Profil użytkownika


komentarze: 78, w dziale opowiadań: 73, opowiadania: 38

Ostatnie sto komentarzy

Podobno każdemu zdarza się być głupcem przynajmniej przez pięć minut dziennie. Może ktoś miał te swoje pięć minut nad Morskim Okiem ;)

 

Reszta napisana przyzwoicie, ale bardzo nie lubię takiego nachalnego moralizatorstwa jeszcze opartego na stereotypach. Ludzie naprawdę są tacy głupi? Ani jeden się tam zachować nie potrafi? Takie bardzo jednostronne to.

Właściwie nie chodziło mi o piętnowanie głupoty tylko o pokazanie lekceważącego stosunku do przyrody. Oczywiście nie wszyscy ludzie zachowują się źle, ale taka była koncepcja opowiadania. Czy było moralizatorskie? Pewnie tak, ale czy nachalnie… polemizowałbym.

 

 

Niemniej mam w zanadrzu też prawie skończoną powieść z tymi samymi bohaterami, gdzie fabuła jest zawikłana, mroczna, oparta na autentycznej i wyjątkowo paskudnej i do dziś niewyjaśnionej zbrodni

Chętnie przeczytam :)

Dziękuję obu Paniom :) Cieszę się, że uznałyście opowiadanie za całkiem przyjemne. Przecinki to moja pięta achillesowa, ale staram się to poprawić.

 

Co do utraty i odzyskania twarzy, wszystko zależy jak dosłownie potraktujemy temat. Dla mnie lekceważenie jest właśnie utratą twarzy sił przyrody (chociaż niezawinioną).

Opowiadanie trochę jak koszmarny sen, albo wizja szaleńca. Mroczne i pokręcone, ale czytało się przyjemnie :)

Ciekawe opowiadanie, takie do poczytania dla odprężenia. Akcja toczy się niespiesznie i składa się z kulturalnych rozmów przy herbatce i ciasteczkach. Sprawa też nie jest jakaś wielce kryminalna, właściwie nikt nie popełnił nawet przestępstwa. Taki Poirot, tylko bez trupa ;) Czytało się przyjemnie, chociaż ja gustuję jednak w bardziej intensywnych kryminałach.

Dziękuję, NoWhereMan :) Cieszę się, że opowiadanie się podobało. Następnym razem postaram się rzucić na kolana ;)

Ciekawe. Bez wartkiej i wciągającej akcji, ale siłą opowiadania jest klimat epoki oraz nawiązanie do mitologii celtyckiej. Bardzo dobry warsztat, mam wrażenie, że momentami zbyt dobry. Wyszukane zdania i zwroty zmusiły mnie do większego niż zwykle skupienia przy lekturze ;)

Dziękuję za komentarz Leniwcu, cieszę się że opowiadanie się spodobało :)

Bardzo fajnie się czytało, przepłynąłem przez tekst na jednym wdechu. Trochę dziwi łatwowierność przedstawionej rodziny i szybkość z jaką podjęli decyzję. Nie wiem, co mieli obiecane w umowie, ale perspektywa odrodzenia, jako toporne roboty nie brzmi zachęcająco ;)

Jakoś cały czas miałem wrażenie, że incydent z pijaństwem został zamieciony pod dywan, więc kapitan nie mógł stracić twarzy przed społeczeństwem. Ale przecież upił się publicznie… ok, kupuję to ;)

Fajny pomysł na opowiadanie. W ciekawy sposób przedstawiłeś konflikt między przywiązaniem do tradycji i postępem. Smaczku dodaje fakt, że w tym wypadku tradycja jest bardzo krwawa i wyjątkowo barbarzyńska, co bardzo kontrastuje z wysokim stopniem rozwoju cywilizacji. Mam tylko, podobnie jak Blacktom, problem z odzyskaniem twarzy. Po lekturze nie bardzo potrafię powiedzieć, kto i dlaczego ją stracił, i w którym momencie ją odzyskał. 

@drakaina

W takim razie jeszcze raz dziękuję, teraz już z pełną satysfakcją :)

 

@regulatorzy

Dziękuję za klik :)

 

@drakaina

Dziękuję, chociaż wolałbym żeby klik nie był spowodowany tylko Twoją sympatią do Tatr, a tym bardziej żeby nie był na zachętę, bo to jakoś odbiera satysfakcję.

 

@regulatorzy

Jednakowoż panie ubrałeś w baleriny i zwiewne sukienki, a panowie pozostali goli. ;)

​Ok, ubrałem ich w szorty i koszulki, co by nie gorszyć czytelników ;)

@Finkla

 

Dzięki :) Poprawiłem literówkę, a swoją koncepcję odzyskania twarzy przedstawiłem już w odpowiedzi do Tomasza. 

 

@drakaina

 

Dziękuję za poprawki :) Nie zgadzam się tylko co do wymierzenia aparatu. Wymierzyć oznacza również wycelować i w tym znaczeniu użyłem tego czasownika.

 

@regulatorzy

 

Dziękuję za cenne uwagi :) Co do ubioru turystów, wspomniałem tylko o sandałach i okularach, bo uznałem że to wystarczy do wykreowania ich wizerunku.

No to spoko :). Dzięki za wyłapanie reszty. Co do gór, jeden lubi jak mu Cyganie grają, a drugi jak mu buty śmierdzą. Innymi słowy, o gustach się nie dyskutuje ;)

Dzięki za komentarz. Cieszę się, że się podobało. Moja interpretacja jest taka, że to duch gór, reprezentujący szeroko pojęte siły przyrody, stracił twarz w oczach ludzi. Turyści zupełnie go lekceważyli, dlatego postanowił przypomnieć, że z naturą nie ma żartów ;) Fajnie, że widzisz w tym opowiadaniu potencjał, ale chyba nie czuję się jeszcze na siłach, żeby pisać powieść.

Bardzo dobrze się czytało, chociaż sama historia raczej błaha. Największym plusem jest dla mnie narracja z perspektywy człowieka, który zamienił się w zwierzę. Opis tego, jak odbiera świat wyczulonymi zmysłami, zachowanie terytorialne – ​ciekawie wyszło. Aż zacząłem się zastanawiać, jakie jeszcze wiewiórkołaki mogą czyhać w lesie ;)

Czyta się lekko i przyjemnie. Zauważyłem jedną literówkę:

Mimo zamkniętego okna owinął mnie strumień zimnego powietrza, aż zadrżałem. 

​Podejrzewam, że miało być owionął.

 

Tak jak poprzedników, trochę dziwi brak emocji głównego bohatera, ale rozumiem że tekst straciłby na lekkości, gdyby zagłębić się w uczucia Witka. Weles za bardzo przypomina mi lansowanego w popkulturze wampira ;) Wolałbym, żeby nadać mu postać bardziej wpisującą się w klimat słowiański. 

Scenka rzeczywiście przeciętna. Dobrze, że zaczynasz od krótkich form, to najlepszy sposób na poprawę warsztatu. Powodzenia :)

Widać, że masz bogatą wyobraźnię. Trzeba by ją trochę ukierunkować, żeby opowiadanie miało ręce i nogi ;)

wwiercający się w samą przesadkę

chyba przysadkę

 

Napisane nie najgorzej, ale chyba nie do końca potrafię powiedzieć, jakie jest przesłanie tekstu. Sztuczna inteligencja zastąpi artystów? Ludzie zawsze muszą wpisać swoje działanie w jakiś schemat? 

 

Dziękuję za komentarz Zygfrydzie. Cieszę się, że czytało się nieźle. Co do niedosytu na końcu, taki był zamysł, ale może rzeczywiście trzeba było to trochę dopowiedzieć.

Dzięki za komentarze :)

 

Darconie, jeśli chodzi o wymienione przez Ciebie zwroty, zdaję sobie sprawę, że nie wystąpiłyby one w typowym ogłoszeniu. Chciałem dodać trochę emocji, czy słusznie, to rzecz dyskusyjna ;)

@Mytrix

Przekażę Lubej ;)

 

@Anet

Dzięki :)

 

@regulatorzy

Nie inaczej ;)

 

@silver_advent

Niegodziwiec :P

 

Fajne, mi też zgrzytnął archaiczny sposób obsługi podróżnika, ale na potrzeby tego szorta sprawdza się idealnie.

Dobry szort, chociaż konkluzja młodszego naukowca trochę przedwczesna. Może się jeszcze odezwie ;)

Opowiadanie wciągające, czytało się przyjemnie. Skojarzyło mi się z Westworld, tyle że tutaj akcja toczy się w rzeczywistości wirtualnej. 

Drogi Autorze, z opowiadania wyraźnie przebija twoja miłość do gór. Podzielam ją, dlatego przebrnąłem do końca, ale szczerze mówiąc nie było łatwo. Przekombinowane i rozpoetyzowane zdania typu:

Wiało wtedy potwornie, gromko nawet jak na jesienną porę, a czerń w czeluściach ciemności była całkowita i totalna, albowiem oko nocy postanowiło przybrać ten spektakularny kolor karbonu.

skutecznie utrudniają zrozumienie tekstu. Zabrakło mi też nastroju grozy.

Nick zobowiązuje, Jesień jako bioterrorystka przypadła mi do gustu ;)

Dziękuję za kolejne komentarze

 

@Finkla

Gdyby pozwoliła golemowi zaciukać dowódcę, miałaby spokój, a rękopis niezłego strażnika.

Tak, ale nie chciała śmierci Sevrila. Starałem się delikatnie zasugerować, że coś między nimi iskrzy.

 

@NoWhereMan

Szkoda, że nie wciągnęło, ale cieszę się, że uznałeś pomysł za interesujący.

 

@Deirdriu

Widzę, że większości czytających rozbudowany początek i ucięte zakończenie nie przypadły do gustu. Postać Auriel rzeczywiście zasługuje na rozwinięcie. W opowiadaniu zdecydowałem się na wprowadzenie nowych bohaterów do świata wiedźmińskiego i chyba nie starczyło mi miejsca żeby wszystkich odpowiednio zaprezentować.

Dziękuję obu niezawodnym Paniom za komentarze ;)

@Finkla

I co? Chłop wypuścił ich z kurhanu, czy go elfka zaciukała? Jeśli zostali, to zginęli z głodu, czy krasnolud się wykopał?

 

Czy historia zawsze musi mieć jednoznaczne zakończenie?

 

Niby ten zły został ukarany, ale jakoś tak bez przekonania i delikatnie. A dobry krasnolud razem z nim.

 

Czy ten zły zawsze musi być ukarany, a dobry nie? Czy ten zły na pewno jest zły?

 

Nie przekonuje mnie, po co Sev potrzebował krasnoluda. W sumie jego talenty się do niczego nie przydały.

 

Sev dosyć jasno wyraził się, po co mu krasnolud. Nie jest jasnowidzem, nie wiedział jak potoczy się historia.

 

Organizator w końcu wiedział, czego się spodziewać po kurhanie czy nie?

 

Nie wiem, pewnie się domyślał ;)

 

Ile wiedziała elfka?

 

Tego też nie wiem, ale chyba więcej od Sevrila ;)

 

Jeśli nie chciała wypuścić rękopisu w świat, to dlaczego tak się troszczyła o Seva?

 

Jaki związek ma jedno z drugim?

 

Zamierza rękopis zniszczyć czy wykorzystać?

 

To już temat na inną historię.

 

@Regulatorzy

Dziękuję za dokładną korektę :) Wydaje mi się, że fabuła jest mocno osadzona w wiedźmińskim świecie. W końcu tytułowy kurhan okazał się czymś innym…

Dziękuję za obszerny komentarz. Szczerze mówiąc wcale nie starałem się naśladować Sapkowskiego. Opowiadania wiedźmińskie czytałem dawno temu i nie pamiętam ich na tyle dobrze, żeby się na nich wzorować. Cieszę się, że czytało się przyjemnie – właśnie o to chodziło. Co do zakończenia, zamysł był taki, żeby pozostawiło lekki niedosyt. Skoro rozczarowuje, to znaczy, że jednak mogłem pokusić się o jakiś mocniejszy akcent.

Ciekawy pomysł i dobre wykonanie. Podobnie jak innym, przeszkadzało mi (ale tylko trochę) beznamiętne podejście głównego bohatera do tego, co dzieje się wokół. Czuję też niedosyt po zniknięciu Miny. Z opisu wynika, że świat zmienia się na lepsze, znika śmieciowe jedzenie i brzydkie budynki. Zakładam, że w przypadku ludzi jest podobnie, a Mina wydaje się być dobrą osobą. Dlaczego więc zniknęła? Wydaje się to dziwne szczególnie, że tak jak główny bohater, dziewczyna ma rzadki i wyjątkowy dar dostrzegania zmian.

Ciekawy tekst. Od dzisiaj będę się czuł nieswojo przymierzając ubrania ;)

Ciekawe opowiadanie, przeczytałem z przyjemnością. Z początku dialogi wydały mi się trochę sztuczne, ale to wrażenie szybko minęło. Głównym atutem jest klimat – odizolowanie, klaustrofobiczne przestrzenie, mrok oceanu, nieokreślone zagrożenie. Przypomina mi Kulę Crichtona. Wszystko podszyte zmyślną warstwą nauki. Może przydałoby się trochę szybszej akcji w krytycznych momentach, bo całość dzieje się raczej w równym tempie.

 Darconie, nigdy nie twierdziłem, że niesubordynacja w wojsku to zjawisko powszechne. Pewnie masz rację, że nie zdarza się często, ale się zdarza. Traf chciał, że w moim opowiadaniu akurat się przydarzyła ;)

Żołnierze nie kwestionują rozkazów, ani na ich temat nie dyskutują.

Nie każdy wojskowy to bezmyślna maszyna. W historii znaleźć można wiele przykładów niewykonania rozkazów przez żołnierza. Trzymając się marynarki wojennej, w 1797 podczas bitwy morskiej admirał Nelson nie wykonał rozkazu, co przesądziło o zwycięstwie Brytyjczyków nad Hiszpanami ;)

Wiewiórka miała ranę, przez którą wypłynęły jej wewnętrzne organy.

Ciężko mi sobie wyobrazić jak organy wewnętrzne wylewają się przez dziurkę po śrucie, ale jeśli już to chyba lepiej brzmiałoby wnętrzności.

 

Przydałoby się popracować nad warsztatem, niektóre zdania są trochę niezgrabne, co utrudnia płynne czytanie np. tutaj jest dużo powtórzeń:

Spod ciemnego kaptura raz na jakiś czas błyszczały karmazynowe punkty. Spod długich rękawów wysunęły się długie na metr ostrza.

Trochę dziwi mnie zachowanie tłumu. Czasy współczesne, a motłoch jakby żywcem przeniesiony ze średniowiecza, ale to już rzecz gustu.

 

Postać dziewczynki jest najmocniejszym elementem opowiadania, ciekawy pomysł, który rzeczywiście można by rozwinąć.

 

 

 

Zastanawiałem się, czy wstawiać ten dialog o dżungli, bo rzeczywiście może naprowadzić na temat i zepsuć niespodziankę ;) 

Dziękuję za komentarze i cenne uwagi. Liczebniki poprawiłem, co do “nie raz” chyba w tym przypadku pasują obie wersje. Cieszą mnie pozytywne opinie :) 

Szorcik całkiem przyjemny, dobrze, że nie czytałem Greya ;)

Przedstawiony fragment nie zachęca do czytania kolejnych rozdziałów. Nic mnie nie zaciekawiło, nie mam bladego pojęcia o czym ma być “Odyseja”. Może jest pomysł na ciąg dalszy, ale tutaj go nie widać. Warsztat nie najgorszy, ale i nie najlepszy. Mnie również nie przypadł do gustu nadmiar wulgaryzmów.

Na początku rzuciły mi się w oczy dwie literówki:

 

Opowiedziani za ten stan rzeczy, stali przed nim wyprężeni na baczność. – Chyba odpowiedzialni

– No to o czego się zaczęło? – od

 

Fajne opowiadanko z ciekawym pomysłem. Trochę toporny wstęp, który zniechęca do czytania, ale dalej już coraz lepiej.

Czytało się dobrze, ale fabuła nie porwała. Może dlatego, że nie przepadam za zombie ;) Jeśli chodzi o bardziej szczegółową krytykę (czyt. czepianie się):

 

Obszerny opis jedzenia na wstępie, w połączeniu ze zdrobnieniami raczej zniechęca do dalszego czytania.

 

Trochę dziwne wydaje się, że do tak ważnej misji książę wysyła tylko jednego rycerza. Biedne musi być to księstwo.

 

Swoją nazwę wziął od rosnących dziko jarzębin, które rozpleniły się po całej okolicy. W świetle księżyca, które bije dziś wyjątkowo intensywnie, odbija się ich czerwień.

 

Jeżeli dobrze zrozumiałem, akcja dzieje się w maju, kiedy jarzębiny zaczynają kwitnąć. Nie mogło więc być czerwonych owoców.

 

 

Widziałem przykłady, ale dla mnie są niewystarczające. Marek stwierdza, że to znaki bez znaczenia i liczą się dla niego jedynie związane z nimi wydarzenia. Nie docieka, dlaczego to zwierzęta i przede wszystkim, dlaczego są martwe. Równie dobrze mogłyby to być maskotki, ale wtedy nie byłoby tak przygnębiająco ;) Oczywiście, to rzecz gustu, takie niedopowiedzenie może się podobać.

Również uważam, że opowiadanie jest wciągające. Stworzyłeś interesujące postacie, a poważna tematyka skłania do refleksji i sprawia, że czytaniu towarzyszą różne emocje (raczej niezbyt przyjemne, dominuje smutek i współczucie). Tyle, jeśli chodzi o plusy. Niestety należę do osób niezadowolonych z zakończenia. Martwe zwierzęta są najważniejszym elementem opowiadania – budują nastrój i stanowią haczyk, na który łapie się zaciekawiony czytelnik. W dużej mierze to chęć rozwiązania zagadki pchała mnie przez trudną historię Marka. Na koniec, zamiast wyjaśnienia dostałem kolejną tajemnicę w postaci zakopanych szkieletów. Zgadzam się, że wyjaśnienie mogłoby być rozczarowujące, ale mimo wszystko wolałbym, żeby pojawiła się chociaż jakaś sugestia.

Dziękuję wszystkim za opinie, zarówno tym którzy przyznali mi rację, jak i tym którzy uznali, że wypisuję głupoty. Myślę, że w tym temacie napisano już wszystko, a może nawet odrobinę za dużo :P. Dyskusja nie rozwiązała problemu… bo nie mogła. Tak, czy inaczej warto było ją sprowokować. Podsumowując, uważam to forum za miejsce bardzo wartościowe, mimo, że niepozbawione wad. Jedynym rozwiązaniem jest je zaakceptować.

Trzymając się mojej metafory, łódkę Janka oglądały również osoby, które mogły chwycić za wiosła, ale się na to nie zdecydowały i już tego nie zrobią, bo Nadzieja odpłynęła w zapomnienie. Dlatego dla chłopaka zawody się skończyły.

 

Pomijam dyskusję w komentarzach i opowiadanie samo w sobie ciekawe i dobrze napisane. Niestety, żeby je zrozumieć trzeba znać mechanizm biblioteczny forum co sprawia, że do opowiadania potrzebny jest klucz :(

Cieszę się, że opowiadanie się spodobało. Co do klucza, jest potrzebny, żeby zrozumieć moje ukryte przesłanie, ale opowiadanie można interpretować inaczej. Może chodzić o to, że człowiek jest istotą społeczną i potrzebuje w życiu uznania i pomocy innych, żeby coś osiągnąć. Wiele talentów marnuje się, bo nie otrzymały odpowiedniego wsparcia na początku swojej drogi.

 

Co do końcówki, po namyśle rzeczywiście wydaje mi się zbyt teatralna. Trochę ją zmieniłem.

 

 

A jak mam nie traktować personalnie? Zarzucasz Bibliotekarzom, których jestem aktywnym przedstawicielem, nepotyzm.

Nepotyzm? Nic podobnego. Z resztą, ze Słowikiem, Rafillem i bemik doszliśmy już z grubsza do konsensusu ;) Nie trzeba się zaraz tak unosić.

 

A czy sobie zamknąłeś drogę? Wstaw jakieś “apolityczne” opowiadanie z ciekawym zakończeniem, to sprawdzimy.

Tak myślałem :P

@Mały Słowik

 

A zwracałeś uwagę na jakość tekstów, pod którymi te uwagi się pojawiają? Jestem ciekawy, bo w sumie bardziej odnotowuję wzrost jakości tekstów dłuższych bywalców. Jak powiedziałem, jestem w stanie podać również trochę nicków, które potrafiły wbić się przebojem na forum, jako świeży narybek (nawet jeśli było w tym trochę szczęścia – co uważam za bujdę, bo teksty były po prostu dobre – to wciąż są jakimś dowodem). Pokaż mi zestawienie tych dwóch biegunów.

 

Nie wątpię w to o czym piszesz. Jeśli chodzi o porównanie… Wrzucam wybrane oceny do dwóch opowiadań. Zaznaczam, że są wybiórcze i wyrwane z kontekstu, ale dosyć dobrze reprezentują ogólną opinię. Jedno z opowiadań trafiło do biblioteki, drugie nie dostało żadnego punktu.

 

Opowiadanie I – weszło do biblioteki

 

Światotwórstwo bardzo ładne. Słabiej z fabułą. Mam wrażenie, że to dopiero wstęp do właściwej historii, ale wstęp ciekawy.

Czytało się dobrze, zainteresowało, ale podobnie jak Finkla, mam wrażenie, że to dopiero wstęp do większej historii. Zbyt otwarte, zbyt dużo pytań bez odpowiedzi.

Zainteresował mnie ten świat i chętnie dowiem się więcej. Dobrze napisane. Ostatnie zdanie przepiękne, ale cała ostatnia scena nie do końca dla mnie jasna, albo raczej – nie wszystko z niej.

Takie to opowiadanie pół na pół. I trochę ciekawe, i trochę nie. I trochę ładnie napisane, i trochę nie.

 

Opowiadanie II – bez punktu

 

Więc reasumując, mimo, że nie jest to arcydzieło, miło spędziłem czas. Akurat w tym przypadku na plus była forma szortu. 

Przyjemnie się czytało, ale zakończenie mnie trochę rozczarowało.

Ładnie napisane, ale puenty mi zabrakło. Ot, opowiastka, którą miło się czyta, ale nic nie wnosi.

Opinii o opowiadaniu to ja żem w sumie nie dał. A się podobało ;)

A to w ogóle to sympatyczne opowiadanko

 

Jak widać oba się podobały, chociaż miały pewne niedociągnięcia. Pierwsze pisała uznana autorka, drugie nie. Nie ujmuję niczego opowiadaniu nr I. Uważam, że zasłużyło na swoje punkty, ale opowiadanie nr II zostało moim zdaniem niedocenione. Nie twierdzę, że to norma na forum, ale takie sytuacje się zdarzają.

 

@Finkla

 

Cóż, robię, co mogę, sporo czytam, często klikam.

 

Nie wątpię, ale nawet Ty nie jesteś w stanie wychwycić wszystkiego. Chyba traktujesz moje uwagi zbyt personalnie. Ja odnoszę się bardzo ogólnie do sytuacji na forum.

 

Prawie cały czas byłam przekonana, że zakończy się kliknięciem, ale końcówka wszystko zepsuła.

 

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że gdyby autorem była osoba którą znasz i lubisz, punkcik by był ;)

 

W każdym razie nie pisałem tego opowiadania z myślą o bibliotece, chciałem tylko podzielić się swoimi uwagami i wywołać dyskusję. Z resztą pewnie i tak już podpadłem i zamknąłem sobie drogę do biblioteki na zawsze ;)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie rozumiemy się. Nie chodzi o to, żeby wszystkim robić dobrze i głaskać po główkach. Patrząc z boku odniosłem wrażenie że znani mają lepiej, a nowi często dostają po dupie. Przepraszam za dosadność, ale kończy mi się wrażliwość ;)

Nie miałem zamiaru krytykować, ani narzekać. Chciałem tylko zwrócić uwagę na odczucia początkującego twórcy. Trzeba uważać, co się pisze bo nie wszyscy są odpowiednio gruboskórni. Przykłady…

Zakładam, że tekst miał wzbudzić refleksję nad samotnością, niesprawiedliwością i trudnościami początkujcego artysty? 

Nie wzbudził. 

Przeczytałem, ziewnąłem i tyle. Brak fabuły. Pisanie dla usilnego wzbudzenia jakichś tam, niedoprecyzowanych uczuć czy przemyśleń, na nie wiedomo jaki temat, jest dla mnie bez sensu. 

Na absurd końcówki omal się nie udławiłem. Metafora nabrała komicznego wydźwięku, tak po prostu. Nie wiem Autorze, co chciałeś przekazać, ale na tą chwilę wychodzi mi antymorał. Albo w ogóle brak czegokolwiek bo powiązanie chłopca z innymi zawodnikami jest praktycznie żadne. Całość wychodzi przez to nieco pseudofilozoficznie.

Gdybym był bardziej wrażliwy, mogłoby mnie to zaboleć. Wydaje mi się, że czasami potrzeba więcej taktu i chęci dostrzeżenia czegoś dobrego.

Chyba już czas na wyjaśnienia. Po pierwsze chciałbym zaznaczyć, że tekst napisałem z perspektywy biernego obserwatora działalności tego forum. Już od dłuższego czasu czytam sobie rożne opowiadania i komentarze. Robiłem to jeszcze zanim się zarejestrowałem. Wydaje mi się więc, że jestem w miarę obiektywny.

 

@Finkla

Pięciu wioślarzy jak pięć głosów do Biblioteki?

Chylę czoła przed Twoją spostrzegawczością.

 

„Nadzieja…”  bezpośrednio nawiązuje do sposobu działania portalu. Chciałem zwrócić uwagę na problem niedocenionych opowiadań. Dotyczy to w szczególności osób, które dopiero zaczynają przygodę z forum. Zdarza się, że ktoś napisze dobry tekst, co więcej poprawi go według wskazówek bardziej doświadczonych autorów, ale z jakichś względów nie otrzymuje nawet punkciku na zachętę.

 

Z drugiej strony, jeżeli ktoś jest już znanym autorem, a zdarzy mu się popełnić gorszy tekst, często przymyka się oko na niedociągnięcia i opowiadanie szybko ląduje w bibliotece. Pewnie nie jest to specjalnie odkrywcze, ale taka jest ludzka natura. Jeżeli kogoś znamy, lubimy i wiemy że potrafi dobrze pisać, tracimy obiektywność. Uznałem, że może warto się nad tym zastanowić.

 

@Mały Słowik

 

Ha. Finklo, to by była interpretacja znakomita i jednak martwiąca w przypadku tekstu nowego użytkownika. Bo jeśli to są zmartwienia nowych autorów tutaj publikujących, w sensie nie żeby pisać coraz lepiej, a żeby zostać jak najprędzej docenionym, to jestem zasmucony.

 

Każdy autor chce pisać coraz lepiej i być docenionym, zwłaszcza jeśli na to zasługuje.

 

Co do końcówki, która większości z Was się nie spodobała.

 

Rzeka jest światem wirtualnym – forum. Janek był początkującym pisarzem, który zadebiutował dobrym tekstem i nie został doceniony. Miał słabą psychikę, więc zrezygnował z dalszej twórczości, nie zabił się w sensie dosłownym. Stracił nadzieję, że może cokolwiek osiągnąć.

 

 

Dzięki za komentarze. Niestety na razie wszyscy prześlizgujecie się obok tematu. Opowiadanie powstało w konkretnym celu, ale pozwólcie, że poczekam jeszcze trochę z wyjaśnieniami.

Mi się podobało. Nie uważam, że temat jest nadmiernie wyeksploatowany. Wręcz przeciwnie, mało jest opowiadań nawiązujących do polskiej demonologii ludowej. Poza tym wiejskich cwaniaków nigdy za wiele ;). Czytało się przyjemnie, w paru miejscach się uśmiechnąłem i chyba o to chodziło.

 

Jeśli chodzi o destylację, to wbrew pozorom nie trzeba do tego wyspecjalizowanego sprzętu. Wystarczy palenisko, dwa garnki i miska, więc myślę, że wiejski organista mógłby to ze spokojem ogarnąć. Z resztą, jak pisał Mytrix, nie to jest najważniejsze. Czepianie się produkcji bimbru, czy długości wioseł wydaje mi się śmieszne.

 

Podsumowując, zgrabne opowiadanko i moim zdaniem zasługuje na bibliotekę. Kliknąłbym, ale jestem tutaj tylko marnym pyłkiem na wietrze i nie mam takiej władzy…

Myślałem, że z kserokopii nie da się wyciągnąć niczego ciekawego, ale widocznie z wszystkiego się da ;)

Opisywany przez Ciebie świat budzi skojarzenia z filmem “Piąty element” Luca Bessona, co akurat dla mnie jest zaletą. Od strony technicznej, czasami coś zgrzyta w konstrukcji zdań, ale nie czuję się wystarczająco kompetentny, żeby wytykać konkretne błędy. Jeśli chodzi o fabułę, ciężko coś powiedzieć, bo na razie niewiele wiadomo…

Technicznie napisane całkiem dobrze, ale fabularnie słabo. Nie wciągnęło mnie, właściwie nie wiem, o czym jest to opowiadanie. Nie wzbudza żadnych emocji, może poza odrobiną współczucia dla głównego bohatera.

Interesujące opowiadanie – ciekawy pomysł, czuć atmosferę zagrożenia, fajnie rośnie napięcie. Trochę szwankuje interpunkcja. Jak zauważył mój przedmówca, czasami stosujesz bardzo krótkie zdania i tekst czyta się jak telegram:

Tom poczuł narastający chłód. Na szczycie po prostu stracił ciepło. To, co pojawiło się teraz, było zimnem w najczystszej postaci. W głowie się kręciło. Mięśnie drżały. Skóra bolała.

Trochę mi się kłóci, że demon żywi się jednocześnie śniegiem, lodem i bólem zamarzania. To tak jakby działał sobie na szkodę. Poza tym nie rozumiem, dlaczego najpierw pozwolił Tomowi odejść, a później go zabił. Chyba, że chodziło o odejście do wieczności ;)

 

 

Dzień dobry wszystkim,

 

Gdyby kogoś zainteresowało, skąd się tutaj wziąłem… Ostatnio postanowiłem wystartować w konkursie wiedźmińskim. Co prawda moje opowiadanie nie weszło do ścisłego finału, ale znalazło się w drugim etapie. Uznałem, że to całkiem niezły debiut i być może w przyszłości (jeżeli jeszcze kiedyś dopadnie mnie wena) podzielę się z wami moim kolejnym tekstem. Pozdrawiam, miłego dnia :) 

Nowa Fantastyka