- Opowiadanie: Sssloniu - Pijatyka (KONFRONTACJA 2013)

Pijatyka (KONFRONTACJA 2013)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pijatyka (KONFRONTACJA 2013)

 

Kolejna pusta puszka wylądowała na stosie aluminium. Włodzimierz zwykł pić w tym miejscu z racji tego, że nigdy nikt nie przeszkadzał mu w denaturacji. Gorące promienie słońca gdzieniegdzie delikatnie oplatały jego sylwetkę przebijając się przez korony drzew. Włodzimierz czuł ich ciepło, sprawiające, że promile alkoholu w jego krwi rozprzestrzeniały się coraz bardziej. Z każdym kolejnym opróżnionym pojemnikiem stawał się coraz bardziej fajny. Stary alkoholik przechylał kolejne browary z dala od cywilizacji, w ciszy i spokoju.

 

Po kilku kolejnych piwach ujrzał wytaczającego się zza muru krzewów człowieka. Jego przepita twarz mówiła, że niechybnie przyszedł w to miejsce, aby stoczyć śmiercionośny bój. Z kieszeni starych i podartych bojówek przybysza wystawały szyjki butelek. Włodzimierz musiał poświęcić chwilę, żeby zidentyfikować klasę broni nieznajomego. Moment później dostrzegł, że jego niezłomny przeciwnik dzierży w dłoni szklane naczynie napełnione tanim winem. Włodzimierz ze stoickim spokojem wpatrywał się w zataczającego się w jego stronę alkoholika. Chwiejny krok pijaka świadczył o wysokim poziomie przepełniającej go mocy. Włodzimierz z niemałym trudem podniósł się z ławeczki i dopił zawartość puszki napiętnowanej marką Kuflowego. W głębi duszy czuł, że pojedynek, który niebawem stoczą będzie równy i zacięty.

 

– Wiesz dlaczego tutaj jestem prawda? – rzekł wysuszonym od siarki głosem nieznajomy.

 

– Po co od razu walczyć, napijmy się. – starzec zaczkał i łapczywie wciągnął powietrze, aby powstrzymać nadchodzące wymioty.

 

– Nie dość, że kapitulujesz, to w dodatku chcesz przebłagać mnie piwskiem?! Nie puszczę ci płazem tej zniewagi!

 

– Mistrz polecił mi unikać niepotrzebnych walek. – Włodzimierz rzucił w stronę agresora wiązankę nietrzymających się kupy wyrazów – Skoro nie chcesz odpuścić gotuj się!

 

– Kodeks wymaga abyśmy przedstawili się przed pojedynkiem. Jestem Bożydar, Mistrz Jabolkido.

 

– Włodzimierz, Mistrz Browareiry.

 

Po krótkiej wymianie zdań, Włodzimierz był pewien, że nie uniknie potyczki. Chwiejąc się na wszystkie strony stanął w pozycji Kąsającego Patyczaka. Użytkownik Jabolkido odpowiedział niespodziewanym atakiem. Dłoń powędrowała do kieszeni płaszcza i po chwili w stronę Włodzimierza pędziło z olbrzymią prędkością wieczko od konserwy. Zaostrzony kawałek aluminium przecinając powietrze chybił celu. Mistrz Browareiry niezgrabnie odtoczył się w bok, w sposób przy którym normalny człowiek złamałby kręgosłup. Szybko podniósł się do pionu i po kilku krokach padł na ziemię unikając ciosu wieczka nadlatującego od tyłu niczym bumerang. Bożydar chwycił powracający oręż i tkwiąc w pozycji Złamanego Delfina wyczekiwał na kolejny ruch rywala. Włodzimierz podniósł się do parteru i przykucając zaczął wydmuchiwać powietrze. W jego dłoniach powoli tworzyła się mordercza broń. Bożydar wiedząc co się święci po raz kolejny cisnął wieczkiem. Tym razem nie udało mu się jednak zaskoczyć wroga. Włodzimierz skończył kompresować alkohol ze swojego oddechu i rzucił w Mistrza Jabolkido kulą etanolu, pod wpływem której wieczko wyparowało. Potężny i wyczerpujący atak był jednak niczym w porównaniu ze zręcznością Bożydara. Kula etanolu chybiła. Uderzenie przyniosło niechciane skutki. Przedzierając się przez kilka drzew trafiło w przechadzającego się nieopodal drwala. Leśniczy zachwiał się i padł na ziemię jednocześnie wymiotując. Alkohol w jego potężnym cielsku przekroczył masę krytyczną. Martwe truchło sprawiło, iż Włodzimierz wpadł w alkoszał. Drwal Hermazy niejednokrotnie ratował alkoholika drobnymi, gdy ten zdążył już przepić ostatki zasiłku dla bezrobotnych. Włodzimierz podniósł się do pionu i z prędkością Pędzącego Tapira zasypał Bożydara gradem ciosów. Mistrz Jabolkido osunął się na wilgotną ściółkę. Włodzimierz, który wyczerpał zapas energii przyklęknął na kolano i dysząc ciężko starał się nie tracić przytomności. Jego próżne wysiłki zachowania świadomości zakończyły się fiaskiem, chwycił więc za ostatnią deskę ratunku. Wyciągnął z kieszeni martwego wroga Amarene i gdy tylko skończył mocować się z zakrętką wlał wiśniową nalewkę do gardła. Po opróżnieniu zawartości szklanego naczynia skrzywił się i splunął.

 

– Tyle tu wiśni, co mięsa w parówkach.

 

Doładowawszy się wiśniową mocą ograbił zwłoki pokonanego z drobnych, które znalazł w jego kieszeniach i pognał do monopolowego po kolejny czteropak Kuflowego.

 

* Browareira – Capoeira

* Jabolkido – Aikido

Koniec

Komentarze

Całkiem ciekawe podejście do tematu, nawet się ubawiłam :D tylko, czy nie powinno być "mistrz browareiry"? bo wydaje mi się, że tak by się odmieniało capoeirę, a widzę, że właśnie o to chodziło :)

Dzięki za poprawkę :D Pozdrawiam

Hm, drwal i leśniczy to nie to samo.   Przyznam, że konwencja mnie zaintrygowala i lekko rozbawiła ; ) Czegoś takiego jeszcze nie czytałam ; p

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Ciepłe promienie słońca gdzieniegdzie delikatnie oplatały jego sylwetkę przebijając się przez korony drzew. Włodzimierz czuł ich ciepło,  -powtórzenie "ciepły" blisko siebie. z nie małym – "niemałym" -odprzymiotnikowy Drwal i leśniczy to faktycznie sa na różnych stronach leśnego bestiariusza.   Pewnie gdzies przecinki, ale… uśmiechalem się cąły czas i nie zwracałem uwagi, "Pijany Mistrz" wrócił do mnie w przyjemneij odsłonie ;)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Ale w tej niewielkiej mieścinie Hermazy był zarówno drwalem, jak i leśniczym :D Wybaczcie drobne błędy 

Heh :D Całkiem przyjemnie się czytało :)

"Włodzimierz podniósł się do parteru i przykucając zaczął wydmuchiwać powietrze. " – a czy do parteru do się raczej nie sprowadza kogoś? "Do parteru" czyli na ziemię – ja tak rozumiem to sformułowanie. Więc moim zdaniem "Włodzimierz podniósł się Z parteru" Fajny kawałek tekstu i nawet zabawny.

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Ale on podnosił się do parteru z całkowitej gleby. Czyli leżał, a następnie przykucnął :D

o, lubię żul-klimaty. i napisałeś całkiem fajnie. nie przesadzasz ze wstawianiem śmiesznych porównań czy metafor, jak zdarza się to innym.  taka uwaga techniczna: pewnie nie zrobiłeś researchu. rekwizyty się w miarę zgadzają, ale zachowania mało żulowskie. i nie Kuflowe, tylko Kozackie! albo raczej tanie nalewki… i podoba mi się kula etanolu. nie rozumiem, o co chodzi, ale się podoba. jest tak bez sensu, że aż fajnie. 

Keleris, Chateaux le Tur? :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Czy powodem bójki była różnica upodobań obu panów, czy inne, zadawnione, urazy? ;-) Bardzo podoba mi się zdanie: Mistrz polecił mi unikać niepotrzebnych walek. ;-)  

 

„Włodzimierz rzucił w stronę agresora wiązankę nie trzymających się kupy wyrazów…” –– Włodzimierz rzucił w stronę agresora wiązankę nietrzymających się kupy wyrazów

 

„Alkohol w jego potężnym cielsku przekroczył masę krytyczną. Jego martwe truchło sprawiło…” –– Powtórzenie.  

 

„Doładowawszy się wiśniową mocą ograbił zwłoki pokonanego z drobnych, które miał przy sobie…” –– Jeśli dobrze zrozumiałam, to nie rozumiem… czy Włodzimierz ograbił zwłoki z drobnych, które miał przy sobie? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nie, drogi regulatorze przyczyną ich sporu był fakt, iż jako mistrzowie odmiennych starożytnych sztuk walki mieli ze sobą kosę od zawsze. To działa na zasadzie: Dresiarze vs Brudasy, muszą toczyć walkę nawet bez konkretnego powodu. Poza Browareiro i Jabolkido istnieje kilka innych menelskich stylów, które są śmiertelnie niebezpieczne. Najgroźniejsze jest chyba Wójitsu i Denaturate.  Faktycznie wkradło się kilka niechcianych i bezsensownych błędów :D Dzięki za poprawki i miłe słowa xD  

Dziękuję. Czuję się teraz bardzo fachowo oświecona i bogatsza o zagadnienia wiedzy z zakresu walek menelskich. ;-D

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ja żuloklimatu nie lubię, ale czytało się fajnie :) piąteczka :)

"odtoczył się w bok, w sposób przy którym normalny człowiek złamałby kręgosłup." – przed "przy którym" uciekł przecinek. Już chwaliłem, więc się nie będę powtarzać ;)

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Smieszne, nietypowe i spodobalo sie.

Fajne podejście do koncepcji walki. Mi się wydaje, że słowniczek na końcu jest zbędny.

Babska logika rządzi!

Widziałem kiedyś walkę żuli, ale wyglądał trochę inaczej. Widocznie nie osiągnęli jeszcze stopni mistrzowskich.

Zabawny tekst. Bitwa mistycznych bejów.  Wydaje mi się, że przedstawienie walki w formie jednego bloku tekstu drastycznie ogranicza jej dynamizm. 

I po co to było?

Nowa Fantastyka