- Opowiadanie: burnett & cooper - Kochany blogasku!

Kochany blogasku!

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kochany blogasku!

1.

Kochany blogasku, zakładam sobie ciebie dzisiaj bo mnie zainspirowała pani od polskiego. Powiedziała, że pisania się człowiek uczy jak pływania. Znaczy się: pisząc, nie pływając. Powiedziała, że im więcej będziemy pisać dla siebie, na boku, tym lepsze będziemy dostawać oceny z wypracowań. A potem powiedziała coś dziwnego, że pisanie to przekraczanie siebie samego. Ja się z tym do końca nie zgadzam, myślę że pisanie to wyrażanie siebie, ale nie zdążyłam podnieść ręki i zapytać, bo poczułam, że coś mi chodzi z tyłu po szyi, po ramieniu i pod koszulką. Kątem oka zobaczyłam pająka. Boję się pająków, kiedy je widzę to od razu krzyczę. A teraz jeszcze w dodatku chodziły po mnie! Więc podskoczyłam i zaczęłam krzyczeć, próbując je jakoś strząsnąć. Wszyscy zaczęli się śmiać a pani się dziwnie spojrzała. „Dziecko, opanuj się" – powiedziała surowo. Przestała mówić o pisaniu i wróciła do omawiania tematu lekcji.

Oczywiście wiedziałam, skąd się wzięły te pająki. Za mną siedzą Oktawia i Andżela, które są znane z takich pomysłów. Zresztą Andżela parę minut później dźgnęła mnie długopisem w plecy. „Jak tam, Lewa? Fajnie było?" – wysyczała, tłumiąc chichot.

Czasami naprawdę chciałabym po prostu zniknąć.

 

2.

Dzisiaj jak Oktawia zdjęła buty po wuefie to śmierdziało bardziej niż w szatni dla chłopaków. Mogę to porównać, bo niedawno z Andżelą wrzuciły mi tam tornister i musiałam tam wejść.

Zauważyłam też, że one noszą stringi.

 

3.

Trzy kolejne dziewczyny przyszły w stringach.

 

4.

Wczoraj pożyczyłam Andżeli pięć złotych. Mówiła, że mi dziś odda.

 

5.

Andżela nie oddała mi tej piątki. Za to Oktawia powiedziała do mnie: „daj dychę". Potem wyjaśniła, że to na fajki i jak jej dam, to będę mogła iść z nimi zapalić. Ja wtedy powiedziałam, że nie mam pieniędzy a ona podstawiła mi nogę i przewróciła na ziemię.

 

6.

Czasami mam wrażenie, że Oktawia i Andżela mają o wiele więcej wzrostu niż te metr sześćdziesiąt i wypełniają sobą całą przestrzeń dookoła. Są takie wielkie, że są wszędzie. Zagnieżdżają się nawet w innych dziewczynach z klasy. Jest ich coraz więcej. Za to mnie jest coraz mniej. Nawet we własnym sercu wydaje mi się, że jestem nieproszonym gościem i muszę się ukrywać w jakimś jego najodleglejszym, najciemniejszym zakątku.

 

7.

Smutno mi, że nikt nie komentuje mojego bloga. Zastanawiałam się, żeby dać jego adres kilku dziewczynom z klasy, ale pomyślałam potem, że na pewno Oktawia i Andżela się o tym dowiedzą, wejdą tu i zrobią sajgon.

Zresztą, dziewczyny już nawet wyglądają jak O. i A. i nie chodzi nawet o ciuchy. Z twarzy też się upodobniły. Czy tylko ja to widzę?

 

8.

Zapytałam panią od polskiego, czy nie zauważyła, że moje koleżanki stają się coraz bardziej podobne z wyglądu i z zachowania do Oktawii i Andżeli. Powiedziała, że nie. A gdyby nawet, to byłoby dobrze, ponieważ one są aktywne, często odpowiadają na pytania i nawet jeśli to co mówią nie jest do końca słuszne albo jest żartem, to nie ma nic gorszego niż brak odzewu. Ona jako nauczyciel ceni każdą dyskusję. Nawet jak ktoś podsumowuje wiersz Anakreonta słowami „urżnął się i mu się dupy zachciało", to jest to dla niej cenne, bo młodość widzi wszystko ostrzej i wyraźniej, wyłuskuje samą esencję poezji. Wtedy ja się pani przyjrzałam i zobaczyłam, że ona też zaczyna przypominać wiadomo kogo.

One są z twarzy podobne, z tym że Andżela jest raczej ładna a Oktawia raczej nie. Oktawia się znęca z głupoty, za to u Andżeli jest to przemyślane. Na przykład wtedy z tymi pająkami: jestem pewna, że to ona specjalnie wybrała taki moment lekcji, w którym będę słuchać ze szczególną uwagą i zainteresowaniem.

No i Andżela ma chłopaka ze starszej klasy.

 

9.

Byłam na dywaniku u dyrektorki szkoły. Oktawia powiedziała jej, że wymuszam od niej pieniądze na papierosy! Płakałam i krzyczałam, że to nieprawda, ale dyrektorka mi nie uwierzyła. Wezwała moich rodziców na za tydzień na rozmowę.

 

10.

Dzisiaj była u nas w szkole telewizja. W bibliotece przeprowadzała wywiad z Oktawią i Andżelą. Obejrzałam więc z rodzicami wieczorne wiadomości.

Ten wywiad był częścią materiału o jakiejś nowej ustawie sejmu, której nazwy nie mogłam zapamiętać. Tata powiedział, że nazwy tych ustaw specjalnie są takie skomplikowane, żeby ludzie nie wiedzieli o co w nich chodzi. Ale on wie i mi wyjaśnił, że teraz lekarz, pracownik opieki społecznej albo członek rodziny osoby, która ma ponad 70 lat, będzie mógł złożyć do sądu wniosek o eutanazję, czyli zakończenie życia takiej osoby, nawet jeżeli ta osoba jest w pełni świadoma i sobie tego nie życzy. Tata ma mieszane uczucia. Z jednej strony, mówi, to legalizacja jakiejś formy zabójstwa. Z drugiej – trzeba ratować finanse państwa bo emerytów jest tylu, że ci, co pracują, nie dają rady ich utrzymać. Tata jest historykiem i mówi, że to efekt braku polityki prorodzinnej przed kilkudziesięciu laty. Mówi też, że wiele kultur znało podobne rozwiązania. Na przykład Eskimosi po prostu zostawiali swoich staruszków, którzy nie mogli nadążyć za plemieniem w czasie marszu.

Powiedziałam tacie, że to okropne i że nie jesteśmy Eskimosami.

A w tym wywiadzie Oktawia i Andżela mówiły, znaczy się, Andżela mówiła a Oktawia potakiwała, że chcą więcej książek w bibliotece, komputerów i programów edukacyjnych, różnych inicjatyw – konkursów, stypendiów, wymian międzynarodowych i tak dalej, że tak bardzo, bardzo chcą się uczyć, tylko szkoła nie ma pieniędzy żeby zapewnić im odpowiednie warunki. A potem dziennikarka powiedziała do kamery, że podatnicy muszą zdecydować, na co mają iść ich pieniądze: na dzieci, które są naszą przyszłością, czy na sztuczne utrzymywanie przy życiu nieproduktywnych, schorowanych, cierpiących ludzi.

Andżela po tym wywiadzie mówiła w klasie, że gdyby to prawo weszło wcześniej, to oni by już dawno pozbyli się jej prababci.

 

11.

Rodzice wrócili zdenerwowani z rozmowy z panią dyrektor. Na szczęście, nie wierzą w zmyślenia Oktawii (czy raczej Andżeli – pewnie ona to wymyśliła a O. była tylko pionkiem), tylko w prawdę, którą ja im powiedziałam. Mama nazwała dyrektorkę bezczelną, zaślepioną babą i powiedziała, że napisze list do kuratora oświaty.

Czarno to widzę, z tym kuratorem. Wyguglałam go i zobaczyłam, że pełni jakąś ważną funkcję w rządzącej partii. A Oktawię i Andżelę, po tym wywiadzie dla telewizji, właśnie zaproszono do młodzieżówki. Mimo, że normalnie przyjmują od wieku 16 lat, a one mają niecałe 14, tak jak ja.

 

12.

Właściwie to się już pogodziłam z tym, co się dzieje w szkole. Moja osobowość jakby znikła. Po korytarzach chodzi puste ciało.

 

13.

Od kiedy piszę, trochę inaczej czytam. Zastanawiam się, dlaczego coś mi się podoba, lub nie podoba.

Trochę inaczej też myślę. Jakby pełnymi zdaniami. Myślę, więc jestem – powiedział ktoś dawno temu. A więc z tego, jak myślę, wynika, jaka jestem.

 

14.

Jeżeli uznam, że wszystko co się dzieje w szkole, jest nieważne, przestanę się tym przejmować. Spróbuję! W dziale z filozofią znalazłam kilka ciekawych książek, które mogą mi w tym pomóc. A trafiłam tam, bo zapytałam panią bibliotekarkę, kto powiedział „myślę, więc jestem" i mi odpowiedziała, że filozof o imieniu Kartezjusz. Więc wzięłam książkę ze słynnymi cytatami z filozofów. Kiedy ją przeglądałam, najbardziej spodobały mi się złote myśli Marka Aureliusza oraz Chińczyka o imieniu Lao-tse, więc wzięłam też po ich książce.

Dotychczas czytałam raczej fantastykę, ponieważ ma najfajniejsze okładki.

 

15.

Blogasku, usunęłam cię z serwera, bo nie mam komentarzy a jak są, to jakieś bzdurne. Poza tym, chyba zaraz zacznę zdradzać tajemnice. Więc dalej będę pisać tylko dla siebie.

Od paru dni traktuję O. i A. jak powietrze. Jak raz Andżela zastawiła mi drogę na korytarzu, to ją po prostu odepchnęłam. Powiedziałam też, że moja mama jest chemikiem i wynalazła niewykrywalną substancję, która powoduje śmierć w najokropniejszych męczarniach. I że podkradłam jej trochę i podrzuciłam psu woźnego (akurat dzisiaj coś się z nim stało bardzo złego, krwawił i toczył pianę z pyska, musiało go zabrać jakieś weterynaryjne pogotowie). Andżela chyba mi uwierzyła, bo odsunęła się z niepewną miną.

Że też wcześniej nie wpadłam na coś podobnego!

 

16.

Oktawia i Andżela dają mi spokój. Aby utrzymać je z daleka zaczęłam się bardzo przykładać do chemii. Na lekcjach przy doświadczeniach często na nie patrzę i robię tajemnicze miny. Minus tego wszystkiego jest taki, że inne dziewczyny, zafascynowane O. i A. nie chcą się ze mną przyjaźnić.

Filozofia to przewidziała. Samotność jest ceną wolności.

 

17.

Nasza szkoła mogła wydelegować dwoje reprezentantów do parlamentu dzieci i młodzieży naszego województwa. Zgadnij, blogasku, kto został wybrany?

 

18.

Anonimowy hakerze, który włamałeś się do mojego prywatnego komputera i zostawiłeś komentarz na moim prywatnym twardym dysku, wiedz, że popełniasz w ten sposób przestępstwo. Jeśli jeszcze raz wykryję twoje ślady, nie zawaham się zawiadomić policji.

 

19.

Jeśli to żart, to wcale nie śmieszny. Udowodnij!

 

20.

Hm, pewnie masz rację, że haker nie byłby w stanie wytworzyć tak trafnych komentarzy. Skoro powstałeś z moich myśli i słów, tchniętych w kod html, to może jest naturalne, że tak dobrze mnie rozumiesz. „Są rzeczy, o których nie śniło się nawet filozofom". Szekspir. Niby pisarz, a też filozof.

 

21.

Współczuję tym wszystkim, którzy mają mózgi zaczadzone Oktawią i Andżelą. Niektórzy z nich są w dodatku dorośli, to nauczyciele, wychowawcy. Kiedyś byli całkiem rozsądni. Martwię się też o moich rodziców. Chcieliby zmienić dziwną sytuację w szkole, ale nie wiedzą jak. Nie wierzą mi, że jeśli o mnie chodzi to na razie sobie radzę bez ich pomocy. Widzę, że bezradność wpędza ich w poczucie winy. Muszę coś wymyślić.

 

22.

Ech, blogasku, ta nasza wymiana zdań w komentarzach była tak zagmatwana, że w końcu nie wiem, czyj to był naprawdę pomysł – twój, czy mój. Tak w ogóle, to ciekawe gdzie ja się kończę a zaczynasz ty…

Dobra, najważniejsze, że to zrobiłam. Poprosiłam Oktawię, żeby po lekcjach nauczyła mnie, jak lepiej grać w kosza. Oczywiście, musiałam jej w zamian dać na fajki, ale mniejsza o to. Ważne, że potem, o 17, kiedy akurat siedziałyśmy prawie nagie w damskiej przebieralni, drzwi nagle się otworzyły i wparowali Leon i Aleks. Spodziewali się atrakcji, po nie właśnie tu przyszli, ale i tak wmurowało ich w ziemię. Oktawia odruchowo zakryła się ręcznikiem, za to ja wstałam i powiedziałam do Leona zalotnie: „No cześć, podobam ci się?".

Pocałowałam go w policzek. „Hej, nie bądź taka dzika, przywitaj się" – zachęciłam Oktawię. Ona nie jest ładna, ale ma szczupłe super ciało. Opalone, długie nogi, ładne piersi. A przy tym wiedziałam, że przeżywa, że przez twarz nie podoba się chłopakom. Słyszałam też plotkę, że Aleks to przysłowiowy „pies na baby" i kiedyś często przynosił do szkoły plejboje i inne takie. Jak ją zobaczył, dosłownie się obślinił. Ale jest bardzo przystojny, więc nie przeszkodziło to moim planom.

Ja znam tylko Leona, myślę że to w sumie niegłupi chłopak, który czasem robi głupie rzeczy. Dobrze się uczy, może będą z niego ludzie. Poprosiłam go, żeby przyprowadził Aleksa do szatni na punkt 17-stą i to zrobił. A po tym, jak go pocałowałam, objął mnie i czekał. Uprzedziłam go, co mu będzie wolno i kiedy.

Aleks tymczasem podszedł do Oktawii i po krótkiej, lepkiej gadce zaczął ją namiętnie całować. Usiedli na ławeczce, nie przestając się obściskiwać. Ja się w międzyczasie ubrałam oraz zrobiłam im telefonem komórkowym kilka zdjęć. Leon wyglądał na zszokowanego i chciał mi przeszkodzić, ale w porę mu szepnęłam kilka uspokajających słów. Gdy wyszliśmy na korytarz, wzięłam jego rękę i włożyłam sobie pod bluzkę, tak jak się umówiliśmy. Delikatnie masował moją pierś, aż stwardniał mi sutek. Czułam jakąś przyjemność, której najfajniejszym elementem był dziwny, głęboko przejmujący lęk przed czymś nieznanym. „Dosyć! Idź już" – powiedziałam po chwili, a on się wycofał.

Czym jest to nieznane, którego tak się bałam?

Aha, teraz najważniejsze: ten Aleks to chłopak Andżeli.

 

23.

Kiedy na lekcji informatyki Andżela jak zwykle otworzyła stronę ze swoją pocztą elektroniczną, najpierw się zaczerwieniła, a potem, wrzeszcząc „Ty kurwo!", walnęła Oktawię w twarz bezprzewodową myszką.

Kiedy Oktawia padała na ziemię, z kieszeni bluzy wypadły jej szlugi, kupione za moje pieniądze.

Oktawia wylądowała zaraz u pielęgniarki, a Andżela u dyrektorki.

 

24.

Urok prysł. Ludziom pospadały z twarzy maski O. i A. Przez półtora dnia wszyscy byli oszołomieni, wyglądali trochę jakby właśnie wypisano ich ze szpitala dla wariatów. Na trzeci dzień szkoła zaczęła już funkcjonować w miarę normalnie. Pani psycholog, która wcześniej zachwycała się osobowościami Oktawii i Andżeli (że takie zdrowe, krzepkie, bez kompleksów i nerwic) ogłosiła zapisy na warsztaty pt. „Ochrona przed czarną charyzmą". Zgłosiło się dużo chętnych.

Najbardziej mnie cieszy, że na niektórych lekcjach znów można podyskutować na poziomie.

 

25.

Kilka razy, kiedy nikt mnie nie widział, płakałam. Nie mogę pozbyć się myśli, że zrobiłam coś złego.

 

26.

Blogasku, zrobiłam jak mi poradziłeś. Zapytałam panią od polskiego, czy literatura mówi coś na temat robienia złych rzeczy w dobrym celu. Poleciła mi kilka książek. Zapytałam, czy można takie rzeczy robić, a pani powiedziała, że nie wie i pisarze też nie umieją tego wyjaśnić. Umieją za to pokazać różne sposoby ludzkiego odczuwania, myślenia i działania, które czytelnik może sam ocenić.

 

27.

Dyrektorka ogłosiła, że reprezentanci do dziecięcego parlamentu zostaną wybrani w drodze konkursu. Trzeba było napisać, dlaczego chciałoby się zostać wybranym i co się chce osiągnąć. Napisałam, że zrobię, co tylko będę mogła, aby rząd wycofał ustawę o zabijaniu staruszków. Teraz czekam na wyniki.

Dzięki za wszystko, blogasku!

Koniec

Komentarze

Z pozoru prosta forma, ale treść naprawdę ciekawa, może nawet przejmująca. Przeczytałem z zainteresowaniem, jednak mam wątpliwości, co do obecności w tym tekście fantastyki. Tak, czy siak, podobało mi się.

Fajne. Ale to opowiadanie no nie??

jednak mam wątpliwości, co do obecności w tym tekście fantastyki.

No właśnie. Gdzie tu jest fantastyka, drogi autorze? Bo ta "czarna charyzma" wygląda jak zwykły, "czarny PR", który od dawna widzimy w TV... i żadnych nadprzyrodzonych sił w tym nie ma. 

Hmm, chyba fantastyczne mają być klimaty w stylu przyszłości i political fiction i AI powstałe z kodu html. Dużo ludzi zapomina, że fantastyka to nie tylko magia, demony czy inne nadnaturalne pierdołki.

A opowiadanie czyta się naprawdę fajnie, co mnie zdziwiło, bo po pierwszych dwóch akapitach myślałem, że będzie gniot.

W pierwszej chwili spodziewałem się "byle czego", w trzeciej mile się rozczarowałem.
Fantastyki w tym niewiele, w domysłach jedynie może zaistniec, ale pozostałe walory tekstu upoważniają mnie, sądzę, do bardzo dobrej oceny.

Tak, ja również spodziewałem się byle czego. Oczywiście okazało się, że nie było tak źle.
Nie spodobało mi się co prawda, ale nawet dosyć ciekawie się czytało. Fantastyka została tam wepchnięta, nie odgrywając większej roli, a z nazywaniem tego "political fiction" to ja bym nie przesadzał, naprawdę. I akcja też nie dzieje się w przyszłości z tego co zauważyłem.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Jak to nie było fantastyki? A te rozmowy z blogiem to co?
A rozmów na temat, co jest fantastyką, a co nie jest, było już tyle, i tak nigdy nie dochodzi się do konsensusu.
Jeśli autor pisze tekst z myślą, że tworzy fantastykę, to jest to fantastyka.

Opowiadanie bardzo trafne, bardzo dobre, bardzo przemawiające.
W sumie, jak miałem 13 lat i nachodziła mnie kronikarska wena, to pisałem w bardzo podobny sposób. Opisanie sposobu, w jaki myśli trzynastoletni człowiek, wyszło rewelacyjnie.
Brawo.

Jak to nie było fantastyki? A te rozmowy z blogiem to co?

W zasadzie to nie wiadomo, czy naprawdę były... Równie dobrze można to wytłumaczyć rozdwojeniem jaźni lub "hackerem". 

Źle może napisałem, chodziło o elementy political fiction. A właściwie jeden element :P Żeby nie było niedomówień. A że o przyszłość chodzi, nie wiem, czytając miałem takie wrażenie, może niezamierzone przez autora.

"Mój drogi blogasku" - to mają być te rozmowy? A jeśli chodzi o to co rzekomo narodziło się z (albo właśnie w:) wyobraźni dziewczyny to było tego zdecydowanie za mało, żeby mówić o prawdziwym elemencie fantastycznym.

No i ja nie jestem do końca przekonany, czy ten "sposób myślenia trzynastoletniego człowieka" był taki doskonały :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Chodziło mi oczywiście o wątek:
Ech, blogasku, ta nasza wymiana zdań w komentarzach była tak zagmatwana, że w końcu nie wiem, czyj to był naprawdę pomysł - twój, czy mój. Tak w ogóle, to ciekawe gdzie ja się kończę a zaczynasz ty...
W wielu tekstach o magii i smokach nie ma ani krzty fantazji, ani iskierki wyobraźni. A jeśli po zakończeniu tekstu kwestia tego, co mogło być prawdziwe (ale nie musiało), co mogło się wydawać (ale też wcale nie musiało), pozostaje otwarta, to tym lepiej. Chociaż w tym miejscu rozgadaliśmy się na temat tak naprawdę nieistotny dla samego opowiadania.

