- Opowiadanie: dziko - Rogi Xogryroga - Rozdz. 1 (GRAFOMANIA 2012)

Rogi Xogryroga - Rozdz. 1 (GRAFOMANIA 2012)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Rogi Xogryroga - Rozdz. 1 (GRAFOMANIA 2012)

Rogi Xogryroga

Rozdział 1 / 6.

Karczma "Pod Skrzydlatym Gryfem" była jedną z najpodlejszych karczm w mieście. Można tam było spotkać brzydkie dziwki i mocne krasnoludzkie piwo o wysokiej zawartości alkocholu. Daryk, Maxir i Gormi siedzieli w rogu sali, opróżniali kufle i ochoczo gawędzili o swoim ostatnim sukcesie, jakim niewątpliwie było pokonanie groźnego rozbójnika Rylaba i jego bandy. Nagle do ich stolika, dosiadł się tajemniczy starzec o wyglądzie alchemika.

– Wyglądacie mi na odważnych poszukiwaczy przygód. Takich ludzi poszukuje – zaczął rozmowę. – W zachodniej dzielnicy miasta mieszka potężny książę Fumbryx, który więzi w lochu demona Xogryroga. Chciałbym abyście ukatrupili dla mnie tę bestię i przynieśli mi jej rogi, które są cennym alchemicznym składnikiem. Zapłacę wam 1200 sztuk złota za sześć rogów, czyli po 200 za róg.

– Chyba masz nas za głupców, starcze? – zapytał retorycznie Maxir. – Zabicie demona to nie kaszka z masłem, tylko głupiec będzie się narażać za takie pieniądze.

– Tak tylko was sprawdzałem – odarł sprytnie alchemik. – Oczywiście zapłata wynosi 3000 sztuk złota, czyli po 500 za róg Xogryroga. Dorzucę wam też magiczny pierścień ochrony przed ogniem czwartego kręgu.

Towarzysze naradzili się cichcem w rogu stołu.

– Dobrze – odparł Daryk, który był przywódcą drużyny. – Bierzemy tę robotę. Jeśli jednak nasz oszukasz, gorąco tego pożałujesz!

– Oto zaliczka – rzekł zadowolony starzec i położył na stół sto 100 sztuk złota.

 

*

 

Książe Fumbryx mieszkał w wielkim pałacu, który był otoczony bardzo wysokim murem i zajmował powierzchnię chyba dwóch hektarów. Panowała bardzo ciemna noc ale Gormi który był krasnoludem, widział dobrze w ciemnościach i potrafił zarzucić linę z hakiem na krawędź moru. Szybko weszli na górę i zobaczyli, że nie ma tam żadnego strażnika. To było dziwne, ale nie takie rzeczy już widzieli.

Korzystając z tej samej liny i haka zeszli na dół do parku przed pałacem. Światło księżyce oświetlało potężne drzewa i liczne altany oraz boczne wejście do pałacu.Ruszli szybko wejścia, a Maxir wyciągnął wytrychy by otworzyć drzwi. Wtedy dostrzegli, że skrzydła pałacu strzeże wielki jeździec w czarnej zbroi płytowej. To było zaskakujące, gdyż spodziewali się strażników z halabardami. Widać książe był bardzo bogaty i mógł sobie pozwolić na ochronę czarnych rycerzy. Rycerz ruszył w ich stronę, wymachując dwuręcznym mieczem.

Gromi strzelił z kuszy, ale spudłował i bełt nie trafił jeźdźca ani konia. Maxir sparował cios rycerza tarczą i odrzucił tarczę, bo ta pękła od uderzenia. Daryk w tym czasie wyszepta zaklęcie paraliżujące "Pajęczyna Barabloma". Ruchy rycerza nagle spowolniły, jakby poruszał się w zwolnionym tempie. Gormi wysunął maczugę zza pasa, a ponieważ był niski zaczął walić konia. Zwierzę padło na ziemię i zrzuciło jeźdźca, który zaraz wstał i zamachnął się mieczem, który był jednak zbyt spowolniony czarem alby zrobić komuś krzywdę. W tym czasie Maxir rzucił sztylet, który wszedł w mały otwór w przyłbicy rycerza zabijając go.

Daryk pochylił się nad ciałem rycerza i zdjąć mu hełm. Zamiast ludzkiego oblicza zobaczyli trupią czaszkę.

– Tego się właśnie obawiałem – rzekł tajemniczo. – Ten książę jest nekromantą!

 

*

 

Maxir bez problemu otworzył wytrychem zamek ponieważ nie był on skomplikowany. Okazało się, że znaleźli się na zapleczu pałacowej kuchni, która o tej porze była nieczynna. Pracowała tam tylko jedna młoda kucharka, która zmywała naczynia i lepiła pierogi. Daryk rzucił na siebie iluzje i przybrał postać eleganckiego kupca.

– Szukam podziemi. Muszę tam zanieść worek szafranu dla księcia -zagadał dziewczynę.

– Chętnie was tam zaprowadzę – odparła dziewczyna i zaprowadził ich to podziemi gdzie był magazyn kuchni oraz lochy. Otworzyła posiadanym kluczem ciężkie hebanowe drzwi i pokazała schody do lochów. Daryk zapalił pochodnię i ruszyli na dół. Nagle drzwi za nimi się zatrzasnęły i usłyszeli zgrzyt zatrzaskiwanego zamka.

– Wiedziałem, że to pułapka – krzyknął Mixir.

– Nie przejmuj się tym – odpowiedział Daryk. – Zabijemy demona i wyjdziemy drugim wyjściem, bowiem pałace tego typu zawsze mają dwa wyjścia z lochów.

Nie zważając zatem na zatrzaśnięte drzwi, ruszyli prosto przed siebie schodami w dół. Pokonali 23 stopnie i znaleźli się w szerokim korytarzu, po którego dwóch strona były rzędy masywnych drzwi, zapewne do trzymania tam skazańców. Zewsząd dobiegały ich stękania boleści i ciche szlochy, a po podłodze pełzały wielkie szczury.

Na początku nie widzieli żadnych strażników, ale nagle z podłogi zaczęli wypełzać szkieletowi wojownicy. Wtedy Daryk i jego przyjaciele już byli pewni, że książe jest na pewno nekromantą. Miecz Maxira posiadał run śmierci przeciw żywym po śmierci i bardzo łatwo udało im się pokonać wszystkich siedmiu szkieletowych wojowników. Droga do dalszej części lochów stała otworem.

Po drodze natrafili jeszcze na jendą pułapkę, polegającą na tym, że gdy się weszło na przycisk w posadzce, ze ściany wystrzeliwały zatrute strzały w poprzek korytarza. Gromi został trafiony jedną ze strzał, ale Daryk posiadał butelkę antidotum i krasnolud nie zdążył umrzeć, tylko szybko ozdrowiał.

– To już blisko – powiedział Daryk, robiąc w powietrzu dziwny znak. – Wyczuwam niedaleko obecność demona.

 

*

 

Doszli do wielkich mosiężnych drzwi, na których nie było żadnego zamka ani klamki. Na drzwiach był jednak wykuty napis:

 

Rdzewieje zbroja

Płonie trwoga

Gdy dusza widzi

Xogryroga

 

– To napewno tutaj – powiedział Maxir.

– Te drzwi można otworzyć tylko magicznie – odpowiedział mu Daryk. -Ale chyba mam w podorędziu odpowiedni czar – to mówiąc, zaczął przeszukiwać skórzaną torbę i wyciągnął pergamin z zaklęciem "Klucz Vismymasy" przygotowanym specjalnie na taką okazje. Gdy Daryk przeczytał ten pergamin, skrzydła drzwi powoli się rozwarły do środka.

Gdy weszli do komnaty, zobaczyli, że są w wielkim okrągłym pomieszczeniu o średnicy dwudziestu metrów. Podłoga pomieszczenia zasłana była ludzkimi kośćmi, a na środku stał samotny mężczyzna. Od razu rozpoznali w nim alchemika z karczmy "Pod Skrzydlatym Gryfem".

– Ha, ha, ha, wpadliście w pułapkę głupcy! – zaśmiał się starzec, poczym zamienił się w czterdziestoletniego mężczyznę w średnim wieku ubranego w długą elegancką czarną szatę przeszywaną złotymi nićmi z diademem na głowie.

– Zatem alchemik i książę Fumbryx to jedna i ta sama osoba! – powiedział głośno Darek.

– Mylisz się, poszukiwaczu przygód – odparł butnie książe. – Alchemik, książę Fumbryx i Xogryrog to jedna i ta sama osoba! – powiedział i nagle zaczął się powiększać, jego skóra zrobiła się czerwona, a na głowie wyrosły trzy pary rogów.

Walka z demonem zapowiadała się bardzo ciężko. Z łap Xogryroga trysnęły w stronę drużyny ogniste kule, na co Daryk odpowiedział czarem "Lodowa ściana", a Maxir posłał w stronę demona serię strzał z łuku.

Jednak demon był niewrażliwy na niemagiczną broń i nie łatwo było go zabić. Taka odporność cechowała tylko potężniejsze demony, co dobrze o nim świadczyło. Właściwe tylko magiczny rapier Daryka mógł go poważnie ranić, bowiem maczuga Gormiego, choć też magiczna, zadawała demonom tylko połowę obrażeń. Demon rozdawał ciosy na prawo i lewo, ale bohaterowie skwapliwie je unikali, odnosząc tylko niewielkie rany.

W końcu jednak po piętnastu minutach walki Xogryrog został poważnie ranny, ale zdążył uciekł przez umieszczony w suficie pentagram. Zostawił tylko jeden odrąbany rapierem róg.

– Zabierzmy ten róg – stwierdził Maxir. – Być może dzięki niemu uda nam się odszukać i dobić demona.

Po drugiej stronie komnaty znaleźli drugie drzwi, które już miały klamkę. Doszli nimi do spiralnych schodów, które prowadziły do innego wyjścia z lochów niż te, którym przyszli. Gdy opuścili pałac, zbliżał się świt.

– Powiemy o wszystkim radzie miejskiej, pewnie czeka nas nagroda za wypędzenie demona – stwierdził Daryk.

– To wygląda mi na początek bardzo ciekawej przygody – oparł Maxir.

Gdy opuszczali mury pałacu, zbliżał się świt.

 

c.d.n.

 

 

Koniec

Komentarze

Ja czytałem w podręczniku do DnD, że krasnolud nie może być magiem. A u Ciebie czaruje. To ja już nie rozumiem...

Dobre są te tłumaczenia, np. Maxir bez problemu otworzył wytrychem zamek ponieważ nie był on skomplikowany
pozdrawiam

I po co to było?

Nie wiem, czy grafomania, a więc przymus pisania mimo (zazwyczaj) braku talentu wiąże się w jakiś sposób z zaniedbywaniem ortografii. Szczególnie jeśli chodzi o słowa "kultowe" ;)
(...) mocne krasnoludzkie piwo o wysokiej zawartości alkocholu.

"Gormi wysunął maczugę zza pasa, a ponieważ był niski zaczął walić konia." - zdanie oddające całą naturę tej epickiej przygody :)

Bardzo dobre jako pastisz, ale to nie jest, moim zdaniem. grafomania ... Bardzo logiczny podział na akapity. Krótkie, treściwe i dopracowane zdania. Konsekwentna narracja. Prosty i oszczędny styl. Jeszcze jest sporo do wychwalenia.
Grafomanię sygnalizuja raczej tylko nieliczne błędy ortograficzne...
Jako pastisz -- więcej niż bardzo dobre. Jako wytwór pisarstwo grafomańskiego -- no, niestety, chyba nie ta ocena... 
Ale moze rozdział 2/6 będzie grafomansko lepszy?
Pozdrowienia. 

syf - ale przecież krasnoludem był Gormi, a on nie czaruje. Ba, on przez całą przygodę nawet słowem się nie odzywa ;)

RogerRedeye - no, z tymi dopracowanymi zdaniami to chyba lekka przesada. Starałem się, by czasem było po dwa razy „który" itd. W narracji też celowe luki w logice (np. w jednym akapicie bardzo ciemna noc, akapit dalej świecie księżyc). Ale cóż, może to za mało było :-/

Zdecydowanie za mało, moim zdaniem, bo to się nie rzuca w oczy. Nie zgrzyta za bardzo. Ja to odbieram jako konwencję pastiszu, a nie czyste grafomaństwo i nieumiejętnośc konstruowania zdań. Ale to subiektywne odczucie. 
Pozdro.

Popieram RogeraRedeye'a. Poprawić kilka rzeczy i wyjdzie, no, po prostu opowiadanie. Za porządne toto jak na grafomaństwo.

No i też konkurs ma ponoć wygrać tekst najzabawniejszy, a ten - może poza wyżej wspomnianym waleniem konia XD - raczej celuje w inne rzeczy niż humor.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nowa Fantastyka