- Hydepark: "Wesprzyjcie moją armię robotów!!!" - kto lubi takie zabawy z formą, kto czytał?

Hydepark:

czasopisma

"Wesprzyjcie moją armię robotów!!!" - kto lubi takie zabawy z formą, kto czytał?

Idąc za ciosem i nawiązując do szeroko zakrojonej dyskusji pod założonym przeze mnie tematem http://www.fantastyka.pl/10,56843852.html , w której wzięło udział (fanfary!) trzech redaktorów NF, postanowiłem całe zamieszanie jeszcze trochę pociągnąć. I nawiązać do tekstu – a może i tekstów, które ostatnio ukazały się w piśmie. Na portalu do tego co się znajduje w piśmie redakcja nawiązywała zazwyczaj poprzez – ankiety, konkursy na recenzję, a może wystarczy po prostu zagaić nawiązujący do tekstów właściwy temat? Zatem zagajam, nie wiedząc w tym momencie czy to temat właściwy, nośny i czy ktokolwiek skomentuje, dorzuci coś od siebie.

 

W styczniowej NF pokazało się opowiadanie (?) – "Wesprzyjcie moją armię robotów", które na pierwszy rzut oka w ogóle nie przypomina opowiadania, a formą nawiązuje do organizowanych w sieci spontanicznych (bądź nie) zbiórek pieniężnych na jakiś fajny (bądź nie) cel. Tekst w moim mniemaniu jest zabawny, proponuje coś innego (nowego?) i jeśli chodzi o formalne eksperymenty, układ tekstu zrywa ze standardowymi przyzwyczajeniami czytelnika , formalnie wybiega daleko do przodu (fragment w PDF-ie obok). Ja bardzo takie rzeczy lubię – gdy otwieram jakąś powieść i widzę w niej: wykresy, rysunki, dziwne znaki i symbole, różne takie elementy które zaburzają standardowy układ – zaczynam mlaskać z zadowolenia i jestem zaciekawiony, a jeśli widzę książkę jak młodzieżowa "Historia Cathy" gdzie dołączone są przeróżne wycinki – notatki, zdjęcia, rysunki, bilety, ulotki – słowem dodatki wspomagające, uzupełniające treść, to przeżywam rodzaj uniesienia i programuję się na "musisz to mieć".

 

Podsumowując – coś takiego trafia do mnie bardziej niż eksperymenty językowe, kucie frazy (przeradzające się niekiedy w nieumiejętnych dłoniach w tzw. słowną biegunkę… hmm… mam nadzieje, ze nie uznacie tego postu za słowną biegunkę :). No to idźmy dalej. W grudniowej NF ukazało się opowiadanie "Aksjomat wyboru" notabene wybrane do pisma przez użytkowników Fejsbuka, które zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie, choć trochę się go bałem – bo lubię wyżej wspomniane zabawy formalne, ale, paradoksalnie, jestem konserwatywny jeśli chodzi o prowadzenie narracji – nie przemawia do mnie n.p. prowadzenie narracji w czasie teraźniejszym, ale w Aksjomacie to mi nie przeszkadzało, być może przez frapujące zestawienie czasu teraźniejszego z narracją w drugiej (chyba) osobie. A jednak – to właśnie układ tekstu spowodował, że musiałem opowiadanie przeczytać – rozpoczynało się od numerku podrozdziału 301, potem było 304, a po jakimś czasie nagle 125. I to mnie właśnie zaintrygowało, musiałem wiedzieć, o co biega :) Rezultat okazał się fantastyczny, a opowiadanie stało się jednym z tych siedzących w głowie, wkręcających się w mózg, zmuszających do refleksji, uniwersalnych – bo było to opowiadanie o każdym z nas. I żal mi, ze niektórzy użytkownicy portalu – deklarujący, ze nie czytają NF – nie poznało tego tekstu. A czy ci, którzy czytali, odnieśli pokrewne mojemu wrażenia?

 

No dobrze, ale wróćmy do armii robotów. Komuś się podobało? (wiem, że gwidonowi nie). Czy odbieracie je tylko w ramach żartu? Czy taki tekst dostałby baty na portalu, a może jednak piórko (czyli, czy trafiłoby w gust Loży, _mc_ ? ;). Dla mnie takie teksty w piśmie to sama radość – rodzaj esperymentu formalnego, który jest przystępny, co przecież nie zdarza się za często.

 

A na koniec – czy powinienem pisać krótsze posty zagajające?

 

Komentarze

obserwuj

Lakonicznie:   – byle nie za często;   – byle ze sensem.   Jak w tym przypadku. Dość rzadkim.

Chryste, Janek, mogłeś jakis obrazek, albo wykres dorzucić bo w połowie zagajenia już się zgubiłem o co chodzi. Może muzyczkę. Nie doczytałem do końca, więc daje ci lajka po znajomści.   Tyle w kwestii kultury obrazkowej.  

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Mi się bardzo podobało, bo także lubię takie zabawy. Co prawda w niektóych miejscach trochę bym udoskonalił ;) w niekórych powydłużał. Żałuję, że takie krótkie było. Jak na razie (jeszcze nie czytałem dwóch tekstów z prozy zagranicznej) jedno z najlepszych opek w tym numerze. Co jakiś czas (może raz na kwartał? A w "NFWS" mogłoby się pojawiać zawsze takie jedno, oczywiście, jeśli byłoby na tyle dobre) takie zabawy z formą mogą być naprawdę dobre. Odświeżą trochę te schematyczne teksty, których sceny porozdzielane są gwiazdkami ***, a nie na przykład drukowanym przyciskiem "lubię to" ;) I, Janku, dobrze, że idziesz za ciosem. (krótszych – nie, po postu daj jeszcze jakiś obrazek i będzie git :])

Mee!

Uśmiechnęłam się nad tekstem, ale nic poza tym. Zabawy z formą lubię, tutaj było to zrobione z głową, z humorem. Tekst nie przekracza granicy przerysowania (częsta pokusa przy tego typu opowiadaniach) i jest taki po prostu fajny, ale obawiam się, że zapomnę o nim w ciągu najbliższego tygodnia. Za to kiedy zaczęłam szukać w pamięci podobnych eksperymentów, to okazało się że pamiętam do tej pory opowiadanie sprzed trzech lat autorstwa burnett & cooper "Kochany blogasku"

 

Moim zdaniem "Wesprzyjcie moją armię robotów" to skrajny przykład tego, do czego może doprowadzić poszukiwanie oryginalności za wszelką cenę. Rzecz może nadaje się jako obrazek do zalinkowania na fanpejdżu "NF", ale do pisma, do działu opowiadania? Bez żartów. Takich rzeczy jest sporo w internecie (vide np. stworzenie świata przedstawione jako wydarzenia i rozmowa na fejsbuku itd.), więc moim zdaniem wrzucanie tego do pisma to zupełna pomyłka. A można było zamiast tego umieścić info o piórkach i nowych konkursach na portalu, na przykład :)

A na koniec – czy powinienem pisać krótsze posty zagajające? Tak. Bo w sumie piszesz nie na temat własnego tematu i można się pogubić o co właściwie chodzi :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Zalth, to może wywalić cały post i zostawić sam tytuł, oraz informację: "Byłem tu! Post". Dwadzieścia cztery godziny na edycję daje duzo czasu na formalne zabawy :)

O, dobrze Janek kombinujesz. :) Co tych opowiadań, to "Aksjomat wyboru" zrobił na mnie duże wrażenie. Kiedys były w podobnej fromie wydawane takie gry, "Wehikuły czasu", czy jakos tak. (Gimby nie pamietajo :P). Armię robotów potraktowałem jako ciekawostkę, ale bez rewelacji. Ot, joke taki. 

/ᐠ。ꞈ。ᐟ\

Ja lubię zabawy formą, ale ta akurat mnie nie rozbawiła. Pomysł niezły, ale – mimo wszystko – za długi jak na niesioną przez siebie treść. Może i uśmiechnęłam się (krzywo) z pewnym sceptycyzmem na końcu, ale też uważam, że czasopismo to nie miejsce na tego typu zabawy. Jesteśmy wszak w dziale prozy, a tego bym prozą nie nazwała.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Z zabaw formalnych, moje ulubione, łączące i językowe wygibasy i może w mniejszym stopniu sam układ tekstu to "Cwiczenia stylistyczne" Raymonda Queneau – króciutka książeczka, w której jedno, w zasadzie błahe i mało istotne wydarzenie opisane jest na 99 sposobów. Polecam!

Zgadzam się z berylem. Nawet się nie uśmiechnąłem :/ Dużo tego w internecie

"Wesprzyjcie moją…" było sympatyczne i mi się podobało, ale "Aksojomat wyboru" już nie. Jak pierwszy raz zobaczyłem ten tekst, myślałem, że to będzie coś na wzór gier rpg, gdzie sami będziemy wybierać i wpływać na bieg historii, aż dojdziemy de jednego z kilku zakończeń. A tu oszustwo, każdego wyboru dokonywał autor opowiadania. Jednak ogólnie rzecz biorąc, lubię takie zabawy z tekstem.

Dla mnie to o robotach było takie sobie. Zwiedziłem naprawdę wiele zakątków Internetu, jak nie wszystkie, i na podobne rzeczy często się nartafiało. Choć trzeba przyznać, że pierwszy raz widziałem przedruk czegoś, co do tej pory istniało jedynie jako internetowy twór.

O "Wesprzyjcie moją armię robotów"  nie będę sie wypowiadał, a Aksjomat to kolejny przykład nie wiadomo czego. Pomysł nie byłby zły, gdyby umieścić go w internecie i pod każdym punktem zaczepić aktywny odnośnik z alternatywnymi wersjami. Tylko że wówczas byłaby to fabularyzowana gra i trzeba byłoby rozciągnąc ją do absurdu. Ale w piśmie jako opowiadanie, którym steruje i tak autor? I czytelnik nie może kompletnie nic?

"Jak pierwszy raz zobaczyłem ten tekst, myślałem, że to będzie coś na wzór gier rpg, gdzie sami będziemy wybierać i wpływać na bieg historii, aż dojdziemy de jednego z kilku zakończeń. A tu oszustwo, każdego wyboru dokonywał autor opowiadania." Kiedyś czytelnik zadałby sobie pytanie: czemu taki zabieg ma służyć? Przecież skoro nie mamy wpływu na rozwój wydarzeń, mozna by tę samą historię opowiedzieć bez tych wszystkich paragrafów i pozorowanych wyborów. A jednak autor zdecydował się na taką formę. W opowiadaniu zatytułowanym "Aksjomat wyboru", którego tematem jest rozdźwięk między determinizmem a wolną wolą. Hmmm…

Jerzy, początek opowiadania sugeruje, że to czytelnik będzie mógł dokonywać wyboru. Fragment kończy się wyborem, np. 304 lub 307, i oba te numerki widać poniżej. Po chwili to się zmienia i autor zaczyna prowadzić nas za rączkę. Wydaje mi się, że wielu czytelników czuje w takim momencie dezorientację, a nie zachwyt nad zabawą formą i głębią przesłania :)

Ja "Aksjomatu wyboru" nie czytałam niestety. To coś w rodzaju "Gry w klasy" Cortazara?

