- Opowiadanie: Eferelin Rand - Wyjście

Wyjście

Dyżurni:

Finkla, joseheim, beryl

Biblioteka:

Finkla

Oceny

Wyjście

 

I. Jon Ru­pie­ciarz

 

 

 

Nikt już nie słu­cha sta­rych ludzi.

 

Świat jest czar­no-czer­wo­ny. Wście­kłe mi­go­ta­nie lampy szat­ku­je go na ka­wał­ki. Roz­wa­li­li sy­re­nę już parę minut temu, ale wciąż sły­szę wycie. To pew­nie omamy. Prze­cież umie­ram. Dło­nie mam śli­skie od krwi, w pół­mro­ku wy­da­ją się po­kry­te sma­rem. Za­wio­dłem. Za­wio­dłem na całej linii, ale teraz to już bez zna­cze­nia. Wła­ści­wie czuję ulgę. Ko­niec z ukry­wa­niem się. Za­słu­ży­łem na od­po­czy­nek.

 

Pod­nie­sio­ne głosy.

 

Z wy­sił­kiem ob­ra­cam głowę i spo­glą­dam na moich za­bój­ców. Widzę ich nie­wy­raź­nie – ciem­ne syl­wet­ki po­ja­wia­ją się i zni­ka­ją omia­ta­ne sno­pem czer­wo­ne­go świa­tła. Wo­jow­nik, bun­tow­nicz­ka, dziec­ko i ro­bo­mat­ka. Nie zwra­ca­ją na mnie uwagi. Myślą, że umar­łem. Mają rację. Już je­stem tru­pem. To kwe­stia minut. Jon Ru­pie­ciarz leży w kącie za­po­mnia­ne­go po­miesz­cze­nia ni­czym jeden z przed­mio­tów, które całe życie zbie­rał. Pra­wie sły­szę chi­chot Losu.

 

Maj­stru­ją przy drzwiach – mi­tycz­nym Wyj­ściu. Jest tylko kwe­stią czasu, kiedy okry­ją me­cha­nizm ich otwar­cia. Pró­bu­ję ich ostrzec, ostat­nim wy­sił­kiem otwie­ram usta, ale do­by­wa się z nich je­dy­nie szept. Nie usły­sze­li. A może nie chcie­li usły­szeć, tak jak pod­czas nie­zli­czo­nych wie­czo­rów, gdy śpie­wa­jąc przy ogni­sku sta­ra­łem się prze­my­cić strasz­li­wą praw­dę. Da­rem­ny trud.

 

Tylko głowa ro­bo­mat­ki ob­ró­ci­ła się w moją stro­nę. Głu­pie na­rzę­dzie. W czar­nych dziu­rach jego oczo­do­łów widzę nad­cho­dzą śmierć.

 

Nikt już nie słu­cha sta­rych ludzi…

 

 

 

II. Wo­jow­nik

 

 

 

– Cho­le­ra, za­cię­ło się! – Męż­czy­zna po­pra­wia ka­ra­bin wi­szą­cy na pasku i po­now­nie na­pie­ra na drzwi. Ani drgną.

 

Na­zy­wa się Derek Draz i przez lata był naj­lep­szym wo­jow­ni­kiem w osa­dzie. Po­tęż­ne ciało zna­czą ślady wielu bitew i uda­nych po­lo­wań. Teraz jest zdraj­cą, wy­rzut­kiem. Po­rzu­cił swo­ich i uciekł z ko­bie­tą w po­ści­gu za bajką, ulot­nym ma­rze­niem. Przez mo­ment ma ocho­tę zwy­mio­to­wać, ale potem zerka na swoją wy­bran­kę i go­rycz znika z ust. Było warto – po­wta­rza sobie, wspo­mi­na­jąc na­mięt­ne chwi­le i ko­ją­cy dotyk dłu­gich pal­ców.

 

Po­mi­mo całej swej siły nie jest w sta­nie ru­szyć sta­lo­wych drzwi. Mię­śnie drżą z wy­sił­ku, a pot spły­wa po ple­cach. Wszyst­ko na nic. Z fru­stra­cji ma ocho­tę wyć. Wyj­ście jest tuż w za­się­gu ręki. Mi­go­czą­ce świa­tło de­ner­wu­je go, ale gdyby nie ono, nigdy nie od­na­leź­li­by wła­ści­wej drogi w La­bi­ryn­cie. Gdy tra­fi­li w se­kret­ny ko­ry­tarz, roz­wył się alarm, a ścia­ny za­la­ła po­wódź czer­wo­ne­go świa­tła. Po­szli tym tro­pem.

