Profil użytkownika


komentarze: 8252, w dziale opowiadań: 4422, opowiadania: 1672

Ostatnie sto komentarzy

Przybyłam zwabiona kapitanem Lavedierem, bo przystojni kapitanowie to moja literacka słabość i specjalność. :) Podobała mi się ta tajemnicza historia, chociaż muszę przyznać, że – podobnie jak Finkla – fabularnie pozostałam nieco niedopieszczona.

Jakby co, to zapewne będę się w piątek i sobotę kręciła po Imladrisie, w niedzielę być może już nie. Sama nie mam punktów programu, ale na kilku portalowiczów się pojawię.

Brawo, dogs! Gratuluję!

I jeszcze raz wielkie dzięki.

Ech, były dla mnie czasy na tym portalu. ;) Dzięki, Koalo, za ich przypomnienie. :D

Gratuluję, Cet. Widziałam okładkę, jest piękna. Widziałam też imponującą listę autorek i autorów, więc antologię mam na liście.

Chyba zjadło, ale właściwie nie ma problemu, bo to ta sama, która jest w moim profilowym. :) Dziękuję! W sumie sama całkiem lubię to opowiadanie. :)

Śniąca, wiem. Status: to skomplikowane. ;)

Dzięki, dziewczyny.

Drakaino – gratuluję.

Ja tam zawsze mam nadzieję, że zimy nie będzie, jakoś o nas zapomni albo ja się obudzę w kwietniu. Ale nie, zawsze przylezie, cholera, ze śniegiem czy bez.

Dziękuję!

Dzięki, bruce. :)

Bemik, już nadrabiam. ;)

 

Więc:

W poniedziałek 25 października ukazała się moja nowa książka, “Widok ze Wzgórza Odciętych Głów”. Tym razem w Wydawnictwie Stara Szkoła. W sieci dostępny opis i pierwsze opinie, więc nie będę tu za dużo miejsca zabierała. W każdym razie serdecznie się Wam polecam i będę przeszczęśliwa, jeśli ktoś się skusi. smiley (No, jednak zabrałam sporo miejsca, bo tradycyjnie nie mam pojęcia, jak tu zmniejszać obrazki).

Gratuluję ekipie bizarro!

Dzięki za wizyty! :)

:D. Dziękuję za wizytę! Pierniczki są dobre, a nadziewane najlepsze.

Chciałam napisać, że nie ma kontynuacji, bo historia została opowiedziana, ale… Właściwie sprawa wygląda tak, że na tyle mi ta opowieść siedziała w głowie, że chciałam do niej wrócić, w taki czy inny sposób. Za dziesięć dni ukaże się moja nowa książka, a w niej zawarłam, ze zmianami i ze zmienionymi też bardziej lub mniej bohaterami, to co mnie w tym przypadku uwierało. Więc, Misiu, dziękując za przeczytanie i opinię – zapraszam. :)

None, no właśnie google uparcie mówi mi to samo, a mój mózg uparcie podpowiada, że jakąś nazwę to to ma. :D Zaczynam już jednak wątpić, że ma rację. Mój mózg znaczy się.

Mam jeszcze jedno pytanie: takie zdjęcia na nagrobkach, na porcelanowej bazie, jakich pełno na cmentarzach – czy one mają jakąś swoją nazwę? Jeśli tak, to jaką?

Dzięki, Tarnino i Morderco. :) O tych rodzajach złóż oraz wieku diamentów sobie już właśnie poczytałam. Tylko nie znalazłam żadnych gór z granitowymi skałami, w których akurat byłaby kopalnia diamentów, stąd pytanie, czy może jest jakiś myk, który z jakiegoś powodu wykluczałby ich współistnienie. Dzięki wielkie jeszcze raz.

Takie mam pytanie: czy istnieje przeciwwskazanie do występowania na terenie tego samego pasma górskiego granitu i diamentów? Czyli prościej: czy w górach z granitowymi skałami może być, teoretycznie, kopalnia diamentów? Gugluję i nie widzę przeciwwskazań, ale jesli ktoś coś wie, to bardzo proszę o info. :)

Sama nie brałam udziału, ale mam koleżankę od kryminałów, która jest wielką miłośniczką i jeździ od kursu do kursu, wydając na nie fortunę (cena kursu, dojazdu i noclegów). Próbowałam ją pociągnąć za język, ale dostałam same ogólniki, z których nie potrafiłam wywnioskować, co ją takiego w tych kursach kręci, może oprócz możliwości spotkania ludzi o podobnym hobby.

Wydaje mi się w każdym razie, że jeżeli chodzi o naukę warsztatu to dostałam tutaj co najmniej tyle samo niż ona na kursach (pewnie nawet i więcej) i to całkowicie za darmo.

Tak, wiem, że pisałam, że się tu już nie objawię. Jednak chęć wytłumaczenia się przeważyła. :)

Przede wszystkim – Asylum, Nazgulu, dziękuję za opinie.

 

Asylum – pamiętam, że mimo Twojego zamiłowania do SF, sympatią darzyłaś też moje teksty ze świata, w którym umiejscowiłam wydarzenia ze “Stosu”. Bardzo mnie to cieszyło i cieszy nadal, bo świadczy o tym, że jestem w stanie zainteresować nie tylko miłośników fantasy.

I tak, masz rację – to opowiadanie jest w klimacie inne, sama mam takie poczucie. Zdałam sobie sprawę, że wyszło coś na kształt klasycznego opowiadania o duchach, taki skok w bok, zarówno fabularnie, jak i klimatycznie. Mniej krwawo i duszno, Asgerowi trochę się pod czaszką jakby poukładało (ale on też dojrzewa i się “uspokaja”, więc będzie się zmieniał), trochę bardziej “na luzie”. YA? Może i tak to wygląda, chociaż akurat takiego zamiaru nie miałam i nie chcę iść w tym kierunku. Na pewno nie będę szła – mam nadzieję, że wcześniej czy później ukaże się trzeci tom “Opowieści starych drzew” i on to udowodni. Więc nie trać wiary we mnie ani w Asgera i jego kumpli, bardzo Cię proszę. :)

I pozdrawiam serdecznie.

Oczywiście, że tu zaglądam (z duszą na ramieniu), ale nie będę spamować więcej niż ten jeden raz. Gwiazdka mi się już zaświeci i git. Przy okazji dzięki, Wilku, cieszę się, że przeczytałeś i znalazłeś plusy.

Dzięki, bemik! A wiesz, że nie wiem? I nawet nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze się tutaj takimi rzeczami zajmuje. :)

Ja tylko tak nieśmiało wspomnę, że w majowej NF jest moje opowiadanie "Stos".

O rany, ktoś tu zajrzał! :D Dziękuję. To pierwszy czy drugi tekst, który tu opublikowałam i z różnych względów mam do niego wielki sentyment.

Tak, te super magiczne moce robiły się coraz bardziej absurdalne. I fakt, to bardzo prosty pomysł typu ludzie vs potwory. Poszatkowanie mnie nie drażniło, ale przyjęłam ten fakt że zdumieniem. :)

“Czerwony rycerz” Milesa Camerona. Ma niemal wszystko, czego nie znoszę w fantasy: objętość dwóch cegłówek, quasi-średniowiecze, epickość do sześcianu, zakutych w zbroje rycerzy, przemocarne moce, smoki i autora – rekonstruktora historycznego, który uważa, że nie da się napisać książki bez opisania po raz pięćset osiemdziesiąty dziewiąty z czego składa się zbroja i co się w niej z czym łączy i jak.

A jednak… Oprócz niektórych fragmentów czytało się naprawdę dobrze. Duża tu zasługa bohaterów (wielka szkoda, że autor jednak więcej miejsca poświęcał przeszywanicom, bisurom, kirysom i nagolennikom niż relacjom między nimi), a zwłaszcza tytułowego Czerwonego Rycerza – dobrego, młodego dowódcy, ale przepełnionego wątpliwościami, które chowa za maską arogancji i pewności siebie; a przy okazji rzygającemu ze stresu i strachu, mdlejącemu i nawet, od czasu do czasu, szlochającemu.

Jeszcze 4 tomy przede mną, ale na razie przerwa na coś o rozsądniejszych rozmiarach.

A kolejny sezon Star Trek: Discovery może odepchnąć tak do 5-6 odcinka, potem jest na szczęście lepiej.

 

Właściwie to mi się podoba, że oni wszyscy tam tacy pozytywni, ale pierwsze cztery odcinki trzeciego sezonu to była jakaś masakra. Przypomniałam sobie, dlaczego odrzuciło mnie od tego serialu za pierwszym razem – za dużo się uśmiechali, w każdej sytuacji. Jednak początek pierwszego sezonu to nic w porównaniu z początkiem trzeciego – serio, miałam wrażenie, że oglądam warsztaty psychologiczne w klasie mojego 11-letniego syna. Tak sobie wyobrażam ten poziom argumentacji i motywacji – naiwność nie do zniesienia nawet dla nieco bardziej rozgarniętego szóstoklasisty.

Od piątego odcinka jednak coś się wreszcie dzieje i dali sobie spokój z warsztatami motywacyjnymi. Mam nadzieję, że do nich nie wrócą.

Wyjątkowo źle mi się pisało, chociaż jak spojrzę wstecz, to to nie był zły rok. Rzutem na taśmę ukazała się druga część mojej serii, “Szepty na wzgórzach”, podpisałam nową umowę wydawniczą ze Starą Szkołą, moje opowiadanie zostało laureatem konkursu fantasy i ukaże się w Nowej Fantastyce, dwa opowiadania trafiły do antologii “W cieniu Bangor” (wydawnictwo Dom Horroru) i “Zbrodnia doskonała” (Fantazmaty).

Hm, właściwie efekty lepsze, niż mogłam się spodziewać. Mam tylko nadzieję, że to nie wyłącznie finisz rozpędu z poprzednich lat i w 2021 też będzie nieźle.

Co prawda dla mnie to nie niespodzianka, Kam, i już gratulowałam, ale pogratuluję jeszcze raz, bo rzeczywiście fajnie to wygląda. :)

Ich groza to też fantastyka. :) A wiem, bo pewnie będę u nich wydawać, no i mam z tego powodu kontakt i info, że w planach mają też bardziej klasyczną fantastykę niż horrory Kariki.

Gratulacje? Ja tu tylko napisałam, że Stara Szkoła przyjmuje polskich autorów, w tym fantastycznych.  :) Mają zakładkę “współpraca”, też dla autorów, więc pewnie o wątpliwości można dopytać przez formularz kontaktowy. 

A, no właśnie. Stara Szkoła, która dotąd wydawała głównie Czechów i Słowaków, otwiera się na polskich autorów, też piszących fantastykę.

Yantri, dla mnie Abercrombie w takim dość typowym fantasy to numer jeden. Chocoaż bywa brutalny. ;) No, Wegner jeszcze. Natomiast jednak jego Czerwona Kraina mi nie podpasowała, przez absolutny brak fabuły. Znaczy, nie było jej przez jakieś 200-250 stron, potem się poddałam.

Do tego Anioła zajrzę, bo mam z biblioteki. Zerknęłam sobie na LC i widzę, że często tym, którym spodobał się Pryzmat, nie spodobała się ta druga seria, i odwrotnie. Jest więc nadzieja. A "Imię wiatru" i mnie znudziło. Przebrnęłam przez 200 stron i odłożyłam.

Zauważyłam rozbieżność gustów. Chociaż zdaje się Abercrombie nas godzi. ;) Z Pryzmatem naprawdę się starałam, ale autentycznie przysypiałam i zgrzytałam zębami na zmianę. Do 250 strony nie dotarłam.

Team Północ. :) Potem, w kolejności: Wschód, Zachód. Południe męczyłam, główny bohater mnie irytował, a jak cierpiał na pustyni, to pragnęłam z całego serca, by autor na zawsze przerwał jego męki. :) A z fantastyki ostatnio próbowałam "Nocarza" Kozak oraz "Czarny pryzmat" Weeksa, ale w obu przypadkach szybko odpadłam.

Mój jest fantasy. Nie niby-średniowieczne, ale też nie uważam, że to definiuje fantasy. Moje opowiadanie jest ze świata, z którego opowiadania publikowałam już tutaj, no i ze świata moich książek, "Pamięć lasu" i "Szepty na wzgórzach". Czyli realia jak z początku XIX wieku, ale nie nazwalabym tego inaczej, tylko fantasy właśnie.

Gratuluję książki, lk!

 

Ja też dostałam potwierdzenie i info, że tekstem redakcja zajmie się, jak nadejdzie jego czas. ;)

"Stos" – nie wiem, jakieś szamany czy cuś

 

No, w sumie idealnie. :D Bo może i coś w rodzaju szamana by się tam znalazło, ale więcej tego “czy cuś”. :D 

I to już znany wcześniej mi oraz niektórym portalowiczom świat i boharerowie.

Jak napisał Arnubis – zależy. Z moich mizernych doświadczeń: w pierwszym wydawnictwie, w którym podpisałam umowę, było napisane, że o szacie graficznej decyduje wydawca. I tak było, chociaż mogłam wybierać między pokazanymi mi wersjami.

W drugim – w umowie napisano, że decyduje wydawca po konsultacji z autorem. Ale to na razie teoria, do praktyki jeszcze nie doszło.

 

Większość ma jedno słowo – nie pasuje do niczego :D

 

Późno chyba jest. ;)

Drakaino, część swoich tekstów stąd usunęłam, ale chyba i te, które zostały wystarczą, by zgadnąć, które to moje opowiadanie. Wejdź sobie w mój profil, zobacz tytuły i spróbuj jeszcze raz. ;)

Ochłonęłam. :D Kto jeszcze pamięta z dawnych dziejów dyskusje, jakie toczyły się tutaj na temat moich tytułów, ten bez trudu rozpozna mój.

Ale serio? Wysłalam dwa opowiadania i szukalam innego tytułu. Nie ten tekst był moim faworytem. Ale cieszę się bardzo.

O, świetna wiadomość! Gratuluję!

Pierwszy sezon "Castlevanii" też mi się nawet spodobał. Żadna rewelacja, ale fajna rozrywka. Drugi mnie rozczarował, zwłaszcza z jednego konkretnego powodu. Ale trzeci i tak obejrzę. EDIT: Znaczy, trzeci mnie rozczarował. Dwa pierwsze obejrzałam naraz i mi się zlały w jedno.

Gratuluję Wam wszystkim! I zapomniałam się pochwalić, że moje opowiadanie ukazało się w antologii "W cieniu Bangor", wydanej przez Dom Horroru. I Bemik tam jest, i Koik80. :)

O, chyba będę mogła! I mam ogromną prośbę – niech mnie ktoś messengerowo kopnie, gdybym zapomniała tu zaglądać i nie potwierdziła dzień czy dwa przed terminem.

Również zgadzam się z Marasem i cieszę się, że redakcja odważnie bierze się za bary z problemem, który sama stworzyła i jest w tym konsekwentna, mimo tego szamba, które wybiło w komentarzach na ich fanpejdżu.

A, to fajnie. Właśnie chciałam wysłać, ale w takim razie się kilka dni wstrzymam.

Jasne. Super, bardzo się cieszę. :)

Yantri – pierwszy tom jest na papierze, jakby co. :)

A tak serio, Coboldzie, to jeszcze nie wiem. I dopóki nie pokaże się papier, w ogóle mam zamiar zajmować się innymi rzeczami.

Na razie jest fajny koncept co do okładek – żeby wraz z historią się “degenerowały”. ;)

Dzięki. Wybranietz od razu pogratuluję, ale powtórzę gratulacje, jak sama tu przylezie. :)

 

Yantri – nie wiem. Miał być w kwietniu, tak w ogóle. Potem jesienią. Teraz obowiązująca narracja brzmi, że może uda się wcześniej. A może nie. Sama nie wiem, na czym stoję, niestety.

Wpadłam pogratulować Wisielcowi (tak przy okazji, bo gratulowałam już chyba ze trzy razy w innych miejscach). :) I Funowi – gratuluję!

 

I jeszcze dodam, że ukazały się “Szepty na wzgórzach” (na razie niestety tylko e-book), kontynuacja “Pamięci Lasu”. Bezczelnie polecę tę książkę, bezczelnie przypominając, że w recenzji “Nowej Fantastyki” dano jej 5 na 6 punktów.

Gdybym miała upatrzone wydawnictwo, takie w którym naprawdę chciałabym wydać znacznie bardziej niż w jakimkolwiek innym i z jakiegoś powodu bym myślała, że mogłoby być moją książką zainteresowane, to wysłałabym do niego kilka tygodni, może do dwóch miesięcy wcześniej niż do innych. Żeby było z tą książką do przodu w stosunku do innych. ;) A potem już hurtowo, chociaż też pewnie podzieliłabym na kilka grup, w zależności od tego, jak korzystne wydaje mi się wydanie w kolejnych wydawnictwach i między wysyłaniem do kolejnych grup też zostawiłabym sobie jakiś miesiąc. 

Taka rozkmina. ;)

Drakaino – jedno i drugie. Grupa zamknięta, ale powinna się ukazywać.

No i super, Jacku, Wiktorze i wybranietz. 

Gratuluję serdecznie. :)

Gratuluję, MrBrightside!

A, rozumiem. :)

Nie śledziłam tego wątku, bo takie głównie nowe legendy się w nim pojawiały, już po moich złotych portalowych czasach. ;) Cóż, wpisałam się przynajmniej w jedną z nich.

W tym numerze, oczywiście między innymi, jest fragment mojej "Pamięci lasu", do którego szczególnie zapraszam. :)

Zgadza się, kajam się. I właściwie od początku podejrzewałam, że wracam na kilka miesięcy, i niestety nadszedł właśnie ich kres.

Mnie ten nastrój właśnie zaczyna śmieszyć. W 6 odcinku była pewna rozmowa, wlaśnie mająca tworzyć napięcie, a wyszło -porobimy miny i ponuro opowiemy Wam, co było w poprzednich odcinkach, przy okazji robiąc przebitki na innych, ktorzy też nastrojowo gadają o dupie Maryny. Główna bohaterka cały czas mówi głosem, jakby zaraz miała umrzeć. A co do Zwierzchowskiego – polecane przez niego książki zazwyczaj przypadają mi do gustu, seriale za to prawie nigdy. I z tego powodu właściwie od początku podchodziłam do Devs jak do jeża.

Devs. Skończyłam 6 odcinek, ale od czwartego oglądam wyłącznie dla niezamierzonych efektów komicznych. Po drugim kieliszku wina zabawa jest świetna. Główna aktorka gra tak niesamowicie źle, że mam wrażenie, że na casting musiała wysłać kogoś innego.

Dziękuję Wam bardzo. :)

Dziekuję, dziewczyny i chłopaku. :)

Dawno się nie chwaliłam. Ale teraz z grubej rury. W ostatniej Nowej Fantastyce ukazała się recenzja mojej zapowiedzianej książki, “Szepty na wzgórzach”, kontynuacji “Pamięci Lasu” (miała być w kwietniu, przez epidemię się na razie nie ukaże, może e-book będzie przed wakacjami), ale tak naprawdę nic nie mogę powiedzieć na sto procent).

Recenzja dotyczy głównie “Szeptów…”, jednak ma też momenty, w których odnosi się do obydwu tomów. No i na 6 punktów ma 5, co sprawia, że już trochę za długo jestem w euforii. :)

 

Czy ja się mogę wepchnąć na bezczela? Zresztą, właśnie to zrobiłam.

Zerknijcie, proszę, na stronę 70, z recenzjami książkowymi, jak już przeczytacie opowiadania i felietony (albo może – zanim to zrobicie).

Dałabym tu teraz szereg infantylnych emotikonek, ale niestety portal ma ograniczony wybór. laugh

 

Fantastyka na luzie – książka, film, serial. Jest i grupa, i strona, ale na grupie więcej się dzieje. :)

MaSkrol – słyszałam dużo dobrego o tych dwóch książkach, m.in. właśnie to, że to co najmniej liga wyżej niż Grisze. Nawet zaczęłam czytać, ale mnie nie wciągnęło, chociaż tak, przyznaję, że napisane są porządnie. To już chyba moje widzimisię – za nic nie mogę się przekonać do przygód szesnastolatków o mentalności czterdziestolatków. ;)

Chociaż… Przecież słuchałam wszystkie części “Igrzysk Śmierci” i to nie było złe. Gaiman dla dzieciaków też ok (”Księga Cmentarna”)!

 

Nowa Fantastyka