Profil użytkownika


komentarze: 1581, w dziale opowiadań: 406, opowiadania: 111

Ostatnie sto komentarzy

Dziękuję, Tarnino, Finklo. ^^ Powtórzenia i gafy językowe poprawiłam. A mewa, cóż, fabularnie nie jest niezbędna: ot, taki drobny element komiczny* oraz sposób pokazanie, że ten Loki nie jest całkowicie zły (skoro bawi się z małymi zwierzętami).

 

*w dalszej części tekstu jest scena, gdzie po chwilowej dezorientacji Hajmdal rozgląda się, ale tam, gdzie wcześniej widział Lokiego, pozostał tylko skonfudowany pisklak, patrzący na Hajmdala.

W obecnie pisanym tekście mam taki opis:

“Po niecałej godzinie szybowania wzdłuż wybrzeża domysły strażnika okazały się poniekąd słuszne. Na kryjówkę Loki wybrał otoczoną klifami zatoczkę. Woda wpływała doń jedynie przez szczelinę w skale podobną do wąskiej bramy. Ruch wody w zbiorniku był na tyle słaby, że najdalszy brzeg porósł lodem.

Spokojna woda otoczona z czterech stron wysokimi skałami stanowiła idealne schronienie dla liczącego prawie sto osobników stada fok i trzykrotnie liczniejszego roju mew. Hajmdal nie musiał przyglądać się każdemu ptaku z osobna, by znaleźć ściganego złodzieja, gdyż ten w międzyczasie porzucił zwierzęcą postać.

[…)

Na kolanach Loki posadził sobie mewie pisklę. W ręce trzymał za jeden koniec rozpięty naszyjnik Freji. Potrząsał nim nad głową malucha, który próbował złapać dziobkiem drugą część zapięcia.”

 

Akcja ma miejsce w środku zimy gdzieś na północy Europy, w krajach skandynawskich. Już wiem, że pisklę mewy o tej porze roku jest niemożliwe, ale czy reszta opisu brzmi prawdopodobnie? I czy możliwe jest, aby mewa miała młode zimą, czy tę część muszę całkowicie skasować?

Cześć, chalbarczyk. Przepraszam, że tak późno odpisuję.

Bardzo dziękuję za komentarz.

Wskazane przez Ciebie błędy poprawiłam jak również wprowadziłam kilka zmian do tekstu, żeby m. in. bardziej zracjonalizować działania Sigyn.

Z okazji stulecia Disneya, kina sieci Helios puszczają teraz w kinach wybrane klasyki w weekendy. Ja dzisiaj byłam na “Pięknej i Bestii”. Ciekawe doświadczenie, ale mam wrażenie, że puścili wersję skróconą, zwłaszcza podczas montażu umacniania się więzi między bohaterami. Nie było sceny, kiedy Bestia prosi Bellę o czytanie, albo zaczarowanych mioteł myjących podłogę w sali balowej.

W lokalnym folklorze osady z mojego tekstu istnieje postać czarownicy zwana Wiedźmą z Wilczej Doliny.  Czy będzie OK, jeśli w tekście będę nazywała ją skrótowo po prostu Wiedźmą (z dużej litery)?

Marzy mi się pełna i zwięzła lista masek i postaci w Commedia dell'arte.

Pokazy slajdów, cytaty na tle grafik, zwiastuny, szybkie info etc. Tiktoka nie mam, ale zgaduję. Z krótkimi formami trzeba być kreatywnym i mieć na uwadze, żeby nie przeciążyć użytkownika informacjami. Nie od dziś wiadomo, że TikTok i Cocomelon odpowiedzialne są za kurczenie zakresu uwagi u młodych pokoleń.

W te patronaty to się zbytnio nie zagłębiałam, ale z wierzchu to wygląda mniej więcej tak:

Na skrzydełkach lub tyłach książek, głównie młodzieżówek i romansów, często pojawiają się awatary sociali patronek, tj influencerek(bookstagramerki, recenzentki etc.) oficjalnie wybranych do promocji tych książek na swoich profilach. Zostanie patronką książki (zwłaszcza takiej popularnej, polskiej) traktowane jest jako powód do dumy i niektóre influencerki niemal biją się o to (metaforyczne). Za duży nietakt uważane jest, kiedy influencerka zaczyna insynuować w postach, że dana polska autorka powinna właśnie ją wybrać na patronkę. Śledziłam na ten temat chyba dwie dramy na Twitterze.

A ze znacznikami (małe, kolorowe karteczki samoprzylepne, najlepiej takie z Pepco, rzadziej zakreślacze) to jest tak, że wśród tak zwanych Twitterowych Książkar panuje dziwna, granicząca z obsesją moda na oznaczanie wg nich najlepszych cytatów w książkach. Potem chwalą się zdjęciami tych książek z setkami małych karteczek sterczących spomiędzy stron.

Kam, a jak było z tymi recenzentkami z insta? Jak pisałam wcześniej,  niektóre książkowe influencerki zdają się mieć bzika na punkcie patronatów (i znaczników z Pepco, ale to inna para kaloszy).

Ja na razie głównie “promuję się” na Twitterze pod odpowiednimi tagami i na grupach facebookowych, ale dość słabo idzie.

Z tych, które sama używam, to Twitter (twitterowe książkary) i Instagram (bookstagram), choć na tym pierwszym bywa toksycznie, ale przy odrobinie szczęścia da się wybić. Jest jeszcze TikTok (booktok), którego nie używam, a na Facebook szczęścia należy szukać w odpowiednich  grupach.

Ja tak trochę siedzę w polskich bookmediach i trochę Cię zmartwię, ale portale społecznościowe w obecnych czasach to jest to. Empik miał przez pewien czas półkę tymczasową dla pozycji popularnych na TikToku. Nie wydaje mi się jednak, aby codzienna superaktywność była wskazana, do tego na wszystkich dużych platformach. Twitter i Instagram powinny wystarczyć.

Z samymi akcjami w sieci może być różnie jednak. Przeglądając tagi tzw. twitterowych książkar zauważyłam dwa główne:

– użytkowniczki łaknące patronatu nad daną książką, nachalnie podlizujące się do autorek lub mało subtelnie sugerujące, że to one powinny znaleźć się wśród patronek. A wszystko dla awatarka na okładce…

– przez łatwość w przeglądaniu social mediów, istnieje stare i dobrze znane ryzyko, że dzieci zainteresują się treściami zdecydowanie nie dla nich. Co jakiś czas pojawiają się posty o dziesięciolatkach robiących tiktoki o książkach dla czytelników 16+, mających na półkach książki 18+ lub na targach stojących w kolejce po autograf do autorki tychże.

Na betalistę przeniosłam pierwszy rozdział mojego wattpadowego opka pt. “Drewniany nóż”.

17005 znaków, młodzieżowe fantasy na podstawie mitologii skandynawskiej z zalążkiem wątku romansowego.

Cześć, Folanie. Bardzo dziękuję za przeczytanie i opinię. ^^

Ponieważ “Drewniany nóż” jest większym projektem zewnętrznym, początkowo nie planowałam zgłaszać się tutaj na betalistę i jak widać, powinnam.

W kwestii flashbacków, to chciałam osiągnąć efekt podobny do tego poprzez przejścia między rzeczywistością a majakami. Ogólnie cała ta scena w lesie wynika ze stresu pourazowego, który może zostać wywołany przez czynniki przypominające o traumatycznym zdarzeniu.

Co do słów Lokiego: 

“Już d-dobrze, jesteś bezpieczna. Za chwilę pociągnę cię do tyłu” – z tego, co czytałam i widziałam, osobie w olbrzymim stresie, która właśnie przeżyła piekło należy mówić, co się chce zrobić, aby nie pogarszać sytuacji i zbudować zaufanie między ofiarą a pomagającym. Owszem, Loki mógłby po prostu szarpnąć Sigyn do tyłu, ale byłaby o wiele bardziej zdezorientowana.

“Możesz spojrzeć przed siebie?” – tu to samo, ale istotnie, powinnam być bardziej precyzyjna. Loki nie tyle chciał, żeby Sigyn otworzyła oczy (to przy okazji), ale by zobaczyła, dokąd chciał ją zaprowadzić (do pieńka).

W kwestii wieku bohaterów, to w momencie pisania tego rozdziału nie wiedziałam, jak zgrabnie umieścić tę informację. Zarówno Sigyn jak i Loki, jako istoty półboskie w czasie trwania akcji opka, mają o wiele więcej niż 16 i 18 lat – po prostu są na tym etapie dorastania i dojrzewania odpowiednim dla nastolatków. Najłatwiej tego typu informację dałoby się wpleść poprzez porównanie z mieszkańcem Midgardu (Ziemi), ale wtedy opis wydałby się zbyt rozbudowany a przez to zbyteczny.

Jeszcze raz dziękuję za uwagi.

Pozdrawiam.

 

Tobie też dziękuję za komentarz, bruce. ^^

Za niską ocenę Sienkiewicza podejrzewam (i nawet rozumiem) uczniów gimnazjum/liceum, mających jego książki za lektury.

Dyskusji na SB nie czytałam, ale czym się cechują negatywne opinie, o jakie tu chodzi, na SB? Brak merytorycznych podstaw? Napisane z ledwo rozbudowanych kont? Plucie jadem bez powodu?

Jeśli chodzi o pisanie w ostatnim czasie, to głównie zajmuję się tworzeniem i promowaniem mojego wattpadowego potworka w mediach społecznościowych. Idzie całkiem nieźle (450+ wyświetleń przy minimalnym wkładzie własnym i nawet trochę komentarzy). Może za jakiś czas wrzucę i tutaj dotychczasowe rozdziały jako fragment z prośbą o opinie.

Dziękuję. Teraz tylko znaleźć informacje, jakie warzywa uprawiano i owoce uprawiano we wczesnośredniowiecznej Skandynawii albo olać realizm, bo akcja ma miejsce w Asgardzie a tam mają złote jabłka.

Mam taką sytuację:  rozpętała się straszliwa burza: deszcz leci z nieba wodospadem, wiatr zacina i zrzuca z drzew gałęzie. Bohaterka ma mały ogródek warzywny (kapusta, ziemniaki, marchew etc.) z warzywami gotowymi do zebrania, a czego jeszcze nie zrobiła. Pytanie jakich zniszczeń się spodziewać i czy plony będą do odratowania? Na razie zakładam, że nie będą, dlatego bohaterka-czarodziejka decyduje się wyjść na zewnątrz, żeby nałożyć zaklęcie ochronne zanim będzie za późno.

Ślimaku, przez wspomagacze w poprzednim poście miałam na myśli właśnie analizy własne. Może nie w szachach, ale też lubię opierać się na obrazach, a autor zalinkowanego tekściku uważa wizualizowanie sobie sobie czegoś za lenistwo, bo według niego szachy to sport oparty na czystym myśleniu.

Dla mnie problem wygląda tak, że autor żaloposta oburzył się, że kolega śmie używać wspomagaczy w towarzyskiej partyjce, choć wcale nie zostało zawczasu uzgodnione, że nie korzystają z dodatkowej pomocy.  Wisienką na torcie jest fakt, że autora oburzyło, że on, który w prawdziwej, uczciwej grze wygrywa z tym samym kolegą, w sieciowych przegrywa, bo przeciwnik sobie dopomaga.

O, czyli nie jestem jedyną, dla której takie podejście jest mocno przesadzone, bo przez komentarze pod spodem zwątpiłam. Tam każda próba zwrócenia autorowi posta uwagi, że go chyba ego boli zostaje ucinana a chłopak korzystający korzystający z dodatkowych pomocy niemal zwyzywany do mało bystrych, bo musi sobie zewnętrznie rozrysować następne ruchy zamiast wszystko skalkulować w głowie.

Na Piekielnych znalazłam taką historyjkę, czy raczej wylew żali, i jestem ciekawa waszych opinii.

Sama w szachy jak już, to gram z komputerem, gdzie program podpowiada zasięg pionków, więc daleko mi do jakiegokolwiek eksperta. O ile w pierwszy przypadku frustracja jeszcze jest jeszcze dla mnie zrozumiała, tak druga już trąci pychą i przypomina tutejszą dyskusję sprzed lat, czy betowanie opowiadań konkursowych to doping krzywdzący tych, co samodzielnie dopieszczają swoje teksty.

Ja próbuję głównie promocji na Twitterze, kiedy trendują tematyczne tagi (#wattpad, #twitteroweksiążkary).

Zobaczę. Na razie opieram się na tym, co widziałam na Twitterze. A że większość to romanse YA lub NA (czasem fantasy) to mnie nie dziwi, bo po tego typu historie młodzież zazwyczaj idzie do Internetu. Sama też w próbach promocji mojego opka YA podkreślam wątek romansowy, bo wiem, że to się “sprzedaje”.

Cześć.

Czy poniższy akapit nie jest zbyt przekombinowany?:

Sigyn nie zamierzała spać, jedynie trochę poleżeć. Miała przecież jeszcze tak dużo do zrobienia. Zmęczenie jednak okazało się silniejsze, bo i tak zasnęła. Tuż po przebudzeniu także próbowało ściągnąć ją z powrotem do krainy snów, ale tym razem poczucie obowiązku okazało się silniejsze.”

Dzięki, ninedin. Może się przydać. :-)

 

Ostatnio biję się z myślami, czy dalej w historii nie dać tej mojej bohaterce zaczarowanych butów, w których mogłaby chodzić w powietrzu niemal bez problemów, które jednak wróciłyby po ich zdjęciu a podczas noszenia ból nadal by był, tylko odległy. Zastanawiam się, czy to nie byłoby oszukiwanie…

 

Edit: Wydaje mi się też, że w przypadku wątku “leczenia” niepełnosprawności warto zwrócić uwagę na to, czy jest ona wrodzona, czy nabyta (np. wskutek wypadku), a jeśli w drugim przypadku tak, to na jakim etapie życia i czy najbliższy odpowiednik jest w prawdziwym życiu możliwy do zoperowania.

Rozumiem co masz na myśli. Wcześniej musiałam użyć złych słów.  Chodzi mi o uniknięcie sytuacji zbliżonej do tej, jaka była w fandomie disneyowskiego “Encanto”, gdzie niektórzy przypisali bohaterom cechy LGBTQ+. W fandomach jest to w sumie norma, ale w przypadku “Encantp” ponoć było bardzo źle. Krytycy szczególnie zwracali uwagę na uleganie stereotypom (zmiennokształtny = niebinarny dla przykładu) oraz ignorowanie bogatej kultury Kolumbii, tła historycznego i właściwego przesłania filmu o szkodliwości traumy pokoleniowej.

A wracając z offtopu: jednej z moich obecnych bohaterek po ataku doskwiera nieuleczalny ból w udzie, którego nasilenie zależy od sytuacji i przez który musi przez większość czasu chodzić o lasce.

Chodziło mi o to, żeby o bohaterze można było powiedzieć coś więcej, co nie jest powiązane z jego niepełnosprawnością, np. co lubi jeść, jakiej muzyki słucha, na kogo głosuje w wyborach, woli psy, czy koty. Nie chodzi o traktowanie tej niepełnosprawności jako tła, ale żeby niepełnosprawna postać miała coś więcej do zaoferowania czytelnikowi.

Ale jak sam sam zauważyłeś, to wszystko zależy od niepełnosprawności.  Popkultura znormalizowała noszenie okularów, brak jednego oka, protezy oraz pewne cechy autyzmu i ADHD przez co łatwo zignorować problemy, z jakimi muszą się mierzyć takie osoby na co dzień (niewyraźne obrazy, ograniczone pole widzenia, ból widmo, samokontrolę, wstyd i frustrację na swój brak uwagi i szybki język).

Wiele moich postaci było niepełnosprawnych w jakimś stopniu. Dla mnie najważniejsze jest, żeby podobnie jak z orientacją seksualną, niepełnosprawność nie stanowiła całego jestestwa bohatera.

W przypadku zagranicznych komentarzy odnośnie tego, jak media przedstawiają niepełnosprawność, często spotykam się z, jak to ująć, nadmiernym krytycyzmem. Przynajmniej ja tak to odbieram, ale ponieważ sama nie mam podobnych doświadczeń, to nie mi oceniać.

Przeglądając Tumblra natrafiłam na taki post i tak mnie naszło na założenie tematu tutaj, bo sama często zmagam się z dylematami, jak ugryźć wątek niepełnosprawnej postaci w świecie fantastycznym.

Czy wy też tak macie?

Nie z opowiadaniam, ale w HD. Do wątku o “Krańcowie” włączyłam się, bo przeczuwałam, w jakim kierunku może iść temat, ale się pomyliłam.

Jeszcze taka drobna uwaga: Ostatnimi czasy zauważyłam, że wydawnictwa, a przynajmniej te publikujące młodzieżówki, przymykają oko na fakt, że wysyłane im propozycje były wcześniej publikowane w Internecie, głównie Wattpadzie na szeroko pojętym zachodzie.

Autor “Krańcowa” natomiast publikuje swoje dzieła na własnej stronie/blogu a oprócz Facebooka nie zauważyłam odnośników  do innych mediów społecznościowych. Czy się nam to podoba czy nie, tworzenie własnych zasięgów jest ważne w Internecie, bo kisząc się we własnym grajdołku nie zajdzie się daleko. Wizyta tutaj, do naszego większego grajdołka na początek wydaje mi się dobrym pomysłem.

Tak trochę rozejrzałam się i popieram Osvalda. Sama wiem, jak to jest stworzyć całe uniwersum, ale próby jego przedstawienia niweluje warsztat i nieumiejętność przekazania, co się ma na myśli. Najlepiej wtedy przeczekać i zastanowić się co dalej: czy odłożyć projekt na jakiś czas, dać komuś lub samemu przeanalizować i nanieść odpowiednie poprawki, czy zabrać się za coś nowego?

Jeśli Autor rzeczywiście stracił wiarę po tym jak tylko jedno wydawnictwo go odrzuciło, to chyba jeszcze mało wie o świecie wydawniczym i że pisarze wysyłają swoje dzieła do wielu, często jednocześnie,  zanim któreś się zainteresuje. “Krańcowo” z kolei wygląda mi na coś siedzącego w kółeczku wzajemnej adoracji.

 

EDIT: Poza tym cały ten apel o wsparcie wyłącznie duchowe brzmi jak forma reklamy….

Dziękuję wam. Tekścik już poprawiłam:

 

Półbogini Sigyn żyła samotnie w świecie ludzi aż do dnia brutalnego ataku. W niejasnych okolicznościach trafiła do Asgardu, dotkliwie okaleczona, ale żywa. Jakby tego było mało, potężne Norny splotły jej dalszy los z losem Lokiego.

Niesławny półbóg-półolbrzym był ucieleśnieniem chaosu. Niewielu miało o nim dobre zdanie, Sigyn jednak z czasem odkrywa, że za pomówieniami kryje się ktoś dużo bardziej jej bliski.

Opowieść stara jak świat, tylko jakie będzie jej zakończenie?

Czy dwulicowy szachraj poprowadzi niewinną dziewczynę ku zgubie?

A może to delikatna półbogini odnajdzie w sobie siłę, by uratować ich oboje?

 

“W niejasnych” zostawiam, bo odkrycie szczegółów okoliczności trafienia Sigyn do Asgardu jest ważnym elementem fabuły w pierwszych rozdziałach.

Ostatnie pytania też mogą mieć wydźwięk harlequinowy, zważywszy, że to opis wattpadowego romansu. Poza tym podkreślają kolejny istotny wątek.

 

Hej. Piszę tutaj, bo na betalistę to jednak za krótkie. Dalej przygotowuję na luty mój wattpadowy projekt i zastanawiam się, czy poniższy tekst nadaje się na opis książki, zwłaszcza ostatnia część:

 

“Retelling mitologii nordyckiej o jednej z najbardziej tajemniczych postaci.

 

Półbogini Sigyn żyła samotnie w świecie ludzi aż do dnia, kiedy jej życie zawisło na włosku. Po brutalnym ataku z jakiegoś powodu trafiła do Asgardu, dotkliwie okaleczona, ale żywa. Mieszkając odtąd pośród pięknych i krzepkich bogów, nadal nie pragnęła niczego innego, jak tylko spokoju. Niestety, Norny splotły dalsze jej dalsze losy z Lokim. Niesławny półbóg-półolbrzym był ucieleśnieniem chaosu, zupełnym przeciwieństwem Sigyn, a mimo to z czasem powstała między nimi silna więź. 

Czy łączące ich uczucie przetrwa nadchodzące próby? W końcu Norny przesądzają o losie wszystkich i chyba wszyscy wiemy, jak to się skończyło… A może nie?”

Ja głównie słucham historii zagranicznych po angielsku, ale niezależnie od tematu, lubię słuchać jak wymawiane są polskie imiona i nazwiska. Z polskich zbrodni, którymi zainteresowali się za granicą, widziałam materiały o Katarzynie Z.

Sama lubię, kiedy omawiane sprawy są dość nietypowe a od pewnego czasu jestem pełna podziwu dla osób odbierających telefony na policji i pogotowiu za zachowywanie zimnej krwi, zwłaszcza, kiedy dzwoniący oznajmia, że to on właśnie popełnił zbrodnię. Przesłuchujący też mają cierpliwość. Tylko raz widziałam, kiedy policjantowi puściły nerwy, podczas przesłuchania podczas przesłuchania lidera kultu, który miał niecne zamiary wobec nieletnich.

Szczerze, to za bardzo w politykę tego świata się nie wgłębiałam. Zastanowię się jeszcze, jak mogę ten fragment przerobić.

Bardzo wszystkim dziękuję.

O tym braku wskazywania wspomniałam, bo sprawdziłam w Wikipedii, że formalnie mieszkania komunalne to te budowane za pieniądze z budżetu gminy, głównie lokale socjalne i interwencyjne. Ja chciałam użyć podobnego określenia do budynków w jednym tylko akapicie, bo mi pasowało, a inaczej powstałyby powtórzenia.

Mam opory przed wklejeniem tego akapitu do oceny tutaj, bo znając moje szczęście, temat rozejdzie się w co najmniej trzech różnych kierunkach . O świecie powiem więc tylko tyle, że to miasto w przyszłości z pewnych powodów jest otoczone murem i żeby pomieścić rosnącą populację, zdecydowana większość zabudowań miejskich to megawieżowce, których piętra zajmowane są zarówno przez mieszkania i apartamenty jak i lokale usługowe i instytucje i to takie, które w normalnych warunkach miałyby cały gmach wyłącznie dla siebie.

W opisie mocno zurbanizowanego terenu użyłam terminu “budynki komunalne”. Czy można tak nazwać drapacze chmur zajmowane przez mieszkania  i/lub apartamenty oraz lokale usługowe, bez wskazywania, za czyje pieniądze je postawiono?

W takich generatorach najlepiej próbować wygenerować ten sam prompt wiele razy i wybrać ten najlepszy. Ale to też może od specyficzności opisu. Jedne rozumie o wiele lepiej niż drugie.

Pozwolę sobie przekopiować jeden z moich komentarzy we wcześniejszym wątku:

Asylum, ja generalnie do nowinek technicznych i popularnych rzeczy podchodzę z większym lub mniejszym zaciekawieniem w zależności od tematu.  Rzadko, jeśli w ogóle zmuszają mnie one do przemyśleń nad tym, gdzie zmierza ludzkość i że komputery są coraz większą częścią naszego życia.

Dla mnie SI generujące obrazy na podstawie haseł jest właśnie czymś ciekawym. Jako artystka ze średnimi zdolnościami, nieadekwatnymi do wyobrażanych obrazów,  czasem marzyłam o czymś podobnym. Jednocześnie też widzę źródła potencjalnych problemów, jeśli generatory SI zadomowią się na dobre, np. że zapotrzebowanie na artystów-grafików na rynku pracy może zmaleć.

Powyższy komentarz wynika stąd, że od dziecka byłam bombardowana jeśli nie apokaliptycznymi, to przynajmniej służącymi za komentarz o kondycji ludzkości wizjach do czego człowiek może doprowadzić, jeśli się nie opamięta. Z tego powodu mam takie nastawienie do podobnych tematów, że w jednym z moich ostatnich projektów, w którym to drzewa zyskały pewien rodzaj świadomości i zdominowały świat, celowo nie podaję właściwej przyczyny, dlaczego do tego w ogóle doszło, a przekonaniem, że to odpowiedź natury na działalność człowieka, obarczyłam sektę szalonych ekoterrorystów.

Ale nadal nie tak złe, jak coś co czasem widziałam w fandomie anime “Black Butler”. Akcja ma miejsce w wiktoriańskiej Anglii, główny bohater jest młodym arystokratą, a niektórzy fani z uporem nazywają go z japońska “Bocchan” zamiast “paniczu”, także w angielskich tekstach!  Podejrzewam efekt słabych fanowskich napisów do anime.

Ja twory w SI wykorzystałam do okładki i ilustracji do mojego wattpadowego (po)tworka.  Wcześniej wymagały jednak odrobinę przeróbek, aby dobrze się prezentowały.

Ja z angielskich mogę polecić:

 

this is MONSTERS – YouTube – bardziej podcast, ale rzetelny, z domieszką sarkazmu i cynizmu,, ale strawnym.

Coffeehouse Crime – YouTube – prowadzący, jeśli to tylko możliwe, poświęca jak najwięcej czasu ofiarom, kim były i jak przebiegały ich ostatnie chwile.

Twisted Minds – YouTube – formatem podobne do poprzedniego kanału, ale z większym skupieniem na kryminalistach. Czasem muzyka w połączeniui z narracją może budzić niepokój, ale nadal jest strawne.

EWU Crime Storytime – YouTube – Ten kanał należy do całej sieci specjalizującej się m. in. w TC i nagraniach z przesłuchań. Głos męskiego narratora przypomina mi te, które słyszałam w telewizji.

High Time Crime – YouTube – prowadzący trochę żartuje i bywa dosadny w opiniach, ale jest znośny.

Nick Crowley – YouTube – ten kanał jest bardziej z kategorii tych mówiących niepokojących i tajemniczych zdarzeniach, ale TC też tam trochę jest.

 

 

Przy okazji zamieszania wokół serialu Netfliksa o Dahmerze jak boomerang powrócił temat gloryfikowania morderców przez media i ludzi w internecie.

Sama tematyką kryminalną interesuję się od nastoleństwa. Kiedyś oglądałam dużo programów na kanałach Discovery i Zone Reality. Teraz szukam głównie na Netfliksie i YouTubie. Jak dawniej, preferuję dokumenty streszczające śledztwa i profile osób, jak również kiedy dotyczą rozwiązanych spraw.

Ktoś jeszcze się tym interesuje? Jakie programy polecacie?

Zmieniłam na vargi.

Ja to teoretycznie piszę dla tej samej grupy docelowej, która jeszcze kilka lat temu myliła potterowskie wiły z willami.

 

Edit: Poprawiłam. Co do ostatniego zdania, to dla lepszego kontekstu wkleję dłuższy fragment. Wydzielony w środku akapit to flashback.

 

Dopiero teraz Sigyn znalazła siłę i wolę, żeby przyjrzeć się nieznajomemu.

Wpierw z nad palców ujrzała mocno zużyte odzienie. Brudna, niebieska tunika z łatami oraz brązowy płaszcz  osłaniały wyjątkowo szczupłe ciało. Złociste, opadające na ramiona pukle okalały ładną, niemal kobiecą twarz. Kąciki wąskich ust unosiły się w uśmiechu.

A oczy… Te oczy…

 

Sigyn straciła czucie w kończynach. Widziała  też coraz gorzej. Rozmazany varg obrócił  ku niej łeb i podszedł bliżej, znów nabierając kształtów. Na dziewczynę padło spojrzenie bladoniebieskich ślepi o wyraźnie wąskich źrenicach.

 

…Dokładnie te same oczy patrzyły teraz na Sigyn spod złocistej grzywki.

Zamrugała parę razy, ale nic nie uległo zmianie.

– Dobrze się czujesz? – zapytał nieznajomy z wyraźnym niepokojem.

– Chyba… – mruknęła Sigyn. – Daj mi chwilę.

– Och, jasne. – Odwrócił wzrok zawstydzony.

Następne kilka minut upłynęło w ciszy. Ona siedziała na pniaku, on chodził tam i z powrotem. Sigyn zdołała sobie wmówić, że to wyobraźnia płata jej figle. Varg mógł mieć niebieskie oczy, ale nie takie same, jakkolwiek niezwykłe by one nie były.

Nie chciałam wcześniej tak bardzo wchodzić w szczegóły, ale jak to u mnie, akcja dzieje się w Asgardzie, konkretnie w domenie przypadającej Thorowi, którą zawsze wyobrażałam sobie jako dostatnią i pełną pól uprawnych.  W tej wersji Asgard jest dość rozbudowany i pełen pomniejszych Asów, wiodących prosty żywot. Z tego powodu wydaje mi się, że przynajmniej jeśli chodzi o Asgard, mowa jest raczej o bajkowym niż wczesnym średnioiwieczu.

Bardzo wszystkim dziękuję za uwagi. Poprawię ten fragment.

Ech, coś za dużo ostatnio obcuję z językiem angielskim. Nawet myśleć po angielsku mi się zdarza.

 

AdamKB: Vargr to trudne do wymówienia słowo? W starych tekstach tak czasem nazywano wilki. Istnieje jeszcze zapis “warg”, ale zrezygnowałam z niego, bo może kojarzyć się z ustami.

Dziękuję wszystkim. Jak zasugerowała Tatnina, pokombinuję jeszcze.

 

Ale czy karczma jest dostatecznie ważna, żeby nazywać coś na jej cześć?

Początkowe lore było takie, że najpierw powstała karczma, a że była dość popularna i i położona w dobrym miejscu, to z czasem pobudowano wokół niej domy i wkrótce stała się częścią osady. Oczywiście, i to mogę jeszcze zmienić, jeśli nie ma większego sensu.  Jestem jeszcze w początkach projektu, więc mogę jeszcze zrobić przeróbkę bezboleśnie. 

Ta osada została założona przez wikingów i została nazwana na cześć karczmy “Pod Kozicą”. Chcę nadać temu miejscu Polską nazwę głównie ze względu na to, że to do opka na Wattpadzie, z założenia lekkiego, i nie chcę męczyć czytelników zbyt wieloma wymyślnymi nazwami własnymi.

Ostatecznie zdecydowałam się na “chłopaka”.

Teraz pytanie, czy będzie zgrzytało, jeśli fikcyjną osadę wikingów nazwę Kozice, jak Polską wieś?

– Dobrze się czujesz? – zapytał wyraźnie zaniepokojony nieznajomy.

– Chyba… – mruknęła Sigyn. – Potrzebuję chwili.

– Och, jasne. – Skrępowany odwrócił wzrok.

Następne kilka minut spędzili w ciszy. Ona siedziała na pniaku, a on chodził w tę i z powrotem. Sigyn zdołała wmówić sobie, że to wyobraźnia płata jej figle. Vargr mógł mieć niebieskie oczy, ale nie takie same, jakkolwiek niezwykłe by one nie były.

 

Mam wrażenie, że w ostatnim akapicie jest za dużo zaimków i nie wiem, czy mogę tak zostawić.

Dziękuję za linka, Wilku. ^^

Na próbę wygenerowałam kilka portretów bohaterki jednego z moich opek z myślą wykorzystania, któregoś do wattpadowej okładki.

1:

2:

3:

$:

6:

7:

8:

9:

Świetne! Do używania tego SI trzeba się zapisać, prawda? Caiyon jest darmowy i ogólnie dostępny, stąd taka a nie inna jakość.

Na Twitterze też jest profil publikujący rezultaty dziwnych haseł w stylu “Posiedzenie Rady Ministrów na zapleczu wiejskiego sklepu”.

Edit: Znalazłam taki filmik: https://www.youtube.com/watch?v=SkqjqN4FWSU

Asylum, ja generalnie do nowinek technicznych i popularnych rzeczy podchodzę z większym lub mniejszym zaciekawieniem w zależności od tematu.  Rzadko, jeśli w ogóle zmuszają mnie one do przemyśleń nad tym, gdzie zmierza ludzkość i że komputery są coraz większą częścią naszego życia.

Dla mnie SI generujące obrazy na podstawie haseł jest właśnie czymś ciekawym. Jako artystka ze średnimi zdolnościami, nieadekwatnymi do wyobrażanych obrazów,  czasem marzyłam o czymś podobnym. Jednocześnie też widzę źródła potencjalnych problemów, jeśli generatory SI zadomowią się na dobre, np. że zapotrzebowanie na artystów-grafików na rynku pracy może zmaleć,

A czy tego samego nie można powiedzieć o artyście, jeśli po poważnym uszkodzeniu mózgu nie będzie mógł tworzyć?

A co w takim razie z grafikami wykonanymi w całości przez człowieka w Photoshopie czy GiMPie też nie mają duszy?

Ja sama myślałam dawać do mojego projektu wattpadowego miniaturki na początku każdego rozdziału wygenerowane przez SI. Zadawanie komputerowi odpowiednich pytań to też sztuka.

Oczywiście, że SI nie zastąpi prawdziwej sztuki, ale też nie demonizowałabym całego pomysłu.  Sama trochę tworzyłam w DALL-E mini i oglądałam twory w innych programach. Nawet te bardzo zaawansowane nie są jeszcze doskonałe, zwłaszcza w kwestii anatomii.

“W Irlandii leprechaun (tłum. krasnoludek, skrzat) pilnujący garnka ze złotem. Ta legenda rozprzestrzeniła się na kraje anglosaskie, a potem z pomocą serii Harry Potter trafiła do Polski.”

 

Do Polski mogło trafić wcześniej niż Harry Potter (czy w książkach był w ogóle wątek tęczy?). Pamiętam, że jako dziecko na Cartoon Network parę razy oglądałam odcinek pierwszego sezonu Johnny’ego Bravo, gdzie główny bohater był w Irlandi i wdał się w bójkę ze skrzatem o skarb na końcu tęczy.

Podobny wątek był chyba też w którejś z dobranocek.

Tak na szybko wydaje mi się, że korzenie zaczęły pełnić funkcje podobne do kabla do ładowarki: i drzewa są w stanie przez jakiś czas funkcjonować bez bezpośredniego dostępu do gleby.

Hm… Moje drzewa po ożyciu mają zdolność do przemieszczania się , używając korzeni jako odnóży, ale mogę dorzucić jakieś pniaki zalegające na zewnętrznych ścianach. ;-)

Trzeba jednak przyznać, że żywa drzewa brzmią dużo bardziej od rzeczy niż apokalipsa zombie, epidemia albo ponuklearne pustkowia.

Super. Dziękuję, Morderco, Tarnino. ^^ Wygląda na to, że nacieki na korytarzach kilkusetletniego bloku będą najbardziej realistycznym elementem mojego świata. Bo jednak zaczęłam szukać w miarę logicznego wyjaśnienia, dlaczego PRLowski blok mieszkaniowy przetrwał we w miarę dobrym stanie kilka wieków i drzewną apokalipsę. Najlepsze, co mi przyszło do głowy, to nieudany projekt z czasów komuny na super wytrzymałe jednostki mieszkalne, które przetrwałyby ataki w czasie ewentualnej trzeciej wojny światowej.  Cały projekt okazał się jednak zbyt kosztowny, przez co ostatecznie zbudowano tylko ten jeden blok.

Ja z kolei w drugiej połowie lat dwutysięcznych byłam dwa razy na wycieczce w dużym bunkrze z czasów drugiej wojny. Jednym ze szczegółów, który utkwił mi w pamięci, jest cieniutki stalaktyt, który uformował się na suficie nad schodami między poziomami.

Po namyśle stwierdziłam, że najlepiej będzie, jeśli po prostu ograniczę się, do sugestii,  że akcja tego opka ma miejsce w odległej przyszłości, bez dokładnego precyzowania.  Nie będę musiała tak bardzo przejmować się prawdopodobieństwem, a za to będę miała więcej swobody dla pewnych pomysłów.

Jeszcze tylko zapytam z ciekawości: czy w opuszczonym blokowisku, przy odpowiednich warunkach mogłyby powstać nacieki skalne (lub coś podobnego)?, czy coś takiego może mieć miejsce tylko tylko pod ziemią?

Uch, to w takim razie czeka mnie trochę modyfikacji tekstu, bo w obecnej wersji akcja dzieje się gdzieś na czwartym/piątym piętrze, po malowniczej scenie, gdzie bohaterka schodzi kilka pięter w dół, podziwiając pozostałości antycznej (dla niej, przy założeniu, że zostanę przy czasie akcji w XXIX w.) cywilizacji Polskiego blokowiska.

Skoczyłam tak daleko w czasie głównie po to, żeby pokazać cywilizację po tym, jak nauczyła się istnieć w świecie post-a po, a nie kiedy jest jeszcze na etapie walki o przetrwanie, migracji, wojen między grupami ocalonych i rabowania ruin w poszukiwaniu niezbędnych rzeczy.

Jak pisałam wcześniej, akcja tego opka dzieje się w odległej przyszłości (XXIX w.), więc od biedy można założyć, że w międzyczasie coś zostało odkryte i/lub wymyślone, co spełnia warunki. Ale jest to też to samo opko post-apo, gdzie drzewa z niewyjaśnionych powodów ożyły, nauczyły się przemieszczać i zdominowały Ziemię, więc tego. :-P

Zawsze mogę wcześniej w fabule wstrzymać śnieżycę, albo po prostu pójść logiką  filmów akcji Micheala Baya. Pomysł i tak z kategorii “crack traktowany na serio”.

Bardzo dziękuję za wcześniejsze odpowiedzi i sugestie. ^^

Sytuację, do której potrzebuję tych informacji raczej trudno wyjaśnić bez spojlerów, ale spróbuję.

Akcja dzieje się w przyszłości, gdzie istnieją tzw. kieszonkowe miotacze ognia. Wyglądają one jak zwykłe pistolety z dokręcanymi kanisterkami super łatwopalnego paliwa. Przy odpowiednich przeróbkach można z nich zrobić prowizoryczne ładunki wybuchowe, do których detonacji wystarczy ogień.

Z powodów fabularnych moja bohaterka taki ładunek umieściła pod korzeniami drzewa wyrastającego z ruin peerelowskiego bloku (nie pytajcie). Na zewnątrz pada śnieg, ale nie dociera on do korzeni, jedynie chłód i wiatr. Reszta drzewa jest na zewnątrz (nie pytajcie, spojlery). Z założenia wybuch kanisterka ma doprowadzić do potężnej eksplozji ognia, która zapali drzewo (sosnę albo inną choinkę).

Zauważyłam to i myślałam zgłosić, ale uznałam, że szare zaznaczenia mi nie przeszkadzają.

Zauważyłam za to, że jeśli skopiuję tekst, gdzie pierwszy znak jest pogrubiony, to po wklejeniu do betomatu całość jest pogrubiona.

Nowa Fantastyka