@beryl:
Widać nie prowadziłeś dziennika w wieku lat trzynastu, albo miałeś niezwykły talent i nie wysławiałeś się w podobny sposób!;)
I co to jest "prawdziwy element fantastyczny"? Bardziej prawdziwy czy bardziej fantastyczny? Czyli masz na myśli taki naprawdę nieprawdziwy?;) 

Ajwenhoł, wybacz moje skróty myślowe, ale jestem zmuszony w nieco niesprzyjających warunkach pisać na lapku, bez myszki, co utrudnia mi edycję i strasznie drażni. Toteż nie "prawdziwy element fantastyczny" a "coś o czym można naprawdę powiedzieć, że jest takowym". Oraz nie "sposób(...) był taki doskonały" lecz "był tak doskonale przedstawiony". Dla jasności poprawiam :)

Nie prowadziłem pamiętnika, ale zdarzało mi się zapisywać jakieś swoje przemyślenia, do tego pisałem całkiem sporo opowiadań. No i przede wszystkim pamiętam w jaki sposób myślałem mając "niecałe 14 lat". Dlatego czytając powyższy tekst, w niektórych miejscach miałem wrażenie jakby to był pamiętnik jedenastolatki. Ale to w końcu dziewczyna, może one rzeczywiście tak mają. No, w każdym razie bardzo mi to nie przeszkadzało.

Tekst, jak już mówiłem, przyjemny, ale tylko tyle :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

"Ale to w końcu dziewczyna, może one rzeczywiście tak mają".
Hehehe, dobre!
Miałem na myśli raczej język, niż sposób myślenia.

Dziękuję wszystkim za komentarze.
A.k.j. wskazał oba elementy fantastyczne, jakie chciałem w tym tekście umieścić. Fantastyka jest w tym, że blog "ożył" i zaczął komentować wpisy swojej właścicielki, a także w ustawie, której przyjęcie przez jakikolwiek parlament na świecie (może prócz Korei Płn.) jest na dzień dzisiejszy, przynajmniej dla mnie, absolutnie nie do pomyślenia. Możliwość takiej ustawy wymagałaby zajścia istotnych zmian kulturowych (zmiany pojmowania praw człowieka) co jest kwestią ewentualnej przyszłości - może nieodległej (oby jak najdalszej), ale jednak przyszłości. Więc trochę fantastyki myślę, że tu jest - acz zgodzę się, że raczej na obrzeżach fabuły niż w jej centrum.
Byłbym też wdzięczny za opinie, czy złe pierwsze wrażenie, o którym pisało parę osób, wynika z jakiegoś mojego błędu, czy może bardziej z natury tekstu stylizowanego na blog... czy mogłem jakoś takiemu wrażeniu zaradzić?

No cóż... Ja się spodziewałem jakiejś niby-parodii dziewczęcego blogu. Pisanego w stylu, który to się chyba nazywa "słitaśnym" i na dodatek o jakichś pierdołach.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Moim zdaniem --- nie mogłeś. Tytuł, przede wszystkim --- silna sugestia. Ale niczego zmieniać nie ma potrzeby, sadzę. Szybko okazuje się, że nie jest to jakaś mało udana parodyjka "słitaśnego" blogaska.

Przeczytałem z zainteresowaniem. Lekka forma, prosty pomysł, ale całość wykonania bardzo dobra. Wysoko oceniam. 

Świetne. Przemyślane i inteligentne. Dobrze napisane. Delikatny element fantastyczny przewijający się w tle jak najbardziej moim zdaniem kwalifikuje to opowiadanie do fantastyki.

Powtórzę po Eferelin Rand: Świetne, przemyślane, inteligentne, dobrze napisane. A co do obecności lub nieobecności fantastyki - dla mnie takie właśnie opowiadania, gdzie granica między fantastyką a realizmem jest w zasadzie niewidoczna, albo zależy od wyboru czytelnika, są najlepsze.

Bardzo zgrabne i naturalne użycie stylizacji (nie przeszarżowanej, czego czasem trudno jest uniknąć), długość tekstu dostosowana do fabuły, sprytnie wpleciona fantastyczność. Podoba mi się to opowiadanko.

Podoba mi się ten fragmencik: "(...)wypełniają sobą całą przestrzeń dookoła. Są takie wielkie, że są wszędzie. Zagnieżdżają się nawet w innych dziewczynach z klasy." Bardzo to... Kingowskie (przepraszam, jeśli uraziłam)
Ale opowiadanie, choć złożone z fragmencików, powinno być bardziej spójne niż w tym przypadku. Dlatego stawiam czwórkę.

Aż tak jeszcze nie zwariowałem, żebym się miał obrażać za porównanie do Kinga ;)

Się podoba, brawo. :) A fantastyki tyle, ile powinno być w tego rodzaju tekście.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Jak byłam w tym wieku, to pisałam pamiętnik w podobnym stylu. Mam go gdzieś więc generalnie wiem. Więc to Ci wyszło.
Mi się bardzo podobało, ta trzymac:)

Nowa Fantastyka