Horąży Duży Dżek mknął z ponadświetlną prędkością przez przestrzeń kosmiczną na swym gwiezdnym ścigaczu odstrzeliwując wraże siły Międzygalaktycznego Imperium Reptilian X’rrszs wzmocnione siłami Międzygalaktycznej Gildii Zabójców z Yallayalla II i kosmicznych korsarzy na usługach Federacji Handlowej B’ungha B’ungha. Jego celem była Gwiezdna Fregata Międzygalaktycznego Imperium Reptilian X’rrszs, na której król Reptilian X’rrszs uwięził księżniczkę pokojowo nastawionej planety Bay’lan-do, którą Duży Dżek musiał uratować.
Aktualnie na jego ogonie (Dużego Dżeka znaczy się) siedziała grupa kosmicznych korsarzy na usługach Federacji Handlowej B’ungha B’ungha na swych opływowych gwiezdnych motocyklach. Znani ze swych obcisłych lateksowych kombinezonów i OLBRZYMICH sterczących giwer gwiezdni piraci wyglądali groźnie, ale Duży Dżek nie był z tych, co łatwo się boją. Poprowadził swój gwiezdny ścigacz prosto na nadciągający z naprzeciwka Szturmowy Okręt I Klasy Międzygalaktycznego Imperium Reptilian X’rrszs i w ostatniej chwili wykonał imponujący nawrót do góry nogami, tak że znalazł się za kosmicznymi korsarzami na usługach Federacji Handlowej B’ungha B’ungha, którzy z wrzaskiem władowali się na burtę okrętu, który eksplodował z hukiem fontanną ognia, która pochłonęła przy okazji resztę wrogich statków. Ale nie gwiezdny ścigacz Dużego Dżeka, który był już daleko.
– Astalabasta, bejbis – użył Duży Dżek nieco zmodyfikowanej wersji swojego ulubionego tekstu, który chyba ukradli mu twórcy jakiegoś filmu, ale nie był pewien na 100%. Zresztą nie miał czasu tego teraz roztrząsać, bo od Gwiezdnej Fregaty Międzygalaktycznego Imperium Reptilian X’rrszs dzieliła go już tylko jedna jednostka Federacji Handlowej B’ungha B’ungha. Zeskoczył na nią ze swojego gwiezdnego ścigacza i stanął oko w oko w narząd wzroku typowy dla rasy B’ungha B’ungha z jednym z przywódców Federacji Handlowej B’ungha B’ungha, czyli prezesem Kompanii Wschodniowszechświatowej panem Sham-ba’la’lą.
– Twoja podróż kończy się tutaj, Duży Dżeku! – zawołał złowieszczo pan Sham-ba’la’la. – Jeśli chcesz ocalić księżniczkę Bay’lan-do, musisz pokonać moich przeklętych korsarzy ożywionych mocą nekromancji! A to ci się nigdy nie uda! Muahahahaha!
Zza jego pleców wynurzyli się jego przeklęci korsarze ożywieni mocą nekromancji, ale Duży Dżek zachował zimną krew jak zwykle.
– Ani ty ani twoje umarlaki nas nie powstrzymają, panie Sham-ba’la’lo – powiedział.
– Was? – zmarszczył brwi wyrażającą emocje część twarzy typową dla rasy B’ungha B’ungha pan Sham-ba’la’la.
– Tak, nas – przytaknął Duży Dżek. – Mnie i Loli.
Wyciągnął jedyną kobietę, która była mu wierna, odkąd Nadobna Białogłowa zostawiła go dla Connora Barbarzyńcy (o którym może kiedyś opowiem), czyli spluwę zwaną Lola, która transformowała się w inne bronie, ale ta funkcja nie była w tej chwili potrzebna, więc Duży Dżek ograniczył się do władowania po hedszocie każdemu z pana Sham-ba’la’li przeklętych korsarzy ożywionych mocą nekromancji. OLABOGA, CI JEDNAK NIE PADLI!!!
– Cha cha! – zaśmiał się pan Sham-ba’la’la. – Moich przeklętych korsarzy ożywionych mocą nekromancji można pokonać tylko w promieniach księżycowego światła. A najbliższy księżyc jest dwieście lat świetlnych stąd. Muahahahaha!
– To nie stanowi dla nas problemu, prawda mała? – Duży Dżek zwrócił się do Loli i zmienionym głosem odpowiedział za nią:
– W ogóle horąży Duży Dżeku!
– No właśnie – przytaknął Duży Dżek i przełączył Lolę na tryb strzelania księżycowymi promieniami, bo był przygotowany na wszystko. Ponownie wpakował po hedszocie każdemu z pana Sham-ba’la’li przeklętych korsarzy ożywionych mocą nekromancji, którzy teraz zostali już zabici na śmierć.
– Nieee!!! – zawołał pan Sham-ba’la’la i to była ostatnia rzecz jaką zrobił, zanim Duży Dżek i jemu odstrzelił głowę. Lazurowa posoka trysnęła na wszystkie strony.
– Odpowiedziałeś za swe zbrodnie panie Sham-ba’la’lo – oznajmił Duży Dżek i użył swoich dizajnerskich turbobutów, żeby przeskoczyć na Gwiezdną Fregatę Międzygalaktycznego Imperium Reptilian X’rrszs. Potem jednym tupnięciem obutej w nie muskulanrej stopy wybił dziurę w jej pancerzu i wskoczył przez nią do środka.
Znalazł się w pustym pomieszczeniu pełnym zabójców z Yallayalla II. Wszyscy jak przystało na zabójców z Yallayalla II nosili czarne stroje nindż i wielkie miecze.
– Może i wasze miecze są wielkie – oznajmił nonszalancko Duży Dżek – ale mój jest jeszcze większy. – Przeprogramował Lolę, tak że zmieniła się w trzymetrową katanę. Duży Dżek przystąpił do eksterminacji zabójców z Yallayalla II. Ach cóż to była za walka! Kończyny latały w powietrzu, krew w barwach purpury i oranżu sikała na wszystkie strony, ale kosmiczny kombinezon Dużego Dżeka pozostał niesplamiony dzięki unikalnej technologii BloodProof (zamów już dziś, aby twoje super-rajtuzy już nigdy nie uległy plamom!).
Gdy Duży Dżek pokonał już wszystkich, na placu boju pozostał jeszcze jeden wojownik.
– Konfuzjusz rzecze: sake należy pić z umiarem, bo nie wiadomo, kiedy koledzy przyniosą następną – powiedział i rzucił się z kataną na Dużego Dżeka. Duży Dżek jednak pobierał nauki karate, kung-fu i ikebany od samego Tysiącletniego Mistrza Oolong z Góry Pu-erh, więc wiedział, że Konfuzjusz rzecze również: jest czas picia, ale niekiedy również czas abstynencji. Duży Dżek rozumiejąc przesłanie ukryte w tych słowach mądrości uchylił się i błyskawicznym ruchem ciął zabójcę z Yallayalla II kataną ucinając mu obie ręce.
– O nie! – krzyknął zabójca z Yallayalla II padając na kolana. – Zhańbiłem swój ród i swoją planetę zostając pokonanym. Zabij mnie horąży Duży Dżeku, bo nie zniosę tego upokorzenia!
Duży Dżek odpowiedział jednak:
– Walczyłeś z honorem. Nie zabiję cię, ale powiedz, gdzie jest księżniczka Bay’lan-do?
– Idź prosto tym korytarzem – powiedział zabójca z Yallayalla II. – Ale uważaj, bo do jej celi udał się przed chwilą król Reptilian X’rrszs z zamiarem skonsumowania związku.
– Jeśli to zrobi, zostanie władcą całego znanego i nieznanego wszechświata! – zakrzyknął Duży Dżek. – Muszę powstrzymać tę konsumpcję!
Pobiegł korytarzem i znalazł się przed celą księżniczki Bay’lan-do. Księżniczka Bay’lan-do należała oczywiście do rasy Bay’lan-do i jak wszyscy jej przedstawiciele od pasa w dół była czymś na kształt ośmiornicy.
– Och czy przybywasz mi na ratunek? – zapytała księżniczka Bay’lan-do.
– Nie obawiaj się – powiedział Duży Dżek – albowiem tak jest w istocie, przybyłem wyrwać cię z łap podłych Reptilian X’rrszs!
– Mój bohaterze! Jakże ci się odwdzięczę?
Pytanie było retoryczne, bo oboje dobrze wiedzieli, czego od siebie oczekują, ale dzieliły ich kraty. Duży Dżek zatem przemienił Lolę w miecz laserowy i usunął tę przeszkodę. Księżniczka Bay’lan-do rzuciła mu się w ramiona przysysając się do jego boskich, megamęskich, ale jednocześnie aksamitnych ust niczym Kraken do burty „Czarnej Perły”, ale w tej samej chwili automatyczne drzwi otworzyły się automatycznie z sykiem i wkroczył przez nie król Reptilian X’rrszs.
– Co tu się dzieje? – zapytał z konsternacją król Reptilian X’rrszs. – Stra… Ghh!…
Duży Dżek dokonał jego dekapitacji zanim zdołał zawołać strażników (bo to właśnie ich miał na myśli zaczynając mówić „stra”) i dobrze mu tak było, bo to był zboczeniec i porywacz pięknych kobiet, które zmuszał do małżeństwa i tak właśnie powstało Międzygalaktyczne Imperium Reptilian X’rrszs, ale to jest historia, a historia jest nudna, a przynajmniej tak wszyscy mówią. Zatem kiedy król Reptilian X’rrszs został już zdekapitowany, Duży Dżek razem z księżniczką Bay’lan-do zrzucili ciuchy i oddali się ludzko-bay’lan-dzkiej miłości, a wiedzieć trzeba, że kobiety Bay’lan-do w całym wszechświecie słyną jako niezrównane kochanki, zapewne za sprawą swoich licznych macek i dziesięciu piersi. A kiedy Duży Dżek był zajęty dolnym flerminem księżniczki Bay’lan-do, pojawił się zabójca z Yallayalla II, który poszedł ich szukać, bo zaniepokoiła go długa nieobecność Dużego Dżeka. I on dołączył do odbywającego się na Gwiezdnej Fregacie X’rrszs festiwalu uniesień, bo choć nie miał już rąk, to z nogami potrafił robić takie rzeczy, że głowa mała.
Bo jak rzecze Konfuzjusz: każdy ma jakiś ukryty talent, a jeśli nie ma, to nie wypił wystarczająco dużo, żeby się ujawnił.
KONIEC