 

Przez całą drogę ktoś im prze­szka­dzał, ata­ko­wał znie­nac­ka, za­wsze z od­le­gło­ści, po­zo­sta­jąc ukry­tym w mroku. Aż sami za­sta­wi­li na niego pu­łap­kę. Derek z dumą pa­trzy na swoją ko­bie­tę. To był jej po­mysł.

 

Kto by przy­pusz­czał, że Straż­ni­kiem okaże się Jon Ru­pie­ciarz, obłą­ka­ny sta­ruch. Derek pa­mię­ta, jak w dzie­ciń­stwie sia­dy­wał przy ogni­sku i słu­chał jego dziw­nych opo­wie­ści. Od tego czasu wiele się zmie­ni­ło. Derek stał się męż­czy­zną, a Ru­pie­ciarz za­ro­bił kulkę i zdy­chał wła­śnie na pod­ło­dze. Na­le­ża­ło mu się za to, że przez te wszyst­kie lata ukry­wał drogę do Prze­strze­ni.

 

Otwo­rzą te prze­klę­te drzwi, a potem wrócą do swo­ich. Ura­tu­ją wszyst­kich.

 

– Prze­stań – mówi ko­bie­ta. – Tu musi być gdzieś me­cha­nizm otwie­ra­ją­cy.

 

 

 

III. Bun­tow­nicz­ka

 

 

 

Lila od wcze­sne­go dzie­ciń­stwa czuła po­trze­bę ła­ma­nia zasad. Tak jakby w krew miała wpi­sa­ną nie­chęć do ja­kich­kol­wiek ogra­ni­czeń. Nie znała ni­cze­go poza wą­ski­mi ko­ry­ta­rza­mi i cia­sny­mi po­miesz­cze­nia­mi. Dla­te­go opo­wieść o Prze­strze­ni urze­kła ją i zmie­ni­ła całe jej życie. Ozna­cza­ła wol­ność od reguł i dusz­ne­go La­bi­ryn­tu. Wiele lat po­świę­ci­ła szu­ka­jąc drogi do mi­tycz­ne­go Wyj­ścia.

 

Po­rzu­ci­ła drogę matki, nie go­dząc się na bycie ma­szy­ną roz­pło­do­wą. Zre­zy­gno­wa­ła z sza­cun­ku, gdy ode­bra­ła żonie męża. Zdra­dzi­ła wio­skę, za­bie­ra­jąc jej naj­lep­sze­go wo­jow­ni­ka. Wszyst­ko co ro­bi­ła w życiu, ro­bi­ła dla sie­bie, nie ba­cząc na in­nych.

 

Jeden raz za­cho­wa­ła się al­tru­istycz­nie, gdy po­zwo­li­ła dziec­ku za­brać opie­kun­kę. Ba­chor nie chciał zo­sta­wić ro­bo­mat­ki, uparł się, więc osta­tecz­nie zgo­dzi­ła się, by rzęch im to­wa­rzy­szył. Za­strze­gła jed­nak, że w razie po­trze­by znisz­czą go lub zo­sta­wią. Miała dług wobec chłop­ca, gdyż to on przy­niósł jej mapę. Nie chciał po­wie­dzieć, gdzie ją zna­lazł, ale to nie miało zna­cze­nia. Ważne, że po­zwa­la­ło zi­ścić ma­rze­nie Lili.

 

Tak do­tar­ła do drzwi.

 

W tej chwi­li go­rącz­ko­wo maj­stru­je przy prze­kład­niach, sta­ra­jąc się roz­gryźć me­cha­nizm wrót. Drży z pod­eks­cy­to­wa­nia, nie może się już do­cze­kać, kiedy zo­ba­czy Prze­strzeń. Nie­ogra­ni­czo­na prze­strzeń nad głową – idea nie­po­ję­ta, wręcz nie­wy­obra­żal­na w swej wspa­nia­ło­ści.

 

I tylko mi­nu­ty dzie­lą od jej urze­czy­wist­nie­nia.

 

Prze­ska­ku­je iskra, coś za ścia­ną za­czy­na pra­co­wać. Z okrop­nym zgrzy­tem wrota otwie­ra­ją się.

 

 

 

IV. Dziec­ko

 

 

 

Dziec­ko moc­niej ści­ska chłod­ną dłoń ro­bo­mat­ki. Nie poj­mu­je do końca co się dzie­je, ale czuje, że jest świad­kiem cze­goś wiel­kie­go. Ro­bo­mat­ka gła­ska je uspo­ka­ja­ją­co po gło­wie. Po okrzy­ku ra­do­ści na­stę­pu­je jęk za­wo­du. Oka­zu­je się, że kilka me­trów za drzwia­mi znaj­du­ją się ko­lej­ne. Po­miesz­cze­nie po­mię­dzy nimi jest puste.

 

Dziec­ko wsta­je i pod­cho­dzi do do­ro­słych. Nie zwra­ca­ją na nie uwagi. Do­ty­ka wrót i zaraz cofa rękę. Metal jest bar­dzo chłod­ny. Chło­piec wyj­mu­je z kie­sze­ni po­mię­tą kart­kę i przy­glą­da się jej uważ­nie. To mapa skar­bów, która do­pro­wa­dzi­ła ich tutaj. Nie ro­zu­mie, dla­cze­go sta­rzec zo­stał za­strze­lo­ny. Prze­cież to miała być tylko za­ba­wa.

 

Pod­no­si głowę i spo­glą­da w pustą twarz ro­bo­mat­ki ocze­ku­jąc wy­ja­śnie­nia, ale ma­szy­na jak zwy­kle mil­czy. Robot tuli go do sie­bie, wyj­mu­je rurkę i po­zwa­la napić się wody, któ­rej zbior­ni­czek ma ukry­ty w kor­pu­sie.

 

Chło­piec pije chęt­nie, nie prze­sta­jąc się za­sta­na­wiać, co jest ta­kie­go w mapie na­ry­so­wa­nej przez jego opie­kun­kę, że do­ro­śli trak­tu­ją ją śmier­tel­nie po­waż­nie.

 

 

 

V. Ro­bo­mat­ka

 

 

 

Ro­bo­mat­ka wie wszyst­ko. Jej pa­mięć jest trwa­ła, nie ulega znie­kształ­ce­niom ani nie za­ni­ka.

 

Ro­bo­mat­ka jest cier­pli­wa. Przez po­ko­le­nia ob­ser­wo­wa­ła pro­ces de­ge­ne­ra­cji ludzi, skru­pu­lat­nie wy­ko­nu­jąc swoje obo­wiąz­ki. Wie­dza za­ni­ka­ła, aż stała się mitem. Lu­dzie za­po­mnie­li, skąd po­cho­dzą. Po­ję­cia po­wierzch­ni, nieba, słoń­ca, znik­nę­ły z ich umy­słów, choć nie prze­sta­li pod­świa­do­mie pra­gnąć tych rze­czy. Dla­te­go po­wsta­ła le­gen­da o Wyj­ściu i Prze­strze­ni.

 

Ro­bo­mat­ka na­ry­so­wa­ła mapę. Mapa pro­wa­dzi do Wyj­ścia.

 

La­bi­rynt nie jest La­bi­ryn­tem, lecz ogrom­nym stat­kiem, który zbo­czył z kursu.

 

Za Wyj­ściem znaj­du­je się Prze­strzeń. Czar­na i zimna.

 

Ro­bo­mat­ka nie może krzyw­dzić ludzi. Lu­dzie mogą skrzyw­dzić się tylko sami.

 

O ile zdo­ła­ją.

 

Ro­bo­mat­ka ob­ser­wu­je zma­ga­ją­cych się z ostat­ni­mi drzwia­mi męż­czy­znę i ko­bie­tę. Jest prze­ko­na­na, że prę­dzej czy póź­niej im się uda.

 

Lu­dzie są po­my­sło­wi.

 

 

 

 

 

To­masz Za­wa­da

Koniec

Komentarze

Z góry przepraszam za błędy, jakie mogą pojawić się w tekście, ale w ostatnim momencie postanowiłem wziąć udział w konkursie i powyższy tekst wrzucam gorący, tuż po napisaniu. Mimo to, mam nadzieję, że jego lektura nie okaże się czasem straconym i będzie przyjemna.

 

Pozdrawiam.

