Profil użytkownika


komentarze: 1902, w dziale opowiadań: 806, opowiadania: 310

Ostatnie sto komentarzy

Piórko przypięte, gratulacja :D 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Dzieje się :D Z przyjemnością przypiąłem pierwsze od bardzo dawna srebrne piórka.

Gratulacje dla Zanaisa i Caerna!

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Tak pingnę dla zasady (bo Bail i tak już napisał, że raczej się pojawię, chociaż jak zwykle kwestia terminu i miejsca)

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Nie znam się na militariach ani trochę, ale pierwsze co mi przychodzi do głowy to “stanowisko karabinowe/karabinu”

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Taktyczny komentarz podbijający, bo się ludzie oburzają, że nie widać wątku w “Ostatnio komentowanych”. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Jeszcze raz dziękuję za okazane zaufanie i obiecuję, że dam z siebie wszystko, żeby tego zaufania nie zawieść. No dobra, może nie wszystko, ale całkiem sporo :) W każdym razie razem z Verus i PsychoFischem postaramy się, żeby to miejsce nadal funkcjonowało i nadal było fantastyczną przestrzenią dla wszystkich użytkowników. 

I tak tylko dla rozwiania wszelkich wątpliwości – mój awans nie oznacza wcale, że wygryzłem Beryla ze stanowiska :D Zasadniczo wciąż pozostanie on administratorem, ale jak pisał – będzie ograniczał swoją aktywność, dlatego też przejmuję wszelkie bieżące sprawy dotyczące funkcjonowania portalu. Więc jeśli coś się dzieje, macie jakieś uwagi, zażalenia, pomysły, chcecie zorganizować konkurs albo inną ciekawą inicjatywę – piszcie do mnie śmiało, chętnie pomogę. Ponoć od tego tu jestem.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Po pierwsze – nie choinka, tylko kalamit, w tamtych czasach nie było jeszcze choinek, z tego co pamiętam. A jeśli chodzi o główny zarzut, odpowiem używając wyższych autorytetów, z którymi dyskutować nie należy:

 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Ekhm. Świąteczne jak jasny piorun.

Jasna gwiazdka :D Wybacz Tarnino, ostatnie kilka razy pisałem bardziej klasyczno-świąteczne teksty, potrzebowalem czegoś nieco innego.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Wybaczcie, że tak późno, trochę przeciągnęła mi się wigilia w pracy. Nie tłumacząc się więcej:

 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

Pierwsza gwiazdka rozbłysnęła znienacka. Choć ledwie co było przesilenie zimowe i wciąż jeszcze krótkie dni szybko ustępowały miejsca nocy, to jednak do zmierzchu było jeszcze daleko i żadna szanująca się gwiazdka nie powinna pojawiać się na firmamencie. Ta jednak najwyraźniej była wyjątkowo bezczelna, nie tylko bowiem świeciła w najlepsze, za nic mając sobie słoneczny blask, to jeszcze z każdą chwilą świeciła coraz mocniej, roszcząc sobie prawo do totalnej dominacji.

– Mamo! – zawołał Raaaaorgharrranek, wyciągając krótką łapkę ku niebu. – Patrz, pierwsza gwiazdka!

Mama Raaaaorgharrranka prychnęła tylko, całkowicie zajęta próbą powieszenia łańcucha na dorodnym kalamicie, co nie było łatwym zadaniem, biorąc pod uwagę fakt, że używała do tego celu przede wszystkim imponującego zestawu zębisk.

– Mamo! – powtórzył Raaaaorgharrranek, a w jego ryku tym razem usłyszeć można było odrobinę zaniepokojenia, jako że gwiazdka była już znacznie większa, znacznie jaśniejsza i znacznie bardziej podejrzana.

– Raaaaorgharrraniusz, ja cię proszę, miejże litość! – zaryczała mama, wypuszczając łańcuch z paszczy.

Odwróciła się, by dobitniej zrugać urwisa i zagonić go do pomocy, zamarła jednak w pół ruchu, gdy dostrzegła jasny obiekt na niebie. Gwiazdka wydawała się już jaśniejsza od słońca, prawie tak duża jak księżyc i ciągnęła za sobą długi warkocz dymu.

– Mamo, co to? – spytał Raaaaorgharrranek drżącym głosem.

– Nic złego, dziubasku, to tylko pierwsza gwiazdka. Wszystko będzie dobrze – odpowiedziała mama.

Stanęła nad synkiem, przesłaniając mu widok swym kolosalnym cielskiem. Pochyliła łeb i delikatnie trąciła nozdrzami pysk dziecka.

– Zamknij oczy, dobrze? A potem pomyśl życzenie, jakie tylko chcesz. Gwiazdka je spełni.

Raaaaorgharrranek się uspokoił. Mama zawsze wiedziała, co mówi. Z całych sił zacisnął powieki i pomyślał życzenie. A potem nagle zrobiło się bardzo, bardzo jasno. 

 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Cześć.

 

Jeśli faktycznie, jak piszesz, w założeniach od początku chcieliście dać nagrody wyłącznie za pierwsze miejsca, to zdecydowanie zgadzam się że są problemy z regulaminem, bo z niego nic takiego nie wynika. Jedyny zapis regulaminu dotyczący nagród w żaden sposób nie określa kto będzie nagradzany:

Nagrody: chałwa, sława i nagroda książkowa :D

A w wątku z wynikami, zakończonym zapowiedzią nagród, podaliście 3 miejsca podium oraz wyróżnienia specjalne. Zwłaszcza kwestia nagrody dla świeżynki, która w regulaminie jest określona dokładnie w ten sposób, jako “nagroda dla świeżynki”. 

I jeszcze raz, żeby nie było – nie chcę żebyś odniósł wrażenie, że chodzi mi o dopominanie się o nagrody, bo ktoś mi książkę obiecał i nie dał a ja chcę. Chodzi mi o generalną kwestię komunikacji i klarowności podczas organizacji konkursów. Bo takie sprawy pozostawiają po prostu użytkowników z poczuciem niesprawiedliwości i zniechęcić do dalszego uczestnictwa (tu ponownie – zwłaszcza kwestia świeżynek, które teoretycznie mogłyby przyjść na portal skuszone specjalną kategorią w konkursie, a potem pozostać z niczym). 

Jeżeli mogę coś jeszcze zrobić, byś poczuł się lepiej, daj znać.

Niczego konkretnego od ciebie nie oczekuję. W sensie – niczego dla siebie w ramach zadośćuczynienia czy podobnych wymysłów. Nie pisałem po to, żeby coś ugrać, tylko żeby wskazać niepokojącą sytuację, której w przyszłości nie chciałbym na portalu oglądać.

I zdaję sobie tez sprawę, że i większe i bardziej profesjonalne konkursy potrafią mieć babole regulaminowe, z których wynikają i większe nieporozumienia. Ale takich rzeczy trzeba unikać, a jeśli mają miejsce – mówić o nich. I mam nadzieję, że zarówno ty jak i inni organizatorzy/jurorzy (chociaż jak słyszałem z Gekim nie ma kontaktu) nie odbiorą tego jako osobisty atak ani nic takiego – krytykuję sytuację, która miała miejsce. Ponadto jako moderator portalu mam nadzieję, że jeszcze zdarzy wam się jakiś konkurs zorganizować (w tym składzie bądź innym), bo konkursy na portalu są zawsze mile widziane, a ten był bardzo fajny. Tylko, nauczeni doświadczeniem, pod względem komunikacji i organizacji zrobicie to lepiej.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

To był naprawdę fajny konkurs i miałem dużo funu planując i pisząc opowiadanie, z którego jestem naprawdę zadowolony. Do tego wywołał trochę ruchu na portalu i zaowocował fajnymi tekstami. Tym bardziej przykro mi pisać to, co napisać jednak muszę.

