- Opowiadanie: Rita - Piwnica [KB024]

Piwnica [KB024]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Piwnica [KB024]

Babcia umyła naczynia i wytarła ręce o fartuch, nie mogąc się doszukać ścierki, która zwykle wisiała przy zlewie. Uśmiechnęła się ciepło, kiedy biały materiał zafurkotał za oknem. Dwoje wnucząt baraszkowało radośnie w ogrodzie, używając ścierki do sobie tylko wiadomych celów. Babcia jeszcze chwilę im się przyglądała, a potem zdając sobie sprawę że po takiej porcji ruchu będą głodne, postanowiła ugotować coś smacznego na obiad. Wysunęła z wnęki koło pieca wiaderko i zmarszczyła brwi, widząc że na jego dnie leżą raptem dwa ziemniaki.

 

Postanowiła znaleźć wnukom zajęcie. Zawołała swoją najdroższą Basię i najukochańszego Julka i z ciepłem, jakie bije tylko od kochających babć, patrzyła jak wchodzą posłusznie do kuchni, szczerząc w uśmiechu swoje białe ząbki.

 

– Mam dla was specjalne zadanie – oznajmiła.

 

Dzieci radośnie pokiwały główkami, na znak że pilnie słuchają i są gotowe zrobić dla babci wszystko.

 

– Tu macie wiaderko. Przynieście z piwnicy parę ziemniaków, to zrobimy frytki.

 

Julek i Basia zaklaskali z radości w ręce.

 

– Frytki! – krzyknęli równocześnie z entuzjazmem.

 

– Tylko bądźcie ostrożni – przestrzegła ich jeszcze babcia. – Julek uważaj, żeby Basia nie spadła ze schodów!

 

Rodzeństwo wyszło do sieni i stanęło przed drewnianymi drzwiami, w które w wielu miejscach wgryzły się korniki. Julek otworzył je, prawie że z namaszczeniem, i wcisnął kontakt koło futryny. Schody prowadzące do piwnicy rozjaśnił przydymiony blask żarówki. Ramię w ramię zaczęli pokonywać kolejne stopnie.

 

Na dole było chłodno, a w powietrzu roznosił się zapach stęchlizny i wilgoci. Podłoga była tu jeszcze stara, z twardo ubitej ziemi.

 

Basia złapała Julka za rękę. Zawsze przychodzili tu z babcią. Bez niej czuli się nieswojo. Coś zachrobotało w jednej ze ścian i przemknęło po nogach dzieci. Basia pisnęła, dokładnie odzwierciedlając odgłos, wydany przez uciekającą myszkę.

 

– Daj spokój. Nie ma się czego bać – powiedział Julek, pragnąc przekonać do tego, również samego siebie.

 

Podeszli na lekko zmiękłych kolanach do wnęki, wewnątrz której leżały worki z ziemniakami, marchewką i innymi warzywami. Zasłaniały ją pajęczyny, przywodzące na myśl dawno przeterminowaną watę cukrową. Basia cofnęła się, widząc siedzącego wśród nich włochatego pająka. Julek przełknął ślinę, czując że musi wziąć sprawy we własne ręce. Nie miał ochoty dotykać pajęczyn, a tym bardziej pająka, ale nie mógł zawieść babci. Z odważnym zdecydowaniem wyciągnął przed siebie ręce i odgarnął naturalną zasłonę. Z pozornym spokojem strzepnął pająka, który spadł mu na ramię i uśmiechnął się triumfalnie do siostry. Usta Basi zrobiły idealne ,,O” z podziwu i to było dla małego bohatera cenniejsze niż jakiekolwiek słowa uznania.

 

Razem weszli do piwnicznego warzywniaka i napełnili wiaderko wyjętymi z worka ziemniakami.

 

– Udało się. – stwierdził z satysfakcją Julek.

 

– Nie mów hop… Co to jest?!

 

Niespokojna nuta w głosie Basi kazała mu obejrzeć się za siebie. Jego oczy spoczęły na parze fosforyzujących w ciemnym kącie piwnicy punktach.

 

– Aaaaaaaaaaaaa!!! – krzyknął jednocześnie z Basią.

 

Pędem wybiegli z piwnicy. Pokonali schody na górę, prawie gubiąc cenną zawartość wiaderka i stanęli ciężko dysząc w sieni. Kiedy oddechy zaczęły zwalniać, weszli do kuchni.

 

– No! – ni to pochwaliła, ni to zganiła ich babcia. – Już myślałam że poszliście je robić! Ale ho, ho, jakie ładne. – powiedziała pochylając się nad wiaderkiem. – Możecie liczyć dzisiaj na pyszny obiad.

 

Rodzeństwo oddało z trudem zdobyte trofeum w ręce babci. W tym momencie przez uchylone drzwi wszedł do kuchni rudy kot – Puszek. Basia popatrzyła na Julka, a Julek popatrzył na Basię. Zgodnie, nic nie mówiąc, podeszli do zwierzątka i zaczęli je głaskać. Kot wyginał grzbiet i mruczał radośnie. Przymknął zielone, błyszczące oczy, oddając się rozkoszy pieszczot.

 

– Wiesz co – zwrócił się Julek do siostry. – Już chyba rozumiem powiedzenie: ,,strach ma wielkie oczy”.

 

– Ja też. – zgodziła się Basia. – I myślę, że Puszkowi trzeba by zmienić imię.

Koniec

Komentarze

Przeciętne opowiadanko. Nie wzbudziło we mnie żadnych emocji ani zainteresowania. Do poczytania i zapomnienia. No i element fantastyczny gdzieś się zawieruszył...

Za to ładnie napisane.

 

Pozdrawiam.

Witaj!

 

Sympatyczne, ale nic ponadto. Napisane ładne i sprawnie.

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Ja się właściwie zgadzam z przedmówcami, ale mam jeszcze jedno zastrzeżenie:

 Już myślałam że poszliście je robić! - co poszli robić? ziemniaki?

Cześć

zadanie. - oznajmiła.  Bez kropki po zdanie.
- Tylko bądźcie ostrożni. – przestrzegła ich jeszcze babcia. To samo.

- Daj spokój. Nie ma się czego bać. – powiedział Julek,  j.w.

Zasłaniały ją pajęczyny, przywodzące na myśl dawno przeterminowaną watę cukrową.  Szczerze wątpię, skoro były tam warzywa tak pospolite jak ziemniaki to raczej nie było tam grubej pajęczyny.

Całkime miłe w odbiorze. Kilka błędów, ale w koncy dzieci nie giną, a w tym konkursie to ciekawa odmiana:)

Pozdrawiam

@Kael

moi rodzice i dziadkowie też mieli odzywki typu: "ty je tam robiłeś czy co?". Mięli na myśli np: ziemniaki, kawę, etc.

Ale wtopa... Tylko ja mogłam, mając na górze napis FANTASTYKA wielkimi literami, napisać opowiadanie nie mające z nią nic wspólnego... Dzięki za rady i wykaz błędów, staram się ich nie robić więc to duża pomoc, kiedy ktoś mi je podkreśli. Owszem zwrot ,,robiłeś je tam" jest często używany przez dorosłych, szczególnie jeśli dzieciom zajmuje dużo czasu zrobienie czegoś ;)

Rita 2012-06-18  15:18
Ale wtopa... Tylko ja mogłam, mając na górze napis FANTASTYKA wielkimi literami, napisać opowiadanie nie mające z nią nic wspólnego...

 

Na Twoim miejscu nie przejmowałbym się tym zbytnio. W końcu w regulaminie konkursu nie ma nic o tym, że opowiadanie musi mieć związek z fantastyką.

Przyjmuję do wiadomości tłumaczenia, ale wciąż nie rozumiem jak można robić ziemniaki ;) Ale to już bardziej uwaga do logiczności niektórych powiedzonek, niż do tego tekstu.

Droga autorko, dla mnie jest to najlepsze opowiadanie w tym konkursie. Czytałam je z ogromną przyjemnością i nawet znalazłam tam fantastykę, dzisiaj dzieci nie bawią się w ogrodach tylko siedzą przed komputerami. :). Naprawdę bardzo mi się podobało.

Co do robiena ziemniaków podejżewam że gwaryzm śląski nam się wtrącił :)(przepraszam za dwa komentarze pod sobą, dopiero puźnie doczytałam ten o "robieniu źemniaków")

Miłe, przyjemne, ładne, podobało mi się.

Dziękuję wam bardzo :* Faktycznie, jak mogłam zapomnieć, że zabawa ścierką zakrawa na głupotę w dzisiejszych czasach xD Przykre to trochę, że dużo dzieci widzą frajdę jedynie w waleniu w klawiaturę i gapieniu się w ekran telewizora...

Bardzo miłe opowiadanko. Nie przeszkadza mi, że nie fantastyczne. Wystarczy magia. Bo przecież pójście dzieci do piwnicy (pierwszy raz bez dorosłej osoby), spotkanie z myszą, pokonanie pająka i chwila koszmaru na widok fosforyzujący punktów, to najprawdziwsza magia. Nie wiem dlaczego wszyscy zakładają, że historia dzieje się współcześnie. Autorka nigdzie tego nie sugeruje. Moim zdaniem, gdyby tak było, to babcia zamiast zmywać naczynia, włożyła by je do zmywarki, rąk nie wytarła w fartuch tylko osuszyła papierowym ręcznikiem, a wyjęte z zamrażarki frytki na obiad, zrumieniła w mikrofali lub piekarniku. Tylko wtedy nie mielibyśmy powyższego opowiadania, bo dzieci nie miały by powodu iść do piwnicy. I jeszcze dwie uwagi:

 

“Podłoga była tu jeszcze stara, z twardo ubitej ziemi”. - To, po czym stąpamy w jakimś pomieszczeniu jest podłogą wtedy, gdy zostanie z czegoś wykonane, np. z gliny (polepa), desek, parkietu czy płytek ceramicznych lub paneli. Twardo ubita ziemia to klepisko.

 

W sprawie robienia ziemniaków. - A gdyby babcia powiedziała: – Już myślałam, że poszliście je sadzić. Rito, gratuluję i pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki ;) Ciekawa informacja - o klepisku - niby wiedziałam że to ma związek z podłożem ale jakoś zawsze mi się kojarzyło z sufitem xD

Lekkie, przyjemne i płytkie!

 

Ale dobrze się czyta jako lekarstwo na "nadmiar fantastyki".

Klepisko z sufitem ???? Ale masz skojarzenia :-)

Opowiadanko takie sobie. Nie odstrasza i daje się przeczytać, a to już coś.  Nie każde 'dzieło' umieszczane na tym portalu spełnia choćby te kryteria.

Pisz dalej; kto wie, co z tego wyjdzie. :-)

Przyzwoicie napisane, co --- jak zauważył Tomasz --- nie jest wcale tak częste u nas na portalu.

pozdrawiam

I po co to było?

Dzięki :) Naprawdę miło przeczytać taki komentarz :) Staram się spojrzeć na to co piszę krytycznym okiem i nie publikuję tak często.Niestety zdarza mi się, że nie mogę dobrnąć do zakończenia. Dlatego short to było coś dla mnie, za nim się zniechęciłam opowiadanie już było gotowe :)

Nowa Fantastyka