- Opowiadanie: Dreammy - Mazgaj

Mazgaj

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Mazgaj

– Szybciej, głupi! – wrzasnęła siedmioletnia dziewczynka o srebrzystych włosach i fioletowych oczach, wspinając się zwinnie po skałach otaczających Królewską Przystań. Podpierała się miniaturową włócznią, której zwykła używać do polowań na ptaki.

 

Viserys był bliski płaczu. Jego cienkie jak patyki nogi ślizgały się na kamieniach, a wyobraźnia podsuwała widok bezwładnego ciała spadającego prosto w Czarny Nurt.

– Dany, ja będę już wracał! – zawołał zmęczony, bezskutecznie próbując dosięgnąć skalnej półki, na którą Daenerys, młodsza od niego o prawie osiem lat i niższa o dwie głowy, wskoczyła ze zręcznością pająka. Właśnie, a propos Pająka… – Varys na pewno się dowie, a ojciec będzie wściekły!

– Idziesz, czy nie? – siostra spojrzała na niego z góry. Ujęła się pod boki, próbując naśladować pozę matki. Rhaella Targaryen tak właśnie zwykła spoglądać na Viserysa, kiedy chciała dać mu do zrozumienia, że uważa go za skończonego niezdarę. – Pan ojciec na pewno będzie bardziej wściekły, kiedy dowie się, że znowu udałeś chorobę przed nauczycielami fechtunku i jazdy konnej, tylko po to, żeby iść do Baelishów uczyć się grać na harfie.

Viserys poczerwieniał gwałtownie.

– Ja wcale… kto ci powiedział? – spytał płaczliwie. Podskoczył do skalnej półki, ale wątłe ręce nie utrzymały go, dodatkowo rozdarł rękaw jedwabnej szaty. – Przecież nie ser Petyr, on by nigdy…

– Jak ojciec się dowie, każe mu odciąć język – prychnęła drwiąco dziewczynka. – Chodź, mazgaju. Koniecznie musisz zobaczyć, co odkryłam. Tędy biegnie łatwiejsza droga.

Viserys kopnął kamień z wściekłością i z posępną miną podążył za siostrą. Przez moment zadrżał o los swojego nauczyciela i jego żony, lady Catelyn Baelish. Niejeden raz w przypływie szału i obawie o swój tron Aerys II rozkazał okaleczyć jednego ze swoich minstreli, gdy ten, przykładowo, nazbyt gorąco sławił czyny Roberta Baratheona, okrytego niesławą buntownika. Albo po prostu uderzył nie w tę strunę, co trzeba.

Książę zacisnął pięści, czując, jak rośnie w nim nienawiść do ojca, matki, tronu i wszystkiego, co wiązało się z jego życiem. Być minstrelem, wędrować po drogach Westeros, sławiąc czyny rycerzy i urodę ich dam serca – to było wszystko, czego pragnął.

Wejście do lochów było doskonale zamaskowane kamieniami, a gęste kłącza je porastające broniły dostępu przypadkowym przybyszom.

– Po co mamy wchodzić do lochów Czerwonej Twierdzy? – Viserys zadrżał i skrzyżował ręce na piersi. Ojciec wpadnie w szał, kiedy odkryje, że Viserys Targaryen, następca tronu, biega po skałach z młodszą siostrą. Fakt, że wolał to niż bolesne okładanie się drewnianymi mieczami w towarzystwie rówieśników. Wieczne docinki, zniewagi, na które brakło mu riposty, podstawianie nóg, chociaż jego własne i tak się plątały – miał po dziurki w nosie takiego życia.

– Chcesz ciastko? – spytała w odpowiedzi Dany i wyciągnęła w jego stronę zawinięte w strzęp materiału niemiłosiernie pogniecione babeczki cytrynowe. Potem podała mu bukłak z wodą.

Viserysa, nie wiedzieć czemu, strasznie rozczulił ten gest. Jego mała siostrzyczka o manierach wojowniczki była do niego tak bardzo przywiązana… może dlatego właśnie, że podobnie jak on nie pasowała do roli, jaką wyznaczyli jej rodzice. Nie cierpiała jedwabiów, drogich sukien i kobiecych zajęć. Zamiast tego wolała włóczyć się po dachach twierdzy, wspinać na niedostępne mury i ze szczytów wież obserwować statki wpływające do Królewskiej Przystani. Głowę miała pełną marzeń o podróżach, a najłatwiej przychodziła jej nauka geografii. I chociaż często nazywała go mazgajem i głupkiem, to właśnie do niego biegła z każdym problemem i każdą tajemnicą.

Nawet nie zauważył, kiedy, zwinna jak cieniokot, wśliznęła się do lochów. Westchnął ciężko i poszedł za nią. Owszem, mógłby zawrócić, ale gdyby małej coś się stało i tylko on wiedziałby o jej wyprawie? Przez myśl przemknęła mu legenda o Maegorze Okrutnym, który kazał zabić wszystkich swoich budowniczych, by nie zdradzili sekretów Czerwonej Twierdzy. A jeśli wejście do lochów zatrzaśnie się nagle i pogrzebie ich żywcem?

Jego oczy z trudem przyzwyczajały się do ciemności. Kierunek, ciągle w dół i w dół, wskazywał mu tylko szelest stóp siostry. Wreszcie Dany skrzesała ogień i zapaliła świecę.

– Tędy – wskazała.

Znajdowali się nad celami, przy kratach, którymi żołnierze spuszczali więźniom jedzenie. Viserys znał to miejsce z opowieści lady Catelyn – nikt nigdy nie opuszczał go żywy. A jednak wejście było takie proste, że aż się roześmiał, a dźwięk jego śmiechu zabrzmiał w ciemności zwielokrotniony echem. Fakt, że obecnie tej części zamku nikt nie pilnował – cele były puste od czasów rebelii Uzurpatora, a prochy ich dawnych lokatorów już dawno użyźniały ziemie wokół twierdzy. Viserys jak przez mgłę przypominał sobie mdlący smród towarzyszący egzekucjom kolejnych buntowników. Pomniejszych ojciec kazał zabić od razu, ale dla większości przygotował ciągnące się godzinami spektakle okrucieństwa, podczas których rozentuzjazmowany tłum oklaskiwał przecinanie, kastrowanie, wybebeszanie, rozrywanie na strzępy, topienie we wrzącym oleju i inne wysmakowane rodzaje tortur. Więcej litości okazał ojciec niektórym kobietom rebeliantów, jednak i one skończyły zazwyczaj w burdelach lub zostały sprzedane w niewolę.

A jednak cela nie była pusta. Świeca rzucona przez Dany na podłogę przygasła na moment, po czym oświetliła skuloną postać z nogami przykutymi łańcuchem do ściany.

Daenerys położyła palec na ustach. Postać jęknęła i osłoniła oczy przed światłem.

– Kto… – zaczał Viserys, zastanawiając się, któremu buntownikowi jego pan ojciec postanowił sprezentować los gorszy od śmierci – pozwalając, by przeżył. Robert Baratheon, Jon Arryn, Ned Stark i inni – ich głowy długi czas zdobiły flanki Czerwonej Twierdzy. O pozostałych śpiewała lady Catelyn, gdy sądziła, że nikt jej nie słyszał.

Jeszcze raz uważnie przyjrzał się leżącemu na ziemi więźniowi. W świetle świecy skołtuniona, brudna i zapewne zawszona burza jasnych włosów zalśniła nagle nitkami złota.

Ser Jaime Lannister, zrozumiał nagle Viserys z rosnącym zaskoczeniem. Tak niewiele brakło, by nazywali go Królobójcą. A jednak gdy podniósł rękę na Króla, któremu ślubował wierność, mocą bogów – jak głosiła legenda – padł rażony gromem, co wprowadziło popłoch wśród zdrajców i całkowicie odmieniło losy bitwy. Więc on żyje? Co on tu robi, na Baleriona? I dlaczego, na wszystkie Smoki, Daenerys przyprowadziła go do tej cuchnącej celi?

Dziewczynka zręcznie wsunęła się między kraty, do których przywiązana była lina, i niemal bezszelestnie opadła na podłogę. Viserys, przeklinając swoją uległość, ostrożnie opuścił się za nią. Kolejny siniak na kolanie pojawił się, gdy omal nie skręcił nogi podczas skoku.

– Dany… – szepnął Lannister. Dopiero teraz chłopiec dostrzegł, że mężczyzna nie ma jednej ręki, a jego oko jest wyłupione. Zrobiło mu się niedobrze. – To ty, Dany?

Tymczasem jego siostra, jak gdyby nigdy nic, uklękła przy więźniu i podała mu bukłak z wodą. Jaime zaczął pić łapczywie.

– Przyszłam z bratem, tak jak prosiłeś – powiedziała Daenerys niepewnie. Viserys poczerwieniał i dygnął jak panna, po czym natychmiast zdał sobie sprawę ze swojej głupoty. Więzień uśmiechnął się kątem ust i splunął na podłogę. Między wargami brakowało połowy zębów.

– Też miałem brata – powiedział w zamyśleniu. – Miał na imię Tyrion.

Pewnie, i ojciec Viserysa osobiście przypatrywał się, jak jego zniekształcone ciało roztrzaskuje się o skały, pomyślał Viserys. Oto miał przed sobą niedoszłego Królobójcę, niedoszłego mordercę swojego ojca, który mógł uczynić jego i Dany sierotami, a wtedy… kto wie, jaki los by ich czekał. A jednak nie potrafił w swoim sercu wykrzesać ani odrobiny nienawiści. Zamrugał gwałtownie, gdy poczuł pod powiekami kropelki łez.

– Często tu przychodzisz? – spytał siostrę, poirytowany na myśl o jej lekkomyślnym zachowaniu. Pokręciła głową.

– Najwyżej raz na trzy dni – powiedziała. – Ale wczoraj usłyszałam, jak ojciec rozmawia z lordem Varysem. Minęło już siedem lat od rebelii, ludzie zaczynają szemrać. Ojciec trzyma go tu i znęca się nad nim, gdy przyjdzie mu ochota, ale teraz zamierza pokazać go tłumowi, by przypomnieć o karze za zdradę. Znowu będą go torturować, tym razem publicznie. Musimy mu pomóc.

– Co? – Viserys może i był wrażliwy, ale miał swój rozsądek. – Dany, oszalałaś! Czy ty wiesz, kto to jest? Czy ty wiesz, co mógł zrobić? To nie jest piesek, którego można przygarnąć i opiekować się nim! Co byś powiedziała ojcu, gdyby się dowiedział? „Tato, znalazłam go, mogę go zatrzymać?”

Skinęła głową, jakby zupełnie nie obeszły jej te słowa.

– On jest taki biedny… nie zrobi nam nic złego, obiecał. Przecież nie lubisz taty. Chętnie zrobisz mu na złość.

Dziedzic tronu Targaryenów przygryzł nerwowo wargi.

– Ale na ten przykład rozbijając jego ulubiony kielich, a nie uwalniając najbardziej niebezpiecznego więźnia z lochu!

– Kto mówi, że proszę o uwolnienie? – wyszeptał nagle Lannister, zwracając swój pusty oczodół w stronę Viserysa. – Proszę o śmierć. Ale nie chcę ginąć z ręki dziewczynki.

Viserys popatrzył niepewnie to na siostrę, to na więźnia, czując rosnące przerażenie. Zjedzony niedawno obiad podszedł mu do gardła, gdy Dany wręczyła mu zdobiony szafirami sztylet.

– Tylko nie mów, że ukradłaś to…

– Ze skarbca ojca. – wzruszyła ramionami. – Prawie w ogóle go nie pilnowali.

– Wyświadcz mi łaskę, Viserysie Targaryenie – powiedział cicho ser Jaime Lannister, a dziedzicowi wydało się, że słyszy w jego głosie nutki drwiny. Ujął mocno sztylet i na nogach miękkich jak masło podszedł do więźnia. Dany odwróciła się, a jej chude ramiona drżały. Mężczyzna uniósł głowę, odsłaniając gardło.

Viserys wyciągnął sztylet i nagle wszystko potoczyło się w mgnieniu oka. Lannister chwycił go zdrową ręką za ramię, wykręcając je boleśnie, a kikutem przyciągnął go do siebie. Chłopiec aż się zachłysnął, gdy głęboko odetchnął niewyobrażalnym smrodem więzionego siedem lat ciała.

– Często żaliłaś mi się, że twój brat jest mazgajem i inni chłopcy śmieją się z niego – zachichotał, gdy Dany podskoczyła bliżej, nie wiedząc co robić. – Teraz i ja się pośmieję. Ostatni raz.

– Oszukałeś! – zawołała dziewczynka z płaczem.

Mężczyzna zaśmiał się głośno i mocniej nacisnął sztyletem na szyję Viserysa. Chłopiec trwał w bezruchu niczym sparaliżowany, łzy cisnęły mu się do oczu, poczuł, że na jego spodniach rośnie mokra plama. Przynajmniej nie będę musiał być królem, pomyślał resztkami świadomości.

– Lannisterowie zawsze płacą swoje długi – wyszeptał Viserysowi do ucha. – Twój ojciec odebrał mi wszystko. Ja też mu wszystko odbiorę.

Nagle Dany rzuciła się do przodu i gołą ręką zgasiła płomień świecy. Zapadła nieprzenikniona ciemność. Viserys wyrwał się z żelaznego uchwytu, poczuł, jak nóż rozrywa mu skórę na ramieniu, i upadł na podłogę, szarpiąc się z więźniem. Najwidoczniej dokarmianie przez Dany odniosło skutek, bo mężczyzna jak na tak długą niewolę wykazywał niebywałą wręcz siłę.

Nagle uścisk zelżał. Viserys wyczołgał się spod ciała mężczyzny, próbując uspokoić dygotanie rąk i narastające nudności. Namacał dłonią świecę i skrzesał ogień.

Dany stała nad więźniem, w którego piersi tkwiła dziecięca włócznia.

– Znowu musiałam poradzić sobie sama – powiedziała z pretensją i wybuchła płaczem. Viserys przytulił ją mocno. – Ty się naprawdę do niczego nie nadajesz!

– Może kiedyś ojciec się zorientuje, i wtedy to ty zostaniesz królową zamiast mnie – mruknął naburmuszony, sam nie przyznając się przed sobą do tego, że o tym właśnie marzy. – Oczywiście, o ile wcześniej nie pożeni nas ze sobą. Czyś ty zgłupiała? Omal nie zginęliśmy! A gdybyś trafiła we mnie, zamiast w niego?

– Przepraszam – wymamrotała, wtulona w niego, jakby chodziło o najzwyklejszą psotę.

Raz jeszcze spojrzał na więźnia. Jeszcze żył, jego przebite płuca chwytały ostatnie, płytkie oddechy.

– Ciekawe, co tak naprawdę stało się wtedy w sali tronowej – powiedział cicho.

Pięść Lannistera zacisnęła się nagle na włóczni. Usta otworzyły się w przedśmiertnej agonii. Spomiędzy warg pociekła strużka krwi.

– Czy wiesz, Viserysie, jak wygląda Żelazny Tron? – spytał szeptem. Chłopiec zadrżał i skinął głową. Najeżona mieczami kupa żelastwa spojonego przez Baleriona śniła mu się każdej nocy.

– Tam, z boku… wystaje rękojeść miecza, jednego z tysięcy… Na dole, trudno ją zauważyć. Rozumiesz? Mogłem zabić Targaryena. Zmienić losy Siedmiu Królestw. I wtedy…

Viserys i Daenerys popatrzyli na niego jak na istotę niespełna rozumu.

– Potknąłem się – wycharczał, umierając. – Potknąłem się o ten cholerny tron!

Koniec

Komentarze

"Co by było gdyby" pełną gębą. Szkoda, że nie uśmierciłaś swojego Viserysa. Od początku zastanawiałem się, jak zginie. To, że tekst napisany świetnie, nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć.

Nie wiem, czy nadaje się na konkurs z tego względu, że ta historia jest aż tak bardzo alternatywna. Co jednak ważniejsze, tekst nie dość, że jest świetnie napisany, to oparty na nietuzinkowym pomyśle. Dany i Viserys, jakby zamienieni rolami, świetnie sprawdzają się w nowych wcieleniach. Całość jest nawet wiarygodna, za co kolejny plus. Jesli miałbym się czepiać, to gdzieś mignął mi brak jakiegoś przecinka i ze dwa zdania lekko bym zmienił, ale poza tym opowiadanie jest jak najbardziej udane. Stawiam solidne 5 i życzę powodzenia w konkursie!

Pozdrawiam

Clodzie, z ust mi to wyjąłeś. Podpisuję się pod każdym Twoim słowem i powielam ocenę. ;)

@clayman - ty okrutniku, nie dość ci że wymordowałam prawie całą resztę, obcięłam rękę, wydłubałam oko i przebiłam płuco Lannisterowi? (jeszcze język i byłby wypisz-wymaluj Jurand ze Spychowa). Zresztą - nie martw się, chyba widać, że takie chuchro i tak długo nie pożyje ;)

@ Clod - dj Jajko napisał: Baw się konwencją, zadziw humorem i polemiką z historią Sagi, uzyj wyobraźni i zmień historię Gry o tron. - no to co, zmieniłam. Diametralnie ;) mam nadzieję, że jednak się nada.

Dziękuję za komentarze :) 

Dreammy - było tak późno, iż nawet nie zauważyłem, że to Twój tekst. A dziwiłem się, że ktoś wstawił w końcu coś naprawdę dobrze napisanego, dziś moje zdziwienie znika ^^ A co do tego, co napisał DJ, czy przypakiem nie było tam wzmianki o tym, że alternatywna scena ma wywodzić się z pierwszego sezonu serialu? Sam chciałem coś napisać, ale Arthur Dayne zginął na długo przed rozpoczęciem pierwszego odcinka i dlatego zrezygnowałem... Jeśli jednak i tak można, to kto wie...

Pozdrawiam

Wybierz dowolne ISTOTNE wydarzenie z I sezonu - też się zastanawiałam, ale stwierdziłam, że w serialu i książce gadają w kółko o zamordowaniu króla, więc jest to ISTOTNE wydarzenie, chociaż nie było pokazane ;) Niech Dj zdecyduje. A konkurs jest boski.

No, to jest swietna realizacja zalozen konkursu. Niebanalny pomysl i doskonala realizacja.

Pozdrawiam

I po co to było?

Dreammy, mistrzostwo jak zawsze ;)

Cóż mogę powiedzieć - świetne! Dodaję kolejną 5.

Bardzo dobry tekst, sympatycznie się czyta. ;)
Tylko zastanawia mnie czy porażka niedoszłego Królobójcy mogłaby mieć tak wielki wpływ na losy rebelii? W momencie gdy Jamie próbował zabić Szalonego Króla losy wojny były już przesądzone. Poza tym w momencie ataku byli chyba sami w komnacie, więc też nie wiem czy w jakiś sposób mogłoby to mieć wpływ na morale walczących żołnierzy. No i Jamie w tej chwili był dla nich wrogiem, dlaczego mieliby się nim w ogóle przejąć? To, że jeden z gwardzistów króla rzucił się na niego (fakt, że nieskutecznie) chyba aż tak by nie załamał rebeliantów. ;)

PS: To tylko takie moje rozważania, w końcu znajomość i zgodność z Sagą chyba nie jest zbyt ważna w konkursie ;P

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Tylko zastanawia mnie czy porażka niedoszłego Królobójcy mogłaby mieć tak wielki wpływ na losy rebelii?

No wiesz, psychologia tłumu ;) Padł koleś chcący zabić króla, król sprytnie zwalił to na boską interwencję, żołnierze zdezorientowani bo nie tak miało być, to i morale spadło... i jakoś to poszło. Zresztą kto tam wie, jak było naprawdę ;)

Nie wiem, ile tomów czytałaś, Dreammy, ale jest wiele wiadomo o wydarzeniach z Królewskiej Przystani, gdy Jaime zabijał króla. Ciężko, by żołnierze byli jakoś załamani jego porażką, bo w mieście praktycznie nie odbyły się żadne walki, tylko plądrowanie. 

Cóż, zbyt wielu tomów nie czytałam. W zasadzie to jeden. Więc wybacz ;) A o to kto sie załamał i dlaczego, trzeba by spytac mojego alternatywnego Aerysa, jak akurat będzie kontaktował. Ale wiesz jak jest z Szalonym Królem, bełkoce coś tylko, wszędzie węszy spisek i w ogóle ostatnio jest w nienajlepszej formie... może być ciężko.

Mi tam nie przeszkadza, ale rozumiem tych, co się czepiają.

Jedyne, czego mogę się tu czepić to "przedśmiertna agonia", uroczy pleonazm...

 

Poza tym i pomysł, i wykonanie - bardzo mi się podobają. ; ) Wizja, w której Targaryenowie nie zostali obaleni, a rebeliantów spotkała kara, naprawdę ciekawa.

 

Stawiam 5 i pozdrawiam. ; )

 

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Fakt, trudno o pośmiertną agonię, nawet po torturach Szalonego Króla :P Cieszę się, że się podobało :)

Wiedziona zachwytami przybyłam i pożarłam wzrokiem;). Muszę przyznać, że tekst napisany jest naprawdę dobrze i czyta się go bardzo przyjemnie i szybko. Podpisuję się pod wszelkimi powyższymi superlatywami. W dwóch miejscach nie do końca dobrze brzmiały mi pewne rzeczy: to, gdzie wspominając Tyriona, Viserys myśli, że "ojciec Viserysa" coś by zrobił oraz zdanie ze stwierdzeniem "a gęste kłącza je porastające" (które bardziej by mi pasowało, gdyby je podzielić na dwa). Uważam jednak, że opowiadanie znakomicie wpasowane w konwencję konkursu, a puenta - w każdym calu powalająca;).

Przeczytałem. Niestety nie znam sagi będącej odniesieniem. Pozdrawiam.

Jeśli mam być szczera, też jej wtedy za bardzo nie znałam ;) Teraz po przeczytaniu wszystkich tomów stwierdzam, że jest mocno przereklamowana, niestety. Jeśli mogę polecić Ci coś innego z moich opowiadań, niezwiązanego z żadną sagą, to zajrzyj pod "Tutaj zawraca czas", mam do niego największy sentyment bo to moje pierwsze piórko :)

…Mam tylko przeczytać, czy też zależy Ci na komentarzu? I czy nie rozzłościsz się na ewentualną krytykę? Ja jestem niejako "człowiekiem z zewnątrz" i dobrze (w miarę) znam się na S.F. Pozdrawiam "z uśmiechem".

Nie jestem na szczęście osobą, która rozzłościłaby się na ewentualną krytykę, wręcz przeciwnie, komentuj i niszcz, no chyba że nie masz czasu :) Od ponad roku żadnego opowiadania nie wrzuciłam, więc tylko się ucieszę, jak mi się gwiazdka obok któregoś zapali, tak jak się zdziwiłam dzisiaj jak przypadkiem weszłam na stronę. Tylko nie zrozumiałam, człowiekiem z zewnątrz czego jesteś? Pozdrawiam również :)

…Jestem fanem S.F. a nie znoszę : Smoków, krasnoludów, niziołków itp itd. A polecane opowiadanie mi podeszło.

Na szczeście nigdy nie pisałam krasnoludzko-smokowego fantasy (wyjątkiem jest "To nie jest fantastyka", ale to był tekst na konkurs Kosmikomika), preferuję raczej historie alternatywne i różne bardzo pograniczne pogranicza s-f. Cieszę się, że się podobało :)

Trafiłam przypadkiem. Wiem, że opowiadanie publikowanie dawno, ale co tam. Znam sagę, opowiadanie bardzo w klimacie. Ciekawa alternatywa, bardzo mi się podoba ;). Dany świetna.

Jak miło po długiej nieobecności wejść na stronę i zobaczyć, że ktoś jeszcze dokopał się do moich opowiadań :) Dzięki :)

Fajne, podobało mi się :)

Przynoszę radość :)

Ja nie znam GoT, więc tak sobie z głupia frant spytam: a gdzie jest fantastyka?

Babska logika rządzi!

Nowa Fantastyka