Profil użytkownika


komentarze: 984, w dziale opowiadań: 597, opowiadania: 314

Ostatnie sto komentarzy

– Rzekła Moderacja, a wszyscy jej uwierzyli. Lecz potem się dziwili…

Precz z sygnaturkami.

Cieszy niezmiernie :) Graty, kupa srebrnych gratów!

Precz z sygnaturkami.

Nie zaryzykowałbym chyba stwierdzenia, że nie znasz moich tekstów, bo sporo z nich czytałaś… ale Igrzyska Wstydu nadal czekają na komentarz :) O ile mam jakieś opowiadanie-wizytówkę, to właśnie to.

Precz z sygnaturkami.

Ambush, cieszy mnie, że dobrze się bawiłaś :)

 

Sonakocie!

 

nawet starałeś się stylizować ich język

Kluczowe jest słowo “starałeś”, ale owszem.

 

Tu trochę nie wyszło, niech to MaSkrol przeczyta, to będzie PRZYPAŁ :D 

Wontpię, żeby się czepiał, aczkolwiek można to było pewnie ująć inaczej. (Młodzież już nie mówi przypał? W sumie nie wiem, czy słyszałem, żeby akurat tego słowa używał, ale wiocha też mi tu średnio pasowała…)

 

To zdanie chyba najlepsze :D 

Niewidzialne moce Cesarzowej w książce robią wszystko, co im Cesarzowa każe, m.in. noszą ją w lektyce. Zdanie nawiązuje właśnie do tego, a nie wyśmiewa się z beryla… w każdym razie nie wyśmiewa się za bardzo. Ogólnie starałem się nie wyśmiewać nikogo bezpośrednio, no, poza Rybą.

Precz z sygnaturkami.

Że czarny, to na pewno. Czy humor… no, może trochę humoru było, ale ogólna wymowa opowiadania nie jest humorystyczna. Samo w sobie to jest w porządku, ale po obietnicy w przedmowie spodziewałem się więcej akcentów czarnohumornych (słowo wymyślone naprędce).

 

Na pewno bardzo dobrze przedstawiona psychika bohatera. Realistycznie. Uderzałoby mocniej w serduszko, gdyby było ciut dłuższe.

 

No i też mnie gryzie trochę to samo, co Verus. A czy sama Kornelka nie mogła zawołać do dziadka przez płytę? Od razu by wyszedł.

 

Pozdróweczka.

Precz z sygnaturkami.

Ślimaku!

 

chyba udało Ci się zręcznie odzwierciedlić fabułę pierwszej części

Chyba dziękuję.

 

Mam nadzieję, że zdoła się z tego wyplątać, wężom się czasem udaje, gdy popełnią ten smutny błąd.

Potwierdzam, że jest plan, by uwzględnić Świryba raz jeszcze w drugiej części.

 

I mówisz, że nadaję się pod wierzch? W sumie nie sprawdzałem, odkąd siostra przekroczyła jakieś 30 kg. Mam nadzieję, że Sara nie poczuje się niezręcznie z tą sugestią.

Sara na szczęście nie jest ciężka… myślę, że dasz radę XD a ona zna się na dowcipie, więc niezręczności nie przewiduję.

 

Misiu!

 

Wyciągnąłem z kolejki, gdy syn przysłał wiadomość, że muszę przeczytać, zanim będzie Nowa NF.

To bardzo ciekawe, co mówisz! Czy syn ma konto na forum?

I czemu akurat zanim będzie nowa NF? W sensie, nowy numer NF czy nowa wersja portalu?

 

Nie znałem Discorda, ale z opisu widzę, że dobrze bestii, iż została pokonana.

Pozostawanie w błogiej niewiedzy czasem może wyjść na zdrowie.

 

Verums!

 

Totalnie wydarzyło się naprawdę.

Jeszcze jak…

 

Bawiłam się przednio i zaszczyconam rolą w tym dziele – odwzorowanie wierne.

„Niewidzialne moce” Cesarzowej w ksiażce w ogóle się nie odzywają, a tylko posłusznie wypełniają wolę Cesarzowej. Twoja rola może nie jest wielka, ale i tak ją rozbudowałem względem książki.

Precz z sygnaturkami.

Tarnino!

 

Ja czytałam.

Cieszy mnie to niezmiernie, bo chyba wszyscy, których do tej pory pytałem, nie czytali.

 

C.t.

Wujek Google znalazł tylko Computer Tomography i skrót od stanu Connecticut. Zakładam, że nie o to chodziło?

 

Eeej, a tak na co dzień, to nie łaska tak pisać? Przesympatyczne!

Do kogo ta mowa? Do mnie? Ja to opowiadanie pięć miesięcy pisałem…

 

Bardzie!

 

Opko jest oczywiście o użytkownikach NF, ale poza tym to też (chyba?) ciekawa opowieść. A w każdym razie starałem się, żeby była ciekawa. Nie było to znowuż takie trudne, bo zrzynałem bezczelnie z pierwowzoru.

 

Gravel!

 

Bardzo hermetyczny tekst

Mówisz? Ale w jakim sensie, hermetyczny? Że targetowany do portalowiczów, to wiadomo. Czy grupa jest według ciebie jeszcze węższa?

 

No i dzięki za szczura wierzchowego, zawsze takiego chciałam

Szczur w Twoim opowiadaniu nie miał imienia, ale był z bagien, więc nazwałem go Bagniaczkiem.

 

Barbi!

 

Bzdura, ale piękna bzdura xD

Yyy… to matura? Nie wiem, o co chodzi.

 

Idealnie prześmiewcze i podsumowujące dramaturgię sprzeczek związanych z pewną platformą na D.

Tak, to był z grubsza cel. <mruga okiem>

 

pewne smaczki rozpoznają tylko użytkownicy portalu na D

Życie. Rzeczy z portalu też są wzięte, obviously, bo to nie jest opowiadanie tylko o „platformie na D”, chociaż to ważny element fabularny… W „Nowej wersji portalu”, po skasowaniu Discorda, takich smaczków będzie pewnie już mniej.

 

Zalth!

 

Piszecie całkiem sprawnie, ale jak zielony ziemianin.

Wypieram się wszystkiego.

 

Będziemy uważnie was obserwować, towarzyszu kosmito, czy spełniacie deklaracje z komentarza.

Akurat Twoja rola to chyba jedyna, do której szukałem chętnego, bo postać jest wyjątkowo paskudna. Chciałeś, to będziesz miał.

 

regulatorko!

 

Co mogę rzec. Komentarz od Wielkiej Komentatorki zawsze w cenie. (Czytałaś może książkę Endego?)

 

SNDWLKR!

 

Czytał, ale dawno

Zawsze coś.

 

Druga połowa pojawi się wtedy, kiedy wejdzie Nowa Wersja?

Pojawi się, kiedy ją napiszę… pewnie nieprędko, ale założę się o 5 zł, że prędzej niż aktualizacja portalu.

 

Jest i Ryb!

 

Potężny Świryb stął się wiecznym Ururobarbarosem!

Coś w tym rodzaju. Jednym z symboli „Niekończącej się historii” są dwa węże, pożerające się nawzajem, więc zobwarzankowanie Ciebie jest nawiązaniem i do tego.

 

Dzięki wszystkim za komcie!

Precz z sygnaturkami.

WYSTĄPILI:

 

fantastyka.pl jako Fantazjana; Discord jako Pustka.

Sara Winter (na Ślimaku Zagłady) jako Ykik/Gluckuk; Golodh jako Pjernrachtsark; gravel jako Wuszwuzul; Gruszel jako Blubb.

beryl jako Dziecięca Cesarzowa; Verus i Arnubis jako niewidzialne moce Cesarzowej; mr.maras jako Chejron/Chairon; Piórko jako Auryn.

MaSkrol jako Atreju; Świryb/PsychoFish jako Gmork; Sonata jako Morla; wilk-zimowy jako Fuchur/Falkor; ośmiornica jako Ygramul.

GreasySmooth i Anoia jako Engywook i Urgl; Wiktor Orłowski jako Wyrocznia Uyulala; Wielcy Komentatorzy (regulatorzy, Anet, Finkla, Koala75) jako Wietrzne Olbrzymy; Staruch jako Starzec z Wędrownej Góry.

No i, nieskromnie, ja sam jako Bastian Baltazar Buks.

 

JESZCZE (prawdopodobnie) WYSTĄPIĄ:

 

Krokus, BarbarianCataphract, BasementKey, Bardjaskier, Bailout, kam_mod, mortecius, Zalth, bellatrix, dawidiq150, Żongler, Vacter, Irka_Luz, Jim, śniąca, bruce, Tarnina.

Precz z sygnaturkami.

Portal był ewidentnie bardzo ważny w życiu MPJ 78. Prawie nikt nie wrzucił tu tylu tekstów, co on.

Cieszymy się, że dzielił się z nami swoją twórczością.

Moje kondolencje.

Precz z sygnaturkami.

A kto to przyszedł? Niszczyciel dziecięcych uśmiechów?

 

Czuję ból wnętrzności. Wchodzi.

Ból wchodzi?

 

daj mi spokój, chcę zniknąć, zapaść się w sobie. Dlaczego mi się to przytrafia? Wiem, że nikt mi nie pomoże.

Trzy razy „mi” w jednym akapicie to lekka przesada.

 

Jest mi cholernie zimno. I zaraz: Jest tu strasznie zimno.

Okej, rozumiemy, jest zimno. Nie ma sensu powtarzać.

 

Mam problemy z krążeniem.

A z czym ty nie masz problemów, biedna istoto…

 

Gapię się na. Niego?

Ryju, tak się tego nie opisuje. Nie można kończyć na „gapię się na”. Jeśli nie wiem, na co się gapię, to chociaż daję wielokropek. Gapię się na… niego?

A w ogóle, Boże w niebiesiech, jakież tu jest przeogromne stężenie zaimków. Gdyby mierzyć je w procentach, opowiadaniem można by się solidnie upić.

 

Kto mnie skopał? Wkurzony, skopany pies.

Skopał mnie pies? W dodatku skopany pies. Musiał się odegrać. To jakiś łańcuszek kopania?

 

Zastanawianie się nad sensem tego. Po cholerę? Co powiedział.

Znaczy się… co?

 

Tak. Milczy. Patrzę na. Rzekę. Na. Niech nie. Pustka. Spokój? Strach.

Kropki. Kropki? Niezrozumienie. Zero zrozumienia.

 

Pomysł spoko (90% krytycznych komentarzy tak twierdzi), ale w miarę czytania było coraz trudniej. Narracja się rozpada, zupełnie jak osobowość bohatera. To pewnie jakaś metafora, ale nie zmienia ona faktu, że opowiadanie męczy, mocno. A jest krótkie. I te pseudozdania składające się z jednego słowa…

 

Chyba wyszedłeś z wprawy. Zasadniczo nie podobało mi się, ale jeśli wrócisz do pisania, to może będzie lepiej.

 

Pozdróweczka.

Precz z sygnaturkami.

O ile mię meteoryt nie trafi… to przyjdę.

 

Szaleństwo było mało szalone, jak dla mnie, ale różni mają różne standardy…

Precz z sygnaturkami.

Cześć, SPW!

 

to dziś, niestety, b. często spotykana bolączka

Myślę, że tu na portalu spotkasz całkiem sporo autorów, których ta bolączka nie dotyka :)

 

Niestety to nie tak. Przy zbliżaniu się do takiej czarnej dziury działałyby potężne siły pływowe, które rozerwałyby na strzępy wszystko, co zbliżałoby się.

Drobna pomyłka z mojej strony. Poprawione.

 

Od kiedy Perlmutter, Riess i Schmidt otrzymali nobla wiemy, że najbardziej prawdopodobną przyszłością Wszechświata jest Wielkie Rozdarcie. Za bilion lat prawdopodobnie nie będzie już Słońca, planet, ba nie będzie nawet atomów.

A co do tego, to skonsultowałem się z Golodhem, który opowiadanie sprawdzał pod kątem fizyki. Odkrycie wspomnianych panów jest doniosłe, ale ono wcale nie dowodzi (ani też nie czyni “najbardziej prawdopodobnym”) scenariusza Big Rip. Tak naprawdę nadal dokładnie nie wiadomo, jak to wszystko działa – ciemna energia, stała kosmologiczna itd. Po polsku za wiele na Wikipedii o tym nie ma, ale w wersji angielskiej jest więcej:

https://en.wikipedia.org/wiki/Big_Rip

Kluczowa jest wartość parametru “w” – Wielkie Rozdarcie mogłoby nastąpić tylko wtedy, jeśli ten parametr jest mniejszy niż -1, a z danych obserwacyjnych wynika jedynie, że jest bardzo bliski -1. Nie wiemy dokładnie, ile wynosi, więc nie wiemy też, jak skończy Wszechświat. Ogólnie raczej przyjmuje się śmierć cieplną wszechświata jako “kanon”, chociaż nie ma ostatecznych dowodów ani za jednym, ani za drugim scenariuszem.

 

Dlatego bezpieczniej byłoby umieścić wylot z tunelu np. za 1,5 czy , powiedzmy 2,5 miliarda lat. To naprawdę kupa czasu.

Ale to za zdecydowanie za mało czasu, żeby Słońce zdążyło się wypalić – a to jest jednak ważnym elementem opowiadania, ten “klimat” martwego kosmosu…

 

Pozdróweczka!

Precz z sygnaturkami.

Ja – bez zmian. Jeśli pogoda i chwilowe siły witalne pozwolą, przejdę sobie spacerkiem :) Tym razem jakąś inna trasą, żeby się nie powtarzać.

Planszówek za bardzo nie mam, ale chętnie pogram, jak kto inny przyniesie.

Precz z sygnaturkami.

Przybyłem zachęcony nominacją bruce.

 

Oficjalny ton wskazywał na to, że nie jest sam.

Za stołem siedziała jakaś kobieta. Okulary w prostokątnych oprawkach, pierścionki na grubych palcach i czarna, idealnie skrojona garsonka wskazywały na to

Powtórzonko.

 

Wymiana zdań okazała się do bólu przewidywalna; gdybym miała ją napisać, burzliwy dialog brzmiałby niemal identycznie.

Trochę nie chwytam. Brzmiałby identycznie do czego?

 

wygląd i wiek nie miały znaczenia, stan zdrowia też nie

Wygląd – sprawa subiektywna, ale wiek i stan zdrowia powinny już raczej mieć znaczenie.

Z punktu widzenia bogacza nie ma chyba sensu pakować się w ciało, które zaraz może umrzeć. A jeśli umrze nagle, powalony zawałem? O technologii mówisz niewiele, ale widzimy, że schorowany Marcus się śpieszy, więc transfer zapewne musi być dokonany przed śmiercią jednostki. Wypadałoby więc wybierać zdrowe ciała, by zminimalizować ryzyko.

Tym bardziej mi nie pasuje zdanie

przyglądając się wychudzonemu, obleczonemu kołdrą ciału

które sugeruje, że z ojca rodziny też nie jest tak do końca okaz zdrowia.

 

Przykład zaimkozy:

Ale to wszystko poszło do przodu! Dawniej takie rzeczy były tylko w bajkach, nie? Myślałem nawet, żeby sprawić sobie teraz babkę. Ale to by był skok na głęboką wodę. Nie mam do tego jaj…

Ogólnie zaimkoza jest tutaj dość silna, padawanie. Postaraj się ją zwalczać! :D

 

Odnośnie całokształtu – bardzo udane opowiadanie pod kątem psychologicznym, ale już nieco mniej mi się podobało pod kątem fabularnym. Dzieje się w zasadzie niewiele. To oczywiście też kwestia subiektywna…

Pomysł fajny, wydaje się jakby znajomy, aczkolwiek nie mogę sobie przypomnieć w tej chwili, czy widziałem już kiedyś coś takiego. Może trochę podobne do Wyścigu z czasem, chociaż jednak świat działa tam na innej zasadzie.

 

Pozdróweczka.

 

Precz z sygnaturkami.

Wow!

Do super-elitarnego klubu dołącza piąte (chyba) opowiadanie z kompletem. Ogromne brawa dla zygrfyda! Mniejsze dla pozostałych nominowanych. Tak, ninedin, miałem już nominacje – nawet na co najmniej jedną głosowałaś, ale nie zostawiłaś komentarza :(

Precz z sygnaturkami.

Finklo, Ty to jednak jesteś ciekawym przypadkiem. Piszesz o wszystkim, co się nie podobało, i praktycznie tylko o tym – a na koniec mówisz, że jesteś na TAK…

 

Faktycznie, trochę za łatwo Chiny zgodziły się na wspólną podróż, w której o niczym nie decydują

ctrl+c, ctrl+v

Moja wizja jest taka: Imperia trzymają się wzajemnie w szachu (przynajmniej jeszcze przez siedemdziesiąt lat od roku 2080). Żadne nie chce dopuścić do tego, by pozostałe zyskały przewagę. Ale jeszcze bardziej nie chcą dopuścić do tego, by powstała jakaś nowa potęga, bo trójstronny układ sił jest już wystarczająco skomplikowany. Dlatego decydują się na wspólną wyprawę, zorganizowaną możliwie najszybciej, by np. jakieś Indie nie przejęły tajemnic wszechświata od boskiego stwórcy portalu… no, niekoniecznie muszą wierzyć, że portal faktycznie stworzyły jakieś boskie istoty. Liczy się samo ryzyko, że tak jest. (Patrz epilog.)

 

Skoro już na księżycu uznali, że to zbędny balast, to mogli zostawić ten złom na Iapetusie. Szkoda energii na wynoszenie tego na orbitę.

To akurat bardzo słuszna uwaga i ciężko się z nią nie zgodzić. A że implementacja jest całkiem prosta, to poprawiłem.

 

Tak, płytka z czegokolwiek radioaktywnego się rozsypała, ale radioaktywnych izotopów jest więcej i zwykły kamień też ich trochę zawiera.

Rozsypała? No dobra, uczciwie przyznam, że nie jestem fizykiem molekularnym – ale chyba nie powinna się rozsypać od samej tylko radioaktywności. Atomy są zastępowane innymi atomami, a samar i neodym mają w ogóle tę samą liczbę elektronów walencyjnych, więc nawet i pod względem chemicznym niewiele się tu zmienia.

Praktycznie każdy obiekt zawiera jakieś ilości radioaktywnych izotopów – z reguły śladowe. Z czasem atomy tych izotopów zmienią się w inne atomy, ale nie powinno to chyba spowodować utraty przez ten obiekt integralności. W sumie, też nie wiem.

 

Wydaje mi się mało prawdopodobne – bo to oni jedni w historii zostali poświęceni na takim czy innym ołtarzu?

Chyba najlepiej podsumowałaś to, o czym na różne sposoby pisali inni komentatorzy. Argument też do mnie trafia, ale to już niestety nie jest coś, co można naprawić w minutę…

 

Dziwne wydaje mi się, że ludzie najpierw zareagowali na to jak jaskiniowcy na helikopter (nie wiadomo, ile jeleni to hałasujące draństwo zeżre, więc na wszelki wypadek obrzućmy toto włóczniami i pięściakami), a kilkadziesiąt lat później, już bez żadnego obiektu do badań, domyślili się, czym była kula i dokąd przenosiła.

No, jednakowoż nie byli to ci sami ludzie. Mentalność światowych przywódców, starających się zyskać przychylność ludu, bardzo mocno różni się od mentalności naukowców, badających twarde dane.

 

Jak na to wpadli?

Porównam może do teleskopu Hubble’a. Naprodukował ogromną górę danych, które można analizować na dziesiątki wymyślnych sposobów. Nawet całe dekady po zrobieniu zdjęć ciągle dokonywane są nowe odkrycia na ich podstawie, w miarę, jak postępuje technologia komputerowej obróbki danych. Podobnie w tym przypadku, wyobrażam sobie, że mając dane z sond kosmicznych naukowcy powinni być w stanie dokonać wielu odkryć nawet pomimo zniszczenia obiektu badań.

 

Krarze, nie musisz pisać komentarzy w kawałkach, mogłeś już zaczekać, aż będziesz miał dość czasu, by napisać cały :) Dzięki za uwagi, spróbuję o nich pamiętać przy następnym tak ambitnym opku.

Precz z sygnaturkami.

Krarze!

 

ilość poruszonych tematów jest bez wątpienia jednym z mocniejszych aspektów, zwłaszcza że wszystko się w miarę spina

Starałem się, żeby się spinało :) Research na szeroką skalę i beta Golodha sprawiły, że – przynajmniej w aspektach fizyczno-astronomicznych – jestem w pełni usatysfakcjonowany z tekstu.

 

zabrakło tu emocji i ludzkiej strony bohaterów. Są nieco zbyt marmurowi.

Masz jakieś wskazówki, jak można by ich odmarmurowić? Pytam zupełnie poważnie, bo na ludzkich emocjach znam się tak, jak na kosmitę przystało, czyli wcale.

 

załoga nie napotyka istotniejszych przeciwności czy dylematów, tak jakby okoliczności podejmowały decyzje za nich.

To ciekawa uwaga. Niewątpliwie autor podejmuje decyzje za nich, ale żeby nie było to oczywiste, to ukrywa się pod postacią okoliczności…

 

Oblatywaczu!

 

Nie szedłbym od razu tak daleko, żeby prosić scenarzystów o przeczytanie takiego opowiadania… zresztą, historia jest za krótka na film.

 

Dzięki wam obu za komentarze.

Precz z sygnaturkami.

O matko, Outta, o czwartej rano komentowałeś? Nocna zmiana? Wyrazy współczucia.

 

„7ew” nie znałem. Z opisu znalezionego w internecie brzmi bardzo fajnie. Dopisuję do długiej listy rzeczy, które chciałbym kiedyś przeczytać…

 

Nie potrafiłem przywiązać się, ani nawet poczuć odrobiny sympatii dla Twoich bohaterów.

Kiedy piszę, piszę przede wszystkim o wydarzeniach – bo to głównie one przychodzą mi do głowy. Ktoś jednak musi w tych wydarzeniach brać udział, więc wklejam tam jakieś postaci. Prawie zawsze wygląda to dokładnie w ten sposób, chyba tylko Kafkowe opowiadanie zacząłem wymyślać od głównej bohaterki, a nie od wydarzeń. To chyba źle, ale inaczej nie umiem.

 

Ten fragment niczego nie wnosi, nic nie pokazuje

W pierwszej wersji opowiadania go nie było – został dopisany później podczas rundy „rozszerzającej” treść podczas bety. Zdaje się, że rozszerzyłem w niewłaściwą stronę.

 

Dlaczego Kula się pojawiła? Po co?

To akurat boli mnie samego najbardziej. Zarzuty o bezpłciowość, niewykorzystany potencjał, i tak dalej – to mnie specjalnie nie rusza, każdy ma prawo do opinii. Ale tu jest gorzej. Jak pisałem wyżej, ja sam po prostu nie wiem, skąd Kula się wzięła. Żadne wytłumaczenie nie wydawało mi się dość dobre. Świadomie wypuściłem tekst, że tak powiem, z wadą fabryczną, bo nie miałem pomysłu, jak tą wadę usunąć.

 

to jest dla mnie zbyt naciągane.

Ogólnie idea była taka. Jeśli apokalipsa nie nastąpi, a ludzkość będzie się nadal rozwijać w Układzie Słonecznym, nawet po kilku tysiącach lat prawdopodobnie niewiele z niego nie zostanie – patrząc na geometryczny postęp rozwoju technologicznego, wszystkie planety przerobi się na surowce, a Słońce otoczy jakaś sfera Dysona. Jeszcze później nie będzie już nic rozpoznawalnego, do czego można by wrócić po bilionie lat. Dlatego musiała nastąpić apokalipsa, by zachował Układ Słoneczny w postaci nienaruszonej. Z drugiej strony, ktoś musiał przetrwać, by mógł nastąpić epilog.

 

I tak, wiem, że to wszystko jest naciągane…

 

happy endom smierć!

Na pohybel skur…

 

Pozdróweczka.

Precz z sygnaturkami.

Witam po raz… któryś-tam.

Piszę coraz dłuższe opowiadania, a jednak ludzie ciągle mówią, że nie wykorzystany potencjał, nie rozwinięty pomysł, etc.

Może już czas zabrać się za powieść?

 

Podziękował, pozdrowił.

Precz z sygnaturkami.

Tarnino, strażniczko poprawnej polszczyzny, pewnie to niewłaściwie ująłem. Przykładami tego, o co mi chodzi, są Fiona i Borgo. Fiona, która zaczynała jako posłuszna żona, ale na skutek odpowiedniej… hm, perswazji, zabija swojego męża i staje się renegatem, ale jednak nie potworem – na koniec mogła spokojnie zabić Berka i wziąć 100% łupu, a nie zrobiła tego. Borgo, który od dawien dawna zabija, ale – tym razem na skutek pięknego przeżycia i odrobiny magii – zaczyna sobie zadawać pytania, a co by było, gdyby? Ale nie zmienia się też w jakiegoś pokutnika, co byłoby niewiarygodne.

 

Precz z sygnaturkami.

Dzię dobry.

 

Pytano czasem o imię wysokiego chudzielca, spłoszonego i niepasującego do grupki niegodziwców. Czasem też ktoś z tłumu łapał spojrzenie rudowłosej kobiety.

Czyżby nasi protagoniści?

 

Włosy być jak ogień?

Fiona? – spytał Borgo

Rudowłosa Fiona, co? Zobaczymy, w co się zamieni w nocy.

 

że bitwa odbędzie się w trzech, a nie dwóch miarach?

Dłuższą chwilę zajęło mi zrozumienie tego zdania. Rozumiem, że tekst jest stylizowany, ale czy słowo „wymiary” byłoby aż takie niewłaściwe?

 

W młodym wieku odkrył, że jedna tylko rzecz trafia do jego serca, i był nią ból zadawany bezsilnej ofierze. Czuł się nieswojo, samemu będąc teraz w podobnej sytuacji.

Znaczy… jak? W podobnej sytuacji? Czy on jest teraz bezsilną ofiarą, a ktoś zadaje mu ból?

 

Puścił go i przysiadł się znowu do reszty kompanii. Evan westchnął i podążył za nim. Co jemu, do kroćset, do łba wpadło?

Lekka przesada…

 

Smok! Widzę go! Do stanowisk!

Wiesz, niby trochę to trwało, zanim dotarliśmy do smoka, ale w zasadzie mi się nie dłużyło.

 

Wyższego rodzaju istotą..

Nie wiem, czy miała być jedna, czy trzy kropki, ale na pewno nie dwie.

 

Wyciągnął jedną z pozostałych w luku bomb

Zrobił to już wcześniej, o tutaj: Chwycił oburącz jedną z pozostałych bomb.

 

Co do ogółu.

Actually, bardzo dobre opowiadanie. Wciągające! Po wielu łapankach, w tym Tarninowej epopei, zostało już mało bubli. Większość postaci moralnie niejednoznaczna, mi się. Połączenie magii i technologii (chociaż skłaniające się w stronę technologii), tym bardziej mi się. No i Fiona nie zamieniła się w ogra XD więc w zasadzie same plusy. Chociaż dodam, że ja na miejscu Agtana nie ładowałbym na statek takich potężnych bomb. Przecież on w zasadzie nie chciał zabić smoka.

 

Idę zgłosić do klikalni. Pozdróweczka.

Precz z sygnaturkami.

Cześć.

 

Po niektórych separatorach *** dajesz linijkę przerwy, a po innych nie.

 

żona schowała zielonkawy, połyskliwy peniuar

Kolor nieprzypadkowo odpowiada temu, który wcześniej miała na sobie Manty?

 

Albo

Słyszałeś o nominacjach Oskarowych?

Po „albo” przydałby się dwukropek.

 

Tylko tyle ile trzeba. Potrzeba mi tylko światła i jedzenia.

Powtórzyło się „tylko”.

 

W analogie jestem słaby, a imię „Manty” w pierwszej chwili skojarzyło mi się z diabłem morskim (mantą), chociaż rozmiarowo coś mi nie pasowało… No nic, po przeczytaniu kilku komentarzy załapałem, o co chodzi. Nie przestraszyłem się, więc aspekt horrorowy chyba na mnie nie zadziałał, ale tekścik fajny. Zastanawia mnie jeszcze, dlaczego Manty pozostała niezauważona przez resztę rodziny bohatera? Czy nikt inny w domu nie otwiera lodówki?

 

Pozdróweczka.

Precz z sygnaturkami.

Czyżbym słyszał chrzęst żwiru? Cześć i czołem.

 

widziałabym tu początek beznadziejnej odysei, poszukiwania azylu w lodowatej próżni kosmosu. Taka postapokaliptyczna powieść drogi w skali kosmicznej.

W zasadzie taki był pierwotny pomysł, zrodzony dawno temu, w głowie piętnastolatka, którym kiedyś byłem. Ale na ten moment zadanie o podobnej skali mię zupełnie przerasta.

 

Jasne, piszesz, że oni te emocje odczuwają, ale jako czytelnik tego nie widzę

Bo prawda jest taka, że ja w ogóle nie umiem pisać o ludzkich emocjach. Może sam ich za mało odczuwam i za mało je pojmuję… jako kosmita, którym poniekąd czasami faktycznie się czuję, kiedy widzę ludzi robiących zupełnie niezrozumiałe rzeczy z niezrozumiałych powodów.

 

zachowują pogodę ducha nawet w obliczu końca świata, który znali.

Tu akurat się nie zgodzę: Susan przechodzi załamanie nerwowe po wyjściu z bunkra (Zaczęła się histerycznie śmiać. Po chwili śmiech przeszedł w płacz), a Shilan załamuje się jeszcze przed wejściem, bo wcześniej dociera do niego prawda (Shilan poczuł, że odpływa. Zrozumiał, że jego hipoteza była prawdziwa i ostatecznie utracił nadzieję). Że z Paulem nie dzieje się nic podobnego, to element kreacji postaci: jak zauważa Shilan, Facet naprawdę nigdy się nie poddawał.

 

nie wysłali tam nawet żadnego speca od komunikacji z obcymi?

Kogo?

Znaczy się, nie wiem, jak można być specem od czegoś, czego nikt nigdy nie dokonał. Jeśli mówisz o matematycznej komunikacji, podobnej do tej, którą zastosowano na płytkach Voyagerów, to myślę, że android poradziłby sobie z tym lepiej niż człowiek.

 

I jaką w ogóle rolę odgrywał Paul? Bo albo mi coś umknęło, albo jego obecność nie ma żadnego usprawiedliwienia, poza tym, że jest medialny.

No, tak. Czy obcy jest ci koncept celebryty? Jeśli już o tym mowa, to obecność Shilana też nie ma jakiegoś nadzwyczajnego „usprawiedliwienia”. Lepiej byłoby wysłać troje doświadczonych pilotów. A misja może i jest trochę robiona „na kolanie”, ale to głównie dlatego, że goni ich czas.

 

Moja wizja jest taka: Imperia trzymają się wzajemnie w szachu (przynajmniej jeszcze przez siedemdziesiąt lat od roku 2080). Żadne nie chce dopuścić do tego, by pozostałe zyskały przewagę. Ale jeszcze bardziej nie chcą dopuścić do tego, by powstała jakaś nowa potęga, bo trójstronny układ sił jest już wystarczająco skomplikowany. Dlatego decydują się na wspólną wyprawę, zorganizowaną możliwie najszybciej, by np. jakieś Indie nie przejęły tajemnic wszechświata od boskiego stwórcy portalu… no, niekoniecznie muszą wierzyć, że portal faktycznie stworzyły jakieś boskie istoty. Liczy się samo ryzyko, że tak jest. (Patrz epilog.)

 

Domagać to się mogą miliarderzy, których stać na zorganizowanie sobie prywatnego lotu w kosmos

Tak jest dzisiaj, w roku 2023. Czyż nie jest rozsądnym założyć, że za dalszych lat sześćdziesiąt na lot w kosmos może sobie pozwolić zwykły biznesmen? Pewnie, że nie biedota, która nie ma co do garnka włożyć. Zgłoszeń nie są miliardy, tylko dziesiątki tysięcy. (Może i troszkę przeholowałem z liczbami… “dziesięć tysięcy” z artykułu zmniejszone do tysiąca)

 

z hologramem i bunkrem nie było problemu, tak po prostu się ebaniutkie oparły wszelkim wpływom czasu?

Co do hologramu, wyobraziłem sobie, że jest przechowywany w czymś takim:

https://www.5dmemorycrystal.com/

Co zaś do bunkra… Uważam, że Japetus to całkiem niezłe środowisko do przetrwania rzeczy przez bardzo, bardzo długi czas. Nie ma ciekłej wody ani atmosfery: zerowa erozja. Nie ma pływów, trzęsień ziemi, innego rodzaju katastrof naturalnych. Bunkier jest pod ziemią, więc nie dociera do niego wpływ znikomo jasnego światła słonecznego. Wreszcie, nie ma życia, które mogłoby rozsadzić bunkier swymi korzeniami i pazurami.

Nie zachodzą praktycznie żadne procesy, oprócz bardzo sporadycznych uderzeń meteorytów – tak jak napisałem Staruchowi, zakładam, że to właśnie wibracje od tych uderzeń, skumulowane przez bilion lat, rozkruszyły „kwanter” i inne rzeczy w komnacie, po których pozostały mniejsze kupki pyłu. Nie rozkruszyły zaś samego bunkra, postumentów i zegarów – właśnie dlatego, że zaprojektowano je z myślą o przetrwaniu bardzo długiego czasu, bo inaczej stawianie ich po prostu nie miałoby sensu.

 

Pozdrawiam cieplutko.

Precz z sygnaturkami.

Dżem dobry. Przybywam zwabiony słowami „w moich ostatnich fantastach ZiZi miał całkiem dużą rolę”. No dobra, obaczmy.

 

żałowała tożsamości, jaką postanowiła wytworzyć w infrawymiarze. Niestety niezmienialnej.

A co jej broni stworzyć nową tożsamość?

 

Nadal jeździsz tym hyundaiem?! – Sandra złapała się za głowę.

Audycja zawiera lokowanie produktu…

 

Czemu ta gwiazdka jest w takim dziwnym miejscu? Nie wyśrodkowana nawet. Nie mówiąc już o odstępach.

 

Jedynym, czego Sandra była pewna (…) to że na pewno → jesteś pewny, że tyle tej pewności jest na pewno potrzebne?

 

natknęły się na Szwedklę

XD

 

Mój radar, a on nigdy się nie myli, wykrył, że Barter żyje

Czyli Barter jest tęczowy, znaczy się? Czy on o tym wie?

 

Że lubię łazić, to potwierdzam. Co prawda ostatnimi czasy wyrabiam kilometry w fabryce, zamiast na spacerach…

 

Wybacz, Ropuszku, że cię nachodzimy. – Dogoniła nieznajomego Sandra.

Ten przestawny szyk nie pasuje, bo „dogoniła” nie opisuje wypowiedzi. Czyli: Sandra dogoniła nieznajomego.

 

No, polewaj pan. Zrobię ci z tej wiksy takie igrzyska wstydu, że cię w Trybunale nie poznają.

Kłaniam się. Aczkolwiek u mnie z tym polewaniem podobnie jak u Starucha: niby się chełpi, a jak przyjdzie co do czego, to pojawiają się wymówki…

 

Zacisła zęby.

Co, przepraszam, zrobiła?

 

Kim wy w ogóle jesteście?

Pajacami.

 

To jest w ogóle niepojęte.

Kolejne wypowiedzi Wiesława są w osobnych linijkach… jeśli to nawiązanie do tego, co myślę, to jesteś mistrzem świata. Bo jak tak można w ogóle?

 

Stokiem wzniesienia zaczęły spływać na twórców całe chmary dzikich świń oraz oszalałych ryb.

XDDDDD

 

Za jego plecami otworzył się portal

Jeśli dopiero co się otworzył, czy znaczy to, że to… nowy portal???

 

Fluor? To prawilna mordka przecież jest.

Odważne słowa. Fluor prawilna mordka? Konsultowałeś to z kimś?

 

No dobra, co do całości… Nie zgadłem samodzielnie wszystkich. „Sahihi” załapałem dopiero przy jajecznicy. „Gnolla” załapałem dopiero po wyszukaniu Lothara na portalu, bo zapomniałem, kto był autorem (kajam się). Kilku epizodycznych nie załapałem wcale, ten mężczyzna z głową w walizce to chyba czyjś awatar, ale nie pamiętam czyj…

 

Ale ogólnie – cudowne. Przepiłem ropuszka, czuję się dumny :3 Tym bardziej jestem zmotywowany, żeby napisać własny tekst na fantastów, nawet jeśli będę rok po terminie. (Były w ogóle jakieś wyniki?)

 

Pozdrawiam cieplusieńko.

 

Precz z sygnaturkami.

Dżem dobry.

 

To znaczy, działa – raczej zbędny przecinek

 

bo od razu dało się zauważyć, że w środku jest równie pusto jak w głowie mojej dziewczyny.

Grubo. Ale śmiechłem XD

 

 – Po prostu powiedz, że ci się nie chce – coś wstawiło spację na początku linijki

 

Nie lubiłem uprzykrzać ludziom życia, a jeszcze bardziej, gdy ktoś mi ubliżał.

To sugeruje, że w czasie, kiedy ktoś mu ubliżał, jeszcze bardziej nie lubił uprzykrzać życia. Lepiej byłoby:

Nie lubiłem uprzykrzać ludziom życia. Jeszcze bardziej nie lubiłem, gdy ktoś mi ubliżał.

 

Tam nie ma ludzi, a miejsca pasażerów zajmują manekiny.

Okej… zaczyna się robić creepy.

 

Zasnąłem w słoneczny dzień

Czekaj. Seans miał zaczynać się w nocy, prawdaż? W zasadzie po co przyjechali tak wcześnie?

 

No dobra… To było dosyć przerażające. Znaczy udane. Krótkie, ale kompletne, bardzo dobrze wykreowałeś stopniowo narastającą grozę. Jeśli mogę coś zasugerować – na koniec bohater mógłby np. zobaczyć swoje odbicie w szybie samochodu, i ujrzeć, że sam też zmienia się w manekina. Ale jeśli zdecydowałeś, że akurat on ma pozostać człowiekiem, to też spoko. Jego sytuacja wcale nie staje się przez to mniej straszna, sam na takim parkingu… brrr

Myślę, że spokojnie mogłeś oznaczyć szorta jako „horror”, a nie „inne”. Na pewno będzie mi się mniej przyjemnie spało… dobrze przynajmniej, że przeczytałem, zanim zrobiło się ciemno.

 

Pozdrówka.

Precz z sygnaturkami.

Witam serdecznie, reg!

 

Opowiedziałeś historię, którą przeczytałam bez najmniejszej przykrości, ale z którą nie umiem sobie poradzić, albowiem mój rozum zupełnie nie ogarniam bezkresu kosmosu, że o penetrowaniu tuneli czasoprzestrzennych nie wspomnę.

 

nie ogarnia*

 

Żarcik. Ludzki mózg w ogóle nie jest przystosowany do ogarniania rzeczy w skali tak dalece przekraczającej to, z czym styka się na co dzień. Również i ja nie pokusiłbym się o stwierdzenie, że „ogarniam” bezkres kosmosu :)

 

Umiał mówić wielkimi literami?

Jak się okazuje, to zwyczaj głównie internetowy (używanie DUŻYCH LITER jako podkreślenie, że ktoś krzyczy), z czego nie zdawałem sobie sprawy. Poprawione.

 

Unikaj dodatkowych półpauz w dialogach; sprawiają, że zapis staje się mniej czytelny.

Więcej chyba nie ma. Poprawione.

 

Cześć, Kokus! („r” celowo pominięte dla efektu humorystycznego. Ha ha.)

 

trochę zmęczyły mnie rozważania w trakcie lotu przez tunel.

No, może troszkę sobie tam pofolgowałem. Chyba nie umiem pisać wyrazistych opisów…

 

Dodatkowy plus za to, że sięgnąłeś aż tak bardzo do przodu – nie 100, nie 1000 lat, tylko na pełnej… lafiryndzie ;)

Arka Gdynia, lafirynda świnia.

Znaczy się.

Taka była wyjściowa idea, że wyślę bohaterów w lafiryndę odległą przyszłość, gdzie obejrzą sobie gruzy Układu Słonecznego. Naoglądało się filmów na jutube typu „Timeline of Far Future” (serdecznie polecam).

 

Natomiast jeśli Susan dostanie biegunki, będzie lecieć do wychodka i przez przypadek wyrżnie głową o kant stołu, to reszta załogi będzie siedzieć dookoła, gładzić lub uderzać ją po policzku, czule szepcząc do uszka “obudź się Susan, masz bombę atomową do wystrzelenia”.

<kisnę>

Dobra, już po kiśnięciu. Nie mam na to za bardzo kontrargumentów, ale mogę dodać jakiś zapis, że statek monitoruje stan pilota i jeśli jest nieprzytomny, przechodzi w tryb autonomiczny. (W zasadzie nie trzeba nawet sięgać o „wyrżnięcie głową o kant stołu”. Wystarczy, że Susan śpi, i już nikt nie może wydawać poleceń)

 

Do tego pewnie mają sporo danych nt. czasów, z jakich pochodzi Perseusz

No nie wiem. Wyobrażenie sobie ludzkości za bilion lat przekracza czyjekolwiek możliwości, więc posłużyłem się bardzo kiepską analogią (bo dobrych analogii nie ma) do bakterii. Czy współcześni ludzie mają „sporo danych” na temat życia bakterii w oceanie miliard lat temu? A podkreślić wypada, że Perseusz przebył przepaść czasową jeszcze o trzy rzędy wielkości większą.

 

Pozdróweczuńka.

Precz z sygnaturkami.

Dżem dobry!

 

Była ciekawość, był niepokój, jakiś rodzaj rozgoryczenia, chyba smutek i było trochę złości.

Niezły kalejdoskop. Wszystkie te emocje chciałem wywołać u czytelnika, niemniej jestem mile zaskoczony, że udało się spełnić plan w 100%.

 

tekst opowiada między innymi o tym, że niektóre działania czy wydarzenia, nieważne jak podniosłe się wydają, nie niosą ze sobą głębszego sensu

Ujęłaś to bardzo zgrabnie. Aczkolwiek nie będę ukrywał, że nie było to głównym celem tekstu. Cudownie było napisać zdanie „Ziemia nie istnieje od biliona lat”, a potem zbudować wokół niego opowiadanie…

 

Umiesz grać trudnymi emocjami

Dziemkuję :koteu:

 

Zakończenie odbieram jako satysfakcjonujące i, jakkolwiek pesymistycznie to nie zabrzmi, bardzo realistyczne.

Szczególnie miło mi to słyszeć / widzieć, bo zakończenia moich opowiadań bywały odbierane nie najkorzystniej.

 

Ale co by nie było, tekst nie jest bez wad

Nie znam takiego tekstu, który byłby bez wad :)

 

jakbyś potem spieszył się do skończenia pisania.

Może nie do skończenia, ale na pewno spieszyłem się do przejścia na drugą stronę portalu, bo jednak głównie o tym miało być opowiadanie. Tekst i tak jest dość długi, bałem się, że zanudzę czytelnika zanim zasadnicza „akcja” się zacznie.

 

Osobiście żałuję również, że w tekście nie przedstawiłeś, skąd ostatecznie wzięła się Kula

Miałem kilka pomysłów na to, tylko że żaden nie wydawał mi się dość dobry, każdy ma jakieś luki albo stawia dalsze pytania. Ergo – sam do końca nie wiem, skąd się wzięła XD

 

Podczas czytania nasunęło mi się również luźne pytanie, co by właściwie się wydarzyło, gdyby ludzkość nie zawaliła tunelu.

Ci dostatecznie majętni, żeby pozwolić sobie na lot, i wystarczająco szaleni, by się na niego zdecydować, poszliby w ślad za bohaterami opka. Ilu by ich było – ciężko powiedzieć, pewnie ostatecznie nie aż tylu, co zgłosiło się po bilety, bo wielu stchórzyłoby tuż przed przejściem. Niemniej byłoby to zapewne przynajmniej kilkaset osób. Może nawet znalazłby się ktoś, kto wybitnie nie ma co robić z pieniędzmi, i przeleciałby przez tunel wraz z jakimś „pakietem startowym” do stworzenia kolonii? Ale nawet w takim optymistycznym scenariuszu, naszym rozbitkom w otchłani czasu i tak byłoby ciężko przetrwać na gruzach Układu Słonecznego, gdzie pozostały jedynie martwe, wyjałowione planety i zimna gwiazda…

 

zastanawiałam się, czy czytałeś Restaurację na końcu wszechświata

Nope. W życiu nie słyszałem o tym, wyguglałem właśnie i raczej nie jest to mój typ literatury.

 

Dzięki za komcia i nominację!

Precz z sygnaturkami.

Cześć.

 

Na początku zacznijmy od końca. Tak będzie łatwiej.

Wątpię… Poza tym, wcale nie zaczynasz od końca.

 

Idziemy w tempie, którego nie powstydziłby się aug i to taki z obiema protezami nóg. Lub rozrywający strzechę Srala Bartek.

Bartka wyszukałem, ale za nic nie mogę znaleźć tego tajemniczego aug. Co/kto to?

 

Latam w górnych fragmentach

Fragmentach czego?

 

Port jest głuchy jak noc na biegunie, wtem błysk.

To zdanie wygląda dziwnie z dwóch różnych powodów. Po pierwsze, konstrukcyjnie – lepiej byłoby tak:

Port jest głuchy jak noc na biegunie. Wtem – błysk.

Po drugie, logicznie. Błysk to zjawisko świetlne, więc nie zakłóca ono „głuchości” portu. Port nadal jest głuchy, tylko teraz błyszczy, więc „wtem” w ogóle tu nie pasuje.

 

Wszystko jest, jakby… → Wszystko jest tak, jakby…

 

rozproszony śrut z broni typu krótki shotgun wzbija w powietrze roztańczone iskry na betonie, roztańczone oderwane kawałki samego betonu, roztańczone powietrze rozgrzane świstem i ruchem.

Wyszło na to, że śrut wzbija w powietrze… roztańczone powietrze?

 

modułu antywłamowego

Czy ten moduł nie może być antywłamaniowy? Czy wszystko trzeba skracać?

 

Co do całości.

Nie było źle. Nie było też bardzo dobrze. Znaczy… było średnio. Krótkawe, i w zasadzie nie wiem, co chciałeś opowiedzieć. Byłem pewien, że Kurt po prostu wszczepiła bohaterowi wirusa w nocy po imprezie, ale jednak piszesz, że ona nie istniała? To mnie dość mocno zbiło z tropu.

 

Pozdróweczka.

Precz z sygnaturkami.

Cześć.

 

Agnieszka przejechała palcem po klasycznie zagiętym ostrzu

Nie zaszkodziłoby chyba napisać „kobieta”, żeby ciągle nie powtarzać imienia bohaterki.

 

Proszę powiedzieć, co się stało – mówi policjant, następnie Agnieszka nie mówi mu, co się stało, a on nie drąży?

 

Nie porwało. Szybkie, raczej przewidywalne, śladowa szczypta fantastyki. Niemniej podoba mi się styl, w jakim piszesz, i opisy pełne wyrazistych kolorów.

 

Pozdróweczka.

Precz z sygnaturkami.

Bardzo ładne. Fantastycznie erotyczne i erotycznie fantastyczne… Krótkie, ale pełne. Niczego nie brakuje.

Przyszło mi do głowy, że Zaćmienie mogłoby być dzieckiem tej parki. Noc pośród Dnia…

Pozdrawiam cieplutko.

Precz z sygnaturkami.

Starcze!

 

Podobało mi się :)

Aczkolwiek nie bez pewnych zastrzeżeń.

Zastrzeżenia to rzecz wiadoma i oczekiwana na NF.

 

Żadnego podkopywania dołków, gry “na siebie”, prób mikrych machlojek? Nic?

No, jest to jednak całe 70 lat przed wojną, mocarstwa stawiają jeszcze bardziej na kwestie wizerunkowe, na współpracę, niż podkopywanie. Zresztą, żadne z nich nie jest politykiem, jakie dołki mieliby pod sobą kopać?

 

Jak i w powszechny run do samobójstwa (tłumy chętnych na wycieczkę w jedną stronę).

Myślałem, że ten punkt widzenia dość dokładnie wyjaśnia kobieta w artykule. Ona wcale nie mówi o samobójstwie. Zresztą, 10k chętnych na wielomiliardową populację to chyba nie jest „powszechny” run?

 

Przez kilka bilionów lat nawet skrajnie nieprawdopodobne zjawiska, jak trzęsienia ziemi czy uderzenia meteorytów stają się pewne. Kwestia skali!

Według mojej wiedzy, trzęsienia ziemi w ogóle nie występują na takich globach, jak Japetus – zbyt małych i zbyt odległych od swoich macierzystych planet. Uderzenia meteorytów występują, chociaż tak daleko od Słońca też są rzadkie (bo jest mało potencjalnych ciał, które mogłyby się zderzać) – zakładam, że to właśnie wibracje od tych uderzeń, skumulowane przez bilion lat, rozkruszyły „kwanter” i inne rzeczy w komnacie, po których pozostały mniejsze kupki pyłu. Pozostałe „eksponaty” i same postumenty były zaprojektowane z myślą o przetrwaniu bardzo długiego czasu, bo inaczej nie miałyby sensu – po co stawiać zegar, tykający przez miliard lat, jeśli wykonaliśmy go z lichych materiałów, które rozlecą się po tysiącu lat?

 

co masz na myśli mówiąc “pierwotną”? czarna dziura to czarna dziura

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pierwotna_czarna_dziura

 

pojazd może być na jednej orbicie, a nie kilku

No, dobra, tu się mogę zgodzić XD zmieniono na liczbę pojedynczą.

 

sama idea zakrzywiania światła mówi, że nie można dostrzec granicy “zakrzywiającej” – narysuj to sobie na kartce

oraz następne

to nie Ziemia, tylko kosmos; czarne na czarnym nie może niczego wypełniać!; ponadto – jeśli coś światło zakrzywia, a nie pochłania, to widoczne gołym okiem nie jest

Pewnie po prostu kiepsko to opisałem, bo bardzo ciężko jest opisać wpadanie do czegoś przypominającego czarną dziurę. Chodziło mi o coś takiego:

https://www.youtube.com/watch?v=3pAnRKD4raY

(od 3:18 mniej więcej)

 

tunel winien emitować fotony o energii zawierającej się w paśmie widzialnym

No, emituje przecież? Rozjarzył się.

Aha, chodzi o to, że później Stef mówi tylko o falach grawitacyjnych, a nie o świetle? Dopisane.

 

raczej topi, bo palenie ma związek z tlenem, którego w okolicy chyba nie było? brak atmosfery przecie.

Zmienione.

 

Dzięki za komentarz! Ktoś (ty?) jednak kliknął piątego klika, i to chyba nie Użytkownicy, więc dziękuję serdecznie.

Precz z sygnaturkami.

Powiem tak: XD.

Przede wszystkim tytuł wywołuje zdecydowane XD

Ten komentarz też nie będzie poważny…

 

przerzucili się na nazwiska graczy rezerwowych, a później związkowych działaczy.

A trener? Trener ch…

 

Tylko, że tym razem bez substancji nawilżającej, a do tego przeprowadzaną dyszlem od furmanki.

Nie wiem, co weszło im w dupę, ale chyba nie chuj.

Ja tego chyba nie napisałem, co?

 

Za to ty nie wyjustowałeś drugiej połowy tekstu. Ale zakończenie finezyjne, trafia w punkt, że tak powiem.

 

<3

Precz z sygnaturkami.

Cześć.

 

Dojdę tylko do tamtych kamieni i wracam. – Monika wskazała koniec kilkukilometrowej plaży.

 

Normalnym ludziom przydałaby się lornetka… Mają dobry wzrok, skubani!

 

Mężczyzna chciał się zakryć, kiedy kobieta weszła na plażę

 

Nie wiem, czy to można zakwalifikować jako błąd, ale w każdym razie mnie zawsze razi coś takiego: zmiana narratora w obrębie jednej sceny. Widzę, że już ktoś o tym pisał wcześniej.

 

No, przeczytałem. Taki tam szorcik, lekko erotyczna scenka z akcentem fantastycznym. Średnie.

 

Pozdrawiam.

Precz z sygnaturkami.

po prostu nie jestem w stanie uwierzyć, że taki tajemniczy obiekt, który powinien być tajemnicą wojskową i który w żaden sposób nie wpływał na Ziemię (!), stał się przyczyną wojny na skalę całej planety.

 

Czyli się klasycznie nie zrozumieliśmy.

Akcja opowiadania dzieje się w roku 2080; potem “mijały lata”, wybuchła wojna, i Xue nagrywa w bunkrze w roku 2156.

Arka jakiś czas spędziła na Japetusie i jakiś czas spędziła lecąc do niego – powiedzmy dwa, trzy lata. Żeby trochę uwiarygodnić postój, dopisałem jeszcze zdanie o pobraniu surowców. W każdym razie, wojna musiała wybuchnąć po roku 2150, ponad siedemdziesiąt lat po “incydencie” z Kulą, co podkreśla też starzec Xue, którego ojciec miał pierwotnie towarzyszyć Yi Shilanowi. Zupełnie nie chodziło mi o to, że Kula w jakikolwiek sposób tę wojnę wywołała… Jasne, że nie wywołała.

Może pomyślałeś tak z powodu konstrukcji zdania “A potem wybuchła wojna…”, dodałem zdanie wyjaśniające.

 

Biblioteki nie klikałem, ale uważam, że tekst jak najbardziej na nią zasługuje. Dobra robota.

Chyba nie rozumiem…

 

Precz z sygnaturkami.

Cześć, bardzie!

 

Od chwili gdy statek ląduje przy dużym X jest ok :)

Chyba wolę tak niż odwrotnie…

 

Jakbyś chciał coś pokombinować w tym temacie, ale się rozmyśliłeś i zostawiłeś tylko szkic :)

No, skrótowo rzecz ujmując, to rozwinięcie tego “szkicu” występuje w kilku innych moich opowiadaniach :)

Aczkolwiek tu jednak trochę odszedłem od mojego standardowego uniwersum, bo we “Wrotach” po wojnie nie przetrwał prawie nikt, a w tamtych innych opkach po wojnie ludzkość jednak odbudowuje się w Układzie Słonecznym. Patrz np. Jak pozbyć się ludzkości w trzech prostych krokach, które dzieje się zaraz przed wybuchem wojny.

Koniec autoreklamy. Dzięki za klika i miłe słowa!

Precz z sygnaturkami.

Cześć, oidrin!

 

Niezgrabne plus zgrzyt czasów.

„Obecnie” wywalono.

 

Brak dopełnienia

Dopełnienie dodano. Skrócono następne zdanie, żeby zaimkoza i partykułoza była mniejsza.

 

we wcześniejszych zdaniach nie pojawia się też odniesienie.

Szczerze nie wiem, o co chodzi :( Odniesienie do czego?

 

lekkość to mała waga, a światło jest falą

Golodha nie będę winił, że tego nie złapał, bo to bardziej błąd językowy niż fizyczny… Poprawione.

 

Niezgrabne, proponuję podmiankę.

Podmieniono.

 

Dalsze.

 

nie jest super przewidywalnie

To bardzo mnie cieszy :)

 

Jak wiesz lub nie, Chiny to moja specjalność

Teraz już wiem…

 

Shilan jest za mało wewnętrznie skonfliktowany

Przyznam, że nie rozpisywałem aż tak dokładnie portretu psychologicznego każdej z postaci. Postarałem się, żeby byli w miarę charakterystyczni… Co do strachu – pewnie masz rację, chociaż kto wie, czy nie nastąpi jakaś następna rewolucja kulturalna. Ale strach mi zwyczajnie nie pasuje do tego faceta.

Co do sprzeciwiania się rządowi – największą oznaką jego sprzeciwu jest chyba „nalałem sobie, to wypiję”. Usunąłem „jakiś” z wcześniejszego zdania, żeby zmniejszyć „buńczuczność” Shilana. Dodałem zdanie tam, gdzie odbiera wiadomość od Yaobenga, żeby pokazać, że jej nie olał.

 

Przydałaby się na początek lekka arogancja

Dodano, zaraz po tym, jak Susan mówi Shilanowi o implancie mózgowym.

 

Dzięki za klika i wskazówki!

 

Witam Hrabiego.

 

Niemniej, wnikając głębiej, trochę mi się to wszystko sypie.

Spróbujemy troszkę zebrać te kawałki z powrotem do kupy.

 

Myślałem, że ten obiekt zachowywał się niczym kometa i po prostu został wykryty w czasie tranzytu, ale w takim razie dlaczego po bilionie lat nadal trzymał się w okolicy, jakby umieszczony w punkcie libracyjnym?

Komety są różne, niektóre mają orbity hiperboliczne – i takie widzimy tylko raz, inne eliptyczne – i takie widzimy co N lat. Przy czym N może być duże, tym większe, im bliżej orbita ma do paraboli, i też założyłem, że jest to orbita tego rodzaju. Niemniej można chyba bezpiecznie założyć, że normalne komety, asteroidy itp. po bilionie lat albo spadły na inne ciała niebieskie, albo zostały wyrzucone w przestrzeń międzygwiezdną („I to wszystko, żadnych innych księżyców, planetoid, śladów cywilizacji, nic”). Dlaczego Kula wciąż utrzymuje się na jakiejś stabilnej orbicie? To nie jest jasne, ale i tak „nie wiemy wiele na temat tego, skąd się wziął i jak działał” ów tunel. Raczej skłaniam się ku temu, że był to mimo wszystko sztuczny wytwór, którego wewnętrzny mechanizm działania został zniszczony przez bombę. Mógłby on pozostawać na orbicie przez bardzo długi czas, odpowiednio ją korygując w razie potrzeby.

 

Zgrzyta mi także ta wielka wojna wywołana chęcią tunelowania.

Jaka tam wojna… chodziło mi bardziej o zamieszki. Dopisano.

 

Informacje o takim obiekcie z pewnością byłyby niezwykle tajne

Wspomniałem, że „Europejczycy ogłosili, że Kula jest wejściem do tunelu czasoprzestrzennego”. To też element polityki – ujawniając to, wywołują presję na Chinach, które dotarły do obiektu pierwsze i nie ujawniły jego natury. Robi się afera „na kosmiczną skalę”.

 

ludzie raczej nie są gremialnie chętni do podejmowania takiego ryzyka. Tym bardziej, że poza „wyszukaną eutanazją” nie mieliby z tego żadnych pewnych korzyści.

Nie wszystko w życiu robi się zgodnie z instynktem samozachowawczym albo kalkulacją korzyści. Mało to istnieje wszelkiego rodzaju oszołomów, którzy wierzą w astrologię, Ashtara Sherana i piąty wymiar metafizyczny? Czyż przybycie Kuli nie wygląda jak znak od niebios? Po drugiej stronie może czekać zbawienie.

 

Niedobitki z wojny, zapewne ranni i ubodzy

Raczej nie. Zhizhi wspomina, że „budowali arki, by uciec przed wojną, ale nie zdążyli”. Dodam mu trochę więcej – mowa tu o globalnej wojnie na broń masowego rażenia, z której nie ocalał nikt na całej planecie, oprócz jednej arki, która zdążyła wystartować, bo po prostu była gotowa nieco wcześniej od pozostałych. Z takiej wojny nie uchodzą ranni. Nie uchodzi z niej w ogóle nikt żywy. Nie są też ubodzy, bo projekt trwał od jakiegoś czasu, a bilety na pierwszą arkę raczej kupili sobie najbogatsi. Wyniesienie sześciu tysięcy ludzi w kosmos to nie jest coś, co można zrobić „na szybko”, na tratwie odbijającej od płonącego brzegu.

 

które potrzebne są przede wszystkim nie bohaterom tekstu

Czemu uważasz, że im są niepotrzebne? Gdyby wiedzieli, że minęło tysiąc lat, mogliby spokojnie sami polecieć na Tau Ceti i odszukać nowy dom ludzkości. Gdyby wiedzieli, że minął milion, mogliby przynajmniej spróbować poszukać pozostałości po ludzkiej cywilizacji w Układzie Słonecznym. Miło jest wiedzieć, ile nie było Cię w domu…

 

Końcówka nieco rozczarowująca, bo nie dowiadujemy się niczego o kuli.

Tu akurat się zgodzę i zastanawiam się, czy jeszcze by czegoś nie dopisać.

 

Dzięki za sugestie!

 

Misiu!

 

Fizyki też nie za dużo, tyle ile potrzeba.

Tak dużo jej potrzeba? :|

 

chociaż może za mało merytoryczny ten komentarz

no, faktycznie, nie rozpisałeś się… ale dzięki za miłe słowa.

Precz z sygnaturkami.

w_baskerville, dziękować.

 

PS. A inkryminowane wulgaryzmy, to w którym akapicie siedzą, Niebieski Kosmito?

 

No, to zależy, jak kto rozumie “wulgaryzmy”. Powiedziałbym, że taki ostry wulgaryzm jest słownie jeden (kiedy Zhen Yaobeng dzwoni do Yi Shilana). Miększych wulgaryzmów jest jeszcze kilka:

– dwukrotnie posypywano Amerykanów pieprzem,

– raz wspomniano bakteryjną chorobę zakaźną w kontekście tłoku,

– od biedy można nazwać słowa “pierdoły” i “jaja” wulgaryzmami.

 

Golodhu, chyba już wszystko, co było do powiedzenia, zostało powiedziane :) Raz jeszcze dzięki za konsultację ekspercką. Dobrze, że nie wchodziłem w mechanikę kwantową…

 

Wilku, w załączniku do załącznika przesyłam załączniki… (A nie zaszkodziłby jakiś komentarz do tekstu…)

Precz z sygnaturkami.

Witam krajana!

 

Obecnie, oficjalnie, to miejsce już nie jest barem, tylko biurem pośrednictwa pracy.

A sklep nie jest sklepem, tylko klubem czytelnika, dzięki czemu może być otwarty w niedziele. Ach, Polska…

 

Właściciel jest, jak lukier → przecinek można sobie spokojnie darować

 

Powiedz mu, że przyszła siostra!

Czyż za tym nie powinien być separator między sekcjami, *** ? Bo bez niego wygląda to tak, jakby następne zdanie wypowiadał ten łysy osiłek.

 

spojrzał na Domino, który znów zaczął się uśmiechać.

Za tym z kolei chyba wcale nie powinno być przerwy?

 

Poczułam w powietrzu zapach gorzkiej pomarańczy.

Hm… znaczy, że to Henryk załatwił tamtych gości? I pewnie był też źródłem informacji dla Hillsa.

 

Okej, wszystko fajnie, ale obawiam się, że ta scenka nie wytrzymuje testu „brzytwy Lema”. Lot na Marsa równie dobrze mógłby być tutaj lotem na Karaiby, do Nowej Zelandii, gdziekolwiek. „Coiny” i cała ta gadka o transdrive’ach brzmią podejrzanie podobnie do kryptowalut, które nie są już fantastyką, a rzeczywistością. Ergo: śladowe ilości „fantastyki” można usunąć bez szkody dla tekstu; ergo utwór nie jest fantastyką, niestety.

Precz z sygnaturkami.

Wilku, czy jesteś moderatorem próbnym? I skąd możesz wiedzieć, że to akurat Golodh kliknął?

 

Witaj, bruce!

Drobiazgi poprawione, dzięki za miłe słowa. Co do wulgaryzmów… tu mnie trochę zbiłaś z tropu. Można je chyba policzyć na palcach jednej ręki w tym opowiadaniu, czy to naprawdę coś wartego wzmianki?

Precz z sygnaturkami.

Cześć.

 

Bała się strychu – w czwartkowe wieczory dobiegały stamtąd dziwne hałasy.

Posiadanie starucha na strychu zapewne nie jest, według normalnych ludzi, dobre dla zdrowia. Zarówno własnego, jak i rzeczonego starucha. Z drugiej strony, wydaje się, że dziad się tam całkiem dobrze zadomowił…

 

suche, nieco sprasowane science fiction

Wyczuwam hejt.

 

Przedziwna dziewięciornica gnała dalej, w stronę niczego niespodziewających się ludzi, ludzi z planami, celami i marzeniami.

Gdzieś w tym momencie zakochałem się w niniejszym opku…

 

Świat za Portalem niewiele się zmienił

niestety :(

 

Świryb zawsze chciał kota, ale to marzenie miało nigdy nie zostać spełnione. Był przecież małą, mieszkającą w kałuży rybką. A koty nie lubią wody.

Ale za to lubią ryby. Pałaszować. Byłoby o jednego świryba mniej, daj Boże, znaczy daj Berylu.

 

No, dalej, skomentuj, co sądzisz o tej bestii, tylko bardzo krótko i niemerytorycznie. To od razu ich zwabi.

c u d o w n e

 

I wtedy na wschodzie zjawił się Golodh Biały

Konia byś mu chociaż dała. Biały rycerz ma ratować sytuację bez konia?

 

W takich chwilach żałuję, że jestem wege.

O ile reszta wypowiedzi całkiem nieźle pasuje do użytkowników, o tyle nie wierzę, że wilk powiedziałby coś takiego…

 

Beryl wzruszył ramionami, wyjął wtyczkę od Portalu i włożył tę od czajnika.

Nie strzelać z rakiet do świetlistych obręczy. Cytat za: Wiktor Orłowski, 2021, discordowane.

 

Mała rybka natychmiast się ocknęła.

Zmarłem ze śmiechu.

 

Cóż dodać? Opko jest wybitne. Uśmiałem się jak norka (tak się mówi, co nie? nie oszalałem jeszcze całkiem?). Jedyne, co mnie ciekawi/zastanawia, to te motyle: zdaje się, że też są metaforą czegoś, ale nie jestem pewien, czego? Klików? Ale czemu są czerwone?

 

Pozdrawiam cieplusieńko.

Precz z sygnaturkami.

Dżem dobry.

 

Najpierw na szybko przejrzałem komentarze: sporo łapanek już było, ale widzę, że nie wszystkie rzeczy uwzględniłaś. To całkiem zrozumiałe, że zapomniałaś o nich, będąc przytłoczona taką ilością wytkniętych Ci błędów. Czytający też nie wszystko wyłapują, kiedy tekst jest najeżony błędami, więc postaram się podsumować te, które w tekście pozostały.

 

Większość ludzi, musiałby → Większość ludzi musiałaby

 

spytałam  osobowości – podwójna spacja. Polecam na sam koniec edycji wyszukać w tekście wszystkie podwójne spacje i usunąć je.

 

mówiła że tak działa → mówiła, że tak działa

 

przypominającym raczej marmurową poczekalnie → przypominającym raczej marmurową poczekalnię

 

doprowadziłyby z powrotem mnie → doprowadziłyby mnie z powrotem

 

Podobne chwile, były zaletą tego wszystkiego. – zbędny przecinek

 

Mroźny wiatr, drapał policzki… – znowuż zbędny przecinek

 

Jego dziewczyna, zdecydowanie należała – i znowuż

 

tylko we głowie → tylko w głowie

 

Dziękuje? → – Dziękuję?

Później jeszcze raz to samo. W komentarzach też. (Zresztą i na discordzie częściej używasz formy z „e” na końcu”). Nie jestem pewien, czy nie wiesz, że to słowo powinno mieć na końcu „ę”, czy po prostu Ci się nie chce pisać poprawnie… either way, powinnaś to poprawić :)

 

Przejechałam dłonią po trawie pokrywał ją szron. → Przejechałam dłonią po trawie. Pokrywał ją szron. 

 

Nie mam pojęcia niewiasto… → – Nie mam pojęcia, niewiasto…

 

ciepło i zimno nie istniało. Czułam chłodny powiew – można spokojnie kropkę zamienić na przecinek

 

Gdy nagle zdałam sobie sprawę – „Gdy” można wywalić

 

mój niecodzienny umysł, mógł – zbędny przecinek

 

Obgadać co robimy. temu zdaniu czegoś brakuje. Musimy obgadać, co robimy. – na przykład.

 

dotknęła swoje maseczki → dotknęła swojej maseczki

 

musiała trzymać strery → musiała trzymać stery

 

Jako, że zabicie opętanego wypędza z niego złe moce. Zabicie jej jaźni… → Jako, że zabicie opętanego wypędza z niego złe moce, zabicie jej jaźni…

 

Wiadomo, że część nas → Wiadomo, że część z nas

 

były zamknięte łańcuchem – za tym kropka i dialog od następnej linijki

 

przyjrzała się metalowi, trzymającemu drzwi – wynika z tego, że drzwi trzymał fan muzyki metalowej XD

lepiej byłoby: przyjrzała się okowom na drzwiach

 

spróbujemy ją przywołać lub… (narracja) Spróbować wejść. → spróbujemy ją przywołać… (narracja) Lub wejść.

 

nie wpływa toksycznie na innych. → nie wpływała toksycznie na innych.

 

powiedziała Egonovi trzema głosami – cieszę się, że tak ułatwiasz! → powiedziała Egonovi trzema głosami. – Cieszę się, że tak ułatwiasz!

 

uratować Saqpe → uratować Saqpę

 

nigdy nie zobaczę rodziny, klasy i Maćka → już nigdy nie zobaczę rodziny, klasy i Maćka.

Wcześniej w swoim życiu ich widziała, więc to „już” jest potrzebne.

 

Moje ja miało zniknąć, po to, by wejść na wyższy poziom istnienia

Na samym końcu piszesz o tym „wyższym poziomie istnienia”, więc tutaj można to opuścić.

 

Liczyłam, że moja umrę w lepszym miejscu, ale przynajmniej umieram tylko ja.

Liczyłam, że umrę w lepszym miejscu, ale przynajmniej umierałam tylko ja.

 

Chciałam by, chociaż moje ciało – zbędny przecinek

 

Teraz uwagi insze.

 

Zadała mi jakieś pytanie w języku migowym.

Jej własna osobowość nie wie, że dziewczyna nie zna migowego?

 

Twój umysł nie rozumie czasu, przez co możesz być tu przez dwa lata, a w rzeczywistości miną dwa dni lub odwrotnie.

Pomimo tego decyduje się pozostać „jeden dzień”, chociaż właśnie jej wytłumaczono, że może to potrwać nie wiadomo jak długo?

 

Żeby wypędzić coś, musi być w środku umysłu, jeśli chcę zabić jaźń, musi ona kontrolować ciało.

Totalnie nie rozumiem, o co chodzi w tym zdaniu…

 

Przeszła przez drzwi, a łańcuchy okrywające je się namnożyły.

Zaraz. To po co te łańcuchy, skoro nadal można przejść przez drzwi?

 

To już nie był wybór, ryzykować innymi oraz szansą na stracenie innych jaźni. To był wybór pozwolić zginąć mojej telepatce.

Tym razem rozumiem, o co chodzi, ale napisałaś to bardzo dziwnie. Wybór musi być pomiędzy A i B, i dobrze byłoby obie te rzeczy wymienić w jednym zdaniu.

 

Ogólnie o opowiadaniu.

 

Już widzę, jak mówisz „po co się męczyłeś, pisałam to jak byłam niedoświadczona, tekst jest beznadziejny”. Otóż nie zgadzam się. Po pierwsze, zawsze warto poznać czyjeś początki, żeby móc porównać z późniejszymi opowiadaniami i przekonać się, czy autor/ka robi jakiś postęp. Po drugie, uwierz mi, że czytałem w życiu gorsze opowiadania. Pomysł jest spoko, potencjalnie inspirowany filmem „Split” – kojarzysz?

Wykonanie pozostawia oczywiście sporo do życzenia, ale niewątpliwie jest tu pole do rozwoju. Bohaterka jest mocno psychiczna, ale jak to powiedziano w „Alicji w Krainie Czarów” – tylko wariaci są coś warci… W następnej kolejności zobaczę, jak wygląda Twój najnowszy tekst, żeby mieć porównanie.

 

Pozdrawiam.

Precz z sygnaturkami.

O ile się nie machnąłem – a już raz się machnąłem! – jest to jedno z jeno czterech opowiadań w historii, od czasu kiedy Loża przyznaje piórka, które zostało oTAKowane jednomyślnie. W sumie dziwne, że nie przeczytałem go wcześniej. Science 2017 było pierwszym konkursem na portalu, w którym sam brałem udział, i pamiętam, że ciekawił mnie ten Encephalodus… jakoś tak wyszło…

 

No nic, nadrabiam.

 

najdalej za pół godziny czasu ziemskiego

Hm… czy Enceladusowa godzina jest inna niż ziemska?

No dobra, doba Enceladusa jest o 37% dłuższa niż ziemska. Ale czy tamtejsi naukowcy dzieliliby ją na 24 Enceladusowe godziny? To nie ma sensu, to tylko utrudnia porozumienie między ludźmi z różnych systemów czasowych. Według mnie, pół godziny to zawsze będzie pół godziny, niezależnie od globu, stacji kosmicznej czy statku międzygwiezdnego (nie zagłębiając się w relatywistykę).

 

dolna stanowiła ogromny, obracający się torus, wszystko po to, by uzyskać choć trochę zbliżone do ziemskiego ciążenie.

Chyba jeszcze nie widziałem, żeby ktoś sugerował stworzenie takiego torusa na powierzchni (czy nawet pod powierzchnią!) jakiegoś ciała niebieskiego – zawsze budowało się je w otwartej przestrzeni kosmicznej. Odważny pomysł.

 

której blade usta wyszeptały słowa, których i tak nie mogli usłyszeć – które to powtórzonko podkreśliłem, chociaż trochę głupio poprawiać tak „onieśmielający” tekst…

 

Miała zaledwie kilka lat, gdy świat obiegły zdjęcia z sondy Cassini.

To był rok 2005, czyli May miałaby urodzić się około roku 2000. Nie wiemy co prawda, ile ma lat, ale raczej nie jest staruszką, więc akcja opowiadania dzieje się prawdopodobnie w przedziale 2040-2060? Bardzo optymistycznie prognozujesz tutaj szybkość kolonizacji Układu Słonecznego. Jak na razie nie zanosi się, żeby ludzkość do 2040 roku doleciała nawet na Marsa…

 

martwego –odezwał się Bart.

Hm… coś zjadło spację po myślniku. Czy to aby na pewno ostateczna wersja tekstu po redakcji?

 

w całej bazie, znajdującej się w większości pod lodem, stosowano czas ziemski

No, to tym bardziej nie rozumiem wcześniejszej wzmianki o „pół godziny czasu ziemskiego”.

 

Mam też takie ogólne wrażenie, że w tekście występuje nadmiar przecinków. Na przykład

zwerbalizowały się w kilka, ostrych pytań

A także

Choć przecież, wcale nie powinien

Ze mnie żaden profesjonalny korektor, mówię tylko, co mi się zdaje. To jednak tylko pogłębia moje przypuszczenie, że to chyba nie jest wersja po korekcie…

 

Wystarczy jedna cząsteczka tego, by wymusić zmianę konformacji zdrowych białek błony komórkowej

Jedna cząsteczka! Chyba nawet jad kiełbasiany nie jest zdolny do czegoś podobnego. Mocna rzecz.

 

Co do całości.

Będę szczery: tekst niestety nie spełnił moich oczekiwań. Może były zbyt wygórowane, zgoda, ale jednak… spodziewałem się czegoś z efektem „wow!” po takim słynnym tekście, jedenaście TAKów do piórka, czyli najwięcej, ile w ogóle można. Tymczasem jest to raczej średnie opko.

Przez długi czas zdawało się podążać w stronę „Solaris” Lema i „Nemezis” Asimova, ale zamiast wyjaśnienia tajemnicy dostajemy szybką ewakuację i… koniec opka. Nic nie wiemy. Nie wiemy nawet, czy na Enceladusie w ogóle było jakieś życie („Zastanawiam się, czy przywlekliśmy ze sobą tę zarazę i rozniosła się z mózgu Evana”). Dosyć płaskie postaci też nie poprawiają sytuacji. Jedynie klimat oceniłbym na plus – zimne, ciemne środowisko oceanu poprzetykane halucynacjami jest momentami naprawdę straszne, to się udało.

Ale kiedy czytam komentarze i widzę, na przykład, słowa Chro

 

Jeszcze kilka ostatnich muśnięć i Ence będzie gotowy, idealny.

 

to mam wręcz wrażenie, że czytaliśmy różne opowiadania…

Nie chciałbym wyjść na multikonto Osvalda: opowiadanie nie jest złe. Po prostu nie rozumiem zachwytu nad nim, bo nie jest też jakoś nadzwyczaj dobre.

Precz z sygnaturkami.

O ile się nie machnąłem, jest to jedno z jeno czterech opowiadań w historii – od czasu kiedy Loża przyznaje piórka – które zostało oTAKowane jednomyślnie. Wiedziony ciekawością, co za arcydzieło tu znajdę, zajrzałem. Z natury jestem raczej czepialski, za co z góry przepraszam…

 

Czemu przed wieloma myślnikami w dialogach są spacje?

 

westchnął kapral Wlazło, ten ze załamanym zębem.

Ząbku, będzie dobrze! Nie ma się co załamywać. (Literówka po tylu łapankach? Szok, niedowierzanie…)

 

Ostatniec z założenia powinien być trudnowykrywalny.

Później obiekt jest określany jako „ostaniec”, więc zdaje się, że znowu literówka.

 

To niemożliwe! – Jeden z doktorantów zaprotestował przeciwko tak bezczelnemu pogwałceniu praw fizyki. – Jest za duży!

Widzi ogromnego potwora, który podąża w jego stronę, i myśli o prawach fizyki. Typowy naukowiec. Cudne :D

 

Na tym etapie w moim umyśle zaczynają się pojawiać skojarzenia z filmem Anihilacja, gdzie również wyprawa naukowa wybiera się do tajemniczego, magicznego obszaru. I tak się składa, że w centrum tego obszaru też jest wieża (no, latarnia morska, żeby być dokładniejszym). Film miał premierę kilka miesięcy przed publikacją tego opka, jestem ciekaw, czy go widziałeś.

 

Ochroną ekspedycji zajmuje się natomiast Jan Wiśniowiecki

Mówi o sobie samym w trzeciej osobie? Niby jest to zwyczaj monarszy, ale ten konkretny monarcha robi tak chyba tylko ten jeden raz. Dziwne.

 

Mówię wam, pierwsza w historii wojna światowa wisi na włosku… 

W czasach przed I wojną światową raczej nie używano słów „wojna światowa”. Rozumiem, że tutaj mamy do czynienia z historią alternatywną, ale jednak – są to ludzie, którzy wojny światowej nie znają, więc nie powinni tak mówić.

 

Gdyby badacze nie byli tak zaaferowani widokiem, dostrzegliby, że cienie uciekają tu obiektom i dryfują w przestrzeń, ku wolności.

Znaczy… co? Przecież tu nie ma okien. Jak to, dryfują w przestrzeń?

 

Plątanina kabli sieciowych i przewodów zasilania zupełnie przypadkowo ułożyła się w koślawy pentagram

Rozumiem, że w słowie „przypadkowo” kryje się jakiś żarcik, bo plątanina kabli między wierzchołkami pięciokąta raczej musiała się ułożyć w pentagram…

 

Wtedy zaczęły się kłopoty. 

Do tego miejsca byłem pewien, że to po prostu uwspółcześniona wersja historii o Śpiącej Królewnie… ale teraz robi się ciekawiej.

 

Lewicka próbowała podnieść morale, rzucając w stronę potworów skomplikowane obelgi.

XDDDD

 

Posadzka pod dysruptorem eksplodowała

Z kolei od tego miejsca akcja pędzi już z prędkością naddźwiękową. Tak szybko, że zaczynam się gubić.

 

No to cię, kurwa, mam.

Kurde, ja wiem, że w domyśle Wlazło dźgnął potwora tym mieczem i magia znikła… ale to jedno dodatkowe zdanie nie zaszkodziłoby chyba? „Po czym dźgnął potwora z całej siły”. Coś takiego.

 

Jak mini Czarna Dziura?

Czemu dużą literą?

 

No dobra, tyle czepialstwa, czas na wrażenia ogólne.

Czytałem to opowiadanie w niewłaściwy sposób. Najpierw powinienem przeczytać całość, a potem iść drugi raz od początku i wytykać – a tak odrywałem się co chwila od fabuły, która mię trzymała, wcale nie chcąc, żebym się oderwał. Innymi słowy: wciągające jak cholera.

 

Poza tym epizodem w okolicach punktu kulminacyjnego, gdzie trochę się pogubiłem, czytało się płynnie i szybko. Bardzo ciekawy świat i pomysł na nową wersję historii o Śpiącej Królewnie, połączonej z Excaliburem i czym tam jeszcze… Nadto świetny humor. Może trochę za dużo postaci: czasami ciężko połapać się w tych wszystkich Lewickich, Zapałach, Buchwaldach, Rogułach, Cholewach… etc. etc.

 

Po lekturze mam jeszcze silniejsze skojarzenia z Anihilacją. Stwory-hybrydy? Potężna istota ukryta pod wieżą? Daleko twojej historii do plagiatu, ale wyczuwam silną inspirację. Będę w szoku, jeśli nie znasz tego filmu.

 

Pisałeś też, że w opowiadaniu nie ma „żadnych trzecich den, ukrytych znaczeń i możliwości interpretacji”, ale jednak zakończenie pozostawia spore pole do interpretacji. Czemu księciu tak spodobała się królewna, a kapralowi miecz? Co będzie z zaklęciem trzymającym Bestię w ryzach? Czy po obudzeniu się Bestii nastąpi biblijna apokalipsa? Dlaczego doktor Hellewicz tak chętnie wyjaśnia księciu wszystko to, co było trzymane w tajemnicy przed całym światem przez stulecia? Tyle pytań, tyle pytań…

 

Pozdrawiam cieplutko.

Precz z sygnaturkami.

Zostały mi 2 kilometry, przed 13 powinienem dotrzeć. Chwilę odpocznę i lecę do sklepu po zaopatrzenie (gdzie mogę kupić np. wspomniane tacki, czy cokolwiek tam będzie potrzebne)

Precz z sygnaturkami.

Jeśli będę szedł z buta, to najwcześniej mogę być o 12.

Od siebie jeszcze dodam, że jak każdy przyniesie tyle żarcia, co Ambush, to nie przejemy wszystkiego…

Precz z sygnaturkami.

Śniąca, ewentualnie mogę z Tobą wrócić, bo do “podnóża Dorotki” mam z buta 11 km i jak będę się dobrze czuł, to spróbuję ten dystans w jedną stronę przejść ;)

 

Jeśli byłoby za dużo ludzi, żeby pomieścić wszystkich do spania, to chyba my ze śniącą mamy najbliżej, najwyżej wrócimy do swoich domów. Znaczy mieszkań.

Precz z sygnaturkami.

Szę bardzo. Zmienia to w sumie niewiele…

 

Also. Z wykresu zniknął syf., bo do top 30 zawitał maras, którego opowiadania z jakiegoś powodu nie pobrały mi się podczas pierwszego pobierania danych – dzisiaj pobrałem najnowsze dane.

 

Koala szybko dogania Rogera, a że Anonim nie bardzo się liczy, wkrótce będzie na podium! Miś jest sławny.

Precz z sygnaturkami.

Mógłbym zrobić jakiś zbiorczy plik excela i wpisać w nim top 100 w różnych kategoriach, plus szczegółowe dane miesięczne za wszystkie miesiące osobno. Aczkolwiek to jest bardziej nudne niż robienie wykresów :)

 

W tzw. międzyczasie, chciałbym nawiązać do inszego wątku: “Jak Finkla to robi? Dekalog Łowcy Komentarzy”. Jeśli ktoś widział ten wątek, może jest ciekaw, jak idzie Finkli robienie “tego”, tzn. zbieranie komentarzy. Otóż i wykres. Swoisty “ranking popularności”, że tak powiem: im więcej zebrałaś/eś komentarzy, tym bardziej popularna/y jesteś. No chyba że komentujesz sam/a siebie, albo masz długie bety…

 

Finkla złowiła tyle komentarzy, co miejsca 2-6 razem wzięte (uwzględniając Anonima, który przecież użytkownikiem nie jest). Łącznie policzono 289252 komentarzy pod wszystkimi tekstami wszystkich użytkowników (bez archiwum), czyli Finkla sama ma ponad 6% wszystkich komentarzy, jakie kiedykolwiek pojawiły się na portalu…

 

Dobra, dosyć wychwalania Finkli. Teraz pochylmy się nad tymi, którzy się starają, ale nie zawsze im wychodzi.

 

 

“W drodze do biblioteki” → tekst ma więcej niż 0, ale mniej niż 5 punktów. MPJ 78 ma więcej takich tekstów niż wszystkie teksty opublikowane jako anonimowe razem wzięte.

 

I jeszcze jeden.

 

N jest na dolnej osi, tzn. 1373 użytkowników wrzuciło 1 tekst, 80 użytkowników wrzuciło 21 tekstów lub więcej.

Precz z sygnaturkami.

Produkcja wykresów nie ustaje. Tym razem procentowe statystyki biblioteczne.

 

Precz z sygnaturkami.

Okej, wkraczamy na terytorium łączenia danych między zbiorami userów i tekstów. Zdaje się, że Koala prosił też o coś takiego.

 

 

A tu jeszcze procentowo.

 

 

Precz z sygnaturkami.

Dane o 7295 profilach użytkowników ściągnięte, tzn. z każdego profilu pobrane 3 liczby: “komentarze”, “w dziale opowiadań”, “opowiadania”. Top 20 użytkowników w każdej kategorii:

 

 

 

 

Oczywiście, można te dane obrabiać na bardziej fantazyjne sposoby. Postanowiłem policzyć, ile miesięcy minęło od rejestracji każdego użytkownika, a potem podzielić liczbę skomentowanych przezeń opowiadań przez “staż” na portalu. Kiedy ujrzałem ten wykres, chyba zrozumiałem, co tak naprawdę chciał zobaczyć Koala… Misiu! Nie musimy ograniczać się do ostatnich trzech lat. I tak jesteś pierwszy. Wielgachne wyrazy uznania.

 

 

Dwie uwagi: po pierwsze, jest to mocno przybliżony wynik dla użytkowników, którzy zarejestrowali się niedawno (Bardjaskier, Ermirie, avei, Kazik12). Po drugie, niektórym użytkownikom portal zapisał datę rejestracji na 1. stycznia 1970, więc dla nich nie sposób sprawdzić, ile czasu upłynęło od rejestracji. Spośród tych pechowców najwięcej skomentowanych opowiadań ma Ambush.

Precz z sygnaturkami.

Jak powiem, że przeczytam, to przeczytam! Nie muszę sobie o tym co pół roku przypominać…

Ale czepiać się muszę, bo się ukruszę.

 

Wciąż nie sprawuje się jak należy?, a dwa zdania dalej Jeszcze wczoraj wszystko działało jak należy – powtórzonko.

 

w pewnym momencie uderzyła plecami w twardy grunt.

Krzyknęła, a po chwili już łapczywie łykała powietrze. Doskoczyłem do niej i zacząłem klepać po plecach. 

Ogólnie zmienianie narracji (z pierwszoosobowej na trzecioosobową lub odwrotnie) to jest słaby pomysł, ale jest już wybitnie słaby, kiedy zmiana zachodzi w obrębie pojedynczej sceny… A potem jeszcze zamieniasz w drugą stronę. Bruh.

 

Pozwól mi odebrać to, co zostało mi skradzione!

Pierwsze „mi” jest chyba zbędne

 

Ściekające z ran krople krwi wytyczały swoje ścieżki na skórze ramienia Caty, po czym wsiąkały w tunikę

Hm… mogłaby obwiązać ramię jakimś bandażem chociaż? Sama zna się na medycynie, ale z własną krwawiącą raną nie robi nic?

 

Najgorsze mogło być dopiero przed nami.

Nami? Czyli przed kim? Znowu jakaś zmiana narracji, czy jag?

 

Baśniowczyni wstała po chwili podążyła

Czegoś tu zabrakło. Albo „i po chwili…”, albo tam kropkę dać, albo cuś

 

nawet jak wrócę do Niebios

Eteryczna dusza błogosławiona nie powinna tak mówić… raczej

nawet gdy wrócę do niebios

 

No dobra, tera ogólnie.

Nie powiedziałbym, że to opowiadanie jest w jakikolwiek sposób „niezależne” – ewidentnie widać, że należy do jakiejś większej całości. Występują liczne nawiązania do rzeczy, które nie zostają rozwinięte (obowiązek „walczenia o niezmienność historii” brzmi grubo; Lucius jako narrator w zasadzie wcale nie jest potrzebny w tej historii, więc rozumiem, że potrzebny jest gdzie indziej; list od króla został chyba spalony w kominku, nie wiemy o nim nic; etc. etc. etc)

Zmienianie narracji tam i z powrotem nie jest miłe dla oka. Jak już musisz zmieniać, to zrób chociaż tak, jak pomiędzy sceną 1 a 2 – narracja pierwszoosobowa w scenie 1, trzecioosobowa na początku sceny 2, jest znośnie.

A poza tym wszystkim, cała opowieść jest dopiero początkiem podróży bohaterki. Dostała mieczyk +100 do siły duchowej, czy wiadomo, co z nim później robi? Gwenhwyfar na pewno nie byłaby szczęśliwa, gdyby dostała święte ostrze w plecy, ale czytelnicy już owszem.

 

No, to tyle. Kurde, nie pamiętam nawet, kiedy to zakolejkowałem (ergo: dawno). Ale lepiej późno niż wcale… chyba…

 

Pozdróweczka.

Precz z sygnaturkami.

kratka bardzo równa, równo 14 miesięcy każda :)

 

Koalo, jak już wspomniałem, dane są w trakcie zbierania. W tej chwili pobieram 7300 podstron profili użytkowników, żeby zebrać dane o tym, ile każdy z nich skomentował. Portal nie działa bardzo szybko, średnio każda iteracja trwa 6 sekund, a kompa nie mam też włączonego 24/7… więc to potrwa. Ale pracuję nad tym! Ponawiam też prośbę o zdefiniowanie świeżaka. Miesiąc po rejestracji? Rok? A może jakaś liczba komentarzy? Któż to jest, ten świeżak?

 

W międzyczasie mogę pokazać taki wykres. Nie wlicza się opowiadań skatiowanych, znaczy skasowanych, i tych, które pozostały w archiwum (aczkolwiek dane z archiwum też mogę ściągnąć).

 

Precz z sygnaturkami.

Tak, Mane, zgadza się.

 

stn – nie wiem, o czym mówisz, pisząc “dodać interpolację”? Jeśli chodzi ci o uśrednienie/wygładzenie wykresu, to zrobiłem to na wykresie nr 1, mogę też zrobić z pozostałymi i wygładzić bardziej, jeśli chcesz.

 

Dane o opowiadaniach ściągnięte. Kilka trochę mniej poważnych statystyk, zanim zajmę się powiązaniami między listą użytkowników a listą opowiadań. Dane aktualne na wczoraj, tzn. dzisiaj już nieaktualne, bo Cylindrolandia zniknęła.

 

Opowiadania z największą liczbą komentarzy:

 

Opowiadania z najdłuższym tytułem (i długość tytułu obok) – polecam sobie to otworzyć w osobnej karcie, żeby cokolwiek było widać XD

Użytkownicy z największą liczbą tekstów:

 

:)

Precz z sygnaturkami.

Koalo!

 

Jeśli dobrze rozumiem, 1a w zasadzie jest pokazany wyżej. Jeśli chcesz zoom na ostatnie 5 lat, proszę bardzo:

 

 

Reszty danych jeszcze nie mam, ale ich zdobycie nie powinno być jakieś bardzo trudne. Pracuję nad tym :) Aczkolwiek przydałaby się definicja “świeżaka”.

 

Finklo!

 

Na ile rozumiem działanie nowego grafiku, on zlicza tylko komentarze napisane na nowym portalu, także do tekstów opublikowanych wcześniej.

To by się chyba zgadzało.

 

Chociaż pozycja Eferelina Randa w rankingu budzi moje wątpliwości do poprzedniego zdania. On chyba nie był specjalnie aktywny po 2013 roku…

To się też zgadza. Ostatnie skomentowane opko przez Eferelina grafik zarejestrował w lutym 2014. Nie zmienia to faktu, że w latach 2010-2013 komentował sporo i często był w top 5 komentujących miesiąca.

 

A jak już nazywasz reg “boginią”, to śpieszę poinformować, że sama jesteś tuż, tuż pod nią. Obie jesteście daleko przed miejscem trzecim (Anet), która z kolei jest daleko przed miejscem czwartym (NWM), i dopiero tam stawka robi się bardziej wyrównana. Wykresik Eferelin vs Finkla:

 

 

I zwykła “topka” – znowuż podkreślę, że te dane nie są zbyt akuratne… postaram się je ściągnąć bezpośrednio z portalu, powinny być lepsze.

 

 

Czy to nie jest tak, że jeśli na 110 opublikowanych tekstów Reg skomentowała 100, Irka 70, a Anet 30, to wykres pokaże 200?

I to się również zgadza. Finkla ma zawsze rację. Niefortunny tytuł wykresu…

Precz z sygnaturkami.

Dżem dobry. Dawno nie było wątku tego rodzaju (dawno = chyba ze sześć lat?). Pomyślałem sobie, że sprawdzę, jak tam wyglądają statystyki portalu.

 

Link w poprzednim wątku (https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/17598) już nie działa, ale za to nadal działa inne narzędzie do zbierania danych z portalu – „Grafik Loży NF” (https://grafiknf.glitch.me/). Zbiera ono głównie dane o tym, ile kto skomentował. Aczkolwiek jest dalekie od działania dobrze. Zdaje się, że ma służyć do monitorowania aktywności dyżurnych, w związku z czym nie obserwuje fragmentów, tekstów konkursowych i nie ma danych z archiwum – na tyle, na ile byłem w stanie stwierdzić. Pozostałe teksty są jednak obserwowane. Zawsze coś.

 

Na podstawie danych z tej stronki – bardzo łatwej do przetworzenia – napisałem programik, który analizuje zebrane dane i kreśli wykresy. Poniżej garść przykładowych. Jeszcze raz podkreślam, że te dane nie są w stu procentach dokładne! beryl jest prawdopodobnie jednym z najbardziej poszkodowanych, bo główna część jego aktywności komentatorskiej przypada na archiwalne teksty.

 

 

 

 

Wykresy imienne też zaimplementowałem. Warto zaznaczyć, że grafik nie patrzy na to, ile użytkownik skomentował opowiadań w danym miesiącu – tylko ile opowiadań z danego miesiąca zostało skomentowanych przez użytkownika. (Chyba.) Dlatego w wielu przypadkach znaleziono komentarze użytkownika przed jego rejestracją. Wykres typowego mało aktywnego użytkownika, tzn. mój, w porównaniu z wykresem komentującej numer 1:

 

 

Okej, to fajnie, ale… Mimo wszystko byłem trochę zawiedziony nieprecyzyjnością grafiku i postanowiłem sprawdzić, czy umiem wyciągnąć dane bezpośrednio ze strony fantastyka.pl. Okazało się, że umiem, chociaż jest to dużo trudniejsze niż z grafikiem. Poniżej pierwszy efekt: na wykres komentarzy (dane z grafiku) nałożony wykres rejestracji userów (dane z portalu).

 

 

Styczeń 2015 (pik na obu wykresach) był rekordowy nie tylko w tych kategoriach. Był to też jedyny miesiąc w historii, kiedy jeden użytkownik skomentował ponad 200 opowiadań – i była to nasza droga Finkla (213, żeby być precyzyjnym). Wygląda na to, że sprawcą tych niesamowitych wyników była Dragoneza 2014, co jednak trochę kłóci się z teorią, że grafik nie rejestruje opowiadań konkursowych – a może coś mi się pomięszało.

 

Prawdopodobnie będę to kontynuował, bo jestem okropnym nerdem i lubię robić takie rzeczy. A wątek zakładam, żeby sprawdzić, czy interesuje to kogokolwiek oprócz mnie?

Precz z sygnaturkami.

O ile się nie machnąłem, jest to jedno z jeno czterech opowiadań w historii – od czasu kiedy Loża przyznaje piórka – które zostało oTAKowane jednomyślnie. Wiedziony ciekawością, co za arcydzieło tu znajdę, zajrzałem. Z natury jestem raczej czepialski, za co z góry przepraszam…

 

Nie zatrzymała się pod drugą bramą. Krzyknęła i wrota roztrzaskały się w drzazgi. Strażnik w ostatniej chwili dogonił Inannę, chwycił ją za rękę i przypomniał o surowych zasadach.

 

Nie aż takie surowe te zasady, skoro można sobie po prostu roztrzaskać bramę do podziemi.

 

w kamieniach nunuz wypalił się do końca ciekły tlen i ciekły wodór.

 

Okej, zaczyna się robić interesująco.

 

W trakcie czytania bramy czwartej stało się ze mną coś bardzo niezwykłego… podobno nazywają to olśnieniem. Już za samo to, że zdołałaś zesłać na mnie olśnienie w tak niewielu znakach, zasługuje na wielką pochwałę.

 

Ciało Inanny przeszyła seria potężnych wstrząsów.

 

Zdaje się, że jakiś meteoryt trafił sondę? Biorąc pod uwagę wzajemne prędkości, jakie występują w takich przypadkach, to raczej nie byłaby „seria wstrząsów”, tylko rozbicie sondy w pył. Nawet w przypadku czegoś tak małego, jak ziarnko piasku, sonda zapewne umilkłaby natychmiast…

 

Kojarzę ten mit z książki Welin. Tamta książka podobała mi się średnio, było w niej zdecydowanie za dużo zawiłości i symboliki. Tu jest krótko i jasno. Bardzo dobre, piękna wersja mitu. Cudowne „olśnienie” w połowie czytania. Dodatkowe plusy za wybranie mitologii, która jest stosunkowo słabo znana. Ale największą niesamowitością tekstu jest chyba fakt, że zdaje się on podobać absolutnie wszystkim, w tym zresztą i mnie. Chylę czoła.

 

Pozdrawiam cieplutko.

Precz z sygnaturkami.

O ile się nie machnąłem, jest to jedno z jeno czterech opowiadań w historii – od czasu kiedy Loża przyznaje piórka – które zostało oTAKowane jednomyślnie. Wiedziony ciekawością, co za arcydzieło tu znajdę, zajrzałem. Z natury jestem raczej czepialski, za co z góry przepraszam…

 

Wstęp wydaje się trochę przemądrzały… ciśnienie naporowe? Wypadkowa sił? Prawdopodobieństwo 1:1780420? Czy to początek rozprawy naukowej o meteorytach?

 

Gdyby Jaśnie Wielmożny Pan Hrabia, czyli (…) nie wolno nam szczędzić starań.

To jedno zdanie ma 79 słów. O w pyszczek jeża.

 

Po kilku dalszych stronach widzę, że niewątpliwie lubisz liczby… Ja też lubię liczby, więc mi to za bardzo nie przeszkadza. Niewątpliwie widać też, że dokonano tutaj ogromnego researchu na temat kilkunastu już różnych zagadnień naukowych.

 

Alarm pożarowy przerywa mój obchód po zimowych włościach.

Pojawia się już pewien trend… ten ciąg nieprawdopodobnych pechowych wypadków musi mieć jakąś przyczynę i jestem ciekaw, co to będzie.

 

AM06

Oj, znak interpunkcyjny na końcu zjadło. Nie wiadomo, czy kropkę, wykrzyknik, pytajnik? Ale to drobiazg.

 

Wiedziałem, że znam tę melodię! „Dark was the night, cold was the ground”. Ta piosenka poleciała w kosmos na Złotej Płycie z sondą Voyager.

No dobra, teraz już się wkręciłem.

 

Jeden do dwustu siedemdziesięciu tysięcy albo coś koło tego – odpowiadam sucho. – Niedawno liczyłem.

Też policzyłem. Naprawdę przykładasz wagę do szczegółów. Do Drobiazgów, że tak powiem.

 

To w ogóle możliwe?

Oczywiście, że nie, przynajmniej według mojej wiedzy. Ale może one są za głupie, żeby rozumieć, że to niemożliwe – dodaję z wymuszonym uśmiechem.

Perełka.

 

Okej, teraz o całości.

 

Jest to bardzo dobry tekst – nie ma cienia wątpliwości. Oryginalny pomysł i nieprzewidywalny rozwój fabuły… a może taki rozwój fabuły, który zwiększa prawdopodobieństwo, że czytelnik nie przestanie czytać? ;) Nie poczułem tych 80k.

 

Niemniej, uwiera mnie kilka rzeczy. Może nie jestem aż takim erudytą, ale myślę, że czasami trochę przesadzasz ze słownictwem: zredefiniować, hipnagogiczne, etc…

 

Co do Drobiażdżków, były zapewne takie ciągi zdarzeń, które pomogłyby im jeszcze bardziej. Ludzie badają Antarktydę od stulecia, więc już dawno mogłyby zwiększyć prawdopodobieństwo zostania znalezionymi… Mogłyby też nie dopuścić do wiwisekcji, psując narzędzia Craigowi. Ale to już czepialstwo. Opowiadanie podobało mi się bardzo.

 

Pozdrawiam cieplutko.

Precz z sygnaturkami.

Dzień dobry, ja jestem ten od grimdark fantasy. I chociaż przed pisaniem przeczytałem to, co tam wyżej linkuje Światowider, to wyszło mi chyba tak sobie, zamiast grimdark raczej troszkę-dark fantasy :)

 

Była masa śmieszności i radości przy tworzeniu tej antologii, dzięki mortowi za ogarnianie nas, gnuśnych!

Precz z sygnaturkami.

to wystarczy tak rzucić terminem i już? a ja próbowałam się z resztą dogadać…

 

Holly, jeśli nikt nie narzuci terminu, to negocjacje ciągną się latami i mogą nie doprowadzić do niczego…

Precz z sygnaturkami.

no nieźle…

 

Kupa gratów jak stąd do Księżyca.

Precz z sygnaturkami.

Ogólne przemyślenia o wszystkim, co było tu napisane.

 

– Autoodświeżanie Shoutboxa i komentarzy, wyszukiwarka mniej toporna, archiwizacja postów (w tym przede wszystkim konkursów), edycja postów w hyde parku, zintegrowanie grafiku dyżurnych ze stroną, dodawanie nowych tagów, możliwość dodawania/usuwania piórek/plakietek przez administratora bez odwoływania się do tajemniczych „informatyków”, antybotowe pytania przy rejestracji, ograniczenie usuwania wątków w HP tylko do moderacji (zgodnie z sugestią bruce), rozgałęzianie komentarzy (ale jednostopniowe, jak na Youtube, bo w mojej opinii drzewko redditowe jest zbyt skomplikowanie), oznaczanie zwycięskich opowiadań w konkursach, tymczasowy ban jako ostrzeżenie, indeksy górne i dolne w tekście, uzupełnienie profilu „użyszkodnika” o publicystykę i założone wątki w hydeparku (zgodnie z sugestią Asylum), grupowanie tekstów w profilu, istnienie jakiejś formy kontaktu z administracją bez konieczności zalogowania (wg propozycji avei), poradnik dla nowych użyszkodników w jakimś widocznym miejscu – zdecydowanie jestem za.

 

– Pinganie/oznaczanie użytkowników, poprawienie samej estetyki strony, możliwość blokowania/ignorowania innych, oceny opowiadań gwiazdkami 1-6 czy 1-10, znajomi, ograniczenie długości wpisu na SB do jakichś 500 znaków, lista ulubionych tekstów, betowanie na wzór korekty w Wordzie – nie mam zdania. Jeśli te rzeczy, które już są, zniknęłyby, nie miałbym żalu. Jeśli te, których nie ma, pojawiłyby się, nie miałbym nic przeciwko.

 

– Reakcje emotkami, w tym łapki w dół czy w górę – błagam, nie.

 

Ze swojej strony dodam coś, czego (chyba) jeszcze tu nie było: zintegrowanie statystyk ze stroną. Wykresiki i tabelki to coś, co Niebiescy Kosmici lubią najbardziej. O, zobaczmy, kto w tym miesiącu najwięcej komentował! Ja to w ogóle bym się cieszył z każdych dodanych statystyk, bo jestem nerdem. Kto wrzucił najwięcej opowiadań w historii portalu? Kto ma najwięcej piórek? Kto zebrał od Loży najwięcej TAKów? Itp., itd., ale to już tzw. wodotryski, rzecz niekonieczna.

Precz z sygnaturkami.

Było absolutnie przecudownie.

 

krarze, szkoda, że tu nie zajrzałeś wcześniej :(

Precz z sygnaturkami.

Remis to chyba mój najlepszy wynik do tej pory, dzięki! I graty dla opierzonych.

Precz z sygnaturkami.

Cześć Loży! Sorki, że nie odpisywałem wcześniej, troszkę zarobiony jestem…

 

Drakaino

 

Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego mózg w śpiączce: rejestracja aktywnego byłaby w zasadzie niemożliwa, bo konfiguracja neuronów czy neuroprzekaźników, czy jonów w jakichś nanokanałach zmienia się w tysięcznych ułamkach sekundy. Niemniej nie tłumaczyłabym tego niedoskonałością sprzętu, ale po prostu ryzykiem tego, że uzyska się totalny chaos.

Podoba mi się takie wytłumaczenie! Zapewne lepiej przekonałoby czytelników.

 

Funkcjonowanie ciała jest dość dobrze znane, a eksperyment powinien iść w kierunku jak najdoskonalszej wirtualizacji, więc troszkę tu poszedłeś w stronę narrative device, bo tak jest (autorowi) łatwiej o trudne sytuacje dla bohaterów i kontrowersyjne decyzje.

To chyba też prawda…

 

Jak się pojawia problem czy kontrowersja, to cyk – bohater ma pomysł i zmusza wszystkich do przyjęcia tego pomysłu.

No, było tak kilka razy, ale też kilka razy inni mieli pomysły, które też były przyjmowane.

 

Na kolejny plus zakończenie. Nie łzawe, a chwytające za serce. Duży plus.

A jednak komuś spodobało się zakończenie :D

 

Takie decyzje zazwyczaj, w choćby w miarę normalnie i cywilizowanie funkcjonującym państwie, nie zapadają tak z dnia na dzień i na zasadzie: od dziś nie ma ani grosza.

Co do tej normalności/ucywilizowania, to niektórzy mogliby powiedzieć, że sami nie mieszkamy w takim państwie… Opowiadanie dzieje się w “Europie”, w której mamy też mniej cywilizowane państwa, niż Polska. A to nie jest zwykła decyzja nt zwykłego projektu: wiceminister stwierdza, że projekt jest jego zdaniem niemoralny, więc decyzja zapada bardzo szybko. Fakt, że mogłem ten wątek trochę rozwinąć, jakieś walki o władzę nad łóżkiem umierającego ministra…

 

Niemniej przy prywatnym finansowaniu taki fabularny myk byłby bardziej uzasadniony.

Prawda. Nie wpadłem na to…

 

Zanaisie

 

Kwestie techniczne oraz sprawa uczuć rzutują mi na opinię.

Chciałoby się rzec, że to nieuniknione, wszak wszyscy jesteśmy ludźmi…

 

twoje opowiadanie zostaje w pamięci

Dzięki :)

 

TAK o grubość włosa powyżej NIE

Może powinniśmy wprowadzić opcję “MOŻE” :P

 

Irko

 

Można się czepiać kwestii naukowych, ale właściwie nie one są tu ważne. Może coś tam ponaciągałeś, ale chciałeś pokazać dylemat moralny, więc nie ma się co czepiać.

Stanowisko bardzo odmienne od większości czytelników. Intrygujące!

 

I szczerze mówiąc wolałabym, żebyś poszedł właśnie w tym kierunku, żebyś to pokazał, że może mu się wydaje, że to miłość, ale prawda jest inna.

Jest to (wreszcie!) opinia nt “miłości” w opowiadaniu, z którą się zgadzam. To znaczy, można tak to odbierać, że jemu się tylko “wydaje” (aczkolwiek, jak już wspominałem, nigdzie nie pada konkretna deklaracja ze strony Adriana), i rzeczywiście mogłem pójść w tę stronę, żeby udowodnić, że to tylko “wydawanie się” i nic więcej.

 

Pewne rzeczy zdarzają się w Twoim świecie, bo tak Ci wygodnie

Hm… to chyba dość powszechne wśród społeczności literackiej? Z reguły kierujemy wydarzeniami tak, żeby podobał nam się ich rozwój, czyż nie?

 

Dzięki za komentarze, pozdrówka.

Precz z sygnaturkami.

Chciałem napisać: “Serio czekałeś, aż będzie 9999, żeby to wrzucić?”, ale nie będę taki i wcale tak nie napiszę.

Portal nie eksplodował (wbrew treści tego pięknego tekstu), cieszmy się i radujmy się w nim!

Precz z sygnaturkami.

Chałwa i chwała dla szyskich, ale najbardziej dla wymienionych.

Precz z sygnaturkami.

Cześć, kwiatuszku! (no homo…)

 

Czym są dekurie? To jakiś poziom, drużyna, obóz, liga?

Tag. W drugich Igrzyskach zastąpione słowem “dywizja” i ograniczone do skali typu złoty-diamentowy-platynowy, podobnie jak to jest w grach typu LoL. (broń Boże nie gram w LoLa)

 

I teraz największy zarzut tego opowiadania – ten sport z użyciem takiej technologii sprawia, że zawodnik jest… jednorazowy.

Także i ten zarzut spróbowałem poprawić w kolejnym opku… Nie pamiętam już dokładnie, jak to tam zrobiłem, ale generalnie wygląda na to, że zawodnicy są może nie “jednorazowi”, ale w każdym razie “jednoturniejowi”. Jestem skłonny to zaakceptować.

 

bo co z tego, że strzelę 10 goli, jeśli przeciwnik strzeli 11?

Hm, to trochę dziwne porównanie. Mental Wars ma raczej niewiele wspólnego ze sportami typu piłka nożna, bardziej ze sportami walki typu boks, zapasy…

 

No i co tak naprawdę widzą kibice/telewidzowie?

Następna rzecz dopracowana w drugich Igrzyskach, tak, żeby te rozgrywki faktycznie stanowiły jakąś rozrywkę dla publiczności.

 

Dzięki za komcia, pozdróweczka zwrotna!

Precz z sygnaturkami.

Witajcie, ludziowie i człowieki.

 

Asylum!

 

Do pierwszej z nich odniosło się już wielu przedpiśców, więc nie będę sprawy drążyła

A ja się odniosłem do nich, niektóre rzeczy poprawiłem w opowiadaniu, inne wyjaśniłem lub doprecyzowałem w komentarzach. Jeśli masz jakieś konkretne wątpliwości, to słucham :)

 

Stawiałbym bardziej na współczucie, odpowiedzialność, a może rodzaj fascynacji.

Do tego też odnosili się przedpiścy i ja także odniosłem się do nich. Skopiuję tylko to, co napisałem MrB:

 

»Chciałbym zwrócić uwagę, że nigdzie w tekście nie pada bezpośrednia deklaracja: „zakochałem się w tobie”. Odwrotnie: najpierw mówi „Nie zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia”; później „dwa słowa” nie padły. Adrian zadał sobie pytanie: „Jak można kochać kogoś, kto istnieje tylko jako zbiór bajtów?” ale w tym pytaniu też nie stwierdza, że on już jest zakochany. To są tylko jego rozważania, że nawet gdyby kiedyś, może… to nie ma to sensu, bo Monika nie istnieje w świecie rzeczywistym«

 

cholipciuś

Piękny asylumizm.

 

Geki!

 

i w zasadzie mamy wierzyć w te miłość tylko dlatego, że narrator nam mówi, że ona istnieje.

Ponownie zwracam uwagę na to samo, co napisałem już n razy wcześniej. Narrator niczego takiego nie mówi, pojawiają się tylko sugestie, że nie jest pewien, co czuje…

 

gdy próbowałem sobie przypomnieć coś odnośnie tematu, to jednak wydaje mi się, że magazynowane w mózgu informacje są ściśle związane z połączeniami między neuronami oraz z samym przepływem impulsów elektromagnetycznych

No… tak. Gdzie tu problem? Przecież właśnie te dane są zbierane przez skaner, który „zgrywa” Monikę do komputera, ale słowo „jednak” sugeruje, że dostrzegasz jakiś problem. Nie chwytam.

 

Wreszcie motyw najciekawszy, czyli kwantowa dusza, pozostaje prawie wcale niewyeksploatowany

Okej, tu faktycznie biję się w piersi: mogłem to rozwinąć.

 

emlisien!

 

Udało Ci się też wzbudzić we mnie sporo buntu przeciw rozmaitym wyjaśnieniom i na tym forum zdarzyło się to po raz pierwszy.

Nie wiem, czy to dobrze…?

 

Tłumaczysz to, ale jak widać – chyba za bardzo nie przekonałeś czytelników :-)

:(

Tłumaczę, i jeszcze mi nie udowodniono, że moje tłumaczenie nie ma sensu, bo prawie nikt na te tłumaczenia nie odpisuje. Mówi się trudno…

 

A gdyby to była osoba nie o umierającym mózgu – lecz ciele? Świeżo po wypadku albo z bardzo zaawansowaną, nieuleczalną chorobą? Wtedy nie musieliby naprawiać samego mózgu, a dylemat brania do eksperymentu żywego mózgu też by zniknął. Bo to jedyny ratunek dla tej osoby.

To jest fajny pomysł, ale to pomysł na inne opowiadanie, a nie na „naprawę” tego opowiadania. Niemniej dzięki za sugestię.

 

Nie poczułam też, że naukowcy walczą o naprawę “usterek”, które sprawiły, że mózg jest w śpiączce.

Bo tego nie robią. Tzn. robią coś, co jest z założenia możliwe tylko w świecie wirtualnym, gdzie mają większą kontrolę nad pracą mózgu niż można by osiągnąć w świecie rzeczywistym za pomocą stymulacji elektrycznej czy farmakologii. To nie jest próba wybudzenia rzeczywistego mózgu.

 

Może być wszak całkiem inną osobą i nie poznalibyśmy tego, czyli problem z głowy. 

Ciekawy punkt widzenia, chyba nieprzedstawiony przez nikogo wcześniej.

 

Mówisz, że ona nawet nie jest w swoim ciele, bo naukowcy nie przyłożyli się do tego. A gdybym obudziła się w innym ciele, raczej bym to poznała i poczuła :-) Na wielu poziomach.

Punkt dla ciebie: sformułowanie „Postać kobiety, zbliżona wyglądem do Moniki” nie jest najszczęśliwsze. Poprawione.

 

To narządy zmysłów i propriocepcja są naszym “wejściem”. Odbieramy informacje z zewnątrz i wewnątrz, analizujemy je non-stop.

Drugi punkt dla ciebie. Nie pomyślałem o tym, ale też nie jest to coś, czego nie można naprawić. Słowa

 

„Tylko mózg był odwzorowany wiernie”

 

zmieniłem na

 

„Mózg i reszta układu nerwowego były odwzorowane wiernie”

 

i ogólnie rozszerzyłem ten opis, dodając więcej szczegółów o symulacji. To powinno zapewnić propriocepcję, właściwe sygnały z narządów zmysłowych itd.

 

Mój mózg to “swędzi”, jak po spotkaniu z armią komarów.

Ałć. Komary w mózgu? Bardzo ałć.

 

Ale odniosłam raczej wrażenie, że wiele z tego, co robią, dzieje się bardzo “na bieżąco” i oni dopiero sprawdzają wiele rzeczy.

Trochę tak. Znowuż skopiuję to, co napisałem wilkowi:

 

»Zdaję sobie sprawę, że to jest naciągane: powodzenie tak wielkiego projektu w zasadzie już przy pierwszym podejściu. Ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie, żeby opisywanie kilku lat mozolnego „debugowania” ludzkiego mózgu mogło być interesującym materiałem na opowiadanie. Prędzej na powieść… To nie jest odpieranie twojego zarzutu, który jest jak najbardziej zasadny, tylko smutnawa konstatacja, że inaczej być nie mogło (a w każdym razie tak mi się wydaje).«

 

Dzięki wam trojgu za komentarze, pozdróweczka!

Precz z sygnaturkami.

Nowa Fantastyka