- Opowiadanie: Prokris - Coś innego [KB026]

Coś innego [KB026]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Coś innego [KB026]

Jedli, pili, gawędzili. Na leśnej polanie, tego wieczoru było głośno, jak nigdy.

 

– Do pioruna! Cicho tam! – zawołał dziad, uczestnik leśnej biesiady

 

Osioł wrzeszczący wniebogłosy ucichł.

 

– Nie dość, że kulawy, to jeszcze głupi – zamarudził stary.

 

– Miejcie litość panie – odezwał się jeden z trójki młodzików, siedzących przy ognisku. – Smutno biedakowi w krzakach sterczeć, gdy my tu w cieple ucztujemy.

 

– Pożytku z niego żadnego nie ma, czemu więc miałbym dbać o jego wygodę? – Dziad podniósł się z miejsca i zniknął w krzakach, w których przed chwilą ryczał osioł. Dwa wielkie brytany ruszyły w ślad za swym panem. Po chwili wrócił, niosąc pokaźny bukłak wina.

 

Na ten widok konfraternia siedząca przy ognisku zaryczała ochoczo, upodabniając się przy tym do osła.

 

– Szczodrzyście panie – powiedział najroślejszy z całej trójki, noszący miano Dębek.

 

– Mówiłem już, Rajmund jestem. Pomóc obiecaliście, tedy znajcie mój gest. Jeśli nie z wami, to sam już nie wiem, jak ja do miasta dojadę. Ale żeście dobrzy ludzie, to pomożecie. A i ja wam się odwdzięczę, kiedy nadejdzie pora.

 

Bukłaczek przeszedł z rąk do rąk. Przez chwilę słychać było wyłącznie bulgotanie, świadczące o tym, że wino przypadło młodym do gustu.

 

Dębek obserwował brytany z nieskrywanym zainteresowaniem. W porównaniu z wioskowymi burkami, które widywał na co dzień, psy Rajmunda były ogromne. Leżały na skraju obozu, błyskając ślepiami i szczerząc zębiska. Gdyby nie one, dziad byłby łatwym łupem na drodze. Jednak kudłata eskorta skutecznie studziła zapał.

 

Rajmund, jakby czytając w myślach chłopaka, uśmiechnął się szelmowsko i zapytał:

 

– A wam co do łbów strzeliło, by z wioski nawiać? Źle wam w domu było? Robić się nie chciało? A może ojciec nadto surowy?

 

– Wszystkiego po trochu było – odpowiedział najmłodszy z towarzystwa, przezywany przez konfratrów Panienką ze względu na delikatne rysy twarzy. – Dość nam było w gnoju grzebać. Dość ojcowych uwag wysłuchiwać.

 

– My niestworzeni do tego, by karki dzień w dzień uginać. Przeżyć coś chcemy, a nie harować – odezwał się nagle trzeci, rudy.

 

– Przeżyć co, póki my młodzi!

 

– Co innego! – zawtórował im milczący dotąd Dębek.

 

– A to dobre! – Dziad roześmiał się w głos. Śmiał się i śmiał, aż się chłopcy pod boki chwycili, źli że się z nich dziad wprost śmieje. – Przygoda, przygodą, ale z pustym brzuchem nie jest już tak przyjemnie co?

 

Trafił w sedno. Zapas żywności do podziału na trzech znikał w oczach z dnia na dzień, bo też i niewiele skradli, gdy nocą, niczym złodzieje z wioski się wymykali.

 

– Nie śmiej się z nas panie. – Zdenerwował się Dębek. – Myśmy nie do chłopskich robót stworzeni, obrzydło nam wiejskie życie do cna. Że się po chłopsku urodzilim, nie znaczy, że po chłopsku zemrzeć musimy.

 

– A po jakiemu zemrzeć byście chcieli, he? – Rajmund nie krył rozbawienia. – Może po królewsku, na salonach, obżerając się i opijając? Apetyty, widzę duże macie, nadali byście się, jak nic byście się nadali.

 

– A drwijcie sobie z nas, wasza wola. Obaczymy, komu się lepiej w mieście powiedzie, Wam na sprzedawaniu oszukańczych leków, czy nam, uczciwym, zdrowym, do roboty się palącym. – Panienka i Rudy zaklaskali na te słowa. Dębek, herszt ich niewielkiej bandy, wreszcie odgryzł się dziadowi.

 

– A no zobaczymy. – Rajmund ruszył po kolejny bukłak wina. Młodzi nie żałując sobie, szybko się upili. Po kolejnej dawce trunku zrobiło im się błogo. Blask bijący od ogniska z domowym kominem się kojarzył, z tą różnicą, że tu nikt nad nimi nie stał, nikt nie strofował, do roboty nie gonił.

 

Dziad obserwował z boku, jak się jeden po drugim, do snu ułożyli. Wyjął z kieszeni fajkę i zapalił.

 

– Nie każdy chłop nadaje się na pana. Ale każdy chłop nadaje się na osła. – Wyszeptał, po czym wstał i poszedł do stojącego w krzakach zwierzaka.

 

– No kolego, czas twojej służby minął.

 

***

 

Nad ranem Dębek zbudził się z bardzo nieprzyjemnym uczuciem w gardle. Czuł się, jakby ktoś zawiązał mu powróz przy szyi.

 

„Matko, co za diabelne to wino.” Zdążył pomyśleć, nim otworzył oczy. Ryk osła poniósł się echem po lesie. Po chwili dołączyły jeszcze dwa.

 

– Cisza! – Ryknął dziad wyskakując z wozu przygotowanego już do drogi. – Cicho bo psami poszczuję!

 

Osły zamilkły. Stały gapiąc się to na siebie, to na Rajmunda.

 

– Chcieliście przeżyć coś innego? – Zarechotał. – Gwarantuję wam, że to będzie niezapomniana przygoda. Popiliście, pojedliście, teraz zapłacić trzeba. Jak będziecie posłuszni, to was szybko ze służby zwolnię, a jak będziecie uparci i niegrzeczni, to was chłopom sprzedam i do końca życia będziecie karki uginać. – Zaniósł się śmiechem, machnął nahają i wóz potoczył się po leśnej ścieżce.

Koniec

Komentarze

    Tak samo, jak pisze się "wniebowzięci", "wniebowzięcie" czy "wniebowstąpienie" albo "wniwecz",  pisze się "wniebogłosy" ---  i inie istnieje żadna innna poprawna forma tych wyrazów...   

Robi się!

Niezłe :)

Każdy chłop nadaje się na osła - chłop w sensie klasy społecznej czy płci?

(...)  bardzo nieprzyjemnym uczuciem na gardle. (...)   ---> to znaczy?

Tym razem – nic tu po mnie. Wyznać jeno muszę, iż ta bardzo udatna opowiastka sprawiła, że mój wielce dobry pierwej humor, jeszcze lepsiejszy się zrobił. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Konfraternia wg mnie jest tutaj źle zastosowanym słowem.

 

Jak podaje PWN:

konfraternia

1. «zrzeszenie religijne skupiające głównie laikat»

2. «stowarzyszenie, pierwotnie skupiające mieszczan, oparte na wspólnocie zawodu lub zajęcia»

 

Jak pokaźny bukłak, to nie bukłaczek.

 

Zdarzają Ci się nieprawidlowości w zapisie dialogów - wszystkie te wielkie litery, które powinny być małe - oraz z przecinkami dość krucho ; )

 

Ogólnie jednak opowiastka przypadła mi do gustu. Sympatyczna ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Homarze, mam tu na myśli klasę społeczną, to raczej oczywsite.

Regulatorzy, cieszę się (nawet nie wiesz jak!), że tym razem nic tu po Tobie :)

Joseheim, jak podaje słownik "konfrater", to współtowarzysz, kolega, kamrat, doszłam do wniosku, że dopuszczalne będzie użycie "Konfraterni". Nie sprawdziłam, przyznaję. 

Własne teksty najtrudniej odcedza się od błędów  ;)

Dziękuję Wam za przeczytanie. 

Fajne

Nowa Fantastyka