Profil użytkownika


komentarze: 669, w dziale opowiadań: 533, opowiadania: 95

Ostatnie sto komentarzy

Ależ, Gruszel, nie masz absolutnie za co przepraszać! :) Dziękuję za Twoje komentarze, każdy biorę zawsze pod uwagę; a skoro piszesz, że jesteś tu od niedawna, to powiem Ci to od razu, żeby nie było wątpliwości: każdy autor uznaje nawet nieprzychylny komentarz za grudkę złota (nie mylić z błotem). Chyba, że są to niemerytoryczne warknięcia, albo ktoś czepia się w kiepskim stylu i wyraźnie widać, że tylko po to, żeby sobie samemu poprawić humor. Ja takie rzeczy wyczuwam dość szybko, ale to na szczęście zdarza się tutaj raczej rzadko ;) Twoje komentowanie jest miłe i stonowane, jest ok! :)

Finklo – racja; a z drugiej strony rozkminianie samej końcówki/puenty jest takim trochę innym rodzajem spoilera, może nazwę go ‘spoilerem interpretacyjnym’ ;)

Pozdrawiam! :)

@Gruszel – dzięki za odwiedziny! I za sympatyczny odzew :)

 

Co do “Leżała na najwyższej półce…”itd. – gramatycznie rzecz biorąc ‘leżała’ nie mogło się odnosić do książki, bo wcześniej pisałam o albumach (rodzaj męski) i “Cudach Natury” (liczba mnoga).

Sprawa “tylko” – no, to jest faktycznie do przemyślenia, w zasadzie można by to słow nawet usunąć. Ale (jeszcze) też nie jestem pewna ;)

Taak, tam zdecydowanie należy się przecinek! ;)

Co do zamrażarki – cóż, całe opko polega na mieszance iluzji i rzeczywistości. Kwestię co jest czym (a w związku z tym też dlaczego jest tym, a nie czymś innym) muszę pozostawić czytelnikowi. Nie mogę tego tłumaczyć, bo… zabiję tekst ;)

Jeśli chodzi o reakcję kobiety – również wolę nie wyjaśniać. Podpowiem może tylko, że ma to coś wspólnego m.in. z hasłem konkursu (absurd) oraz… kobiecą naturą? :P ;) Ponadto pragnę cichusieńko szepnąć, żebyśmy tu czytelnikom nie spoilerowały rozkminianiem końcówki opka ;)

 

Pozdrawiam serdecznie! :)

Gdy się weszło między… nr 1 (Portal) – no tak :)

Gdy się weszło między… nr 2 (w tzw.życiu): …trzeba obserwować, jednocześnie strzegąc własnych granic ;)

No dobra, czasem dobry offtop nie jest zły ;) (ojj, sorry, sorry, głupi żarcik, fe, fu, nieładnie i w ogóle! :P)

…odnośnie wymiany drapnięć futrzastych: czynności typowo wigilijnych być może jest rzeczywiście zbyt wiele na za pięć dwunasta, ale np. ja czytając odniosłam to wyliczenie już znów do całości terminu konkursu, czyli do okresu przedświątecznego, a zdanie, że można teksty zgłaszać “nawet w Wigilię” + to o piszących zwierzątkach potraktowałam jako rodzaj wtrącenia, zwłaszcza, że zapis temu sprzyja… Czyli czynności dotyczyłyby już znowu całęgo okresu przed świętami, a nie tylko Wigilii.

Ewentualnie można zastosować nawias, wtedy jeszcze lepiej by się to oddzieliło…

Miiisiu, ależ Ty jesteś przewrotny! :) :)

Zwierzątka piszące w Wigilię? :D Niezła myśl! :)

To co, wypadałoby na wszelki wypadek na noc zostawić im gdzieś kartkę i coś do pisania? A nuż… ;)

Miś ma zupełnie słuszne wrażenie. Długo mnie nie było. Czasem wchodziłam i nawet momentami wydawało mi się, że znajdę czas na wzięcie udziału w jakimś konkursie – albo dopieszczenie i wrzucenie na portal któregoś z moich szufladziaków – ale nie, niestety, zwykle czasu w końcu jednak brakło.

Dribel przeczytam – a na styczeń smoczy też czekam!

Tymczasem – pozdrowienia i dziękuję jeszcze raz za odwiedziny tudzież dobre słowo!

 

@Asylum – dzięki! :) Też się cieszę, że Karrollita wróciła!

Inna rzecz, że już w końcu nie wiem, czy Karrollita jest, czy jej nie ma w Bibliotece. Nie pamiętam już, o co chodziło od strony technicznej, bo tekst był zamieszczony dobrych kilka lat temu, ale efekt jest taki, że mam ją u siebie na liście opowiadań, które się znalazły w Bibliotece i tych, które wiszą w Poczekalni. Koala zgłosił ją ostatnio do Biblioteki, chyba z nieaktywnym linkiem i punkt “się nie dodał”. 

W każdym razie jeszcze raz dziękuję za odkurzenie opka! :)

Pozdrowienia :)

Cześć, Koalo :)

Chyba wcześniej nikt ich nie znał, znaczy mikro-smoków :)

Ray często pomieszkuje w glinianych, szklanych, kamiennych naczyniach na sól (ale już np. nie w małych solniczkach, tam dostaje klaustrofobii!), mogą być takie zamykane nawet, on sobie poradzi. Lubi pojawiać się, kiedy komuś jest bardzo smutno. Tylko, że można go nie zauważyć, zwłaszcza, że w smutku mamy skłonność taplania się w czarnych myślach i nie dostrzegamy niuansów świata wokół, drobinek, zalążków szczęścia. A przecież właśnie wtedy by się bardzo przydały, prawda? ;)

Hmm…

Ciekawe, ciekawe :P

 

W każdym razie – dziękuję za zainteresowanie Karrollitą! heart

Trochę tęsknię do mojego Litestad, chyba znów się tam wybiorę :) …o ile czas pozwoli. Ostatnimi, dłuuuuższymi czasami, pozwala na wyjątkowo mało :(

A w końcu Karrollita miała brata, Atakamita. Nie mogę go tak zostawić bez żadnych wyja-śnień… ;)

@Koala75 – Misiu, dziękuję, miło, że Miś łaskawym okiem zerknął i zawiedzion wzroku nie odwrócił ;)

…A grudnik to chyba kwitnie, jak tylko poczuje miętę świąteczną! :D

Treść odmówiła mi posłuszeństwa w obowiązkowych ramach ilościowych. Woła o brak cięć, dłuższy namysł i szlifierkę :) Tak, na to wygląda, że wstawię później…

 

A czy można jeszcze troszkę przesunąć ten nieszczęsny dedlajn?… :(

Dzięki, Finklo! :)

Islandia mnie natchnęła, tak z daleka… Niby zimno, a jednak ciepło.

Ja też tak to widzę, black_cape :)

A tematyka rodzinna w powieści obyczajowej to coś, co akurat zazwyczaj obchodzę szerokim łukiem, bo irytuje mnie i nudzi. Już ciekawiej z tym w powieści typowo psychologicznej, bo tam nigdy nie wystarczy wymienić kto z kim i co, trzeba spróbować pokazać jak i dlaczego. Taką tematykę w zupełnie zdrowych, wystarczających jak na mój gust dawkach mamy w fantastyce (w której ogólnie raczej wolę krótsze formy), powieściach kryminalnych czy thrillerach psychologicznych…lub jeszcze innych gatunkach.

Myślę, że w praktyce nie istnieje kontra między ucieczką od rzeczywistości, a pełniejszym jej doświadczaniem. Zazwyczaj kiedy się mówi o uciekaniu od rzeczywistości, ma się na myśli konkretną, bieżącą sytuację, własną codzienność, czasami nawet tylko jakiś jej wycinek, np. pewien problem. Chodzi o moją czy twoją rzeczywistość, a nie rzeczywistość per se. Można chcieć uciec w literaturę, żeby pełniej doświadczyć rzeczywistości w jakimkolwiek innym sensie, niż gmeranie sobie w świeżej ranie.

 

Wydaje mi się, że nasze podejścia, oprócz wielu różnic i wielu podobieństw, dzielą się na dwa główne nurty, z których wynikają strużki poboczne ;) :

czytający emocjami (i dla emocji)

i czytający umysłem (i dla umysłu)

 

Oczywiście to się zazębia, miesza, nakłada – ale w pewnym sensie mamy zespoły spraw, które wynikają właśnie z rozłożenia akcentów na te dwie kwestie.

 

Czy może błędnie to widzę?

 

Ano właśnie. Mój błąd jeszcze do całkiem niedawna. “Gdzie idziesz?”: tak zawsze mówili WSZYSCY. Acz pewnie niekoniecznie pisali…(Odpowiedź, np.: “Idę na ulicy” :P :D ;) )

 

Tak, o warsztatach słyszałam/czytałam nie raz, ale ten konkursik, no zupełnie przypadkiem gdzieś głęboko w necie złowiłam…W każdym razie brzmi to fajnie, że króciutko i na temat… tylko, że…no właśnie, TEMAT…zobaczyłam to ze dwa dni przed terminem i wyszło, że trzeba by pisać w pierwszy dzień świąt…święta piękne, ale to był wyyyyyjątkowo nudny dzień “w kraju i na świecie”… :D

Teraz przynajmniej mamy znów cały rok, jak rozumiem ;)

Tylko chyba trzeba uważać z interpretacją regulaminu, ja np. nie byłam pewna jednej kwestii…

 

Dzięki, ANDO! :)

Czyli Twoje zaangażowanie w losy bohatera + ważny problem, ale w emocjonalnej otoczce, nie sucho, nudno?

To mam dwa pytania: w czym najprawdopodobniej/najczęściej tkwi błąd, jeśli pozostajesz niezaangażowana? I co jest dla Ciebie ważnym problemem, a co nieważnym? Czy istnieją nieważne problemy?

 

EDIT: dopytuję nie dlatego, że nie domyślam się, o co Ci chodzi – ale z takich rozwinięć też czasem wynika coś ciekawego, czy zaskakującego dla różnych czytelników śledzących wątek ;)

Offtop-nie-offtop: “Świat nie potrzebuje tylu twoich słów” – to przytoczone przez Ciebie zdanie H.Krall kołacze mi się dziś po głowie…nie pierwszy to zresztą dzień z tym zdaniem spędzam od czasu naszej komentarzowej rozmowy. I tnę, tnę, tnę słowa biedne w opku, które kilka dni temu zdecydowałam się wyszlifować… Dobrze, że Ty nie przysypałaś Zwiewki słownym pyłem. Usypałoby się w filiżance i lądowanie mogłoby zakończyć się zbyt twardo…;)

Mersayake – dzięki podwójne – po pierwsze za rozwinięcie myśli. Po drugie za wyboldowanie wybranych słów, swego rodzaju otagowanie wypowiedzi ;)

Moje ruchy w tym wątku są co prawda czysto intuicyjne, ale tak nawet pomyślałam, że sami moglibyście używać Bolda, wtedy ja się mogę nie wcinać z jakimiś podsumowaniami…zaczynam męczyć tym sama siebie, w dodatku lada chwila i tak chyba nie dam rady tak pociągnąć. Po prostu bałam się (może niesłusznie, to równie dobrze może być t y l k o luźna rozmowa) że jeśli wypowiedzi będzie dużo (hopefully!) to generalia znikną w czarownym lesie dyskusji – a z drugiej strony absolutnie nie chcę burzyć toku tych wypowiedzi, bo są idealne! :)

No, zobaczymy, jak się ułoży.

(czy mogę tak, co jakiś czas?)

 

Wymieszane (też gatunkowo i dziedzinowo) nasze inspiracje wątkowe, czyli

BiblioFANgrafia, vol.1                                                                                                                                                      

 

J.R.R. Tolkien

G.K. Chesterton

Ted Chiang

Ted Kosmatka

Gene Wolfe

George R.R. Martin

Brent Weeks

Steven King

Kurt Vonnegut

Jonathan Carroll

Milan Kundera

Jeanette Winterson

Virginia Woolf

 

 

 

@Asylum –… gdyż tracimy naturalne lustra … – rozwiniesz? Ciekawe!

 Super, jest i Mersayake.

Z  tym szukaniem to tak bardziej metaforycznie. Tytuł równie dobrze mógłby brzmieć: co was wciąga w lekturę – i wiele innych wersji, zapewne.

Zaskoczenie. Wartka akcja, zawiłe intrygi.

Jakiego rodzaju intrygi? Tak chociaż w dwóch słowach. Czy to w znaczeniu podstawowym: że musi wystąpić konflikt pomiędzy bohaterami? …napięcie, przeciwności na drodze do celu – czyli jakby nie patrzeć klasyczne wymogi poczytnej literatury? …no i to często oznacza też “scenariuszową” budowę utworu.

 

mr.maras – dzięki, że Ty też wplątałeś się w nasz wątek ;) Pomysł i klimat. Myślę, że pod klimatem też by się wielu podpisało (np.ja). Święta racja, że to może zrobić tekst, a i umiejętność stworzenia klimatu oznacza niejako z automatu  pewien poziom…

 

Deirdriu – witaj, dobrze, że zabrałaś głos! :)

 

“jak w życiu, odczuwamy każdą emocję i nie wszystkie są przyjemne” – to chyba ważne? że nie zależy Ci koniecznie na tym, żeby były pozytywne, w końcu – często inaczej, niż w życiu – czytelnik ma wybór.

“(…)emocje i mity się zgrywają, bo jakaś struna we mnie samej jest poruszona (…)” – sens odwoływania się w literaturze właśnie do praobrazów. Budzą emocje wspólne wszystkim, zahacza o super-ego…?

Niektóre gatunki, jak horror, pozwalają też mi się odciągnąć od trudnych sytuacji i “przeżyć” coś innego w zamian – to ciekawe, zdawałoby się, że w trudnych sytuacjach chętniej ucieka się w coś pogodnego, nieraz wręcz humorystycznego. Tymczasem to stereotyp. Zresztą, sama też nie idę w tę stronę. Pomagają jakiekolwiek silne odczucia kierujące poza naszą bieżącą sytuację. W przypadku cięższego gatunku to prawie jak klin klinem ;)

 

No kurczę, miałam na dłużej taktownie zamilknąć, ale chyba jednak nie wytrzymam, tak ciekawie tu piszecie. I tak siedzę nad swoim tekstem, więc ma dwie przecznice do Portalu ;)

Ale po kolei:

SzyszkowyDziadek – dzięki za odzew :) Wypowiedź jakże wbliska memu sercu. Oryginalność!

Wiedza, podana niehermetycznie – tak! Chyba spora część z nas się zgodzi, że to ważne? Pomaga “coś wynosić” z opowiadań ;)

Czarny humor, ironia.

(wg mnie zdecydowanie lepsze, niż np.ogólna wesołkowatość w opowiadaniu)

 

        Pytanie czy rzeczywiście język nie rekompensuje braku oryginalności, ciekawego pomysłu na fabułę?

 

A oryginalny język? ;)

Czy nie jest tak, że np. bogate czy niebanalne słownictwo, ciekawie skomponowane frazy, wysmakowane operowanie słowem (niekoniecznie nawet poetyckość czy kwiecista mowa, a często wprost przeciwnie – wstrzemięźliwość w słowach, a za to większa ich świadomość) czasem potrafią w znaczący sposób odmienić coś trywialnego w nietrywialne? Moim zdaniem umiejętnie dobrane słowa w opisie otwierają w czytającym pewne szufladki wyobraźniowo-myślowe, mikroklimaty, nastroje… dzięki temu zwykła rzecz, banalne zdarzenie potrafi ulec w jego oczach sporej transformacji. Wraz z autorem przygląda się uważniej czemuś pozornie błahemu, na co wcześniej nie zwracał uwagi, nie wiem…na wysłużoną ławkę w parku czy kulę jemioły, która spadła na czyjeś auto, kobietę podnoszącą z chodnika błyszczący papierek… Oczywiście, żeby to zaistniało autor musi mieć to na celu, nie da się czarować mimochodem (?). Można stworzyć coś z niczego, sprawić, że najzwyklejszy, myślowy spacer do parku (bez szalonej fabuły!) może stać się dla czytelnika niemalże objawieniem… Nie jest tak?

 

Kiedy to mi brzmi bardziej na s-f… a na tym polu zwykle leżę rozłożona na łopatki (i czynniki pierwsze) i nawet nie mam sił kwiknąć ;)

 W sam raz na marsowy konkurs, ambitne plany…bidulek Oppa…tania siła robocza…naiwne maszynodusze…grobowa cisza….noooo? :) <kusi>

"To był dopiero cel. Potem zaczęły się gratulacje." Brzmi jak dobry początek opowiadania :P :D

Asylum – dzięki za odwiedziny!

Ukryte w opowieściach wciąż te same historie, te same, ale inne jak dobrze to brzmi. Rozumiem, to takie uzależnienie, nienasycenie…? Skoro ‘wszystko już było’, to pozostaje opowiadać to inaczej, jednocześnie pozostając w obszarze bliskim sercom i umysłom…? Podzielam ten trend, choć osobiście wolę to w innej  odsłonie np. w kryminałach skandynawskich… które czytam głównie z powodu zagadki! :) No ale zagadka sprawdza się bodajże w każdym gatunku.

Tylko jeszcze doprecyzujmy: czy np. masz na myśli historie “życiowe” ubrane w fantastykę (czyli fantastyka jako pretekst, nie cel) – czy raczej (gotowe) motywy fantastyczne ubrane w fantastykę po swojemu? Czy wędrujące po światach mity?

To może tak choćby dla przyzwoitości dołączę się z własną deklaracją.

[…tego było więcej, ale usłyszałam z kąta słabe: “litości!”… i połowę skasowałam. To znaczy skopiowałam do osobnego pliku :P ]

Oczekuję przede wszystkim oryginalności (oczywiste, że nie mylić ze sztucznym dziwaczeniem). Rażą mnie banalne stwierdzenia, zgrane metafory. Pożądane: spostrzegawczość (to odmiana kreatywności), tworzenie majstersztyku ze szczegółu, tak zwane smaczki. Jeśli bohater fantastyczny, to chętnie zbudowany “od zera”. Zmyślony, no. Szczypta filozofii (pokrewne skłanianiu do przemyśleń) to wyjątkowo satysfakcjonujący bonus. Uwielbiam, kiedy autor stawia własne tezy (niekoniecznie aż o sensie istnienia!), mini-tezy, czy też widzi/rozumie więcej, niż inni. Przez to pierwsze kiedyś zaczytywałam się np. w J.Carrollu. Za to drugie – w Kunderze (obyczaj).

Za Staruchem powtórzę: pomysł! Oczywiście…oryginalny. Ale przede wszystkim dobry.

Poza tym: wyobraźnia. Niesamowite, czasem przedziwne obrazy, wyobraźniowe raje. Błąkanie się przed i za horyzontem ( bywa i tutaj! ). Wyobraźniowo najłatwiej nam się pomiędzy sobą różnić chyba, więc jest ciekawie z natury wszechrzeczy, nie?

Lubię podążać za autorem do jego własnego świata, może być też mojego własnego, naszego… a w tych światach można, a nawet należy pokazywać palcami!

Język…ooo…jeśli ktoś już oswoi słowo, wyczuje ten potencjał, warstwy, zobaczy w nim kosmos, to… (Virginia Woolf…Jeanette Winterson…). A póki co w opowiadaniach wystarczą mi sugestywne, plastyczne odzwierciedlenia rzeczywistości – lub jej braku.

 

A tak niestatystycznie – zakochuję się też i w tekstach, które niespecjalnie przystają do powyższej deklaracji. I tu widniała pompatyczna puenta. Ale już nie widnieje :)

 

 

Tarnina szuka tego, co ją znajdzie (i pożre)? ;)

Dzięki za wpis. Tkwi w nim – w takiej postawie – ogromny czytelniczy potencjał! :) Sobie nie stawiasz ograniczeń, a tym samym autorowi pozostawiasz wolną rękę. Tyle, że zabierasz ją – a nawet czasem i dajesz nią z liścia ;) – jeśli ktoś Cię rozczaruje. Ma to swój głęboki sens według mnie. Z takim Czytelnikiem nigdy nic nie wiadomo – i to jest piękne ;)

No, i są oczywiście tolkienowskie: uzdrowienie, ucieczka i pocieszenie; oraz chestertonowskie odświeżenie spojrzenia i okienko na inne monady.

I ot.

^ Cytować! ;)

 

MaSkrol – absolutnie nic się nie stało z kwestią opowiadanie/powieść! Nie musimy aż tak trzymać się wytyczonej ścieżki. Przede wszystkim chodzi o opowiadania fantastyczne – tak, to nasze meritum – ale możemy przecież rozszerzać swoje wypowiedzi, zahaczać o inne kwestie związane z literackimi gustami ;)

Dzięki, miło mi, że Ci się spodobał pomysł :)

 

Staruch – no cóż, moim zdaniem jak najbardziej masz rację, warsztat to sprawa poboczna. Dla mnie np.jedyne jego elementy, które mnie irytują na tyle, że potrafią uniemożliwić mi ciekawą lekturę, to stosowanie wyświechtanych metafor (i rozrzucanie po tekście banalnych stwierdzeń w formie złotych myśli…ale to już wychodzi poza kwestie warsztatowe).

Z drugiej strony – i o to chyba też chodziło Drakainie – może się zdarzyć, że brylanciki zamienią się w cyrkonie przy złym wykonaniu, brzydkim opakowaniu. Wtedy to już kwestia losowa – czy czytelnik szybciej połknie haczyk, niż się zniesmaczy tym opakowaniem, czy odwrotnie…

 

Żongler – :D No to mam nadzieję, że wolisz papier, niż ekran, bo siedzenie przed kompem tuż przed snem jest podejrzane o powodowanie bezsenności :P ;) A wtedy co z pisaniem? ;)

Dzięki za wypowiedź! I fantastycznych snów – przelanych na papier, życzę :)

Też mi się zdarza prześnić motyw ze snu do opowiadania ;)

Tarnino – dzięki za (chyba?) komplement – sposób podejścia wziął się raczej, paradoksalnie, z niewiedzy jak to ugryźć i na ile wypada się samej udzielać w tego typu wątku, bo nie mam w tego typu działalności żadnego doświadczenia :D Filozofię kocham – ale to klasyfikowanie wynikło głównie z prób optymalnego uporządkowania wątku dla wszystkich nas, którzy chcemy się poprzyglądać – wybaczcie i tfu! – targetowi w poszczególnych odsłonach ;) I już mi się tu bardzo podoba, świetni jesteście! Też oczywiście dołożę swoje cztery grosze…

Aha: DZIĘKUJĘ za kolejne wpisy – do rozmowy wracam późniejszym wieczorem.

Drakaino, ad offtop: tak, zawodową, a muzyka jest bardzo zazdrosna o literaturę, tak w praktyce… niestety. Czyli brakuje czasu. Zawsze.

Czy zbiorę w tekst na publicystykę? Ja przede wszystkim chciałam, żeby to był nasz wspólny wątek, tak tylko lekko nakierowałam z początku. Później można się zastanowić, co z tym zrobić. Niestety nie jestem pewna, czy będę mogła być cały czas tak obecna tutaj jak np. dziś, chociaż bardzo bym chciała. Na szczęście ten temat chyba broni się sam ;)

Tarnina – ha, ha :D Jestem skrzypaczką, w dodatku bardzo zapracowaną, żadnych “grancików” ani obocznych studiów nie będzie :P ;)

Bez obaw, to nie rozbudowana ankieta ani badania rynku. Zwykła inicjatywa pro bono – pomyślałam, że zaspokoi ciekawość nie tylko moją, ale da pewne możliwości i spełni pożyteczną rolę tutaj, na Portalu.

:)

Dzięki, Michale Pe :)

Rozumiem, że chcesz być zaproszony – czy może bardziej: zwabiony? ;) – do świata, w którym dobrze się poczujesz, w którym z takiego czy innego powodu (To Coś) będziesz chciał spędzić jakiś czas, a przyjemność lektury i porozumienie z autorem jest dla Ciebie ważne.

 

 

P.S. Chyba moje podsumowania są zbędne :) Odtąd będę pytać tylko w celu uniknięcia błednej interpretacji wypowiedzi albo jeśli poczuję straszliwy niedosyt :D ;) …no chyba, że wypowiedzi się zbytnio rozrzedzą i “śledztwo utknie w martwym punkcie” :P

Wy też pytajcie! Ciekawość pierwszym stopniem do świata fantastyki! ;)))

I do wręczania trafionych prezentów czytelnikom ;)

 

MaSkrol – dzięki za ciekawy wpis, jak ładnie to wszystko ująłeś! :) Czyta się jak dobre opowiadanie ;)

Wygląda na to, że dla Ciebie najważniejsze jest głębokie, emocjonalne zaangażowanie w tekst, najlepiej z możliwością utożsamienia się z bohaterem i pozostania z nim/nim jak najdłużej? :)

Długa powieść! No, no :D

 

Dzięki, Drakaina – jeśli dobrze rozumiem, to chcesz zostać porwana przez tekst, czymś zaintrygowana czy wręcz zafascynowana, ale to z kolei jest mało prawdopodobne bez świetnego warsztatu. Szukasz umiejscowionego w dowolnej warstwie tekstu, słynnego “tego czegoś”… co zazwyczaj tak zwinnie (acz na szczęście nie zawsze skutecznie) umyka autorom podczas pracy nad własnym tekstem ;)

:)

@Staruch – rozumiem Cię. Mam wrażenie, że w fantasy – i to tej wydawanej –  jest sporo kiczu, kiszenie wciąż tych samych postaci, miksowania niezbyt świeżych motywów. Oczywiście nowinki absolutnie nie stanowią o poziomie tekstu, ale (uwaga, nastąpi subiektywna opinia ;)) natrętna obecność oklepanych postaci czy motywów potrafi zniechęcić już na wstępie.

 

Słuchajcie – ja pierwszy raz wątek założyłam, więc poprawcie mnie, proszę, jeśli źle się dzieje. Proponujcie inny tryb wypowiedzi w razie czego. Może np.pierwsze zdania pierwszej wypowiedzi boldujmy, to będzie łatwiej je później wyławiać poglądowo autor-gust? Bo zakładam, że w rozmowie może być więcej, niż jedna wypowiedź na autora ;)… a może nie powinnam sugerować rozwinięć myśli, uściśleń?

 

Staruch – dzięki!

Rozrywki i refleksji w jednym tekście – czy jednak albo-albo? Bo nie wiem, jak w SF, ale w fantasy rzadko widuję połączenie tychże…(zazwyczaj jedno albo drugie zawarte jest szczątkowo)…chyba, że przez rozrywkę masz na myśli co innego, niż relaks przy efektownej, szybkiej akcji czy błyskotliwych dialogach? A może wystarczy rozrywka jako odskocznia od (…) ?

Co byłoby dla Ciebie przeciwieństwem rozrywki w opowiadaniu? Co by ją zabiło?

 

Cześć, kam-mod :) Dzięki, że zaczęłaś! 

 

Czyli – u Ciebie przede wszystkim emocje? Czytasz bardziej sercem, niż umysłem, jeśli mogę tak napisać?

A jakimi emocjami taka “niespływająca” lektura najpewniej by Cię zatrzymała, tak z biegu, w każdych okolicznościach? Czy to rozbawienie, strach, zachwyt nad pięknem, wzruszenie zachowaniem bohatera, poruszenie jego losem, wkurzenie na zło, które na końcu zostaje przykładnie ukarane?

Czy może jest różnie i chodzi tylko o zasadę, że neutralność, obojętność czytelnika musi zostać przełamana?

 

 

blacken – dzięki za odwiedziny i komentarz. Aż tak bardzo mitologiczne opko nie jest, po prostu zwierzaka nieco zmitologizowałam, tak trochę na niby ;) …więc martwi mnie, że aż zmęczyło…i jednak ciekawi czym, bo jednakowoż nie chciałabym pisać męczących tekstów :P No, ale dobrze, że przynajmniej przedostatni akapit Ci się spodobał :)

Dziękuję bardzo, ANDO :) Bardzo się cieszę i dziękuję za słowa uznania, za klik dziękuję tym bardziej ;) A osobiste preferencje też są ważne. Pozdrawiam!

Anet, witaj :) I dzięki za odwiedziny i przeczytanie. Miło mi, że Ci się podoba :)

Wyniki, wyniki i po wynikach :) – od razu też kilka poprawek naniosłam, może jeszcze coś znajdę.

Przepraszam, często wyjeżdżam służbowo i wtedy piszę tylko na komórce, a tam w treści opka otwiera się jakiś maczek, a w komentarzu “edytuj” muszę klikać w ciemno, stąd własne przypadkowe "zgłoszenia"…

:) Morgiano – dziękuję i pozdrawiam.

Fizyku111 – piękne dzięki za klika! Starałam się nasączyć atmosferą i dobrze opowiedzieć trochę, na ile limit pozwolił (aczkolwiek nie skarżę się, zbyt szczodre z kolei potrafią mnie przerazić ;) )o dziewczynce marzącej o prawdziwej, świątecznej choince i stworzyć jak najadekwatniej motyw Hvitura, namalować fragment jego legendarnego żywota…Co do warsztatu, powtórzę może z któregoś z moich pierwszych komentarzy – jeśli coś nie gra, to prawdopodobnie przez drastycznie mało czasu, jaki wyszarpnęłam życiu na napisanie tego. To były po prostu godziny… Miłościwej korekty nie wprowadziłam, ponieważ nadeszła po terminie (o co było nietrudno, bo oddałam tekst zaledwie dzień przed jego upłynięciem), a ja zadeklarowałam tylko jedną jedyną sprawę(wychwyconą na żywo), którą w trybie późnym poprawię i nic więcej. Mogłam po prostu tego opka nie zamieszczać, ale szkoda mi było, bo wizję tego, co ma w nim zaistnieć miałam tak wyraźną, jakbym tam była, w tym moim Aidur…No i niestety sytuacja czasowa po Wigilii nie rysowała się na tyle obiecująco, bym mogła być pewna dalszych losów opka… Pozdrawiam – i powodzenia! :)

Monique.M – w imieniu Hvitura dziękuję za zainteresowanie i miłe podejście :) W istocie – nie, Hvitur nie odnajduje w sobie krwiożerczych instynktów, dlatego też trudne było dla niego odkryć, że jego syn – i owszem.

Domy z korzeniami w niebie to taka przenośnia…Trochę na podobnej zasadzie, że człowiek może mieć rodzinne, rodowe korzenie gdzieś tam, np. na Islandii…takie mentalne. W przypadku domów – te aidurskie (Aidur też zmyślone) domy bardziej trzymają się nieba, niż ziemi = nie za bardzo trzymają się w ogóle :)

Pozdrawiam!

I powodzenia w konkursie, również! :)

Aa, Finklo, dzięki za ostrzeżenie! Przypominam sobie, faktycznie zakładający wątki narzekali na brak możliwości edytowania… No to zastanowię się, może i ugryzę taki wątek ;) A Wy co myślicie, tak szczerze? Są jakieś szanse na konstruktywną reakcję forumowiczów? A może i nam przyda się uporządkowanie własnych oczekiwań względem autorów? Sorry za odskok od tematu pod Twoim opkiem, Asylum…ale zaczęło się ewidentnie od kwestii opinii na temat Twojej, naszych świątecznych opowieści!

Hm…a może będzie chciał się od niego odciąć? Zapomnieć? A co do pytania czego się szuka w fantastyce, czy nawet, rozszerzając – w literaturze, albo zawężając: w opowiadaniach fantastycznych, to nawet zastanawiałam się, że może byłoby dobrze założyć taki wątek i podyskutować?…W końcu chyba wszyscy byśmy skorzystali z tej mnogości (?) odpowiedzi…tylko, że ja chyba nie mogę, jako zwykła użytkowniczka…

Czy są lepsze to kwestia gustu i przekonań. Zależy czego się szuka w fantastyce. A z tym jest zaskakująco różnie. Ale to dobrze, oczywiście. Zresztą…mnie samej odpowiada fantastyka w niejednej barwie, czy nawet dawce, choć oczywiście mam swoje ulubione tonacje.

Mam taką nadzieję! :) Po prostu nie chciałam przeszkadzać w rozumieniu następstwa zdarzeń (chociaż nikt się wcześniej nie poskarżył na to konkretnie ) – no ale że to, jakby nie było, przede wszystkim moje przeoczenie, to się przyznałam. Twoją korektę wprowadzę po 6-tym.

Dziękuję, Regulatorzy! :) Pani Wena jest akurat zazwyczaj bardzo łaskawa, niestety życie zbyt rzadko pozwalało jej dojść (skutecznie) do głosu.

Co do poprawek, to wyczytałam, że drobne można wnieść, ale wtedy napisać o tym w przedmowie…? Przeoczyłam poprzednią wersję imienia bohaterki pokutującą w dwóch miejscach w miąższu tekstu (Kari – Fiskur), a nikt o tym nie wspomniał przed terminem, ja zaś sobie z tego nie zdawałam sprawy… Dopiero rodzinny radar wykrył…Poprawiłam dla dobra sprawy, ale napisałam o tym w przedmowie. W najgorszym razie Jurorki wezmą to pod uwagę i ocenią ze starym błędem… Nie wiedziałam, co mam robić, szczerze mówiąc, to chyba dość specyficzna usterka… Oczywiście więcej nic nie poprawiałam, to był wyjątek.

(…)że 6 stycznia to również termin, kiedy powinno się już na dobre uprzątnąć ozdoby świątecznie – czy to by znaczyło, że do tego czasu nasze opowiadania muszą zostać ostatecznie zamiecione pod dywan? :) albo zamiecione pod nieodwołalny dywan…?

 

Regulatorzy – witaj! :) Dziękuję bardzo za jak zwykle światłe uwagi i miłe słowa o tekście, no i za punkcik ku szerszemu gronu czytelników!

Ze “złośliwym” serem było tak, że w całym tym fragmencie chodziło mi o pewien zabieg: nacechowanie jedzenia odpryskami przedświątecznych sprzeczek rodziców Oli…tyle, że “złośliwy” odbiegło trochę dalej…a ponieważ nie wydumałam sobie tej formy ekspresji w pocie czoła, tylko wyszło mi to jakoś naturalnie, to zaufałam intuicji…Czasu na decyzję miałam niewiele, a sposób na kondensację tekstu wydawał się zbyt kuszący, żeby nie zaryzykować…

Jeśli chodzi o nigdy niezamarzający, to myślałam, że: zawsze niezamarzający, ale nigdy nie zamarzający…coś pomyliłam, tak?

Co do zapisu myśli, to mam taką słabość, że nie lubię jakiegokolwiek graficznego podkreślania, że myśl to myśl – w książkach nagminnie napotykam myśli niewyróżnione graficznie, takie zupełnie swobodne podejście, bo i tak zazwyczaj wiadomo, że to myśl – i czyja. No to to wg mnie takie wybijanie czytelnika z rytmu…:/ Z drugiej strony pewnie wtedy już konsekwentnie nie dodaje się “pomyślała Oli”…? :P

Mam pytanie: czy myślisz, że mogę wprowadzić Twoje zacne uwagi do tekstu od razu, czy jednak czekać na zakończenie konkursu? Zwyczajnie nie wiem…

 

Bardzo mi miło było gościć Ciebie w moich progach, mam nadzieję, że tym razem wrócę z nowym tekstem prędzej, niż za rok…Mogę tylko napisać, że niemalże duszę bym zaprzedała za więcej czasu, a czasami i po prostu siły na pisanie…:/ na Hvitura zyskałam odrobinę przedświątecznego czasu, bo wymiksowałam się ze służbowego wyjazdu…na Islandię (panicznie boję się latać) ;)

Pozdrawiam serdecznie :)

:)

Wszyscy jesteśmy jacyś dziwni! :)

A niniejszym życzę Tobie i innym tu obecnym szczęśliwego, obfitego w pomysły i publikacje Nowego Roku! :)

 

A właśnie. A dlaczego ja się jakoś nie doczytałam, że ma być ponuro/dramatycznie? Mieliśmy chyba tylko oszczędzić im pustego zgrywu?… Może w zamierzeniu to było tylko lekkie pchnięcie ku głębiom naszych umysłów i dusz..i serc? :P :) No nie wierzę, że chodziło o kastrację dowcipu. Chyba, że sobie teraz żartujecie :I

Trudne, oczywiście. To trochę tak, jakby kucharz podał na obiad swoją specjalność i zapytał: “No, i jak ci smakuje?”, a gość by się uśmiechmiechnął i odpowiedział: “Całkiem smaczne to – a co jest na obiad?”…

A tak swoją drogą…im dłużej wspominam lekturę opowiadań konkursowych, a przeczytałam prawie wszystko (aczkolwiek przyznaję, że nie wszystko do końca), tym bardziej się utwierdzam w decyzji, że Zwiewka jest moją faworytką :) Najlepszego w 2020, szczęścia i/czyli mnóstwa publikacji! ;)

Kurczę, musiałam edytować…w dwóch miejscach zostało imię Kari, tam, gdzie powinno być już Fiskur. Zmieniałam wersję imienia tylko raz, ale widocznie zdolnemu wystarczy, żeby walnąć gafę. Dobra duszyczka mi to właśnie wytknęła, ta co siedzi tu obok mnie teraz ;)

…a w oceanie rozpływa się w zachwycie i w zachwycie głaszcze dno po wieczne czasy ;)

Finkla – ha ha, no nie to miałam na myśli :D … życiodajna woda w końcu zawsze zazwyczaj wsiąka właśnie w ziemię… czasami tylko najpierw robi skok wzwyż jak fontanna ;) …ale właściwie jakby tak na to spojrzeć, to faktycznie lepsze do wsiąkania są skarpetki, teraz robią je z takich materiałów, że są nieśmiertelne :P …a jak by tym tropem pójść jeszcze dalej, to nalepiej zrobić z opka list do plastikowej butelki i puścić z falą… :) 

A skąd, wszystko wsiąka od razu w glebę i rosną kolejne choinki z duszą ;)

Może i trochę o to chodzi z tą nutką – ale to, wiesz, takie wprawianie czytelnika w trans ;)

Miałam do skończenia czytania tego tekstu kilka podejść (mimo, że krótki) stąd opóźnienie w oficjalnym odciśnięciu swojego śladu ;) Ładnie napisane, ożywczo chłodne i stonowane, może fantastyki rzeczywiście mało, ale za to odezwała się nutka poezji w sposobie narracji. No i perspektywa choinki pozwoliła na kilka śmiesznych “gagów”, przykładowo kominek jako potwór – obrazowe :) Szort skromny i cichy, inny niż inne w tym konkursie, wg mnie wyszło, że na plus. Pozdrawiam :)

…a, i oczywiście powodzenia :)

Irko – rozumiem, to był odruch. Jako czytelniczka naszych świątecznych opek konkursowych złapałam się we wręcz przeciwną pułapkę, można by rzec – czytałam pewne opowiadanie o istocie z dość odległej nam mitologii i nie wiedzieć czemu założyłam (może sądząc po sobie?), że autor tę postać wymyślił, no po prostu jakoś do głowy mi nie przyszło, że nie – i najpierw rozochociłam się intrygującymi motywacjami owej postaci, żeby później polec na ich samodzielnym rozszyfrowywaniu, bo z kolei autor chyba właśnie liczył na znajomość/zapoznanie się z ową postacią “poza kadrem” i żadnej wskazówki we własnym tekście nie dał. W ogóle to czas przedświąteczny jest dość zabudowany czasowo i emocjonalnie (mój jest niestety ostatnio tak zabudowany non stop) dlatego trudno było zapewne wszystko ogarniać jeszcze pod limit, po prostu były ogromne chęci napisania czegoś fajnego dla Czytelników, nawet, żeby ich grono miałoby zawęzić się do uczestników konkursu… ;)

:) Nie, ja nie w tym sensie…po prostu tak sobie zebrałam tę kwestię smoka i zaglądania do googla, ale nie obraziłam się za Twoją wypowiedź :) Wprost przeciwnie, jestem wdzięczna za Twój głos w dyskusji, napisałeś naprawdę życzliwie i delikatnie, nawet się nie zestresowałam – dziękuję :) Również miłego tygodnia!

Asylum – “Kocham słowa, wyrażenia, potrafię się w nich zakochać na zabój.” – i ja też! :) Bardzo, ale to bardzo dobrze Cię rozumiem. Słowo potrafi nie tylko, że zawierać różne znaczenia, ale tworzy całe światy, jest tak pojemne, że z jednego bytu słownego można wysnuć niekończące się historię, niesamowite obrazy, całe filozofie życiowe… :) Tak ja to czuję.

Co do cytatów, które przytoczyłaś – podobają mi się. Oczywiście zdawać by się mogło, że w takim razie teraz świat tym bardziej nie potrzebuje “tylu twoich słów”, jednak to chyba nie takie proste… jeżeli by to rozpatrywać wprost na polu literackim, to dziś jest tak (nie wchodząc w szczegóły), że niby ludzie potrafią/chcą skupiać się tylko na krótkich tekstach – a z drugiej strony na półki trafiają opasłe tomiszcza powieści, w dodatku te tomiszcza schodzą… Mnie samej zdarza się, że jak zamieszczam nawet na fejsie jakąś miniaturę-improwizację od ręki (lubię mieć taki kontakt ze znajomymi), czy linka do opowiadania, to znajomi marudzą, że “fajnie, fajnie, jak zwykle, ale wciąż czekają na moją powieść”… Więc co… chcą więcej słów? Czy mniej? Mają czas na czytanie, czy nie? Są zbyt zmęczeni na skupianie się na tyle, żeby śledzić rozbudowane ludzkie/nieludzkie losy – czy wolą w tych krótkich chwilach wytchnienia rzucić okiem na coś krótszego? Jedni w tę stronę – inni w drugą. Nie wiem… [Oczywiście rozumiem, że ogólnie chodziło tu o słowa zbędne i niezbędne…ale już podciągnęłam do ogólnych rozważań :)]

Mersayake…no…nic na to nie poradzę… Nie czuję się winna tej sytuacji. Mój bohater razem ze swoim imieniem powstał od początku do końca w mojej głowie, starałam się dobrze go opisać na potrzeby tego tekstu. “Gotowa” mitologia do tej pory rzadko znajdowała się w polu moich głębszych zainteresowań. Jeśli chodzi o pisanie, wolałam zawsze tworzyć swoich bohaterów sama… Natomiast kocham przyrodę, krajobrazy skandynawskie, tamtejszą muzykę, aurę, różne aspekty kultury w ogóle. Plus poznałam osobiście kilka trolli ;)

Asylum – :) A zmyślanie Hvitura czyniłam z ogromną przyjemnością! :)

Domy do góry nogami?…Eee… :P To była taka metafora… W sensie, że ich dachy wrastały w niebo bardziej, niż ich podłoga w ziemię, a tym kierunku… ;)

Ojj, sorry… pisałam i pisałam ten komentarz do Mersayake, klinęłam, a tu kolejny komentarz.

Irka_Luz – witaj, dzięki za odwiedziny i ocenę sytuacji :)

Po części na Twoje pytania odpwiedziałam już powyżej, więc pozwól, że się po prostu do tego odwołam. Hvitura nie można było znaleźć w google właśnie dlatego, że nie istnieje, nawet w mitologii. Mimo to akurat Hvitura opisałam, myślę, dosyć dokładnie. Nie wiem, skąd skojarzenie ze smokiem, wydaje mi się dość odległe, zwłaszcza, że smok to w podstawowym skojarzeniu latający, ziejący ogniem, drapieżny gad… Nie ma chyba w tekście nic, co by naprowadzało na smoka, wszystko kieruje w stronę niedźwiedzi. Prawdę mówiąc natomiast nie wpadłam na to, żeby pisząc, googlować całkowicie zmyślone imię dogłębnie zmyślonego przez siebie stwora! :D Imię powstało dokładnie z tego, że “hvit” to po norwesku “biały”, a końcówka “-ur” pojawia się często w islandzkich imionach.

Co do tego, jak się mają łańcuchy przy domu i na szyi niedźwiedzicy, to na moje własne wyczucie tam jest tych “hintów” wystarczająco dużo i resztę czytelnik sobie dopowie. Nie potrafię tego teraz inaczej skomentować, nie spoilerując… Powtórzę tylko, że kwestia nadpowiedzień i niedopowiedzeń jest dla mnie trudna. A odbiór bardzo różny.

Pozdrawiam i powodzenia!

 

Mersayake – dziękuję za przeczytanie i uwagi! :)

Ja tego Hvitura prawdę mówiąc zmyśliłam… Owszem, klimat, wygląd miejsca, nazwy/imiona przywodzą na myśl pewien kraj nordycki i to zrobiłam świadomie, z miłości, jestem bowiem zdeklarowaną miłośniczką Północy, nie jednego, a kilku krajów nordyckich (hmm…właściwie wszystkich). Jednak po gotowe elementy mitologii, dajmy na to, takiej właśnie Islandii, akurat nie sięgnęłam w ogóle. Opko powstało z pewnego obrazu, który miałam w głowie, i który potem w końcu zaistniał tylko w domyśle, poza kadrem, bo isbjorn (isbjørn po norwesku to po prostu niedźwiedź polarny), kiedy już powstał, poprowadził mnie w swoją stronę ;) Hvitur jest tworem powstałym ze skrzyżowania prehistorycznego niedźwiedzia krótkopyskiego (uważanego za największego niedźwiedzia na świecie), niedźwiedzia jaskiniowego, białego i księżycowego (himalajskiego) oraz moich fantazji…

Co do Twoich uwag technicznych, to oczywiście wezmę je sobie do serca, przemyślę, noo…korekty teraz i tak nie wypada mi robić. Ale później jeszcze raz na wszystko zerknę chłodnym okiem (i szkiełkiem ;)

Jeśli chodzi o dziewczynkę, o to, że nie pobiegła sprawdzać co się dzieje, to jednak mam usprawiedliwienie – ona była przyzwyczajona do harców duchów drewiennych (również przeze mnie wymyślonych – natomiast już to, że np. Islandczycy częściowo pozyskują drewno z tego, co wyrzuci im morze, to akurat fakt) . Starałam się zawrzeć w tekście – że ona, w ogóle aidurczycy, byli z tymi istotami, można powiedzieć, zżyci, dlatego Oli nie była skłonna jakoś szczególnie panikować, no i sen zwyciężył. Ponadto…wiesz…a ja na przykład bym (w tamtym wieku zwłaszcza, a może nawet i teraz ) ABSOLUTNIE nie wstała i nie poszła zobaczyć, co się dzieje! :D I im bardziej bym się bała, tym bardziej bym nie poszła :) raczej wtuliłabym się mocniej w poduszkę i czekała, aż samo przejdzie. Ale wiem, wiem, że podałeś tylko przykład.

Pomyślę też jeszcze nad tymi powiązaniami wątków. Jest mi z tym ciężko, bo panicznie boję się łopatologii, niepotrzebnych dopowiedzeń. Dlatego stwierdziłam, że skoro całość jest w konwencji baśni, ma być atmosfera mrocznej tajemnicy, to jednak lepiej przedobrzyć w stronę niedopowiedzenia, niż kawy na ławę. …ale mogłam przesadzić, bo to dla mnie szczególnie trudna kwestia.

Dziękuję jeszcze raz za wizytę – no i powodzenia! ;)

Spoko, po prostu byłam ciekawa, a myślałam, że przez przeoczenie niedopisany w poście…

To kto jest tym przygarniętym jurkiem jeszcze jednym?

O, i choinka rozbłysła! ;) To teraz czekam, może jeszcze jaka gwiazda z nieba spadnie… albo chociaż z choinki :P

Niby “to samo”, a jednak inaczej. Subtelnie, zgrabnie “ufantastyczniony” problem świąteczny, który w skrócie można chyba nazwać przymusem bycia radosnym. Ironiczny ton doprawia całość tyle, ile trzeba, żeby narracja płynęła harmonijnie i nic nie raziło…a nie trzeba sięgać po najcięższą artylerię (np. tematyczną), żeby nie przesłodzić. Czytałam z przyjemnością.

Jak by na to nie patrzeć, fantastyka to taka dziedzina, w której jeśli ktoś ma bujną wyobraźnię, to może, co więcej – powinien jej pięknie użyć. To, co mi się podoba w Twoim opku, to puszczenie wódz wyobraźni właśnie, bo to na tym polu najczęściej się wszyscy między sobą różnimy, a więc i zaciekawiamy siebie nawzajem. Wtedy rzadziej napotykamy też trywialność, banalizmy, wytarte metafory. Tutaj nie szkodzi, że czasem robi się abstrakcyjnie – cóż, taki klimat panuje w fantasy. A i pewna delikatna naiwność nie przeszkadza, w końcu jest dopasowana do filigranowej bohaterki ;) Podsumowując: według mnie fantasy równa się wyobraźnia – i u Ciebie to widać.

Jest tutaj coś takiego, że nawet, jeśli znajduje się elementy, które nie do końca satysfakcjonują (w moim przypadku są to kwestie w większości subiektywne – może poza tym, że opko nie jest szczególnie odkrywcze – więc o nich teraz nie wspomnę), to udane fragmenty zapadają w pamięć i ostateczne wrażenie jest pozytywne. Mnie najbardziej podobała się cała kwestia tytułowa, a i np. to, że czasem dobrze sobie przypomnieć, że w święta sprzątanie nie równa się sprzątaniu, na które chyba wszyscy narzekamy. Reasumując: znalazłam tu “coś dla siebie”…pod choinkę ;)

Aha, skasowałam tag "bajka", żeby dorośli nie czuli się zbyt dorośle ;)

Asylum – dziękuję, że przeczytałaś i słowem przyjaznym się podpisałaś :) Za Twoją namową usunęłam kilka słów, np. we wskazanych przez Ciebie fragmentach (choć nie w każdym z nich).

Bardzo chciałam to napisać i zdążyć, mimo, że miałam kilka chwil, w ciągu kilku dni (po pół chwili na dzień ;) ) Przez to kilka słów za dużo mogło się niestety wymsknąć… :( Ale, nie marudzę, nie-ma-ru-dzę! ;)

Pozdrawiam ciepło, jak to w zimie! :)

Edit: o, sorry, Ty, widzę, też w tym konkursie – zatem powodzenia! :)

Asylum – dzięki :) Może nawet uda się nie wyjść poza limit…

A jak się ma licznik portalowy do tego ze statystyk programu, bo nie pamiętam? Wydaje mi się, że chodzi o liczbę znaków ze spacjami, ale nie jestem pewna… Strona Libre Office’a podaje np. jedno i drugie, stąd moje pytanie…

Nowa Fantastyka