Legolas i Gimli spoglądali z uwagą na Frodo. Przyjaciel często zapraszał ich na herbatę, ale teraz miał podobno jakąś ważną sprawę. Wymienili grzeczności i uwagi o pogodzie, po czym siedzieli chwilę w milczeniu, czekając, aż hobbit wyjawi powód spotkania.
– Piszę nową powieść – stwierdził w końcu pełnym entuzjazmu głosem. – To będzie kontynuacja…
– No wreszcie! – z uznaniem zawołał Legolas. – Już dawno powienieneś był to zrobić. Od lat aż prosi się o nowy tom "Historii Śródziemia".
Frodo machnął tylko ręką, jakby odganiał ten pomysł niczym natrętną muchę. Ten z pozoru niewiele mówiący gest wzbudził jednak zaniepokojenie elfa.
– Nieee… Ty chyba nie chcesz…
Chciał. Był tej chęci pewien, jak niczego innego na świecie.
***
Legolas o wszystko obwiniał Gandalfa. Frodo dobrze czuł się w Valinorze, ale z czasem zaczął tęsknić za domem, więc poprosił czarodzieja o przysługę. Ten obok najnowszych wieści z Shire przywiózł ze sobą kilka książek, które ludzie coraz chętniej wydawali. Właśnie wtedy hobbita zachwycił nowy, literacki nurt. Fantastyka. Na samo brzmienie tego słowa Legolas dostawał zajadów.
– Znowu chcesz się bawić w te głupoty? W Twoich powieściach nie ma ani jednego elfa! Aż dziw, że ktokolwiek chce to czytać.
– Mało ci elfów dookoła? – zgasił go Gimli. – Wiesz, że Frodo ma talent, a Gandalf mówi, że pół Śródziemia czyta jego książki.
– Bo ludzie są głupi. Wiadomo, ciemny lud kupi wszystko. Ale sztuka powinna być ponad upodobania mas. Nieść ze sobą przesłanie, wyższą ideę! A nie garść zmyślonych opowieści dla rozrywki. W dodatku te wieczne kontynuacje! W kółko ta sama, ciągnąca się w nieskończoność historia. Fantastyka to nie…
– To JEST prawdziwa literatura – Frodo urwał mu w pół zdania, tonem nie uznającym sprzeciwu.
Legolas spojrzał na małego przyjaciela. Hobbit tkwił w tym twórczym transie, w którym wszystko wydaje się oczywistością, wystarczy spisać wizję i gotowe. Dłoń drżała mu, jakby nie mógł się doczekać, aż sięgnie po… Na szczęście Frodo nie nosił pióra jak pierścienia, na łańcuszku. Elf szybko skojarzył stary odruch, więc postanowił zmienić taktykę.
– Ale jak ty to sobie wyobrażasz? To był przecież ostatni tom, sam się zaklinałeś. Okupowane królestwo odzyskało niepodległość. Historia doczekała się szczęśliwego zakończenia, nastała nowa era. A tu kolejna wojna?
Frodo wydawał się niewzruszony, jakby w głowie miał odpowiedzi na wszelkie możliwe pytania.
– Wszystko przemyślałem, to będzie następna trylogia. Wyobraź sobie. Mijają lata względnego spokoju. W tym czasie na gruzach starych imperiów powoli wyrastają nowe. Ich władcy są bezwzględni i żądni krwi, szybko eliminują rywali, zagarniają podstępem kolejne królestwa. Rozbudzają chore ambicje, zatruwają umysły. Inni widzą to, ale boją się podjąć jakieś odważniejsze kroki. W końcu zło znów uderza na ledwo wyzwolony kraj, bez uprzedzenia, ze wszystkich stron. Potężne, metalowe ptaki atakują jak nazgule. Stalowe potwory, wielkie jak olifanty, sieją terror miotając ognistymi kulami…
– I co, masz już początek? – Gimli wyraźnie podchwycił pomysł.
Frodo sięgnął po pergamin i z dumą rozłożył go na sekretarzyku. Podsunął świecę, tak aby wszyscy dobrze widzieli. U góry widniał starannie kaligrafowany nagłówek "Rozdział pierwszy – Kampania Wrześniowa". Ciąg dalszy doczekał się swojego kronikarza.