- Opowiadanie: Yylien - Nawet największą armię pokona spiekota [KB029]

Nawet największą armię pokona spiekota [KB029]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nawet największą armię pokona spiekota [KB029]

Na wzgórzu stanęła wysoka postać. Jej sylwetka wyraźnie odznaczała się na tle kopulastego wzniesienia. Po bliższym zapoznaniu się z twardymi rysami twarzy rozeznać można, iż jest to mężczyzna w okolicach pięćdziesiątki o charakterystycznym, orlim nosie. Bogato zdobiony pancerz i ubiór może oznaczać, że jest on dowódcą. Najprawdopodobniej owe legiony, odpoczywające u stóp wzniesienia to armia będąca pod jego komendą. Upał niemiłosiernie lał się z nieba.

 

Mężczyzna otarł pot z czoła. Kolejny upalny dzień… No ile można! Na Północy zimno, na Południu skwar! Jeśli w stolicy jest równie gorąco, a, na bogów, z pewnością jest, to jego armia wygra bez większych strat. Ha! Armia… Dobrzy, dzielni żołnierze piekący się w swoich pancerzach, żeby przejąć miasto muszą najpierw do niego dotrzeć, a obecnie nie mają dość sił, żeby się przechwalać, kto z jaką dziewką zległ. Jedynie na picie wina starcza im sił, ale sama śmierć nie jest w stanie wydrzeć im z dłoni bukłaka, więc trudno się dziwić, że bóg słońca nic przeciw opilstwu żołnierzy nie wskórał.

 

Ze wzgórza rozciągał się widok na okolice. Spora część widoku zajmowała rzeka wijąca się u podnóża okolicznych pagórków. Teraz wystarczy ją przekroczyć, a nie będzie już odwrotu. Odwrócił się do swoich wojsk i krzyknął:

 

– Żołnierze! Dobrze wiem, że już się wam nie chce iść dalej! Sam wolałbym już teraz siedzieć w Rzymie i zapijać się dobrym winem, ale już wrótce nadejdzie dla nas upragniony odpoczynek. Wpierw musimy pokonać rzekę – Z tysiąca gardeł rozległ się cichy jęk, ledwo słyszalny z szacunku dla dowódcy, ale dość wyrazisty, aby rzeczony dowódca zrozumiał, iż oni mają dość. – Wiem, że jesteście zmęczeni, ale postój będzie zaraz za tą rzeką, właśnie tą wypełnioną zimną wodą rzeką! Wiem, jak trudne może być dla was przebrnięcie przez tą lodowatą wodę, ale wierzę, że z pomocą wszystkich bogów dacie radę! – Jęk przerodził się w chóralne okrzyki zachwytu, a półżywi z gorąca żołnierze odnaleźli nagle siły, aby pokonać ostatnią, będącą jednocześnie ratunkiem, przeszkodę.

Dowódca z dumą wypiął pierś. Z taką mową nawet te skostniałe dranie w senacie będą się go słuchać. Tylko co to wymyślił? Jak to było? Całą noc myślał nad tym co powie po przekroczeniu rzeki, a teraz nie może sobie tego przypomnieć? A tak! Alea iacta Est! Musi koniecznie dopilnować, aby skryba usłyszał i zapisał te słowa! Już wyobrażał sobie, jak w szkołach uczone będą przyszłe pokolenia rzymskie o tym wydarzeniu, cytując przy tym słowa przezeń wypowiedziane. Z lubością rozkoszował się brzmieniem tych słów, jasno mówiących, że jest człowiekiem nieustępliwym i co raz postanowi, to wykona!

 

Przekroczywszy rzekę stanął przed oddziałami i w swojej, przećwiczonej do bólu, pozie zwycięzcy i rzekł:

– Alea iacta Est!

Teraz wystarczy tylko wejść do Rzymu… Ale to może jutro? Nawet lodowata toń Rubikonu niewiele pomogła na upał… Pomyśleć, że marsz jego wielkiej armii zostanie powstrzymały przez okrutne upały zesłane przez bogów…

Koniec

Komentarze

Jeśli w stolicy jest równie gorąco, a, na bogów, z pewności jest - "z pewnościĄ", wszamałeś "ą".

...ale już wkrótce nadejdzie dla nas upragnione odpocznienie. Wpierw pokonać musi rzekę. - Tutaj też coś się pomieszało. Może: "...nadejdzie dla nas upragniony odpoczynek. Wpierw musimy pokonać rzekę."

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ach, te literówki, moja zmora :(
Rzeczywiście, w takiej formie to zdanie prezentuje się o wiele lepiej.

Podoba mi się obrazek i nawiązanie do kości (swoją drogą szkoda, że narysowałeś tylko k5, bo przy nich rzadziej...). Kurcze, mam jednak wąty - nie obraź się, proszę:

"Teraz wystarczy ją przekroczyć, a nie będzie już odwrotu. Odwrócił się do swoich wojsk i krzyknął:"

"-Alea iacta Est!" - spacja, pamiętaj o niej, ale luzik, każdemu się zdarza.

Jednak sam zamysł, jak dla mnie, na plus. No i początek mnie jakoś zaintrygował. Poprowadziłeś ciekawą narracje, to Ci trzeba przyznać. Życzę Ci powodzenia w konkursie.

Pozdr.

Ależ się zrobiło gęsto od opowiadań konkursowych. Na posągach Julka przedstawiali trochę inaczej. Co za łgarze... ;-)

Babska logika rządzi!

Całkiem zgrabnie napisane. I fakt, że jest krótkie w niczym nie przeszkadza. Ugryzło mnie wcześniej wymienione wady, także: to armia będąca pod komendą owego mężczyzny o twardych rysach twarzy.- Zamieniłbym to, albo w ogóle wyciął te twarde rysy twarzy. Zbędne powtórzenie i kuje w oczy. 
Opowiadanko zgrabnie napisane, ale nie ma tam nic takiego zaskakujacego, czy też powalającego. Ot, przyjemne ( z paroma zgrzytami). Ale jeżeli takie miało być, to jest na plus.  

A mnie się nie podobało, zwłaszcza z uwagi na początek "Na wzgórzu stanęła wysoka postać. Jej sylwetka wyraźnie odznaczała się na tle kopulastego wzniesienia. Po bliższym zapoznaniu się z twardymi rysami twarzy rozeznać można, iż jest to mężczyzna w okolicach pięćdziesiątki o charakterystycznym, orlim nosie. Bogato zdobiony pancerz i ubiór definitywnie oznacza, że jest on dowódcą. Najprawdopodobniej owe legiony, odpoczywające u stóp wzniesienia to armia będąca pod komendą owego mężczyzny o twardych rysach twarzy. Upał niemiłosiernie lał się z nieba."


Pomieszanie czasów - najpierw piszesz w czasie przeszłym, a następnie w teraźniejszym i na końcu znowu czas przeszły. I skąd od razu było wiadomo po bogatym ubiorze, że to dowódca? Dla mnie nie byłoby to wcale takie oczywiste. Równie dobrze mógłby byc posłem, który przybył pertraktować warunki kapitulacji/rozejmu/zawieszenia broni. Ogólnie początek strasznie niezgrabny. Dalej troche lepiej, ale ogólnie historyjka taka sobie ( ale to rzecz gustu ).

"I needed to believe in something"

Całkiem, całkiem.

Przyjemnie mi się czytało. Pozdrawiam.

"Pierwszy raz w życiu dałem się zabić we śnie. "

Rzeczywiście wyszedł mi tam bajzel czasowy. Co prawda sam bogaty ubiór( a właściwie pancerz) może wskazywać, ze jest to dowódca( choć nie musi), ale ma stanowić to przypuszczenie( "definitywnie" jednak było błędnym określeniem z mojej strony, mogłem użyć sformułowania " wskazuje na(...)" ) potwierdzany w kolejnym zdaniu, będącym niejako kontynuacja poprzedniego. Błędnie zastosowane słownictwo najwidoczniej mogło wprowadzić niepotrzebny zamęt.

Nowa Fantastyka