Profil użytkownika


komentarze: 549, w dziale opowiadań: 441, opowiadania: 265

Ostatnie sto komentarzy

Koncepcja upiorów naprawdę fajna, choć niestety motyw wykorzystywania przemocy seksualnej wobec kobiet jako narzędzia fabularnego mocno problematyczny no i, na domiar złego, zwyczajnie oklepany. Pomimo tego zgrzytu ogólnie jednak całkiem przyjemnie się czytało. Co miało zostać powiedziane, zostało, co pozostać winno tajemnicą – i nią pozostało. Dziękuję za utwór, anonimie – dobrze spędzone kilkanaście minut.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Ojoj, ale mnie tu długo nie było.

Dziękuję wszystkim za odwiedziny. Po kolei zatem:

Mocniejsze odczucie powiadasz, wilku? Hmmmm. Pomyślimy, pomyślimy, na pewno wezmę pod uwagę. Dziękuję za wskazówki.

Alicello, również dziękuję za feedback. Co do mglistości zakończenia to nie ukrywam, że generalnie taki był zamysł, a jako, że mimo wszystko znakomita większość mych dzieł, tak to szumnie nazwijmy, zawsze miała zakończenia raczej klarowne i jednoznaczne (sam nie przepadam za takimi bardziej otwartymi co do zasady), to doszedłem do wniosku, że trochę poeksperymentuję tym razem. No cóż, co kto lubi, prawda? Oczywiście mógłbym Tobie wszak też napisać czy twojA interpteacja zaKończenia jest zgodna z mym pierwotnym zamysłem, ale to by wtedy trochę zepsuło oryginalny zamysł, czyż nie?

Finklo – również opinię Twą sobie cenię, jak zapewne wiesz, toteż bardzo dziękuję za odwiedziny oraz cenne wskazówki. Co do postaci to przeszła mi przez głowę myśl, że może jednak jej kreacja nie było odrobinkę za bardzo “on the nose”, jak zwykli mawiać Angole, ale z tego co pamiętam zwyczajnie wtedy terminy goniły i trochę zabrakło czasu na poprawki. Ale dzięki wielkie za wskazówki, podobnie jak w przypadku wilka wezmę pod uwagę.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Dobre. Mocne, niepokojące, technicznie sprawne i trzymające w napięciu. Dziękuję, vrchampsie. Dobrze spędziłom czas.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Dziękuję za wizytę, Radku, jak również nominację do Biblioteki oraz krótkie korki z kolokwializmów ;)

 

Niebieski_kosmito – Dziękuję za wizytę oraz cenny komentarz. Błędy poprawiłem, poza tym powtórzeniem, gdyż trafnie odgadłeś, że było celowe. A że dziwnie brzmi? Cóż, ludzie czasem dziwnie mówią ;)

Przykro mi, iż zakończenie sprawia Ci trudności interpretacyjne. Ja wiem, jaki miałem zamysł, ale zdradzanie go moim zdaniem mija się z celem albowiem to w Twojej gestii leży interpretacja dzieła. Cokolwiek uznasz za prawdziwe, będzie więc dla Ciebie prawdziwym. Aczkolwiek przyznam, iż nie mam pojęcia skąd wytrzasnąłeś to więzienie ;) A że mogło być lepiej? Nie wątpię. Zawsze może być lepiej :) BTW – “mogłoby” łącznie ;)

 

I jak zwykle, niezastąpiona i nieoceniona Anet z jej minimalistycznymi komentarzami. Tradycyjnie miód dla duszy. Dzięki za odwiedziny, Anet :)

 

 

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

No całkiem przyzwoite wszak. Aż chciałbym przeczytać większe opowiadanie i dowiedzieć się czegoś więcej o Vulu i jego kompanach. Niby drabble, ale jest klimat, jest regularna fabuła nawet. Łał. Jak już dorosnę (bo duży raczej nigdy nie będę) to chcę pisać tak jak Ty, marasie.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Poprawione. Dziękuję, regulatorzy.

 

Co do ostatniego zdania Zanadro, to jest ono tam całkiem nieprzypadkowo. Dlaczego? To już pozostawiam Twojej interpretacji. Cieszę się, że pomimo paru zgrzytów dobrze, a przynajmniej przyzwoicie się bawiłaś. Taki był generalny zamiar :)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Ach, do kroćset! Trzeba się było wstrzymać…

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Dobry. To ja poproszę Sławka, numer 85.

 

85. Sławomir kupuje zabytkowy samochód, który wydaje się zdecydowanie więcej wart niż wynosiła cena, jakiej żądał sprzedawca.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Ja tam myślę, że wiedźmy rzucające klątwy i ludzie potrafiący zmieniać się w zwierzęta (albo w drugą stronę) mimo wszystko znacznie bardziej je zaburzają, ale widzę, że zawieszenie niewiary jest rzeczą bardzo arbitralną i wysoce subiektywną. No cóż poradzę – taki sobie świat stworzyłem i takim już pozostanie. A, że nie od podstaw? Cóż, architekt ze mnie żaden, bóstwo tym bardziej, prawo własności też nigdy wysoko na mej liście rzeczy istotnych się nie znajdowało, toteż wyrzutów sumienia, iż podbieram cudze fundamenty mieć nie będę. A jak zgrzyta? No cóż, niech zgrzyta. Najważniejsze, że wzbudza emocje, nie ma bowiem nic gorszego, niż mdła literatura pozbawiona wyrazu, o której istnieniu zapomina się dzień po przeczytaniu. Takie jest w każdym razie moje zdanie.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Faktycznie walentynkowo. Dużych emocji nie wzbudziło, ot taki sobie wierszyk, ale jako oddany kociarz na pełen etat nie sposób mi nie docenić wątku czterołapa. Ogólnie raczej na plus, a Walentynie wszystkiego najlepszego i dużo szczęścia z kotem. Może to i lepiej swoją drogą, mężczyźni są generalnie dosyć przereklamowani. Choć może zbyt niewielu w swym życiu poznałem i mam zwyczajnie za małą próbkę statystyczną. No cóż…

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Cóż, Alicello, dla mnie wulgaryzmy stanowią w pełni naturalną część języka, którą sam na co dzień się posługuję, toteż nie widziałem jakiejkolwiek zdrożności w tym aby moja, jak już zresztą wspomniałem a wcześniej też opisałem, buntownicza bohaterka miałaby się nimi nie posługiwać. Toteż efekt taniej sensacji definitywnie nie był moim celem, zwłaszcza w tekście, który wg mnie idzie zdecydowanie dalej i porusza wiele innych tematów, które jeszcze nie tak dawno temu były niemal kompletnym tabu, jak niebinarność płci czy choćby seks miesiączkowy, który nie ukrywam – poza istotną funkcją fabularną miał owe kontrowersje jak najbardziej wzbudzać.

 

Finklo – cóż, średniowiecze rzeczywiście nie należało do szczególnie postępowych. Jak już jednak wspominałem, wywodzę się ze szkoły Pana Panżeja, toteż osobiście nie wierzę w żadne “podówczas” ani “wtedy”, a to, że świat jest mniej lub bardziej inspirowany jakąś historyczną epoką nie oznacza, że musi ją całą przyjmować z dobrodziejstwem (albo wręcz przeciwnie) inwentarza. Ja tam sobie zawsze lubiłem brać to co mi się najbardziej podobało i tak już mi pewnie zostanie. Niemniej cieszę się, że pomimo zgrzytów dostarczyłem Ci rozrywki, bo jak już nie raz wspominałem – taki zawsze jest główny cel mych tworów.

 

Anet – Ty zaś jak zwykle stanowisz balsam dla duszy, a Twoje komentarze nieskończoną motywację do dalszego działania. Dzięki, że wpadłaś :)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Alicello, dziękuję za odwiedziny. Co do humoru – no de gustibus itd. Do Ciebie nie przemawia, komuś innemu się spodoba. Raczej celowałem w tych drugich, co pewnie zauważyłaś. Nie wszystko jest dla wszystkich, czyż nie?

Co do przegadanego początku, to z perspektywy czasu trochę się zgadzam, można to było inaczej zrobić. Absolutnie jednak nie widzę w jaki sposób biseksualna córka karczmarza, chodząca z niebinarną osobą kotołaczą nie wpisuje się w archetyp buntowniczki, także w tej kwestii pełna niezgoda ;) Nie wiem też skąd wzięłaś tego narratora wszechwiedzącego, gdyż wydało mi się dość oczywiste, że narracja jest prowadzona z Sjęgniewy. Cóż, nie dla wszystkich najwyraźniej. Z drugiej strony – dlaczego? Że wszechwiedzący to już przeklinać nie może? :D

 

Zanais – bardzo dziękuję i za odwiedziny i za budujący komentarz. Generalna idea stojąca za czymkolwiek, co kiedykolwiek z siebie wypluwam jest taka, żeby zapewnić odbiorcom rozrywkę i przyjemny czas, a z tego co rozumiem bawiłeś się przynajmniej nieźle, także cieszę się, że tak wyszło. Aha – Seven, jak angielska siódemka, nie “Steven”.

 

Irka_Luz – No to już nie musisz sobie wyobrażać, bo taki stworzyłem :D A tak serio to przyznam, że trudno by mi było odpowiedzieć na to pytanie, gdyż forma bądź co bądź była naprawdę krótka i takie rzeczy jak budowanie świata moim skromnym zdaniem trudno zaaplikować do tak zdawkowego opowiadanka.

Co drugiej rzeczy – cóż, Seven (nie Sven, ale nie chowam urazy, bo podejrzewam, że sporo przekopaliście z Zanaisem opowiadań, a mylić się rzeczą ludzką, czyż nie?) tak jak napisałem, był istotny dla fabuły, a potem przestał być. Czy to, że ostatecznie nie okazał się istotny oznacza, że na początku nie był? Cóż, dyskutowałbym, ale rozumiem Twoje odczucia. Co do taty to nigdzie nie napisałem, że się nie przejął, to jedynie Twoja intepretacja, do której masz zresztą pełne prawo. Tatuś akurat faktycznie nigdy nie należał do istotnych, także nad nim z wiadomych przyczyn się nie rozwodziłem.

Tertio – czy na poważnie czy sobie robię jaja, pytasz. Odpowiem: tak. Jak pewnie zauważyłaś, forma nie należy do szczególnie poważnych, ale tylko dlatego, że przez większość czasu poważna nie jest ani być nie próbuje, nie oznacza to wszak, że nie może mieć czegoś poważnego ani ciekawego do powiedzenia, prawda? No i generalnie w taki efekt celowałem. “Nierealistyczny i wyidealizowany” – być może, być może, ale czy to od razu źle? Wszak w opisie profilu sama masz, że chciałabyś w końcu przeczytać coś optymistycznego. To i dostałaś oto piękny optymizm, może trochę zbyt cukierkowy, może zbyt naiwny jak na polskie realia (zauważyłem zresztą już dawno naszą taką narodową przywarę – wszystko zawsze musi być na ponuro i poważnie, inaczej to nie jest “prawdziwe kino/literatura/niepotrzebne skreśl”), ale bezdyskusyjnie optymistyczny. A Ty mi tutaj, że to nie jest realistyczne, a jak oboje wiemy, realizm i optymizm przeważnie niewiele mają ze sobą wspólnego. Ech jejej, no nie dogodzisz no… :D

Niemniej bardzo dziękuję za obszerny i wyczerpujący komentarz, a porady z pewnością wezmę sobie do serca.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

@Folan – Na początku mała uwaga. Powinna “je”, nie “go” bliżej poznać. Fido używało rodzaju nijakiego jako stworzenie niebinarne. Po drodze również sugerowałem, że ciało ma raczej typowe dla kotołaczki, aniżeli kotołaka, toteż przyznam, że ta maskulinizacja tym bardziej mnie dziwi.

Niemniej, dziękuję za odwiedziny i ciekawy, krytyczny komentarz. Twoja hipoteza nie ma jednak bynajmniej nic wspólnego z rzeczywistością – Seven odegrał dokładnie taką rolę, jaką miał. Zgaduję, że zawsze to może zgrzytać, niemniej faktem jest, że w życiu niektóre wątki czasami pozostają niedokończone. Ludzie znikają z naszych żyć, czasem bez słowa wyjaśnienia i cóż, nie zawsze to musi mieć jakieś głębsze znaczenie, puentę ani nawet narracyjny sens. Zgaduję jednak, że wchodzimy tutaj w dyskusję “Czy beletrystyka powinna starać się emulować rzeczywistość, a jeśli tak to na ile?”. Ja wychodzę z założenia, że tak, jak najbardziej może i powinna, przynajmniej na tyle, na ile jest w stanie. A Seven był ważną częścią opowiadania, gdyż bez niego Sjęgniewa nigdy nie udałaby się na swoją małą przygodę.

A potem przestał nią być. Cała jego funkcja była dokładnie taka, jaka być powinna ni mniej ni więcej. Przykro mi, że Ci to nie podeszło, ale cóż – niczego w tej kwestii zmienić nie mogę, gdyż inaczej Seven przestałby mieć tę funkcję, jaką otrzymał, a bez niego nie byłoby reszty historii. Nawet jeśli ostatecznie okazał się w niej nieistotny. Chociaż czy na pewno?

Co do wątku Fido, cóż – tak jak napisałem, ono również miało być dziwne, niecodzienne, trochę autystyczne, co w pewien sposób mogło też pociągać Sjęgniewę. Także i w tej kwestii oraz tego jak się poznały nic bym nie zmienił raczej, nawet gdybym mógł.

 

@Ghlas cailin – Hej. Dzięki za odwiedzenie.

Nie wiem o jakim “ryboludzie” mowa (Fido było wszak kotołakiem czy może raczej osobą kotołaczą), ale tak jak napisałem kam_mod – Sevena uśmiercić nie mogę, oj nie. Ta postać ma jeszcze wielką rolę do odegrania, niemniej w trochę innym miejscu. Więc choć w samym opku dużej roli nie odegrał, nie oznacza to bynajmniej, iż w szerszym obrazku, cóż – wszystkiego, nie będzie istotny.

 

Pchlarza poprawiłem, bo faktycznie trochę zgrzyta. Resztę, cóż – dziękuję za cenne uwagi, ale chyba jednak pozostawię taką jaka jest. Wulgarność Sjęgniewy mimo wszystko pasuje mi do reszty jej charakteru, a zdania wypowiedziane przez Fido choć co prawda pewnie można by trochę ujednolicić, to mimo wszystko nie wydają mi się aż tak wysublimowane, aby zaburzać spójność całej postaci.

 

@bruce – Również dziękuję za odwiedziny oraz życzenia. Technikalia zostały poprawione.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Tekst edytowany, usterki poprawione. Bardzo dziękuję, że wpadłaś i cieszę się, że spodobał Ci się szorcik. O Sevenie powstaje tymczasem książka, także jak mi się ją w końcu uda ukończyć to na pewno dam znać ;)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Hmmm, dobra porada. Dziękuję – będę to miał w przyszłości na uwadze. Konkurs dojrzałem dosłownie w ostatniej chwili (trzeciego bodajże), toteż faktycznie szorcik powstawał na ostatnią chwilę, na czym z pewnością ucierpiało tempo akcji i parę innych rzeczy. Nie jest to może literatura wysokich lotów, ale ogólnie jestem raczej zadowolony z końcowego efektu, a po Twoich miłych słowach – tym bardziej. Także jeszcze raz dzięki :)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Błędy poprawione. Poza kroczeniem, bo nie wiem specjalnie co mogłoby innego pasować, a z doświadczenia z mą trójką (piątką w zasadzie licząc te tymczasowe) kotów zapewniam, że choć większość czasu raczej radośnie “kopytkują” w tę i z powrotem, to dumnie kroczyć jak najbardziej potrafią.

Sevena niestety nie mogłem uśmiercić, gdyż jest częścią zdecydowanie szerszej narracji gdzie indziej i mi by się zwyczajnie moje personalne universum nie spinało. Niemniej dziękuję za cenną sugestię, jak również odwiedziny i komentarz. Co się zaś tyczy postępowości rodziców, cóż – może to naiwne z mojej strony, ale chciałbym wierzyć, że nawet w quasi-średniowiecznym fantasy miłość (czy to romantyczna czy rodzicielska) czasem zwycięża nad uprzedzeniami. Takiego świata bym chciał, przyznam szczerze, a beletrystyka daje mi tę cudowną możliwość, iż sam mogę decydować co w danej rzeczywistości alternatywnej by przeszło, a co już nie. Jeśli ucierpi na tym zawieszenie niewiary odbiorców, odbiorczyń i ewentualnych osób odbierających – cóż, mam nadzieję, że nie zniechęci ich to do konsumpcji innych tworów mego pióra, którymi tutaj i pewnie gdzieś indziej planuję się jeszcze podzielić.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Trochę późno, ale może się uda chociaż te 10k wycisnąć. No dobra:

Biorę Sjęgniewę i czarnego kota

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Zobaczyłem złote piórko no i aż musiałem wyjść na chwilę ze swej pieczary i przeczytać.

Opowiadanie ze wszech miar dobre. Jeden błąd znalazłem (napisałaś raz Warszawiaków z małej, tam gdzieś pod koniec) jednak w żaden sposób przyjemności czytania to nie zmąciło. Pomimo krótkiej formy, główna bohaterka jest zaskakująco ciekawą postacią, zaś zmęczony życiem, odrobinę cyniczny narrator – cóż, powiedzmy, że łatwo się było z nim utożsamiać.

