- Opowiadanie: Fasoletti - Rozbitek (GRAFOMANIA 2013)

Rozbitek (GRAFOMANIA 2013)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Rozbitek (GRAFOMANIA 2013)

Postanowiłem i ja swych sił spróbować. Powodzenia w brodzeniu przez ten bełkot ;)

 

 

 

Noc była ciemna jak smoła pod papom oklejającą dach. Gwiazdy na niebie wyglądały jak buzujące w mroku świetliki z tym że nie poruszały się jak one, a tylko błyszczały jak ich fosforyzujące po ciemku odwłoki.

 

Leżący na tratwie mężczyzna oddychał ciężko, a jego pierś podnosiła się i opuszczała. Para buchająca z jego trzewi wylatująca ustami dobitnie świadczyła o niskiej temperaturze w powietrzu tej nocy. Mężczyzna zawinął się w potargany, bawełniany żagiel jedyną pozostałość po utoniętym przed tygodniem frachtowcu rybackim z drewna cedrowego, w którego boku kula z armaty piratów wykuła masę olbrzymich dziur.

 

Mężczyzna miał zamknięte powieki a pod nimi wciąż widział złowieszczą banderę z czaszką trupa targaną wschodnio-zachodnimi wiatrami. Jego ciałem co rusz trząsł dreszcz przerażenia połączonego z strachem o własne życie.

 

W końcu tratwa dotarła do brzegu, wyrzucona falami na których od kilku dni się bujała bez krzty odpoczynku dla swego pasażera.

 

Obudzony wstrząśnieniem uderzenia w wilgotny piach rozbitek wyczołgał się na plażę spoglądając spod na pół zamkniętych, na pół otwartych źrenic w dal. W dali malowały się przerażające zarysy kokosowych palm, brutalnie okradanych ze swoich płodów przez małpy, które najwyraźniej nie znały ludzkiego pojęcia umiaru i brały kokosy kiedy chciały, a potem rozłupywały je o kamienie, aż sok z nich bryzgał.

 

Rozbitek czołgał się targany skurczami opustoszałego żołądka, to kulił z bólu głowy od nadmiaru słonej wody, popitej w czasie owego feralnego rejsu na związanych sznurami balach, teraz pozostałych już na brzegu za nim.

 

Jego spierzchnięte do granic wytrzymałości wargi nie dawały mu spokoju od bólu. Pełzł ja ślimak bez skorupy, wyginając swe ciało w wysiłku godnym herosa.

 

– Pomocy – chciał krzyknąć, ale spomiędzy jego warg wydobył się jeno drastyczny szept.

 

Jednak jakby na wezwanie z krzaków wyłoniła się postać, aczkolwiek niezbyt widoczna, więc początkowo jej nie widział. Był to czarny murzyn, dlatego najpierw był niewidoczny, a kiedy podszedł i rozbitek go zobaczył, powiedział tonem pełnym awersji:

 

– Co robisz na mojej wyspie człecze.

 

Rozbitek wyciągnął ręce ku niemu.

 

– Pomocy – zaskomlał jak zbity pies pasem.

 

– Dlaczego miałbym ci pomóc? – zapytał czarny. – Nie znam cię, a ty przypłynąłeś mi na wyspę.

 

– Zapłacę! Mam złoto – wycharczał mężczyzna przez mocno zaciśnięte z bólu zęby.

 

– To choć w takim razie – odparł nieznajomy skuszony obietnicą łatwego zarobku. W moim domu pod bambusowym dachem mam jadło i napitek. Użyczę ci trochę, a potem pogwarzymy o forsie.

 

Rozbitek ucieszył się, choć nie wiedział jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji i jawnego fałszerstwa, zemdlał.

 

 

 

Obudził się jakiś czas później, a w kociołku na ognisku bulgotała jakaś zupa. Murzyn, nieco już wyraźniejszy, bo był dzień i księżyc schował się przed słońcem, szczerzył białe jak nie on sam zęby w krzywym rechocie.

 

– To teraz napij się i najedz, a potem daj mi te pieniądze – odrzekł, podając rozbitkowi parujący talerz jadła.

 

Mężczyzna obrzucił swego wybawcę wyraźnym spojrzeniem. Zaciekawiony wodził przemglonym wzrokiem po orlej twarzy tamtego, jego chudych poplamionych nogach i bosych stopach, a zatrzymując się na ogromnych pięściach pomyślał, że ten osobnik miałby szanse nawet z rozjuszonym do maksymalnej wściekłości lampartem.

 

Pochłonąwszy zupę wstał na nogi, a jego wybawca uczynił to samo.

 

– To teraz mów gdzie pieniądze – powiedział, łasy na zysk.

 

– Zaprowadzę cię – pokiwał głową tamten, próbując zagrać na czasie.

 

– Nie ma mowy – syknął Murzyn, wydobywając zza pasa nóż jak rzeźnicki tasak i jął wymachiwać nim przed nosem rozbitka. – Jeśli nie zdradzisz mi sekretu skarbu, potnę cię jak pantera rozszarpuje gazelę.

