Szanowny Panie Kolego, Drogi Janie
Informujemy o przebiegu leczenia Pana Krzysztofa Malickiego ur. 05.04.1971, w naszym szpitalu dnia 12.11.2023
Rozpoznanie:
– Exitus letalis w wyniku wstrząsu hemoragicznego
Choroby przewlekłe:
– Miażdżyca
– Choroba wieńcowa
– Pomostowanie aortalno-wieńcowe, 11/2023, alio loco
– Wielokrotne udary mózgu w wyniku niedrożności tętnicy podstawnej (2007, 2009, 2015, 2022)
– Locked-in-syndrome
Przebieg:
Pan Malicki został przyjęty na SOR przy nagłym krwawieniu z tracheotomii wykonanej alio loco. Pacjent nie był znany w naszym szpitalu a dokumentacja przebiegu leczenia przekazana nam przez sanitariuszy była niepełna. W karetce pacjent otrzymał dożylnie ampułkę kwasu traneksamowego oraz inhalacje z adrenaliną. W momencie przyjęcia na SOR krwawienie w znacznym stopniu ustało, w wyniku podjętych wcześniej działań.
Po wyciągnięciu kaniuli z tchawicy krwawienie nasiliło się znacznie. W trybie nagłym poinformowani zostali dyżurni anestezjolog, chirurg urazowy i chirurg klatki piersiowej. Pacjent został przeniesiony do sali operacyjnej nr 7. Przygotowano 16 uniwersalnych koncentratów krwinek czerwonych.
Wstępne badanie nie ujawniło oczywistego źródła krwawienia. Przy braku znanych zmian nowotworowych wykluczyliśmy krwawienie arozyjne. Z niepełnej historii choroby udało się wywnioskować niedawne pomostowanie aortalno-wieńcowe, tzw. bypass. Z braku innych podejrzeń postanowiliśmy dokonać torakotomii, aby odnaleźć źródło krwawienia. Krew odprowadzana była trzema różnymi ssakami, aby uzyskać odpowiednią widoczność. W momencie rozpoczęcia torakotomii w zbiornikach ssaków znajdowało się ok. pięciu litrów płynu. W powietrzu unosił się charakterystyczny, metaliczny zapach, ale co dziwniejsze czuć go było również na języku.
Dyżurny chirurg klatki piersiowej, dr Niedziela, dokonał centralnego cięcia skalpelem wzdłuż całego mostka. Dalsza preparacja została dokonana przy użyciu ostrza monopolarnego, sam mostek przecięto piłą oscylacyjną. Krwawienie nasiliło się wykładniczo po przecięciu mostka. Źródło krwawienia wciąż nie było rozpoznawalne, nie ujrzeliśmy żadnych otwartych naczyń krwionośnych. Krew wylewała się z przeciętego mostka litrami. Spływała po pacjencie i stole operacyjnym niczym wodospad tak że zespół operacyjny prędko znalazł się po kostki w czerwonej cieczy.
Po wsadzeniu rozwieracza klatki piersiowej krwawienie dalej nasiliło się, a naszym oczom ukazało się przepastne, niekończące się morze czerwieni. Rozwarta niemal na oścież klatka piersiowa okazała się ledwie dziurką od klucza lub uchem igielnym, w porównaniu do widoku jaki zastaliśmy w środku. Żebra wydawały się kontynuować w kierunku ogonowym niczym sklepienie groteskowej gotyckiej katedry. Sklepienie, które parło dalej, przez jamę brzuszną, kończyny dolne, salę, czy wręcz cały blok operacyjny i jeszcze dalej. Dopasowanie oświetlenia nie pozwoliło określić dokładnej głębokości klatki piersiowej. Nie byliśmy w stanie zidentyfikować serca, aorty, żyły głównej górnej, płuc czy innych orientacyjnych struktur ani organów. Również źródło nieustającego krwawienia nie było oczywiste.
Gdy krew lejąca się z otwartego niczym małż mostka sięgała nam do połowy łydek dr Jóźwiak, dyżurny chirurg urazowy, postanowił dokonać palpacji wnętrza klatki piersiowej. Sięgnął dłonią do środka. Jego ramię zniknęło na jakiś czas niemal po bark w pacjencie. W napięciu czekaliśmy, słychać było jedynie ciche terkotanie respiratora oraz mokre mlaskanie wewnątrz otwartej klatki piersiowej. Po kilku ciągnących się w nieskończoność sekundach operator wydał okrzyk, który można by określić jako mieszankę tryumfu z obrzydzeniem. Poinformował zespół, że „ma coś” i że „to nieźle się wyrywa”. W tym momencie dr Jóźwiak został szarpnięty w głąb otworu a jego kitel rozdarł się na wystających niczym tępe, postrzępione zęby żebrach. Wspólnym siłami zespołu udało nam się wyciągnąć chirurga z pacjenta. W dłoni trzymał on masę składającą się z tkanki mięśniowej i łącznej, delikatnie pulsującą i wijącą się w uchwycie operatora.
Ów guz przetykały liczne rozdarte naczynia krwionośne o szerokości dwóch do trzech centymetrów. Urwane mięsiste rurki wystawały w każdym kierunku, delikatnie ruszając się, niby rozglądając się i szukając czegoś w pomieszczeniu. W miejscach, gdzie naczynia zostały oderwane bliżej masy widok przywodził na myśl groteskowy ser szwajcarski. Dokonując inspekcji owych dziur odnosiło się wrażenie, że prowadzą one w nieskończoną dal, w głębię samej nicości. Wylewały się z nich wodospady krwi oblewające operatora kolejnymi litrami lepkiej, gęstej cieczy. Krwawienie ustało po dokonaniu wielu głębokich cięć trzymanej masy przy pomocy skalpela. Ustały również wszelkie ruchy guza.
Krwawienie z klatki piersiowej ustało krótko po wyciągnięciu masy. Również ten natarczywy metaliczny posmak przestał być wyczuwalny, mimo tego, że poziom krwi w sali operacyjnej wynosił ok. 50 cm. Jednocześnie nastąpiła szybko postępująca bradykardia a następnie zanik krążenia. Próby przywrócenia krążenia katecholaminami jak i kardiowersją elektryczną nie przyniosły skutku. Z żalem musieliśmy stwierdzić zgon pana Malickiego dnia 12.11.2023 o godzinie 23:14.
Badanie histopatologiczne masy nie wykazało zmian rakowych. Stwierdziliśmy komórki mięśnia sercowego z naczyniami krwionośnymi, dokładne wymiary ani ilość naczyń nie mogły zostać stwierdzone.
Zespół powypadkowy nie stwierdził trwałego uszczerbku na zdrowiu u dr Jóźwiaka. Protokół incydentu został sporządzony i przekazany odpowiednim organom.
Z wyrazami poważania
prof. dr M. Juszczyk
Ordynator kliniki chirurgii urazowej
dr M. Jóźwiak
Traumatolog
M.A.G. Jagielski
Rezydent