Ogólnie, kawał dobrej roboty, Nowa Fantastyka słusznie doceniła utwór. Pozdrawiam :)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Przeczytałem, wzruszyłem ramionami. Morał, jeśli jakiś jest, to podobnie jak Tobie mnie też umknął, drogi autorze. Nie chcę Cię może zniechęcać do dzielenia się podobnymi tekstami, jednak ten tutaj wygląda mi na typo dzieło szufladkowe – idealne do poćwiczenia warsztatu (wszak pióro z tego co czytam masz dość lekkie i tworzące dzieła przystępne w odbiorze), ale niekoniecznie do dzielenia się z resztą świata. Sam poczyniłem takich w moim relatywnie krótkim życiu i jeszcze krótszej karierze kilka i gorąco polecam. Trzymaj się!

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Nie zrozumiałem do końca z początku, musiałem drugi raz przeczytać. Sympatyczne, ale szczególnych emocji nie wzbudziło.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Może to mój lekki autyzm, ale mnie jakoś nie poruszyło. Przekazu też do końca nie zrozumiałem – jest masa emocji, to prawda, ale trochę mi brakuje koherentnej fabuły. Gdyby nie wyjaśnienie, że to odniesienie do Gwiezdnych Wojen (czy to już fan-fiction?) to chyba też bym się nie zorientował. Ale po raz kolejny – może to ja ;)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Cześć Anet. Dziękuję za komentarz i bardzo się cieszę.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Mylisz się, reg, ale nie wnioskując po niektórych Twoich uwagach, nie pierwszy raz. Nie mam zamiaru jednak udowadniać, że NIE jestem aroganckim megalomanem nieumiejącym przyjmować krytyki – masz prawo do własnej opinii. Podobnie jak Ty i Cień, wątek uważam za zamknięty. A fakt, że nie uważam Twoich dziwacznych i arbitralnych standardów tego co "pasuje do konwencji" a co nie za wyznacznik czegokolwiek, a co dopiero dogmat, nie jest bynajmniej tożsame z moją nieomylnością. Pozdrawiam

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

  1. Serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia w znalezieniu odpowiadania czy choćby jakiejkolwiek książki, która ustrzegłaby się jakichkolwiek błędów i usterek. Zwłaszcza bez profesjonalnej redakcji. Anachronizmów i nielogiczności per se nie wytknęłaś, toteż zakładam, że sprzedawałaś jedynie przepis na idealne dzieło. I nie mam pretensji – jak słusznie zauważyłaś, w wielu punktach mogłem to i owo poprawić, co zresztą zrobiłem.

 

  1. Co to w ogóle znaczy “niepasującą do świata”? To autor tworzy świat oraz ustala jakie słowa są w nim powszechnie używane, a jakie uznawane są za dziwaczne oraz egzotyczne. Nie moją winą jest, iż miałaś takie a nie inne oczekiwania względem “Czarnej Kawki” (jak choćby to, że będzie klasycznym high-fantasy), więc tym bardziej nie mogę odpowiadać za to, że ich nie spełniłem. Bądź co bądź nie siedzę moim czytelnikom/czkom w głowach.

 

  1. Inteligentny/a czytelnik/czka potrafi wielu rzeczy domyślić się z kontekstu. Zdanie “zielona ruda” nie ma sensu, a to, że nie wiedziałaś, iż ruda ma więcej, niż jedno znaczenie to po raz kolejny – trochę nie moja wina. Swoją drogą cytowanie fragmentu, a następnie przekręcanie nazwy wspomnianego minerału (”Verdates”, serio?) dobrze pokazuje Twój stosunek do całego tworu. Zaczynam się zastanawiać po co je w ogóle czytałaś w zaistniałej sytuacji.

 

  1. Po raz kolejny – całe opowiadanie jest o elfach i elfkach, więc nie rozumiem co Tobą kierowało kiedy jednak zdecydowałaś się przeczytać to dość długie opowiadanie. To trochę jak nie lubić wampirów i łapać się za “Zmierzch”.

 

  1. No to Twoja opinia, ja się z nią nie zgadzam. Możesz mnie nazywać leniwym ile zapragniesz, ale nie masz monopolu na język ani znaczenia słów i to, że Tobie nie podobają się podobne zabiegi świadczy tylko o Twoim guście i ewentualnych uprzedzeniach.

 

  1. No, ale istnieje. I można go używać, w tym we współczesnych opowiadaniach fantasy. Nie wiem, skoro tak Ci zależy na tym, aby w utworze znajdowały się zwroty “pasujące do epoki” (po raz kolejny, jakiej? Fantasy, nawet takie inspirowane epoką późnego średniowiecza nadal nim nie jest i rządzi się własnymi prawami), to nie wiem – polecam kronikę Galla Anonima, Pieśń o Rolandzie albo Biblię Króla Jakuba czy coś. A wnikliwe czytanie to nie tylko “łapanka” błędów moim skromnym zdaniem, co zresztą ładnie pokazuje, iż podjęłaś ogromny wysiłek intelektualny względem poprawności językowo-składniowej (po raz kolejny, chwała Ci za to), ale pod względem fabularno-narracyjnym, cóż – już nie.

 

  1. Och, czyli jednak. Byłem święcie przekonany, iż początek miał miejsce gdzieś pomiędzy 2014 a 2015. Mój błąd, sorry. Zwracam honor i uniżenie się kłaniam.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Ok, to może po kolei:

 

  1. Opowiadanie zostało poprawione wielokrotnie. Nie wiem czym wg Ciebie jest “należyta jakość wykonania”, ale zapewniam Cię, że na doszlifowanie go poszło naprawdę wiele godzin. Łatwo się jednak pisze takie rzeczy z perspektywy osoby, która nigdy samodzielnie nie próbowała nic stworzyć, a jedynie siedzi sobie wygodnie z herbatką/kawą, oceniając i krytykując cudze twory, prawda?
  1. Kominiarka to słowo opisujące konkretny typ ubioru. Ponadto wyjątkowo łatwa w wykonaniu, toteż nie widzę dlaczego mieszkające w opisanym przeze mnie świecie elfy nie mogłyby jej zwyczajnie “wynaleźć”. Szaty pisane są natomiast wielką literą, gdyż jak otwarcie pisałem wielokrotnie na przestrzeni opowiadania, jest to nazwa własna na specjalny typ ubrań, który po połączeniu z opisanymi w tworze klejnotami nabiera magicznych właściwości.
  1. Za Wikipedią – ruda: “skała lub minerał, z której uzyskuje się jeden lub więcej składników. Ruda w sensie przemysłowym to minerał zawierający związki metali”. Chyba nie muszę nic dodawać. Wielkie litery, po raz kolejny, ponieważ mówimy tu o nazwach własnych lub zwyczajowych magicznych minerałów występujących w opisywanym świecie.
  1. „Mroczne” to skrócona wersja „mroczne elfy”, innego określenia na drowy, jak zapewne wiesz. Sądziłem, że idzie się domyśleć z kontekstu, ale najwyraźniej nie wszystkim ta sztuka się powiodła.
  1. Nie wiem z jakiej szkoły się wywodzisz, ale pragnę zauważyć, że nawet klasyczne opowiadania fantasy (a to mimo wszystko nie jest tak do końca klasycznym) dzieją się w fikcyjnych światach przedstawionych, nie zaś w europejskim czy też jakimkolwiek średniowieczu, toteż Twoje uwagi jakoby słowa “kasa”, “farmer”, “rasiści” albo “psioniczki” nie miały racji bytu w moim opowiadaniu są kompletnie bezzasadne. Podobnie ma się sprawa z metrami.
  1. Kultyści to również potoczne określenie na członków lub członkinie jakiegoś kultu. Przypominam, iż istnieje coś takiego jak homonimy ;) Skoro już o “członkiniach” mowa, to parę razy (nie wiem, może mało umiejętnie) w trakcie opowiadania zasugerowałem, iż świat przedstawiony jest matriarchalny (ot choćby używanie określenia “elfki” zamiast “elfy” na mieszane płciowo grupy owych humanoidów), toteż normatywne wykorzystywanie żeńskich nazw i końcówek jest całkowicie na miejscu w kontekście mego tworu. Generalnie rzecz ujmując nie sposób się oprzeć wrażeniu, iż nie czytałaś mojego opowiadania zbyt uważnie, a jedynie rzuciłaś okiem gwoli “odbębnienia” obowiązków dyżurnej, wyłapałaś trochę błędów (tu przyznaję, jest ich dość sporo i biję się w pierś z tego tytułu), a następnie rzuciłaś krótką uwagą nt. fabuły i treści utworu (kolejny punkt do odhaczenia?), po czym wzięłaś się za wytykanie literówek, źle postawionych przecinków i stylistycznych potknięć. Trochę nieuprzejme, a trochę bolesne moim skromnym zdaniem.
  1. Reszta błędów poprawiona, dziękuję za czujność. Tak w ogóle nie wiem do jakiego konkursu się odnosisz, niemniej mam wrażenie, że nie piszemy o tym samym.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Przeczytałem. Przyznam, że troszkę bez wyrazu – jakby obejrzeć kolejny odcinek Black Mirror, tylko dla odmiany nakręcony i napisany przez umiarkowanego Republikanina. Niby świątecznie, bo rzecz dzieje się w Wigilię, ale równie dobrze mógłby to być dowolny inny dzień – przyznam, że atmosfery nie poczułem ni w ząb. Shorcik raczej do zapomnienia.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Spróbuję. Łatwo nie będzie, ale zrobię co w mojej mocy zatem. EDIT: Poprawione.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Jak lubię azteckich bogów, tak wyraźnie brakuje mi kontekstu i jakiegoś wprowadzenia, bo za cholerę nic nie zrozumiałem. Jako tak zwany “stand-alone” drabble napisany bardzo sprawnie, ale z przyczyn wyżej wspomnianych żadnych uczuć, poza skonfundowaniem, nie wzbudził.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Cześć. Już trochę po Halloween, ale zdecydowałem się wpaść.

