Profil użytkownika


komentarze: 246, w dziale opowiadań: 199, opowiadania: 147

Ostatnie sto komentarzy

Tak się składa, że świadkiem tej katastrofy był tunguski szaman, niejaki Aksenow. Cudem ocalał, będąc jakieś 20 km od epicentrum. Opowiadał potem, że widział “czorta”. Z tego powodu oceniam drabla na plus :-)

Podoba mi się klimat retro. Fajnie czasem poczytać coś w tym stylu. Jest akcja. 

Zbił mnie z tropu ten diesel. Jeśli to radziecki statek, to dałbym mu agregat na spirytus. Ekologicznie i swojsko :-)

Pozdrawiam

Zacny.

Trochę szkoda, że Anonim. Więcej wiary w Siebie ;)

Bardzo fajne. Dobrze się czytało.

Tekst odbieram jako alegorię, która mówi, że przyczyną porażek człowieka nie jest los, Bóg czy też UFO, ale on sam. Jest jak to dziecko, działa impulsywnie, przypadkowo, bezmyślnie. Od jego “widzimisię” zależą losy świata. 

Tekst daje do myślenia.

Pozdrawiam.

Efekt jest taki, jak zamierzałeś, Autorze. Dopiero na końcu zrozumiałem, że to On się utopił. Czyli dobry twist.

Jeśli to miał być szort grozy, to fragment z Pawłowicz skutecznie zaburzył nastrój. Wplatanie postaci komicznych w grozę nie jest chyba dobrym pomysłem.

Efekciarstwo w tym wypadku nie przeszkadza. Jest lekko wyczuwalne.

W sumie zgrabny utworek. Mam tylko jedno pytanie: jeżeli wróżenie miało przyciągnąć topielca, to czemu On już tam był przed aktem wróżenia?

Pozdrawiam

@silver_advent

Trzymając się Twojej retoryki, można uzasadnić ubój rytualny, palenie na stosach, tortury, wymordowanie bizonów, Indian a nawet Holokaust. Tam zapewne nie ma czystej przyjemności ( choć czytając wspomnienia z obozów, można mieć całkiem inne zdanie), ale jest za to bardzo ważny powód.

Uważam, że przypisywanie zwierzętom cech ludzkich, to też jest nieporozumienie. Tak naprawdę nikt nie wie, czym się kierują i co w takich wypadkach myślą kotowate.

P.S. Mam nadzieję, że nie należysz do kółka łowieckiego.

 

Pozdrawiam

Temat wałkowany (chociażby “Odyseja Kosmiczna” ), mający rzesze zwolenników jak i przeciwników.

Takie dwa spostrzeżenia :

– Jedna z cech, które różnią nas od świata zwierząt, to zabijanie bez powodu lub dla czystej przyjemności. Czemu tak zaawansowani technicznie Obcy wszczepili nam geny odpowiadające za takie praktyki. Jeśli to były Ich geny, to Oni też byli/są tak samo barbarzyńscy;

– zdania : “Ten świat już jest przepełniony brutalnymi zasadami, których nie znamy, nie doświadczyliśmy,,,”  i “…nie bez powodu hołduje atawizmom, których my dawno się wyzbyliśmy.”  są sprzeczne, bo albo nie doświadczyli, albo się wyzbyli ( czyli w domyśle jednak doświadczyli).

Pozdrawiam.

Bardzo dobre opowiadanie. Wciągające. Czytałem z wielkim zainteresowaniem. Dobry warsztat.

Ostatnie zdanie lekko mi zgrzyta z dwóch powodów.

Po pierwsze myślę, że rysuje się na czymś, a nie w czymś.

Po drugie nie do końca zgadzam się z treścią ostatniego zdania. Mówiąc krótko, jeśli ludzie wymrą, to nie będzie konsumentów, więc nie będzie hamburgerów :-) Ale to moje subiektywne zdanie. 

Pozdrawiam.

Całkiem, całkiem ten szorcik. Naszły mnie takie dwie refleksje:

– Gdybyś dodał jeszcze jedno zdanie, opisujące co zdarzyło się chwilę po, to mogłoby być bardzo ciekawie.

– Skoro jesteśmy przy liczbach naturalnych, to czemu zbiór pusty a nie zero?

Pozdrawiam

Zbyt mało danych do zrozumienia drabbla. Ale rozumiem, że to błąd systemu…:-)

Gdy czytam szorta, w którym na początku jest jakiś Armagedon, to podświadomie czekam na twista.

No i nie zawiodłem się, tylko trudno mi było rozwikłać, o jaki gatunek chodzi. Tu mnie zaskoczyłeś, więc na plus.

Nieźle napisane, tylko zgrzytają mi te jarzeniówki, patrząc z punktu widzenia ryby. 

A druga sprawa, to rodzice, których ryby zwykle nie znają. I tu upatruję fantastyki.

@ cichy0 – napisałeś, że było trzech :-) Szkoda, że nie troje :-(

@Anet – komentarz był z przymrużeniem oka, każdy i tak wie o co chodzi

Najpierw pomyślałem, że mieli wypadek samochodowy ( te pasy mnie zmyliły i ten stan nieważkości, który występuje podczas dachowania).

Następnie przyszło mi na myśl SLD, bo ten kosmos i lot…..

Ale najzabawniejszym w tym momencie wydała mi się pewna figura geometryczna :-) No bo w końcu to najbardziej fantastyczne przeżycie :-)

Widzę, że to Twój debiut tutaj, więc napiszę coś od siebie.

Wiele utworów w tym stylu zawiera scenkę w knajpie, kończącą się mordobiciem. Zazwyczaj występuje tam głupi/zły osiłek i ktoś mądry, ale słaby fizycznie. Kanon bajek mówi, że wygrywa ten mądry, ale najlepszy jest twist, w którym to ten głupi/zły jest górą. Tak też jest u Ciebie. 

Takie sceny, okraszone knajackim humorem, dobrze się sprzedają, ale… czytelnik zna dziesiątki takich scenek i aby go zainteresować, trzeba przede wszystkim dobrze znać realia środowiska, które się opisuje. Inaczej wychodzą błędy, o których np. pisze Regulatorzy. Sam humor tu nie wystarczy.

Kiedyś napisałem taką scenkę i byłem zachwycony. Po jakimś czasie przeczytałem i nie było już tak zabawnie. Gdy wróciłem do lektury trzeci raz, to się okazało, że to grafomania. 

Moja skromna rada: napisz to w stu słowach, a być może wyjdzie z tego coś, co wyróżni ten utwór wśród wielu innych. 

Jakimś dziwnym trafem pierwszy utwór nawiązuje do tradycji kultury zachodniej, natomiast drugi to takie nowoczesne, wschodnie ”dziady”. Czy to jakaś ustawka, czy czysty przypadek?

Oba utwory napisane sprawnie, drugi doprawiony sporą dawką humoru. Podobają się oba.

“Rodzinka” jest bliższa mojej słowiańskiej duszy i to na nią głosuję.

Oba utwory są na podobnym poziomie. Pierwszy ma trochę gorszy tytuł, ale i tak swój głos oddaję na “Przetwory na zimę” za końcowy twist, który nie jest nachalny. Kto go nie szuka, ten może go przeoczyć. I to uważam za duży plus.

Natarela – podejrzewam, że mogłaś uznać mój komentarz za drwiący, ale nic z tych rzeczy. 

Zdanie: “Scena ta była po prostu zbyt absurdalna, by być prawdziwa.” bardzo dobrze charakteryzuje ten utwór. Dlatego też skojarzyło mi się z przygodami pewnego barona. Bo choć jest tu pełno potworów, opowiadanie nie wywołuje strachu, w dużej mierze poprzez specyficzny humor.

Podejrzewałem, że jest to konwencja bajki, ale po namyśle doszedłem do wniosku, że to jest zamierzona satyra na ogólną konwencję opowieści wiedźmińskich. Jeśli miało być inaczej, to przykro mi, ale taka jest moja subiektywna ocena. Jeśli było zamierzone, to brawo.

Pozdrawiam :-)

Przeczytawszy wstęp, pomyślałem, że będzie coś o komunizmie :-)

Pomysł dobry. Zestawienie wysypiska z klasztorem niezłe. Natomiast końcówka mnie trochę rozczarowała. Myślałem, że te śmieci się jakoś uporządkują, albo połowa ich znajdzie się w klasztorze. 

Rozumiem entropię trochę inaczej i dlatego nie wiem, czemu wyszło wszystkim po połówce, czyli flaszka na głowę :-) 

Pozdrawiam

Często są tu utwory pośledniej jakości.

Ich lektura mnie zawsze przyprawia o mdłości.

Lecz Twój utwór okazał się być lekkostrawny:

zacne rymy, romantyzm i humor wytrawny :-)

Tytuł nie jest zły. 

Ba, wygląda nawet na przemyślany :)

Dobrze się czyta.

Uważam, że pomysł wart większego wyeksploatowania. Zwłaszcza, że do limitu pozostało trochę miejsca. 

Satysfakcjonująca lektura :)

Błąd logiczny. W Twierdzy jest ten sam czas, tylko odbity obraz Ziemi pochodzi z przeszłości. Ale nie jest możliwe przeniesienie się do obrazu Ziemi. Możliwa jest tylko jego obserwacja.

Pozdrawiam 

Finkla – dzięki, że zaciekawiło. Taki rebus mi wyszedł niechcący ;)

Trudno ocenić utwór po tak krótkim fragmencie. Przydałaby się jakaś krótka charakterystyka głównej postaci, bo czytelnik lepiej się utożsamia z bohaterem, jeśli może go sobie wyobrazić. Że to kobieta, dowiedziałem się w połowie, a że jest ruda, na końcu. To utrudnia czytanie.

Kilka zgrzytów jest :

– Gdybyś spróbowała oprawić dorosłego dzika sama w lesie, w dodatku w godzinę, to wiedziałabyś, dlaczego na wszystkich filmach zwierzynę przywozi się do domu w całości. Oprawianie w lesie jest  całkowicie niepraktyczne. Zwłaszcza, jeśli nie ma pod ręką wody.

– Piszesz, że strzała przepołowiła dzikowi oko, a następnie “Podeszła do nieruchomego cielska i popatrzyła w szkliste, wygasłe oczy”. 

–  “Jaka elokwentna i wygadana waćpanna!” – czy tak wysławia się leśny zbój? To zdanie jest niewiarygodne.

– “W oka mgnieniu spięła konia, wyrwane ze strzemion nogi usadziła na siodle i wykonała piękne salto w pozycji wyprostowanej.” – konia spina się ostrogami w celu zmuszenia do szybszego biegu. A z akcji wynika, że koń stał w miejscu, pomiędzy zbójami.

Proponuję przed publikacją wrzucać utwór na betalistę.

 

Pozdrawiam

Regulatorzy –  No cóż, stara dobra szkoła ;)

 

Dzięki za komentarz.

Po przemianie raczej dobrowolnie na słońce by nie czekał :)

 

Dzięki za komentarz.

 Mytrix –  Etyka zawodowa, poczucie obowiązku… Dzisiaj to rzadkość :)

 

Dzięki za odwiedziny.

 

Edit: Przypomniał mi się przypadek milicjanta, który doniósł sam na siebie :)

Jeśli chodzi o terroryzm, to jest to zjawisko zbyt nagłośnione przez media i polityków, bo to politycy czują się najbardziej zagrożeni. Czy wiesz, że rocznie w Polsce jest więcej zabójstw niż ataków terrorystycznych w całej Europie? Pijani kierowcy są większym zagrożeniem niż terroryści.

Co do IRA, to mówimy tu o działaniach w okolicznościach okupacji. Niemcy mogliby nazywać nasze AK organizacją terrorystyczną.

Co do sytuacji w Berlinie, to mówimy tu o sytuacji wojny i wtedy puszczają wszelkie hamulce. Ja pisałem o sytuacji po wojnie.

U nas służyło reżimowi też bardzo dużo osób. Jednak NRD, to państwo szczególnie obsadzone przez radzieckie służby, bo graniczne i ważne strategicznie. W reżimie poparcie wynika ze strachu. Niezadowoleni siedzą w więzieniu lub znikają. Poza tym reżim, to własna władza, a obca, to okupacja. Na Kubie nie ma obcej kontroli.

Opowiadanie rozwija się na tyle dobrze, że końcówka lekko rozczarowuje. Ale to tylko moje widzimisię. Całość na plus.

Jeśli mówimy o ogóle społeczeństwa, to wojna, jako stan zagrożenia życia powoduje dehumanizację jednostki, a wynika to z piramidy potrzeb. Na szczycie tej piramidy jest zachowanie życia. Stąd obojętność na czyjąś krzywdę ( np. na Holokaust). Wystarczy zaspokoić podstawowe potrzeby i ludzie stają się ponownie “ludźmi”. Czyli reagują prawidłowo na czyjąś krzywdę.

Mariner79 – piszesz o tym, co działo się w NRD, ale tak działał aparat władzy we wszystkich krajach bloku wschodniego. Wynika to z tego, że władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie. Po to własnie stosuje się trójpodział władzy, aby były mechanizmy kontroli nad dążeniem Władzy do władzy nieograniczonej, co prowadzi do terroru. Nie można jednak powiedzieć, że całe społeczeństwo NRD było bardziej agresywne wskutek przebytej wojny.

Każdy człowiek w sprzyjających warunkach będzie dążył do nieograniczonej dominacji (jeśli damy mu nieograniczoną władzę), co potwierdza eksperyment pana Zimbardo na Stanford University.

Zaspokojenie potrzeb, to najprostsza droga do pacyfikacji społeczeństwa. Lecz to społeczeństwo musi mieć narzucone określone normy a Władza musi być kontrolowana.

Uważam, że ludzie po wojnie nie byli ani gorsi, ani lepsi. Zajęli się po prostu odbudową swojego życia. Jak mówili komicy z Monty Pythona: “W roku 1945 rozpętał się pokój”. :)

Też lubię Harrisona. Stara, dobra SF.

Na pierwszej stronie podanego linku jest błąd : “dedektywów”.

 

Pozdrawiam

Fajny klimat, dobrze się czyta.

Pozdrawiam

Pojedynki uważam za bardzo dobry pomysł. To może być bardzo emocjonujące. Zresztą po komentarzach pod obecnym pojedynkiem widać duże zainteresowanie.

Tak sobie myślę, że może byłoby ciekawie, gdyby forumowicze wybierali temat przewodni pojedynku. A chętni zgłaszaliby się do pasującego im tematu. Z jednym zastrzeżeniem – proponujący jakiś temat nie może być uczestnikiem pojedynku w proponowanym temacie.

 

Pozdrawiam

Jeżeli sprawdzałeś tekst siedem razy, to daj go do przeczytania komuś bliskiemu. Niech przeczyta Ci na głos. Masz jeszcze dużo błędów.

Niepotrzebnie piszesz z takim patosem. To nie brzmi wiarygodnie.

“Determinacja Stelli właśnie sięgnęła dna.” – to brzmi, jak : “Odwaga Stelli właśnie sięgnęła dna”. Myślę, że co najmniej dziwnie. Może : “ Po determinacji Stelli nie zostało ani śladu.

Popracuj jeszcze nad tym tekstem, biorąc sobie do serca udzielane Ci wskazówki. Inaczej pierwsze zdanie tego utworu może okazać się prorocze.

Pisząc o dalekiej, wysoko zaawansowanej przyszłości trzeba się bardzo  pilnować, aby uniknąć zdań, które zabrzmią niewiarygodnie, czy wręcz naiwnie. W tym wypadku mamy wirtualną ale maksymalnie realistyczną randkę, program, który w pełni panuje nad mózgiem faceta i nagle kobieta pyta: “Skąd wiedziałeś, że uwielbiam koty?”. Z opisu wynika, że kobietę też wspomagał jakiś program. A Ty ją przedstawiasz, jako nieświadomą niczego. Nawet dzisiaj, w dobie fb., takie pytanie uznałbym za naiwne.

Ostatniego zdania nie rozumiem, bo sugeruje, że facet był maszyną. Skąd w takim razie nałogi?

Poza tym ok. Dobrze się czytało.

Pozdrawiam

Myślę, że wchodzisz na cienki lód.

Wyroki za obrazę uczuć, to nie fantastyka, zwłaszcza w dzisiejszych czasach :-)

Dołączę do przedmówcy. W pierwszym opisie Antoni jest określony, jako czarodziej: “Czarodziej nie przejął się kąśliwą uwagą .“

 Później już występuje jako czarnoksiężnik.

 Pierwszy parał się białą magią, a drugi czarną. 

 

Biorąc pod uwagę to, co robił Antoni, bardziej pasuje tu określenie czarodziej.

Ciekawe opowiadanie. Dobrze się czytało. Mało słów, dużo treści. Bardzo misię.

“Wydatne kości policzkowe dźwigały ciężar dojrzałych oczu.” – bardzo smakowite zdanie:)

 

Pozdrawiam.

Są na tym forum osoby, których komentarze są bardzo merytoryczne i przyznam się, że napotykając utwór nieznanego mi autora, czytam najpierw komentarze tych osób. Są dla mnie wyznacznikiem i na ich podstawie podejmuję decyzję, czy czytać, czy też nie. 

Jeżeli autor ignoruje komentarze, to robi sobie krzywdę, bo przecież publikuje nie dla siebie, ale dla czytelników. Mogę się z komentarzami nie zgadzać, ale to one decydują o tym, czy uznam utwór za godny uwagi. Uważam, że zaangażowanie komentujących powinniśmy doceniać, bo to kawał solidnej roboty.

Potwierdza to biblioteka, gdzie rzadko trafiają przypadkowe dzieła. Większość z nas szuka na tym portalu dobrej rozrywki, a komentarze bardzo pomagają przy odsiewaniu ziarna od plew. Zaznaczam – komentarze merytoryczne.

Zerknąłem w linka i przypomniałem sobie, że na wsi często do brzuchatego mężczyzny mówiono: “ ale ci maciek urósł “ :)

Maciek, to uniwersalne imię na wsi. Konie też tak często nazywano ( a kobyły Baśki były ).

Co do etymologii, to powiedzenie “w koło Macieju” jest powiedzeniem ludowym i dotyczy bocianów.

Bociany do wznoszenia się wykorzystują ciepłe prądy wznoszące. Krążą wtedy przez dłuższy czas zataczając koła nad głowami obserwatorów. Dawniej ludzie nie znali przyczyny takiego zachowania ptaków i było to dla nich niezrozumiałe.

Taką samą etymologię ma powiedzenie “dookoła Wojtek”. Wojtek, to drugie obok Maćka imię, które w dawnej polskiej wsi nadawano bocianom.

Gdy autor mnie, jako czytelnika,  obraża lub lekceważy, to nie czytam i nie komentuję.

Brak komentarza jest gorszy niż najgorszy komentarz.

Fajny klimat, opowiadanie zaciekawia. Mogłoby być dłuższe, bo jest potencjał.

Trochę błędów, ale znośnie.

 

“…którą znałem z czasów nauki w Zakładzie Praktyk Leśnych” – Zakładzie Praktyki Leśnej. – To nazwa autentyczna, więc powinna być zapisana tak, jak faktycznie brzmiała.

 

Pozdrawiam :)

 

Kosmiczny Truman Show ;-)

Ten młody odkrywca mało odkrywczy i bez charyzmy. Przecież ta pustka również mogła być projekcją. Zawiodła mnie jego postawa. Gdyby Kopernik tak podszedł do sprawy, to nadal wierzylibyśmy, że Ziemia jest pępkiem świata.

Pozdrawiam.

Dziewczyny, zgodziłbym się z Wami, gdyby nie to: “Gdy nastawiała obiad, była już zmęczona. Nie przyrządzała niczego specjalnego, wystarczyły jej gotowane kartofle z okrasą, byle zjeść coś ciepłego. Resztki wynosiła psu.”

Pozdrawiam ;-)

Klimat jest. Nie miałem problemów ze zrozumieniem. Kobieta sfiksowała, co jest dość typowe dla starych panien ;-)

Kiedyś świnie karmiono ziemniakami z ospą a nie pomyjami ( czyli brudną wodą po myciu naczyń).

Opowiadanie pełne smutku, ale fajnie się czyta.

Pozdrawiam.

Nieźle, jak na debiut. Zasługuje na wyróżnienie, ale na miłość boską, nie rób z facetów takich ciamciaramcia, bo aż zęby bolą z irytacji ;-) I ta wampirzyca taka przesłodzona zbyt.

Na Boga, nie mam nawet ciasta.” – Wampirzyca wzywa Boga? No, tutaj grubo pojechałaś. Nawet absurd ma swoje granice ;-)

Dobrze się czytało. Czekam na więcej.

 

Nie rozumiem zakończenia. Jak ma mijać po drodze tych wszystkich zbrodniarzy, skoro ich droga jest dłuższa? Ponieważ zaczęli wspinaczkę przed nim, to nie ma on szans, aby ich dogonić.

Fajne. Najlepiej przeczytać przed snem ;-)

Fajne opowiadanie. Ciekawy pomysł. Lubię takie niedopowiedzenia, bo każdy może sobie interpretować według własnego gustu.

Twoja umiejętności psychiczne nie są jeszcze wystarczająco rozwinięte.” – nie poprawiłeś jednak tej literówki, która jest w pierwszym słowie.

Taka uwaga techniczna – jeśli były chmury, to jednak słońce świeciło na tyle mocno, aby spowodować parowanie wody. A jeśli tak, to nie mogłoby być tam tak niskiej temperatury ( – 173 stopnie).

A gdyby było tam jednak – 173 stopnie, to przy zwykłej wilgotności,  oczy skazańców by zamarzły.

Z racji tego, żeś nie wykorzystał należycie świetnego pomysłu, jakim jest drabblo – powieść, rażąc go stopniowym przerostem formy nad treścią, ostatnie zdanie trafiło w punkt ;-)

Nie chciałem, abyś odbierał mój komentarz jako zarzut. To jest tylko moje spostrzeżenie, bo sam przeczytałem chyba wszystko Nienackiego, Szklarskiego i paru innych. Wyrosłem na tym i dlatego dostrzegam miejscami ten styl. 

Osobiście jestem pod wrażeniem, bo trzeba mieć dużo samozaparcia i wyobraźni, aby napisać utwór na ponad 300k ;-)

Zgadzam się, że jest lepiej, niż we wcześniejszym opowiadaniu.

Podnosiły głowy jedynie na dźwięk przekręcanego klucza.” – opisujesz to z punktu widzenia bohaterki, a ona nie mogła tego widzieć. Napisałbym: Podnosiły głowy jedynie na dźwięk otwieranych drzwi.

Poza tym, spoko ;-)

Przeczytałem dwa rozdziały.

Moje uwagi odniosę do fragmentów dotyczących relacji dorosłych z dziećmi. 

Często się zdarza, że w wyniku takich prób wychodzi coś w rodzaju “Pan Samochodzik i…”.

U Ciebie niektóre fragmenty brzmią dość infantylnie. Jak lektura dla nastolatków. 

Ale to moje subiektywne odczucie.

Zajrzę tu jeszcze.

Bardzo dobrze się czytało. Niezły pomysł. Dobre tempo. Sporo humoru. Na tyle dobrze, że nie przeszkadza brak wyjaśnienia, czemu świat jest bezbarwny. 

Pomimo limitu stworzyłeś/łaś kompletne opowiadanie.

Popraw tą berbeluchę, bo razi ;-)

Dziękuję wszystkim za komentarze ;-)

Dzięki Piotrze za komentarz.

Masz rację, to może być zwykły banał, jak większość zdarzeń. Zależy od interpretacji. Dylemat – czucie i wiara, czy szkiełko i oko. To clou fantastyki. Tylko od nas zależy, czy trzask łamanej gałązki będzie zapowiedzią czegoś nieokreślonego, czy tylko tym, czym w istocie jest ;-)

Pozdrawiam.

Dzięki za komentarz.

To nie miało być “bum”, tylko skłonić do refleksji. Zazwyczaj koniec świata utożsamiamy z własnym, rzadziej na odwrót ;-)

Zastanowiło mnie, czemu wcześniej nie zauważył tej drewnianej szafki w pomieszczeniu pełnym samych stalowych akcesoriów. I w końcu pojąłem. W stalowej łazience wszystko musiało być rdzawobrązowe :-)

Mało wiarygodny ten porywacz – gawędziarz. Taki elokwentny filozof – sadysta. W tym aspekcie mogę uznać, że to fantastyka :-)

Spodziewałem się zaskoczenia w końcówce, ale go nie było.

Brak narracji to nie jest dobry pomysł. Likwidując narrację, likwidujesz emocje.

Jeśli lubisz wyzwania, to może spróbuj napisać słuchowisko :-)

Strzelam, że to alegorie nowotworów.

Jest kilka zgrzytów, np. ja bym postawił piwo na stole, a nie je kładł. 

“ Barca nie da sobie stracić bramki”. – to trochę dziwnie brzmi. Ja bym napisał nie da sobie strzelić bramki.

Jednego mi brakuje – w szortach musi być mocna końcówka. A tutaj jakoś blado to wyszło.

…”kończył powoli nalewkę. Zaczął ją jeść…” – nalewka, to trunek. Chodziło zapewne o polewkę, ale polewka, to postna zupa, więc kawałki mięsa nie bardzo pasują.

“Kirys na piersi ozdobiony został złotym ornamentem otwartej księgi, znakiem religii Balanisa.” – Inkwizytor, to określenie odnoszące się wyłącznie do wiary chrześcijańskiej. Jeżeli jest mowa o “religii Balanisa”, to ja użyłbym określenia rycerz zakonny, balanita, krzewiciel wiary, itp., albo zmieniłbym tą religię.

Tempo niezłe, dobrze się czytało.

Jeszcze jedna uwaga: brakuje mi walki w kulminacyjnej, bądź co bądź, scenie.

Broń Boże to nie był zarzut. Wieloznaczność jest zawsze na plus ;-)

 

Fajny pomysł. Nie przydługie, nie przykrótkie, w sam raz.

Odwołanie do delirium tremens, to dobry wybieg ucinający wszelkie zarzuty braku logiki. I o to chodzi.

Dobrze się czytało.

Brzytwa natury romantycznej rozdarła serce – brzytwa tnie.

“...skupił się na gładzeniu wystającej z kieszeni zakrętki. Opuszki palców delikatnie sunęły po powierzchni korka”. – musisz się zdecydować, czy zakrętka, czy korek.

“…oko ludzkie dostrzeże odbity strumień będący sumą wszystkich fal padających w to miejsce”. – a może odbitych od tego miejsca?

Jest dużo nielogiczności. Liście, owady w lutym?

Wieśniaki wierzą w diabła i jaskółki pod wodą, jak w Średniowieczu, a tu szpital, robot i samochód?  Gdzie jest taki skansen, gdzie ludzie wierzą w Peruna? Nie wyjaśniasz, dlaczego się tak dzieje.

 

 

Utwór zrozumiały tylko dla kogoś, kto skazał się na tragedię życia z osobą z BPD. 

Czyli dla masochisty.

Małe szanse na realizację planów autora. Kraj borderek stałby się równocześnie miejscem pielgrzymek dla ich ofiar :-)

Mogłoby być ciekawie, gdyby była jakaś fabuła.

“podążając w przeciwnym do mojego kierunku” – nie prościej napisać “ podążając w moim kierunku”?

Jak się pisze pod puentę, to często trzeba kombinować. Puenta jest spoko, reszta trochę “wymęczona”.

Chłopiec ma dwanaście lat, a obcy, sądząc po naiwności pytań, chyba tyle samo. Taka zaawansowana technika, a nie wie podstawowych rzeczy?

Zbyt śmiałą tezą byłoby sądzić, że wszędzie we wszechświecie są same Anioły, a tylko na Ziemi organizmy żywe dążą do samozagłady. 

Temat często eksploatowany. Zazwyczaj takie kontakty mają miejsce na Manhattanie :-)

Zakończenie miałoby potencjał, gdyby nie było zakończeniem.

Ja bym użył określenia “Bogini Hera”.

Jest dwuznacznie poprzez odniesienie do mitologii, ale wszyscy będą kumać.

Dobrze się czyta, jest klimat.

Dobry warsztat.

Lubię takie horrory, w których epilog podnosi włosy na karku. Tutaj tego zabrakło, choć opowiadanie ma potencjał.

Całościowo ok.

– spluwając na ziemię czerwoną cieczą – zastąpiłbym tą ciecz, bo to jakoś mi zgrzyta.

– żołądek przewracał się niczym samolot podczas turbulencji – samolot w turbulencji się nie przewraca.

powycierałem usta papierowym ręcznikiem – to brzmi, jakby tych ust było kilka.

Piszesz, że bohater włączył telewizor, a następnie: – Chucky leżał obok mnie, bacznie nadstawiając uszu po usłyszeniu chociażby najcichszego dźwięku – ten pies chyba ciągle miał sterczące uszy, bo włączony telewizor wydaje dźwięki non stop.

- wskoczyłem w ciepłe dresy, grubą kurtkę i brązowe kozaki – te kozaki niezbyt pasują do dresów.

– Chciałem gdzieś przenieść ciało Chucky'ego, ale było ono zbyt rozczłonkowane – Ten doberman go zagryzł, czy porozdzierał na kawałki? Mało wiarygodne. Chyba, że obaj z właścicielem dobermana stali i obserwowali całą jatkę kilka minut.

Przykro mi, ale nie kumam zakończenia.

To dzisiaj pierwszy utwór, przy którym się uśmiechnąłem. Przypomniał mi bowiem Alicję i słynny wiersz “Jabberwocky”.

Gdybyś go, Anonimie, otagował jako absurd i dodał parę rymów, byłoby całkiem maślizgajnie :-)

Jest takie określenie: “spać w nogach”. Pytanie, czyje to były nogi?

 

Czasy mijają, a pojęcie szczęścia wciąż takie samo. 

Kiedyś takie towary były reglamentowane. Dzisiaj nie ma ich wcale. Teraz szynka, to trochę mięsa, woda i chemia. Z kawą też różnie bywa.

Fajne.

Znałem kiedyś człowieka, który po kwasie przeżywał podobne jazdy, m.in. ucieczkę przed gigantycznym Big Mackiem. Dlatego powiem przewrotnie, że to bardzo realistyczne opowiadanie ;-)

Masz rację Zygfryd89. “W skale” pasuje bardziej do płaskorzeźby.

Ja bym wyrzucił z ostatniego wersu “I”

Zamiast tor dałbym lot.

 

Trochę tego mało. Przydałby się drugi czterowiersz.

 

Finkla:

Powstaje pytanie, czy posąg się wznosi, czy rzeźbi (wykuwa) w kamieniu, skale itp.

Jeśli chodzi o różnicę, to spójrz na pomnik Grudnia’70 i powiedz, czy to jest posąg.

W drugą stronę: mam w domu posąg Buddy. Nie uważam, żeby to był pomnik.

W skrócie: nie każdy posąg to pomnik i odwrotnie.

Nowa Fantastyka