziewiątą trzynaście.

 

Gdy ocknąłem się ponownie, było grubo po osiemnastej. Pomyślałem, że widocznie zatrułem się alkoholem, bo ból głowy nie minął. Ustało za to pulsowanie w skroniach. Uznałem, że należy wziąć kąpiel, która wróci mnie do życia, ale tak bardzo nie chciało mi się ruszać z miejsca, że nie kiwnąłem nawet palcem. Za chwilę się wezmę i pójdę pod prysznic.

 

W pewnym momencie zauważyłem mojego sierściucha, który bezceremonialnie wskoczył na stół. Powinienem go pogonić, ale jakoś nie chciało mi się ruszać z obawy o wzmocnienie bólu. Wyszkolę go, jak będę w lepszej formie.

 

Kudłaty podszedł do mnie, omijając zgrabnie co bardziej uświnione miejsca blatu. Najpierw obwąchał plamę keczupu, która, jak mi się zdało, była jakby większa niż poprzednio. Potem, głupie kocisko, zaczął ją zlizywać. To wredne zwierzę zeżre wszystko, byle nie leżało w jego misce! Myśli, że jak coś dla człowieka, to musi lepiej smakować. Makaron, chrzan, kawa, a teraz keczup.

 

Kot wzdrygnął się i oblizał kilka razy pysk. Masz, głupi ty, za swoje! Niektóre co ludzkie, winno być ci obce.

 

Zwierzę podeszło jeszcze bliżej. Wyciągnęło szyję i końcem mokrego nosa dotknęło mojego otwartego oka (to bardzo przyjemne uczucie, gdy taki mokry nos dotyka czułych punktów). Potem kot przeniósł nozdrza we włosy tuż nad czołem. Czułem jego oddech, słyszałem jak węszy. W szybkim tempie wpuszczał powietrze, wypuszczał, wpuszczał, wypuszczał… Potem wsadził nos do ucha, aż załaskotało. Bardzo przyjemnie. Przeszedł mnie dreszcz.

 

To, co miłe nagle się skończyło. Kocie zęby zagłębiły się w mojej skroni! Usłyszałem głuche chrupnięcie, kątem oka zaś dojrzałem, jak wredny kudłacz coś przeżuwa. Ponownie zaczął węszyć i ponownie ugryzł. A ja czułem wciąż ten sam tępy ból w głowie. Nie rozrywającą bolesność wyszarpywania tkanki, lecz zwykły ból człowieka skacowanego. Chciałem pogonić napastnika, ale wszechogarniająca niemoc nie pozwalała mi wykonać jakiegokolwiek ruchu. Kot zjadał moją głowę, a ja byłem sparaliżowany!

 

I wtedy przyszło olśnienie. I domyśliłem się, że to nie kac. Fajnie, że już nie muszę spłacać długów.

Koniec

Komentarze

Makabreska. Ładnie napisana.

Świr. ;)

"...ale wszechogarniająca niemoc nie pozwalała mi wykonać jakikolwiek ruch." -- a nie jakiegokolwiek ruchu?

Zabawnie niesmaczne. Pozdrawiam.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Fuj, kotki nie są takie. kotki są miłe, miękkie i mruczące. Choć ileś lat temu doszała do mnie informacja (zdaje się, że przez TV), iż koty zeżarły swoją właścicielkę, która zmarła. A razem ze zwłokami  w mieszkaniu było zamknięte jakieś 40 kotów. 

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

A jeść trzeba...

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

koik80, ruch poprawiłem.

bemik, koty są dokładnie takie, jak napisałaś. A zwłoki zjadają od głowy.

Fajne. Podobało się. Kot - ludożerca. Miła odmiana na tym forum miłośników i miłośniczek kotów :).

Drogie dziewczyny, takiego strassznego kota, wymyśliła już joseheim. Tylko jej kotek buszował po całej okolicy... Słowa uznania dla autorki za przekonywujące studium kaca. Zdobyłem jeszcze jedno określenie dla kota --- sierściuch. Ja wymyśliłem, albo ukradłem --- myszołap. Droga B. nie byłaby sobą, gdyby jej zakończenie nie zmroziło krwi. Pozdrawiam zapracowany.

Ryszardzie, tfurca to chłopczyk.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

G

dy zorientowałem się w pomyłce, komentarza nie dało się wycofać. Przepraszam autora i nic w komentarzu nie zmieniam, poza ostatnim zdaniem. Zasugerował mnie też komentarz Bemik. Byłoby cudownie, gdyby wpisy można by wycofywać, albo chociaż modyfikować.

Brakuje mi szkalowania wiadomej osoby. Albo nie umiem odczytać tekstu.


„Za chwilę się wezmę i pójdę pod prysznic”. –– Ja napisałabym: Za chwilę wezmę się w garść i pójdę pod prysznic. Lub: Za chwilę się pozbieram i pójdę pod prysznic.

 

„…ale jakoś nie chciało mi się ruszać z obawy o wzmocnienie bólu”. –– Ja napisałabym: …ale jakoś nie chciało mi się ruszać z obawy, że ból się nasili.

 

„Nie rozrywającą boleść wyszarpywanej tkanki…” –– Ja napisałabym: Nie rozrywającą bolesność wyszarpywania tkanki

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Brakuje mi szkalowania wiadomej osoby

Spodziewałem się takiego zarzutu. Ale w regulaminie stoi: "szkalowanie kogoś, kto nie potrafi sobie poradzić z organizowaniem rzeczy najprostszych, obiecuje i z obietnic się nie wywiązuje". I mój bohater nie potrafi poradzić sobie absolutnie z niczym, a choć obiecuje "że się weźmie", zawodzi na całej linii. A czy to szkalowanie? Moim zdaniem tak, bo czegóż można oczekiwać od zwłok!? Imienia bohatera nie trzeba podawać.

„Za chwilę się wezmę... - tak się mówi (a nawet śpiewa:"ale kiedyś się wezmę... lalalalala").

„…ale jakoś nie chciało mi się ruszać z obawy o wzmocnienie bólu” - raczej masz rację, ale już nie zmieniam, chyba że wymyślę coś swojego.

„Nie rozrywającą boleść wyszarpywanej tkanki…” - tu masz absolutnie rację, więc natychmiast zmieniam.


No nie... koty nie jedzą padliny... chyba... przynajmniej mój nie je.

Mam wrażenie, że to są chaluny studenta po dobrze opitej i opalonej sesji.

homar, a jednak... Kot nie musi tego robić z głodu, ale żeby opóźnić psucie się padliny - dlatego żżera głowę. Nie uwierzyłbym, gdybym nie znał tego z autopsji. Moja słodka śliczna kotka miała miot (dziwka z niej była i puszczała się z każdym). Miot był słaby i w końcu 4 młode zdechły, akurat jak wyjechałem na dwa dni. Po powrocie zastałem na podłodze cztery bezgłowe korpusy. Jedzenie w misce jeszcze było.

Ponure, ale przypadło mi do gustu. Bardziej, niż soniki rozmnażające się przez puszczanie bąków.

Pozdrawiam.

Udana opowiastka.

Fajnie, że już nie muszę spłacać długów.--- nie wiem, czy nie warto byłoby zakończyć bez tego zdania.

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka