- Opowiadanie: Haskeer - Łofca Wilkąłakuw I (Grafomania 2012)

Łofca Wilkąłakuw I (Grafomania 2012)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Łofca Wilkąłakuw I (Grafomania 2012)

Kiedyś mósiałem na polaka napisać tekst, który miał muwić o moim dniu z zycia. Napisałem to, co jest nirzej. Nie bede muwił co dostałem, apo samym opowiadaniu, mozna się domyślyć, że była to ocena bardzo wysoka. Chciałem teraz wam to pokazać i pohwalić się. Mam nadzieję że wam sięspodoba.

 

 

 

 

 

 

– Łofca Wilkąłakuw –

 

 

 

To było dawno, dawno temu, a może nawet i wcześniej. Wtedy to, ja, szędwszy wonską na kilka metrów druszką, napotkałem na swojej drodze, kilka metrów przed sobą, jak siedziało jakieś dziecko, okropnie płacząc, wyjąc i jęcząc. Nie wiedziałem co się dzieję. To właśnie dla tego szybciusienko zszedłem z asfaltowej drogi, przez którą przejechała właśnie tirówka. Minęła płaczącego dzidziusia obojętnie, nawet się nie zatrzymała i go nie zabrała ze sobą. Ja, patrzyłem na to wszystko, uciekajonc przes las, który rusł tuż pszy drodze. Biegłem chyba przez kilka dni, obawiając się, że owe dzieciuszko mnie goni, gdyż gdy patrzyłem na nie, ono też dziwnie patrzyło się na mnie. Miałem wrarzenie, że jest demonem i zamieni mnie zaraz w kamień. To dla tego uciekłem. Bałem się przerażlwie, gdyż pamiętałem, jak kiedyś byłem u swojej siostry. Po jej domu błąkał się jakiś bękart, który ugryzł mnie w mogę. Od tamtej pory nie nawidze dzieciuf.

 

***

 

Nagle turz przedemną wyrus jakiś samochód.

 

– Super! – pomyślałem, gdyż natychmiast musiałem udać się do miasta, a na pieszo niemogłem, gdyż tamten dzieciak tam siedział. Musiałęm udać się do miasta, powiedzieć rodzicom o tym, dziwnym dzieciaku. Pomyśląłem, że morze byśmygo zaadaptowali.

 

Ale nie był to jakiś tam maluch, ale durzy, terenowy, trzy dźwiowy limuzyna, do której od razu wsiadłem, włączyłem wycieraczki, bo padało, i odjechałem. Już po chwili jechałem już szeroka chyba na metr drogą, pokrytą kamieniami, którą dojechałem do miasta. I wtedy przeraziłem się nienażarty. Bo całe miasto pokryte było w trupah. I wtedy już wiedziałem, że to wilkołaki. Wiedziałem już, że pomszcze je, za to, że zostawili pobijanych i matrwych moich rodziców na burku. Musiałem ich zabić. Zostałem Łofcą Wilkąłakuw.

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Szkoda, że takie krótkie, bo ma swoisty urok. Po tytule liczyłem na coś odrobinę innego, ale widocznie to dopiero wstęp. Kilka razy parsknąłem śmiechem, a chyba właśnie o takie efekt chodziło?
Jak dla mnie czołówka tego mało chwalebnego konkursu.
Pozdrawiam

Dzięki, Clod.

"zostawili pobijanych i matrwych moich rodziców na burku" - mój faworyt.

Epicka historia. Badzo podoba mi się pomysł na opowiadanie o wilkołakach, których w ogóle w tekście się nie uświadczy :)

Niemal genialna "zajawka". Bardzo mi się spodobało.

Pikne! Obawiam się jednak, że zbyt wiele zdań ma ze sobą logiczny związek jak na  wymogi konkursu.

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

,,który miał MÓWIĆ o moim dniu z zycia"

Kometarz powyżej skomentuje tak: Ha, ha, ha, ha!

Trochę średnie :) Za dużo błędów, za mało... "esencji" grafomańskiej.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka