Dzięki Marasie za rozbudowany komentarz. Rozumiem, zarzut wobec metafory. Moim zdaniem doklejenie elementów i wypełnienie szczelin złotem nadal jest dobrym nawiązaniem do sztuki kintsugi, ale rozumiem, że zdaniem Twoim i Syfa miałoby to więcej sensu, gdyby zaniosła swoje ukruszone części do lekarza i on by je dokleił. Może wtedy porównanie faktycznie byłoby lepsze, ale inaczej się to zdecydowałam rozegrać i cóż, nie wszystkim to się spodobało.
Co do tych porównań, nie odniosę się, to taka subiektywna rzecz, czy coś dobrze gra czy nie. Mi się nadal podoba to naturalistyczne porównanie, ale rozumiem, że nie musi podobać się wszystkim.
Jeśli chodzi o te dalsze przeżycia, to są one faktycznie zarysowane w tekście bardzo subtelnie: rozczarowania miłosne, a potem niemożność zajścia w ciążę. Wszystko po kolei odbierające role, z którymi chciała się identyfikować.
A jeśli chodzi o ojców. Zastanawiam się tylko, czy jest taka możliwość, że ci wredni, okrutni, pijani tatusiowie pojawiają się w opowiadaniach z innej przyczyny niż dlatego, że to dobry chwyt emocjonalny? Może ktoś z bliżej nieokreślonych powodów ma potrzebę, żeby o czymś takim napisać? I nawet jeśli pojawiało się tego dużo, to być może nie dlatego, że ludzie uważają, że jak zagrają na emocjach to zostaną poklepani po pleckach? Piszesz, że masz tego dość, może autorzy też? Tak tylko sobie rozważam, czy to jest opcja, która jest brana w ogóle pod uwagę :) Chodzi mi o to, że ostrożnie bym podchodziła do mówienia ludziom, że pisanie o traumie jest “nadużywane”, bo nigdy nie wiadomo, skąd to się w tym tekście wzięło, bo mogło nie tylko z wyobraźni, a też daleka jestem od twierdzenia, że posiłkowanie się własnymi doświadczeniami, nawet w fantastyce, jest jakimś błędem. Pisarz koniec końców pisze o tym, co zna, zwłaszcza jeśli chodzi o warstwę emocjonalną. Tak mnie się zdaje. Oczywiście, ma prawo się to nie podobać, męczyć. Broń Boże nie chodzi mi o to, że jeśli tekst się nie podoba, ale porusza takie tematy, to trzeba go chwalić tylko dlatego, że może autor się dzieli czymś dla niego ważnym – nie można tak robić i nie należy tak zakładać. Chodzi mi o samo pisanie, że “za dużo tego”. Nad tym bym się troszkę zastanowiła mimo wszystko.
Kojarzy mi się to z takim doświadczeniem ze szkoły aktorskiej. Kazali nam napisać monolog motywowany właśnie jakąś traumą: napisz rozmowę z kimś, kto Cię skrzywdził. Wielu z nas pisało właśnie o rodzicach. Ktoś miał ojca pijaka, ktoś czuł się porzucony, bo rodzice wyjechali za granicę i zostawili go z dziadkami. Potem mieliśmy te monologi wygłosić na egzaminie na zaliczenie. Ktoś usłyszał, jak jury się śmieje, że tylko mamy problemy z rodzicami. Tak jakby to było jakieś mniejsze. Jakby w związku z tym, że brat nie umarł komuś na raka, albo nie został zgwałcony, nie można było mówić o traumie. A przecież wiele z naszych problemów w dorosłym życiu, problemów z poukładaniem sobie życia dorosłego bierze się właśnie z rodzicielskich błędów, o czym powie chyba każdy psycholog. Wiadomo, rodzic nie musi być idealny (wręcz rzadko jest, bo rodzice też ludzie), ale umniejszanie naszych doświadczeń takim komentarzem było bardzo przykre. Dlatego uważałabym z mówieniem “przestańcie już pisać o ojcach pijakach i pedofilach”. Powiedziałabym, że takich tekstów można zwyczajnie nie czytać, ale akurat w przypadku Twoim i Finkli – trafiliście tu przez nominację. Mogę jedynie przeprosić, że akurat o tym postanowiłam napisać.
Dziękuję za głos, szkoda, że się nie udało.
Tomorrow, and tomorrow, and tomorrow, Creeps in this petty pace from day to day, To the last syllable of recorded time; And all our yesterdays have lighted fools The way to dusty death.