- publicystyka: [DKNF] Genezis, utopie i sztuczna inteligencja (fragment)

publicystyka:

artykuły

[DKNF] Genezis, utopie i sztuczna inteligencja (fragment)

Uwaga: Ponieważ w pierwszej kolejności muszę do 5 marca skomentować opowiadania, które zamieszczone zostały na Portalu w dniach moich dyżurów, resztę artykułu dodam po tej dacie.

 

Genezis, utopie i sztuczna inteligencja

 

W cenionej i nagradzanej powieści „Genezis”, nowozelandzki pisarz Bernard Beckett powiązał ze sobą dwa zagadnienia: sztucznej inteligencji oraz systemów totalitarnych.

 

Idea systemu politycznego odpornego na zmiany, a więc niepodatnego na kryzysy i rozkład, sięga przynajmniej platońskiego „Państwa”. Platon jest więc prekursorem koncepcji „czyszczenia obrazu” aż do podkładu, na którym można by namalować nowy, lepszy obraz – nowe, lepsze społeczeństwo. Funkcjonowanie zwykłych państw (nieważne – demokratycznych, czy dyktatorskich), sprawia przecież wrażenie chaosu, którego przyczyn często upatruje się w głupocie lub znieprawieniu jednostek. Nic więc dziwnego, że wielu ludzi marzy, aby ten świat rozwalić i „żelazną pięścią zapędzić ludzkość do szczęścia”, budując na wyczyszczonym podłożu od nowa. Wiążą się z tym jednak pewne trudności praktyczne. Należy przecież zaplanować i przeprowadzić operację czyszczącego terroru (który pociągnie za sobą wiele ludzkich ofiar). Należy także znaleźć idealnych zarządców i wprowadzić system trzymający „za mordę” resztę społeczeństwa tak, aby uniemożliwić pojawienie się choćby śladu zmian prowadzących do rozkładu. Pomysłów na realizację tego konceptu było wiele.

 

Pierwszy sformułowany został – jak wspomniano – przez Platona, który miał jednak licznych następców. Najbardziej konsekwentni w totalnym czyszczeniu i budowaniu od nowa byli naziści i bolszewicy. Mniejszą lub większą fascynację koncepcją Platona (albo wyraźne podobieństwo do niej) zauważyć można także wśród tych, którym daleko było do zbrodniczości faszystów lub komunistów. Na przykład w Kościele katolickim albo wśród zwolenników neoliberalizmu.

 

W idealnym państwie Platona władzę sprawować mieli specjalnie dobrani i wykształceni filozofowie, do pilnowania porządku wyznaczeni zostali wojownicy, natomiast cała reszta społeczeństwa – wyrobnicy – była bierną masą mającą wykonywać polecenia. W systemie bolszewickim rządzić miała partyjna elita, a resztę społeczeństwa trzymać miała w ryzach służba bezpieczeństwa zarządzająca systemem obozów koncentracyjnych (w najlepszych latach komunizmu były one podstawą gospodarki radzieckiej). Kościołem katolickim zarządzają wykształceni duchowni (przede wszystkim dobierane za pomocą kooptacji Kolegium Biskupów), niewykształcony laikat zaś winien posłusznie wykonywać wszelkie decyzje władzy duchownej. Dyscypliny pilnować w tym przypadku ma zarówno inkwizycja, jak też państwowa policja. W koncepcji neoliberalnej rządy sprawować powinna wykształcona kadra menedżerska, a dyscyplinowaniu społeczeństwa służyć ma nie tylko „niewidzialna ręka rynku”, lecz także siły policyjne. (Trzeba przyznać, że neoliberałowie uwielbiają dyktatury, na przykład Chile pod rządami Augusto Pinocheta).

 

We wszystkich tych odmianach politycznego platonizmu chodzi o przeprowadzenie rewolucji mających zatrzymać zmiany. W neoliberalizmie rewolucją taką są radykalne reformy przeprowadzane po zajściu jakiegoś szokującego wydarzenia (upadek komunizmu, katastrofy naturalne itp. – szerzej o tych sprawach pisze Naomi Klein w „Doktrynie szoku”), w jego najlepszych latach popularna była zaś idea końca historii, gdy system ten zapanować miał na całym świecie w jednolitej formie, prowadząc do stałego wzrostu gospodarczego. Historia chrześcijaństwa także pełna jest tendencji rewolucyjnych, związanych z – siłowymi zwykle – próbami nawracania całych społeczeństw oraz usiłowaniem zaprowadzenia utopijnego „Królestwa Bożego” na Ziemi. Warto w tym miejscu wspomnieć o rewolucyjnych próbach zaprowadzenia takiego królestwa w  latach 1533 – 1535 w niemieckim mieście Münster, czego próbowali dokonać miejscowi anabaptyści.

 

Na marginesie warto może zwrócić uwagę na różnicę między klasycznym liberalizmem a mającym skłonności totalitarne neoliberalizmem oraz między demokratycznymi socjalistami a bolszewikami. Ci pierwsi akceptują człowieka takim, jaki on jest, szanują demokrację, a w działalności politycznej, mimo różnic preferencji, starają się dbać o interesy obywateli. Totaliści natomiast pragną przemiany świata, ludzie zaś są dla nich tylko narzędziami do realizacji utopijnych celów. Celem demokratycznych socjalistów jest pilnowanie interesów pracowników najemnych, celem bolszewików  – przyszła utopia, która nastąpi po ostatecznym „wyczyszczeniu obrazu”.

 

Do tej totalitarystycznej tradycji nawiązał Platon z powieści Becketta, który po globalne katastrofie postanowił założyć na Nowej Zelandii utopijną republikę. (...)

 

CDN

Komentarze

Dobrze, że zwróciłeś uwagę na rozróżnienie między klasycznym liberalizmem, a neoliberalizmem, bo obecnie często pojęcia te są wrzucane do jednego worka. Zresztą to jest paradoks, że idee, których podstawą jest wolna ludzka wola – na tym opiera się zarówno chrześcijaństwo, jak liberalizm – zostają przekształcone w konstrukcje o charakterze totalitarnym. Mam jednak wrażenie, że wynika to nie tyle z większej podatności pewnych systemów na wypaczenia, co z ludzkiej natury. Na przestrzeni wieków rozmaite systemy polityczne, które w sferze idei wydawały się na pierwszy rzut oka całkiem sensowne, w konfrontacji z rzeczywistością pokazywały inną, skrajnie wynaturzoną twarz. Bo ludzie są chciwi, żądni władzy, nietolerancyjni, etc. – tacy byli setki czy nawet tysiące lat temu i tacy są nadal. Nie da się tego wykorzenić, zmienić – można najwyżej bezpiecznie skanalizować. Żaden system, który nie bierze tego pod uwagę, nie ma szans dobrze funkcjonować.

Hm. Będzie coś więcej niż ten fragment?

Jeszcze przed świętami. :)

Jednak po świętach. :)

Nowa Fantastyka