- Opowiadanie: LadyTrash - Figowiec (KB024)

Figowiec (KB024)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Figowiec (KB024)

Małe stópki tłukły o bruk. Wypolerowane przez setki lat używania śliskie kamienie nie ułatwiały biegu, a liczni o tej porze dnia handlarze ani myśleli się rozstępować. Ledwo dostrzegali drobne postaci rozpaczliwie starające się umknąć dwóm rosłym żandarmom. ‘Złodzieje! Złodzieje!’ -niosło się wśród zastawionych przyprawami, owocami, cynowymi naczyniami i czym tylko straganów. Nasi uciekinierzy-Ali i Zoe – zręcznie lawirowali pomiędzy kramami, nogami ich właścicieli, oraz równie co oni ospałymi i flegmatycznymi osłami . W tym mieście ,tępiącym złodziei jeszcze bardziej niż zarazę, zostać schwytanym oznaczało umrzeć. I zwisając żałośnie na znajdującej się pośrodku głównego placu szubienicy czekać aż wielkie,wciąż głodne kruki wydziobią niewidzące już oczy.

 

Nagle chłopiec spostrzegł, że drzwi jednego z pobliskich domów są nieznacznie uchylone. Bez zastanowienia chwycił siostrę za ramię i wepchnął w zalegający tam mrok, po czy sam do niej dołączył. Na całe szczęście manewr ten umknął uwadze żandarmów.

 

Drzwi, wykonane z grubego drewna, u góry zakończone były ozdobną rzeźbioną kratką która wpuszczała do środka całkiem sporo światła. Dalsza część korytarza ginęła w ciemności. Ściany pokrywały stare malowidła , spękane jak ziemia w kraju dotkniętym klęską suszy. Alemu korytarz wydał się zdecydowanie za długi ; nie wiedzieć czemu spostrzeżenie to napełniło go nieuzasadnioną trwogą. Owszem, mogli zaryzykować i najzwyczajniej w świecie otworzyć drzwi, opuszczając to miejsce jak gdyby nigdy nic, lecz co jeśli któryś żandarm jednak ich zauważył i siedzi teraz na progu czyhając na nich jak kot przy mysiej dziurze?

 

-Chodźmy, Zoe– odezwał się Ali i mocno chwyciwszy siostrę za rękę ruszył w głąb korytarza.

 

Szli już dobre kilka minut, cały czas prosto, aż korytarz zaczął się nieznacznie obniżać. Po chwili zaś prowadził już stromo w dół, tak że dzieci musiały przytrzymywać się ścian.

 

W końcu dotarli do końca tunelu. Mrok rozświetlały tu pochodnie, zatknięte w rzeźbionych uchwytach po obu stronach potężnych, malowanych na złoto drzwi. Ali zbliżył się do nich i nie znalazłszy klamki, pchnął z całej siły. Jakież było jego zdziwienie, gdy pod palcami poczuł nie ciepłe drewno lecz zimną powierzchnię wypolerowanego metalu. Drzwi były złote! Ciężkie podwoje rozwarły się bezszelestnie. Oczom dzieci ukazał się niecodzienny widok. Pośrodku obszernej, okrągłej komnaty wprost z marmurowej posadzki wyrastał złoty figowiec.

 

Drzewko nie było duże, wzrostem przewyższało nieznacznie Alego mierzącego sobie niecałe półtora metra. Nie było ono rzeźbą ,a żywą rośliną pokrytą dziwnym pyłem przywodzącym na myśl złoty piasek. Otaczał je duży półksiężyc z ustawionych blisko siebie białych świec. Drżące płomienie rzucały na ściany niepokojące cienie. Pod drzewem na stosie aksamitnych poduszek siedziała bardzo osobliwa istota. Przypominała młodą kobietę niezwykle subtelnej urody, lecz jej skóra była złota a włosy białe, bynajmniej ze starości. Posiadała też nie jedną, a trzy pary rąk i czworo czarnych, owadzich oczu umieszczonych parami jedno pod drugim, po obu stronach twarzy. Siedziała po turecku, trzymając na kolanach dość dużą okrągłą miskę wykonaną z kości słoniowej. Wypełniały ją po brzegi dorodne, suszone figi. Dopiero teraz dzieci zdały sobie sprawę z tego jak bardzo są głodne.

 

-Witajcie, synu i córko Adama-odezwała się istota głosem tak słodkim jak trzymane przez nią owoce.-Czy zechcecie mi towarzyszyć w mej wiecznej uczcie ku czci Złotego Figowca, drzewa życia, śmierci i zmartwychwstania?

 

Ośmielone promiennym uśmiechem stwora szybko nabrały z wyciągniętej ku nim miski pełne garście owoców, po czym zmęczone usiadły na ziemi i łapczywie zabrały się do jedzenia. Jednakże oto zaczęła się dziać rzecz dziwna. W miarę jedzenia poczęły dochodzić ich dziwne odgłosy, coś jakby dziecięcy płacz i jęki. Ali spojrzał na drzewo i zamarł z nadgryzioną figą w ręku. Na gałęziach zamiast owoców wisiały dziwnie zdeformowane i skarlałe dziecięce główki. Stwora nie było.

***

 

Martwe ,szkliste oczy chłopca patrzyły w pustkę z najwyższej gałęzi Złotego Figowca, najpiękniejszego drzewa w ogrodzie demona Aszmodaja ,Pana Pokusy i Zapomnienia.

Koniec

Komentarze

Małe stópki zapamiętale tłukły o bruk. – zapamiętale, czyli opętańczo, namiętnie, gorliwie, z pasją itp. Nie bardzo to określenie pasuje do biegu. Gdyby bohaterowie celowo kopali bruk by go zniszczyć, miałoby to sens. A tak, niezbyt to fortunne.

 

I zwisając żałośnie ze znajdującej się na samym środku głównego placu szubienicy czekać aż wielkie jak koty kruki wydziobią niewidzące już oczy. – Z szubienicy się nie zwisa. Zwisać można z dachu np., kiedy się poślizgniesz i złapiesz krawędzi. Nie mówi się „zwisł z szubienicy”, tylko „zawisł na szubienicy”. Co za tym idzie, na szubienicy się wisi, nie zwisa z niej. PO drugie, kruki to spore ptaki. Kruk wielkości kota domowego naprawdę nie jest czymś dziwnym. Chyba, że mówimy tu o ptaszysku rozmiarów pantery, to w takim razie inna sprawa.

 

W końcu dostrzegli cel swej wędrówki. – Gonieni przez strażników wpadli do przypadkowego domu i poszli na oślep korytarzem, więc trudno mówić i jakimkolwiek celu wędrówki. Gdyby weszli tam z zamiarem dostania się do najdalszej komnaty by coś zwędzić, to mieliby cel. A tak, nie mają.

 

Nagle ciężkie podwoje rozwarły się bezszelestnie. – pchnął je, więc się otwarły. To takie nagłe i zaskakujące?

Emanujące z jej postaci spokój i anielska wręcz słodycz utwierdziły łatwowierne jeszcze dzieci w przekonaniu, że nic im tutaj nie grozi. – Tym zdaniem zamordowałaś puentę. Wywal je koniecznie. Nic nie wnosi, a tylko psuje końcowy efekt.

 

Ogólnie podobało mi się. Pomimo kilku (nastu) błędów i paru niezgrabnych zdań, tekst ma swój klimat i urok. Szkoda, że jest niedopracowany technicznie. Dałbym 5, a tak tylko czwórką rzucę.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Dziękuję za przydatne wskazówki! :) Już poprawiłam niedociągnięcia. Mam nadzieję,że teraz tekst jest o wiele lepszy. :) Rzeczywiście,niezbyt fortunnie dobrałam to słówko 'zapamiętale' na samym początku ;)

Witaj!

 

Skłamałbym, gdybym napisał, że jest bardzo dobrze. Nie jest, bo zdarzają się zdania zbyt niezgrabne, by przejść nad nimi swobodnie, ale na pewno jest co najmniej dobrze. Specyficzny klimat udało Ci się oddać bardzo dobrze, a puenta nie zawodzi. Ja też rzucę czwóreczkę. :)

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Dziękuję :) Postaram się więcej pracować nad swoim warsztatem :) W końcu to trening czyni mistrza.

Jak najbardziej słuszne podejście. :)

Drzewo chyba nie ma wzrostu, tylko wysokość. Fajne, ale nie porywające.

Nowa Fantastyka