Profil użytkownika

Doradca podatkowy

Lubi piwo i horrory


komentarze: 1196, w dziale opowiadań: 426, opowiadania: 305

Ostatnie sto komentarzy

Psycho, takie info trzeba z wyprzedzeniem rzucać… a tak w ogóle to myślałem, że Ty mieszkasz we Wro – zmieniłeś lokalizację czy pamięć mi szwankuje?

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Dłuższa wariacja krążącego po internecie horroru, gdzie syn płacze, że coś jest pod jego łóżkiem, a gdy ojciec pod nie zagląda to spostrzega tam tego samego syna, który szepcze “tato, coś jest w moim łóżku”. Niemniej, wciąż straszy. ;)

 

A może chodziło to, że bohater tekstu ma dwie żony o imieniu Marta? Też straszno…

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Gratulacje, Arturze “Belhaju”  Grzelaku! ;)

 

Czy zbiór będzie może dostępny też w postaci ebooka?

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Trzy teksty, które mimo upływu lat wciąż pamiętam (a z pamięci umyka mi coraz więcej i coraz szybciej…), co według mnie świadczy o ich szczególności. ;) Dwa z nich już zostały wymienione, więc wartością dodaną tego komentarza pozostaje przyjemne absurdalny twór (równie absurdalnego) Fisza.

 

Cobold Życie Lothara Greinholtza

Funthesystem – Dziewięć martwych zwierząt

PsychoFish – Ostatni tydzień z życia nogi od stołu

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Również polecam “Nie!”. Uznałbym go jednak za s-f, a nie horror – spodziewając się typowego kina grozy można się rozczarować (widziałem taką parę w kinie, wyglądali na strasznie sfrustrowanych…). Ja jednak wybrałem się na ten film zupełnie z przypadku, nie wiedząc w ogóle czego się spodziewać i bawiłem się wyśmienicie. A nie jestem specjalnym miłośnikiem wcześniejszym filmów reżysera (tzn. były spoko, ale nic nadzwyczajnego). “Nope” jest cudny.

 

Jako warty obejrzenia wskazałbym również “Nokturn” (dostępny na Prime). Dotyka niby dość oklepanego problemu, wciągania dzieci w wyścig bycia najlepszym (trochę jak “Perfekcja”, tylko z mniejszą brutalnością), ale jest przyjemnie zrealizowany.

 

Za to nie polecam kompletnie filmu “Cenzorka”. Nie rozumiem zachwytów nad tym dziełem, dla mnie to typowy przykład przerostu formy nad treścią. Wizualnie jest ciekawy (pod tym względem kolorystyki kojarzył mi się z “Mandy”), ale, łolaboga, ciągnął się jak flaki z olejem. Film trwa niecałe półtorej godziny, a w połowie nie dawałem już rady. Tylko dla oddanych miłośników artystyczno-metaforycznego kina.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

W horrorach ten problem narasta. Większość tekstu buduje atmosferę grozy, mało miejsca zostaje na tworzenie bohatera. Dodatkowo, długie przemyślenia psują nastrój.

Jak to zwykle bywa, nie ma uniwersalnej odpowiedzi. Dużo zależy od rodzaju tekstu. Pomijając nawet gatunek, horror można zaprezentować w sposób, gdzie bohater będzie niemal jedynie częścią wystroju (jak np. o Lovercrafta) albo wręcz przeciwnie.

 

Według mnie dobrze zbudowany bohater to jednak ważny element porządnego horroru. Bo trudno wczuć się w grozę sytuacji, rozumianą jako niebezpieczeństwo czyhające na naszego bohatera, jeżeli jest on papierowy i jego los nas nie obchodzi. Jak wspomniała @Alicella “Czymś, co mnie przyciąga do bohaterów, jest wewnętrzna walka. Jeśli postać zmaga się nie tylko z zagrożeniem, ale i z sobą samym, to od razu staje się bardziej wiarygodna”. Dlatego mimo wszystko nieco trzeba pokazać co siedzi w głowie naszego bohatera (co nie oznacza jednocześnie, że musimy pisać długie akapity o tym jak przeokropnie bohater jest teraz wystraszony i serce wali mu jak szalone i w ogóle #tak-bardzo-groźnie).

 

Okej, masz rację, że długie przemyślenia psują akcję, ale jednocześnie też horror nie opiera się – zazwyczaj – na wartkiej akcji, ale właśnie na budowaniu napięcia. Inaczej odbierzemy scenę, w której bohater przykładowo siedzi w zepsutej windzie, kiedy będziemy wiedzieli, że matka w dzieciństwie zamykała go szafie i teraz cierpi na klaustrofobię. 

 

Jacy są bohaterowie horrorów? No cóż, RÓŻNI. ;) Typowo, może to być osoba z przeszłością taką jak nieprzepracowana trauma albo popełniona zbrodnia (np. 1922 Kinga). Jak najbardziej może to być też zaproponowana przez Ciebie młoda osoba na progu dorosłego życia. Pamiętaj tylko, że bohater może być z natury strachliwy/miękki/niepewny siebie, ale niech nie będzie bierny, bo wtedy rzeczywiście, nie będzie w stanie pchać fabuły do przodu (a w każdym razie będzie to trudniejsze), a i sam czytelnik będzie życzył mu szybkiej śmierci. Powiedziałbym też, że niezależnie od tego jaki jest bohater, niebezpieczeństwo, z którym musi się zmierzyć w horrorze musi go w jakiś sposób przerastać.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Brawo, Bohdanie, gratulacje! laugh Miło wiedzieć, że tego stycznia wydarzy się coś dobrego – bo jak powszechnie wiadomo, styczeń jest totalnie najgorszym miesiącem w roku.

 

I trzeba przyznać, że Golimistrz ma całkiem elegancką okładkę (po której oczywiście nie będziemy oceniać książki).

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Pytanie, czy była jakaś kuchnia obozowa, bo jeśli tak, to można ich zagonić do pomocy.

Kuchni obozowej nie ma, młodzież chodzi na posiłki do stołówki. Ale pomyślę nad zmianą w tej kwestii, jeśli nie wpadnę na nic innego.

 

U nas na jednym obozie chłopaki za karę biegali kółka dookoła boiska.

Znam, pamiętam, też biegałem. ;) Ćwiczenia fizyczne dostaną w kolejnej scenie, na razie szukam takich bardziej produktywnych zadań, którymi mogliby się zająć.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Jakie prace do wykonania, w ramach odrabiania kary, mogą dostać nastoletni chłopcy na letniej kolonii? Wymyśliłem zbieranie śmieci i sprzątanie kantorka, ale potrzebuję więcej. I najlepiej takich męczących.

Akcja dzieje się w latach 90-tych na łonie natury (znaczy się lasy, spanie w namiotach, itp).

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Że tekst czyta się gładko i przyjemnie, że czytelnik błyskawicznie zanurza się w opowieści i zostaje w niej aż do ostatniego zdania, że stworzyłeś niezwykły klimat – to wszystko są oczywiste oczywistości. ;) W szczególności bardzo spodobała mi się ostatnia część. Wyrywa ona czytelnika z nieco sennej historii w Blackwood, przez co zyskuje jeszcze na mocy, jednocześnie nie będąc jakimś twistem z kapelusza, którego czytelnik nie miałby prawa się spodziewać.

 

Z moich sugestii:

koszmar głównego bohatera jest bardzo konkretny, przez co stanowi zbyt jasną wskazówkę dla czytelnika, zwłaszcza gdy zaraz po nim następuje rozmowa na temat wycieczki do kościoła,

jednocześnie brakuje mi trochę stopniowego budowania napięcia, w związku z nadchodzącą katastrofą (choć z drugiej strony, taki jest urok opowiadania). Pojawiają się dziwne książki u gospodyni i pierwsza wizyta w kościele, ale według mnie niosą one za mało grozy w grozie. Ale może odniosłem takie wrażenie, bo przeczytałem opowiadanie w piękne, słoneczne popołudnie. ;)

 

Parę drobnostek technicznych:

Na wolnym rynku kosztowała krocie, lecz mnie ofiarował ją jeden z moich czytelników (…).

Proponowałbym  „lecz mnie ofiarował ją jeden z czytelników”

–Właśnie taki miałem zamiar.

Spacja.

Wiatr przeszkadzał mi w skręceniu papierosa, ale w końcu mi się udało. Smakował fatalnie, tytoń był kiepskiej jakości, lecz zaspokoił moją potrzebę.

Pozbyłbym się któregoś z “mi”.

musiałem słychać ich rozmowy na nieinteresujące mnie, kobiece tematy

Coś tu poszło nie tak.

 

Podsumowując, uspokoiłeś moje obawy o Portalową grozę – teraz widzę, że rzeczywiście ma się iście zaje*iście. ;D Pozostaje mi pogratulować Ci świetnego pióra i wyglądać kolejnych takich tekstów. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Potem pojawił się Łukasz Orbitowski czy Stefan Darda, ale nie było widać wielu naśladowców.

Kojarzę jakąś wypowiedź Orbitowskiego, w której twierdził, że przestał pisać horrory właśnie ze względu na niskie zainteresowanie taką literaturą wśród wydawców i czytelników. Ale nie dam sobie ręki uciąć, że moja pamięć czegoś nie poplątała.

 

(…) nie taguję jej jako “horror”, tylko “inne”, bo horror to dla mnie ciasna szufladka, w której niekoniecznie mieści się weird i jemu podobne, czy też lovecraftowska groza.

(…) czasem tagowanie “horror” uważa się za zbyt przesadne/niebezpieczne dla tekstu zawężenie.

Może nie ma tam dosłownie tagu horror, ale weird to też chyba groza?

 

Czyli wniosek jest chyba taki, że publikujemy opowiadania w klimacie grozy, ale nie lubimy tagu “horror”. Ciekawe – ja akurat miałem zawsze takie wyobrażenie, że “horror” jest ogólniejszym pojęciem i jest tam miejsce i dla Kinga i dla Lovecrafta itp. Możliwe, że tag “groza” zamiast “horror” ułatwiłby kategoryzację opowiadań (wiem, że niewykonalne).

 

PS: Widzę że Belhaj postanowił poprawić stan portalowej grozy i opublikował horror. Przypisuję ten sukces mojego wątkowi. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Trafiłem tu dopiero teraz, dzięki bezczelnej autopromocji autora analizy w temacie o spójnym światotwórstwie. ;)

 

Naprawdę konkretny rozbiór tekstu, chociaż przyznam, że po wstępie spodziewałem się, że będzie ostrzejsza. Zbioru “Upiorne święta” nie czytałem, ale z ciekawości zerknąłem na stronę LC i według niektórych komentarzy “87 centymetrów” jest tam jednym z lepszych opowiadań (cały zbiór ma ocenę pięć z hakiem), co wydaje się nieco niepokojące…

 

Co ciekawe, Urbanowicz chyba mniej więcej w tym samym okresie wydał “Inkuba”, który zebrał świetne recenzje. A jeszcze ciekawsze jest to, że prowadzi on kursy pisarskie w “maszynie do pisania”. Czyżby więc “87 centymetrów” było wypadkiem przy pracy?

 

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Miło, że odkurzyłeś tekst, dzięki za komentarz. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Kwestia niezwiązana z pisaniem opowiadania, ale która zastanawia mnie od dawna:

a) Kasztany wysłaliśmy w paczce z dnia 28 lutego…

b) Kasztany wysłaliśmy w paczce z 28 lutego…

Czy wariant z punktu a) nie jest potworkiem typu “czasookres”? Nie widzę sensu w tym dookreśleniu “z dnia”, podobnie jak w pisaniu “w miesiącu grudniu”, ale jednocześnie spotykam ten zwrot na każdym kroku.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Jak dla mnie brzmi to całkowicie niewiarygodnie, bo o ile pamiętam z kursu antropologii fizycznej (Wiktoria by się tu przydała), czaszka jest mocna i wcale nie tak łatwo ją rozbić.

No właśnie czułem, że trochę mnie poniosło. Może jednak zmienię młotek na siekierę (tylko kto to słyszał, żeby trzymać siekierę na szafie?). Ech, dużo roboty z tym uśmiercaniem ludzi…

Czy do tego zdarzenia naprawdę doszło w opowiadaniu, czy to tylko założenie policji/ detektywa,  a przyczyna jest zupełnie inna?

Zdarzenie to fakt autentyczny. ;))

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Halo!

 

Słuchajcie, mamy taki oto nieszczęśliwy wypadek: młoda kobieta przewraca się i uderza w stojącą obok niej szafę. Z szafy spada młotek i… BUM. Kobieta umiera na miejscu od trafienia w głowę. Dostajemy jeszcze wielką plamę krwi na podłodze.

 

Uważacie, że zdarzenie brzmi w miarę wiarygodnie czy takie uderzenie byłoby zdecydowanie za słabe, żeby rozbić głowę (i to tak by było dużo krwi)?

 

A może macie inny pomysł na przypadkową śmierć bohaterki? Akcja dzieje się w mieszkaniu. Musi być młotek i dużo krwi. :):)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ktos wie, jak wygladaja wirtualne lekcje? Ile trwaja? Czy to sie odbywa w czasie rzeczywistym?

 

Różnie i podłużnie, w zależności od podejścia danej szkoły/nauczyciela. Niektórzy robią lekcje online w czasie rzeczywistym, niektórzy nagrywają lekcje i wysyłają uczniom do odtworzenia, inni wysyłają uczniom bardziej (lub mniej) opracowane materiały dydaktyczne w formie pisemnej. Jak wspomniał @Bolly powyżej, wykorzystywane są różne narzędzia/komunikatory/aplikacje. Wszystko zależy od tego co komu przyjdzie do głowy, bo nikt za bardzo nad tym nie panuje.

 

Generalnie chaos. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Rozczarowani. Animacja od twórców Futuramy :-)

Potwierdzam! Rozczarowani są bardzo pozytywni. ;D

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

… oczyszczenie umysłu? Często męczą mnie bóle głowy i nie mogę się skoncentrować. Jest to dość częste w moim przypadku podczas takich czynności jak pisanie. Masz na to jakiś sposób?

 

Kawa.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

W zamieszczonym fragmencie nie ma ani namiastki akcji ani bohaterów. Od razu, jebut, rąbiesz czytelnika opisem w stylu “wydarzyło się to… a potem tamto… no ale teraz to dopiero będzie się działo”. Powstaje pytanie – czemu nie zamieściłeś fragmentu, w którym już coś się dzieje? Proponuję dokończyć tekst i zamieścić całą historię.

Wstawianie części tekstu, który de facto stanowi tylko tło i zapowiedź tego, co jak rozumiem nastąpi w kolejnych częściach jest bezcelowe – bo co tu oceniać i komentować.

Odnośnie fragmentu – jak na razie straszne banały, ale wierzę, że się rozkręcisz. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ostatnio obejrzałem film reklamowany jako pierwszy polski slasher – W lesie dziś nie zaśnie nikt. Według mnie produkcję można ocenić jako “okej, ale…”. Z jednej strony mamy całkiem w porządku zdjęcia i grę aktorską (zwłaszcza jak na slasher), ale z drugiej dostajemy tragicznie niedopasowaną ścieżkę dźwiękową, która wydaje się być wyjęta z Pensjonatu nad rozlewiskiem. Na plus można zaliczyć nawiązania do klasyków gatunki i smaczki typu odblokowywanie telefonu uciętą ręką, ale jednocześnie cały film jest zdecydowanie za mało dynamiczny jak na slasher.

 

Mam wrażenie, że twórcy albo nie wiedzieli, w którą stronę chcą iść, albo chcieli za bardzo. Jeśli zamierzali stworzyć klasyczny slasher, to zabrakło im polotu – za mało akcji, brak oryginalnych pomysłów uśmiercania bohaterów i nieciekawe postacie głównych złych. Z kolei, jeżeli film miał być komedio-slasherem, to jest on stanowczo za mało wywrotowy (w tej konwencji nieporównywalnie lepsza jest Rezydencja z 2017 r., też dostępna na netflixie).

 

“W lesie dzis nie zaśnie nikt” ujdzie jako pierwszy/jeden z pierwszych polskich filmów w tym gatunku. Może dzięki temu doczekamy się więcej polskich produkcji w klimacie horroru. Mam jednak nadzieję, że te kolejne produkcje będą już jednak nieco lepsze.   

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Mortimer jest uniżonym sługą i ma bardzo czułe powonienie (w najnowszym tomie przypomniano mi to jakieś 100 razy (nie przesadzam).

Nie wiem czy warto wypominać używanie oklepanych sformułowań w przypadku, w którym całe tomy są klonami swoich poprzednich części. ;D Muszą się jednak dobrze sprzedawać, skoro autor ciągle produkuje kolejne.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Dlaczego główny bohater nazywa się Roger? Czy jest to nawiązanie do sposobu potwierdzania komunikatów np. przez pilotów (”roger” albo “roger that”)? Osobiście nie sądzę, żeby jakiekolwiek słowo w tej krótkiej satyrze było przypadkowe. Autor nie daje jednak jasnej odpowiedzi na to, ani na wiele innych pytań, które rodzą się czytelnikowi w głowie podczas lektury… W efekcie, po przeczytaniu pozostajemy z niezłą zagwozdką.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Można przeczytać bez bólu, więc jest w miarę okej. Jednocześnie nad wieloma rzeczami musisz jeszcze popracować.

W czym tkwi problem? Tekst jest w zasadzie suchym opisem wydarzeń następujących w Takato. O przewijającym się Viktorze nie wiemy nic i tak też pozostaje po zakończeniu opowiadania. Atmosfera jest żadna, bo bardzo szybko rozkręcasz jatkę i ta w zasadzie już się nie kończy. A to niedobrze, bo jeśli nie dajesz czytelnikowi chwili na złapanie oddechu, to kolejne krwawe epizody nie robią już wrażenia. 

Co więcej, brak zwrotów akcji, konfliktu czy choćby momentu kulminacyjnego to kolejne mankamenty, które sprawiają, że podczas lektury można zadawać sobie pytanie: dokąd zmierzamy? W efekcie, to co nam serwujesz jest na razie tłem ewentualnej fabuły. Powiedziałbym więc, że tekst jest nawet nie tyle zły, co niekompletny. Brakuje nam tu konkretnego kawałka mięcha, czyli bohatera (albo i kilku) i ich zmagań z tym co się dzieje.

Walczymy dalej. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Jestem świeżo po lekturze. “Dziewczynę z perłą…” zjadłem wchłonąłem szybko i w całości w przeciwieństwie do większości opowiadań z NF. Bardzo udany tekst.

Gratuluję i zazdroszczę jednocześnie. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ale na prywatny użytek proste i szybkie narzędzie w stylu ściągnij opowiadanie jako ebook, pewnie by się niejednemu przydało ;P

 

Pomysł cudowny, ale pewnie nierealny. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Na początku odcinka powinien wyświetlać się napis “Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy to oglądacie”. ;) Miałem już naprawdę niskie oczekiwania, a i tak twórcom udało się przebić dno. Muszę przyznać, że wciąż potrafią zaskoczyć.

Wizualnie oczywiście bardzo ładnie (tylko czemu wszystko musiało wybuchać od ognia…). No i to chyba tyle.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

NoWhereMan – czyli jak by nie patrzeć, wszystko sprowadza się do tego, że…

 

<chwila napięcia>

 

…mogli zrobić to lepiej. ;) Wiele osób czuje rozczarowanie z tych czy z innych powodów. Szkoda, bo naiwnie spodziewałem się, że ósmy sezon będzie naprawdę epicki.

 

(chociaż, jak mój mąż stwierdził, w sumie i tak nikt ich nie lubił)

 

Dlatego liczyliśmy, że będzie można dłużej napawać się ich klęską. ^^

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

A kto się oburza? :P

Ach, to było tak generalnie, bo akurat wracałem z wycieczki po komentarzach m.in. na filmwebie i przeczytałem masę marudzenia, że nie można tak robić i jedynym słusznym zabójcą NK mógł być tylko Jon. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Nie wiem skąd u mnie takie naiwne oczekiwanie, ale oglądając filmy/seriale liczę na jakąś logikę zapominając, że – no przecież! – TO FANTASTYKA. A w takim razie każda bzdura i głupota jest okej, jeżeli jest tylko efektowna. Tak przynajmniej dowiedziałem się czytając komentarze w internecie i podejrzewam, że tak też uważali scenarzyści odcinka. Najlepszym przykładem jest pierwsza szarża Dothraków.

Generalnie podpisuję się pod tym co napisał NoWhereMan (jakieś 10 komentarzy wyżej) zwłaszcza pod:

Najsmutniejsze jednak jest to, że twórcy nie widzą w tym nic złego. Obejrzałem po wszystkim dokument „inside episode” i miałem po nim wrażenie, że oglądałem inny serial. Bo ja nie widziałem kulminacji godnej wątku, który ciągnął się od pierwszej minuty pierwszego sezonu.

Pomijając nawet czy taktyka dowódców miała jakikolwiek sens, to sama bitwa (a więc w zasadzie cały odcinek) jest bardzo średnia. Mało widać, bardzo dużo zamieszania, w większości bez mocnych scen czy zwrotów akcji. Bitwa bękartów była nieporównywalnie lepsza, nie wspominając już o najlepszej z najlepszych czyli bitwie pod Czarnym Nurtem z drugiego (?) sezonu. Mieliśmy wprawdzie kilka ciekawszych momentów typu pojedynek smoków czy jeden na jeden olbrzyma z dziewczynką, która była ewidentnie za mało przytulana przez rodziców, ale po wielkim szumie wokół tego odcinka liczyłem na znacznie więcej. Za dużo przeciągania, za mało mięska…

 

Bronię za to motywu Aryi jako pogromcy NK. Fakt, mogła to zrobić bardziej epicko, NK mógł najpierw zmierzyć się z Jonem, ale generalnie nie rozumiem oburzenia. Przecież Arya jako jedna z niewielu postaci, rzeczywiście sumiennie expiła przez te siedem sezonów. Gdyby NK został pokonany przez Jona/Dankę to odcinek byłby już kompletną sztampą. I tak motywy:  1) wystarczy zabić Niebieskiego Saurona, to wszyscy źli umrą oraz 2) na-szczęście-on-musi-samodzielnie*-pokonać-Brana**-więc-zastawimy-pułapkę były wystarczająco oklepane.

Podsumowując 6/10.

 

*po ch*j?

**no po ch*j!?!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ja proponuję Szynkarnię. łatwy dojazd, dobre piwo i zacne podpłomyki do zjedzenia. I w piwniczce spokojnie się zmieścimy nawet większą grupą

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Jeśli jedne z Piór zginęły/spłonęły/są zbędne to może po prostu wprowadzić dwustopniowy system Piórek i udawać, że tych trzecich nigdy nie było. Jestem na NF jeszcze od poprzedniego portalu i mam wrażenie, że Srebrne Piórka zawsze były równie rzadko widywane co Złote. Także jestem za.

 

Btw. jeśli zdecydowalibyśmy się na powyższe rozwiązanie to proponowałbym, żeby w nowym systemie były Srebrne (tj. obecne Brązowe) i Złote. Bo klasyfikacja Brąz i Złoto zawsze będzie rodziła pytania nowych użytkowników: “– A co się stało z Srebrnymi Piórkami? (– o Srebrnych tu nie rozmawiamy, kolego.)”.  ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Aktualnie mielę na zmianę Grimma i Lucyfera.

 

Grimm – przeczytałem gdzieś w internetach że a) to trochę taki Supernatural (w zasadzie nie wiadomo, który jest lepszy), b) od trzeciego sezonu akcja tak się rozkręca, że resztę ogląda się już jednym ciurkiem.

Obie informacje okazały się fałszywe.

Tak przeraźliwie płaskich bohaterów nie widziałem od lat. Większość z nich jest jednowymiarowa (ta będzie cały czas knuła, ten będzie twardzielem), a główny bohater jest zupełnie przezroczysty. No i przerabiam już czwarty sezon i akcja, kurczę blade, dalej się nie rozkręciła. Nie polecam.

 

Lucyfer – obejrzałem dopiero kilka (4?) odcinków i wprawdzie jest zdecydowanie lepszy od Grimma, ale na razie jakoś szału nie robi. Generalnie mam trochę problem z samą koncepcją – Lucyfer, władca piekieł, itd. angażuje się w pomaganie miejscowym stróżom prawa (w niezbyt spektakularnych śledztwach) i robi maślane oczy do policjantki. Może gdyby serial był jeszcze utrzymany w bardziej komediowej konwencji… Mam nadzieję, że wkrótce się rozkręci.

 

Btw. kłaniam się wszystkim po długiej przerwie. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Kurczeż, okazuje się, że mam spotkanie z inną fantastyczną grupą w tym terminie. Ale jako że jest w Rzeszowie, to raczej się tam nie wybiorę – chyba, że luba będzie naciskać. Niemniej, moja obecność na naszym nowofantastycznym piwie nie jest już całkiem pewna.

 

19 jest dla mnie ok (choć pewnie się spóźnię). Nie byłem nigdy w Czeskim filmie, ale też ok. Ewentualnie mogę zaproponować jeszcze Kocią Kołyskę w tamtych okolicach. ;p

 

Parafrazując klasyka: Joł!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Wstępnie – chętnie. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Zamierzałem wytknąć kilka mankamentów odcinka, ale na szczęście przeczytałem wcześniejsze komentarze i dzięki Fenrirrowi dowiedziałem się, że po prostu nie rozumiem jak działa fantasy. ;) Zatem, żeby nie wyjść na głupca i tetryka ograniczę się do:

 

SMOKI! HURRA!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

A mnie Sansa w książ­kach iry­to­wa­ła przez cały czas. Z se­ria­lem jest o tyle go­rzej, że ja nie mogę pa­trzeć na So­phie Tur­ner ;p

Amen ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ale Arya ma w nosie, czy to spisek czy nie. Przeczytała notkę, postanowiła nie uwzględniać okoliczności (bo ona taka twarda, a Sansa to mękoła) i oceniła po swojemu. Raczej nie zmieniłaby poglądu gdyby się dowiedziała, że to LF zaaranżował. Na tym polega jej bezmyślny radykalizm właśnie.

 

Co jednak nie zmienia faktu, że Sansa to najdurniejsza postać w serialu (w książce zresztą też). ;p

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

To już się robi komiczne. Nie wiem na jakiej karmie był ten kruk, którego Gendry wysłał do Dany, ale myślę, że należałoby go przebadać pod kątem dopingu. Nawet sms nie byłby tak szybki.

 

A skojarzenie ostatniej sceny z WoWem jest chyba nieuniknione. Arthas powinien oskarżyć ich o plagiat. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

W sensie, że odc. 6?

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ja mam podobne odczucia jak Dzikowy. Nie dość, że Dothracy teleportowali się nagle ze Smoczej Skały, to oczywiście nikt ich wcześniej nie zauważył.

Pamiętam też, że w książce była mowa o tym, że ta cepowata broń Dothraków nie przebije pancerzy z Westeros i generalnie jak się spotkają z opancerzonymi formacjami to może być bieda. W serialu, w pierwszym sezonie była też scena jak jeden z ziomków Drogo próbował zaciukać Joraha, ale nie był w stanie przebić jego zbroi.

A teraz nagle Dothrakowie wpadają na mur tarcz i włóczni z okrzykiem YOLO i bez problemu wycinają w pień wojsko Lannisterów, bo ci najwyraźniej noszą zbroje z kartonu.

 

Trochę mnie męczy ta przezajebistość Danki. I mam wrażenie, że twórcom nagle zaczęło się bardzo spieszyć (co jest o tyle zabawne, że w poprzednich sezonach nieraz wciskali straszne dłużyzny).

 

Ale cieszę się, że smok trochę oberwał. I że Bronn przeżył. I Jamie – mam nadzieję – też.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Scena z Szarym Robakiem i Missandei to chyba jedna z najbardziej niepotrzebnych w całym serialu.

Powiedziałbym nawet, że jest w ścisłej czołówce.

 

No i scena z Nymerią w sumie też mi się nie podobała. Powtórzę się, ale: Kogo to obchodzi? :)

Przy okazji – ja chyba znowu tu czegoś nie załapałem. Czemu Arya powiedziała do niej “to nie ty” (czy coś takiego)?

 

Odcinek całkiem okej, ale – ktoś już chyba też o tym wspomniał – zaczynam mieć wrażenie, że wszystko zmierza w kierunku takiej wielkiej, bezmyślnej naparzanki. Najpierw będzie sojusz Matkom Smokom vs Lannisterowie, a potem Zimne zombie vs reszta świata. Z jednej strony nawet spoko, z drugiej trochę tęskno za tymi wszystkimi intrygami, itp.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Daenerys się ohajta z Jonem, przecież to oczywiste.

Ja jeszcze mam iskierkę nadziei, że jednak zjedzą ją smoki…

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Podobał mi się sposób, w jaki pokazano, gdzie przebywa Jorah. Krótko i na temat, bez zbędnego przedłużania. 

Coś przegapiłem? Gdzie był Jorah?

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Mam identyczne odczucia co do Łotra 1. Spodziewałem się, że będzie lepszy niż średnia część pierwsza, a tutaj taka nędza.

 

Ja ostatnio obejrzałem “Wojnę polsko-ruską”. Film podobno jest genialny, psychodeliczny, chory, komiksowy, ohydny, przygnębiający i wulgarny. Zatem chyba czegoś nie załapałem, bo jak dla mnie to na początku powinno pojawiać się ostrzeżenie, że film powoduje raka. W dużej mierze to zasługa Szyca występującego w roli głównej, którego gra  irytuje niemiłosiernie przez cały seans. W ogóle dawno czegoś tak słabego nie widziałem.

 

Z czystym sercem mogę za to polecić “Księgę ocalenia”, jeżeli ktoś jeszcze nie oglądał. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Znaczy, że samochód? Supi! ;D

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Jest tam coś do wygrania poza samą satysfakcją ze zwycięstwa? Bo nie mogę znaleźć tej informacji. Generalnie regulamin jest bardzo zwięzły.  ;p

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Naprawdę nie rozumiem, co takiego kontrowersyjnego napisałem.

Nie tyle kontrowersyjnego, co nie za bardzo wiadomo jaka jest puenta Twojego wywodu. Bo że trudno w naszym kraju o publikację i ze trzeba się przy tym napracować – to dla tutejszych bywalców oczywista oczywistość.

 

Co nie znaczy, że nie należy wysłać. Każdy szef ma zawsze niewolnika, który to robi za niego :) I co lepszy tekst trafia w końcu na biurko szefa :)

Jeżeli dobrze rozumiem, miałeś na myśli to że MC nie czyta wszystkich tekstów, bo ma jakiegoś podwładnego, który robi to za niego, a MC czyta te wyselekcjonowane. Tak?

 

Jeżeli tak, to hm… myślę, że MC uśmieje się (przez łzy), jak o tym usłyszy. ;) 

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Pigmalion chyba nie zmieniał regulaminu od pierwszej edycji. ;P 

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Dobre, ale jakoś tak… no czuć, że mogło być lepiej. Z jednej strony fajny pomysł z Anią i koniecznością spełniania przez nią życzeń. A z drugiej przez cały tekst praktycznie jej nie poznajemy, w efekcie u czytelnika (tak naprawdę to u mnie) powstaje mglisty obraz takiego a la dżina w postaci pięknej dziewczyny. I Ania zamiast być tajemnicza, staje się raczej obojętna.

Główny bohater – niewiele można o nim powiedzieć. Randomowy, zakochany gostek. Jak dla mnie na początku jakoś łatwo pogodził się z całą sytuacją, nie próbował szczególne dowiedzieć się kim dokładnie jest Ania, jak mógłby jej pomóc, itede.  

Koncepcja nieszczęśliwej miłości całkiem ciekawa, ale znowu z drugiej strony zakończenie trochę takie oklepane (i on się poświęci, żeby ona była szczęśliwa, i wszyscy wszystko zapomną, i kropka).

 

Podsumowując, jest spoko, ale bez większego wow. ;D

 

Po przeczytaniu drugiego Twojego tekstu stwierdzam, że masz fajny styl, szybko i gładko czyta się Twe (roz)twory. ;P Co polecasz jako następne?

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Gratulacje! Zdrowia, szczęścia, pomyślności! Niech Wam Latający Potwór Spaghetti w czytelnikach wynagrodzi!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Miałem ten tekst dodany do kolejki i wreszcie do niego przysiadłem 

 

Masz ponad stówkę komentarzy, więc wszystko już zostało powiedziane – a ja nie lubię i nie umiem pisać komentarzy na pół strony – także krótko i bez zbędnego pitolenia.

Opowiadanie jest znakomite, a postacie są po prostu niesamowicie autentyczne. Nie czytałem wszystkich komentarzy, ale gdzieś widziałem jakieś smęty, że główny bohater jest chyba za mało bohaterski – bzdura, nie słuchaj tego! Dziewięć martwych zwierząt, mimo swojego fantastycznego charakteru, jest opowiadaniem o prawdziwych ludziach z prawdziwymi problemami. Cóż za rzadkość w fantastyce! Może minimalnie – ale tak naprawdę tyci, tyci – motyw fantastyczny mógłby być bardziej podkręcony. Ale lepiej niech jest jak jest niż miałby być ten nalot kosmitów… Brak tego opowiadania w niedawnym plebiscycie na najlepszy tekst to po prostu granda. To dowodzi, że Loża to jakiś zespół kolesi. ;) To powinno pojawić się w druku! Howgh!

 

PS: Jezu, ale Ci nasłodziłem. 

 

PS2: A jednak nie wyszło aż tak krótko.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Czy za wadą tekstu będzie to, że nie polubiłem bohatera? Nie jestem przekonany.

A może i jest.

Nie wiem, nie wypowiem się.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Zajrzałem, zwabiony plakietką “horror”. Teraz zastanawiam się czy to oznaczenie jest pomyłką, czy chwytem marketingowym. ;P

Opowiadanie można podzielić na dwie części. Jedna trwa do włączenia syreny, druga – któż by zgadł – od jej włączenia. Pierwszą część oceniam bardzo dobrze, dialogi są naturalne i jako całość, to letnie, alkoholizowane spotkanie dwójki znajomych wydaje mi się udanie przedstawione. Sympatyczna, powolna akcja z obietnicą na więcej.

I trafił to szlag.

 Cała część z zombie, pożarami wydaje się mało wiarygodna, do tego ani nie ma tutaj horroru, ani jakiegoś napięcia, akcji… Z jednej strony mamy zombie, z drugiej jakieś pożary (ale skąd te pożary? I dlaczego bohaterowie ich nie widzą?), no dobra. I wszyscy zdają się przyjmować to “ach, znowu jakaś katastrofa. Niedobrze, lecz no cóż, takie życie”. Jako horror to się nie broni – bo sam fakt, że pojawiły się zombie to za mało. Jako przygodówka też nie – żadnego napięcia, akcja też średnia. Może jako humoreska, ale wtedy trzeba by podkręcić absurd sytuacji (totalna katastrofa i stoicki spokój bohaterów).

Szczerze i bez żadnej złośliwości proponowałbym Ci taki eksperyment – wykasuj wszystko od syreny, zastanów się co byś chciała, żeby wyszło z tego tekstu i napisz jeszcze raz. ;)

Podsumowując, narobiłaś mi smaku na smakowity tekst, a skończyło się bardzo średnio. 

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

To ja jeszcze dodam, że Lovecraft jak w mordę. Co, paradoksalnie, jest jednocześnie największym plusem i minusem opowiadania. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

(…) po czym wcisnęła do środka szmatkę i zajęła się dogłębnym polerowaniem.

Cudowny zwrot, muszę zapamiętać.

(…) a coś niezależnego od jej niewinnej woli samo ciągnęło ją ku cichemu obrządkowi rozpaczliwej nienawiści.

Oł mój kot. Cichy obrządek rozpaczliwej nienawiści?

 

Generalnie tekst jest w miarę ok. Czytasz, na końcu stwierdzasz “no spoko” i zapominasz o nim po pięciu minutach (ale tak naprawdę to szybciej).

Pozostaję przy zdaniu, że horrory nie sprawdzają się w shortach. Przy obecnym poziomie przemocy we wszelakich serialach czy choćby nawet informacjach (ot, tytuł newsa sprzed dwóch dni “ośmiolatek widział jak matka karmi martwe dziecko”) na scenkę o jakiejś losowej, wyimaginowanej dziewczynce reaguje się wzruszeniem ramion.

Jak dla mnie, opowiadanie w obecne formie to za mało. Nie spiesz się, przedstaw całą historię, zapoznaj czytelnika z dziewczyną, rodzicami, żeby można poczuć cały tragizm tej sytuacji.

 

btw:

 

Pozdrawiam!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Radość, szczęście, uśmiech dziecka! ;D Pięknie dziękuję wszystkim, którzy oddali głos – czy też tylko przeczytali – Bohatera. Gratuluję pozostałym – w szczególności Gravel i Coboldowi. ;)

 

Ha, i jest awans z 4 punktów na 9, ponad 200% normy. ;D I do tego tak blisko drugiego miejsca. Ech, a mogłem dać Cieniowi większą łapówk… khem, khem, łapkę na muchy.

Chociaż na trzecim miejscu utworzył nam się z Tenszą i Mirabell tak uroczy trójkącik, że byłoby mi żal go opuścić. ^^

 

Pozdrawiam, kłaniam się, gratuluję!

I salutuję! ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ja obstawiam, że:

 

1) Żertwę swą złóż, gdzie stare czczono bogi

2) Lo faresti per me?

+ Życie Lothara Gerinholtza (ex eaquo)

 

4) Koziorożec I Smok

5) Donnerwetter

6) Czerń

7) Czas zawraca w Neverville

8) Metody badania abominacji

+ Opowieści z martwego miasta (ex eaquo)

+ Bohater przez wielkie B (ex eaquo)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Aha, jeszcze jedno: kto chce, niech obstawia wyniki.

W sensie, że i miejsca i punktację całej dziesiątki? Ło panie… ;P

 

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Mytrixie,

dzięki za ocenę, trzynastka to szczęśliwa liczba! ;D W kwestii utworu miałem poważny dylemat, ale po wielogodzinnych rozważaniach, konsultacjach i ankietach, uznałem, że wyłącznie Marsz Imperialny jest odpowiednio epicki.

 

Niebieski i kosmito,

Zajebiste.

To zajebiście. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Przeczytałem Twój tekst za trzecim podejściem. Za pierwszym razem uciekłem, gdy tylko zobaczyłem wyraz “androidy”. Za drugim razem zajrzałem tutaj, gdy przeglądałem piórkowe teksty. Kiedy przypomniałem sobie o czym jest (”łee, to ten o androidach”) znów odpuściłem.

Teraz – po nominacji – uznałem, że muszę w końcu dać mu szansę. Jak pewnie się już domyśliłeś s-f to nie moje klimaty, więc nie wiem na ile pomysłowy jest pomysł, ale moim zdaniem to jeden z najlepszych tekstów na portalu. Nie powiem, że najlepszy, bo jeszcze zostało mi kilka nominowanych opowiadań do przeczytania. ;) Jednak będę zaskoczony, jeśli nie znajdziesz się wśród pierwszej trójki.

 

Zawsze staram się podać w komentarzu jakieś minusy – nawet na siłę – bo uważam, że takie uwagi są dla autorów najprzydatniejsze, jednak tym razem nie mam żadnego pomysłu co mógłbym Ci napisać. Jest kilka niedopowiedzianych kwestii, jak zauważyli przedmówcy, racja. Ale czy tekst musi wyjaśniać wszystkie pytania i wątpliwości?

Pozostawię to bez odpowiedzi. ;)

Pozdrawiam!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Nie lubię powtarzać tego co już pisali inni, a nie bardzo wiem co mógłbym jeszcze dodać.

 

Warsztatowo jesteś dla mnie niedoścignionym wzorem. Stylizacja tekstu jest znakomita, baśniowy klimat z nutą grozy – miodzio. Uważam, że aż nieco żal tego opowiadania na portal. Nie próbowałaś przebić się nim do NF? Niemożliwe, żeby Michał odrzucił taki tekst.

 

Pobieżnie przeczytałem komentarze, ale chyba ktoś już o tym wspomniał – ucinanie palców poszło trochę zbyt, hm, gładko. Gdyby ten fragment był mocniejszy, opowiadanie mogłoby śmiało nosić plakietkę “horror”. Więcej grzechów nie pamiętam. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Tekst przeczytałem jakieś dwa tygodnie temu, ale przyznam, że zabrałem się za niego wyłącznie ze względu na nominacje.

Opowiadanie zobaczyłem już dłuższy czas temu, ale sprawdziłem kilka komentarzy i uznałem, że nie jest dla mnie. Byłem przekonany, że tekst bez akcji i prawie bez dialogów na pewno mi się nie spodoba. Ciągnące się opisy są nudne jak flaki z olejem, więc ostatecznie nawet nie spróbowałem.

 

Wreszcie muszę publicznie przyznać, że bardzo się pomyliłem. ;)

 

Akcja płynie leniwie, swoim tempem, ale czyta się gładko. Tekst jest pozbawiony zbędnych dłużyzn i nie silisz się na nazbyt artystyczne konstrukcje zdań (chwała Ci!) – co jest częstą przypadłością takich tekstów. Po jedenaste, widać dużą dbałość o szczegóły i różne smaczki, co również cieszy. Chociaż zagadka miasta była, jak dla mnie, zbyt oczywista – w efekcie nieco brakowało mi klimatu tajemniczości, albo nawet i grozy…. i paru trupów dla ożywienia atmosfery…

Ok, poniosło mnie. ;)

 

Podsumowując jest to świetne opowiadanie, widać ogrom pracy, jaki w nie włożyłeś. Tylko piórko przy nim dziwi – bo jest tylko brązowe.

Pozdrawiam!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ciekawa historia i dobre wykonanie, czegóż chcieć więcej? ;) Pancerny pociąg to mega-kozacki pomysł. ;D Krasnoludy, smok i elfy w nowej odsłonie moim zdaniem wypadają dobrze i nie rozumiem skąd takie uprzedzenia wśród komentujących – zwłaszcza, że jesteśmy na portalu fantastycznym.

Jeśli miałbym się czegoś czepiać, to powiedziałbym – jak już chyba wspomniało parę osób – że trochę za gładko to wszystko poszło. Skoro krasnoludy posiadały broń zdolną zdjąć jednym strzałem smoka, to dlaczego nie posłali tam porządnego wojska, które raz dwa rozprawiłoby się z gadem i zabrało więcej skarbów? No ale Gwiezdne Wojny i Indiana Jones miały o wiele więcej dziur logicznych, a i tak zawsze świetnie się przy nich bawię – tak jak przy Donnerwetterze. ;) Pozdrawiam! 

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

RIP Ryba, wiwat Werwena!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

A z tym czytaniem, to różnie bywa. Są autorzy mało komentujący, a mimo to przyciągający czytelników jak kwiat pszczoły. I odwrotnie.

 

Czytelnicy przyciągający autorów jak pszczoła kwiaty? :D

Kwiat przyciągający czytelników jak autor pszczoły. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Po 12h maratonie w pracy wchodzę na NF i widzę nowe komentarze przy Bohaterze. Shaggo, funie dziękuję Wam za komentarze, bardzo się cieszę, że tekst się podobał i bardzo, bardzo poprawiliście mi nastrój na koniec tego szarego dnia.

 

Zachwycił mnie zapis dialogów. Zwłaszcza, że ja kuleję jeśli chodzi o tę dziedzinę. U Ciebie nie ma żadnego naciągania. Ludzie tak po prostu rozmawiają. Znalazłeś złoty środek.

Za to potępieńczo wyję i drę szaty przy opisach (czy to otoczenia czy wyglądu bohatera). ;)

 

Funie, bo komedia mimo wszystko jest tylko komedią. ;) Może być zabawna za pierwszym razem, ale przy oglądaniu kolejny raz tych samych gagów jest już średnio zabawnie. A naprawdę dobry filmy – powiedzmy, że Scarface, Prestiż, Władca Pierścieni czy co tam się uznaje za klasykę – ogląda się świetnie zarówno za drugim, piątym, jak i dziesiątym razem. ;)

 

Kupiłeś mnie już pierwszym akapitem. Pierwsze zdanie zaciekawia, bo dlaczego opijać samotnie?

Coś Ty, rozpoczynanie tekstu piciem alkoholu jest tak ogranym motywem, że to niemal strzał w stopę (z granatnika). ^^ Nigdy tego nie rób!

 

Pozdrawiam!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Mamy lidera (korci zdradzić płeć, oj korci), ale nie jest to lider zdecydowany (…)

Zatem mówisz, że to kobieta? ^^

 

Zostały mi jeszcze trzy teksty do przeczytania, także zapoznać się zdążę ze wszystkimi. Tylko jeszcze trzeba napisać komentarze i do tego więcej niż tylko “zajedwabiste!” – ale czego to człowiek nie zrobi, żeby zostać samurajem. ;)

 

Przyznam, że również mój ulubiony tekst z zeszłego roku nie przeszedł eliminacji. :/

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Swoją drogą, podziwiam ludzi, którzy potrafią pisać pod wpływem, a ich pisanina nie dość, że ma sens, to jeszcze jest ciekawa i wartościowa. Znaczy, że ktoś taki ma talent.

Nie w przypadku, jeśli potrafią pisać wyłącznie pod wpływem. ;) Przykładowo większość moich wypocin jest “taka se”, a z kolei Bohater przez wielkie B, pisany w 90% we współpracy z napojami wyskokowymi, nawet piórko dostał i nominacji się doczekał. I co z tym fantem zrobić? ;P

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

A tam, barakulty Pan opowiadasz. Marihuana jest nielegalna, no to przecież skąd mógłbym wiedzieć jak by mi się po niej pisało? ;)) Sama myśl o złamaniu prawa napawa mnie obrzydzeniem.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Pisanie bez kawy lub alkoholu jest absolutnie niemożliwe. Wiem, bo przeprowadzałem testy. ;) No ale jak się umie i lubi bez…

 

Z kolei w ogóle nie jestem sobie w stanie wyobrazić pisania po marihuanie (btw. marihuana to nie narkotyk?).

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

NoWhereMan, Mirabell, MrBrightside, droga trójco samurajów, dziękuję za komentarze. ;) Widzę, że mieliście nieco podobne odczucia, tj. tekst nie trzyma cały czas równego poziomu – teraz powstaje tylko pytanie czy mówicie o tych samych fragmentach. Cieszę się, że generalnie Wasze odczucia są chyba na plus.

 

Jestem zaskoczony, że postać Autora wzbudza tak różne emocje. Wprawdzie z założenia odgrywał rolę antybohatera, ale jednocześnie, jak to określił MrBrightside, miał być taki biedny i pocieszny. No cóż, najważniejsze, że nie wyszedł płaski i przezroczysty. ;)

 

Pozdrawiam!

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Ech Panie, dzisiaj to nie nada. ;/ Ale swoją drogą można by zorganizować jakieś piwo we Wrocławiu – może po majówce? Albo i przed. Hm, co sądzicie?

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Tak, ale z “mgr” już nie miałem tyle radości, żeby pisać o tym tekst. ;P Dzięki za komentarz.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

O, to mnie zaskoczyliście. Dziwnym zbiegiem okoliczności nie miałem okazji jeszcze spróbować twórczości Mastertona, ale zawsze miałem wyobrażenie, że poziomem nie odbiega jakoś mocno od Kinga.

Jeśli mielibyście polecić ze dwa jego lepsze dzieła, to co byście zaproponowali? Na razie jest jeden głos na Trans Śmierci. ;P

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Hyde Park może ma pewne mankamenty, ale dzięki temu wszystko jest, że tak powiem, na miejscu. Wydaje mi się to wygodniejsze niż skakanie po dwóch stronach. ;P

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Przez moment myślałem, że opowiadanie pójdzie w takim kierunku, że Autor i Bohater zamienią się rolami i dlatego życie tego pierwszego będzie się toczyć według pisanych na bieżąco, nowych, nieprzewidywalnych reguł.

O kurczaki, czemu sam na to nie wpad… khem, khem. To znaczy, jak najbardziej. Możliwe, że tak właśnie jest. ;)

 

Jeszcze w kwestii prawnika – moim zdaniem, to nie jest tak, że świetnie się dogadywali. Myślę, że po prostu Rybel otrzymywał sowite wynagrodzenie, więc dotąd zagryzał zęby, ale tym razem miał już dość.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Spróbowałbym Drogi Samuraja, ale głosowanie na opowiadania innych to trochę jak strzelić samobója, a na siebie jakoś głupio – może w drodze wyjątku nominowani mogliby wziąć udział w losowaniu wyłącznie za komentarze? ;D

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Jak to? Nie można oddać trzech głosów na siebie? Bez sensu. ;/

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

A ja mam takie pytanie – co wam po poprawie poziomu czytelnictwa? Serio pytam ;)

To chyba nie “co nam po poprawie poziomu czytelnictwa”, tylko – jeśli dobrze zrozumiałem – ustawa ma w założeniu w pośredni sposób wpłynąć na jego poprawę. A zatem, skoro wpływ ten wydaje się dość wątpliwy, to mamy kolejny argument przemawiający za tym, że “po cholerę?”. wink

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

A żeby zwiększyć czytelnictwo, to trzeba pracy u podstaw, a nie regulacji cen.

Amen.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Nie wiem jakie były założenia konkursu, ale zgaduję, że jednym z wymogów miała być sztampowa fabuła. Jeżeli nie, to mam kiepskie wieści… ;) Nie zrozum mnie źle, generalnie czytało się znośnie, ale wszystko jest tutaj zbyt oczywiste.

 

A jak młodzieniec mógł w tej samej chwili wyciągać nóż z rany i uciekać?

O rany, no bo się bardzo spieszył. Przecież to jasne! ;P

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Elanarze, dam Ci zatem dobrą radę – nie rozmnażaj się :P

Spoko, spoko, jak na razie w planach na przyszłość mamy wyłącznie drugiego kota. ;D

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Oj tam, oj tam. To jeszcze nie była straszna złośliwość. :-)

Stać Cię na więcej? Teraz jestem zaintrygowany. ;P

 

A gdybyś tak Ty, Elanarze, objawił swoją łaskawość i może zechciał coś napisać. ;-)

Chciałbym bardzo, baardzo ale czasu mało. :( Kredyt do spłacenia, harówa w pracy, mobbing i w ogóle. Chlip. Przymierzam się, żeby coś wyskrobać na poznański konkurs, ale nie wiem czy dam radę w niecałe dwa tygodnie.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Rany, czy ktoś ogłosił tydzień wykopalisk? ;) Cieszę się, że przypadło do gustu.

 

Jedyne moje publikacje są na tym portalu. I reszta wypocin jest niestety na niższym poziomie.

A jeśli chodzi o pisanie, to piszę całkiem sporo, tyle że… opinii podatkowych. Niestety, dorosłe życie uderzyło mnie z siłą rozpędzonego pendolino – dopóki sytuacja zawodowo-finansowa nie pozwoli mi na spokojne przeżycie miesiąca i zakup alkoholu niezbędnego do pisania, muszę odłożyć pióro. Na szczęście ten moment jest już bliższy niż dalszy. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

O, ktoś tu jeszcze zagląda.

 

Regulatorko – jak zwykle jesteś dla mnie zbyt łaskawa. ;)

Finklo:

Jak na bizarro, to nawet nie najgorzej.

I teraz nie jestem pewien – powinienem się ucieszyć, czy załkać żałośnie? ;)

Czekamy na nowy trend w sztuce, aż antyortograficzni futuryści wrócą do łask? ;-)

Już, już, psze pani, proszę bez dalszych złośliwości. ;P Przyznam, że trochę olałem ten tekst, bo konkurs jakoś nie cieszył się popularnością (ani czytających, ani uczestników), a po drugie zabrakło mi czasu na jego dopracowanie przed terminem. I został taki sam, biedny… niepoprawiony.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Dzięki za komentarze! Widzę, że będę musiał postawić Wojtkowi kilka kolejek za tego audiobooka. ;)

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Piórko dostałem jeszcze przed odejściem Dj, ale nagroda nigdy do mnie nie dotarła, więc się upomnę. ;) Brązowe piórko za marzec 2016. Kiedyś już się przypominałem, więc dopuszczam możliwość, że paczka może została wysłana ale zaginęła gdzieś po drodze… W każdym razie byłbym wdzięczny za informację. ;D

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Wiwi – małe Berylątko ma na imię Adaś : )

Świetny wybór, polecam! ;D

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Jose, Berylu, gratulacje!

 

Btw. NF powinno zafundować jakiś bonus za nowego użytkownika na portalu. Macie już pomysł na nick? ;) Może Joseryl? ^^

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Pani, tekst z wiosny 2012 r., jakie założenia konkursu, człowiek nie pamięta nawet o czym rano w mailach pisał. ;P

 

Tekst był akurat jednym z kilku elementów konkursu (ok, tego akurat jestem pewien). Short, historia alternatywna wybranego wydarzenia z pierwszej części sagi, tyle mi świta. Pozostałe etapy to były różniste, Didżejojajeczne, zagadki. Wszystko jeszcze na starej stronie się odbywało. Konkurs był bardzo w porządku, nawet by można rzec, że zaczepisty był, o.

 

W oryginale (spoiler?) Catelyn pojmała Tyriona w karczmie i się pokiełbasiło wszystko. W każdym razie fakt, że tekst zapewne jest niezbyt zrozumiały, bez choćby podstawowej znajomości GoT. 

 

Ale bardzo miło, że wpadłyście. ;) 

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Nowa Fantastyka