- Opowiadanie: Marcin Robert - Ukryte dzieci Ewy, czyli Żarty w Raju [KB025]

Ukryte dzieci Ewy, czyli Żarty w Raju [KB025]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ukryte dzieci Ewy, czyli Żarty w Raju [KB025]

– Słuchaj, Adamie! – rzekła pramatka ludzkości. – Niedługo przyjdzie Najwyższy, aby pobłogosławić nasze dzieci, a tu jest taki niemożebny harmider, że nie sposób wytrzymać. Może ukrylibyśmy gdzieś większość brzdąców, a Stwórcy pokazali tylko dwa najładniejsze?

 

– Niezły pomysł, Ewuniu! Zróbmy Najwyższemu mały żarcik i schowajmy większość wrzaskunów do komórki.

 

Jak postanowili, tak zrobili. Odtąd potomkom pobłogosławionych dzieci dostawała się władza, kasa i najlepsze koneksje. Potomkowie zaś dzieci ukrytych ledwo wiązali koniec z końcem na umowach śmieciowych. Jednak Najwyższy także pozwolił sobie na żarcik i gdy kończył błogosławieństwo, dodał w swoich sprawczych myślach: A wasi ukryci bracia i siostry nauczą się zakładać związki zawodowe.

Koniec

Komentarze

No cóż, wystąpił ten sam problem, co przy kilku innych wklejonych tu przeze mnie opowiadaniach. Tym razem jednak nie będę go kasował, tylko poproszę DJ-a: Czy mógłbyś zrobić coś z pierwszym akapitem, żeby wyglądał jak reszta tekstu?

Dopiero ten maleńki apokryf wyjaśnił mi genezę mojej śmieciowej umowy :) Chyba czas zapisac sie do związków

Przerażająca wizja (chyba, że jednak jestem z tych błogosławionych...).

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Drobiazg: milusińskich > brzdąców.

Czyli związki zawodowe powstały z bożej woli? To zmienia moje podejśćie do nich:)

Nie dodałem, że to jest drabelek, ale to chyba widać. :) No i, oczywiście, dziękuję za komentarze i uwagi.

PS Jeszcze dodam, że inspiracją była dla mnie stara legenda, tłumacząca nierówności społeczne za czasów rzeczypospolitej szlacheckiej. Nieco ją tylko uwspółcześniłem. :)

Poza tym dzięki, dj-u, za poprawienie pierwszego akapitu.

A cóż to za legenda Marcinie? Dasz jakiś cynk?

Znalazłem ją kiedyś w "Słowniku mitów i tradycji kultury" Władysława Kopalińskiego. Nie mam go teraz przy sobie, ale z grubsza chodzi o to, że kiedy Bóg miał przyjść pobłogosławić dzieci prarodziców, Ewa - zawstydzona swoją płodnością (sic!) - ukryła przed nim część dzieci. Otóż potomkowie pobłogosławionych dzieci zostali szlachtą, reszta zaś utworzyła cały nieszlachecki motłoch.

:)) Czego to szlachta nie robiła w celu budowania tożsamości :)

Mnie w tej legendzie zafascynowało ukryte w niej przekonanie, że Boga można oszukać. Bardziej natomiast uczeni przedstawiciele szlachty wyznawali teorię podboju. Szlachtę mieli utworzyć sarmaccy najeźdźcy, chłopi zaś byli podbitymi tubylcami.

Pamiętam też taka legendę szlachecką, że szlachta pochodzi od Jafeta - syna Noego a chłopi od Chama.

Wyobrażam sobie,jak opowiadano je w karczmach, dla podniesienia morale ;)

- To zdrówko za pra ojca Jafeta!

I kopniak w sługę.

- A ty prosty chamie, przynieś panu kolejny dzbaniec wina.

Dopiero teraz spostrzegłem, że didżej podczas poprawiania uciął pierwszy myślnik. Chyba trzeba będzie pomolestować naszego jajka o kolejna poprawkę. :)

Nowa Fantastyka