Profil użytkownika


komentarze: 986, w dziale opowiadań: 619, opowiadania: 378

Ostatnie sto komentarzy

To ja się może przyłączę do tych zarzucających przewidywalność tekstu i równocześnie do tych, którym wcale to nie przeszkadza ; ) Słowem, fajna rzecz.

@Ceterari: To już inż. Yoss musi się wypowiedzieć, bo to jego dziwaczny pomysł : ) @PsychoFish: a choćby i profesorów doktorów inżynierów

Mnie to się ergatesi skojarzyli z ergastulum (taki rzymski obóz pracy)   A wracając do naszego offtopu, inne nazwiska albo nic mi nie powiedziały, albo od razu odgadłem, a w jednym przypadku pomyślałem: "hmm… Czyżby…?" : )

Podziękowali za komentarze : ) Tytuł jest w sumie częścią nieodłączną, gdyż cały drabel stanowi wariację na jego temat. Nieszczęsny rym zostawię ku przestrodze (a tak naprawdę to nie mam na chwilę obecną pomysłu, jak się go pozbyć, nie naruszając drablowatości drabla ; ))

Jako że mój vox również był niezadowolony z nagłego urwania się poprzedniego tekstu – przeczytałem. I polubiłem ; ) Całkiem nieźle rozwinął się świat przedstawiony. No, a zakończenie wciąż na tyle otwarte, żeby dało się dopisać jeszcze jeden ciąg dalszy : )   PS Takie pytanie na boku, Finklo, pisałaś może tekst na Toystories?

Nie przeczytałem jeszcze całości, bo pora dość późna, a ja muszę rano wcześnie wstać, więc zostawiam Ci tylko kilka wyłapanych błędów, parę uwag, dobre słowo (tekst w sumie nie jest zły ; ) – przynajmniej póki co) i obietnicę, że wrócę jutro, najdalej pojutrze.   20 metrów – liczby słownie

pierdolonej kopalni – tak, rozumiem, że najemnik mówi, ale to przekleństwo pojawia sięchyba za szybko

innych (,) które wykonywałem

Dowiedziałem się od górnika, że do zamku da się również dostać przez kopalnie – no to fajny zamek, że byle łachudra może wejść do niego przez kopalnie ; )

Powodem (,) dla którego muszę być teraz taki ostrożny jest fakt

szybciej (,) niż zdążyłbym powiedzieć "szafot"

więc miałem miażdżącą przewagę – "dwóch ich było więc mieli zdecydowaną przewagę" : )

sprowadził całą resztę (,) która ciśnie się 

Walka z taką ilością przeciwników w ciasnych pomieszczeniach pewnie nie wyszłaby mi na dobre – po pierwsze: z liczbą przeciwników, po drugie: czemu miałaby nie wyjść na dobre? Spartanie we trzystu trzymali tysiące Persów właśnie dlatego, że było ciasno

albo było coś (,) o czym nie wiedziałem

po woli – chyba powoli ; )

zostawili swoje narzędzia – trudno żeby zostawili cudze, nie? : )

Są – tu bym dał "zostawili"

Za ścianą było cholernie ciemno i okropnie śmierdziało – jestem uczulony na takie konstrukcje: "było brudno i śmierdziało", "było ciemno i śmierdziało", itp. Po prostu mi się nie podobają i kropka.

ponieważ narzędzia to tortur wisiały na ścianach i były poukładane na półkach – primo "to tortur"?, secundo: narzędzia tortur są chyba raczej trzymane w salach tortur, nie magazynach… Ale co ja tam wiem ; )

To były naprawdę dziwne wynalazki – dziwne wynalazki, ale bez trudu zidentyfikował co i do czego. Zastanawia mnie też, jak mogły wyglądać pręty do przekłuwania jader, że ich przeznaczenie było tak oczywiste ; )

Nie lubię ich też zabijać, co jest swego rodzaju ironią losu, ponieważ spędziłem ponad pół życia ucząc się najlepszych na to sposobów – no to chyba wybrał sobie zły zawód : ) Rozumiem – dylematy moralne jak u Geralta, ale jednak wyłożone zbyt bezpośrednio

Potrafię wytwarzać trucizny, świetnie strzelam z łuku i kuszy, a także potrafię walczyć prawdopodobnie każdym rodzajem broni znanej człowiekowi – Ulala, jaki pan zdolny, jaki pan straszny ; )

Ja miałem moje dwa miecze których znalezienie zabrało mi rok, pochłonęło ponad dziesięć tysięcy koron i pozbawiło życia przynajmniej pięćdziesiąt osób – ta cała historia o mieczach jakoś tak się wpieprza w akcję be pardonu

300 lat  -- trzysta

zamordowaniu cię – mnie? A za co? ; )

Ale nie ja. Ja jestem romantykiem, lubię czytać, parę razy zdarzyło mi się zapłacić dziwce tylko i wyłącznie za noc spędzoną na rozmowach ze mną – Ulala, to pan jeszcze kształcony. I taki wrażliwy. (Za dużo tych przechwałek bohatera)

Mam tylko taką cichą nadzieję, że powróci klimat "Ostatniego życzenia" : )

Przeczytałem. Pomysł nawet ciekawy, choć można by jeszcze umrocznić Amelię. No i przydałoby się imię dla jej siostry. Poza tym, po dywizach stawiamy spację.   dwie bliźniaczki – dziwnie by było, jakby przyjechały trzy ; ) Nie zainteresowali się skąd one pochodzą, – bez "one"

ani dlaczego nie mają własnych rodziców. – bez "własnych", a lepiej "co się stało z ich rodzicami"

Nie zapytali się kuratorki – albo nie zapytali się albo nie zapytali kuratorki

Miały około siedmiu lat – rodzice adopcyjni powinni chyba wiedzieć, w jakim wieku są ich "nowe" dzieci

były do siebie bardzo podobne, co nie było dla nikogo żadnym zaskoczeniem. W końcu były to bliźniaczki. – ale o tym już wiemy… : )

na twarzy żadnej z dziewczynek nie widniał uśmiech – jakieś to dziwne

dostali zawiadomienie z przedszkola – to miały około siedmiu lat i chodziły do przedszkola?

Nie krzyczeli jednak na nią, tylko spokojnie kazali jej… - tu podmiot by się przydał

Ta druga (bo często właśnie tak nazywali introwertyczną dziewczynkę ) – nie ma co, kochający rodzice ; )

Amelia rosła w siłę – ?

mąż ignorował jej „urojenia” – nie ma co, kochający mąż ; )

Helena z nerwicą natręctw – nerwica natręctw to takie zaburzenie psychiczne

Cóż, nie możemy się jej dziwić – kto nie może? 

Rano, ponieważ powinien być ranek a wszechobecna ciemność tego nie potwierdzała – chyba ciut przekombinowane

Wszystkie rolety w domu były zasłonięte. – a czym były zasłonięte ; )

Pokaże koleżanką – Pokażę koleżankom

-Wiem kochanie. Dlatego Cię kochamy z tatą. – teraz, to cię (nie "Cię") kochamy, a przedtem won do domu dziecka ; )

Jej siostra to posprząta. - ona naprawdę musi mieć jakieś imię. 

Przeczytałem, ale jako że tyczy się to również komentarzy pod tekstem, nie napiszę nic ponad to.

Ha! Dostałem dziś rano swój egzemplarz. O spisie treści chyba już nie ma co wspominać, ale ogólnie wydanie niczego sobie : )

Przeczytam. I to z ekranu komputera : ) Ale nie tak od razu.

Ha! Jestem grafomanem! A nie, chwila… Powinienem się cieszyć? ; ) No w każdym razie gratuluję współgrafomanom : D

Jeśli do mnie wysyłałeś, to nie dostałem ; ) Chociaż w sumie jak nie wysyłałeś to też nie dostałem…

Nie wiem, czy jestem godzien, ale zgłaszam się ; )

Ale ciężko diabelstwo znaleźć ; ) Namierzyłem w jednym (chyba) sklepie internetowym, ale jak zobaczyłem cenę, to ręce mi opadły. Liczę, że ktoś może stwierdzi, że ma taką książkę i w zasadzie chyba mu niepotrzebna. Może być i ksero. Nawet wymięte : )

To ja może nie będę się ze swoim Olsztynem wychylał : ) Ale pochwalę się wydziałem geodezji na UWMie, który potrafił osiem godzin zajęć rozrzucić na pięć dni tygodnia.

tytuł pochodzi od czasownika "sparować", a nie "parowac"

Może się nie znam, ale, jak dla mnie czasownik "sparować" pochodzi od czasownika "parować" i jest po prostu jego formą dokonaną.

Rewelacja ; ) Co do stylu narracji, to dla mnie mistrzostwo – idealnie oddaje nastrój przygnębienia, przytłoczenia otaczającą rzeczywistością, no i pasuje jak ulał do nieco zbyt ludzkiej maszyny ; ) Jedyne drobniutkie zastrzeżenie, to, że w jednym miejscu pogubiłem siętrochę w rasach, ale to naprawdę drobiazg.

To ja się może podpiszę pod słowami syf.a i Adama. Wizja bardzo jednostronna, ale takie prawo autora – wizje Orwella też były jednostronne ; ) No, ale przydałoby się rozwinąć fabułę. Mógłbyś się pokusić, Edwardzie, o opisanie kilku scenek, jak na przestrzeni wieków Pan Jeziora wychodzi na powierzchnię i jak powierzchnia zmienia się wraz z kolejnymi odwiedzinami. No i zgadzam się, że tytuł za bardzo wpływa na nastawienie czytelnika do tekstu.

Całkiem, całkiem ; ) Choć można by się pokusić o nieco szersze opisanie historii i świata przedstawionego.   Z czepialstwa: ukradł z saloonu tylko jeden bochenek chleba – saloon to mi się bardziej kojarzy z whisky, niż z chlebem ; )

Na szczęście ilość adrenaliny tworzona przez jego organizm skutecznie hamowała panikę -- tu to absolutnie nie mam pewności, ale nie znam się, więc się wypowiem ; ) Nie jestem do końca przekonany, czy adrenalina hamuje panikę. No, ale mogę się mylić.

Z resztą  -- zresztą

wycelował w niego swym coltem – swego colta albo ze swego colta

Śnieżnobiały uśmiech – hm?

John Brown spojrzał na czarny otwór z którego na koszulę zaczęła sączyć się krew. – to można by nieco zgrabniej napisać – Zastrzeliłeś szeryfa. – Ale nie zastrzeliłem jego zastępcy! -- a to świetne : )

Jeśli chodzi o przeszkadzajki, to ja niemal zawsze piszę przy muzyce (dowolnej, może być Slipknot, może być soundtrack z Władcy Pierścieni albo Jean Michel Jarre), z otwartą książką przed nosem i milionem internetowych pożeraczy czasu. Czasami dochodzi jeszcze włączony telewizor. Chyba nie przepadam za ciszą : )

A ja nie umiem pisać skoro świt. Najlepiej pisze mi się po nocy (tak między dwudziestą drugą a drugą). Zazwyczaj piszę na laptopie przy biurku, ale zawsze (przy łóżku, w auobusie, itd.) mam ze sobą specjalny zeszyt, w którym zapisuję, co mi akurat wpadnie do głowy.

Nie czytałem Gór, ale mogę spróbować ; )

No, nie ma zwrotu akcji na końcu, ale ja akurat się takowego nie spodziewałem. Jak czytałem, to był jeszcze kształty na oknie, ale gdy się zalogowałem, żeby napisać komentarz, nagle znikły ; ) Teraz jest chyba lepiej, ale i tak było dobrze : )

Mówiąc pusty na myśli mam całkowitą pustkę -- nie lubię takich wtrętów od narratora w pierwszej osobie. Nie lubię i już ; ) wzdół – co?

z resztą – zresztą

dotknął twarz – twarzy

z tamtąd -- stamtąd

Teraz poza mordercą słychać było krzyki, jęki i płacz. -- To zdanie jest nie bardzo…

Bohater był w stanie przcisnąć w niej całą rękę --  …to też.

W końcu otwór był na tyle rozległy --  może i nie mam raczji, ale ten "rozległy" mi tu nie pasuje…

wydostanie się z tej kichy – …ta kicha też

po której brodził w tej ścianie – w której

Zanurzył się pod wodą – w wodzie

Następnym co było to straszny ból głowy -- to zdanie jest złe.   Ogólnie to tekst średni. Brakuje miejscami przecinków. Brak też czasami komentarzy do dialogów, co sprawia, że nie są do końca oczywiste na pierwszy rzut oka (1. pierwszy dialog – dopiero po jakimś czasie dowiadujemy się, że  Bohater rozmawia z tajemniczym głosem; 2. gdy usta zaczynają mówić – nie wiadomo kto to mówi)

Bardzo przyjemny wierzyk ; ) A z zagadką to może podpucha, że taka łatwa? Ale nie jestem panią, więc może nie powinienem się w ogóle w tej kwestii wypowiadać ; )

Ach, tak. Butelka lejdejska. Słyszałem kiedyś o tym, nawet ; ) W każdym razie, w obliczu nowo ustalonych faktó, podoba mi sięjeszcze bardziej.

Kurczę, jeden z moich – swojego czasu – ulubionych tematów. I do tego zrealizowany przez Unfalla, co w sumie wystarcza jako ocena poziomu tekstu ; ) Ale jaki jest tu element niepasujący?

Hmm… A mnie całkiem zaciekawiło, bo w moim klimacie. Choć nie w moim to akurat mało co jest ; ). Niemniej jednak, uważam, że tekst całkiem niezły.   Parę rzeczy mi sięjednak nie spodobało: Pokonywanie pół schodka za każdym krokiem to raz. Chłopak jednak wpatrywał się w nią wyczekująco, oczekując, że ta podejmie rękawice i włączy się do wymiany komplementów – to dwa – może nie jestem specjalistą w tej dziedzienie, ale niewiastom chyba nie prawi siękomplementów, w nadziei na odwdzięczenie siętym samym ; )

włożył rękę pod zabandażowaną miednicę – to trzy – nie rozumiem, o co chodzi z tą miednicą. Miał jakąś miednicę przybandażowaną do ciała? Bo nie bardzo mogę sobie wyobrazić wsadanie ręki pod kość miedniczą

Wściekły Carl przewrócił kopnięciem beczkę z kapustą. – to cztery – znów nie jestem specjalistą w temacie, ale beczki z kapustą chyba dość ciężkie są i trudno byłoby taką przewrócić kopniakiem

Dzieci zaczęły wrzeszczeć i podskakiwały na swoich miejscach – to pięć – bo napisałbym "zaczęły wrzeszczeć i podskakiwać"   Z kolei fragment z "wyglądaniem apetycznie" – dla mnie rewelacja ; )   Dla mnie, tekst na plus.

Czekałem, berylu, kiedy to napiszesz ; )

Insygnia Śmierci? To by oznaczało, że przegapiłem Księcia Półkrwi…

Napisane tak sobie. Moja rada – jeśli zaczynasz przygodę z pisaniem, nie pisz od razu powieści. Jeśli chcesz się uczyć pisać, to najłatwiej na opowiadaniach. Pisząc krótkie, zamknięte formy, dużo łatwiej jest nauczyć się konstruowania fabuły i w ogóle wszystkiego ; )

Publikacja na portalu jest zasadniczo non-profit, więc nie powinno być problemu ; ) Ogólnie, w Polsce chyba też nie można czerpać korzysci majątkowych z fanfików, ale pewności nie mam.

To zrozumiałem ; ) I to za wcześnie, bo domyśliłem się w momencie przejścia na "ty" ; )

Jeśli chodzi o to, czy widać, co mają symbolizować postaci, to widać. Tylko chodzi o powiązania logiczne. Na początku mamy akwizytora, mówiącego coś o dzieciach – nasuwa się takie bardziej Huxleyowe skojarzenie, że w tej wizji świata trzeba kupować licencje na dzieci, jak polisy ubezpieczeniowe, od wędrownych agentów. Potem BACH, akwizytor wyciąga katalog z biura podróży. WTF? Coś tam w końcu tłumaczy, że chce im pokazać, z jakimi kosztami wiążą się dzieci, tyle że mówi to dopiero po zachwaleniu oferty biura podróży i wychodzi jakby się tłumaczył. Itd. Ogólnie, tekst nie jest zły. Zdecydowanie. Rozumiem jego przesłanie, tylko zachowanie akwizytora wydało mi się mało naturalne. No, ale może to już czepialstwo z mojej strony ; )

Hmm… Tekst napisany całkiem ładnie, nie rozumiem tylko do końca postaci akwizytora. Co on w zasadzie oferował? No i ten moment przejścia na "ty"… Wygląda na to, że on funkcjonuje tylko po to, żebyśmy poznali imię bohatera i domyślili się, kto zacz. Mam jeszcze zastrzeżenia do: Nie wystarcza zbyt wiele czasu i pieniędzy, aby skorzystać ze wszystkich wspaniałości jakie dziś oferuje rynek… – tu jest chyba coś nie tak.

I jeszcze raz się ugiął. Nie, nie wypada odmawiać gościowi. – Znaczy podpisał umowę tylko dlatego, że nie odmiawia się gościowi?

Nie wiem, czy mój głos coś jeszcze znaczy, ale i tak powiem, że również przychylam się do nominacji "Błędu Zachariasza" ; )

Nie bardzo wiem, o co chodzi, ale mnie można śmiało postawić po tej stronie, której się podobało ; ) A to zakończenie jest moim zdaniem lepsze niż to z pierwszej wersji ; )

Nie różni się to specjalnie od innych prologów, części pierwszych i fragmentów pierwszysch rozdziałów, które się tu od czasu do czasu pojawiają. Nawet nie ma co skomentować na dobrą sprawę, bo możnaby się przyczepić, na przykład, że "czemu ten mur jest gorący?", ale Autor zawsze się może bronić, że "to nie jest całość" i "później będzie wyjaśnione". Ale ok, obiecałeś, że wrzucisz cały rozdział – poczekajmy. Tylko nie wrzucaj go jutro. Pozbądź się najpierw z tekstu takich potworków, jak "uśmiechną" (może i literówka, ale wygląda jak koszmarny błąd) oraz takich dygresyjek, jak "(mieli oni bowiem ciała jakby zwęglone, o tym później)", które zaznaczają tylko jakąś Twoją myśl, a nie wnoszą nic sensownego do tekstu. Sensu istnienia tych "@" w ogóle nie pojmuję.

W sumie nic ponad to, so napisał syf. nie napiszę. Z samego pomysłu może by i coś było, gdyby tekst był napisany płynniej i przejrzyściej.

Ja nie mam nic do formy krasnoludy. Jest, przynajmniej w moim mniemaniu, bardziej naturalna niż krasnoludowie. Liczbą mnogą od "ludu" jest przecież "ludy", nie "ludowie" ; ) Jeśli chodzi o dziwnie brzmiące formy liczby mnogiej to "Murzynowie"? Brzmi absurdalnie, nieprawdaż? ; )

Pewnie, że to świetna gra, ale skomplikowana, a Ty próbujesz wyjaśnić pewne rzeczy stosując przy tym inne niezrozumiałe pojęcia (używasz np. określeń "zamknięta" i "otwarta ręka", by wyjaśnić zasady, a czytelnik nadal nie wie, co to znaczy, podobnie jak to, że np. ktoś się komuś podrzuca). Trudny sobie wybrałeś temat, niestety.

 

 A wiesz, Jose, że Yoss w bardzo podobny sposób próbował mnie – całkowitemu laikowi – wpoić zasady gry ; )

A ja przeczytałem dziś z samego rana, ale zapomniałem komentarz zostawić ; ) A jako że nie jestem ani uczestnikiem, ani jurorem, to się wypowiem.

Na początku to mnie uderzyło, że ci Japończycy piją piwo i jedzą marynowane śledzie, jak całkiem normalni ludzie. Ale zakładam, że to dlatego, że w Japonii też żyją normalni ludzie ; ) Pomysł uważam za bardzo dobry. Jedyne, co mi się w tekście nie spodobało, to te podróże w czasie. Choć "nie spodobało" to trochę za mocno powiedziane. Po prostu brakło mi czegoś. Jakiegoś wyjaśnienia, czy Amai posiadała jakiś kieszonkowy wehikuł czasu (firmy Shony? ; )), czy może jakieś zdolności paranormalne?

A tak, to dobrze się raczej czytało ; )

No tak. I teraz z moich komentarzy wyszło na to, że z jednej strony za dużo emocji, a z drugiej za mało ; )

Tak zajrzałem jeszcze i przejrzałem komentarze. Odniosę się może do uwag Ryszarda. Jeśli chodzi o to, że studium psychologiczne krasnoluda, to to akurat uznałem za bardzo ciekawy pomysł. Krasnoludy to zawsze takie postaci, których głębia emocjonalna kończy się na żłopaniu piwska (krasnoludzkie słabe 70% ; )) i gromadzeniu złota, a tu proszę. Jeśli chodzi o motywację głównego bohatera, to zgadzam się z Ryszardem, nie wypadło zbyt przekonywująco. Zwłaszcza, że mogłaś pogłębić jeszcze trochę studium emocjonalne i bohatera, i całej rasy w ogóle, na przykłąd zarysowując dużo wyraźniej przywiązanie krasnoludów do przodków (taki niemal kult przodków, nie jakaś tam obietnica) i rozdarcie wewnętrzne bohatera. Wtedy mogłabyś też pokusić się o przedstawienie całej reszty krasnoludziego klanu, jako tych, którzy porzucają ten kult przodków na rzecz dobrobytu… No ale trochę chyba za bardzo się rozszalałem ; )

Przeczytałem, ale dla mnie ciut za dużo emocji. Zwłaszcza w stosunku do akcji.

Jak wczoraj czytałem i próbowałem komentarz jaki napisać to były cztery wypowiedzi pod tekstem. Dzisiaj wchodzę i… no tak, tekst bemik ; ). No, a skoro tekst bemik, to się podobało oczywiście. 

Czytałem już teksty, których sens rozumie tylko autor, ale tekst którego sensu nawet autor nie jest w stanie uchwycić to coś nowego ; ) Mnie pozostaje tylko przyłączyć się do autora w nierozumieniu.

Nowa Fantastyka