Nie znała niczego innego poza wąskimi korytarzami i ciasnymi pomieszczeniami. Dlatego opowieść o Przestrzeni urzekła ją i zmieniła całe jej życie. Przestrzeń oznaczała wolność od reguł i dusznych przestrzeni.    ---> zrób z tym porządek...   

Jeden raz zachowała się altruistycznie, gdy pozwoliła dziecku iść z nimi. Bachor nie chciał zostawić robomatki, uparł się, więc ostatecznie zgodziła się, by rzęch im towarzyszył.   ---> z tym też. Pozwoliła dziecku iść --- altruizm raz. Pozwoliła na zabranie robomatki --- altruizm dwa. Drugie zdanie trochę mylące, w pierwszej chwili "rzęcha" odnosi się do dzieciaka...   

Miała dług wobec chłopca, (...).   --- no to skąd mowa o altruiźmie? Dług to dług... Pozostaje zgoda na robomatkę.  

Przez dziesiątki lat obserwowała proces degeneracji ludzi, (...).  ---> za krótko. Może dziesiątki pokoleń?  

Pojęcie powierzchni, nieba, słońca, zniknęło (...).  ---> pojęcia zniknęły.  

"Nonstop" a la Eferelin? :-)  Ładnie rozegrane. Tylko Jon Rupieciarz mi nie pasuje. Dlaczego on wiedział? No, ale bez tego nie istniałaby reszta...

Dzięki za uwagi - tak to jest, jak się pisze na tempo. ;)

Myślę, że historię Jona można sobie dopowiedzieć. Zawsze znajdą się strażnicy pamięci, nawet jeśli wiedza ich samych z upływem czasu stałaby się fragmentaryczna i mało zrozumiała.

Podoba mi się przedstawienie zajścia, z uwzględnieniem motywacji wszystkich uczestniczących.  

 

…ciemne sylwetki pojawiają się i znikają omywane snopem czerwonego światła. – Ja napisałabym: …znikają omiatane snopem czerwonego światła.

 

Głupie narządzie… – Literówka.

 

Nazywa się Draz – Czy Draz to nazwisko, bo potem jest już Derek?

 

Dlatego opowieść o Przestrzeni urzekła ją i zmieniła całe jej życie. Przestrzeń oznaczała wolność od reguł i dusznych przestrzeni. – Powtórzenia. Od przestrzeni zrobiło się ciasno. 

 

Chłopiec wyjmuje z kieszeni pomiętą kartkę i przygląda jej się uważnie. – Ja napisałabym: …przygląda się jej uważnie.

 

To mapa skarbów, który doprowadziła ich tutaj. – Literówka.

 

Podnosi głowę i spogląda w pustą twarz robomatki oczekując wyjaśnienia, ale ta jak zwykle milczy. – Zrozumiałam, że milczy twarz, a to raczej mało możliwe.

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję, regulatorzy. Fajnie, że koncept Ci się podobał.

 

Pozdrawiam.

Odmienne punkty widzenia tej samej sprawy zawsze są ciekawe. Próbowałem tego w jednym z moich opowiadań, ale wyszło jak wyszło :)

 

Fajny zabieg literacki, całkiem fajna historia. Podobała się. Zastanawia mnie tylko, dlaczego robomatka narysowała mapę?

 

Literówka: okryją - > odkryją mechanizm

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Krótkie, acz treściwe. Jestem naprawdę zdumiony, jak fajny koncept można zamknąć w tak mało obszernym tekście.

Bardzo, bardzo mi się podobało.

Dziękuję za przyjemnie spędzone niecałe pięć minut! :)

Dzięki za opinie. Fajnie, że się Wam podobało.

 

Pozdrawiam.

Witaj!

 

Niezłe, naprawdę niezłe! Co prawda nie zrozumiałem po co robomatka narysowała mapę, ale to może tylko mój problem. Nie podoba mi się tylko to, że przez "opowieści" o pierwszej czwórce bohaterów tak zgrabnie kreujesz historię i tajemniczość, a potem w ostatnim rozdziale - BAH! - i wszystko w kilku zdaniach się wyjaśnia, podane jak na talerzu. Dziwny dysonans pomiędzy zręcznym początkiem, a topornym (jak na Ciebie) zakończeniem. Mimo tego sam koncept na plus, choć jest mi znany już z filmu, którego tytułu nie pamiętam. ;)

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Interesująca historia. Spodobała mi się.

A możesz jeszcze polikwidować te odstępy między akapitami?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka