- Opowiadanie: MarcinKasica - UTOPIEC [KB025]

UTOPIEC [KB025]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

UTOPIEC [KB025]

 

 

***

 

Nie cierpię październikowego nowiu.

 

Czarne jak smoła, nocne niebo wpędza mnie w depresję. Jesienią woda jest zimna, więc sterczenie po kolana w bagnie niemożebnie wkurza. Katar, kaszel, lumbago, melancholia – ciężko jest być utopcem, gdy zimny wiatr gwiżdże w uszach.

 

Mój rejon, to mała wieś na Lubelszczyźnie, rzut beretem od głównego traktu z Urzędowa do Sandomierza . Beznadziejna lokalizacja, żadnych atrakcji, dziewki paskudne jak ta październikowa noc.

 

Teoretycznie mogłem nie wyściubiać nosa z mojej cieplutkiej gawry. Teoretycznie…

 

Objąłem stanowisko wiejskiego utopca po starym wodniku Żąsce, który odszedł na przedwczesną emeryturę z powodu problemów z alkoholem. Żąska , sprytnie wstrzelił się w tutejszy ekosystem, rezygnując zupełnie z wabienia i topienia mieszkańców wioski, w zamian za cotygodniową łapówkę w postaci skrzynki miejscowej śliwowicy. Trunek okazał się przedni i mocny, co w konsekwencji doprowadziło starego Żąskę do stanu permanentnego delirium tremens.

 

Odziedziczyłem rejon po wodniku-pijaczynie dziesięć lat temu. Na początku, gdy towarzyszył mi jeszcze młodzieńczy zapał do pracy, zdarzyło mi się zwabić do bagna kilka naiwnych dziewcząt. Miejscowe białogłowy pachną jednak cebulą i ziemniakami, więc straciłem serce do tej roboty niemal natychmiast.

 

Wiem, że bycie utopcem-nihilistą jest wbrew kodeksowi demonicznemu. Zdaje sobie sprawę z konsekwencji. Tak, przyznaję się, fałszowałem roczne raporty. Liczba topielców w poprzednim sezonie nie wynosiła, jak zapisałem w tabelach – ogólnej liczby 45 osób. Wynosiła 2, w dodatku ludzie ci, utopili się zupełnie niezależnie, łażąc nie wiadomo po co po bagnie. Bije się w pierś. Całą wiosnę przesiedziałem w gawrze, pijąc śliwowicę z zapasów starego Żąski a latem przeniosłem się w górę rzeki, by podglądać z trzcin jak młodzi parobkowie z pobliskiego dworu obłapiają tłuste dziewki nie bacząc na ziemniaczano-cebulowy entourage.

 

Na początku października przyszedł jednak zimny front znad Skandynawii a razem z nim kontrola z centrali. Dwa nieszczęścia, niemal jednocześnie spadły na moje wątłe barki.

 

Miała na imię Lea. Była rusałką. Na oko jakieś dwadzieścia parę lat, choć z rusałkami nigdy nie wiadomo. Ubrana na zachodnią modłę, w obcisły, atłasowy kubraczek podkreślający wydatny biust i spodnie mocno opinające krągłe i apetyczne biodra. Błysnęła mi w oczy medalionem z symbolem lemniskaty, znakiem Centralnej Gildii Wodnych Demonów i z miejsca zażądała prawa wglądu do moich raportów.

 

– To skandal! – wrzasnęła, pobieżnie lustrując zapiski – Dawno nie spotkałam się z przypadkiem tak obrzydliwego bumelanctwa!

 

– A ja dawno nie spotkałem się z przypadkiem, by ktoś tak ślicznie marszczył nosek ze złości – pomyślałem i z pokorą położyłem uszy po sobie.

 

 

 

***

 

Oj, chyba nigdy moja gawra nie przeżyła takiego trzęsienia ziemi, jak owego feralnego dnia. Kartki z raportami latały w powietrzu a wrzaski rusałki-kontrolerki wypłoszyły wszystkie zimorodki z sąsiednich szuwarów. Zawodowo byłem skompromitowany.

 

– Weźmiesz dupę w troki – powiedziała głosem nie znoszącym sprzeciwu – I bez przynajmniej pięciu topielców nie pokazuj mi się na oczy.

 

By ją szlag! Żarty się skończyły. Słyszałem o kontrolerkach z centrali same najgorsze rzeczy, że nieprzejednane, nieprzekupne, moralnie czyste jak dziewicza łza i…piękne.

 

 

 

Godzinę później, stałem jak idiota po kolana w lodowatej breji. Zgarnąłem dłonią z bagiennej tafli wodną rzęsę. Księżyc był w nowiu, blask gwiazd dawał jednak nikłe światło. Spojrzałem na swoje odbicie w wodzie. Czarna, zaniedbana, zarośnięta morda w żaden sposób nie zdradzała tego, że w czasach młodości mogłem mieć każdą strzygę, południcę, driadę na skinienie palcem.

 

– A gdyby tak – pomyślałem – ogolić gębę, nazbierać wilczego ziela i lubczyku i podać tej formalistce w postaci rozgrzewającej herbatki?

 

Przyklasnąłem w dłonie z takim zapałem, że echo odpowiedziało mi z drugiego końca bagna.

 

 

 

***

 

Leżeliśmy nadzy, Lea ćmiła resztkę wilczego ziela w małej drewnianej fajce. Zaciągała się przy tym mocno a ja patrzyłem, jak jej piersi unoszą się i opadają rytmicznie.

 

Wyciągnęła dłoń i położyła ją na moim torsie.

 

– W raporcie napiszę, że kontrola nie wykazała żadnych nieprawidłowości – powiedziała bawiąc się kosmykami moich włosów – Musisz mi jednak obiecać, że pozbędziesz się tego arsenału butelek z bimbrem, które znalazłam pod łóżkiem.

 

Odłożyła fajkę i wstała z łóżka. W świetle naftowej lampy jej biodra wyglądały wspaniale. Oblizałem się lubieżnie na myśl, że za chwile będę je miał znowu blisko siebie.

 

Podeszła do okna i wskazała dłonią na szare od brudu zazdrostki.

 

– Ta obrzydliwa nora potrzebuje kobiecej ręki. Nigdzie nie jest napisane, że utopiec musi mieszkać jak w chlewie.

 

I nie uwierzycie, zaczęła zamiatać podłogę. Naga, jak ją Dadźbóg stworzył.

Koniec

Komentarze

No i spoko. Przeczytałem, uśmiechnąłem się i chyba o to Szanownemu Autorowi chodziło.

Pozdrawiam

Mastiff

   Gwiazdki na samym początku tekstu można zlikwidować... Są błędy w zapisach dialogow --- często brakuje kropek kończących  zdanie. Zły zapis myśli bohatera.  A gawra to znaczeniowo zimowe siedliszcze niedżwiedzia.., Użyj może właśnie wyrazu "siedliszcze"  --- bardzo stary i bardzo ładny, moim zdaniem.  

   Sympatyczne i sprawnie napisane.

Ładnie napisane, tylko że albo ja jestem zbyt tępy na ten tekst, albo nigdzie nie ma "prawej i uczciwej postaci mającej z kogoś zrobić balona dla wyższego celu". 

W podstawowy założeniu, prawa i uczciwa jest Rusałka Lea.

Podkreśla do główny bohater charakteryzując kontrolerki z  CGWD : „Słyszałem o kontrolerkach z centrali same najgorsze rzeczy, że nieprzejednane, nieprzekupne, moralnie czyste jak dziewicza łza”

Natomiast jeśli chodzi o wyższy cel.Czyż walka o uratowanie utopca przed niechybnym wylaniem z roboty nie jest takowym?  Gdzie on, bidny potem znajdzie pracę? MacDonaldów wtedy jeszcze nie było. :)

Spodobało mi się. Prawie bardzo. Szkoda tylko, że w tak zacnym żarciku ukryły się błędy...

Życiowe takie. Fajne.

Prościutkie i smaczne to. Dzięki.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Tfu, szyk mi się przestawił. Oczywiście: "Prościutkie to i smaczne".

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Drugie i trzecie zdanie, powtórzenie "zimna", "zimny". 

 

"Godzinę później, stałem jak idiota po kolana w lodowatej breji." Powinno być "brei".


Przed spójnikiem "a" zazwyczaj stawiamy przecinek. Jest jeden wyjątek, ale Ty się nim nie wykpisz;)

 

Poza tym mogę tylko powtórzyć, że zapominasz o kropkach w zapisie dialogów. 

 

Poza tym tekst jest czysty. Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie, brawo za pomysłowość. 

Sama się powtórzyłam;) Eh... 

Podobało się :)

Dziękuję za ciepłe słowa i poprawki. Nie mam już możliwości edycji, ale wszystkie wasze rady zaprocentują w przyszłości:) Mam nadzieję, że również w metaforycznym znaczeniu i spotkamy się kiedyś na jakimś konwencie przy % napoju:) Pozdrawiam.

Bardzo nastrojowe bagienko zilustrowało piękne okoliczności przyrody, w których przyszło żyć utopcowi, a tekst bardzo ładnie opowiedział, że życie utopca to wcale nie jest bajka, tylko odpowiedzialna robota, jak by na to nie patrzeć.

Bardzo mi się podobało.  

 

…zdarzyło mi się zwabić do bagna kilka naiwnych dziewcząt. Miejscowe białogłowy pachną jednak cebulą i ziemniakami, więc straciłem serce do tej roboty niemal natychmiast.  Dziewczęta i białogłowy to nie synonimy. Dziewczęta –  to panny, białogłowy natomiast – kobiety zamężne. Jednakowoż i jedne, i drugie mogą ziać wonią cebuli i kartofli. ;-)

 

Liczba topielców w poprzednim sezonie nie wynosiła, jak zapisałem w tabelach – ogólnej liczby 45 osób. Wynosiła 2... – Rozumiem, że wyłącznie na potrzeby zwizualizowania tabeli napisałeś liczby cyframi.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka