- Opowiadanie: krajemar - Ostatnia myśl

Ostatnia myśl

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Oceny

Ostatnia myśl

 

Staruszka prowadziła grupkę podrostków przez niepołomną puszczę, zostawiając wioskę daleko za sobą. Baba sterana była ciężkim życiem, zgarbiona i prawie zupełnie bezzębna. Zazwyczaj sama do bartników po miód chadzała, ale od kilku dni słabo się czuła i córka dzieciarnię z nią wysłała, tak jakby towarzystwo rozwrzeszczanych i nieusłuchanych łobuzów mogło kobiecinie pomóc na ból w piersi i skołatane nerwy.

– Na węże Welesa! – wrzasnął Jurko, najstarszy z grupki, który zawołanie to za wielkie przekleństwo uważał i wykrzykując je zawsze czuł się jak kto dorosły. – A co to za drzewo, babko!?

Rosnący przy ścieżce dąb otoczony był kręgiem białych kamieni, znaczących święte, bądź przeklęte miejsce. Staruszka zatrzymała się, zadowolona, że może chwilę odpocząć.

– A, to drzewo Strzyrada – sapnęła. – Tu dobiec zdążył, kiedy uciekał.

– Uciekał? Jaki zaś Strzyrad? – zaciekawiła się młodzież. – Opowie babka? Prosimy!

– Ano, dobrze – zgodziła się, siadając z trudem u stóp drzewa. – Opowieść to będzie dziwna i ponura zaiste…

– Na Welesa! – Wywrócił oczyma Jurko. – A babka nie może normalnie gadać, tylko zawsze tak po starodawnemu? Nikt nie lubi, jak babka tak prawi jak niedzisiejsza.

Kobieta zgromiła go spojrzeniem. Zaraz jednak odchrząknęła i podjęła:

– Działo się to, gdy Chaberka Radoży…

– O, matko… – mruknął chłopiec, niby że do siebie. – Zawsze ta Chaberka.

– Dobrze! – zirytowała się stara. – To nie było za Chaberki! Tylko cichaj wreszcie albo opowiadać nie będę!

Jurko parsknął lekceważąco, ale że historia tajemniczego drzewa ciekawiła go, zamilkł i z udawanym ociąganiem przysiadł z resztą sióstr i braci. Dopiero wtedy kobieta wzięła głęboki oddech i zaczęła:

– Działo się to latem, gdy ludzie do żniw się zabierali…

 

*

 

Strzyrad uciekał najszybciej jak potrafił. Bał się tak, że nawet nie czuł szyszek i kamyków wbijających się w bose stopy. Jego wątłe ciało nie nawykło do długiego biegu, wkrótce więc zasapał się i opadł z sił. Na nieszczęście bogowie miast obdarzyć go siłą, dali mu głowę pełną niesamowitych, nierozumianych przez ludzi pomysłów. I te właśnie pomysły doprowadziły go do opłakanej sytuacji, w której przyszło mu uciekać przez las.

Chrystko i jego starszy brat zwany Dzikiem, synowie młynarza, dopadli swoją ofiarę pod wielkim dębem i wrzeszczącego obili wściekle, aż przestał krzyczeć i szarpać się.

– Żegnaj się z życiem, Strzyrad! – Chrystko przygiął chłopakowi kark do grubego, płożącego się po ziemi korzenia dębu. – Dawaj, Dziku!

– A dyć ja nic nie zrobiłem! – darł się ostatkiem sił Strzyrad. – Sameś sobie winny!

Te słowa jeszcze bardziej Chrystka rozsierdziły.

– Ja? – kwiknął, jak wściekły odyniec. – A kto mi ten wyla… wynaz… wylalazek pod nos podsunął? Dzik może? Hę?

Strzyrad, na wpół ze strachu oszalały, na wpół nieprzytomny z bólu, zachlipał bezsilnie, wiedząc że za chęć pomocy tępym synom młynarza przyjdzie mu zapłacić życiem.

Czując, jak łzy napływają mu do oczu, gorliwie zaczął się modlić do Roda, by czas odwrócił i by to wszystko się nie stało.

 

*

 

Było to w kupalnockę, gdy dolina tonęła w blasku świątecznych ognisk. Pijana miodem młodzież snuła się po krzakach, a powietrze rozbrzmiewało śmiechami i toastami. Pachniało dymem i bylicą, którą gospodynie dopiero co domostwa okadziły.

Nad jeziorem tańczyły dziewczęta w wiankach na głowach. Twarze rumieniły im się od ciepła i wypitych trunków. Widząc obserwujących je łakomie chłopców, śmiało unosiły giezła, ukazując kolana, a nawet kusząc nagością białych ud.

Chrystko i Dzik popijali miód. Zmęczeni tańcami i skokami przez ogień, na panny popatrywali. Szczególnie młodszy z młynarczyków ślepia wybałuszał, bo mu się bardzo córka myśliwego podobała.

– Brałbym ją, oj, brałbym… – mamrotał do brata. – Gdyby myśliwy taki srogi nie był, to by tę nockę Miłka do końca życia zapamiętała!

– Przechwalaj się na zdrowie – zakpił Dzik. – Ona już wyswatana, jej ojciec łeb by ci u samej rzyci ukosił. A nasz by poprawił, jakby mu, nie dajcie bogowie, Miłka dzieciaka do młyna przyniosła.

– Ano – Chrystko przytaknął niechętnie i miodu popił.

Ostatnio plotka zza gór przyszła, że upojne nocki mogą mieć coś wspólnego z powstawaniem dzieciaków. Chrystko jak ognia bał się zostać ojcem i to skutecznie odstraszało go od figli, nawet z chętnymi ku temu dziewojami.

Wtem ktoś odchrząknął znacząco tuż obok nich i Strzyrad zbliżył się niepewnie.

– Tak słyszałem niechcący, co gadacie – rzekł. – A właśnie rzecz taką wynalazłem, co przed powstawaniem dzieciaków chroni.

Wgapili się weń, nie do końca rozumiejąc, czego od nich chce. Nie lubili Strzyrada, bo worka mąki przerzucić nie umiał a połowy tego, co gadał, nie pojmowali.

– Pomyślałem se – chudzielec przysunął się jeszcze bliżej – że może byś chciał rzecz ową wypróbować? Z… no nie wiem, bodajby z Miłką?

Usłyszawszy swoje imię, piękna córka myśliwego obejrzała się w ich stronę i posłała Chrystkowi wielce obiecujące spojrzenie, tak że aż krew mu uderzyła do głowy i innych jeszcze części ciała.

– No nie wiem… – wydukał. – I mówisz, że od dzieci chroni?

– Tak. – Skinął Strzyrad pewnie, bardzo chcąc sprawdzić wynalazek w działaniu.

– To dawaj.

Chudzielec wsunął Chrystkowi do ręki mały woreczek, wielkości może ćwierci młynarskiej dłoni.

– Spakowałem tak, żeby miejsca mało zajmował. Patrzyłem kiedyś, jak matula kiełbasę robi i tak żem przydumał, że pakuje to mięso i pakuje, a nic nie wylata, takie jelita szczelne. No, a że kształtem kiełbacha przypomina… Ejże, czekaj! – Próbował tłumaczyć, ale tamten już nie słuchał.

Jak na skrzydłach niesiony młynarczyk zerwał się z ziemi i do Miłki podbił, woreczek od Strzyrada trzymając mocno w garści.

A potem kłopoty się zaczęły, bo tuż przed żniwami, Miłka oświadczyła Chrystkowi, że spodziewa się dziecka.

 

*

 

– Ubiję cię jak psa! – darł się Chrystko na Strzyrada, wywijając siekierą nad jego głową. – Tatko myśliwemu zapłacić posag chce, ale myśliwy zemsty tylko pragnie! Nie wywinę się spod jego topora za żadne tatusiowe skarby! I to wszystko przez ciebie i wylalazek twój!

Furia w oczach chłopaka przerażała Strzyrada śmiertelnie.

– Ale ja niewinny jestem! – zawył. – Nie zabijaj!

– Zabiję, gnoju!

Dzik mocniej Strzyradowi kark do korzenia dębu przycisnął, a Chystko zamachnął się siekierą.

– Czekaj! – krzyknęła ofiara rozpaczliwie. – Jak mnie zabijesz, wrócę i straszyć cię będę!

Młynarczyk zawahał się, ale jego brat prychnął z pogardą:

– Akurat! Do tego moc trzeba mieć od bogów daną. A brat rację ma po swojej stronie, to żadne przekleństwo ci się nie uda.

– A uda się! Zobaczysz, że wrócę! Wrócę silny i łeb ci rozwalę!

– Nie wierzę! – Potrząsnął głową Dzik. – Udowodnij.

– Jak?

– Ano, widzisz ten kamień na ścieżce? – Wskazał Dzik. – Jak się twoja głowa po ścięciu doturla tam i kamień w zęby złapie, to znak będzie, że wrócić potrafisz.

Strzyrad trząsł się ze złości, bezsilności i strachu. Wiedział już, że umrze przez głupotę swoją i brutalność młynarczyków.

– Zgoda – rzekł, nagle odzyskując spokój. Skupił wzrok na kamieniu i starał się nie myśleć o tym, co się stanie za chwilę.

Chrystko uniósł siekierę i szybkim ruchem spuścił ją na szyję chudzielca.

Siekiera, tego ranka świeżo wyostrzona, świsnęła przecinając powietrze. Krew obryzgała obydwu braci, a głowa Strzyrada potoczyła się na bok.

Toczyła się i toczyła, aż w końcu doleciała do kamienia i choć zdawało się to niemożliwe, zęby na nim zacisnęła z nieprzyjemnym chrzęstem.

Chrystko gębę rozdziawił z przerażenia.

– Na węże Welesa! – Złapał się za łeb. – To po mnie! Jak mnie myśliwy nie ukatrupi, to duch chudzielca przyjdzie po mnie!

Brat podszedł doń spokojnie i rękawem brudnej koszuli otarł ślad krwi z brody.

– Nie wróci – powiedział pewnym głosem. – Nie pamiętasz, co babka o duchach gadali? Że ostatnia myśl umierającego, ducha na świat przywołuje. Jak chce bardzo wrócić, to wraca. A ten tu, o czym myślał, hę?

Chystko wbijał w brata mało bystre spojrzenie, więc Dzik dokończył po chwili:

– No przecie nie o tym, żeby cię ubić, głupi, jeno żeby kamień w zęby złapać!

Po czym roześmiał się tubalnie, wielce ze swego podstępu zadowolony.

Brat zawtórował mu, jak tylko zrozumiał.

– No i po nim – stwierdził odkrywczo. – I należało mu się. Wiesz, jak mi gardło ten jego woreczek poharatał? Wiesz jak trudno go połknąć było? A wysrać, to dopiero była męczarnia!

 

*

 

Młodzi słuchali babki z otwartymi buziami, a młodsze dziewczynki ocierały łzy ronione nad losem biednego Strzyrada.

– I co się stało z nimi? – spytał średni z chłopaków. – Wrócił ten Strzyrad, czy nie?

Stara uśmiechnęła się gorzko:

– Nie wrócił. Ale bracia też się życiem nie nacieszyli, bo za mord niesprawiedliwy, wieś ich osądziła. A Strzyradowi tutaj kamienny pierścień wokół dębu ustawili, żeby wszyscy o historii tej smutnej pamiętali i na wszelki wypadek na ducha jego uważali.

Chłopcy i dziewczęta spojrzeli z szacunkiem na szumiącą nad nimi koronę dębu.

– A, babciu – nieśmiało zaczęła urocza, kilkuletnia dziewczynka. – Do czego kiełbacha jest podobna?

Kobieta zacukała się srogo. Zapomniała, że oprócz wyrostków, całkiem małe dzieciaki ma też pod opieką. Jak mała z takim pytaniem przy ojcu wypali, będzie babka miała za swoje, że dzieciakom głupoty opowiada.

Nie wiedząc, co odrzec, z wysiłkiem podniosła się z ziemi, zamierzając ruszać w dalszą drogę. Tak marnie się dziś czuła…

– Łaaaa! – wrzasnął niemiłosiernie Jurko, wyskakując zza dębu niespodziewanie. – Jestem duchem Strzyrada!

Dzieciaki pisnęły wystraszone, a babka poczuła nieznośny ból w piersi i nim zdążyła na chłopca nawrzeszczeć, osunęła się ciężko między korzenie drzewa.

– Ty skaranie boskie… – wysapała boleśnie. – Czekaj, jak ci dupę przetrzepię…

I to mówiąc padła plecami na sosnowe szpilki i stęknąwszy ostatni raz, zeszła z tego świata, ze wzrokiem wbitym w Jurka.

Dla podrostków czas na chwilę stanął w miejscu.

Z rozdziawionymi gębami spoglądały to na babkę, to na brata i z lękiem wszystkie o jednym myślały – czy zdążyła jeszcze o czymś innym pomyśleć, czy też ta myśl o Jurku była jej ostatnią.

 

KONIEC

 

 

Koniec

Komentarze

Mocne. :) Na Welesa!

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Aha, nowe Średniowiecze! ; ) Dzięki, Krajemarto!

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Czyżby ktoś się zaczytywał w opowieściach japońskich? :) Bardzo fajnie poplątane wątki, ładnie się jedne z drugimi połączyły i powstała niczego sobie bajka. Jurko mi się podoba, fajnie na babkę bluzga ;) 

O, fajne, nawet bardzo. Tak mi się spodobało, że nawet mi się składnia spodobała:). Udana opowiastka.

koik – Sława! Szczególnie Tobie, w tym dniu ;) joseheim – szkoda, że się nie wypowiesz aż do wyników… Prokris – Jurko bluzga i na babkę i trochę na mnie, jeśli wiesz, o co mi chodzi :) ocha – walczyłam ze składnią. Jak piszę w takich klimatach, sama ze mnie wyłazi. A, że kręcą mnie głównie te tematy to i ze składnią ciężko się walczy. Cieszę się, że wam się podoba!

https://www.martakrajewska.eu

Mówiłam Ci;-) Dla mnie świetne, zabawne, pomysł sprytny, zgrabnie stworzona bajka, udana językowo. Lubisz to swoje średniowiecze, to widać. Pasuje Ci to. Powodzenia na konkursie!

Dzięki, Siostra! Teraz czekam na Twój konkursowy tekst.

https://www.martakrajewska.eu

Fajne i zabawne. I zakończenie mnie zaskoczyło. No i plus za Chaberkę. Pozdrawiam

”Kto się myli w windzie, myli się na wielu poziomach (SPCh)

Dobrze napisane. Nastrojowe, zgrabne, z humorem i konceptem. Bardzo mi się :-)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Jeszcze tylko popraw ostatnie zdanie. I gdzieś rzuciła mi się w oczy literówka – imię starszego z synów młynarza napisałaś małą literą.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

"– Nie wierzę! – Potrząsnął głową dzik. – Udowodnij". – O, proszę.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

     Sprawnie napisane, a pomysl ciekawy, ale czemu orzeczenie cżesto ląduje na końcu zdania?

jeroh, dzięki. Cholerna autokorekta wordowska… ciągle mi zmieniała Dzika na dzika :/

https://www.martakrajewska.eu

Mi zmieniał Biezdara na Niezdara…;-) Musiałam dodać do słownika.

Mnie rozbiło jak napisałam "miotał się jak sarna w paściach" w Zapachu, a Word zmienił na "miotał się jak sarna w papciach"…

https://www.martakrajewska.eu

;-) Pamiętam!

Marto, zajrzyj do poczty.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Fajne, a stylizacja zrozumiała. I pomysł ciekawy. I wyjaśnienie wynalazku super!

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Mnie się opowiadanie też podoba. Element niepasujący do średniowiecza używano już tysiąc lat przed Chrystusem. Podaję jako ciekawostkę, a nie żeby się czepiać. :) Pozdrawiam

Unfall – wiem. Jest nawet brzydki kawał: Arabowie wynaleźli prezerwatywę wykorzystując jelito kozy. Francuzi udoskonalili wynalazek, wyjmując jelito ze zwierzęcia. Ale to brzydki kawał, więc nie opowiem.

https://www.martakrajewska.eu

Opowiedz ;P

Już opowiedziałała :-)

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

Unfall – Nie, nie… Ty masz podejrzany nick, ja opowiem nieoprawny politycznie kawał i wyjdziemy na rasistów ;P Regulatorzy – ślicznie dziękuję. Wprowadziłam. A jak Ci się podobało? Bemik – gdyby nie Ty, o wyjaśnieniu wynalazku bym zapomniała. I o paru innych sczegółach :*

https://www.martakrajewska.eu

Czy mi się tylko wydaje, czy jak na razie teksty konkursowe obywają się bez rycerzy? Myślałem, że będę nieoryginalny pisząc o nich, a tu się może okazać inaczej. ;)

Ja jestem wielbicielką wczesnego śrdniowiecza. Przed chrześcijaństwem. Rycerze rzeczywiście stanowią inną bajkę. Aż dziw czasem, że too wciąz ta sama epoka :/ Na Twój tekst czekam z niecierpliwością, Unfallu. Jesteś jednym, z moich ulubionych autorów tutaj. Bez kokieterii i bez kitu ;)

https://www.martakrajewska.eu

Unfall – Ja piszę o rycerzach na konkurs… I o koniach tych rycerzy. Ale nie wiem, czy skończę, bo coś – jak widzicie – nie mogę się skupić! ;-)~ Idę spać… Ostatni raz zerknę, czy coś nie mruga mi na stronce…

Dzięki :) No to teraz będę się musiał porządnie przyłożyć do tego tekstu. :)

Agata – jeszcze sporo czasu jest.

Mimo że niejako przymuszona, przeczytałam Twoje opowiadanie z prawdziwą przyjemnością. Powaliły mnie już pierwsze dwa zdania – wyborny opis czterdziestoletniej staruszki. A potem było tylko lepiej i coraz lepiej aż do wielce zacnego i satysfakcjonującego końca. ;-) Podoba mi się przywołanie Chaberki – jak to dobrze, że mając bogaty dorobek, można zeń czerpać garściami. Przeglądając tekst ponownie, zauważyłam zdanie: „Nikt nie lubi, jak babka stylem takim prawi”.Styl zupełnie mi tu nie pasuje, ale nie mam pomysłu na zaproponowanie czegoś w zamian. Może: Nikt nie lubi, kiedy babka prawi jak niedzisiejsza. Pozdrawiam.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Była wtedy ciepła Kupalna noc – wydaję mi się, że wyraz  "kupalna" powinien być pisany małą literą.   Poza tym, Regulatorzy w swojej wypowiedzi przekazała wszystko, co chciałem napisać. Było miło, czekam na Twoje kolejne teksty. Sława!

Sorry, taki mamy klimat.

Zastanawiałam się, czy Kupalna Noc, czy kupalna noc, ale ze względu na to, że to nazwa święta, zostawiłam dużą. Teraz zmieniłam to zdanie, po prostu :) styl  również zmieniłam. Sława wam! :)

https://www.martakrajewska.eu

Zastanawiałam się, czy Kupalna Noc, czy kupalna noc, ale ze względu na to, że to nazwa święta, zostawiłam dużą Poradnia PWN: 18.13. Nazwy świąt i dni świątecznych w odróżnieniu od ich nazw opisowych: Boże Narodzenie, Gwiazdka, Nowy Rok, Epifania, Środa Popielcowa, Wielki Czwartek, Wielki Piątek, Wielka Sobota, Niedziela Wielkanocna, Poniedziałek Wielkanocny, Wielkanoc, 3 Maja, Zielone Świątki, Boże Ciało, Dzień Matki, Wniebowzięcie, Wszystkich Świętych, Zaduszki, Święto Niepodległości, także Wielki Tydzień. Wielką literą piszemy także nazwy świąt dawnych i starożytnych, np. Afrodyzje, Dionizje, Lemuria, Saturnalia. O pisowni nazw obrzędów, zabaw i zwyczajów – zob. 20.7.   Źródło: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629388   http://so.pwn.pl/lista.php?co=kupalnocka  – w słowniku PWN jest mała literą. I teraz zależy, czy kupalnockę traktujemy jako święto, czy też zaliczamy ją do obrzędów, zabaw i zwyczajów.   Idąc za poradnią PWN, kupalnocka należy do drugiej kategorii: "Zasady pisowni i interpunkcji [106]20.7. Nazwy obrzędów, zabaw i zwyczajów: andrzejki, dożynki, dyngus, gaik, kupała, mikołajki, oczepiny, turoń, walentynki, zaręczyny." Źródło: http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629428   Zatem noc kupalna, kupalnocka, kupała powinny być pisane małą literą.   Wydaje mi się, że wyjątkiem mogłaby być "Noc Kupały", jeśli w przedstawionym świecie Kupała byłaby bóstwem, a święto miałoby typowo religijny charakter. Jednak istnienie takiego bóstwa jest raczej wymysłem późniejszych wariacji na temat wierzeń Słowian. Ja bym "kupalnocka" pisał małą literą, ale Twój wybór. :)   Sława!

Sorry, taki mamy klimat.

Bardzo dziękuję Seth. Postanowiłam zmienić na małą, skoro tak mowi PWN, no i Ty ;)

https://www.martakrajewska.eu

"Baba miała chyba ze czterdzieści lat, sterana była ciężkim życiem, zgarbiona i prawie zupełnie bezzębna." Oho, kolejny wyznawca mitu, że niska średnia wieku oznacza śmierć tuż po trzydziestce? :-/

Achiko, myślę, że w średniowieczu tak właśnie było.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No, raczej nie było. Niska średnia wynikała z wysokiej śmiertelności niemowląt, wojen, śmierci kobiet podczas porodu i i innych tego typu czynników. Jesli ktoś przeżył te krytyczne momenty, to miał duże szanse dożycia do wieku stosunkowo zaawansowanego. Też na to zwróciłam uwagę, ale nie chciałam się czepiać ;).

Achiko, rozumiem, do czego pijesz. Wiem, że duża śmiertelność dzieci zaniża średnią życia, jednak biorąc pod uwagę trudne warunki życia, wypełnionego cięzką, fizyczną pracą, kiepskim jedzeniem i słabą higieną, to nawet ziołolecznictwo nie było w stanie podtrzymać dobrego zdrowia wczesnych Słowian zbyt długo. Z ciekawości – skierujesz mnie gdzieś, gdzie ktoś obala ten "mit"? Chętnie poczytam, bo lubię i ciekawi mnie ta epoka :) A przy okazji, jak Ci się reszta opowiadania podobała?

https://www.martakrajewska.eu

Nie sprawdzałam tego dokładnie, ale wydaje mi się, że czterdziestoletnia kobieta na wsi w średniowieczu była już staruszką – zaczynały rodzić w wieku kilkunastu lat,a tych porodów była zwykle masa (bo wynalazek Strzyrada się nie upowszechnił), harowały od dzieciństwa itd. Oczywiście, że uśrednienie w takim przypadku nic nie daje – ta trzydziestka jako wynik średniej jest zaniżona. Sądzę jednak, że dużo więcej osób nie dozywało "sędziwego" wieku ze względu na wyczerpanie organizmu.

"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.

No i poza tym – gdyby nie słabe serce, moja zasuszona pracą staruszka mogłaby pewnie jeszcze z dziesięć lat pociągnąć, ale jej się zmarło. Widocznie również postanowiła zaniżać średnią życia w swoich czasach ;P

https://www.martakrajewska.eu

Nawet jeśli przyjąć, że statystycznie na wsi kobieta po 40 należała do najstarszych, to jednak trzeba czegoś więcej do nazwania kogoś "starcem".

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Czego, berylu, w moim opisei kobiety Ci zabrakło?

https://www.martakrajewska.eu

W Twoim opisie jest wszystko, ale myślałem, że rozmowa tyczy się ram bardziej ogólnych ^^ Jeśli nie, to mój błąd. O opowiadaniu wypowiem się za kilka dni ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No to czekam :)

https://www.martakrajewska.eu

W międzyczasie możesz zajrzeć TU ; ) Do przeczytania.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Będzie lakonicznie, bo trochę nie mam czasu. O długości życia rozmawiałam z dwoma znajomymi historykami (oboje specjalność: miediewistyka, w tym jedno po doktoracie, a nazywa się Anna Brzezińska i bywa dostępne na żywo ^___^) – powiedzieli, że ludzie, jeżeli już przeżyli dzieciństwo i nie zginęli na wojnie czy nie zmarli przy porodzie, normalnie dożywali 60-70 lat, i choć zdrowotnie mogli być bardziej zużyci niż obecnie (np. stan zębów, skóry), to nikt nie traktował trzydziestolatka jak emeryta. Zresztą warunki życia w miedzywojennej galicyjskiej czy kresowej wsi raczej nie odbiegały od średniowiecznych, a wystarczy poczytać literaturę z epoki – nikt by nie powiedział, że 40-latka to staruszka, raczej po prostu zniszczona życiem kobiecina. Co do rodzących nastolatek, to Anię B. spytałam o to specjalnie – powiedziała, że w XVII-XVIII wieku kobiety wychodziły za mąż najczęsciej w wieku 20-23 lat, z nieznacznym przesunięciem w dół w przypadku wsi we wschodnich regionach oraz… najbogatszych rodów magnackich (no i  oczywiście rodów królewskich, gdzie wydawano nieraz całkiem małe dzieci z przyczyn politycznych). Nie wydaje mi się, żeby między obyczajowością siedemnasto– a, powiedzmy, czternastowieczną ziała aż taka róznica w kwestii wieku zamążpójścia, szczególnie, że dochodzą jeszcze warunki biologiczne. 

Jako nastolatka czytywałam różne ksiażki w stylu "O dziewczętach dla dziewcząt" i tam powtarzała się informacja, że przeciętny wiek pierwszej miesiączki zaczął się obniżać po II wojnie (m.in. na skutek lepszego odżywiania), a przed wojną wynosił w Polsce 15-16 lat (obecnie mniej niż 13), więc stada średniowiecznych dzieciatych 14-latek to najwyraźniej też legenda. Jak w poniedziałek nie zapomnę, to poszukam jakichś źródeł.

Dziękuję za lakoniczną wyowiedź. Brzmi sensownie. Na mnie jednak zrobiła duże wrażenie lektura Hensela: "Historia Kultury Materialnej Polski", gdzie Hensel pisze, że nawet jeśli odliczymy wszystkie gzony, wojny itp, o których wspominasz, średnia wieku dla ludzi w Xw to 30-32 lata dla kobiet i 33-36 dla mężczyzn. Przeciętna liczba dalszego trwania życia dla tzrydzistolatków wynosiła 11-15 lat a pięćdziesięciu lat dożywało około5-7% ludności. Można się jedynie zastanowić, czy w wieku 40 lat moja babcia mogła aż tak kiepsko wyglądać. Ale śmiem twierdzić, że mogła.

https://www.martakrajewska.eu

Raz jeszcze czytam Twoją wypowiedź. warunki życia w miedzywojennej galicyjskiej czy kresowej wsi raczej nie odbiegały od średniowiecznych. Nie wiem, dlaczego akurat to zdanie wytłuściłaś, ale na zdrowy rozum nie wydaje mi się ono prawdopodobne. Między X a początkiem XXw. narzędzia rolnicze stanowczo ewoluowały, sposób obrabiania ziemi (konie, zamiast wołó czy też ludzkich ramion ciągnących pług), urozmaiciła się dieta (pojawiła się chociażby włoszczyzna, ziemniaki, nowe gatunki zbóż), nie wspominając o rozwoju medycyny, oraz dostępie do niej. Nawet, jeśli założymy, że w międzywojniu był głód, ubóstwo i generalna masakra, to i tak uważam Twoje zdanie za nadużycie.

https://www.martakrajewska.eu

Hasło "bieda galicyjska" chyba nie wzięło się znikąd? A o dostępie do medycyny można poczytać w literaturze pozytywistycznej, pamiętasz, jak leczono siostrę Antka?…

Ja pamiętam, w rozgrzanym piecu do chleba na trzy zdrowaśki. Przyznam, że zacząłem czytać i skończyłęm na pierwszym akapicie. Jako., że mam czterdziestkę na karku i nie wygląm i nie czuję sie staruszkiem. Piszesz droga autorko o średniej wieku ludności w Xwieku. Nie zapominaj, że do średniej wliczano noworodki, które marły jak muchy, młodych wojaków, którzy ze śpiewem na ustach szli na wojny i ginęli, i czterdziestolatków, którzy padali na zawały, do nikt im nie mógł zrobić przeszczepu, albo mieli nowotwór i nie zapisali się na chemioterapię. Mój teść zarabia około 10 tys. miesięcznie, ja zarabiałem w Polsce około 2 tys. Czyli po piątce na głowę? pozdrawiam

Rozumiem jak sie liczy srednia, uwazam, ze wszysztko w tym temacie powiedzalam juz trzy posty wyzej. Powolalam sie na swoje zrodla, nie bede sie sto razy tlumaczyc.  Gwidon, serio? Nie przeczytasz, bo bohaterka nie wyglada jak ty? Zabawne podejscie… Ja nie zamykam ksiazki tylko dlatego, ze bohater w moim wieku nie jest w mojej kondycji. Szczegolnie, jesli rzecz dzieje sie tysiac lat temu, w quasi-sredniowieczu. Mimo wszystko zachecam do przeczytania. (wybaczcie brak polskich znakow, pisze u siostry a cos nie moge dojsc do ladu z klawiatura…)

https://www.martakrajewska.eu

Po szóstce na głowę, dla ścisłości. Cała debata powstała na temat wieku staruszki. Rozumiem dbałość o szczegóły, ale mnie ten detal nie przeszkodził w odbiorze całości.

Dzięki, Unfall. Również nie chciałabym, żeby taki szczegół przekreślił cały tekst. Fora historyczne są pełne podobnych dyskusji.

https://www.martakrajewska.eu

@źródła: Rubia na forum Weryfikatorium napisała: Jest bardzo ciekawa książka Georgesa Minois Historia starości od antyku do Renesansu, wydana w Polsce parę lat temu. Minois jest historykiem, umie czytać i interpretować źródła i można mu wierzyć.

 

No i oczywiście Philippe Aries i jego Człowiek i śmierć. O wieku, w jakim się umierało, też tam można sporo znaleźć.

Dziękuję, Achiko. A czytałaś może resztę tekstu? Czy ten pierwszy akapit aż tak Cię odrzucił? Będę wdzięczna za Twoje zdanie na temat pomysłu. A może znajdziesz jeszcze jakieś nieścisłości [oby nie… ;) ]

https://www.martakrajewska.eu

Okej, już samo wspomnienie Chaberki i reakcja na nią mocno mnie ubawiła. Cały tekst lekki jak marzenie i kilka razy mnie rozśmieszył. Jedyne co, to śmierć babki na mój gust niepotrzebna, ale rozumiem, do czego Ci była potrzebna. Cały tekst się zastanawiałam, czy tu jest stylizacja, czy jej nie ma. Doszłam do wniosku, że nie ma, a są za to jej naleciałości. Ale to nic złego, choć chwilami zastanawiałam się, czy to błąd, czy tak ma być. W kilku miejscach też miałam wątpliwości co do interpunkcji, ale boję się palnąć ;) Pomysł jest świetny. Zabawny, przewrotny i świeży. Tylko znowu ta kupalnocka, atakuje z co drugiego tekstu w klimatach słowiańskich… ;) Podsumowując, naprawdę fajny tekst, w którym dużo się dzieje i ani na chwilę nie nudzi. W krótkim utworze zmieściłaś dobry pomysł, wartką akcję i klimat. Ja bym to opowiadanie widziała póki co przynajmniej w pierwszej trójce tekstów konkursowych.

Dzięki za tak miły komentarz :) Rzeczywiście, muszę się pochwalić znajomością innych świąt. Ale do klimatów seksualno-miłosnych tak mi ta kupalnocka pasowała… A zapomniałam, że była też w Zapachu. Agata coś przebąkiwała, ale miałam jakąś zaćmę :) A babci szkoda, ale może wróci, sprać Jurko po tyłku, jak obiecała.

https://www.martakrajewska.eu

To by było – wrócić zza grobu, by dać klapsa ;) O takim nawiedzeniu jeszcze nie słyszałam.

No, po takim klapsie to się można nie podnieść ;)

https://www.martakrajewska.eu

Nieźle napisane, ale w dużej części przewidywalne. I trochę mnie zbulwersowało, że babcia opowiada wnukom takie historie.

Babska logika rządzi!

Ależ ty jesteś domyślna Finklo, aż podziwiam ;p No a babcia straszna świnka. Ale na koniec sama się kapnęła, że chyba nie powinna była tego opowiadać.

https://www.martakrajewska.eu

Krajemar, przeczytam to do niedzieli, nie bój żaby:)

maju, nie o to mi chodziło (choć oczywiście będzie mi strasznie miło). Zmartwiłam się tylko, bo coś Cię tu u nas mniej ostatnio. Ale pewnie wakacje to sprawiły (wakacje, których mój tyłek, wysiadujący godziny w pracy, zazdrości wszystkim, którzy je mają).

