Cześć!
Niestety nie porwał mnie ten tekst. Jeśli ukończyłeś go/tworzyłeś bez przekonania – to widać. Zwykle łatwo skupić moją czytelniczą uwagę i przymykam oko na błędy, zagłębiając się w fabułę. Niestety, potykałem się co i rusz:
Ziemia dudniła pod wpływem jego kroków, lecz gdy ulica pod nim pękła, to nie była zasługa Hard Skina.
Zdanie do przemyślenia. Dudniła pod wpływem zgrzyta okropnie, a druga część o pękającej ulicy też nie najlepsza
Wnet do utworzonego dopiero co dołu wlało się kilkanaście litrów wody, która następnie przeszła w stały stan skupienia.
Dopiero co lepiej zastąpić przed chwilą. A kilkanaście litrów to w rzeczywistości bardzo mało :)
Przeszła w stały stan skupienia również do korekty. Bardzo nie pasuje do reszty opisu.
Hard Skin machnął ręką, odrzucając super-bohatera na odległość dziesięciu metrów.
Moim zdaniem, wywalić odległość.
Szatyn zacisnął powieki i zaklął prawie bezgłośnie. Tym razem się podniósł, choć z dużymi problemami.
Ten fragment do mnie nie trafia. Dynamiczność akcji siada kompletnie, a język kłóci się z resztą tekstu. Drugie zdanie również do przemyślenia.
Patrick Owens wsypał do miski kilka garści płatków śniadaniowych, zalał je gorącym mlekiem, a następnie usiadł w salonie.
Brzmi to tak, jakby salon był meblem. A kilka garści to zwyczajnie trochę ;)
Prezenter rozwodził się nad tematem dziewięciolatki o ilorazie inteligencji przekraczającym zdolności umysłowe Alberta Einsteina. Po kilku minutach potwornej nudy nadeszła kolej na to, na co Patrick czekał.
Iloraz inteligencji to nie koniecznie zdolności umysłowe, a prezenter mógł po prostu rozwodzić się nad dziesięciolatką, bez tematu.
Wczoraj w popołudniowych godzinach doszło do obrabowania banku w zachodniej części Nowego Jorku.
Lepiej po południu, ewentualnie w godzinach popołudniowych.
Gemma nie skontaktowała się z nim następnego dnia, natomiast McCoy stwierdził, że dobrym sposobem na integrację będzie opowiedzenie przez każdego swojej superbohaterską historii, a sam poszedł spożywać kolację, pewnie smaczniejszą niż serwowane kadetom jedzenie.
Primo: Rozbij to na dwa lub trzy mniejsze zdania
Secundo: swojej suberbohaterskiej historii
Tertio: Pewnie smaczniejszą niż ta zaserwowana kadetom.
Nic szczególnie jednak intrygującego z ust chłopaków nie padło. Wszyscy jak dotąd zajmowali się drobnymi sprawami, a wizja poważniejszej misji albo napawała ich lękiem, albo wydawała się nazbyt absurdalna, żeby w ogóle mogła zaistnieć.
Z pierwszego zdania wyrzuć zapychacze. Jednak co najmniej. Nad drugim fragmentem się zastanów.
Patrick trzymał się całkiem dobrze, chociaż również odczuwał potworne zmęczenie. Jego nogi jednak sprawiały wrażenie gotowych do przebycia kolejnych kilometrów.
Lepiej: choć też odczuwał zmęczenie. Reszta jest raczej zbędna…
Drugie do rozpatrzenia. Może: Sprawiał jednak wrażenie gotowego do dalszego biegu.
A na koniec czyste czepialstwo: Gemma Watson naprawdę zbyt mocno kojarzy się z pewną Emmą o tożsamym nazwisku. Lekki zgrzyt, ale nie błąd per se.
Najbardziej w opowiadaniu bolało mnie coś, co nie jest do końca Twoją winą. Mianowicie: klimat do bólu amerykański. Już samo to jakoś mi nie pasuje, ale dowaliłeś jeszcze kolejnym znienawidzonym przeze mnie elementem: “super-bohaterowie”. Zwyczajnie mnie to nie bawi.
ALE, dobra historia tego typu potrafi jednak wciągnąć, coś przekazać, może nawet dostarczyć rozrywki. Tobie to niestety nie wyszło. Przekaz nawet jest, ale pozostałe elementy nie koniecznie.
Oczywiście, nie jest to tekst okropny, ani nawet zły! Po prostu nie trafiłeś w mój gust, a błędy konstrukcyjne przeszkadzały dodatkowo w odbiorze. Nie poddawaj się, twórz dalej, bo widać, że świetnie Ci idzie! :)
No i młodzi twórcy powinni trzymać się razem ;D
Pozdrawiam serdecznie.
Jai guru de va!