Profil użytkownika

“Sapere aude” ~ Horacy


komentarze: 32, w dziale opowiadań: 32, opowiadania: 9

Ostatnie sto komentarzy

@StraferB25 dzięki, poprawione.

 

@Finkla sam początek tekstu leżał prawie pół roku. Resztę (jakieś 7 stron) dopisałem w 2-3 dni.

@Finkla, dzięki (zarówno za punkcik, jak i korektę), poprawiłem błędy. Im częściej czytam własne prace, tym gorzej z wykrywaniem podstawowych gaf.

A co do narratora, to racja. Zgryźliwy skurczybyk z pana Wonga.

 

 

Hej, poprawiłem te “Edeny”, jeśli coś zostało to winę ponosi narzędzie wyszukiwania xD

Ekwipaż to ekwipunek, a przynajmniej tak twierdzi sjp.

Zaznaczyłem w przedmowie, że jest to pierwsza część cyklu (trylogii bądź tetralogii – jeszcze nie wiem).

Anyway, dzięki za opinie :)

Witaj. Dzięki za błędy, poprawiłem. Teraz trochę polemiki ;)

 

1.”Szimrę” użyłem jako kolokwializm, “miejski słownik” definiuje ją jako coś tandetnego, kiepskiej jakości. W mowie potocznej wielokrotnie spotkałem się z użyciem słowa “szmira” w tym znaczeniu.

 

2.”Sztywny” w znaczeniu przenośnym. On po prostu leżał w bezruchu.

 

3.Z tą zgnilizną to był żart. On zazwyczaj tak pachniał.

 

4.Hmm… Sądziłem, że fragment po grzdylu z nieodpowiedniej butelki jest dosyć jasny. Po tym jak bohater pociągnął łyka, domek Szajsyna odwiedził duet rabusiów. Przywiodły ich odgłosy strzałów. Spostrzegli leżącego w chacie bohatera z kluczem w dłoni. Znali wcześniej położenie piwnicy z alkoholem, ale nie posiadali klucza. Mając klucz otworzyli “magazyn” i (by zatrzeć ślady) wrzucili doń ciała. Przed przystąpieniem do opróżniania piwnicy, postanowili opróżnić pierwszą, napotkaną (pechową) flaszeczkę. Bohater zabrał klucz, gdy tamci zaniemogli. Tyle.

 

5.Rozumiem o co chodzi w ostatnim punkcie. Kiedy to wrzucałem to miałem mały problem z ogarnięciem ustawień. Plus, nie chciało mi się robić wstępu, żeby o tym wspomnieć. To opowiadanie jest początkiem trylogii (może tetralogii – jeśli czas i chęci pozwolą). Większość niejasności (o ile nie wszystkie) zostanie w kolejnych częściach wyjaśniona.

 

PS Co jest nie tak z Kasią Michalak? Inb4 nie bronię jej, po prostu nie znam kobity :P

Darcon, dziękuję za krytyczną ocenę. Uzasadnienie jest wyczerpujące. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko zgodzić się ze stawianymi zarzutami.

 

Czytuję SF, niekoniecznie SF akcji. “Wychowywałem się” jako czytelnik Lema, Zajdla, Asimova, braci Strugackich i wielu innych klasykach gatunku. Bez urazy, ale nie sądzę, żeby którakolwiek z części cyklu Warhammera mogła równać się pod względem warsztatu z pracami wymienionych pisarzy. To (oczywiście) tylko moje zdanie.

NoWhereMan, dziękuję za opinię. Uznanie dialogów za sztuczne jest jak najbardziej na miejscu. Wszystko to ma swoje uzasadnienie w prezentowanej historii, nie jest przypadkiem dobór takich, a nie innych słów. Nawet bohater skomentował zacytowane prze Ciebie zdanie. Przeanalizuj proszę jeszcze raz chronologię zdarzeń, być może w obliczu szerszego kontekstu wydadzą się one bardziej “na miejscu”.

Dalej: Próbowałem urozmaicić akcję metaforami? Osobiście naliczyłem całą jedną, zresztą dokładnie tę przytoczoną w Twoim komentarzu. Zaś bohater jest “bezuczuciowy” również z jakiegoś powodu. Każde drobne puszczenie oka do czytelnika jest tutaj istotne, praktycznie każdy z aspektów można na podstawie przytoczonych danych wyjaśnić. Stąd także skrótowy początek, nazbyt rozwinięty przyciągnąłby wieloma zbędnymi szczegółami. Ograniczyłem go ponieważ na potrzeby przekazu utworu stanowiłby balast – porcję zbędnych informacji do przetworzenia.

 

Ciężko mi dyskutować z zarzutami płytkości scen końcowych, zwłaszcza z pozycji autora pewne aspekty są niedostrzegalne. Koniec jako taki miał na celu rozwiązanie dosyć złożonej intrygi. Prawie do samego końca nie wszystko jest jasne, ale i tak ostatecznie karty zostają wyłożone.

Dzięki Reg. za wskazanie błędów, jak zwykle mimo wielokrotnej korekty coś umyka mojej uwadze. Praktycznie każdy aspekt historii został wyjaśniony, czy to wprost, czy też poprzez drobną aluzję. Moim zamysłem było stworzyć bohatera-narratora, który nie będzie dzielił się z czytelnikiem wszystkimi swoimi przemyśleniami/spostrzeżeniami. W ten sposób ma on być dla nas niejako obcy, odmienny, ma to swoje odzwierciedlenie w historii. Sądzę, że dokładniejsze opisanie całego twistu negatywnie wpłynęłoby na kręgosłup tego utworu jakim jest metafora autodestrukcyjnych zapędów ludzkości. Daleki jestem od stwierdzenia, iż opowiadanie to jest proste i przyjemne w odbiorze, ale nie wydaje mi się także, by było zupełnie nieprzyswajalne. Koniec końców “rozumiem Twoje niezrozumienie”.

Ciekawy szort. Niezbyt odkrywczy, choć przedstawienie koncepcji jest całkiem klarowne. Ponadto zawarte w utworze smaczki są odpowiednio wyważone (a to dosyć istotne żeby “te wszystkie małe pstryczki w nos” nie stały się nagle prawym sierpowym). Szkoda, że nie stoi za nimi jakaś bardziej złożona metafora. Ogółem fajno :)

Dzięki Finkla, już poprawione :)

 

Edit: Jeżeli chodzi o długość tekstu to nie chciałem go zbytnio rozdrabniać. Zabieg taki wydawał mi się bezcelowy i utrudniałby wyłapanie pierwotnego sensu opowiadania. Początkowo planowałem zmieścić się na dwóch stronach A4, ale jak widać i to “przerosło moje możliwości”.

Dzięki wszystkim za komentarze!

ryszard: Muszę zgodzić się ze stawianymi zarzutami. Uwagi przyjąłem, będę o nich pamiętał w przyszłości. Użyłem formuły kryminału w celu literackiej zabawy. Teraz dotarło do mnie, że długość utworu stanowiła pewne ograniczenie. Przez to nie zdołałem w tekście rozwinąć czegokolwiek.

joseheim: Dzięki za wypunktowanie błędów. Co do nocnej zmiany:

a)To obca planeta. Tam czas może płynąć inaczej. Przykładowo doba może trwać 60 godzin. Resztę pozostawiam do namysłu.

b)Wiele zakładów, nawet teraz na Ziemi, działa bez przerwy. Przykładowo kopalnie, elektrownie etc. Jest to zupełnie normalne.

c)Jako, że jest to kolonia pozaziemska, koszty jej utrzymania są dużo wyższe. Żeby je zrekompensować należałoby utrzymać całodobowy system pracy.

Wymieniać mogę dalej. Wszystko zależy od tego, jak patrzymy na utwór.

Co do brygadzistki: Sjp podaje dosyć ogólną definicję “kierownik brygady, grupy ludzi wykonującej jakąś pracę“. Semantyka tego słowa pozwala na wprowadzenie “brygadzistki” jako szefowej urzędniczek. Przynajmniej tak sądzę…

Jeśli chodzi o zakończenie: chciałem luźno nawiązać do finalnej sceny filmu Blade Runner i kultowego monologu jednego z androidów. Postać wypowiada między innymi słowa: “All those moment will be lost in time, like tears in rain. Time to die.”

regulatorzy: Dzięki za trafne uwagi. Po raz kolejny zmuszony jestem do potwierdzenia Twoich słów, to wszystko prawda. Nie pozostaje mi nic innego, jak zapamiętać porady i skutecznie się do nich stosować.

varg: Również Tobie należą się podziękowania, za trud przeczytania i oceny mojej pracy. Twoje uwagi będą przydatne w następnych pracach. A co do ostatniej rady to muszę przyznać, że robiłbym to z chęcią. Brakuje mi jednak czasu (i zapewne również ochoty). Gdybym chciał jeszcze dodatkowo czytać i oceniać innych, musiałbym porzucić wiele dodatkowych zajęć. A tego przecież nie chcemy…

regulatorzy: Można. Co do błędu w nicku, wiem o nim. Poprawna wersja to “Cheddar”. Jest połowicznie zamierzony. Kiedy go wymyśliłem byłem jeszcze smarkiem. Tylko z sentymentu nie poprawiam.

Dzięki wszystkim komentującym!

Zalth: Miałem nadzieję, że inspiracja jest dosyć wyraźna. Również dziękuję za słowa otuchy.

regulatorzy: Dzięki za poświęcony czas. Wymienione błędy postarałem się znaleźć i usunąć. Co do nieszczęsnego paralizatora: my przez paralizator rozumiemy urządzenie elektryczne zdolne porazić. W pracy dokonałem swoistej neosemantyzacji. Paralizator jako broń strzelająca, paraliżująca ofiarę, lecz nie prądem. Faktycznie, to może być niezbyt jasne :) Co do samego tytułu, dziwić mogę się tylko, że nikt wcześniej (w tym nawet ja!) tego nie zauważył. 

Jeśli zaś o betowanie chodzi, prawdopodobnie skorzystam z możliwości. Nie pytajcie, czemu wcześniej tego nie zrobiłem. Sam nie wiem.

Finkla: Miło mi, że i tym razem czujnie wypatrujesz błędów. Dzięki!

Dzięki wszystkim za komentarze! Zaczynając od początku:

Finkla: Nie staram się tutaj usprawiedliwić obecności wymienionych przez Ciebie błędów, lecz dostrzegam w nich pewną wspólną cechę, wszystkie powstały podczas redagowania tekstu. Łatając jeden błąd, nieopatrznie tworzyłem drugi. Wymienione przez Ciebie gafy już poprawiłem.

Ryszard: Mógłbyś podać mi przykłady “oczywistych nielogiczności”? Byłbym bardzo wdzięczny :)

Gwidon: Dzięki za radę, postaram się uwzględnić to w następnych pracach.

FoloinStephanus: Będę dalej pracował nad lepszym zwarciem akcji, choć wolałbym uniknąć sztucznego pakowania szeregów zdarzeń. Bardziej skupiam się na przekazie, bliżej mi, w tworzeniu, do filozoficzno – futurystyczno – socjologicznych esejów oplecionego fantastyczną fabułą, niż do przeładowanego szokującą akcją, opowiadania – bombki choinkowej, z zewnątrz ładnej, w środku pustej.

Ryszard: “Cylinder Van Troffa” jest mi oczywiście pozycją znaną i bliską memu sercu (Jak zresztą cała twórczość Zajdla). Nawiązanie do niej jest pośrednie, gdyż maszyna opisana przeze mnie działa dokładnie odwrotnie. Dziękuję za Twoje rady! Mam nadzieje, że w przyszłości uda mi się pozbyć wszelkich złych nawyków pisarskich i wspomniany sukces nastąpi.

Jeszcze raz, dziękuję wszystkim za słów kilka krytyki. Wszystkie one są mi bardzo przydatne, pozwalają pozbyć się błędów w przyszłych pracach.

Hej, przeczytałem całość i muszę przyznać, że ogółem praca jest okej. Postaram się uniknąć komentowania poprawności argumentacji, skupiając się bardziej na warstwie językowej.

Każdy z nas różni się od siebie, a wpływ na odmienność ma wiele czynników.

Ta forma jest poprawna w języku potocznym. W pracy pisemnej raczej należałoby użyć: tę odmienność”.

Historia niczym kobieta zmienną jest i nie raz dawała ludzkości porządnego kopa w miejsce gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

To dosyć kolokwialne określenie, nie pasuje do poważnej wymowy tej pracy.

Zanim, więc ktoś spróbuje wyśmiać jakiegoś humanistę powinien zastanowić się kilka razy jak wyglądała by Polska bez ważnych dla Polaków artystów, w tym takiego Mickiewicza, który nawiasem mówiąc był humanistą.

Zbędne powtórzenie. Swoją drogą “takiego Mickiewicza” brzmi trochę pogardliwie, zwłaszcza jeśli chodzi o człowieka tej klasy. Dobrze byłoby to zmienić, choć może się tylko czepiam. 

 

I oczywiście długość utworu. Całość jest po prostu krótka, większość myśli pozostaje nierozwinięta a jedynie pobieżnie nakreślona. Ogółem praca wymaga trochę doszlifowania i powinno być w porządku.

Dzięki Zygfryd89 za kilka słów komentarza! Każda ocena pozwala mi wyodrębnić dobre i złe strony moich dzieł. Nie ukrywam, że nawet nie wnosząc nic nowego (poza kilkoma pochwałami :D) pomogłeś mi . Jeszcze raz dzięki!

Śniąca jeszcze raz dzięki za wszelkie uwagi. Dołożę starań by nie popełniać opisanych przez Ciebie błędów w następnych pracach. Źródła wszelkich nieścisłości mógłbym doszukiwać się w sposobie pisania, który stosuje. Piszę jednym tchem i w zasadzie większość prac, które stworzyłem powstawały w przeciągu jednego lub dwóch wieczorów.

Co do ostatniego akapitu chciałem sztucznie uwznioślić scenę śmierci (tutaj kasacji) Gilberta. Wiem, nie wyszło.

 

Rozmowa Gilberta ze starcem (no właśnie – kim on jest?)

Starzec jest człowiekiem “odpowiedzialny za kasację”, wspomina o tym następujący fragment:

Najprawdopodobniej była to jedna z osób odpowiedzialnych za kasację. Zupełnie nie odpowiadał wyglądem wyobrażeniu kogoś kto wykonuje wyroki śmierci.

Sądziłem, że wystarczy ta niedługa notka żeby określić kim jest starzec. 

Dobrze, wystarczy z mojej strony uwag co do tej pracy (nie dlatego, że zabrakło błędów do wytknięcia lecz sama konwersacja zmierza trochę w stronę sporu akademickiego). Nie zamierzam poprawiać dalej błędów gdyż napotkałem pewną barierę: żeby nadać tekstowi przejrzystość i doprowadzić go do stanu “czytalności” musiałbym diametralnie go przebudować na co czasu ani ochoty nie mam. Czekają przecież następne dzieła :)

 

Na koniec wspomnę tylko, iż nie zamierzam odpuścić sobie pisania w ogóle, wręcz przeciwnie w najbliższym czasie chciałbym wrzucić na stronę następne prace. Nie oczekujcie jednak wielkiego przełomu, należałoby to określić mianem dalszych eksperymentów literackich.

Jeszcze raz dziękuje wszystkim, którzy mieli wątpliwą przyjemność przeczytania mojego opowiadania a także chętnie je komentowali.

Również Tobie dziękuję za kilka słów (krytycznych mniej lub bardziej :D). Jeśli chodzi o tematykę nie ukrywam, że garściami czerpię ze starych, dobrych pozycji polskiego sc-fi. Głównie inspirowali mnie ludzie tacy jak S. Lem czy J. Zajdel, ten pierwszy zawsze wywoływał u mnie pozytywne emocje. Również pisarze zagraniczni mocno rzutowali na mój styl, wśród nich mógłbym wyróżnić przede wszystkim Asimova, Huxleya, Orwella. Staram się przy tym połączyć swoje koncepcje zawarte w moich “dziełach” z bliską mi filozofią Schopenhauera i w pewnej materii także Nietzschego. Nie byłbym sobą gdybym nie nadmienił o dużym wpływie Ericha Fromma na moje dzieła, od dawna stanowił on zasadniczy filar wszelkich moich rozważań filozoficzno-społecznych. Rzecz jasna większość tych przemyśleń staram się w jakiś sposób umieścić w swoich pisarskich “wypocinach”.

Co do staruszka i głównego bohatera: starałem się stworzyć przy ich pomocy coś w rodzaju powodu (pretekstu?) do wypisania swych poglądów. Wyszło lepiej lub gorzej, nie mnie to oceniać. W każdym razie celem moim było zmuszenie czytelnika do zastanowienia się nad codziennością. Chciałbym docelowo by moja twórczość zachęcała do przemyśleń a nie dawała gotowe odpowiedzi.

Jeśli chodzi o głównego bohatera, nie wypisałem wszystkich jego motywacji. Nie był to zabieg celowy, bardziej stanowił wynik ograniczonego czasu i zapewne również lenistwa. Skąd wobec tego możesz wiedzieć co siedziało w jego głowie? Może odczuł nagły weltschmerz i zrezygnował z dalszej egzystencji na tym smutnym świecie…

Odnosząc się do mojego stylu pisania. Mogę to streścić jednym zdaniem: wciąż szukam siebie (a wynikiem tych poszukiwań jest właśnie cytowany przez ciebie potworek).

Dzięki wielkie za komentarz :) Co do tych nieszczęsnych sprawunków to chodziło o zakupy prowadzone na potrzeby produkcji, właśnie przez pracowników biurowych. Rzeczywiście to mogło być niezbyt oczywiste. W każdym razie dziękuje za wytknięcie błędów, z pewnością uwzględnię Twoje porady pisząc następne prace.

Nowa Fantastyka