Wkrótce mija dziesiąta rocznica mojej aktywności na stronie. Jestem wdzięczna użytkownikom za komentarze, krytykę i wszelką pomoc, bo dzięki temu znalazłam w sobie odwagę, by wysyłać teksty do wydawnictw. Niektóre okazały się zainteresowane.
A w stopce redakcyjnej znalazła się nieoceniona Iluzja.
Nakładem wydawnictwa Alegoria ukazała się kolejna moja powieść „Latarnia umarłych. Za nieodkupione winy”. Tym razem dla takiej trochę starszej młodzieży i dla młodych duchem dorosłych. Miał być rasowy horror, ale że jestem chodzącą łagodnością, miodem na cudze rany, rosą dla spragnionych, maścią na zajady…
Ale zaraz! O czym to ja?! Aha! Miało być o horrorze…
Chciałam Was postraszyć, sprawić, byście ciemną nocą, czytając w zaciszu mieszkania, nasłuchiwali odgłosów zza okna. Czy to, co puka, to gałąź targana wiatrem? A te czarne chmury za szybą to na pewno burzowy front?
Tak miało być: dusznie i przerażająco, ale chyba tak nie umiem. Takie strachy, zmory i dziwadła nie są w życiu najgorszą rzeczą, jaka się może nam przydarzyć. Jeśli masz przyjaciół i rodzinę, nic nie jest straszne. Gorzej, jeśli nie możesz zaufać tym najbliższym. Jeśli starasz się i próbujesz, by zasłużyć na miłość, a otrzymujesz obojętność, niechęć i nienawiść. No i zastanawiasz się, czym tak naprawdę zawiniłaś?
Iga, a właściwie Jadwiga, kończy liceum. Jak każdy ma plany i marzenia, ale jej legną w gruzach, zanim nawet spróbuje je realizować. Najpierw chłopak, potem matka… Nic, tylko usiąść i płakać. Albo się zbuntować.
Dziewczyna zbyt szybko musi wkroczyć w dorosłość, jednak tu los wydaje się jej sprzyjać. Wynosi się z rodzinnego domu, ale trafia pod opiekuńcze skrzydła ludzi, którzy patrzą dalej niż czubek własnego nosa, widzą więcej niż tylko kolczastą warstwę zewnętrzną. Iga, po raz pierwszy w życiu, znajduje akceptację, zrozumienie i przyjaźń. A kiedy czuje się zadomowiona i bezpieczna, wydarza się coś, co podważa jej zdroworozsądkowe podejście do świata. Nagle dziewczyna staje przed dylematem, który pod znakiem zapytania stawia wszystko, co dotychczas wydawało się jej proste, zrozumiałe i niepodważalne.
Musi poradzić sobie nie tylko z własnymi lękami, ale też zdecydować, czy jest gotowa, by powalczyć o cudzy spokój, ryzykując przy tym własny. Kiedy jednak na szali zostaje postawione życie jej młodszej siostry, decyzja może być tylko jedna.
Jak widać horror horrorowi nie równy. W „Latarni umarłych” grzechy antenatów mszczą się na ich potomkach, zbuntowana dziewczyna musi powalczyć o spokój nieznanej duszy i ocalić siostrę, stawiając na szali własną z trudem zdobytą stabilizację, przyjaciół, a może nawet życie.
Stopka redakcyjna:
„Latarnia umarłych”: stron blisko 300
Autor: ja, czyli Barbara Mikulska
Redakcja: Joanna Czarkowska, najbardziej czepialska i wymagająca ze znanych mi osób (ale to dobrze, dzięki temu wszystkie puzzle wskoczyły na swoje miejsce)
Korekta: Ania Grzeszczyk Iluzja (nieustraszona tropicielka głupich literówek i zaginionych przecinków)
Okładka i winietka – Krzysztof Zięba (uzdolniony twardy facet, który jednak potrafi się wczuć we wrażliwość kobiety-autorki, czyli mnie).
Mam nadzieję, że Iga przypadnie Wam do gustu!
"Czasem przypada nam rola gołębi, a czasem pomników." Hans Ch. Andersen ****************************************** 22.04.2016 r. zostałam babcią i jestem nią już na pełen etat.