Horror jest jak najbardziej, zadający typowe, tradycyjne już wręcz pytanie rodem z Dzwonnika z Notre Dame i innych klasyków: “Kto tu jest prawdziwym potworem?”

Mimo to opowiadanie nie trąciło kliszą, napisane bardzo zgrabnie w sensie techniczno-językowym, wątek halloweenowy też zgrabnie wpleciony. Podobnie jak paru przedpiśców, nawiązań do Lovecrafta nie stwierdziłem, ale jak słusznie zauważyłaś, warunkiem dopuszczenia do konkursu była inspiracja, zaś postać bezkształtnego bloba ludożercy u fana nie tylko samej twórczości HPL, ale mitologii oraz świata jako takiego (czyli mnie, oczywiście) skojarzenia budzi jednoznaczne.

Ogólnie króciak, ale bardzo fajny. Przyjemnie spędziłem czas.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Nie wiem jakim cudem świadome, genetyczne modyfikacje jednego gatunku przez drugi, który pomimo stworzenia ultra skomplikowanych urządzeń i tysięcy lat postępu naukowo-cywilizacyjnego dalej w dużej mierze nie rozumie mechanizmów działania swojego znajdującego się między uszami organu, mogłyby doprowadzić do stworzenia jakiejkolwiek rzetelnej symulacji u przedstawicieli tego pierwszego. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że wspomniane nieświadome organizmy są rzeczonego narządu całkowicie pozbawione, a ich układ nerwowy niemal wcale nie przypomina tego należącego do istot (nie zaś warzyw, pardon – owoców hodowlanych) uznawanych za świadome. No ale z autorem kłócić się nie będę – jak przestroga to przestroga ;)

Podsumowując – nawet jeśli nasz główny bohater jak twierdzi nie jest okrutny (w co mocno powątpiewam) to ludzi, którzy stworzyli opisaną technologię trudno określić innym mianem. Choć skłaniam się raczej ku wyjaśnieniu, że odnaleźli starożytny kosmiczny artefakt gdzieś na dnie morza lub podobne złowieszcze badziewie, gdyż gadające pomidory to ani chybi magia.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Ok, podobnie jak przedpiścy oraz przedpiśczynie – kupiłeś mnie już samym Masochiniuszem.

 

I co to ja widzę? Satyra, obrazoburstwo, subtelna krytyka i obśmianie chrześcijańskiej martyrologii i kultu cierpienia, jeszcze w dodatku BDSM, penisy i to wszystko w niecałe sto słów? Co więcej, udało Ci się zniesmaczyć i oburzyć tutaj co poniektórych, a generalnie wyznaję zasadę, że tekst jest tym lepszy, im silniejsze emocje u odbiorców i odbiorczyń wzbudza. Braku fantastyki się nie czepiam, gdyż niepisana umowa na forum panuje, że w drabble takowa nie jest obowiązkowa.

Przyjacielu, jest to nieironicznie jeden z najlepszych stusłowców jakie tutaj czytałem. Chyba wyszło Ci arcydzieło… Oby tylko sukces nie przyćmił przyszłych dzieł, wszak po zdobyciu Mount Everest każda inna góra może już nie smakować tak dobrze, a w porównaniu wypadać dość blado. Trzymam zatem kciuki, aby nie miało to miejsca i życzę powodzenia. Peace!

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Wpadłem, przeczytałem, uśmiechnąłem się. Koncepcja świadomych GMO pomidorów tyleż niedorzeczna, co zabawna, a jednocześnie dosyć upiorna. Nie sposób bowiem nie zadać sobie pytania – po co? Wiemy wszak wszyscy co dzieje się z biednymi zwierzaczkami, które hoduje się masowo na ubój. Pojawia się zatem pytanie natury etycznej – skoro i tak doprowadzamy do cierpienia milionów istot, czemu mielibyśmy wytwarzać świadomość u nowych, naturalnie ich pozbawionych, skoro ich hodowla również służy jedynie naszemu przetrwaniu, a nierzadko zwyczajnej wygodzie i gustom? Parafrazując bowiem Osła z najlepszej animacji w historii Dreamworks: “Nie wszyscy lubią pomidory!”

W tak skondensowanej formie wszystko jednak działa bardzo sprawnie, a absurdyzm jest jednym z moich ulubionych typów humoru, także szorcik zdecydowanie na plus.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Przyznam, że przekazu nie zrozumiałem. Również główny bohater sprawia wrażenie schizofrenika albo kogoś opętanego manią prześladowczą, toteż nie wiem gdzie tu horror.

Swoją drogą, ciekawi mnie jak wygląda “paranoicznie zapadnięta twarz” oraz co to w ogóle znaczy. Czy mógłbyś rozwinąć?

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

To jako człowiek, który wysłał opowiadania na konkurs do owej antologii mogę Cię zapewnić, drakaino, że nie przyjmowali wszystkich z góry na dół. Wiem z autopsji ;)

Czemu zostały odrzucone? Tego się nie dowiedziałem, pewnie dlatego, że wysłano naprawdę multum. Może nadmiar brutalności, a może po prostu były słabo napisane? Cóż, nigdy się nie dowiem. Zapewniam jednak jako osoba, która śledziła przebieg konkursu w zasadzie od początku, że wspomniane 40 opowiadań było najwyżej dziesiątą częścią tego, co otrzymali.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Zmiana konwencji faktycznie bardzo fajna, niemniej posiadam jakieś bliżej nieokreślone uczucie niedosytu. Może dlatego, iż trudno mi sobie wyobrazić cóż to za monstrum postanowiło uczynić z łowczego ofiarę, a ja to tak lubię mieć wyłożone kawa na ławę. Stusłowiec niemniej całkiem sympatyczny. Pozdrawiam

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Jako ideologiczny kociarz nie mogłem nie przeczytać szorcika, tym bardziej, że w tagach był horror.

Cóż mogę powiedzieć? O powtórzeniach już napisano, o dziwnej zmianie czasu tu i ówdzie też. Od siebie dodam, że Boże Narodzenie jako nazwa zwyczajowa święta winno zapisywać się dużą literą. Użyłeś też raz idiomu “bóg wie ile” – to też jako, że referujemy do Jahwego, którego chrześcijanie i twórcy tego powiedzenia nazywają po prostu Bogiem, również należałoby raczej zapisać dużą.

Całość wydała mi się dosyć… Hmmm, sztywna. Nie traktuj tego jako zarzut – po prostu widać, że dopiero zaczynasz i brakuje Ci jeszcze lekkości pióra. Wszystko do nadrobienia.

Zwrot akcji z kotem na koniec całkiem fajny, reszta bez szału, ale jak na debiut nie najgorzej. Nie nazwałbym może fabuły “urwaną”, jak przedpiśczynie, ale faktycznie brakuje jakiejś eleganckiej klamry, swoistego punch-line’u na koniec. Przed Tobą daleka droga, ale potencjał wyraźnie jest. Próbuj dalej!

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Podobnie jak przedpiśczynie i przedpiścy – podobało się aż do momentu z karabinem snajperskim. Setup wyglądał bardzo spoko, moje pierwsze, dość naturalne skojarzenie było z Herodem i starożytnym Izraelem. Wyrocznia skojarzyła się z tą delficką, także antyczna Grecja – Ateny, Sparta albo coś podobnego. A tu bum – ni stąd ni zowąd zaawansowana technologia i snajperki. Trochę zgrzytnęło, bo trudno się teraz zorientować po tak krótkiej formie czy to w gruncie rzeczy było jakieś feudalne post-apo, może inna planeta, na której historia potoczyła się zupełnie inaczej czy – no właśnie, co? Za krótka forma na tak złożony i pogmatwany świat, no chyba, że po prostu nie pomyślałeś o tym. Ludzka rzecz, zdarza się, po to się ćwiczy na opkach zanim się bierze za pisanie książek. I niestety, ale nie zgodzę się. To skąd mówi narratorka jest bardzo istotne – widzę, co próbowałeś zrobić, bo sam próbowałem podobnych rzeczy w przeszłości, ale to nie działa. Albo tworzysz wszechwiedzącego narratora, patrzącego z góry niczym bóstwo i opisującego wszystko z perspektywy obserwatora albo prowadzisz narrację z postaci, ale wtedy musisz trzymać się reguł stworzonego świata. Jak ktoś ginie to ginie i o ile otwarcie nie establishujesz istnienia zaświatów, to wychodzi po prostu dziwnie i trochę niezręcznie. Ciasteczko jest tylko jedno – albo je zjesz albo nie, nie możesz zrobić obu na raz. Ogólnie jednak nie było tak źle. Młody jeszcze jesteś, z tego co widzę po profilu, cała kariera przed Tobą. Ćwicz dalej.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Nie zostałem, bo nie uznaję tego słowa. Orki to duże ssaki morskie z rodziny waleni. Poprawną formą tolkienowskiej nazwy humanoidalnych zielonoskórych jest “orkowie”. Będę o to walczył do ostatniej kropli krwi.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

A to dobrze dla niego. I zdrowo to, i smacznie jeśli się tylko zna na sztuce kulinarnej, i jeszcze w dodatku troszczy się o planetę. Tylko przyklasnąć!