https://www.martakrajewska.eu

Jestem, jestem. Co wieczór wchodzę i sprawdzam, czy mnie coś "przykuje". Chyba to przez tą pogodę, nie mogę się skupić. A Twoje opowiadanie tak czy siak, już czytam. I macham Ci, krajemarto, z okolic lasku. U Ciebie w pracy na pewno jest większa klima. (Spolier) Co do Twojego tekstu: Ubawiłam się! Serio! Lubię klimat w jakim piszesz, lubię ten czarny humor i Twój specyficzny język, jakim się posługujesz. Krajemarto, całą Cię lubię. Was (Agatę). Bo macie to "coś". I bez słodzenia. Ja osobiście w ogóle nie spodziewałam się zakończenia. Ba! Co kolejny fragment byłam zaskakiwana. Że zjadł, jak ten głupi, że chudzielca zwiedli… Że babka zdechła. Dziwne to było, ale szczerze powiedziawszy – zabawne. I cóż więcej napisać? Nic dodać, nic ująć.

Dzięki, majuchna :) Jak następnym razem będziesz się spotykać z Agatą to się wpraszam!

https://www.martakrajewska.eu

No problem. Zapraszamy : )

Dziewczyny, zabrakło mi trochę ; * oraz <3 w waszych komentarzach! ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ho, ho, widzę, że tu się nie lada dyskusja wywiązała. A opowiadanie zaiste zacne, niewiasto.

Dzięki Ci, vyzarcie :) Beryl, Twoje fantazje na temat całujących się pięknych kobiet nas nie interesują…

https://www.martakrajewska.eu

Oj tam, całujących od razu, dziubkujacych :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Egh. Co kto lubi.

Godna pochwały (i mej zazdrości) umiejętność prowadzenia lekkiej gadki prostych ludzi.  Humor też niczego sobie, a Strzyrad, jak to drzewiej bywało, połozył głowe na ołtarzu nauki. :)

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Dziękuję, Zalth, że przyjąłeś zaproszenie :)

https://www.martakrajewska.eu

Opowiadanie zabawne, zakończenie zgrabne, fabuła niezgorsza. Wciąż mam tylko niejasne wrażenie, że gdzieś już w jakimś starym dowcipie albo gdzie indziej podobny koncept widziałam…   Nie da się ukryć, żeś w tych klimatach jak ryba w wodzie, Krajemarto ; ) Opowiadanie nie jest za długie, żart się nie rozmywa, właściwie nawet nie mam się czego czepiać. Cholera, za dobrzy jesteście ; P   No, do przemyślenia. Tekst niewątpliwie satysfakcjonujący.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Zapomniałam wspomnieć o elemencie – jest i ma się dobrze ; P Z jelit zaiste korzystano już dawno-dawno, ale raczej nie w naszym Średniowieczu, nie? Zatem i to na plus.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dziękuję, joseheim :)

https://www.martakrajewska.eu

Podobało mi się. Aczkolwiek 40-letnia staruszka mnie ubawiła ;)

Przynoszę radość :)

Bardzo fajna opowiastka, przyjemnie się czytało, a do tego z humorem.

dziękuję, belhaj :) Jak miło, że zajrzałeś.

https://www.martakrajewska.eu

…Dopiero dzisiaj trafiłem na to opowiadanie. Przedni humor, doskonały klimat i pomysł. Jesteś liderką tego portalu. Czterdziestoletnia staruszka mnie nie zdziwiła, średnia życia w średniowieczu to ok. trzydziestu lat. Dowcip z prezerwatywą umiejętnie odświeżony. Pozdrawiam.

Tak, ryszardzie, chyba urlopowałeś się gdy rozgrywaliśmy Średniowiecze 2013 :) Dziękuję za ciepłe słowa, uznaję Cię za autorytet w sprawach tej epoki (i nie tylko) więc tym bardziej mi miło.

https://www.martakrajewska.eu

…Marto, jeżeli wrzucisz na mą skrzynkę jakikolwiek adres pocztowy, to Tobie i siostrze przyślę nasz portalowy zbiorek – egzemplarze reklamowe bezpłatne. Pozdrowienia.

Dziękuję, ryszardzie, jesteś szalenie miły :)

https://www.martakrajewska.eu

Ja również dziękuję, Ryszard! Fajna sprawa, przeczytam;-)

…Ale Agatko, nie mam Twojego adresu. Pozdrowienia.

Minęło trochę czasu, a ja dopiero teraz trafiłam na Twoje opowiadanie, krajemar.

Jestem wdzięczna za polemikę na temat średniego wieku ludzi we wczesnym średniowieczu, bo ta epoka mnie bardzo interesuje i nieraz sama się nad tym zastanawiałam. Do rozważań dorzucam wątek z historycy.org: http://www.historycy.org/index.php?showtopic=183316

Co do opowiadania: świetne. Bardzo mi się podobało. Przeplatanie fabuły, stylizacja, klimat. 10/10!

Cytryna wyprzedziła misia w odkurzeniu tego opowiadania i dobrze, bo zacne. Uśmiechnęło misia smiley

Nowa Fantastyka