Volt spojrzał na adres zapisany w komórce, a potem jeszcze raz na szyld klubu: „Moon Trance”. Czyli był we właściwym miejscu. Tylko że ten niski budynek kompletnie nie wyglądał na „miejsce spełnienia wszystkich marzeń”, jak zapewniał go przyjaciel. Mężczyzna ufał jednak, że Adam nie kierowałby go tu bez potrzeby. Poza tym i tak nie mógł zawrócić. Prawda była bowiem taka, że Volt miał ogromny problem z seksem. Nie, w sumie nie miał problemu – to wszędzie można było dostać. Raczej z Voltem było coś nie tak. Zbyt szybko się nudził, chciał coraz więcej i więcej, przez to nic go nie cieszyło, nie umiało zaspokoić.
Właśnie dlatego śmiało zapukał do drzwi, gdzie po podaniu hasła został wpuszczony do środka. Tam przeżył pierwsze, ale nie ostatnie tego dnia zaskoczenie. Kumpel zapomniał mu chyba wspomnieć, że był to klub przebierańców. Po wejściu do głównej sali Volt mógł więc zobaczyć, jak na kanapie gżą się krasnal z walkirią, na parkiecie wywija całe stado elfów do zbyt głośnego bitu zapodawanego przez orka, a przy barze gawędzą wilkołak z ufoludkiem.
Mężczyzna westchnął cicho, czując, jak ulatuje z niego cała nadzieja na udany wieczór. I to nie tak, że miał coś do ogrywania ról. Różne są potrzeby i kto, jak kto, ale on nie miał prawa oceniać niczyich preferencji. Sam zdobył dyplom z rżnięcia, kilka medali i pucharów za poziom deprawacji oraz przerobił całą Kamasutrę, samemu dopisując cenne uwagi na marginesach. Robił już wszystko i jemu robiono wiele. Nie miał żadnych ograniczeń czy zahamowań. Pieprzył się z każdym, nie zwracając uwagi na płeć, wyznanie czy gatunek. Zwykły seks, udziwniony, prosty, skomplikowany, wiązany czy podwieszany, za zgodą i bez niej. Przerobił wszystko. Miał nawet kochankę, która ciągle beczała i taką, co meczała. I choć musiał przyznać, że zoofilia nie była szczytem jego możliwości, to z pewnością okazała się największym zawodem. Jedyne co Volt na tym zyskał, to permanentny zakaz wstępu do Zoo, trzydzieści godzin prac społecznych i przymusową konsultację ze specjalistą. Czy było warto? W sumie tak, choć od tamtej pory cały czas miał wrażenie, że kopytne dziwnie na niego patrzą.
Wymijając coraz to barwniejszych przebierańców, Volt przepchnął się do kontuaru.
– Co podać? – zapytał barman o bladej cerze i długich kłach.
– Szukam… – Volt szybko wyjął kartkę z kieszeni spodni i pod czujnym spojrzeniem wampira, rozłożył ją na blacie. – Pameli.
– Jesteś pewien?
– Co? – Mężczyzna pochylił głowę, nieświadomie nadstawiając kark wprost pod zęby barmana.
– Na tyłach w lewo, kwatera 5a – oświadczył wampir, zaciskając dłoń na trzymanej butelce. Drobne pęknięcia rozeszły się po szkle.
– Dzięki.
Volt dość szybko zorientował się, że klub był znacznie większy od środka, niż to na wyglądało z zewnątrz. Na tyłach rzędy drzwi ciągnęły się w trzech kierunkach, a skąpe światło stwarzało wrażenie, jakby korytarze nie miały końca. Skręcając w lewo, próbował znaleźć odpowiedni pokój. Jednak słabe, czerwone oświetlenie tej części budynku nie ułatwiało mu zadania. Co więcej, wilgotne powietrze rozpraszało zapachem świeżej ziemi i…
– Grzyby? – mruknął, mijając dorodną kolonię boczniaków na ścianie, akurat obok pokoju, którego szukał.
Zapukał więc, a wewnątrz rozległ się stłumiony trzask. Potem coś mlasnęło, strzyknęło, aż w końcu drzwi się otworzyły. I trudno powiedzieć, kto był bardziej zdziwiony: Pamela widząc klienta, czy Volt widząc prostytutkę.
„Naprawdę musiała się nieźle namęczyć nad tym makijażem zombie” – pomyślał zaskoczony. Pamela była bowiem ucharakteryzowana od stóp do głów i nie miała na sobie zbyt wiele ubrań, czy choćby skóry. Ot, czarny stanik zakrywający duże piersi, szorty, spod których wystawały stringi i główka kości udowej oraz kozaczki, utrzymujące nieokryte skórą piszczele na miejscu.
– Jestem Volt – przedstawił się, aby przerwać niezręczną ciszę.
– Pamela – jęknęła, również się uśmiechając. Gestem zaprosiła gościa do środka.
Pokój nie był przesadnie duży. Coś na kształt rodzinnego grobowca w rozmiarze XXL z rozszerzonym pakietem TrupExclusive, czyli dodatkowym miejscem na telewizor i duże łóżko. Do tego wszystkiego dodano też chyba odświeżacz powietrza o zapachu świeżo wzruszonej, wilgotnej ziemi z dziwną nutą rozkładu w tle.
– Napijeszz się czzegośś? – zapytała, lekko sepleniąc.
Miała śliczne białe zęby, które wyraźnie widać było po jednej stronie szczęki – głównie dlatego, że brakowało w tym miejscu policzka. Volt utkwił tam wzrok, sprawiając, że kobieta przeczesała nerwowo czarne włosy, zakrywając nimi tę część twarzy.
– Nie, dzięki.
– Och.
Pamela wyglądała na zdenerwowaną, czego Volt nie spodziewał się po prostytutce. Przyjaciel, który dał mu adres, zapewniał, że seksu z nią nigdy nie zapomni. Liczył więc na coś spektakularnego. Na razie czuł jednak delikatnie zagubienie. Zamyślony podszedł bliżej kobiety, uważnie przesuwając wzrokiem po jej bladym ciele. Skóra i mięśnie w okolicach brzucha były mocno wybrakowane i odsłaniały żebra, żołądek oraz część jelit. Organy lśniły od śluzu i miały dziwnie szary kolor.
– Hm… – mruknął w końcu, po czym lekko dźgnął Pamelę w odsłonięty organ.
Kobieta pisnęła, po czym niewiele myśląc, strzeliła Volta z liścia. Zaraz jednak zakryła dłonią usta i wymamrotała cicho: – Przepraszam.
Rozmasowując policzek, mężczyzna zmarszczył brwi i ostatni raz rzucił okiem na lekko falujące wnętrze Pameli.
– Jesteś trupem – stwierdził mało odkrywczo.
– No, tak. A czzego ssię sspodzziewałeśś? Króliczzzka wielkanoccnego?
– W sumie to nie wiem, czego się spodziewałem. Adam polecił mi ciebie, ale nie zdradził szczegółów.
– Adam? – Kobieta wyraźnie się uspokoiła, ale nadal widać było na jej twarzy zażenowanie. No i strużkę śliny ściekającej po szczęce, w miejscu, gdzie brakowało policzka. – Cco u niego?
– Zmarł w zeszłym tygodniu.
– Ojej, co ssię ssstało?
– Stracił jaja w zębach Laponki. Wykrwawił się.
– Przzykro mi.
– Mnie też. Ale, cóż. – Volt wzruszył ramionami. – Przynajmniej zginął, robiąc to, co kochał.
Niezręczna cisza wypełniła pokój, walcząc o miejsce z zapachem ziemi i grzybów.
– To… pewnie chceszz jusz iść. – Pamela spuściła wzrok, jednocześnie nawijając luźne ścięgno uda wokół palca.
– Dlaczego?
– No bo… – Nie mogąc znaleźć słów, wskazała na siebie, po czym chwyciła dłonią śluzowate jelito i podsunęła je mężczyźnie. – … jessstem taka.
– Nie przeszkadza mi to – zapewnił szybko, zaskakując tym Pamelę. – To…. nie mój pierwszy raz z trupem. Tylko że wcześniej żaden z nich się nie ruszał – dodał, nerwowo drapiąc się za uchem.
Volt naprawdę nie przypuszczał, że będzie kiedyś opowiadał o swoich nekrofilskich doświadczeniach nowo poznanej kobiecie. Było to zaskakująco miłe, a i w jakiś sposób nawet go podniecało. Szczególnie że to wyznanie wywołało przesłodki uśmiech na wybrakowanej twarzy Pameli.
– Nie jestem odsstręczzająca? – zapytała, jednocześnie próbując upchać wyjęte jelito na miejsce.
– Oczywiście, że nie – zapewnił w takt mlaszczących dźwięków. – Byłem tylko zaskoczony. W sumie moja wina, że nie dopytałem Adama, co miał na myśli.
– To, od czzego chciałbyśś zaczząć?
– Nie wiem. A co mogę?
– Wszzysstko.
– Jesteś pewna? Bo przed chwilą…
– Po prostu mnie zasskoczyłeśśś – przerwała mu stanowczo, ale Volt wyczuł w jej głosie fałszywą nutę.
– Od dawna to robisz?
– Nie – westchnęła w końcu. – Sssłuchaj, zanim umarłam byłam dośść pruderyjna i nie miałam wiele dośświadczzenia. Ale odkąd powssstałam, moje libido wysstrzeliło w górę. Tylko że mało kto ma ochotę na ssseks z trupem, szczzególnie w tym ssstadium rozkładu – przyznała, wyraźnie zmieszana. – Pozzza tym, ludzzie boją sssię, że ich pożrę w trakcie. Jakbym nie miała cco innego do roboty – pożaliła się, a gdy mężczyzna zaśmiał się, zrobiła nadąsaną minę. – Nie zzrobię ci krzywdy. Chce tylko… – umilkła, jakby nie umiała wypowiedzieć tych słów.
Volt uśmiechnął się delikatnie, po czym złapał kobietę za pierś. Dźwięk dartego materiału rozszedł się po pokoju, mimo że stanik pozostał nienaruszony.
– Oj, wybaczz. Ciągle tak robi. – Drżącą dłonią Pamela wyjęła pierś z dłoni zaskoczonego mężczyzny i przyłożyła ją z powrotem do klatki piersiowej. Jednocześnie zrzuciła stanik, czekając, aż pierś się zrośnie. – Terazz jusz będzie ssię trzzymać – zapewniła, ale zanim zdążyła coś więcej dodać, Volt chwycił ją w ramiona. Agresywnie wpił się w uszkodzone usta, głęboko wsuwając w nie język. Pamela jęknęła zaskoczona, a potem jęknęła jeszcze raz, gdy złamała się wpół. Volt błyskawicznie zamarł, a chwilę później zesztywniał.
– Czzyli jednak cię to kręci – zaśmiała się, kładąc rękę na twardym przyrodzeniu mężczyzny.
– No – zdołał wydyszeć przez ściśnięte gardło. – Jak cię puszczę to się rozpadniesz?
– Poczzekaj – poprosiła i drugą dłonią sięgnęła do tyłu, na ślepo próbując połączyć przerwany krąg. On w tym czasie zachłannie całował jej szarą, lekko ziemistą w smaku skórę, korzystając z tego, że Pamela nadal trzymała go za krocze.
W pokoju rozległ się trzask nastawianego kręgu, a zaraz potem skrzypienie łóżka oraz Pameli. Mimo dość wilgotnego wyglądu, kobieta okazała się niezwykle sucha. Oczywiście nie wszędzie, bo penetracja poszła jak z płatka. Jednak przy każdym gwałtowniejszym ruchu coś Pameli odpadało, a Volt musiał się nieźle napocić, aby utrzymać kochankę w jednym kawałku. Co nie było takie proste. Zamiast skupiać się na przyjemności, co chwilę poprawiał wypadający żołądek czy oddawał kobiecie język, który zostawiała mu w ustach po każdym pocałunku. Najczęściej jednak wojował z niesfornymi jelitami, które nie umiały pozostać na miejscu. Volt zaplątywał się w nie przy każdym ruchu i nijak nie mógł się uwolnić. Z drugiej też strony, nie bardzo chciał.
Wszystko to jednak nie miało znaczenia. Szczególnie w momencie, gdy Pamela ścisnęła kochanka udami w pasie i dochodząc, wrzasnęła Voltowi wprost do ucha. Mężczyzna poczuł, jakby mózg mu się topił, ale ból błyskawicznie przerodził się w czystą przyjemność, gdy tylko sam doszedł. Nie był jedynie przekonany co do samej końcówki… bo ta, przebijając wysuszone mięśnie i skórę kobiety, posłała spermę prosto na jego własną twarz.
„Nad tym trzeba będzie jeszcze popracować. Może srebrna taśma by pomogła?” – pomyślał, przecierając dłonią twarz. Wzdychając głęboko, położył się obok kobiety, nie mając nawet siły wyplątać się z jej jelit.
– To było… – zaczął, ale widząc zaniepokojony wzrok Pameli, uśmiechnął się i pocałował ją delikatnie tuż pod okiem. Przy okazji wsunął je z powrotem w oczodół. – Niesamowite.
– To zznaczy, że będzieszz chciał to kiedyś powtórzyćć?
– Gdybym miał więcej czasu, powtórzylibyśmy to już teraz – zapewnił, jednocześnie próbując rozsupłać uparty, jelitowy węzeł zaciśnięty wokół kostki. – Niestety, muszę spadać. Acha! – Volt triumfalnie uniósł śliskie pęto i dopiero zobaczył, że kobieta posmutniała. – Hej, to nie wymówka. Naprawdę mam robotę, ale jak chcesz, to mogę wrócić, gdy skończę.
– Chhhcę – szepnęła, obserwując ubierającego się Volta.
– Ok. No już, nie smutaj – mruknął, znowu ją całując i sięgając po portfel.
Gdy przeliczał pieniądze, Pamela zauważyła znajomo wyglądający prostokącik. Szybko wyciągnęła złotą wizytówkę.
– No proszzę – zawołała, śmiejąc się i uciekając przed dłonią Volta, próbującego zabrać jej kartę stałego klienta klubu „Galaretka miesiąca”. – To w tym też maczaszzz palce?
– Tak – burknął, nagle czerwieniąc się jak dorodny burak.
– Nie ma się czzego wssstydzić – zapewniła, oddając wizytówkę. Z uśmiechem poprawiła włosy, ukazując ucho i wnętrze czaszki.
– Proszę. – Próbując opanować zażenowanie, Volt podał Pameli pieniądze. Następnie wstał i na miękkich nogach ruszył do wyjścia. W połowie drogi zatrzymał się jednak, przypominając sobie, że miał o coś zapytać. – Masz może zniżki dla stałych klientów?
Kobieta nie kryła radości, podobne jak swoich wnętrzności.