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

A owszem, zwabiłeś, łobuzie wyrachowany. Mam jednakowoż szczerą nadzieję, że jucha ma w żyłach pozostanie. Powszechnie bowiem wiadomo, że starych znajomych zjadać nie należy, no chyba, że sytuacja bardzo jest kryzysowa. Niemniej nie wiem, czy ta honorowa umowa obowiązuje też węże :O

@Asylum – Nadal pozostaję nieprzekonany, ale może czegoś nie zrozumiałem.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Biedna wilczyca. Na szczęście dla niej wilki nie są dobrze przystosowane do diety wegetariańskiej, także okrutnik, który dał kosza zbyt długo nie pożyje. O ile jest to jakiekolwiek pocieszenie. Z drugiej strony być może umówił się ze wspomnianą krową w celach nie romantycznych, a gastronomicznych. Wtedy sprawa karmicznej wendetty trochę się komplikuje. Ogólnie jednak bardzo sympatyczne.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

No muszę przyznać, najlepszy Twój szorcik jak dotychczas. Przekazu nie zrozumiałem do końca, ale mimo wszystko idzie się mniej więcej domyślić o co chodzi. Skojarzyło mi się z jedną z produkcji Frictional Games, zatytułowaną “SOMA”. Szczerze polecam, świetna gra, a i *SPOILER* wątek skanów mózgu przenoszonych do sztucznych ciał, czy gdzie to tam został przeniesiony nasz bohater, również poruszony w ciekawy sposób.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Sorry, ale trochę gniot.

 

Jakoś dotarłem do końca. Zapis koszmarny, osobiście najbardziej mierził mnie fakt, że selektywnie dawałeś albo nie dawałeś spacji po przecinkach i kropkach. Mam niejasne przeczucie, że nie przeczytałeś swojego szorta ani razu, nim zdecydowałeś się nim podzielić. Cóż, błąd nowicjusza, zdarza się, ale mam prośbę – na przyszłość dokonaj choć tego minimalnego wysiłku i poddaj swoje dzieło chociaż minimalnej redakcji. Jeżeli Tobie nie chce się poświęcić czasu na poprawienie swojego dzieła, to dlaczego inni mieliby chcieć poświęcić czas, aby je przeczytać? Co do formy to odnoszę wrażenie, że widzę co tu próbowałeś zrobić, ale wyszło jak wyszło. Zapisywanie czegokolwiek strumieniem świadomości to generalnie katorga, zarówno dla autora/ki jak i czytających, dlatego nie wiem czemu to sobie i nam robisz. Tym bardziej, że do Ulissesa temu tworowi daleko.

Fabułę trudno jakkolwiek skomentować, bo w sumie jej nie ma. Tekst przypomina niezrozumiały bełkot chorej na depresję osoby, która straciła motywację do życia i snuje z tego tytułu mgliste i zrozumiałe tylko dla niej refleksje. Kim jest narrator? Dlaczego ma depresję? Kim jest “Ona” i dlaczego jest pisana z dużej litery? Na te pytania czytelnik/czka nie uzyskuje odpowiedzi. Szczera rada od osoby, której początki na tej stronie również nie należały do łatwych – usuń to jak najszybciej, zapomnij o tym tekście i napisz coś nowego, tym razem lepiej. Debiuty nigdy nie są proste, ale jeśli nie włożysz w swoją twórczość jakiegokolwiek wysiłku, to pozostanie ona… Cóż, dość gówniania.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Delikatny uśmiech na twarzy został wywołany. Poza tym – szorcik jak szorcik. Niemniej fantastyki nie widzę tu za grosz (chyba, że liczymy czujące, myślące samochody), a dżentelmeńska, tudzież dżentelżeńska w tym przypadku umowa chyba już nie obowiązuje, bo jakby nie spojrzeć, nie jest to drabbelek.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Mnie tam ani trochę nie uśmiechnęło. Brzmi jak smutna historia człowieka, który poświęcił życie na… No właśnie, na co? Na mrzonki czy też może w imię nauki? Marzeń, jakiejś idei? Tak czy siak, historia dość tragiczna moim skromnym zdaniem, także nie rozumiem niektórych reakcji tutaj. Nie wiem też czy w takie emocje celowałeś, Anonimie, ale jeśli tak, to wyszło.

PS: Podobnie jak przedpiścy, też za cholerę nie zrozumiałbym z tekstu, że koleś popełnił samobójstwo. W każdym razie bez Twojego komentarza objaśniającego, ale jak pewien mądry człowiek kiedyś powiedział – dzieło winno bronić się samo.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Jako samozwańczy koneser drabbli stwierdzam, że ten tu jest… Sympatyczny. Daję metaforycznego lajka.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

@ninedin – Dziękuję za wyjaśnienie, było bardzo pomocne. Naturalnie zdaję sobie sprawę, że tekst powstał w celach w zasadzie czysto humorystycznych, jednak ta drobna ekspozycja dotycząca założeń, której dostarczyłaś pozwoli mi na skuteczniejsze zawieszenie niewiary w przyszłości, zarówno jeśli chodzi o ewentualny powrót do tego tekstu jak i jemu podobne. Także jeszcze raz dziękuję. Nie przejmuj się też proszę nadmiernie moimi lingwistycznymi wypocinami. Po prostu jako osoba żywo zainteresowana ideą podróży w czasie i multiwersum, niezmiernie mierzi mnie sposób jej przedstawiania w mediach różnorakich – ot takim Interstellarze na przykład, żeby daleko nie szukać, który bez owijania w bawełnę uważam za przereklamowane gunwo. Stąd też prawdopodobnie moje skrzywienie i ewentualne alergiczne reakcje na rzeczy, które choć odrobinę przypominają popkulturowe śmieci, które mają dość czelności i pretensjonalności by brać siebie na poważnie. Ty masz nad nimi jednak taką wyższość, że no – nie bierzesz się ;)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Przeczytałem, uśmiechnąłem się nawet tu i ówdzie, ale zaznajomiony z efektem motyla (tym właściwym, nie filmem rzecz jasna) jakoś za grosz nie jestem w stanie kupić mechaniki podróży w czasie, która nawet jeśli tworzy dosłownie alternatywny timeline za każdym razem gdy następuje, to poza kosmetycznymi zmianami historyczny determinizm pozostaje zachowany. Albo bowiem zachowujemy zasadę niezmienności historii i Atena winna po drodze nogę złamać, pomylić drogowskazy czy też inny szlag ją trafić albo też wolna amerykanka i świat światowi równy nie będzie, bo być nie może. Wszak jak się nad tym zastanowić to jeden atom w innym miejscu niż być powinien całkowicie zmienia naturę danego wszechświata. Przyznam też, że bardzo niepokoi mnie przekaz, iż Parys po otrzymaniu Mądrości TM, miast zostać filozofem co najmniej na miarę Sokratesa (postać równie legendarna bądź co bądź), poszedł w hochsztaplerstwo i alt-med. Mam jednak nadzieję, że wątek ten umieszczony został w celach czysto humorystycznych, a mój delikatnie autystyczny umysł jak zwykle podszedł zbyt poważnie do tematu.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Nie no, całkiem całkiem. I zabawne i z przekazem, rytmicznie bardzo przyjemne. Nawet można się pokusić o stwierdzenie, iż jest regularna Fabuła, co w przypadku postmodernistycznych wierszy niemal ewenement. Ogólnie, spodobał mi się wierszyk i to nawet pomimo wspomnianej przez rybaka niekonsekwencji dotyczącej stosowanych weń rymów. Na plus

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Prawdę rzekłaś drakaino, ale w żadnym punkcie z autorką się nie spierałem, iż wieloryb solidnym materiałem na bestię jest. Przeciwnie, wydaje mi się, iż strach ludzki przed tymi olbrzymami wynikał od zawsze tylko i wyłącznie z naszej prymitywnej, małpiej histerii i generalnego niepokoju w obecności Dużych Stworzeń, których nie uda się łatwo zabić tudzież okiełznać. Człowiek moim zdaniem generalnie z natury bestią jest zaborczą, a w swej zaborczości też zakompleksioną i bardzo nie lubi, gdy mu jakieś insze zwierzę kwestionuje niepodzielne rządy na Ziemi. Stąd też pewnie biedne fiszbinowce (za wyjątkiem orek może, bo to faktycznie groźne bestie) taką złą sławą w co poniektórych antycznych opowieściach się cieszą. Biedne molochy.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Lekkie i nawet przyjemne, ale czy dowcipne? Tak średnio przyznam szczerze. Tym bardziej, że mankament nie posiadania chwytnych kciuków wśród potworów bynajmniej nie jest ekskluzywny dla potwornych wielorybów. Jak się nad tym zastanowić, to w sumie większość bestii radzić sobie musi bez oręża jakiegokolwiek (za wyłączeniem może zębów i pazurów), a i tak jakoś dają radę. Pod warunkiem oczywiście, że heros, czy też heroska, pozostają mało kompetentni ;)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Jak na szorcik, wyjątkowo poruszające. Coś bardzo melancholijnego znajdowałem, zarówno w strapionym narratorze, jak i bólach egzystencjalnych przeżywającej kucyczcki. Nie mam pewności czy załapałem wszystkie metafory i symbolikę (biała klacz symbolizuje śmierć, jak mniemam, a w każdym razie jej rumaczkę, ale dalej nie wiem). Jakimś sposobem nie odebrało mi to jednak ani trochę przyjemności z lektury. Dobra robota, Macieju.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

No jakże to tak szorcika o moim mieście nie przeczytać. Co się zaś tyczy wrażeń ogólnych, cóż – przebrnąłem. Fabuła jakaś jest, przyznać to trzeba, nawet z potencjałem na coś ciekawego, jednak forma odrobinę za krótka, przez co na koniec pozostaje nam więcej znaków zapytania, aniżeli odpowiedzi. No właśnie, forma – jak zapewne słusznie zauważyła Anet, to miał być pewnie eksperyment. Jeżeli mogę coś zasugerować – nie rób tak więcej, proszę. Czytanie prozy winno być moim zdaniem przyjemnością, nie zaś wewnętrzną walką czytelnika z potrzebą rzucenia pozbawionego kropek tekstu, którego fabuła po paru linijkach zaczyna się zlewać w bezkształtną masę. Mimo wszystko nie było najgorzej.

PS: No właśnie i gdzie ten horror? Żadnego napięcia ani przez chwilę nie poczułem.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Przyznam, że trochę jestem rozczarowany. Z początku zapowiadało się ciekawie – ot, spojrzenie ogra na ludzką cywilizację i niezrozumiałe dla niego w niej panujące reguły i obyczaje. W miarę lektury mój entuzjazm jednak stopniowo opadał, aż do przeczytania ostatniego akapitu, kiedy to naszła mnie niepokojąca myśl – na wszystkich bogów, co to za gówno? Szorcik przypomina niezredagowany, najeżony błędami stylistycznymi i ortograficznymi strumień świadomości przechodzącego swoją buntowniczą fazę gimnazjalisty, przekonanego, że jest znacznie bardziej spostrzegawczy, błyskotliwy, inteligentny i zabawny, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Fabuły w zasadzie brak, przekazu, jeżeli tu taki jest, również nie załapałem. Jako pastafarianin nie wiem zaś czy czuć się zaszczycony wyróżnieniem, czy też żywo urażony, iż prześmiewczy żart jakim jest moje wyznanie zestawione zostało na równi z pro-epidemikami czy płaskoziemcami. Gratuluję jednak – wywiązałeś się ze swojej obietnicy ze wstępu (może poza tą częścią o “czarnym humorze”. Serio, ludzie powinni zawsze najpierw zaglądać do słowników albo chociaż użyć Google zanim posłużą się słowem lub zwrotem, którego wyraźnie nie do końca rozumieją), a opowiadanie jest tak złe, że prawdopodobieństwo, iż komuś na tej stronie uda się popełnić coś gorszego jest naprawdę niewielkie. Pobiłeś rekord, mój drogi, chociaż nie mam pewności czy właśnie w ten celowałeś. W pełni zasłużone “1”.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Przyznam, że emocji nie wzbudziło. Mitologizacja przeszłości wśród ludzi generalnie mnie irytuje, także choć w przypadku przyrządów i mebli z opuszczonego mieszkania jest ona jak najbardziej na miejscu, to skojarzenie bodźcowe pozostawia delikatny niesmak. Warsztatowo całkiem zręczne, ale też się wkradło kilka błędów jak widziałem wyżej. Nie porwało ogólnie.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Ciekawe. Pomysł całkiem oryginalny, aura tajemniczości generalnie mi się podobała, a niedopowiedzenia nie ubodły mnie tak jak drakainy, choć przyznaję, że tak krótka forma nie pozostawiła zbyt wiele miejsca na ekspozycję i może jakieś wytłumaczenie dlaczego magia działa w tym świecie tak, jak działa. Z tego co jednak widzę to Twoje pierwsze opowiadanie tutaj, także jak na debiut poszło Ci moim zdaniem bardzo dobrze. Pisz dalej, chętnie poczytam. Może tym razem jakąś dłuższą formę?

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Łzy spływały powolnie po jej bladym policzku.

 

Strasznie mi zgrzyta to zdanie. Nie mogłoby być po prostu “wolno”? Jak dla mnie brzmi bardziej elegancko i zwyczajnie lepiej – ale zrobisz jak uważasz.

Generalnie jednak całkiem przyjemny szort. Dałbym tag horror zamiast fantasy, bo opowiadanie wzbudziło raczej mój niepokój i delikatne obrzydzenie, aniżeli smutek. Zgaduję jednak, że zepsułoby to zakończenie, które, choć może trochę oklepane, dalej wzbudziło emocje (choć nie wiem czy akurat te, w które celowałeś).

Ogólnie rzecz biorąc, dziękuję Realucu. Fajnie się czytało.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Bardzo doceniam zawarty w drabble żart językowy. Jako koneser tego typu humoru nie sposób przejść mi obok niego obojętnie – zaiste, wybitne to dzieło. Polać temu panu!

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Cieszę się zatem, że cel został osiągnięty i życzę dalszych sukcesów w przyszłości. ;)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Na początku myślałem, że nie zczaiłem, potem przeczytałem komentarze i okazało się, że jednak podołałem.

Nie bardzo wiem jakie powinienem mieć uczucia na temat drabbla. Opowiedziana historia miała być chyba w oryginalnym zamyśle smutna, mnie natomiast odrobinę rozbawiła. Pewnie ze względu na przewrotność przekazu pt. “God damn it, gdybyśmy tylko nie osiągnęli jednego z odwiecznych celów ludzkości”. Nie no, spoko drabelek generalnie, ale czytałem parę lepszych na tej stronie.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Przeczytałem. Przyznam, że opowiadania w drugiej osobie nigdy do mnie specjalnie nie przemawiały – zgaduję, że jest coś irytującego w tym, kiedy narrator/ka mówi ci kim jesteś, jak wyglądasz, jak się czujesz, czy choćby jak w przypadku tego szorta – jaki jest twój obecny status związku. Przeczytałem jeden z komentarzy, dzięki czemu zrozumiałem jaka była myśl przewodnia stojąca za dziełem, sam bowiem bym tego nie wyłapał. Może to moje lenistwo, a może braki w samym szorciku – tego nie wiem. Niemniej, poza bardzo dokładnym opisem przeżyć sensorycznych bohatera nic specjalnie nie zapadło mi w pamięć. Jako osoba, która też dawno temu lubiła tworzyć mgliste, tajemnicze szorty z ukrytym przekazem, poradzę – przestań. Nikt nie siedzi ci w głowie, a co za tym idzie, przy tak zdawkowej formie nikt nie zrozumie co tak naprawdę miałaś na myśli. Tekst musi bronić się sam, bo w ewentualnych antologiach albo książkach nie będziesz miała sekcji komentarzy, w której będziesz mogła wytłumaczyć czytelnikom/czkom o co właściwie chodziło. Natomiast ewentualne literówki, błędy ortograficzne i stylistyczne (a zauważyłem po komciach, że trochę ich tu było) będą tylko dodatkowo przeszkadzać w już i tak trudnym do zrozumienia dziele. Widzę, że masz potencjał, a może nawet talent – także spożytkuj go dobrze. Niekoniecznie w ten sposób.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Oj, nie zgodzę się. “Nie-boska” Krasińskiego była bardzo spoko. Choć sceny dramatyczne były raczej zabawne, aniżeli tragiczne (a w to chyba Zygmunt celował), podobnie jak scena erotyczna, niemniej bądź co bądź komedia, czyż nie? Definitywnie ulubiony Wieszcz.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Finklo, drakaino – mocne ma na pewno, ale czy to dobrze świadczy o samym Mickiewiczu czy też źle o polskiej poezji, jest już zagadanieniem na znacznie dłuższą dyskusję. Pióro zdecydowanie miał lekkie, rymował całkiem przyjemnie, a taki Pani Tadeusz czy Ballady na pewno podobały mi się znacznie bardziej, aniżeli ksenofobiczni Krzyżacy Sienkiewicza (a tfu!), jeśli już o lekturach szkolnych (i nie-szkolnych) mowa. Bardziej mnie natomiast irytował mesjanizm, no i ogólny przekaz twórczości. Ze Słowackim, nawet przy jego pretensjonalności, łatwiej mi empatyzować, no ale jak już wspominałem – kwestia osobistych preferencji. Niezaprzeczalnie istnieje poezja obiektywnie zła i Mickiewicz zdecydowanie do tego zbioru nie należy. Niemniej jak dla mnie nie jest to automatycznie tożsame z tym, że jego twórczość jest dobra. Again, de gustibus itd.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Przeczytałem. Oryginału Mickiewicza nie, gdyż nigdy fanem wielkim nie byłem. Ot tam Pana Tadeusza, kika ballad i parę innych znam, ale wgłębiać się nie wgłębiałem. Przyznam, iż liczyłem, że fanficzek o smokach inspirowany poezją Wieszcza będzie chociaż zabawny, niestety trochę się rozczarowałem. Wspomniany już wyżej brak rytmu faktycznie przeszkadza, do tego stopnia, że po przeczytaniu przyłapałem się na tym, że w gruncie rzeczy nie mam pojęcia o czym wiersz był ani jaka myśl przewodnia mu przyświecała. Podsumowując – fanfiki są może dobre do podszlifowania warsztatu, ale niekoniecznie nadają się do pokazywania światu. Zwłaszcza, jeśli są to kalki z cudzej poezji, która sama w sobie jest wątpliwej jakości. Do zapomnienia niestety. Podobnie jak przedpiśczynie (i jeden przedpiśca), czekam na coś autorskiego.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Również dotarłem i przeczytałem nareszcie. Przyznam, że mnie również nie porwało. Nie nawet, że złe albo nudne, a pomysł z magiczną figurką renifera nawet ciekawy, niemniej – jakoś tak miałko. Nic nowego w każdym razie. No i krótkie strasznie, a może by człowiek chciał poczytać o rodzącej się relacji między rutyniarzem a małym zombie.

Koniec też mnie trochę skonfundował, bo nie wiem czemu najpierw powtarza formułkę z początku, by następnie zaraz zdanie zmienić. Fajny by efekt wyszedł, jakby tak właśnie początek szorta z końcówką skontrastować, a tak to – zmieszanie wyszło.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Bajki i filmy nie są lepsze w tej kwestii. Tym bardziej, jeśli pozwolisz młodemu, chłonnemu umysłowi dziecka naoglądać się Shreka i tym podobnych po kilkanaście razy. Do dzisiaj pamiętam większość cytatów z sequela. W sumie w tej kwestii powinienem winić bardziej rodziców, aniżeli dziadków.

Wiersz nie wzbudził większych emocji, jednak z przekazem się utożsamiam. Raczej na plus.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

No i przybyłem, z drugą berą się zapoznać. Temat mało oryginalny, być może, niemniej mimo to szort całkiem się przyjemnie czytało. Klimat śląskiej kopalni jak najbardziej mi się udzielił, a zakładam, że o to w opowiadaniu głównie chodziło. Na plus.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

No i dogoniłem. Przyznam, przypomniało mi się moje pierwsze opowiadanie, które lat temu bodaj pięć tutaj wrzuciłem. Pamiętam, że nie było zbyt dobre.

Cóż, szorcik przed brzytwą Lema się nie broni. Jak słusznie zauważyła Finkla, wróżka równie dobrze mogłaby być halucynacją, innych elementów fantastycznych raczej tu nie oświadczymy. Przyznam też, że sam nie zrozumiałem o co chodzi. Jest wątek sieroty, znęcają się nad nim, ale za to ma zmyśloną/prawdziwą (no właśnie, jaką?) przyjaciółkę, dzięki której czuje się szczęśliwy. Wszystko spoko. Po czym sru – nagły przeskok czasowy, czy też może koniec halucynacji i nagle jakieś wątki kanibalistyczne, zbiorowego gwałtu – dobrze zrozumiałem, że chcieli go gwałcić czy może już to zrobili? Czy tylko go bili? No właśnie, to o czym piszę. Drugi fragment jest chaotyczny, niezrozumiały i trudno się połapać w jaki sposób ma się do pierwszego. Masz ładne opisy, chociaż zdarza Ci się przerost formy nad treścią czasami:

 

Poprzez opary i zapachy wilgotnych krzewów i kępek dzikich porostów wyglądały pierwsze promienie oszalałego czerwienią słońca. Krajobraz wirował i zwężał się ku eksplozji kolorów.

 

Promienie wyglądające spomiędzy zapachów brzmią co najmniej niezręcznie. Drugiego w ogóle nie zczaiłem.

 

Cóż, debiuty nie są proste, bo zakładam, że to Twoje pierwsze dzieło. Popracuj troszkę, a na pewno będzie lepiej. Polecam też dłuższe formy, bo gdyby to nie był szorcik to być może udałoby Ci się co nieco wyjaśnić (wątek Gniadego, jego stosunek do bohatera, ich relacje z wróżką). Powodzenia!

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Mało odkrywcze, to prawda, ale pałek nie będzie. Mimo to polecam w przyszłości spróbować bardziej oryginalnej tematyki – motyw zagubienia w kosmosie bez możliwości powrotu, czekając na pewną śmierć jest już tak dobrze wszystkim znany, że wymagałoby doprawdy arcymistrzostwa, ażeby na kimś zrobić nim wrażenie. Zwłaszcza przy tak krótkiej formie. Cóż, znacznie lepszy debiut, aniżeli mój na tej stronie, więc nie ma się czym martwić, moim zdaniem. Po prostu napisz coś nowego :)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Ja z kolei polskiego Ezopa posiadam i faktycznie widzę podobieństwa. Krótkie i całkiem sympatyczne, choć przekaz mało odkrywczy (wszak sam Ezop rzeczy z podobnym morałem pisał już parę mileniów wcześniej). Mimo wszystko raczej na plus.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Chcąc przeczytać czwartą berę stwierdziłem, że zajrzę najpierw do wcześniejszych i bum – taka miła niespodzianka. Śląsk sercu memu bliski, bo mam stamtąd zarówno narzeczoną, jak i połowę rodziny (od strony ojca), jednak poza pojedynczymi słówkami to żadnej z lokalnych gwar nie znam ni w ząb. Sporą część dialogu Franka z ojcem wyłapywałem więc z pojedynczych wzrotów, bądź domyślałem się z kontekstu, ale powiem szczerze – nawet częściowe niezrozumienie rozmowy nie wpłynęło negatywnie na ocenę dzieła. Bardzo sympatyczne opowiadanie, lekkie i przyjemne, idealne na jesienne popołudnia i wieczory (choć teraz, to na zewnątrz bardziej babie lato, niż faktyczna jesień). Na plus.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Podobnie jak przedpiśczyni, nie pojmuję konkluzji. W jaki sposób miłość czy raczej brak miłości do Boga jest powiązany z grzechami i poczuciem winy głównego bohatera? Motywacja Gabriela też pozostaje niejasna. Dlaczego to właśnie on, sam archanioł i istotna postać mitologii chrześcijańskiej, miałby się osobiście fatygować do Piotra, w dodatku na okrągło, licząc, że tamten zmieni zdanie? Jakiś pomniejszy posłaniec albo jeszcze lepiej – anioł stróż samego grzesznika chyba nadawałby się do tego lepiej. Podsumowując, pomysł jest, ale bardziej nadawałoby się to na fragment czegoś większego. Jako samodzielny szorcik raczej się on nie broni. Nie czaję również w jaki sposób tytuł jest powiązany z treścią – wszak jeśli Bóg faktycznie wybaczył Piotrowi, to Gabriel nikogo by nie oszukiwał wyciągając mężczyznę z piekła, a jedynie spełniał wolę Jahwego. Ogólnie rzecz biorąc, mogło być lepiej.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Przecinki poprawione zgodnie z wytycznymi, dziękuję też za sugestię, będę to miał na uwadze w przyszłości. Bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się spodobało i przede wszystkim, wzbudziło emocje. Wszak po tym można poznać dobrą literaturę fabularną, prawda? Nie pozostawia nas obojętnym na losy bohaterów. Miodem dla duszy jest zatem wieść, że podołałem zadaniu.

Bardzo dziękuję za odwiedziny.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Deirdriu – cenna informacja, zapamiętam. Choć jako, że futurystyczny, to założyłem (może niesłusznie), że odkurzacz był trochę większy, niż te talerzo-podobne maleństwa jeżdżące współcześnie po dywanach co bogatszych z nas. Toć i może w takim większym miejsce na worek by się znalazło, choć przyznam szczerze, że się nie znam, zatem wierzę na słowo.

Obiektywie – absolutnie się nie zgadzam. Tylko dlatego, że coś jest fantastyką nie znaczy, że może sobie bimbać na zasady logiki albo nie przejmować się wewnętrzną spójnością prezentowanego świata. Ci, którzy twierdzą inaczej albo nie mają szacunku do swoich czytelników albo są najzwyczajniej słabymi twórcami. Tak czy siak nie świadczy to o nich zbyt dobrze.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Tak szczerze to znajduję tu luki fabularne, co jak na drabble jest nie lada wyczynem. Ot choćby – z jakiego materiału wykonany został żołądek Pana Odkurzacza? Nie bez powodu szkła ani tym podobnych raczej się nie wsysa, mogą wszak podziurawić worek.

Popieram również Finklę w kwestii myślników. Nie zauważyłem z początku, ale raz zobaczone nie może już być odbaczone. Co gorsza boli strasznie, a zapewniam Cię – do językowego purysty mi daleko.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Trudno mi w sumie ocenić czy raczej zabawne czy mroczne. Mimo wszystko wzbudziło większe emocje (choć niekoniecznie rozbawienie), niż pierwotnie oczekiwałem. Chociaż żart z kolejką u dentysty faktycznie całkiem zacny. Na plus.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

O jak dawno nie brałem udziału w żadnym konkursie! Może teraz by się skusić?

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Zaskakujące i nawet zabawne. Niektóre zakute łby faktycznie powinny czasem zapytać, nim zaczną działać, bo potem może dojść do tragedii – patrz wiotczenia skóry i innych okropieństw.

Zacny drabble, Tarnino.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Mam zasadniczy problem z tym szorcikiem. Z początku wydawał mi się fajny, miejscami nawet zabawny, a patriotyzm zaskakująco nienachalny, w przeciwieństwie do masy turbosłowiańskiego fantasy zalewającego nasz rynek. Później jednak zacząłem się zastanawiać, poczytałem trochę komentarzy i czar prysł. No bo co tak naprawdę tu mamy – fanfika o młodym predatorze, który lekceważy Polskę, by następnie zostać pouczony przez starszego, bardziej doświadczonego kolegę, że nie powinien tak robić, bo… No właśnie, bo co? Bo mamy wódkę? Efektywnie zostaje więc nam na rękach de facto pozbawiony fabuły, dość losowy i pozbawiony kontekstu przypływ weny autorki, którego główną myślą przewodnią (jeżeli taka tu się znajduje) jest stare jak świat i przykre w czytaniu leczenie polskiego kompleksu niższości. No i to tyle w sumie, reszta to pozbawione puenty tło, w dodatku cudze. Sorry, ale nie.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Jakoś nie wzbudziło emocji. Darujcie miłośnicy psów.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Zdecydowanie alegoryczne. Do tego z przesłaniem, które choć nienowe, pozostaje wiecznie aktualne. Drabble zacny, choć króciótki nawet jak na te formę – jest tu faktycznie sto słów? Tak czy siak na plus.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Zaczęło się obiecująco, skończyło niestety trochę mniej. Z jednej strony przydałby się tag horror, z drugiej zdradziłoby to ostateczny zwrot akcji, tak że nie wiem jak to ugryźć powiem szczerze. Niezbyt oryginalnie, trochę kliszowo rzekłbym nawet – wielka miłość, zdrada, po czym krwawa, okrutna i niesprawiedliwa zemsta. Niestety, było już wiele razy, zatem bez większych emocji. Z drugiej strony troszkę za krótka (i niezbyt straszna) forma na faktyczny dreszczowiec, więc w sumie nie rozumiem jaka była myśl przewodnia. Raczej do zapomnienia.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

O, ale fajno rześ wpadu, Bailout. Zaffsze kciałem mieć duszo znajomyh. A fogle to fajnie, sze ci sie tekst podobau, bo tszeeba ci wiecieć sze poświenciłem na niego duuuszo czasu i sie ogulnie wspiołem na szczyty artyzmu, co na pewne sresztą widziałeś. No ogulnie fajnoo i dzienki sze wpadueś. 

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Jak w większości nie przepadam za polską fantastyką historyczną (może poza Trylogią Husycką), tak tutaj nawet się uśmiechnąłem. Choć z von Jungingena jakiś pseudo-patriota, skoro w imię zemsty ojczyznę diabłu oddaje. Mimo wszystko drabble zdecydowanie na plus.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Błędy poprawione. Dziękuję za odwiedziny i cenne uwagi, regulatorzy, nawet jeśli tekst niespecjalnie ci przypadł do gustu. Jak już wspomniałem, ma on swoje lata, lecz mimo to wydał mi się dość interesujący i atrakcyjny, żeby się nim tu podzielić. Cóż, de gustibus itd.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Przyznam się szczerze – nudy. Forma strasznie krótka, więc w gruncie rzeczy brak fabuły poza krótką ekspozycją ubraną we względnie zgrabną formę opowiastki przez bohatera. Tematyka stara i najczęściej (nie wiem jak w tym przypadku) podszyta narodowym kompleksem mniejszości, toteż ani nic oryginalnego ani specjalnie przyjemnego w odbiorze. Ot, kolejna, ostro naciągana fantastyczna wariacja na temat “Co by było gdyby” – czemu naciągana to już przedpiścy i przedpiśczynie całą dysputę urządzili, toteż nie będę niepotrzebnie wątków powielał. Do zapomnienia.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

O, ten drabble znacznie lepszy. Dużo mroczniejszy i bardziej tajemniczy, z zaskakującym plot twistem na koniec. Winszuję.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Takie sobie. Dla niektórych pewnie wstrząsające, ale jak dla mnie trudno to nazwać horrorem.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Ciekawe i chyba z przesłaniem (tak mi się w każdym razie wydaje), ale jakoś do mnie nie przemówiło. Przypowiastka o “artystach”, których “geniusz” przerasta ich samych oraz wszystkich dookoła dobrze znana, tak więc emocji nie wzbudziło.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

To jest bezdyskusyjnie najlepszy szort jaki tu przeczytałem. Zabawny, z dystansem i przekazem. Zbulwersowany brakiem zainteresowania bałwan pomimo tak krótkiej formy wydał mi się pełnokrwistym, niepozbawionym rzetelnej osobowości bohaterem. Ach, cud miód.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Nie ma mowy, żeby mi się udało. Uchylisz rąbka tajemnicy?

Tak w ogóle – tę książkę. Daruj, ale raz wyrobione, przyszło-zawodowe skrzywienie zostaje z Tobą na zawsze. ;)

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Spodobało mi się. Wizja piekła jako miejsca przeżartego do cna biurokracją dobrze znana i choć niektórym mogłaby się wydać oklepana, do mnie akurat przemówiła. Trudno specjalnie mówić o fabule czy postaciach, gdyż krótkość formy niespecjalnie pozwoliła na zawarcie któregokolwiek z nich. Cały tekst traktuję więc troszkę jako żart, oko puszczone do czytelnika, który nienawidzi dokładnie tych samych aspektów rzeczywistości, co autor. I w tej kwestii tekst sprawdza się perfekcyjnie. Miło spędzone kilka minut.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Dziękuję za odwiedziny, NoWhereManie i cenne uwagi. Prawdą jest, przyznam Ci się szczerze, że większość swego życia czytałem książki aniżeli zbiory opowiadań, toteż podejrzewam, iż belletrystyczny styl czasem ze mnie wychodzi. Tym bardziej, że opowiadanie faktycznie zostało poczynione z myślą o czymś większym, zapewne niedługiej powieści, która póki co pozostaje jednak nadal w fazie przygotowań. Mimo to starałem się, aby to opowiadanie pozostawało jako tako zamknięte. Tak żeby nakreśliło mniej więcej ogólną ideę na temat świata przedstawionego, czyniąc całość koherentną i potrafiącą się samodzielnie obronić. Sądząc po nominacji do biblioteki, chyba jednak mi się to udało, bo tekst generalnie Ci się spodobał. Z czego oczywiście bardzo się cieszę i zapraszam ponownie.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Błędy poprawione. Dziękuję za odwiedziny, Finklo, nawet jeśli opowiadanie nie przypadło Ci do gustu. Co do słów – cóż, ścinałem ile dałem rady, by nie zaburzyć treści. Dzięki jednak za cenny komentarz, wezmę go pod uwagę w kontekście przyszłych dzieł.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Napisane bardzo artystycznie, kwiecistym wręcz językiem rzekłbym. Nie wiem jednak czy do końca zrozumiałem cały wątek Paddingtona (czy artysta uliczny stał obok niego czy też ostatecznie wcielił się w jego rolę z pomocą makijażu i kostiumu), toteż nie sposób oprzeć się wrażeniu, że forma trochę przerosła treść. Uczucia mieszane, toteż nie sposób ocenić szorcika pozytywnie czy negatywnie. Ot, krótki przypływ weny twórcy.

"Nie wierz we wszystko, co myślisz."

Nowa Fantastyka