Profil użytkownika


komentarze: 4, w dziale opowiadań: 4, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

Jedyny morał płynący z tej historii, jaki przychodzi mi do głowy, jest następujący: każda skrajność jest zła. Nie chcę powiedzieć nic więcej – nie staję po stronie wiary, ani niewiary. Zajmuję się jedynie tropieniem absurdów oraz krytykowaniem skrajnych ideologii, które zastępują uczciwą dyskusję. Zresztą, będąc szczerym, moralizować nawet nie chcę, no bo kogo mógłbym przekonać pisząc ten krótki i prosty tekst?

Szanowni Czytelnicy! Jestem serdecznie wdzięczny za rzeczowe oceny tekstu, które bez wątpienia przyczynią się do poprawy mojego warsztatu. Chciałbym jednak odwołać się do nieścisłości, wskazanych przez AdamaKB oraz Vyzarta. Zgodnie z moją koncepcją i wbrew zarzutom, przeprowadzono szkolenie kosmonautów ("Badania, szkolenie. I oto tu jestem"). Szkolenia te jednak były mniej więcej tak zaawansowane, jak technologia radziecka w latach 50. Sensem tego opowiadania jest to, że ludzi traktuje się przedmiotowo, czyli, mówiąc kolokwialnie, jak mięso armatnie, zaś koszty są stosunkowo nieważne – liczy się cel. (Zwróćcie uwagę, że to trzecia wyprawa – dwie poprzednie nie powiodły się, a mimo to NASA z uporem maniaka wysyła kolejnych ludzi). Jeżeli zaś chodzi o skłonności samobójcze, sugestia, jaką podrzucam w tekście, jest następująca: "kosmonauci" są faszerowani psychotropami, których dawka zmniejsza się proporcjonalnie do odległości od Marsa. Zaś co do możliwości porzucenia przez nich pracy, nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której ziemskie szkolenie obejmowało "pranie mózgu"  lub inne sztuczki psychologiczne, które sprawiłyby, że zdepresjonowani członkowie załogi zrobiliby wszystko, co do nich należy, by mieć poczucie wykonywania czegoś ważnego albo po prostu – święty spokój. Zastanawiam się również, czy rację mają ci Czytelnicy, którzy na samobójczej misji widzieliby doskonale przećwiczonych astronautów, na których szkolenie wydano grube miliony i którzy mają dużą wartość militarną oraz propagandową w innych prestiżowych misjach kosmicznych. Niezależnie od tego, raz jeszcze dziękuję za wszystkie uwagi; choć mogę się z nimi zgadzać w mniejszym lub większym stopniu, wszystkie są dla mnie bardzo ważne.

Granice: granice nauki, granice etyki i granice własnej wytrzymałości – taki cel przyświecał mi przy pisaniu tego tekstu :)

Droga Achiko. Czy "Wigilia?" jest naiwna? Jeżeli tak, to przyznaję, że nie rozumiem, na czym rzeczona naiwność miałaby polegać. Przepracowałem po prostu w laboratorium wyobraźni koncept "co by się stało z Bożym Narodzeniem, gdyby wprowadzić postulaty wojujących ateistów", zamykając rezultaty w lekkim, łatwym w odbiorze tekście. Całość starałem się utrzymać w konwencji łagodnej (niedościgniony wzór: K. Vonnegut), nie popadając przy tym w patos. Ponieważ nie chcę polemizować (de gustibus non est disputandum), zapraszam po prostu do innych moich tekstów: może one okażą się mniej banalne i naiwne ;)

Nowa Fantastyka