- Opowiadanie: Rita - Kici, kici Bastet [KB025]

Kici, kici Bastet [KB025]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kici, kici Bastet [KB025]

Skalny blok był gęsto zapisany przez hieroglify. Jarzyły się w mroku nocy wszystkimi kolorami: omdlewającym różem, szmaragdową zielenią, kuszącym złotem, tajemniczym fioletem, głębokim szafirem. Bastet przesuwała po nich palcami, zakończonymi długimi pazurami. Jej ludzka postać migotała niczym miraż ukazując duszę przebiegłej kocicy. Oparła się plecami o kamienny blok i rzuciła drapieżne spojrzenie stojącemu przed nią Thotowi. Przełknął ślinę starając się nie patrzeć na jej gibkie ciało, ukryte pod czarnym obcisłym kostiumem.

 

– Żebyś potem nie mówiła, że cię nie ostrzegałem – powiedział.

 

Zamruczała i podeszła do niego. Jej twarz znalazła się kilka centymetrów od jego nosa. W odróżnieniu od niej, dobrze ukrywał swoje prawdziwe ,,ja''. Nie migotał niczym hologram, a ludzka postać zdawała się być taka bezbronna i krucha. Kotka oblizała wargi.

 

– Co mi po takim ostrzeżeniu? – spytała, nadając swojemu głosowi żałosny ton. – Mówisz że ktoś chce mnie zrobić w konia, ale nie chcesz ujawnić kto, ani kiedy.

 

Thot przygryzł wargę, a na czole pojawiła mu się zmarszczka. Kocica wiedziała, że prowadzi ze sobą wewnętrzną walkę. Czuła się wszechmocna. Faceci to takie nieskomplikowane stworzenia. Thot jednak zaskoczył ją odsuwając się i szczerząc zęby w złośliwym uśmiechu.

 

– Ktoś zrobi ci kawał. I to wkrótce. Więcej nie mam ochoty mówić. I tak naprawdę… Postaram się tam być i to zobaczyć.

 

Bastet miauknęła ze złością.

 

– Nikt się nie odważy!

 

Postać Thota zaczęła migotać. Otworzył usta, ale usłyszała krzyk ibisa zamiast słów. Ptak zdawał się z niej śmiać. Obraz obu postaci boga mądrości nakładał się na siebie coraz szybciej, aż w końcu musiała zamknąć oczy. Kiedy je otworzyła Thot zniknął.

 

Oparła rękę o blok z przygasającymi hieroglifami i przejechała po nim pazurami. W ciemności nocy rozległ się zgrzyt, gdy szpony zostawiły w skale głębokie żłobienia.

 

– Nikt się nie odważy – powtórzyła, próbując się uspokoić.

*****

 

Anubis szedł korytarzem w głębi jednej z piramid. Dlaczego się na to zgodziłem? – wyrzucał sobie w myślach. Moje miejsce jest tu, wśród zmarłych. Nie muszę się zastanawiać na każdym kroku, czy nie knują czegoś przeciwko mnie. Czemu? Bo są martwi. Ha,ha,ha…

 

Zatrzymał się przed wejściem do jednej z podziemnych krypt. W środku stał oparty o ścianę złoty sarkofag. Otaczały go niezliczone kosztowności. Było też parę zabalsamowanych kotów.

 

– Musisz to zrobić! – dźwięczały mu w głowie słowa Thota. – Bastet za bardzo się rozzuchwaliła, trzeba jej pokazać, że nie jest wszechmocna. Nikt nie potrafi zrobić z nią porządku. Ra i Horus tańczą tak jak im zagra. Izydę wpędziła w kompleksy, a mnie zna zbyt dobrze bym mógł ją czymś zaskoczyć. Jedyny bóg, którego nigdy nie usidliła, który był dla niej niewidoczny, to ty!

 

Anubis przypomniał sobie swoje zdziwienie i przerażenie.

 

– Co ja mam niby zrobić? – spytał boga mądrości.

 

– Zdobądź ją, a potem rzuć pierwszy. To jedyny sposób.

 

Bóg pogrzebów klęknął przed złotym sarkofagiem.

 

– Za jakie grzechy? – spytał cicho. – Przecież nic nie wiedział o kobietach. Nie w takim sensie. Całe swoje istnienie poświęcił zmarłym, jak mógłby… Nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł.

 

Już kiedy wstawał i odwijał bandaże z kocich mumii wiedział że to się nie może udać, że na pewno go przejrzą. Ale nie miał wyjścia. Ktoś musiał wyplątać bogów z kociej kołyski Bastet.

*****

 

Bogini kotka patrzyła złotymi oczami na leżącego u jej stóp szakala. Kolejna zdobycz, myślała z radością. Jak mogła wcześniej nie zwrócić uwagi na tego milczącego boga, tak naiwnego i uroczego. A jak się do niej zalecał! Nawet teraz miała ochotę wybuchnąć śmiechem.

 

– Czy eee… poszłabyś ze mną eee… balsamować zwłoki?

 

– Co ty na to żeby okraść jakiegoś umarlaka? To chyba ekscytujące, nie?

 

– Naprawdę nie chcesz się napić miodu sprzed dziesięciu tysięcy lat? To przecież wyśmienity rocznik!

 

A teraz Anubis należał do niej. Ostrzeżenie Thota wyleciało jej dawno z głowy. Anubis wrócił do swojej ludzkiej postaci. Siedzieli na miękkiej sofie w środku przyjęcia. Impreza była niesamowita. Kilka tysięcy zaproszonych gości. Bastet świętowała swój najnowszy związek z bogiem pogrzebów. Jeszcze trochę się z nim pobawię i rzucę go jak poprzednich, myślała. W tłumie mignęła jej postać Thota. Przez głowę przemknęła jej nutka zaniepokojenia.

 

– Zaraz wracam – szepnęła do Anubisa.

 

Przepchnęła się przez tłum. Thot uśmiechał się zagadkowo, całując jej dłoń na powitanie.

 

– Jak widzisz świetnie się miewam – powiedziała i wyszczerzyła kły.

 

– Jak widzę czas na show – odparł.

*****

 

Anubis czuł nieprzyjemny ucisk w dołku. Za co? – pytał się w myślach. Podszedł do Bastet i Thota, który korzystając z tego, że kocica się odwróciła rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie.

 

– Kiciu, musimy porozmawiać – powiedział do Bastet, krztusząc się fałszywą słodyczą tych słów.

 

Nagle w sali zapadła cisza. Anubis stracił resztki pewności siebie. Zobaczył za plecami kociej bogini jak Thot zgina się w pół od bezgłośnego śmiechu. Ty draniu, pomyślał bóg szakal. Jeśli Bastet mnie nie zabije po tym co powiem, to masz ode mnie w pysk.

 

– O co chodzi, kochanie? – zapytała Kotka.

 

Anubis przełknął ślinę. W sumie to może być nawet zabawne.

 

– Może chodźmy stąd – zaproponowała rozglądając się w nagłym popłochu dookoła.

 

– Nie – powiedział. – Eee… co ja to miałem? A tak… Zrywam z tobą.

 

Cisza była prawie namacalna. Thot już tarzał się po podłodze. Bastet wyglądała jakby obelisk spadł jej na głowę. Upuściła trzymany w ręku kieliszek, który z brzękiem uderzył w marmurową posadzkę i rozprysnął się na miliony kawałków.

 

– Że co?! – krzyknęła piskliwym głosem.

 

Anubis wzruszył ramionami. Co za farsa, pomyślał z obrzydzeniem.

 

– To. Jesteś dla mnie za głupia. Myślisz że mnie obchodzi co robisz z koci miętką? Albo te twoje filozoficzne stwierdzenia: kot jest lepszy od psa, bo jest kotem.

 

Wszyscy goście ryknęli śmiechem. Oczy Bastet zapłonęły. Już chciała się rzucić z pazurami na Anubisa, gdy wszedł pomiędzy nich Thot, krztusząc się i chichotając.

 

– I co kiciusiu, dalej jesteś taka pewna siebie?

 

– Ty… – sapnęła z wściekłością.

 

Rzuciła się na niego i oboje upadli na posadzkę. Anubis z niesmakiem zobaczył jak namiętnie się całują. Pokręcił głową i odszedł. Goście również odsunęli się od stukniętej pary. Thot miał w tym wszystkim swój cel, pomyslał Anubis. Tak jak myślałem. Jego postać zamigotała i w jednej chwili przeniósł się do swoich ukochanych grobowców. Zaszedł do jednej z krypt, wyciągnął flaszkę z dobrym rocznikiem miodu pitnego i pociągnął porządny łyk.

 

– Aaaa moja biedna zryta bańka… Czuję się wykorzystany! I naiwny! I… hehehe….

 

Uśmiechnął się posępnie.

 

– Ciekawe czy oni wiedzą, że prawdziwy punkt kulminacyjny dopiero dla nich nadchodzi?

 

Stanął przed wiszącym na ścianie lustrem i chuchnął na jego taflę. Zobaczył Bastet i Thota ukrytych w jednej z komnat. Otaczała ich armia jego kotów – zombie.

 

– Czas na maraton horrorów – mruknął do siebie i z uśmiechem patrzył jak bogowie zapominając ze strachu o swoich boskich mocach biegają w panice w kółko. – Kiedyś się zorientują że to żart, prawda? – odpowiedziała mu cisza grobowca.

Koniec

Komentarze

Bastet przesuwała po nich dłonią, zakończoną długimi pazurami --- pazurami są zakończone palce, raczej.

Otworzył usta, ale usłyszała krzyk ibisa --- brak przecinka.

W ciemności nocy rozległ się zgrzyt, gdy szpony --- brak przecinka.

Nie muszę się zastanawiać na każdym kroku, czy nie knują czegoś --- brak przecinka.

trzeba jej pokazać, że nie jest wszechmocna. --- brak przecinka.

- Za jakie grzechy? – spytał cicho. – Przecież nic nie wiedział o kobietach. Nie w takim sensie. Całe swoje istnienie poświęcił zmarłym, jak mógłby… Nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł. --- niepoprawny zapis.

- O co chodzi, kochanie? – zapytała Kotka --- przecinek!

 

Takich parę rzeczy rzuciło mi się w oczy. Gubisz przecinki w miejscach, w których nie powinnaś tego robić. 

Co do samej treści; zawiązana intryga nie zrobiła na mnie większego wrażenia, zakończenie do tych niespodziewanych, po których czytelnik czuje się usatysfakcjonowany, także nie należy. 

Niemniej można przeczytać, wiele czasu to nie kosztuje.

 

Pozdrawiam.

Dzięki za uwagi :) Co mogłam to poprawiłam. Przecinki to rzeczywiście moja pięta achillesowa :( Muszę nad tym popracować...

    Zły zapis myśli bohaterów. 

Już nawet myśleć nie wolno po swojemu?

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Skalny blok był gęsto zapisany przez hieroglify.   ---> od kiedy hieroglify umieją pisać?

Nowa Fantastyka