Profil użytkownika


komentarze: 22, w dziale opowiadań: 20, opowiadania: 8

Ostatnie sto komentarzy

Tak. Chyba każdy piszący chce żeby jego teksty wywoływały w czytelniku emocje, niekoniecznie zawsze pozytywne. Przedstawienie kogoś nieprzyjemnego i odpychającego jest dla mnie tak samo ciekawe jak kogoś czarującego. Nie podoba mi się to, że prawie zawsze tworzy się bohaterów pod ten sam schemat tak, żeby czytelnik zaprzyjaźnił się z nimi i im kibicował. Fakt nie czyta się tego łatwo i przyjemnie, ale nie zawsze tak musi być :)

Zdziwiłbym się gdyby ktoś chciał kibicować bohaterowi, jak dla mnie jest dosyć odpychający i taki miał być.

Chłopak wprawdzie uczył się nieźle, ale w jego wieku przy buzujących hormonach naprawdę nie myśli się o fizyce kwantowej tylko o innych rzeczach, sam jeszcze pamiętam jak to było ;)

Z literówkami i interpunkcją jakoś tam walczę, ale na razie efekty mierne.

Historia faktycznie nie jest wybitnie oryginalna w sensie relacji chłopiec-rówieśnicy-ojciec, ale tak samo jest wiele książek o smokach, elfach i czarodziejach i są całkiem poczytne, także to niekoniecznie musi być złe, może akurat u mnie się nie sprawdziło.

 

EDIT Poprawione.

 

Coś mi jednak nie wyszło, bo chciałem zrobić parodię wiedźmina w kocim świecie, ale w czasach współczesnych, gdzie dwunogie istoty wpatrują się w swoje “Świecące Rzeczy”, a sardynki są w puszkach. Robienie ze studentów żaków czy jakiekolwiek archaizowanie ich mijało się z celem.

Końcówka faktycznie nie pasuje, bo całkowicie odstaje od reszty. Chciałem tu pokazać, jak ułomne i “niefantastyczne” może być nasze codzienne spojrzenie na świat. Studenci choć pomocni widzieli w tym zabiedzonym kocie jedynie wymizerowanego zwierzaka, a z pewnością nie koćmina, który stoczył niedawno walkę z bestią :)

Zdziwiłem się dzisiaj i to dwukrotnie. Pierwszy raz kiedy uświadomiłem sobie, ze faktyczne “miau” i “miał” w moim tekście niewiele się od siebie różnią. Drugi raz przy słowie “rządza”. Człowiek niby to odczuwa i to nawet często, a jakoś tak zapisać nie potrafi. Pozostaje poprawić.

Taki “chamski” humor pasował mi do piekielnego zwierzątka na zasadzie: “żarty” samego diabła byłyby pewnie wyrafinowane, pełne polotu i finezji, a chochlik… dla niego narzyganie na buty to kwintesencja kabaretu. Gdyby umiał mówić pewnie opowiadałby dowcipy niskich lotów o pewnym Magu albo opiewałby w rymowankach pancerne drzewa z gatunku tych o białej korze. Zwykłym śmiertelnikom nie wypada, ale Ips… on może i chce:)

Z tymi spodniami mam szczerą nadzieję, że to autokorekta, bo jeśli nie, to czas już powoli do jesionki :)

Co do naturalnych czynności zgadzam się, że humor nie jest wysokich lotów. Mi samemu zdarzyło się przy czymś podobnym śmiać bodajże raz w trakcie czytania “Łowcy Snów” S. Kinga. Dla porównania ta sama tematyka w “Sezonie burz” Sapkowskiego nie przypadła mi do gustu ani trochę. Nawet nie do końca chciałem tutaj śmieszkować, ale takie zachowania pasowały mi do małego, wrednego, piekielnego zwierzątka. Coś podobnego do potworka, który nasikał pewnemu wiedźminowi na buty jeżeli mnie pamięć nie zawodzi:) Dalej jednak nie uważam żeby kasowało to z miejsca całe opowiadanie. Próbując to sobie wyobrazić gdyby ktoś napisał opowiadanie, w którym są elementy rasistowskie pokazane w sposób żartobliwy, a mi by się to nie podobało to nie napisałbym raczej: przykro mi, ale twój pomysł padł przywalony murzynem:) Raczej coś w stylu: nie śmieszą mnie twoje żarty z czarnoskórych, ale poza tym…

EDIT

Potwierdzam, to autokorekta:D

Tak wypadło, że w trakcie pisania miałem dużo styczności z “Oggy i karaluchy” także skojarzenie z dziecięcymi serialami jak najbardziej trafne :) Diabła chciałbym troszeczkę obronić, bo nie był to sam szatan, a tylko jego nowy pracownik, który dopiero uczył się fachu. Ledwie początkujący diabełek.

W zasadzie z tym nasionkiem, a właściwie drzewem, które z niego wyrosło chodziło mi o nawiązanie do tytułu. Ktoś czyta “moje pierwsze drzewo”, niedługo później jest o ścince drzew, no to myśli sobie: “pewnie będzie o pierwszym drzewie, które bohater zetnie”. Na końcu okazuje się, że bohater aż do późnej starości nie ściął żadnego drzewa, ale w opowiadanej historii posadził swoje pierwsze i to było to “pierwsze drzewo”. Nie wiem czy można nazwać to jakimś wybitnie zaskakującym zakończeniem, ale mniej więcej o taki efekt mi chodziło. Te scenki z życia są tylko po to żeby pokazać upływ czasu, a Ips… to Ips lubi robić psoty, więc nic dziwnego, że i w opowiadaniu narobił bałaganu :) Właściwie bez niego ta historia nie miałaby sensu, bo Adam po prosu ściąłby drzewo mniej lub bardziej poprawnie i tyle. Chciałem też trochę żeby to nasionko wyglądało jakby “na przeprosiny” od chochlika, ale chyba za słabo to pokazałem.

Wykonanie wykonaniem, ale posyłanie całego opowiadania na straty, bo ktoś jest zbyt wrażliwy to lekka przesada. Rzyganie i bączenie jest integralną częścią życia tak samo jak oddychanie i jedzenie i nic tego nie zmieni. No chyba, że bohaterowie fantastyczni/literaccy muszą być przedstawiani tylko od tej ładnie pachnącej strony egzystencji :) Druga sprawa, że samo wejście w posiadania Ipsa jest już wystarczająco fantastyczne także nie ma co robić z Ipsa namiastki.

Zawsze można uznać, że to taki fantastyczny element: cudowna kraina, w której arystokracja mieszała się z pospólstwem, jedli przy jednym stole i śpiewali razem piosenki. To jest dopiero magia, a nie jakieś kule ogniste :)

Faktycznie może przy korekcie podłapałbym trochę umiejętności, ale jak widzę, że coś się nie spodobało od początku do końca to jakoś nie mogę się przemóc żeby ciągnąć to dalej.

Nie koryguję tych, które nie spodobały się nikomu, bo nie widzę w tym sensu. Może będą poprawniejsze, ale skoro nie dały rady na etapie pomysłu to wiele im nie pomoże lepsze wykonanie. Co do fantastyki myślałem, że stworzenie własnego świata, nawet nie opisanego jakoś szczegółowo będzie się zaliczało, ale faktycznie mieczy i zaklęć się tutaj nie znajdzie :)

Co do arystokratów w knajpie razem z motłochem nigdzie nie napisałem, że byli tam jacyś biedni tym bardziej, że opisane potrawy są dosyć wyszukane (może poza zupą).

Jeśli chodzi o imprezkę w sali balowej to myślę, że nawet najpiękniejszy zamek czy dwór może się w końcu znudzić i jeśli w pobliżu jest elegancka restauracja… dlaczego nie. Tym bardziej, że w towarzystwie były kobiety, które lubiły się pokazywać. No i jeden z doradców królowej wraz ze swoją żoną i jej siostrą to nie jest znowu taka wielka arystokracja. Przy okazji kobiet: są podobne, bo miały być zbiorczym symbolem niezbyt pozytywnych cech, które czasami występują u płci pięknej.

Opowiadanie jest stare, ale odświeżyłem je i przerobiłem w becie. Moim zdaniem jest ciekawe i wciągające właśnie dzięki temu, że jest wiele niedopowiedzeń oraz niewyjaśnionych spraw i czytelnik musi użyć wyobraźni żeby samemu dopowiedzieć sobie pewne rzeczy. Nie jestem zwolennikiem tekstów, w których mamy wszystko wyjaśnione czarno na białym. Inna sprawa, że prawdopodobnie to opowiadanie będzie częścią czegoś trochę większego. Księżyc wydał mi się logiczny, ponieważ skoro były to pierwsze próby życia poza Ziemią to w razie czego lepiej te próby przeprowadzić jak najbliżej Ziemi. W momencie kiedy dowiadujemy się o odcięciu łączności z Księżycem w dzienniku brakuje kilku kartek. Brakuje ich ponieważ zamiast wyjaśniać dlaczego w żaden sposób nie da się komunikować na linii Ziemia – Księżyc po prostu zmuszam czytelnika żeby przyjął to na wiarę(albo sam sobie dopowiedział co na tych wyrwanych kartkach było). Nie ma łączności i koniec:)

 

Witam, dodałem do betalisty opowiadanie : “Niejedną dziurę miewa lis do jamy”. Tagi: Artyści, Arystokracja, Intrygi, Wojsko. Długość: 2163 wyrazów. Gatunek: inne. Chętnie przyjmę każdą pomoc :)

Dzięki:) Nie jestem pewny co dokładnie znaczy “wykonanie” tzn. czy chodzi tylko o interpunkcję i błędy, czy też o konstrukcję zdań i to, czy tekst łatwo się czyta, ale będę pracował nad wszystkim po trochu.

Szczerze mówiąc nigdy nie grałem w Mass Effect. Nazwę Slarianie wziąłem od Slaan’a z Neverwinter Nights 2, a trzy palce były od tak dla odróżnienia od ludzi. Teraz sprawdzam jak wyglądają Salarianie i faktycznie widzę pewne podobieństwo, chociaż przy pisaniu myślałem bardziej o Murlokach z uniwersum Warcrafta.

Witam, właśnie wrzuciłem stare opowiadanie z dawnych lat, gotowe do betowania. Tytuł: “Nowy Ład”, gatunek: fantasy w kosmosie (?). Długość: około 3 tys. słów.

 

Faktycznie tekst był napisany mocno pod wpływem Wiedźmina. Nie jestem zbyt doświadczony w pisaniu i chciałem czegoś o co będę mógł się “oprzeć”. Jak nabiorę trochę doświadczenia będę próbował robić coś bardziej po mojemu ;)

Nowa Fantastyka