 

Natenczas nagle rozległ się szczał, a Murzyn padł martwy na ziemię, z ogromną dziurą w środku czoła między oczami, a jego galaretowaty mózg wybryzgnął na ściany bungalowu i spłynął po nich zostawiając za sobą krwawe pasemka szkarłatu.

 

– Jonatan – uradował się rozbitek, widząc przemoczonego do cna towarzysza licznych przygód, bo obiecywali sobie zawsze nie opuszczać się aż do śmierci i pomagać sobie w niedoli.

 

Jonatan trzymał w dłoniach dymiącą jeszcze fuzję i uśmiechał się z radości na widok przyjaciela.

 

– Skąd się tu wziąłeś – zapytał rozbitek. – Przecież nasz statek pochłonęły fale sztormu na Adriatyku.

 

– Przypłynąłem za tobą wpław, unosząc się na drewnianej rączce tej strzelby – odparł tamten. – Zawsze pakujesz się w kłopoty, a widząc twoją tratwę na tle zachodzącego słońca podążyłem za nią czym prędzej, bo czułem że będziesz miał kłopoty. I nie pomyliłem się jak widać. Ten murzyn to był Kukki– kaczmuri, legendarna bestia z bezludnej wyspy, zarzynająca niczego nieświadomych podróżnych. Polowałem na nią od lat i teraz się nadarzyła okazja do zabicia jej, przy okazji ratując tobie życie.

 

– Ha! Ha! Ha! – wybuchnął gromkim śmiechem rozbitek. – To dobrze widzieć znów starego kumpla, ale teraz musimy dojść do siebie, żeby wybudować nową tratwę i odpłynąć z tej wyspy.

 

– Spoko – rzekł Jonatan. – Wziałem ze sobą też sznurek, więc możemy budować do woli. Od jutra zaczniemy, a teraz czas spać. Dobranoc.

 

– Dobranoc – odparł rozbitek i oboje zasnęli snem sprawiedliwego śniąc o swoim domu i wilgoci swoich kobiet, kiedy do nich wrócą pełni glorii i chwały.

 

 

Koniec

Komentarze

Śniąc o wilgoci swoich kobiet! :)
Uuuu, poziom wysoki!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Jak miło widzieć Fasa piszącego grafomaśki tekst ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A obrazek wrzuć do galerii! Koniecznie.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Jak dla mnie cienizna, ale w dobrym tego słowa znaczeniu - bo pokazuje przedziwny zabieg stosowany przez wielu autorów, czyli : bohater ma problem, wyjmij królika z cylindra.

Nie przypomnę sobie teraz, kto, kiedy i gdzie przy okazji wymiany zdań o niektórych filmach i ksiązkach dał taki przykład: ostatnia scena to widok / opis bohatera, zaciskającego w dłoniach końcówkę liny, na której wisi ponad roszalałym wodospadem, a czyjaś uzbrojona w nóż ręka tę linę przecina. Koniec odcinka filmu / powieści. Następny odcinek zaczyna sie od stwierdzenia: cudem uratowawszy się z tej straszliwej opresji, Jonh Carter...  

To tak na poparcie rozwiązania kłopotów bohatera Fasa. Nie on pierwszy, nie ostatni...  

Pochichotałem. Dziękuję.

Czytając szczerzyłem białe jak ja sam zęby ;)

Uważasz AdamieKB, że napisałem odwrotność Twej tezy?

Wydaje mi się, że tylko doilustrowałem Twoją uwagę o cudownych ocaleniach i temu podobnych sztuczkach.

Podoba mi się Murzyn na bezludnej wyspie na Adriatyku... Ale tekst ogólnie mnie nie rozbawił, niestety.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

@jose

Nie wiem gdzie widzisz nielogiczność ;)

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

A czy ja wspominałam o nielogiczności? ; P

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

@jose

Historia czeka! Do pisania!

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Tekst zabawny, nielogiczności nienachalne. Podobało mi sie.

Nie chciałem popadać w zbytnie skrajności.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Mnie po tekście Unfalla bardzo trudno rozbawić. Ale przyznaję, że jeśli chodzi o grafomańskość - opko pierwsza klasa. Te "białe jak nie on sam zęby". I zdanie o rozbryzgującym się mózgu... Piękne!

Podobało mi się. Nawiasem mówiąc przeczytałem z profilu jednego członka loży w opowiadaniu s. f. zdanie---"Mózg plunął na boazerię"...To dopiero grafomania. Zagadka: Kto jest jego autorem

? Za trafną odpowiedź ---nagroda niespodzianka.

Całkiem niezłe grafomaństwo. Brakło mi tylko, że tak powiem, stylu, który sprawia, że Twoje teksty są rozpoznawalne od pierwszego akapitu.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nawet nieźle. Co by nie mówić, fabuła jest wybitnie grafomańska ;) Chociaż ze śmiechu nie pękałem.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka