- Opowiadanie: bemik - Wyzwanie [A2013]

Wyzwanie [A2013]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Wyzwanie [A2013]

– Dlaczego taki mały? – Fizyl kręcił się koło Petryla, popatrując z zazdrością na srebrzysto-czarny dysk. – Kipurów było ci szkoda?

– Nie, nie było mi szkoda. Przy większym tracę sterowność. Jestem za lekki.

– A widziałeś ten Jevora?

– Widziałem. I co z tego?

– Jest ogromny! – powiedział z podziwem Fizyl i zamilkł nie chcąc sprawiać przykrości kumplowi.

– Jevor cię nienawidzi – dodał po chwili. – Po tamtej porażce odgrażał się, że jeszcze ci dokopie.

– A niech sobie gada! Wiesz, co by się stało, gdyby zdecydował się na atak? Rada Galaktyk unicestwiłaby go. Wszelkie przejawy agresji są…

– Wiem, wiem. Ale on nie odpuści. Na pewno coś wymyśli.

 

* * *

– No i co? Pękasz na śrubach, mały? – Jevor stał przed Petrylem, a jego fotonowe oblicze jarzyło się zimnym, niebieskim światłem. Otaczali go kumple, przy których czuł się pewnie.

– Nie pękam! Co proponujesz?

– Slalom na minigalaksach. Wchodzisz w to?

– Dobrze. Jakie zasady?

– Planety od lewej, Słońca od prawej strony. Do tej małej planetki, no jak jej tam…

– Ziemia – podpowiedział usłużnie jeden z gromadki.

– No właśnie. Okrążamy ją i wracamy na na linię startu…

– Mety – poprawił Petryl.

– Na linię startu – kontynuował Jevor – która jednocześnie będzie metą. Kto pierwszy – ten wygrywa.

– Kiedy?

– Jutro, jak tylko Vidym odsłoni Słońce.

– To znaczy kwadrans po nutenie, tak?

– Dokładnie tak!

* * *

– Petryl, nie rób tego! – Fizyl prosił przyjaciela. – Jevor na pewno coś knuje. Nie pozwoli, żebyś go pokonał po raz drugi.

– Domyślam się, ale teraz nie mogę zrezygnować. Wyzwał mnie na pojedynek, a świadkami było dziesięciu kumpli z jego paczki.

– Nie masz szans! Oprócz standardowego silnika na plazmę zamontował coś jeszcze.

– Co? – zainteresował się Petryl.

– Dokładnie nie wiem, ale podsłuchałem, jak mówili o jakiś dopalaczach.

– Trudno. Idziemy, już pora.

Było na tyle wcześnie, że nie spotkali na swojej drodze innych megatrategów. Jeszcze nie odłączyli się od QX28-13. Petryl czuł niedosyt, ale nie miało to większego znaczenia. Po prostu dziś wcześniej uda się do komory. Jak tylko… Jeśli tylko wróci z wyścigu.

Na starcie czekał już Jevor i jego przyboczna gwardia. Kiedy Petryl ustawił się obok przeciwnika, wyglądał wyjątkowo niepozornie. Zarówno on sam, jak i jego minigalaks, byli prawie połowę mniejsi. Jevor rozświetlił się żółtawym błyskiem, który oznaczał jednocześnie pogardę i lekceważenie.

– No jak? – spytał głośno. – Próbujemy swoich sił, czy odpuszczasz?

– Nie gadaj, tylko zaczynajmy!

Ustawili się na linii i uruchomili galaksy. Dźwięk pojazdu Jevora zagłuszał ciche buczenie mniejszego dysku. Obaj zawodnicy pochylili się i wpatrzyli w sylwetkę startera. Czekali na opuszczenie obu końcówek. Petryl obserwował cykliczne błyski przebiegające przez oblicze stojącego przed nimi megatratega. Zastanawiał się, co mają one oznaczać, ale zanim to pojął, opadły obie końcówki. Jevor wystartował prawie w tym samym momencie. Petrylowi cenne ułamki ceków zabrała reakcja na sygnał. Już wiedział, że sekwencja błysków miała przygotować przeciwnika do szybszego startu i dać mu kilka chwil przewagi. Nie miał szansy z silniejszym i większym przeciwnikiem. Gonił go, ale dystans ciągle się powiększał. Dlatego zdziwił się niezmiernie, gdy wyskoczył zza kolejnego Słońca i tuż przed sobą zobaczył Jevora. Przeciwnik odwrócił w jego stronę głowę, pozwolił się dogonić, a potem uderzył z całym impetem w małego galaksa. Petryla odbiło w bok, ale ponieważ spodziewał się czegoś podobnego, zdążył wczepić przednie końcówki w brzeg dysku. Zachwiał się lekko, lecz nie spadł. Jevor, rozwścieczony, spróbował ponownie. Ale tym razem Petryl zwyczajnie przyhamował. Galaks przeciwnika śmignął kilka mirrów przed nim. To wystarczyło. Petryl przyspieszył i w bezpiecznej odległości minął atmosferę planety. Natomiast Jevor nie był w stanie tak szybko wyhamować. Jego pojazd był zbyt ciężki, a przez to mniej sterowny. Mimo, że usilnie starał się wykonać zwrot, zaczepił o atmosferę Ziemi i uszkodził silnik. Posypały się iskry. Jevor został w tyle. Jego galaks stracił swą moc.

– Myślisz, że teraz da sobie spokój? – pytał przyjaciela Fizyl, rozbłyskując przy tym ciepłym, pomarańczowym światłem radości.

– Raczej nie – odpowiedział mu Petryl chwytając swój minigalaks. – Jestem pewien, że niedługo znowu coś wymyśli!

 

* * *

 

– Uchwałą Rady Galaktyk zabrania się jakiejkolwiek działalności w pobliżu planet, na których istnieje prawdopodobieństwo występowania życia… – Petryl czytał na głos ogłoszenie społeczne, umieszczone w porannej gazecie.

 

– To w związku z waszym wyścigiem? – spytał Fizyl.

 

– Nie sądzę. Jak mieliby się dowiedzieć?

 

– Nie mam pojęcia. A myślisz, że na tej mikroskopijnej planecie jest w ogóle jakieś życie?

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Jak tylko, jeśli tylko wróci z wyścigu. - Hm?

Spodziewałem się zaskakującego zakończenia, którego sie nie doczekałem. Poza tym czytało sie przyjemnie.

Pozdrawiam.

Sorry, taki mamy klimat.

To zdanie miało podkreślić niepewność, czy w ogóle wróci. Jak inaczej to napisać?

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

"Jak tylko... Jeśli tyko wróci z wyścigu." - ja bym tak zapisał - nie wiem, czy dobrze. ;)

Sorry, taki mamy klimat.

DZięki

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

taki spam?

Dobrze, że tym razem nikt niczym nie rzucał, że się zwyczajnie posypało.

Pozdrawiam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Postaci są już znane, to przemawia na plus. Zastanawiam się, czy gdyby czytać to opowiadanie jako pierwsze, nie znając Fizyla i Petryla, też dałoby się ich zrozumieć i sądzę, że tak. W tym – krótszym – dialogu przedstawiasz głównego bohatera, jego problem i przeciwnika w prosty i klarowny sposób. Dalej jest jeszcze lepiej. Petryl jest – konsekwentnie – jakiś taki zakompleksiony, Jevor jest zadufany w sobie i głupkowaty. Fizyl jest dobrym kolegą.

Jeśli chodzi o fabułę, to tym razem udało Ci się to, czego zabrakło w pierwszym opowiadaniu. Petryl w zasadzie nie miał szans. Powinien przegrać bez dwóch zdań. Udało mu się dzięki zbytniemu zadufaniu i głupocie Jevora i dzięki własnemu, trochę nieoczekiwanemu sprytowi – taki pozytywny zwrot akcji.

A najlepsza jest puenta. "Myślisz, że na tej mikroskopijnej planecie istnieje jakieś życie?" O, taaak! :)

rzeczywistość jest dla ludzi, którzy nie radzą sobie z fantastyką

Bemiku, widzę, że dopisałaś zakończenie, które moim zdaniem bardzo pozytywnie wpływa na całość. Fajne.

Pozdrawiam ponownie.

Sorry, taki mamy klimat.

Fajne, co prawda na poczatku nieco gubiłem się w dziwnej terminologii, ale ostatecznie na plus, bo czytało się bardzo przyjemnie.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dzięk wszystkimi, a przede wszystkim Sethraelowi za zmuszenie do dopisania końcówki.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Sympatyczna opowiastka.

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka