- Opowiadanie: Unfall - Swarożyc

Swarożyc

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Swarożyc

Jak każdego ranka, gdy jego bujna czupryna zaczynała płonąć, wybrał się Swaróg na spacer po niebiosach, aby wszyscy bogowie podziwiać mogli jego ognistą fryzurę. Jego syn – Swarożyc nie miał zamiaru pozostawać w domu i czekać na powrót ojca. Postanowił wybrać się na ziemię, aby zobaczyć dzieło Peruna i Welesa.

Tak wiec szedł młody bóg przez świat, aż spotkał ludzi. Wydali mu się słabi i brzydcy.

No cóż – pomyślał – Perun i Weles za sobą nie przepadają, nic więc dziwnego, że wspólne dzieło nie bardzo im wyszło. Pewnie jeden robił na złość drugiemu.

Przyglądał się tak nowym istotom i pochłonęło go to na długie godziny. Widział, jak zbierały grzyby i jagody, ale tych było zbyt mało, aby je wyżywić. Polowały więc na zwierzęta, lecz te często okazywały się szybsze, zwinniejsze, lub silniejsze od człowieka. Chroniły się przed zimnem okrywając ciała zwierzęcymi futrami, przed deszczem – chowając się w jaskiniach i szałasach. Swarożycowi żal zrobiło się ludzi, bo trudny był ich krótki żywot. Cierpieli głód i chłód, walczyli o przetrwanie każdego dnia. Mimo to potrafili cieszyć się, bawić i… kochać. Wielka łza spłynęła mu po policzku na widok matki tulącej swoją pociechę. On swojej matki nie znał. I stali się ludzie bliscy jego sercu.

Wokół robiło się ciemno – znak, że jego ojciec wrócił ze spaceru i zażywał kąpieli, gasząc powoli żar swoich boskich loków. Tliły się jeszcze, dając lekką, czerwoną poświatę, gdzieś za linią horyzontu. Ludzie pochowali się w jaskiniach, drżąc z zimna i nasłuchując czających się w ciemnościach drapieżników, z myśliwych stając się zwierzyną.

 

***

 

– Gdzie żeś bywał? – zapytał Swaróg syna, gdy ten wreszcie pojawił się w domu.

– Witaj ojcze – odparł młodzian, wyraźnie czymś zasmucony. – Byłem na ziemi, podziwiać dzieło Peruna i Welesa. Ojcze, powiedz mi, dlaczego bogowie stworzyli tak ułomne istoty i pozostawili je samym sobie, skazując na cierpienia i niedolę?

– Nie nasza to rzecz, synu. To są sprawy między Welesem a Perunem.

– Ale… może moglibyśmy coś dla nich zrobić. Gdyby choć mogli posługiwać się ogniem, nie cierpieliby już zimna i mogliby odpędzać bestie czyhające na nich nocą.

– Zamilcz! Ogień, to boska rzecz.

– Ależ ojcze…

– Nie! Powiedziałem. Nie zdajesz sobie sprawy młodziku, jakie konsekwencje mogłaby ze sobą nieść realizacja twojego pomysłu.

Na tym zakończyła się rozmowa, ale Swarożyc nie był kontent z jej wyniku. Odczekał, aż ojciec zaśnie, podkradł się do jego łoża i nie budząc rodzica wyrwał mu kilka włosów. Te oddał ludziom następnego ranka.

 

***

 

Czyn ten nie uszedł uwadze bogów i wielce ich rozgniewał. Ogień bowiem był potężnym żywiołem, który, nieokiełznany, mógł wszystko pochłonąć. Zamiast pomóc ludziom, mógł stać się przyczyną ich zagłady. Nakazano więc Swarożycowi, aby na ziemi opiekę nad ogniem sprawował. Ten zaś począł ludzi nauczać, jak płomienie rozniecić, jak je podtrzymać, a jak ugasić. Odtąd zwano go też Dadźbogiem, bo pierwszym był i jedynym spośród bogów, który ludzi tak hojnie obdarował.

Minęły stulecia. Swaróg, choć nieśmiertelny, postarzał się i z trudem poruszał się swym utartym szlakiem. Swarożyc, wiedziony uczuciem do ojca i widząc jak człowiek dobrze radzi sobie z powierzonym mu żywiołem, opuścił ziemię i odtąd codziennie, podtrzymując rodzica pod ramię, przemierzał wraz z nim niebiosa.

Ludzie zaś, pozostawieni bez opieki, zapomnieli o Dadźbogu i o części jego nauk. Z czasem wymyślili sobie nowych bogów i aby bronić ich imienia, zaczęli używać ognia przy wykuwaniu mieczy. Odtąd płomienie często trawiły osady niewiernych, lub ciała heretyków.

Koniec

Komentarze

Niby OK ale jakieś takie bez energii. Bardziej opis, relacja niż opowiadanie z ikrą.

Mam podobne odczucia co homar. Lekko się czyta, ale kojarzy się trochę z legendą zapisaną w przewodniku turystycznym.

 

Pozdrawiam.

Pewnie macie rację. Chyba za bardzo chciałem wejść w konwencję mitu, a to przecież tylko postać miała być mitologiczna.

To jest jakiś krypto-plagiat. Lepiej byłoby dla ciebie napisać własną historyjkę, niż opierać się (ttak brutalnie) na już wymyślonych.

Plagiat? To poważne oskarżenie, tak więc poproszę o argumenty. To, że wykorzystałem w opowiadaniu mityczne postaci wynikało z założeń konkursu. Nie oznacza to jeszcze, że opowiedziałem cudzą historyjkę.

Jeśli zarzucasz mi plagiat, to poproszę o nazwisko autora oryginału, albo teksty źródłowe.

   Za mało w tym intrygi, za nało akcji --- ale, paradoksalnie, jest to elegijnie niezłe. Fajny, spokojny, nieśpieszny rytm opowieści.  Sprawnie napisane. Gdyby tylko nieco opowiadanie udramatyzować...

Ładnie napisane i czytało się dobrze, ale zabrakło mi mocniejszej puenty.

 

Pozdrawiam.

Dzięki za komentarze i pozdrawiam.

Tak wiec szedł młody bóg przez świat, aż spotkał ludzi.  - Tak więc? No i ogonka brakuje.

- Zamilcz! Ogień, to boska rzecz. - bez przecinka

Na opowiadanie czegoś mu brakuje - właśnie puenty czy ikry, jak już inni zauważyli. Ale wyszedł ci zgrabny, stylowy mit.

 

 

Czytałem już o jednym takim co dał ludziom ogień, ale on chyba Grekiem był. Jeśli chciałeś spróbować sił w tworzeniu mitu, to udało Ci się. Jeśli celowałeś wyżej, to trochę gorzej – w porównaniu do Twoich innych tekstów, ten jest dość przeciętny.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Elanarze – dzięki za komentarz. To jedno z moich wczesnych i jednocześnie słabszych opowiadań. Rzeczywiście starałem się je pisać w konwencji mitu. Wiele wrzucanych tu przeze mnie tekstów to różnego rodzaju eksperymenty. Ten odpowiedział mi na pytanie, czy warto pisać w takiej konwencji. O ile nie przyjdzie mi do głowy tworzyć jakiejś całej mitologii – daruję sobie. ;)

Nie wiem jakie były założenia konkursu, ale opowiastkę o słowiańskich bóstwach przeczytałam bez przykrości. ;-)

 

Jak każ­de­go ranka, gdy jego bujna czu­pry­na za­czy­na­ła pło­nąć, wy­brał się Swa­róg na spa­cer po nie­bio­sach, aby wszy­scy bo­go­wie po­dzi­wiać mogli jego ogni­stą fry­zu­rę. Jego syn… – Czy wszystkie zaimki są niezbędne?

 

– Ale… może mo­gli­by­śmy coś dla nich zro­bić. Gdyby choć mogli po­słu­gi­wać się ogniem, nie cier­pie­li­by już zimna i mo­gli­by od­pę­dzać be­stie czy­ha­ją­ce na nich nocą. – Powtórzenia.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Taaaak. Unfallu, trochę widać, że to jeden z wczesnych tekstów. Warsztat Ci nieco kulał; przecinkologia, powtórzenia.

Micik sympatyczny. To o płonących włosach sam wymyśliłeś? Bo nie kojarzę, żebym wcześniej słyszała taką wersję.

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka