Profil użytkownika


komentarze: 35, w dziale opowiadań: 30, opowiadania: 17

Ostatnie sto komentarzy

zapytała niepewnie Lotta

(..)

kto mógł stworzyć coś takiego 

Brak kropki

jak weszła w posiadania jego zawartości

powiedział do mechaniczne ptaszka

innymi poruszanym[i] magicznie przedmiotami

gość stali w furtce, Każde z nich nie wiedziało, co powiedzieć.

Przecinek zamiast kropki i ,,każde z nich nie wiedziało” (powinno raczej być ,,żadne z nich nie wiedziało”)

 

Też wydaje mi się, że pierwsza część jest troszkę za długa i niezbyt skleja się z drugą, która za szybko kończy. Pierwsza część jest bardzo ładnie, klimatycznie napisana i ma taki spokojny, ładny nastrój, ale ,,Srebrny kanarek” spodobał mi się bardziej – dobrze się czytało i bardzo polubiłam Thomasa, chętnie przeczytałabym o nim więcej. Całość wydaje się zbyt rozciągnięta na początku i zbyt przyspieszona na końcu, tak że finalnie trudno wczuć się w postacie i ich relację.

Niesamowicie klimatyczny szort, świetny styl i kompozycja. Aż czuć ten zapach mokrej polany i gorącego kakao z kubka :) Piękne. Jedyne co mi zgrzytnęło, to pewien dysonans w dialogach – najpierw brzmi jak typowy dialog małżeństwa, naturalny, ze zwykłymi kolokwializmami (,,wyprysznicowani”), później bohaterowie mówią, jakby recytowali poezję. Z drugiej strony, postacie snują przecież opowieść (o sobie?), więc ta nagła zmiana tonu to chyba po prostu element opowiadania.

Aż mi się przypomniał Mickiewicz :’) I Pratchett, tam też było piekło jako korpo.

Fajne opowiadanie, podoba mi się miks dwóch różnych styli, tego staropolskiego i nowoczesnego, w paru miejscach się uśmiechnęłam. A i czytało się bardzo sympatycznie :)

Świetny szort, zabawny, wyrazisty i bardzo pomysłowy :) Szalenie podoba mi się pomysł na połączenie tego dziecinnego wyobrażenia Pani Jesieni z punktem widzenia doświadczonego emeryta, lubię takie kontrasty i ciekawe zestawienia.

Fantastyczny pomysł na formę! Świetny literacki eksperyment i niesamowicie udany. Dreszczy nie było, ale za to uśmiech po zrozumieniu zamysłu jak najbardziej tak :D

Oparł o pień pokrytego czerwonymi liśćmi klonu

Oparł się o pień

 

Kiedy pierwszy raz przeczytałam tekst, nie wyłapałam puenty i nie do końca wiedziałam o co chodziło – dopiero komentarze podpowiedziały, że ten zaimek to wcale nie błąd :D Świetny podstęp i prztyczek w nos dla czytelników, aż się uśmiechnęłam. A i czytało się bardzo przyjemnie.

Naprawdę dobry tekst i myślę, że długość jest idealna – akurat żeby nie znudzić, a poruszyć jakąś emocjonalną strunę :) Trudno napisać niepretensjonalny strumień świadomości, refleksyjny monolog, ale jak dla mnie Tobie zdecydowanie się udało.

Co do nici w kolorze futerka, mi przyszło na myśl, że chodzi o utracenie jakiejś cząstki siebie (nitki w tym samym kolorze), a zastąpienie jej nową (nitką w nowym kolorze). ,,Zepsucie się”, cierpienie, zabiera nam jakiś element (który być może powinniśmy starać się odzyskać, jeżeli w ogóle jest to możliwe? Może bez niego nie będziemy już sobą, tylko kimś zupełnie innym?), a w zamian daje nowy, na pierwszy rzut oka zupełnie niepasujący, zmieniający nas na zawsze. A może należy to interpretować jako zamaskowanie blizn, żeby nie sprawiać wrażenia ,,popsutej zabawki”, nie pokazać na zewnątrz, że coś jest nie tak?

Niesamowite, w tak krótkim tekście udało Ci się zbudować tak zaczarowany, niezwykły klimat. Podziwiam :) Do tego ta niepokojąca puenta…

Chyba nie napiszę nic nowego :) Tekst bardzo mocny, makabryczny, emocjonalny. Ten prosty, dziecięcy język jeszcze potęguje efekt. I mimo że może momentami nieszczęścia i patologie występowały zbyt gęsto, zdecydowanie ścisnęło mi się serce i od dwóch dni nie mogę przestać myśleć o tym tekście, jest naprawdę wstrząsający i poruszający.

Po przeskokach z detektywa do niewidomego wojownika ninja też chyba stałabym się trochę marudna ;)

Fajne opowiadanie, przyjemne, przewrotne i wywołujące uśmiech :) ciekawie i zabawnie wyszły  te przeskoki oraz zmiany scenerii i kostiumów. Biedny bohater, miejmy nadzieję, że za drugą część weźmie się ktoś bardziej litościwy dla swojej  postaci ;)

Przepiękny tekst, bardzo nastrojowy, emocjonalny i subtelny. Rzadko mam takie uczucie, że czuję dokładnie to samo, co bohater opowiadania, a tutaj odczuwałam każdą, nawet najdrobniejszą emocję. Użyję teraz strasznie wyświechtanego zwrotu, ale zupełnie jakbym tam była. Podoba mi się ten pomysł na personifikację śmierci, na ten ostatni taniec. Świetny był też wątek matki i opieki nad nią. Niesamowity tekst, bardzo podziwiam :)

Ronald i William Harvey – o, to postacie z ,,Doktora Harveya”? Tamto opowiadanie było jednym z pierwszych, które przeczytałam na tym portalu, bardzo mi się podobało :)

W ,,Bezwstydniku” urzekły mnie relacje między bohaterami, są naprawdę fajnie zbudowane i wiarygodne, dialogi między egzaltowanym synem a nieczułym ojcem wyszły świetnie. Całe opowiadanie czytało się bardzo lekko i przyjemnie, ten delikatny wątek fantastyczny z wehikułem czasu dodawał jeszcze smaczku :)

Pozdrawiam!

Morgiano, bardzo dziękuję, cieszę się, że przypadło Ci do gustu :)

Obawiam się, że nie napiszę niczego oryginalnego ani niczego, co nie zostało już tu powiedziane, ale wypowiem się i tak, bo tekst przeczytałam jakiś czas temu i wciąż za mną chodzi. Naprawdę niesamowicie zapada w pamięć :) Opowiadanie podobało mi się bardzo, jest napisane świetnym stylem, obrazowe, stylowe, piękne, niepokojące, intrygujące, poetyckie, smutne. Podobnie jak paru osobom wyżej, też zgrzytnęło mi trochę zakończenie i finalny przekaz.

Ktoś chyba już tu wspominał, o ile się nie mylę, o skojarzeniach z ,,Wielkim Gatsbym” – przy tej scenie z sukienką, przyjęciem, brokatem, szampanem też cały czas miałam tę książkę z tyłu głowy, uwielbiam ją :D

Pozdrawiam!

Wszystko zależy od ilości wolnego czasu, ale mam nadzieję, że niedługo uda mi się coś napisać i być może tu wstawić  :)

Zielonooki, dziękuję, cieszę się, że Ci się podobało :)

Opowiadanie jest bardzo lekkie i sympatyczne, a przy tym takie cudownie ironiczne, zabawne i z humorem. Kto by pomyślał, że pisarz może uciec przed wydawcą z powodu znudzenia sukcesami ;) Przy okazji, szalenie podobają mi się nazwiska głównych bohaterów – zwłaszcza Romuald Mąciwoda ♥ 

Bardzo dobrze mi się czytało, masz naprawdę wspaniały styl, przez tekst się tak płynie :)

Trico, dziękuję za uwagi i miłe słowa :)

Łowcy od początku mieli być tacy ciapowaci i mało bystrzy, taki już ich charakter, chociaż rzeczywiście parę osób zwróciło na to uwagę, więc może trochę przesadziłam. Co do tego  wzywania Boga – w sumie czemu nie? Nie trzeba się trzymać jednego schematu w tworzeniu wampirów, tak jak napisała Finka, krwiopijcy ewoluują i czasem już nawet na czosnek bywają odporni ;)

Pietrek, SzyszkowyDziadek, NoWhereMan – dziękuję za komentarze, cieszę się, że przypadło Wam do gustu :)

Mi również się podobało :) Bardzo dobrze się czytało, urzekł mnie też ten mroczny, trochę upiorny klimat, opisanie samotności Zuzanny i jej takiego postępującego oderwania od rzeczywistości, już  nie wiadomo, co jest wyobraźnią, tym, co się dzieje w jej umyśle, a co prawdziwym światem. Ciarki :)  Jej relacja z krzywdzonym chłopcem też jest bardzo ciekawa. Rzeczywiście, podobnie jak napisali moi poprzednicy, momentami było za bardzo mgliście i chociaż te niedopowiedzenia mają swój urok, to chwilami było aż nieco zbyt chaotycznie.

Też mi ta futryna troszkę niezgrabnie brzmi w sumie…

 

Pozdrawiam!

Cóż, skoro Beryl się zbuntował, to nie będę mu zawracać głowy :) Mój błąd, następnym razem już będę wiedziała :)

 

gwidon– też się na tym nie znam. Właściwie tutaj miało to pokazać, że wampirzyca nawet lekkim uderzeniem może kogoś zbić z nóg ;) Ale w sumie rzeczywiście, na przykład taka pięść wyglądałaby naturalniej i nie wzbudzałaby wątpliwości. Następnym razem będzie walenie z pięści ;)

Tak, właśnie poniewczasie zorientowałam się, że zagapiłam się i nie zrobiłam tego na czas. Nie byłam też jeszcze do końca pewna, jak to działa. Już może nie będę robiła zamieszania, ale na przyszłość będę pamiętać :)

Tylko nie wystrasz się i nie rezygnuj, Aylin

 

W żadnym wypadku, to naprawdę było ciekawe ;)

Ooo, uwielbiam Tylko kochankowie przeżyją! Muzyka jest obłędna, ,,Hal” cały czas wywołuje u mnie ciarki. I ten klimat… niesamowity.

Film jednak inspiracją chyba raczej nie był, bo obejrzałam go, o ile dobrze pamiętam, już po napisaniu, a w każdym razie na pewno wymyśleniu opowiadania.

Fascynująca dyskusja, nawiasem mówiąc :D

c21h23no5.enazet – dziękuję za uwagi, poprawiłam wskazane błędy :) Cieszę się, że się podobało!

thargone – fabuła rzeczywiście nie jest mocną stroną tego opowiadania, też przyznam szczerze, że skupiałam się głównie na stylu i na tym, żeby było zabawnie, trochę absurdalnie i parodystycznie. Cieszę się, że bawiłeś się nieźle, bo taki był właściwie cel :)

Aha, w jaki sposób uzyskuje się "wytrawną krew"? Pojąc eee… Właściciela krwi octem winnym?  :-)

Trochę doprawić, nakarmić czymś właściciela krwi… wampiry mają swoje sposoby ;D

 

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za konstruktywną krytykę, wskazanie błędów i za głosy na tekst, które przeniosły go do biblioteki. Bardzo się cieszę, dziękuję :)

Bemik – tak, to prawda. Dziękuję bardzo :)

 

Regulatorzy – dziękuję bardzo za tak uważne przeczytanie opowiadania i tak przydatną krytykę, już poprawiłam wszystkie błędy. Ech, nadzaimkoza, mój odwieczny wróg ;) Od początku główna rola miała być tylko jedna, podobnie jak od początku Łowcy mieli być tacy, jacy są, jednak masz rację – rzeczywiście przez to narratorka zdominowała resztę bohaterów, nie dając im przestrzeni.

 

Dziękuję raz jeszcze :)

Bardzo dziękuję wszystkim za uwagi i miłe słowa. Błędy już poprawione :)

Pozdrawiam!

Potwierdzam, że hasło dotarło i chociaż brzmi absolutnie przerażająco, postaram się coś wymyślić ;)

Brzmi skomplikowanie, ale pomysł na konkurs genialny. Tak więc spróbuję swoich sił, zgłaszam się:)

Strona 226, hasło 2.

Cześć wszystkim:)

 

,,Młoda i głupia”, zanurzona we własnym świecie. Miłośniczka wszelakiej literatury, pisania, słuchania dobrej muzyki i kotów.  Dopiero się tu orientuję, ale mam nadzieję, że uda mi się coś napisać i zdobyć na odwagę, aby wstawić:)

 

Nowa Fantastyka