- Opowiadanie: jfragoso - ... ale Gina miała rewolwer.

... ale Gina miała rewolwer.

Cześć! Mam na imię Jonathan, jestem z Barcelony ale od wielu lat mieszkam w Polsce. Chciałem podzielić się z wami tym opowiadaniem (oryginalnie napisanym w języku hiszpańskim), dzięki któremu byłem finalistą konkursu w Hiszpanii.  Chciałbym wiedzieć czy polska wersja opowiadania również spotka się z pozytywną opinią. Będę wdzięczny za każdy komentarz lub uwagę.

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

... ale Gina miała rewolwer.

– Rewolwer? Po cholerę mi to.

Zaledwie 5 minut temu odłączyła się od sieci.

Zdążyła zwymiotować, usiąść na obskurnej kanapie w kącie i zapalić papierosa.

Teraz już wszystkie informacje znajdowały się w jej głowie. Nie było potrzeby posiadania implantów ani mikroczipu, wystarczał mózg i pigułka.

To uczucie nie było łatwe do wyjaśnienia. Dane znajdowały się głęboko w pamięci, jak setki wyrytych tam tekstów piosenek. Informacje, które pojawiają się tylko wtedy, gdy coś je aktywuje, pobudza.

– Weź go – powiedział Torres. – Jest załadowany.

– Co do jasnej cholery właśnie mi wgrałeś?

 – Lepiej, żebyś nie wiedziała.

Większość jej zleceń polegała na łączeniu się z siecią i pobieraniu informacji, którymi nikt nie był zainteresowany: kradzież poufnych danych, dowody niewierności, dziecko z problemami z narkotykami. Szybkie i bezproblemowe umowy.

Zawdzięczała to ojcu, który kiedy usłyszał, że zarabia na życie jako shipper, powiedział jej: "Trzymaj się z dala od wszelkich korporacyjnych śmieci, zapamiętaj to sobie".

Wiedział, o czym mówi. Przez ponad dwadzieścia lat pracował w cyfrowej korporacji.

– Nie miało chodzić o jakiś konflikt między gangami? Jakiś kret, który informował rywali?

– Przykro mi, Gina. Robię, co mi każą.

– Ty sukinsynu! – Pchnęła go obiema rękami. – Dlaczego mi to zrobiłeś? To miało być moje ostatnie zlecenie przed urlopem.

– Urlop? Ty?

– Pieprz się!

– To tylko środek ostrożności. Stąd do Hipercentrum są tylko trzy stacje metra. Nikt nic nie wie, nikt ci nie będzie przeszkadzał.

– Kurwa, Torres! Jak długo się znamy?

– Daj spokój, Gina. Tylko ten jeden raz.

– Jeśli coś mi się stanie, to będzie twoja pieprzona wina.

Nie zdążyła dokończyć zdania.

Kula przebiła czaszkę Torresa.

Dziura w czole i plama krwi na ścianie.

Kiedy próbowała przyswoić to, co się właśnie wydarzyło, do pokoju wdarła się burza kul, roztrzaskując meble, komputery i ekrany.

Przykucnęła i zakryła głowę. Nigdy nie przypuszczała, że zardzewiała metalowa szafka uratuje jej życie.

Kiedy zapadła cisza, wyostrzyła wzrok, aby zobaczyć cokolwiek przez unoszący się pył. Dojrzała dwie postacie idące w jej kierunku.

Oba strzały trafiły w cel.

Obaj mężczyźni martwo padli na ziemię.

Jej palec zdrętwiał od siły, której musiała użyć, aby pociągnąć za ciężki spust rewolweru. Był bardzo stary "i tylko na pięć naboi", pomyślała po sprawdzeniu bębenka.

Spojrzała na zegarek.

42:23:16

Potrzebna była godzina, ani minuty więcej, ani minuty mniej, aby pigułka zainicjowała początek procesu chemicznego, a informacje zaczęły pojawiać się przed jej oczami jak film, o którym wiedziała absolutnie wszystko, od początku do końca. Kiedy to się działo, nadchodził czas, aby połączyć się z komputerem i pobrać dane, zanim zostaną wyryte w jej mózgu jak wspomnienie.

Usłyszała jęk jednego z mężczyzn.

– Kim jesteś? Ty! – Kopnęła go w bok.

Był ubrany w kurtkę i ciemne spodnie, a na lewym oku nosił inteligentny wizjer.

Przeszukała go, ale nic nie znalazła.

– Kurwa! – wykrzyknęła, gdy zobaczyła logo na jego koszulce. – Corps Tactics? Wojsko? Czego do cholery chcecie? – Uderzyła go ponownie, ale już nie reagował.

Nie miała przy sobie komunikatora, nigdy go nie nosiła, gdy wykonywała zlecenie, tak jak nie nosiła broni. Nie mogła skontaktować się z Nickiem, więc nie miała innego wyjścia, jak tylko dotrzeć do punktu pobierania danych i tam się z nim spotkać

Przy całym zamieszaniu nie zdawała sobie sprawy, że krąży po pokoju nie trzymając papierosa między palcami. "To zdecydowanie zły znak" – powiedziałby Torres. Ale Torres leżał martwy na środku swojego studia implantologicznego, w towarzystwie ciał dwóch mężczyzn należących do największego nowojorskiego kontrahenta wojskowego.

Usłyszawszy podmuch silników odrzutowych kilku skynerów, Gina błyskawicznie zbliżyła się do okna na końcu pomieszczenia, odsunęła plastikową żaluzję i spojrzała na zewnątrz.

– Jasna cholera!

Dwa bojowe skynery z logo Corps Tactics lądowały w bocznej alejce.

– Najwyższa pora, żeby stąd zniknąć – mruknęła.

Wiedziała, że spust wojskowych pistoletów maszynowych jest zabezpieczony i można go odblokować tylko odciskiem palców, więc przeszukała szufladę, z której Torres wyjął rewolwer, mając nadzieję znaleźć dodatkowe naboje.

Bez powodzenia.

Wyszła z lokalu frontowymi drzwiami, przewidując, że mogą pilnować tylnego wyjścia. Miała rację, na chodniku 41st Avenue nie było nikogo oprócz starego Gordona pchającego swój wózek pełen złomu.

– Gina! Hej, Gina!

Zignorowała go. Pobiegła ulicą w dół, prosto na dworzec kolejowy.

W prawo, w lewo, pchnięcie ramieniem.

I od nowa.

Omijała tłumy, skupiając uwagę na tym, co było przed nią. Strumienie anonimowych, bezimiennych twarzy przesuwały się przed jej niespokojnym spojrzeniem, zwykłe przeszkody na jej drodze.

Zauważyła turkusowe schody jakieś pięćdziesiąt metrów dalej. "To tylko trzy przystanki metra", powtarzała sobie raz za razem.

Poczuła gwałtowny podmuch powietrza za plecami. Fala uderzeniowa nisko lecącego skynera przewróciła dziesiątki osób, w tym Ginę, na ziemię. Odwróciła głowę śledząc wzrokiem skręcający statek. Wszyscy rozbiegli się zostawiając wolne miejsce, na którym wylądował skyner.

Żwir asfaltu wbił się w jej dłonie, którymi podparła się wstając.

Jedna, dwie, trzy, aż cztery czerwone kropki błądzące po jej klatce piersiowej.

To był moment, w którym zdała sobie sprawę, że nie mogą jej zabić, jeśli chcą odzyskać wszystkie informacje w nienaruszonym stanie.

Podniosła prawą rękę i skierowała środkowy palec w kierunku drzwi skynera, pojazdu bardziej niebezpiecznego, niż mogłoby się wydawać, ale Gina dobrze znała jego możliwości. Pilotowała już setki prototypów jako pilot testowy. "Dlaczego, do diabła, rzuciłaś tę pracę?" zapytała kiedyś Pearl. A teraz to Gina zadawała sobie to samo pytanie, czekając, aż te cholerne drzwi się otworzą.

Dwa kolejne skynery przeleciały nad okolicą, tworząc kręgi. Neony odbijały się od ostro zakończonych przednich szyb coraz wyraźniej, w miarę jak niebo przybierało ciemniejszy kolor.

Mogły nimi podróżować tylko dwie osoby, Gina wiedziała także o tym. Znała również ich słaby punkt, znajdujący się dokładnie między dwoma tylnymi silnikami, dokładnie na tej maleńkiej, niewzmocnionej metalowej płytce.

– Pieprzony zbiornik wodoru – wyszeptała.

Drzwi się otworzyły i czerwone kropki zniknęły. Wyłonił się wysoki, krępy mężczyzna z autonomicznym cyber karabinem.

 – Nie ruszaj się! – Celował z odległości około dwudziestu metrów.

Gina przełknęła ślinę. Była zdenerwowana, ale prawdziwy strach poczuła dopiero, gdy na prawo od żołnierza pojawił się pojazd reanimacyjny.

– Nie, nie, nie – powiedziała Gina.

Zamierzali ją zabić i ożywić, aby pobrać dane.

– Ręce do góry! – krzyknął mężczyzna.

Gina zawahała się.

Prawa ręka uniosła się nieco nad lewą, którą trzymała rewolwer wewnątrz kurtki. To był ruch, który musiał wydawać się płynny i naturalny. Pomimo tego, że nie była przyzwyczajona do rozmiaru broni, wyszło idealnie.

Wydawało jej się, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie, kiedy koncentrowała się na dwóch rzeczach: celu, w który musiała trafić i wyrobionym spuście rewolweru.

Nauczono ją strzelać precyzyjnie dzięki idealnej kombinacji pozycji, siły i ruchu. Prawdą jest też, że Gina od zawsze miała talent.

Bum!

Rzuciła się do ucieczki, unikając odłamków, które spadały na nią jak burza ognia i metalu. Zeszła w dół i energicznie ruszyła w stronę peronu.

Graffiti, ekrany i zgiełk wzburzonych ludzi towarzyszyły jej aż do momentu, gdy dotarła do bramek metra.

Skaner twarzy i otwarte drzwi.

29:55:33

– Uwaga! – zadudnił kobiecy głos przez głośniki. – Metro na tym przystanku zostanie tymczasowo zamknięte. Ostatni skład.

Komunikat był powtarzany, podczas gdy Gina obserwowała, jak ludzie rzucają się do wagonów, które wciąż pozostawały otwarte.

Krzyki ustały po huku dochodzącym z korytarza, po którym nastąpił łoskot serii karabinów szturmowych.

Zamknęły się drzwi i pojazd ruszył.

Gina zdążyła wskoczyć do wagonu zanim drzwi się zatrzasnęły. "To musi być coś bardzo grubego", pomyślała, zanim znalazła się w ciemnościach tunelu.

Próbowała ukryć się za rogiem. Nudności powróciły, ale nie chciała zwymiotować w otoczeniu obcych.

"Chociaż nie byłby to pierwszy raz", pomyślała.

Przyłożyła rękę do brzucha i spojrzała ponad ich głowami. Na pierwszym przystanku większość ludzi wysiadła, jednak natychmiast zastąpili ich nowi pasażerowie, tym razem bez krzyków i przepychanek, tylko typowy szum rozmów grup ludzi i sygnał ostrzegawczy zamykania drzwi.

Na drugim przystanku sytuacja się skomplikowała. Było zupełnie pusto.

Gdy skład dotarł na peron, Gina zauważyła, że wszystkie trzy wyjścia kontrolują żołnierze. Wagony zaczęły pustoszeć wśród wyrazów zdumienia i protestu.

– Uwaga! Metro jest zamknięte do odwołania, proszę opuścić wagony. Uwaga! Metro jest…

Gina przykucnęła i podeszła do tylnych drzwi. Oślepiło ją mocne światło latarki.

– Stój!

Zdążyła obliczyć kąt, z którego padało światło. Głos żołnierza sugerował jej, że znajduje się w odległości około dziesięciu metrów.

Strzał zabrzmiał szorstko, ale mocno. Z lufy rewolweru wydobywała się strużka dymu.

Latarka spadła na tory i światło zgasło.

Okrążyła wagon i ruszyła w stronę jadącego w jej kierunku metra. Przykucnęła, aby nie dać się oślepić  reflektorom, nie odrywając wzroku od żołnierzy, którzy dochodzili do siebie się po huku wystrzału.

Wzięła głęboki oddech i przywarła plecami do wagonu.

Poczuła się uwięziona między dwoma pojazdami, otoczona hałasem hamulców i gorącym powietrzem, które wydzielały maszyny.  Nie zatrzymała się, dotarła do tunelu i zaczęła biec.

17:04:41

Z echa kroków wynikało, że musiało to być około dziesięciu mężczyzn. Latarki emitowały nerwowe wstrząsy w górę i w dół.

– Stacja 28 jest bardzo blisko – powiedziała cicho.

Dostrzegła koniec tunelu i zastanowiła się, czy nie zablokowali również tej stacji. Odjeżdżający pojazd przejechał tuż obok niej. Pisk szyn zmusił ją do zaciśnięcia zębów i przysunięcia się do ściany po prawej stronie.

Stacja wydawała się cicha. Wskoczyła na peron i wmieszała się w tłum.

Na zewnątrz, od neonów i ekranów promieniowała jasność. Niebo wydzielało tylko kilka bladych błysków, które rozpraszały się między drapaczami chmur na długo przed tym, zanim dotarły do ziemi.

Punkt pobrania danych znajdował się w piwnicy link-clubu, miejscu, w którym bogaci uciekali od rzeczywistości siedząc w skórzanych fotelach. Do środka wchodziło się przez drzwi chronione czujnikiem tęczówki umieszczonym na końcu schodów prowadzących w głąb podziemi.

Zeszła w dół i zbliżyła twarz. W zamku zapaliło się zielone światło.

Nick zobaczył ją rozczochraną, z brudnymi spodniami i groźną miną.

Gina zignorowała go i poszła prosto do łazienki.

Musiała zwymiotować.

– Co ci się stało?

– Co wy, kurwa, zrobiliście? Co? Dlaczego, do cholery, żołnierze Corps Tactics ścigają mnie po całym mieście? Użyli skynerów, zablokowali stacje metra. Aha, no i Torres nie żyje.

Nick przyłożył dłoń do brody i odwrócił się.

– Kurwa mać!

– Nie kurwa mać, tylko wytłumacz mi, o co w tym wszystkim chodzi i daj mi pieprzonego papierosa.

Nick się zdenerwował i to nie był dobry znak. Ostatnim razem, gdy Gina widziała go w tym stanie, był przywiązany do łóżka w towarzystwie nagiego grubasa i robota.

– Gina, to nie powinno się było wydarzyć. – Podał jej papierosa i zapalił go.

– Co mi wgraliście?

– To broń chemiczna.

– Co?

– Została opracowana przez korporację.

– A co wojsko ma z tym wspólnego?

– Nabywcą są władze miasta.

– Nie pracujemy z tymi sukinsynami!

W tym momencie Gina zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak.

Za każdym razem, gdy przychodziła, był tam Wilson.

Dzisiaj byli sami.

W tle zawsze grała dobra muzyka rockowa.

Dzisiaj grało radio.

Zawsze była butelka wódki w razie potrzeby.

Dzisiaj była w połowie pusta.

Gina cofnęła się o dwa kroki.

– Powiedz mi co jest grane.

Nick wyczuł drżenie w jej głosie.

– Ktoś za tobą szedł? Musimy pobrać informacje.

Gina poczuła ukłucie w brzuchu. Rzuciła papierosa na ziemię.

08:12:44

Wyjęła rewolwer i wycelowała w niego.

– Nie wkurwiaj mnie, Nick.

– Nie mogłem odmówić takiej ilości pieniędzy… Obiecali mi antidotum, mogę się z tobą podzielić.

Gina skierowała wzrok na ekrany monitoringu. Ulica była pusta.

– Nie ruszaj się!

– Znajdą cię i zgrają ci wszystko z głowy, jeśli będzie trzeba, wyciągną nawet twoje wspomnienia. Nie możesz już nic zrobić, nie wygrasz z nimi.

– Mówiłam ci, żebyś się nie ruszał! Ty sukinsynu, jak mogłeś mnie w to wciągnąć?

– Gdybym ja tego nie zrobił, zrobiłby to ktoś inny.

Gina cofnęła się do drzwi.

– Nie odchodź! Możemy się uratować!

Pobiegła po schodach na górę i zauważyła, że ulica została odcięta. Przeczesywali teren z powietrza i ziemi z obu stron, z odległości dwóch przecznic. Skynery latały, a kilka oddziałów sprawdzało i ewakuowało sklepy i budynki.

Spośród wszystkich myśli, które przemknęły jej przez głowę, jedna ją rozbawiła: współczuła Nickowi. Odkryła, że jest nieszczęśliwym człowiekiem tego samego dnia, w którym go poznała, a pierwszą rzeczą, którą zrobił, była próba zaciągnięcia jej do łóżka. Ale nie było nikogo, kto wykonywałby swoją pracę lepiej od niego.

Na sąsiednich ulicach wciąż byli ludzie. Patrzyli w niebo, prawie całkowicie ciemne, i szukali schronienia przy wejściach do budynków.

Najlepszym wyjściem, aby ich zgubić, było udanie się na zachód i wykorzystanie labiryntu drapaczy chmur Hipercentrum. Nie miała pojęcia, co robić dalej.

"Gówniany plan", pomyślała, szukając schronienia pod neonami i rusztowaniami, z dala od deszczu światła rzucanego przez reklamowe hologramy.

Wszystko zmieniło się, gdy skyner wylądował na środku skrzyżowania, tuż przed nią.

Gina ukryła się za kontenerem.

Ze statku wyszło dwóch uzbrojonych mężczyzn. Jeden z nich podszedł do stacji ładowania wodoru na rogu i zajrzał przez szybę. Dał znak swojemu towarzyszowi i wszedł do środka.

Gina wzięła głęboki oddech.

– Myśl, myśl – wyszeptała.

Żołnierz, który pozostał przy skynerze, przekierowywał ruch i rozkazywał ludziom opuszczenie chodników.

Gina podbiegła do niego, kiedy odwrócił się plecami.

– Stój!

Wiedziała, że się odwróci, dlatego trzymała dłoń na rękojeści rewolweru. Musiała być szybka i dokładna, czysty strzał w pachwinę. Miała nadzieję, że go uratują, zanim wykrwawi się na śmierć.

Problem polegał na tym, że nie pomyślała wystarczająco przed działaniem.

"Ile zostało naboi?"

Następne trzy sekundy wydawały się nie mieć końca.

"Jeden? Żadnych?"

Serce o mało nie wyskoczyło jej z piersi.

"Ile strzałów oddałam?"

¡Bum!

Cyber karabin wysunął mu się z rąk  kiedy upadał, nie zdążywszy nawet zobaczyć, kto do niego strzelił.

Gina pośpiesznie wsiadła do skynera.

Dźwignia zapłonu.

Poziom naładowania akumulatora: niski (15%).

Kontroler lotu: OK

System pozycjonowania: OK

Trwa automatyczna procedura startu.

Potwierdź zawis.

Gina nacisnęła przycisk i skyner wzniósł się z diabelską prędkością.

Popchnęła stery statku, a ten płynnie i stabilnie przyspieszył.

"Jak dawno tego nie czułam".

Szybowała bez celu. Gdy tylko opuściła centrum miasta, na ekranie pojawiło się czerwone światło i komunikat ostrzegawczy. Wykraczała poza granice strefy.

To było pięć minut, podczas których miała czas, aby wyciszyć umysł i zastanowić się nad tym, co właściwie się dzisiaj wydarzyło.

– Co teraz mam robić?

Spojrzała na rewolwer, spoczywał na siedzeniu pasażera, przesunęła dłonią po włosach i pozwoliła, by powietrze uciekło jej z płuc.

Piszczenie zegara sprawiło, że zapomniała o chęci wymiotowania.

00:00:00

Wyciągnęła kabel i podłączyła go do gniazda za uchem. Informacja została wyświetlona na przedniej szybie.

 

Odpowiedź na dominującą potrzebę zmniejszenia populacji Nowego Jorku.

Wirus o wysokiej zdolności przenoszenia się i wysokiej zdolności zakaźnej.

Atakuje drogi oddechowe, powodując stan zapalny i infekcję.

Szacowane zarażenie: 80% populacji.

Szacowana liczba zgonów: 40% zakażonych.

Wysoka śmiertelność u dzieci (0-4 lat) i dorosłych (od 40 lat).

Proces potrwa około 3 lat, podczas których systemy kontroli będą mogły być wdrażane bez powodowania masowego niezadowolenia, w zależności od powagi sytuacji.

Strefy kwarantanny / strefy wykluczenia.

Mikroczipy dla osób zaszczepionych.

Ograniczenia w transporcie publicznym.

Wzmożone kontrole policyjne.

 

Było o wiele więcej informacji, ale nie chciała już tego oglądać.

Cztery skynery podążały za nią.

– Uspokój się Gina, pomyśl.

Przeleciała nad strefą przemysłową, obszarem pełnym ogromnych fabryk i alei identycznych magazynów, aż zauważyła zbiorniki korporacji naftowej kilkaset metrów od swojej pozycji.

Inny skyner dołączył do tych, które ją ścigały.

Łzy spływały jej po policzkach i poczuła silny ucisk w gardle.

Dotknęła brzucha.

Zobaczyła odbicie połowy twarzy w szybie. Druga połowa stopiła się z bielą zużytych zbiorników paliwa.

Wskaźnik baterii skynera migał na czerwono.

Mocno chwyciła stery statku.

Zamknęła oczy.

Koniec

Komentarze

Cześć Jonathanie vel jfragoso,

bardzo się cieszę, że możemy przeczytać Twoje pierwsze opowiadanie na NF.

Znajdziesz tu samouczki, jak również wielu (w większości) przyjaznych portalowiczów, którzy szczerze i głównie grzecznie wyrażą opinię o zamieszczanych tutaj tekstach.

Gratulacje dojścia do finału konkursu!

Pomyśl też o aktywności na portalu przez komentowanie utworów literackich innych użytkowników. Poznamy w ten sposób Twoje patrzenie na szeroko rozumianą fantastykę. Poznamy też lepiej Ciebie.

Zastanów się również nad korzystaniem przed publikacją z Bety, czyli możliwości doszlifowania opowiadań/szortów dzięki pomocy użytkowników. To sprawi, że opowiadanie/szort wstawione na portal będzie zdecydowanie bardziej dopracowane i pozbędzie się (większości) błędów.

 

Co do opowiadania, to już tytuł trzeba poprawić i na końcu usunąć kropkę.

Zaledwieminut temu odłączyła się od sieci.

“ Zaledwie pięć minut temu… – liczby zapisujemy słownie.

 

Już na początku pojawiają się pojedyncze zdania, jako kolejne akapity. Może taki był zamysł, którego nie rozumiem, ale IMO źle się to czyta. Pierwsze cztery zdania, a może i sześć, powinny chyba stanowić jeden akapit. Takie zdania-akapity pojawiają się częściej w tekście.

Całkiem zgrabne zapisy dialogów.

Nie zdążyła dokończyć zdania.

Kula przebiła czaszkę Torresa.

Dziura w czole i plama krwi na ścianie.

Zdawkowy opis zaprezentowany krótkimi zdaniami, który ma trzymać dynamikę ale zaburza płynność czytania. Propozycja:

“Nie zdążyła dokończyć zdania, gdy kula przebiła czaszkę Torresa zostawiając plamę krwi na ścianie.

Dobrym zwyczajem jest informowanie o wulgaryzmach zawartych w tekście tagiem lub informacją w przedmowie.

…wdarła się burza kul.

“…wdarł się grad kul.

nie przypuszczała, że zardzewiała metalowa szafka uratuje jej życie.

a czy ktoś się nad tym zastanawia?

Kiedy zapadła cisza… Dojrzała dwie postacie idące w jej kierunku.

Skoro zapadła cisza, to rozumiem, że postacie szły po tych wszystkich pozostałościach w kompletnej ciszy?

Oba strzały trafiły w cel.

Wcześniej nic nie czytamy o tym co zrobiła Gina lub ktoś inny, aby te strzały padły, jakby to było zdarzenie ex machina.

Oba strzały…

Obaj mężczyźni…

Należy unikać powtórzeń.

Obaj mężczyźni martwo padli na ziemię.

Obaj mężczyźni padli martwi na ziemię.

Jej palec zdrętwiał od siły, której musiała użyć, aby pociągnąć za ciężki spust rewolweru. Był bardzo stary "i tylko na pięć naboi", pomyślała po sprawdzeniu bębenka.

Nikt, kto strzelał z jakiejkolwiek broni tego nie kupi. Fakt, że strzelając z rewolweru należy użyć więcej siły (nie odciągając uprzednio kurka) ale też nie na tyle dużo, aby zdrętwiał palec. ;-)

Po drugie – najpierw strzeliła a potem dowiedziała się z czego strzela? Ten rewolwer leżał sobie gdzieś w pobliżu, czy jak? Jeśli autor wymyśli sobie rewolwer, to powinien opisać skąd się wziął w rękach bohaterki, jak go wyciąga ze swojej kabury, z buta, z gaci martwego kolegi… Wszystko musisz opisywać a nie pokazywać obrazki. Opowiadanie nie płynie, bo jest pokazem slajdów ze szczątkowym komentarzem.

Usłyszała jęk jednego z mężczyzn.

Czyli jednak nie padli obaj martwi?

Poddaję się jeśli chodzi o łapankę, bo jest tego bardzo, bardzo dużo i jeśli chodzi o konsekwencję tekstu i błedy, głównie stylistyczne – potrzebna porządna BETA – polecam!

 

Co do treści – prosta fabuła ale dynamika na bardzo wysokim poziomie. Jak dla mnie część wulgaryzmów można było sobie podarować. Pomimo licznych błędów czyta się naprawdę dobrze. Są bohaterowie, jest akcja, fajny klimat.

 

Pozdrawiam i zachęcam do dalszego pisania – P.B.

Cześć Peter Barton,

Dziękuję za przeczytanie tekstu i za komentarz. 

Jeśli chodzi o proste zdania, tak, są one zamierzone. W kwestii rewolwera, nie mam dużego doświadczenia/wiedzy na ten temat. Na logikę przyjąłem, że spust starego i zardzewiałego rewolweru będzie ciężko chodził ;)

Mam więcej opowiadań do przetłumaczenia. Będę pamiętać o korzystaniu z Bety.

Pozdrawiam,

Jonathan

Cześć, Jonathanie! Witamy na portalu.

 

Parę problemów się wkradło:

„Obaj mężczyźni martwo padli na ziemię” -> padli na ziemię martwi.

– „pigułka zainicjowała początek procesu chemicznego” -> inicjowanie czegoś samo w sobie dotyczy początku.

„inteligentny wizjer” -> nie brzmi dobrze jako nazwa wynalazku. Pewnie pochodzi od słowa „smart” (jak smartfon), ale sugerowałabym jakiś mniej dosłowny synonim.

„krąży po pokoju nie trzymając papierosa między palcami” -> Brzmi nienaturalnie; raczej: krąży po pokoju bez papierosa.

„anonimowych, bezimiennych” – te słowa to synonimy, zbędne powtórzenie.

„skręcający statek” – na pewno statek? Czy raczej pojazd? Uwaga na kalkę z angielskiego.

„Żwir asfaltu wbił się w jej dłonie, którymi podparła się wstając”. -> bardziej naturalnie brzmi: „Wstając, podparła się o asfalt. Żwir wbił się w dłonie” lub „Żwir wbił się w dłonie, gdy wstając, podparła się o asfalt”

„cztery czerwone kropki błądzące po jej klatce piersiowej” -> błądzą

„Znała również ich słaby punkt, znajdujący się dokładnie między dwoma tylnymi silnikami, dokładnie na tej maleńkiej, niewzmocnionej metalowej płytce”. -> Mam wrażenie, że słaby punkt nie znajduje się na, ale jest maleńką, niewzmocnioną płytką

„Nauczono ją strzelać precyzyjnie dzięki idealnej kombinacji pozycji, siły i ruchu”. – > to nie kombinacja była powodem, dlaczego strzela precyzyjnie. Strzelała precyzyjnie dzięki przyjętej pozycji, wynikającej z kombinacji; przyjąwszy pozycję strzelecką (opartą na kombinacji)

„uciekali od rzeczywistości siedząc w skórzanych fotelach” –> „siedząc” brzmi źle, może „za pomocą”. Lub po prostu: “w skórzanych fotelach uciekali od rzeczywistości”.

 

Jest też parę fragmentów, które wprost zdradzają, że są tłumaczone, ale nie aż tak wiele – jak na przekład, jest w porządku. Chociaż jest również miejsce na poprawki. Tłumaczenie literatury to nie bez powodu jeden z trudniejszych rodzajów tłumaczeń.

 

Co do cyberpunkowej fabuły, jest raczej wygodna i prosta, chociaż pomysł z byciem nośnikiem dla wirusa całkiem mi się spodobał. Mniej podoba mi się superbohaterska powłoka Giny, zawsze wychodząca cało z opresji, a także udogodnienia świata przedstawionego (Gina ucieka, kiedy tylko chce; wojsko jest niekompetentne; samozniszczenie znajduje się na wyciągnięcie ręki). IMO przydałoby się więcej realizmu i oryginalności w tym (dość wyeksploatowanym i kopiowanym do bólu w popkulturze) koncepcie dystopii pełnej złych megakorporacji.

Z rzeczy, które mnie zastanowiły: jeśli sprzęt wojskowy działał tylko na odcisk palca, a Gina tak czy siak znajdowała się w podbramkowej sytuacji, zawsze mogła wziąć sobie odcięty palec ;)

 

Pozdrawiam i powodzenia w dalszym pisaniu!

@Żongler

Bardzo dziękuję za cenne uwagi. Postaram się wprowadzić poprawki do tekstu.

Jeśli chodzi o tłumaczenie, jestem dość zadowolony z pracy tłumacza, tym bardzej, że nie jest tłumaczem literatury.

Pozdrawiam,

Jonathan

Jrfagoso, nie umiem należycie ocenić Twojego opowiadania, albowiem nie znam założeń konkursu, na który było napisane. Mnie bardziej kojarzy się z opisem gry, niż z wiarygodną historią, ale na grach to ja się zupełnie nie znam.

Wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenie i mam wrażenie, że chyba zainteresuje Cię ten wątek: http://www.fantastyka.pl/loza/17.

 

… ale Gina miała rewolwer. → Zbędna spacja po wielokropku. Kropka w tytule jest błędem.

 

dziec­ko z pro­ble­ma­mi z nar­ko­ty­ka­mi. → A może: …dziec­ko mające pro­ble­m z nar­ko­ty­ka­mi.

 

– Jeśli coś mi się sta­nie, to bę­dzie twoja pie­przo­na wina.

Nie zdą­ży­ła do­koń­czyć zda­nia. → Skoro pierwsze zdanie kończy kropka, to zdążyła je dokończyć.

Proponuję:

– Jeśli coś mi się sta­nie, to bę­dzie twoja pie­przo­na…

Nie zdą­ży­ła do­koń­czyć zda­nia.

 

aby po­cią­gnąć za cięż­ki spust re­wol­we­ru. → Nie znam się na strzelaniu, ale wydaje mi się, że spust chyba się naciska, nie pociąga.

Proponuję: …aby nacisnąć cięż­ki spust re­wol­we­ru.

 

Był bar­dzo stary "i tylko na pięć naboi", po­my­śla­ła po spraw­dze­niu bę­ben­ka.Był bar­dzo stary. "I tylko na pięć naboi", po­my­śla­ła po spraw­dze­niu bę­ben­ka.

 

aby pi­guł­ka za­ini­cjo­wa­ła po­czą­tek pro­ce­su che­micz­ne­go, a in­for­ma­cje za­czę­ły po­ja­wiać się przed jej ocza­mi jak film… → Czy dobrze rozumiem, że informacja miały zacząć pojawiać się przed oczami pigułki? Masło maślane.

Proponuję: …aby pi­guł­ka za­ini­cjo­wa­ła pro­ce­s che­micz­ny, a in­for­ma­cje za­czę­ły po­ja­wiać się przed ocza­mi Giny jak film

 

 Nie miała przy sobie ko­mu­ni­ka­to­ra, nigdy go nie no­si­ła, gdy wy­ko­ny­wa­ła zle­ce­nie, tak jak nie no­si­ła broni. → To skąd miała rewolwer, z którego zastrzeliła mężczyzn?

 

do­trzeć do punk­tu po­bie­ra­nia da­nych i tam się z nim spo­tkać → Brak kropki na końcu zdania.

 

prze­su­wa­ły się przed jej nie­spo­koj­nym spoj­rze­niem, zwy­kłe prze­szko­dy na jej dro­dze. → Drugi zaimek jest zbędny.

 

Pi­lo­to­wa­ła już setki pro­to­ty­pów jako pilot te­sto­wy. → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: Latała już setkami pro­to­ty­pów jako pilot te­sto­wy.

 

znaj­du­ją­cy się do­kład­nie mię­dzy dwoma tyl­ny­mi sil­ni­ka­mi, do­kład­nie na… → Czy to celowe powtórzenie?

 

Wy­ło­nił się wy­so­ki, krępy męż­czy­zna z au­to­no­micz­nym cyber ka­ra­bi­nem. → Wysoki mężczyzna nie będzie krępy.

Proponuję: Wy­ło­nił się wy­so­ki, mocno zbudowany męż­czy­zna z au­to­no­micz­nym cyberka­ra­bi­nem.

 

i wy­ro­bio­nym spu­ście re­wol­we­ru. → Kiedy spust zdążył się wyrobić, skoro przed chwilą od naciskania go zdrętwiał jej palec?

 

Bum! → Naśladowanie dźwięku wystrzału, brzmi, moim zdaniem, jak słowna ilustracja w opowieści dla dzieci.

 

uni­ka­jąc odłam­ków, które spa­da­ły na nią jak burza ognia i me­ta­lu. → Burza nie spada.

Proponuję: …uni­ka­jąc odłam­ków, które spa­da­ły na nią jak deszcz ognia i me­ta­lu.

 

Ze­szła w dół i ener­gicz­nie ru­szy­ła w stro­nę pe­ro­nu. → Skoro w poprzednim zdaniu napisałeś, że rzuciła się do ucieczki, to raczej: Zbiegła w dół i ener­gicz­nie ru­szy­ła w stro­nę pe­ro­nu.

 

Graf­fi­ti, ekra­ny i zgiełk wzbu­rzo­nych ludzi to­wa­rzy­szy­ły jej… → Dlaczego ludzie byli wzburzeni? Co ich wzburzyło?

A może miało być: Graf­fi­ti, ekra­ny i zgiełk śpieszących się ludzi to­wa­rzy­szy­ły jej

 

– Uwaga! – za­dud­nił ko­bie­cy głos przez gło­śni­ki. → A może: – Uwaga! – Z głośników za­dud­nił ko­bie­cy głos.

 

do wa­go­nów, które wciąż po­zo­sta­wa­ły otwar­te. Krzy­ki usta­ły po huku do­cho­dzą­cym z ko­ry­ta­rza, po któ­rym na­stą­pił… → Nie brzmi to najlepiej.

Proponuję: …do wciąż otwartych wa­go­nów. Krzy­ki usta­ły po huku do­cho­dzą­cym z ko­ry­ta­rza, po czym na­stą­pił

 

Pró­bo­wa­ła ukryć się za ro­giem. → Za rogiem czego można skryć się w wagonie metra?

 

Przy­ło­ży­ła rękę do brzu­cha i spoj­rza­ła ponad ich gło­wa­mi. → Czy dobrze rozumiem, że spojrzała ponad głowami ręki i brzucha?

A może miało być: Przy­ło­ży­ła rękę do brzu­cha i spoj­rza­ła ponad gło­wa­mi współpasażerów.

 

tylko ty­po­wy szum roz­mów grup ludzi… → Nie wydaje mi się, aby przy wsiadaniu do wagonów rozmawiały ze sobą grupy ludzi.

Proponuję: …tylko ty­po­wy szum roz­mów ludzi

 

Wa­go­ny za­czę­ły pu­sto­szeć wśród wy­ra­zów zdu­mie­nia i pro­te­stu. → Zdanie sugeruje, że to wagony były zdumione i protestowały. Co spowodowało protest?

Proponuję: Pasażerowie opuszczający wagony byli zdumieni.

 

Z lufy re­wol­we­ru wy­do­by­wa­ła się struż­ka dymu. → Raczej: Z lufy re­wol­we­ru wy­do­by­wa­ła się smuż­ka dymu.

 

ośle­pić  re­flek­to­rom… → Jedna spacja wystarczy.

 

któ­rzy do­cho­dzi­li do sie­bie się po huku wy­strza­łu. → …któ­rzy do­cho­dzi­li do sie­bie po huku wy­strza­łu.

Trochę to dziwne, że żołnierze, obeznani, jak mniemam, z wystrzałami, usłyszawszy huk, musieli dochodzić do siebie.

 

La­tar­ki emi­to­wa­ły ner­wo­we wstrzą­sy w górę i w dół. → Latarki mogą emitować światło, ale nie wstrząsy. Mam wrażenie, że wstrząsy były spowodowane biegiem żołnierzy, nie nerwami.

Proponuję: La­tar­ki emi­to­wa­ły światło, rytmicznie poruszające się w górę i w dół.

 

– Sta­cja 28 jest bar­dzo bli­sko – po­wie­dzia­ła cicho.– Sta­cja dwudziesta ósma jest bar­dzo bli­sko – po­wie­dzia­ła cicho.

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.

 

Nick zo­ba­czył ją roz­czo­chra­ną, z brud­ny­mi spodnia­mi i groź­ną miną. → Czy ona trzymała spodnie w ręce, czy miała je na sobie? Czy brudne miała tylko spodnie, czy całe ubranie?

Proponuję: Nick zo­ba­czył ją roz­czo­chra­ną, brudnąz groź­ną miną.

 

Rzu­ci­ła pa­pie­ro­sa na zie­mię.

08:12:44

Wy­ję­ła re­wol­wer i wy­ce­lo­wa­ła w niego. → Czy dobrze rozumiem, że wycelowała w rzuconego papierosa?

 

– Nie mo­głem od­mó­wić ta­kiej ilo­ści pie­nię­dzy… → Czy pieniądze namawiały go do czegoś?

Proponuję: – Nie mo­głem się oprzeć ta­kiej ilo­ści pie­nię­dzy

 

roz­ka­zy­wał lu­dziom opusz­cze­nie chod­ni­ków. → …na­ka­zy­wał lu­dziom opusz­cze­nie chod­ni­ków.

 

"Jeden? Żad­nych?" -> "Jeden? Żad­nen?"

 

¡Bum! → Czemu służy wykrzyknik postawiony na głowie?

 

rąk  kiedy… → Jedna spacja wystarczy.

 

Po­ziom na­ła­do­wa­nia aku­mu­la­to­ra: niski (15%). → Po­ziom na­ła­do­wa­nia aku­mu­la­to­ra: niski (piętnaście procent).

Liczebniki zapisujemy słownie, nie używamy symboli.

 

Wy­kra­cza­ła poza gra­ni­ce stre­fy.Przekraczała gra­ni­cę stre­fy.

 

i po­zwo­li­ła, by po­wie­trze ucie­kło jej z płuc. → A może: …i głęboko odetchnęła.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy

Dziękuję za komentarz.

 

Jfragoso, bardzo proszę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Nowa Fantastyka