Opowiadania nie czytałam, ale zależy czy eksperyment wizualny związany jest z jakością. "Grę w klasy" Cortazara uwiebiam i czytałam już wiele, wiele razy. Natomiast (w moim odczuciu) "Historia Cathy" była beznadziejna i skusiły mnie tylko te dodatki.

W "Aksjomacie" wyrózniają się te numery podrozdziałów, oraz to, że narrator odsyła czasem do numerku podrozdziału, którego w tekście nie ma. Mozna zatem rzec, że czytelnik bezwiednie buduje w myślach alternatywną historię, alternatywny tok wydarzeń. "Grę w klasy" czytałem sto lat temu, o ile pamiętam, można było sobie czytać linearnie, albo skakać po książce. "Aksjomat" nie jest tego rodzaju tekstem. To jest w tym opku  fajne, że jest to i eksperyment formalny i narrator prowadzi czytelnika za rączkę od początku do końca, a jednocześnie wcale go nie prowadzi. No i nie ma właściwie w tym tekście elementów fantastyki, tylko jest – fantastyka (fikcja?) życia? Wolna wola czy determinizm? Ich wykluczanie się czy równoważnosć? Oj, zaraz się zapętle :)

Dobra, chyba nieco przegiąłem z tym linkiem. Wybaczcie. Wszystko dlatego, że "Aksjomat wyboru" mi się podobał, i to bardziej niż trochę.   Też na początku pomyślałem: "co jest, gra paragrafowa?". Szybko się okazało, że coś lepszego. Nadam otwartym tekstem, bo jak widać niektórzy… Ech. Opowiadanie skłania do rozważenia kwestii z pogranicza nauki i filozofii: czy naprawdę podejmujemy decyzje? Bo może to tylko złudzenie? Może to bezlitosna logika Wszechświata albo jakiś "autor" decydują za nas? Forma opowiadania jest moim zdaniem błyskotliwym i przewrotnym posunięciem. Współgra z treścią i powoduje, że czytelnik do końca zastanawia się, czy jakieś szczególne zdarzenie nie pozwoli mu (jemu-bohaterowi) uzyskać kontroli nad własnym losem. Chce wiedzieć, czy następny rozdział-paragraf podważy gorzką i przytłaczającą tezę. Ja w każdym razie chciałem wiedzieć, czekałem jak to się skończy. Przeczytałem i dowiedziałem się. Nie miałem wyboru. Pozostaje odpowiedzieć sobie na pytanie, czy determinizm wyklucza wolną wolę. Ewentualnie pocieszyć się, że fizycy kwantowi nieustannie dowodzą, iż świat nie jest deterministyczny. "Rezultat okazał się fantastyczny, a opowiadanie stało się jednym z tych siedzących w głowie, wkręcających się w mózg, zmuszających do refleksji, uniwersalnych – bo było to opowiadanie o każdym z nas". – Mam podobne odczucia, Janku.   "Wesprzyjcie moją armię robotów" – lekko się uśmiechnąłem. Tyle.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Dzięki ci, jeroh – moja wiara w ludzkość została przywrócona. Widzę, że "Aksjomat…" spodobał się tym, którzy po prostu przejrzeli grę autora i dotarli do sensu nadania opowiadaniu takiej, a nie innej formy.   Choć trzeba przyznać, że pierwszy raz widziałem przedruk czegoś, co do tej pory istniało jedynie jako internetowy twór.   Opowiadanie. "Wesprzyjcie…" to opowiadanie, pierwotnie opublikowane w magazynie "Lightspeed Magazine". A przedruki publikacji internetowych to standard, bo na rynku anglosaskim mnóstwo opowiadań pojawia się właśnie w sieci, większość tekstów nominowanych do Hugo czy Nebuli pochodzi z sieci.   Odnośnie zaś samego "Wesprzyjcie…" – ten tekst to ciekawostka, ale też… element szkolenia dla adeptów pióra. Tyle osób czyta "NF", bo chce pisać. No więc dałem im coś, co ma im otworzyć oczy, pokazać, że można inaczej, że można wyjść poza schematy. Tymczasem w komentarzach tutaj sami starzy wyjadacze, opowiadający o tym, czego to nie widzieli w sieci, że to nic nowego, itpd.   Niech ktoś mi więc powie, dlaczego pośród około 250 nadesłanych na konkurs "NF" opowiadań żadne, ŻADNE nie wyróżniało się formą? Nikt nie eksperymentował, nikt się nie bawił – wszyscy grzecznie wpasowali się w schematy formy. Gdzie tu fantazja?

W treści.

Malakh, ok, uśmiechnąłem się raz czy dwa czytając "Wesprzyjcie…" i nawet rozumiem wrzucenie tego tekstu do numeru jako „nauki”: „zobaczcie, da się inaczej”. Jasne, że się da, ja jednak tę lekcję odbieram tak: popatrzcie, da się inaczej, lecz co z tego wynika? Ten konkretny przykład pokazuje mi, że nie warto inwestować w oryginalność kosztem treści.

Sorry, taki mamy klimat.

Inna jest niedopuszczalna?

Nie chodziło mi, że akurat "Wesprzyjcie…" już gdzieś widziałem, ale raczej, że taka lub podobna forma jest już w Internecie od jakiegoś czasu powszechna. Może akurat to z NF było bardziej rozbudowane, ale nie jestem do końca pewien czy coś takiego można nazwać opowiadaniem ;) Niby jest historia opowiedziana w niebanalny sposób, ale sama forma może budzić spore wątpliwości. Spotyka się opowiadania, w których akcja kroczy naprzód, a każdy krok opisywany jest w bardzo różny sposób – albo przeplatając relacje świadków, listy, wspomnienia, kroniki, wycinki artykułów, albo też opisując wszystko z punktu widzenia różnych bohaterów. Co do "Wesprzyjcie…", to sam nie wiem… wykorzystano ogłoszenia z rożnych portali, pokazano jak społeczność przeważnie komentuje takie i podobne inicjatywy… Ale z drugiej strony widziałem kiedyś historyjkę na serwisie 9gag, zrobioną z niczego więcej, jak tylko ciągu różnych memów (użytych poprawnie), lecz nie nazwałbym tego opowiadaniem lub elementem szkolenia dla adeptów pióra :P

uch… jeroh… A myślałem, że nadinterpretuję połączenie formy z treścią w "Aksjomacie…" :) Nie jestem sam, hurra! :) Powtórzę tylko, że to złośliwe dezorientowanie czytelnika po to, żeby go podporwadzić pod finał – bardzo mnei ujęło, szczególnie, że pamiętam nie tylko "Wehikuł Czasu", ale też "Wojownika Autostrady", a nawet gdzies w pamięci kołacze mi sesja w "Oko Yrrhedesa" :)   "Armia" – zabawna, ironiczna, ale tylko pod względem eksperymentu z formą opowiadania. Kickstarterowy, sieciowy format dla opowiadania tego typu może przecież pomieścić intensywniejszą/ciekawszą fabułę. Jeżeli dobrze pamiętam, jakiś czas temu był projekt sfinansowania budowy Gwiazdy Śmierci… :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Inna jest niedopuszczalna?    Mam wrażenie – ba! – przekonanie, że to było do mnie.   Jest dopuszczalna. Mało – jest oczekiwana. Lecz nigdy nie nazwałbym, nie ośmieliłbym się nazwać zabawy formą typograficzną utworu – fantazją.   Użycie elementów graficznych typowych dla Sieci lub dla jakiegoś powszechnie znanego portalu, plus charakterystyczny dla znakomitej większości publikowanych w Sieci tekstów krój, brak wcięć, skład w choragiewkę i co tam jeszcze mozna "zapożyczyć" z Pajęczyny to, powtarzam, nie fantazja, bo do tego nie potrzeba fantazji takiej, jaką "zatrudniamy" podczas komponowania fabuły, dobierania sztafażu i tła dla postaci. To naśladownictwo, które, chociaż może bawić lub faktycznie komponować się z treścią – jak z "Wesprzyjcie…" – na miano aż fantazji nie zasługuje. Powiedzmy łagodniej – próba urozmaicenia przez odejście od klasycznego składu i układu. Nic więcej.

Czyli to Wesprzyjcie moją armię, to taka nowa jakość w fantastyce i wzór do naśladowania, a staruchy powymierały, więc nie ma po co ich odgrzebywać. Może i racja.

Przykładem udanego – moim zdaniem – eksperymentu z formą było opowiadanie "Po drugiej stronie" Willa McIntosha  (NF 04/2013). Fabularnie było przeciętne, ale pomysł na formę – urzekający, dzięki temu tekst miał potencjał do wwiercania się w pamięć; nie to co "Wesprzyjcie…".

Sorry, taki mamy klimat.

No, Gwidonie, chyba zatem musimy się umówić na ostatniego papierosa w kostnicy ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

@AdamKB   Tutaj nie chodzi o przeklejenie elementów graficznych, ale o użycie nowego nośnika do opowiedzenia historii – masz opis projektu, komntarze i z tego robisz fabułę. To jednak spora różnica.   @ gwidon   "Czyli to Wesprzyjcie moją armię, to taka nowa jakość w fantastyce i wzór do naśladowania"   Serio to wyczytałeś z moich wpisów?   "a staruchy powymierały, więc nie ma po co ich odgrzebywać"   Kolega chyba uderzył się w duży palec u stopy i nie ma humorku. Ależ proszę, niech kolega znajdzie nam niepublikowany tekst Stanisława Lema, którego kolega wymieniał w gronie tych, których powinnismy publikować. Nasze meile są znane.

Jeśli chodzi o wyczytywanie z Twoich wspisów, Malakhu, to ja wyczytałam na przykład między wierszami delikatną sugestię, że "Wesprzyjcie…" zrozumieli Ci, którzy są mądrzy, a Ci, którym się nie podobało, mają za małe rozumki. Trochę to niemiłe, prawdę mówiąc. Nie żebym się obraziła. Nie zamierzam się też spierać. Warto eksperymentować i pokazywać nowe rzeczy, ale też warto czytać i brać pod uwagę, co czytelnicy o Waszym piśmie i jego elementach sądzą, nie?

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Gdzie w mojej wypowiedzi jest coś o zrozumieniu tekstu? Tu:   Odnośnie zaś samego "Wesprzyjcie…" – ten tekst to ciekawostka, ale też… element szkolenia dla adeptów pióra. Tyle osób czyta "NF", bo chce pisać. No więc dałem im coś, co ma im otworzyć oczy, pokazać, że można inaczej, że można wyjść poza schematy. Tymczasem w komentarzach tutaj sami starzy wyjadacze, opowiadający o tym, czego to nie widzieli w sieci, że to nic nowego, itpd.   I gdzie jest coś o tym, że, jak to ujął gwidon, Czyli to Wesprzyjcie moją armię, to taka nowa jakość w fantastyce i wzór do naśladowania?? Bo ja tam widzę, że to "ciekawostka".   ale też warto czytać i brać pod uwagę, co czytelnicy o Waszym piśmie i jego elementach sądzą, nie?   Oczywiście. Czytam każdą recenzję "NF", jaka się pojawi, przeglądam tez oceny poszczególnych tekstów choćby na fantasta.pl. Sęk w tym, że nic spójnego z tego nie wyciągnę, bo w 95% teksty dzielą użytkowników. Co widać choćby po "Wesprzyjcie…" i "Aksjomacie…". Na dłuższą metę sprawdza się wyłącznie różnorodność w doborze tekstów – tak dobrać, żeby każdy znalazł w numerze coś dla siebie. Niekoniecznie wszystko ma sie podobać, ale choć jeden tekst ma do czytelnika naprawdę dotrzeć.

Co widać choćby po "Wesprzyjcie…"

Wybacz, ale z tego, co tutaj widzę, to większość osób – zdecydowana większość – specjalnie zachwycona "Wesprzyjcie…" to nie była ;)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Większość z… dziesięciu?;)

---> malakh.   Tutaj nie chodzi o przeklejenie elementów graficznych, ale o użycie nowego nośnika do opowiedzenia historii – masz opis projektu, komntarze i z tego robisz fabułę. To jednak spora różnica.   Wybacz, ale z elementów graficznych to historyjki obrazkowe można składać. Też mają fabułę, jakąś mają… Pisałem o wykorzystaniu elementów graficznych z Internetu w układzie typograficznym, upodobnieniu typografii do internetowej – samą historię można opowiedzieć tradycyjnie, klasycznie, i nic by na tym w oczach dojrzałych czytelników nie straciła. Ot, urozmaicenie dla oczu, zachęcajka dla dzieci Internetu. Nośnik ten sam: papier i farba…   Dla złagodzenia: siedzę w poligrafii, to kierunkuje spojrzenie na sprawę…

A ja tam widzę… element szkolenia dla adeptów pióra. Jak to odebrać? Uczcie się nieuki, bo to jest dobre. Ja tak to rozumiem. Czyli mam coś wziąć dla siebie z tego tekstu, jako inspirację, jako wzór. A do tego Lema to żeś się przyczepił, jak rzep. Rozumiem, że znasz nazwiska tylko tych autorów, których wymieniłem. Ken Liu jest dobrym przykładem. Wesprzyjcie armię… nie.I zdaje się, że nie ma o czym dyskutować. Bo i po co?

Mnie zaintrygowało, to co kozajunior napisał: "Co prawda w niektóych miejscach trochę bym udoskonalił ;) w niekórych powydłużał." Potraktowałem "Wesprzyjcie…" jako fajny żart, nie siląc się na interpretacje. Jednak istnieje pewna zasada – jeśli tekst przeczytamy więcej niż jeden raz  (czy obejrzymy  wielokrotnie film, bo na przykład pani profesor kazała przeprowadzić nam jego analizę, a film wydał nam się do dupy i jesteśmy w kropce), a jeśli nawet niech będzie, ze przeczytamy tylko  raz, to dyskusja powstała wokół formy, sensu opublikowania owego tekstu, uruchamia automatycznie gonitwę myśli , bezwiedne szukanie ścieżek interpretacyjnych, albo generowanie oprotestowujących sam tekst, dyskusję wokół niego – własnych tekstów, bo takie nagle się pojawiły :) Uwaga joseheim do malakha –  "Wesprzyjcie…" zrozumieli Ci, którzy są mądrzy"  powoduje we mnie pragnienie zinterpretowania (wyszukania ukrytych sensów)  "Wesprzyjcie", który  to tekst niespodziewanie przestaje być w tym momencie li tylko żartem i ciekawostką. 1. To satyra na (młodych?), uważających się za (literackich?) bogów twórców. 2. To opowieść o tym jak trudno zrealizować marzenia,  choćby  przeczyła temu Anita Lipnicka śpiewając "Wszystko się może zdarzyć". 3. To opowieść o niezrozumieniu i niedopasowaniu. 5. To opowieść szaleńca. 6. To wcale nie opowieść szaleńca, może koniunkturalisty i spryciarza? 7. To wcale nie opowieść, nie opowiadanie, tylko wyobrażeniowe miazmaty niefortunnie zreinkarnowanego (tzw. reinkarnacja dychotomiczna) w jednym ciele:  a) pewnego twócy z okresu Młodej Polski i b) pewnego, wiecznie powracającego filozofa. 8. To historia o samotności w świecie globalnej wioski. 9. A co było przed, czemu narrator organizuje zbiórkę? Któż ci on jest?  I co będzie po? A gdyby jednak armia robotów powstała? Wizje niezwykłe się klarują! Właściwa interpretacja kryje się oczywiście pod numerkiem  4. Takie postawienie sprawy może z kolei być punktem wyjściowym do napisania tekstu: "Historia zaginionej (zagarniętej przez roboty?) interpretacji".  Uwaga! Przygotowałem sie psychicznie na to, że nie zostanę zrozumiany…

@ gwidon   A ja tam widzę… element szkolenia dla adeptów pióra. Jak to odebrać? Uczcie się nieuki, bo to jest dobre. Ja tak to rozumiem.

Proponuję przeczytać mój wpis do końca, to powinno ułatwić sprawę. Wyraźnie napisałem: No więc dałem im coś, co ma im otworzyć oczy, pokazać, że można inaczej, że można wyjść poza schematy.

 

"Wesprzyjcie moją armię robotów" to satyra.

Bardzo często tematem naszych opowiadań jest jakieś zjawisko społeczne – dostrzegamy je, inspiruje nas ono i je opisujemy. Gdy chcemy obśmiać – możemy je przerysować, sprowadzić do absurdu. Właśnie takim opowiadaniem jest "Wesprzyjcie…". Problem w tym, że zjawisko, które autor obśmiewa jest nam jeszcze na tyle obce, że tekst nas nie śmieszy. To trochę tak, jakby Amerykaninowi pokazać jakiś film Barei – nie rozśmieszy go. Nie dlatego, że jest za mało bystry. Po prostu polskie realia obśmiane w filmie są mu obce.

 

Tylko część Polaków słyszała o Kikstarterze. Jeszcze mniej wie, że portali takich jak Kikstarter są setki, że mamy takie już w Polsce. Jeszcze mniej wie, że to zjawisko nazywane jest crowdfundingiem (tego hasła nie było w polskiej Wikipedii, do czasu, gdy go tam nie opisałem), a jeszcze mniej wspierało jakiś projekt finansowo. Natomiast na zachodzie, szczególnie w Ameryce jest to już zjawisko powszechne. Zdarza się, że ktoś zgłasza do finansowania projekt wręcz absurdalny i o dziwo, są ludzie, którzy na taki projekt wpłacają pieniążki.

 

Tak czy owak, ten tekst trzeba rozpatrywać w sensie żartu. Jestem przekonany, że jego autor świetnie się bawił pisząc, mniej więcej tak, jak niektórzy z nas przy "Grafomanii".

Nie masz poczucia Unfallu, że można było w tej satyrze zmieścić trochę więcej fabuły? :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

"Wesprzyjcie moją armię robotów" to satyra.

Kapitan oczywistość? : )

 

Unfallu, czy Twoją tezą jest ta, że "tekst" nie podoba się, bo ludzie nie widzą w nim satyry, a w dodatku nie wiedzą co to jest crowdfunding? To ja powiem tak: o dziwo zrozumiałem prześmiewczy ton "tekstu", mało tego, wiem co to crowdfunding i mogę stwierdzić tylko tyle, że lepsze satyry podobnego typu do "Wesprzyjcie…" widywałem, kiedy kolega zalinkował mi obrazek na kwejku. I tutaj trzeba zadać sobie pytanie, czy tego człowiek oczekuje od prozy w "NF" – bo ja oczekuję jednak… no, prozy : )   Większość z… dziesięciu?;)

 

Zawsze to jakiś odzew. Możesz wrzucić na fanpage "NF" pytanie, co ludzie sądzą o "Wesprzyjcie…" to pewnie doczekasz się kilkudziesięciu opinii więcej.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Psycho, Berylu – jestem przekonany, że wiecie co to crowdfunding i to, czy właściwie zrozumieliście tekst nie podlega dla mnie dyskusji. Chodziło mi jedynie o to, że w każdej kulturze śmieszy co innego, bo inne są realia i inne skojarzenia.  "Problem w tym, że zjawisko, które autor obśmiewa jest nam jeszcze na tyle obce, że tekst nas nie śmieszy." – nie wykluczyłem siebie z grona tych, których żart nie bardzo śmieszył. Ale dopuszczam sytuację, że za oceanem czytający to opowiadanie ludzie tarzają się po podłodze, tak jak my przy niektórych polskich komediach z czasów PRL.  Nawet jeśli nie jesteśmy odpowiednią grupą odbiorców dla tego tekstu, to w dziale prozy zagranicznej oczekuję tego, co akurat czytają za granicą. Jeśli to jest właśnie to, pięknie podziękuję i powiem, że wolę krajowe, ale będę się czuł doinformowany.

Ja nie wdając się w dyskusję stwierdzę tylko, że "Wesprzyjcie…" według mnie było całkiem fajne. Ot, taka ciekawostka (jak to ktoś już wcześniej stwierdził) – wiadomo, że gdyby tego typu teksty pojawiały się ciągle, to byłoby coś nie tak, ale raz? Bardzo dobrze, że czasem pojawi się coś nietypowego. A że mogło być lepiej takie, albo siakie… No błagam, to trzeba było napisać i wysłać (przejrzałem tylko pobieżnie komentarze, więc nie piję tutaj do nikogo i bez urazy). Nie rozumiem czemu tekst wzbudził takie oburzenie.   Tylko część Polaków słyszała o Kikstarterze. U nas mamy "polakpotrafi" ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

No błagam, to trzeba było napisać i wysłać

Zdajesz sobie sprawę, że niezbyt mądre to było? :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Kiedyś autorzy pisali dobre opowiadania – teraz eksperymentuje się z formą. Czy to znaczy, że "pula dobrych opowiadań fantastycznych w naszej rzeczywistości" wyczerpuje się? Oby nie :)   Aksjomat wyboru – łaskawie zaakceptuję tłumaczenie, że dzięki temu zabiegowi czytelnik sworzył sobie po drodze ileśtam historii – ale łaskawie, bo mnie ten zabieg nie przypadł do gustu. Żeby jeszcze sama histora bez zabiegu eksperymentowania z formą była jakaś wyjątkowa. Nie, nie była.   Wesprzyjcie… – jako eksperyment ciekawy, jako dzieło literackie już mniej (to już miniatury za czasów Parowskiego trafiały się ciekawsze :)   Wróćmy do dobrych tekstów :D

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

A mnie przekonuje to, co pisze Elanar :)  A historia z "Aksjomatu" była wyjątkowa, bo nie była wyjątkowa. A ja już gdzieś w mojej recenzji na portalu pisałem, ze "co by było, gdyby?", to najważniejsze pytanie naszego ( z reguły mało wyjątkowego) życia. Na mnie "Aksjomat" zadziałał. 

Z kolei mnie się "Aksjomat" i (zwłaszcza) "Wesprzyjcie…" podobały i cieszę się, że malakh wynalazł podobne smaczki.

A nie mógłby znaleźć jakiegoś opowiadania Lema czy Sapkowskiego niepublikowanego :)

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Gdybyśmy nawet wyciągnęli odpowiedź od Lema czy Herberta, najprawdopodbniej brzmiałaby ona wtedy mnie więcej tak: "Ghhhrghhhhyyy… musk!".

Panowie, nie rozumiem waszego sceptycyzmu – przecież Tolkien nadal wydaje.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Ale ile mózgów już pożarł… Krwawy to autor, krwawy… :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

Panowie skrzyknijcie się w redakcji, napiszcie wspólnymi siłami opowiadanie w stylu Lema i ogłoście, że w ręce wpadł Wam cudownie odnaleziony tekst Mistrza :) Dym na całą Polskę, szturmy do kiosków po kolejny numer NF, po prostu szał by night :P   A w temacie – armia robotów nie zachwycila i mnie. Fajnie, że eksperyment z formą, ale treść, humor – średnio się tego dopatrzyłam…

następne pewnie będzie opowiadanie w formie komentarzy pod jakimś opowiadaniem

Work smart, not hard

Z góry przepraszam za objętość tekstu, ale ja wolę tak: raz a dobrze, a nie się rozdrabniać :P Zapoznaję się z dyskusją od deski do deski i podejmuję kilka wątków jakie się pojawiły.

Numer styczniowy jeszcze leży nieczytany, natomiast grudniowy mam obcykany, i "Aksjomat Wyboru" mi się bardzo podobał, choć może nie zostałem zwalony na kolana i nie zapłakałem z zachwytu. Mam wrażenie, że parę osób nie zrozumiało tutaj intencji autora, ale innych parę osób w dyskusji już te intencje objaśniło. Jestem zdecydowanie otwarty na tego rodzaju eksperymenty. Mam trzy spostrzeżenia odnośnie tej debaty: Irytuje mnie w tego typu rozmowach, gdzie w tle dokonuje się ocena jakiegoś produktu i sposobu jego prowadzenia – tu NF – że częstokroć przywołuje się mityczne Oczekiwania Czytelnika i czasem jakieś dane statystyczne wyciągnięte z rękawa, a może też, o zgrozo, predykcje typu "gdyby je zebrać to pewnie otrzymalibyśmy takie wyniki" (więc po co je zbierać). Wolałbym, żeby ludzie a) mówili za siebie, b) dopuszczali pluralizm odbiorców. Nawet gdy stosunek "za"-"przeciw" wynosi 30-70, to 30% to nadal spora grupa i nie należy ich potrzeb negować tylko dlatego, że są "mniejszością". Zazwyczaj też ludzie, którzy komentują, to specyficzna grupa (pojęcie vocal minority). Nie róbmy z siebie Reprezentantów Ludu. Nie wiemy jak jest, znamy głównie własne potrzeby. Skromnie. Inna rzecz, której nie lubię, to traktowanie sprawy jako albo-albo i tworzenie grubych murów między pojęciami. Nie jest tak, że forma i treść to byty które egzystują całkowicie niezależnie. Nie jest też tak, że eksperyment formalny z definicji odbywa się kosztem treści, a mam często wrażenie, że z góry się tak zakłada, tj. albo mamy Prawdziwe Dobre Opowiadania, albo Eksperymenty Formalne. Nie czytałem "Wesprzyjcie…", więc nie mogę powiedzieć, że nie jest tak, że treść nie udźwignęła ciężaru formy (see what I did there? -> zazwyczaj używa się tego określenia w odwrotnym kierunku). Być może, ale to żadna zasada ogólna. Jeśli forma ma swe uzasadnienie, jeśli ma swoje pokrycie i nawiązanie w treści – tak jak to było w przypadku Aksjomatu Wyboru, forma absolutnie nieprzypadkowa! – jeśli dokonuje się tu jakaś niebanalna obserwacja, to jak najbardziej, popieram takie eksperymenty. Pewnie część problemu w tym, że "Wesprzyjcie…" to satyra, bo namnożyło się w sztuce ogólnie (nie tylko w literaturze) utworów prześmiewczych, a o wiele trudniej jest potraktować rzecz na serio, a jeszcze trudniej – wymieszać humor z powagą. Ale to tylko spekulacja. Doszukiwanie się w tekstowych wypowiedziach tego, co "między wierszami", zawsze traktuję z podejrzliwością, bo to trochę wróżenie z fusów. Jeśli naszym medium jest tekst, to moim zdaniem nadawca musi wystrzegać się zamieszczania w nim takich międzywierszowych komunikatów, zaś odbiorca węszenia za nimi: bo wtedy debata zaczyna tracić sens, jak za komuny. Malakh mówiła o wzorze, poszerzeniu horyzontów: to nie oznacza, że jest tylko jeden wzór, a poszerzenie horyzontów następuje czasem poprzez poznanie "przeciwnika" czy "konkurenta", nie musimy od razu się z nim zgadzać. Fajnie jest się dowiedzieć, co się na świecie robi i co wywołuje reakcje, jakie mody panują, niezależnie od tego czy się z nimi zgadzamy, czy nie. Wzorzec jest Jeden, Wzorzec musi być Ideałem, albo Forma albo Treść, ufff… zlitujcie się, świat nie jest taki czarno-biały!   P.S. @ Janie_Janku : bardzo podoba mi się Twoja ostatnia wypowiedź, tak jak ją rozumeim. Podałeś w niej bliskie mi kryterium Dobrej Sztuki: czy powoduje pracę w mózgownicy, rodzi różne interpretacje i refleksje. Nieważne czy pozytywne czy negatywne. Już wolę "jezus maria, a po co on to pisał, może (tu 30 możliwości)" od "fajne (kropka, jedziemy dalej)". P.P.S. @ Michal3 Czemu nie? ;)

Tam było w formatowaniu wypunktowanie, ale jak widać nie działa ;)

Malakh powiedział.

A tak w ogóle fajnie było podyskutować i tu i pod tematem o tym kto czyta  "Nowej Fantastyce", i to z udziałem redaktorów :) Była burza mózgów, trochę też twórczego fermentu. Dzięki wszystkim za wypowiedzenie się, widac warto wrzucać czasem temat dotyczący pisma i tekstów w nim zawartych, więcej sie tu działo, niż np.  w komentarzach pod recenzjami NF. Może bedzie ciąg dalszy za jakiś czas w nowym poście :) 

O, ja jeszcze powiem, że kupiłem NFWS i bardzo mi się podoba, że znajdują się w nim odsyłacze do strony i fanpagu. Bardzo dobry pomysł. Brawo!

Mee!

Ech… co to ja napisałem -"kto czyta "Nowej Fantastyce"… oj, chyba za dużo tej zabawy formą. Kózka, ja też mam i WS i samą NF. I dzisiaj trochę poczytałem. A odsyłacze porządne :)

A ja jeszcze nie dostałem lutowej NF, buuu :( Ale NFWS piękna, będzie co jutro robić, w ten piękny, wolny dzień…   Dobranoc!

Mee!

@ Malakh przepraszam za pomyłkę :) świeżak ze mnie

Ciekawy pomysł – opowiadania nieżyjących autorów. Jak na jeden konkurs napisaliście opki w stylu Dicka, to najlepsze były wręcz genialne.   STYLIZACJA 2014 nadchodzi!

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

STYLIZACJA? – Mniam :) 

DJ-u to może Conan Doyle skoro Sherlock jest teraz na topie? taka delikatna aluzja…

Work smart, not hard

czy musi być pisarz fantastyczny?

Work smart, not hard

Kresy Wszechświata, czyli Sienkiewiczowskie waćpanny w kosmosie – ODYSEJA STYLIZACYJNA 2014

Sorry, taki mamy klimat.

Ej! To mój patent, sadysto! :D

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

A, prawda! Spłodziłeś kiedyś coś w tym stylu, tylko waćpanienek tam brakowało. Dobra, cofam w takim razie i informuję, że powyższy pomysł zrodził sie w mojej łepetynie zapewne pod wpływem dawnego dzieła Rybosława, więc cała chwała za – odrzuconą zapewne w przyszłości – propozycję, powinna należeć nie Niego!

Sorry, taki mamy klimat.

…tantiemy, zapomniałeś wspomnieć o tantiemach… :) Swoją drogą, konkurs stylizacyjny to mogłoby być niezłe wyzwanie :) I ile się trzeba naczytać autora, zanim pierwsze zdanie spłynie z klawiatury – o! Podoba mi się :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

…tantiemy, zapomniałeś wspomnieć o tantiemach… :) Jaki pazerny! To chwała już nie wystarczy? ;)

Sorry, taki mamy klimat.

No i warunek – stylizacja musi być rozpoznawalna :)   Chyba się skuszę i ogłoszę

"Przychodzę tu od lat, obserwować cud gwiazdki nad kolejnym opowiadaniem. W tym roku przyprowadziłam dzieci.” – Gość Poniedziałków, 07.10.2066

Dj-u – to poczekaj chociaż do końca bieżących i daj czas na zaznajomienie się/odświeżeniem znajomości z obiektem stylizacji :)

"Świryb" (Bailout) | "Fisholof." (Cień Burzy) | "Wiesz, jesteś jak brud i zarazki dla malucha... niby syf, ale jak dzieciaka uodparnia... :D" (Emelkali)

"Niech ktoś mi więc powie, dlaczego pośród około 250 nadesłanych na konkurs "NF" opowiadań żadne, ŻADNE nie wyróżniało się formą? Nikt nie eksperymentował, nikt się nie bawił – wszyscy grzecznie wpasowali się w schematy formy. Gdzie tu fantazja?" A dlaczego fantazja miałaby się koniecznie wyrażać w udziwnianiu formy? Co to, obowiązek jakiś? (co prawda nie dziwią mnie takie wypowiedzi z ust redaktora pisma, w którym zarówno NUMP jak i jego następca wiele razy otwarcie przyznawali, że oto właśnie publikują tekst słabo napisany, ale za to oryginalny). Istnieje mnóstwo dobrych pisarzy tworzących teksty jak najbardziej klasyczne i co w tym złego? Eksperymentować z formą trzeba przede wszystkim UMIEĆ – chwała więc tym, którzy nie porywają się na próby, których efektem byłby co najwyżej bełkot. Powiem jedno: jestem w stanie jednym tchem wymienić kilkadziesiąt opublikowanych w NF (czytam od 1992 r.) opowiadań, które z różnych przyczyn mnie zachwyciły, zapadły w pamięć, były przeze mnie polecane innym. Wśród nich nie ma ani jednego "eksperymentującego" – chyba, że za takowy uznamy pewien zabawny tekścik sprzed lat, udający kącik porad w jakiejś galaktycznej gazecie. 

zgadzam się z przedmówcą, polać jej!

Work smart, not hard

Eksperymentować z formą trzeba przede wszystkim UMIEĆ – chwała więc tym, którzy nie porywają się na próby, których efektem byłby co najwyżej bełkot.   1. Skąd wiadomo, że nie umiemy, jeśli nigdy tego nie próbowaliśmy? 2. Jak nauczyć się bez ćwiczenia? Jedno, w moim odczuciu, nie ulega wątpliwości: eksperyment formalny powinien służyć treści, nie zaś być celem samym w sobie. "Aksjomat wyboru" jest właśnie przykładem opowiadania, gdzie forma pseudo-paragrafówki i pozorowane możliwości wyboru podkreślają przesłanie tekstu.

Przesłanie pod tytułem "co komu pisane, to go nie minie" słyszę kilka razy w tygodniu od osób starszych (spokrewnionych oraz całkiem przypadkowych, np. w autobusie), więc jego odkrywczość jest, delikatnie mówiąc, dyskusyjna. A co do "skąd wiadomo, że nie umiemy" – ano na przykład stąd, że nigdy w życiu żaden pomysł na "eksperymęt" nie przyszedł nam do głowy.  

Nowa Fantastyka