- Opowiadanie: Lord Kovir - Grzech Odkupiony [KB024]

Grzech Odkupiony [KB024]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Grzech Odkupiony [KB024]

 

– Musimy włamywać się akurat do tej krypty? – spytała niepewnie Amy. – Mówią, że jest nawiedzona.

 

– Wolisz umrzeć z głodu albo zamarznąć? – warknął Gabriel, mocując się z kłódką. – Tylko tutaj znajdę dość kosztowności, żebym mógł was, darmozjady, utrzymać.

 

– Wszystko będzie dobrze, siostrzyczko – zapewnił Colin, obejmując ją łagodnie ramieniem. – Nie bój się.

 

Zamek szczęknął głucho i Gabe pchnął ciężkie metalowe drzwi.

 

– Dobra – rzucił krótko. – Włazić.

 

Zeszli do środka po kamiennych schodkach. Znajdowali się teraz pod ziemią, nie musieli się obawiać, że ktoś ich zauważy. Amy zapaliła świecę.

 

– Col! Chodźże tu i pomóż mi z tym sarkofagiem! – rozkazał Gabriel.

 

Chłopak niechętnie podszedł do swojego „opiekuna”, potężnego mężczyzny po czterdziestce, nieustannie cuchnącego alkoholem. Kiedy położył ręce na marmurowym wieku, poczuł w palcach dziwne mrowienie, lecz zlekceważył to. Razem zaparli się i pchnęli. Płyta spadła z hukiem na podłogę. W środku zaś leżał…

 

– Ożesz! – zawołał zaskoczony Colin. – Ale się zakonserwował… wygląda jakby umarł wczoraj.

 

– Tym lepiej dla nas – burknął Gabe. – A teraz cicho i do roboty.

 

Sięgnęli do środka, lecz wtedy trup… poruszył się.

 

– Dobry wieczór – powiedział głębokim, spokojnym głosem. – Może mam się rozebrać? Ten garnitur też jest sporo wart.

 

Trójka niedoszłych złodziei odskoczyła pod ścianę, a potem wszyscy zamarli, sparaliżowani strachem. Umarlak wyszedł z sarkofagu i patrzył na nich z cynicznym uśmieszkiem. Nie mogli uciec od jego wzroku. Jakaś wolna od przerażenia część mózgu Amy nadal jednak pracowała. Zauważyła nienaturalnie długie kły ożywieńca. „Wampir”, pomyślała, „Więc to nie były tylko plotki”.

 

– Może powinienem się przedstawić. Ian Sin, miło mi was poznać – zrobił pauzę. – Zakładam, że wam też jest miło. No, to czego tu szukacie? Za moich czasów dzieci nie zajmowały się okradaniem grobów. Przyszliście sprawdzić, czy w starych opowieściach jest ziarno prawdy?

 

Milczeli, nie będąc zdolnymi nawet do otwarcia ust. Wampir przyjrzał się rodzeństwu z ciekawością. Ocenił ich wiek na jakieś trzynaście-czternaście lat. Zauważył brudne, podarte i połatane ubrania, wiszące na wychudzonych ciałach jak na wieszakach. Pokiwał głową.

 

– Aha. Więc jednak hieny cmentarne. Nie przypuszczałbym, że świat aż tak się zdegeneruje pod moją nieobecność. – Zatrzymał wzrok na Colinie. – Który to właściwie mamy rok?

 

Colin z trudem wykrztusił odpowiedź.

 

– A zatem spałem tylko dwieście lat? – zawołał Ian. – To stanowczo zbyt krótko. Miałem… miałem nadzieję, że zdołam ocalić więcej ludzi.

 

– Ocalić? – spytała Amy ze ściśniętym gardłem.

 

Ciężkie spojrzenie wampira spoczęło na niej.

 

– Tak, ocalić. Ta… ta choroba to przekleństwo mojej rodziny. Wszyscy stają się wampirami. Chciałem temu jakoś zapobiec. Zbudowałem tę kryptę i pokryłem runami, które nie pozwalały mi się obudzić… dopóki ktoś tu nie wejdzie. I wszystko na nic… Przez was! – zaczął wrzeszczeć, jakby wpadł w szał, i miotał się w tę i z powrotem po pomieszczeniu. – Czego tu szukaliście?! Złota?! Kamieni szlachetnych?!

 

– Nie mieliśmy wyjścia – Colin zebrał się na odwagę i odpowiedział. – Nie mamy pieniędzy, domu, niczego. To… to była nasza jedyna szansa na przeżycie zimy.

 

– No to macie pecha – odparł Sin, odzyskując spokój – bo teraz umrzecie jeszcze wcześniej.

 

– Ale dlaczego?! – wykrzyknęła Amy. – Chciałeś uchronić ludzi przed samym sobą, czemu… Czemu nie pozwolisz nam odejść?

 

– Zaklęcie nie zadziała powtórnie. A ja jestem spragniony. Tak bardzo spragniony…

 

– Ale nie chcesz tego! Mówiłeś… mówiłeś, że to przekleństwo twojej rodziny. Możesz odkupić swoją duszę, jeśli nam pomożesz!

 

– To tak nie działa. Tego już nie da się odkupić. – Ian oblizał wargi.

 

Tymczasem, niezauważony przez nikogo, Gabriel tchórzliwie zmierzał krok za krokiem w stronę drzwi. Gdy Amy spróbowała jeszcze raz przekonać wampira, by dał im szansę, czmychnął niepostrzeżenie na zewnątrz i w panice ruszył biegiem, byle dalej od tego okropieństwa.

 

– Aha! Przejrzałem cię! – krzyknął Sin do dziewczyny. – Tylko odwracałaś moją uwagę, a twój przyjaciel uciekł!

 

– Co? Ja nie… Gabe! Przepraszam, to nie tak… on stchórzył… Ale ja mówię szczerze! Naprawdę możesz się odkupić… Tylko pozwól nam odejść.

 

Mówiła to z takim przekonaniem, że ta pozostała jeszcze ludzka cząstka duszy wampira drgnęła i Sin się opamiętał.

 

– Może… może faktycznie masz rację. A jeśli nie… znajdę innych. Idźcie. I weźcie jeszcze to – dodał, wyciągając wypchaną sakiewkę z wewnętrznej kieszeni garnituru. – To wam wystarczy na kilka najbliższych lat.

 

– Dziękuję – wyszeptała Amy z oczami pełnymi łez, gdy Colin ciągnął ją już w stronę wyjścia.

 

Ian patrzył za nimi jeszcze przez chwilę… aż poczuł, jak jego ciało rozpada się w proch.

Koniec

Komentarze

Gdyby nie ostatni akapit, byłobo to naprawdę fajne opowiadanko. Dobra rada: wytnij go, zanim ktokolwiek zauważy, ;)

Ale wtedy nie będzie pułęty :( A ma być... kurde. Może faktycznie jeszcze przeedytuję... Dzięki za komenta.

Witaj!

 

Miałem przeczytać, ale spojrzałem na komentarze i... przeczytam jutro. :) Dam Ci, Autorze czas do przemyślenia tego tekstu jeszcze. :)

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Nie, czemu? Przerób jeszcze ostatni akapit np. tak:

 

Ian patrzył za nimi jeszcze przez chwilę… i poczuł, jak jego ciało rozpada się w proch.

 

i w zupełności wystarczy za puentę. Resztę niech sobie czytelnik dośwpiewa wedle uznania. ;)

Łeee... muszę przemyśliwać sam... buuuu :(. No ale w sumie od jutra jestem w rozjazdach i bez neta, więc "Niech się dzieje wola nieba..." :D. Niemniej z przyjemnością - oby faktycznie - przeczytam komentarze, jak już wrócę.

 

Pozdrawiam

LK

 

 

@ Świętomir - usunąłem już ostani akapit (tylko ostatni), ale bardziej mnie martwi niedopowiedzenie wątku Gabe'a niż Iana. Nad tym muszę jeszcze popracować. No, ale może zdążę.

Co za fart, zdążyłam załapać się na ostatni akapit:D Dobrze, że go usunąłeś, teraz jest zdecydowanie lepiej.

Ej! Bądź mężczyzną! Usuń go raz a porządnie.

@ Prokris - no co, usunąłem przecież! Chyba że wydaje Ci się ,że czytałaś ostatni, a czytałaś przedostatni ;p. Niee... to by już było bez sensu. No to o co, kurde, chodzi?

Edit: Done

Workmode: Off

Sleepmode: On

System Shutdown

No więc nie, nie. Napisane porządnie, ale co to za moralizatorska historyjka, przepraszam? "Nie zabijaj nas, przeklęty wampirze!". "Dobrze, dzisiaj wam odpuszczę, peace.". Groza w najczystszej postaci, bo naiwność i niewiarygodność tej scenki mnie pokonała.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Sprawnie napisane, ale kurcze, nie wzbudziło we mnie emocji. Może gdyby jakoś zaakcentować walkę wampira z samym soba, nabrałoby to kolorytu?

Z drugiej strony limit znaków skąpy bardzo...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Witaj ponownie!

 

Niestety słaaaaaaaaaabo. A dlaczego? Bo jest naiwnie, dialogi są plastikowe jak klawisze w kiepskim zespole power-metalowym. I wcale nie uważam, żeby było napisane porządnie. Nie jest to bieda, ale porządnie też nie. Ten tekst jest zwyczajnie niemrawy niczym śpiący wampir. A wampir powinien był spać dalej, zyskałby na tym i on i opowiadanie.

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Ho, no, jakie to niedopracowane...

 

Tytuł  - czemu drugi wyraz tytułu welką literą? Błłd, przytrafiający się początkującym , ale nie posiadaczowi piórka. Brr...

Takie zdanie: " W środku zaś leżał…" Ale -- kto w końcu tam leżał? Bez sensu. Można byłoby zakończyc zdanie wielokropkiem, gdyby było to zdanie dialogowe. Ale to jest zdanie informujące czytelnika o sytuacji! To jest opis! Autorze!

Wampir sobie leżał i spał dwieście lat. I został pochowany w garniturze?  A w kieszeni  marynarki czy spodni mial sakiewkę? Chyba raczej portfel, jeżeli już ... I to jest własnie to --- brak precyzji szczegółow. I to pwoduje często salwę śmiechu. A tutaj --- po prostu wzruszenie ramionami, jeżeli przez chwilę ktoś się nad tym zastanowi.    

Koniec - kompletnie do kitu. Mogę zrozumieć, że wampir darował dzieciakom zdrowiem --- szlachetny  był, i już. Ale czemu rozsypał się w proch? No, tego Autor nie pofatygoal się wyjaśnić.  Wielka szkoda. Tylko --- dlaczego sie nie pofatygowaąl napisać porządnego zakończenia?

Koniec jest napisany na "byle zbyć".   

Niestety, słabowite. Więcej - takie jakby tandetne. Niby jest pomysł, niby jest jakaś akcja, ale tak napisane na byle zbyć. Zakończyć, a potem westchnąć z ulgą - no, z głowy. 

Marnawy tekst.

 

Pozdrówko.

3/6

Byłam, przeczytałam, nie jestem całkiem na nie, ale muszę zgodzić się z joseheim (na przykład) - trochę tak jakoś spaprane.

A co było w ostatnim akapicie? :-)

Bo teraz jest całkiem spoko...

Nowa Fantastyka