Jutro mija pół roku od opublikowania wyników. Wyników, w których zająłem 2 miejsce na podium w kategorii głównej (ścieżka kręta) oraz zdobyłem nagrodę za najlepsze światotwórstwo. Post z ogłoszeniem wyników kończył się uprzejmą wzmianką:

 Odnośnie nagród będziemy kontaktować się ze zwycięzcami w najbliższym czasie, niestety kryształowa kula nie zdradziła nam Waszych adresów. :((

Więc cierpliwie czekałem sobie na kontakt ze strony organizatorów w sprawie adresu i wysyłki obiecanych w regulaminie książek. Czekałem sobie cierpliwie tak, że w sumie zapomniałem o sprawie. Przypomniałem sobie o niej miesiąc temu, sprawdziłem czy gdzieś nie zniknęła mi wiadomość od organizatorów – nie, po 5 miesiącach dalej się nei odezwali. W związku z tym ja odezwałem się sam, do Barbariana. Barbarian z tego co mi powiedział, generalnie pełnił bardziej funkcje jurora niż głównego organizatora, nie odpowiadał za kwestię nagród i zdziwił się że nagrody nie dotarły, obiecał skontaktować się z resztą organizatorów i ruszyć sprawę. Upłynął miesiąc. Zapytałem Barbariana jak wygląda sprawa – poruszył temat z organizatorami, ale wciąż nic z tego nie wynikło. Porozmawiał więc  o tym jeszcze raz z resztą organizatorów i przekazał mi wiadomość, że wyślą nagrody zdobywcom pierwszych miejsc (w ścieżce krętej i prostej).

No i to był moment, w którym postanowiłem jednak opisać sprawę publicznie. Bo w tym momencie organizatorzy przestali po prostu zwlekać z wypełnieniem regulaminu, co się zdarza, ale wprost zdecydowali się potraktować uczestników niesprawiedliwie. Decyzja, żeby nagrodzić tylko pierwsze miejsca została najwyraźniej podjęta pół roku po ogłoszeniu wyników i stoi w jawnej sprzeczności z ogłoszonym regulaminem konkursu oraz ogłoszonymi wynikami. A najgorszy, moim zdaniem, jest fakt, że organizatorzy tej swojej decyzji nigdzie nie ogłosili, tylko podjęli ją sami ze sobą. Uczestnicy, którzy mieli być nagrodzeni, zostali zostawieni w pustce jakby organizatorzy liczyli, że zapomną o sprawie i wszystko jakoś samo się rozejdzie. No nie. I nie chodzi mi o te książki, mam co czytać. Chodzi o uczciwe traktowanie użytkowników portalu i uczestników konkursu. Zasad gry nie zmienia się w trakcie, ale już w żadnym wypadku nie można ich zmieniać po zakończeniu zabawy. To jest po prostu niepoważne.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Trochę to umarło, więc odkopuję, jeśli są jeszcze chętni do uczestnictwa (i rzucenia jakiegoś tekstu pod dyskusję xD)

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Mkhaltton:

To, co sobie zrobisz z uwagami Tarniny to twoja sprawa, ale takie komentarze nie są akceptowalne na tym portalu. Wyedytuj swoją wiadomość, nadając jej chociaż pozory dobrego smaku, albo zrobię to za ciebie. Jednocześnie proponuję zapoznać się z tym wątkiem, aby uniknąć w przyszłości podobnych nieporozumień.

To jest oficjalne moderatorskie upomnienie.

Witam na portalu w imieniu administracji,

Arnubis.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Jakie nie będziemy śpiewać szant? Jeśli nie będzie szant, to ja nie jade

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Nigdy nie było, ale Krokus postanowił to zmienić

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Swojego zdjęcia nie wrzucę, ale to jest lepsze. Co prawda jeszcze nie czytane, ale przynajmniej okładka ładnie komponuje się z Perliczką.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Dobra, trochę mnie tu nie było, bo miałem rozjazdy służbowe i nie miałem czasu na nic sensownego, ale już wróciłem do siebie. Tylko widzę górę komentarzy od mojego ostatniego razu. Co czytamy w najbliższym czasie i jakie mamy terminy?

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

No dobra, spróbujmy coś wygrzebać, chociaż takie tematy zawsze są trudne, bo nigdy nie wiem jakie kryteria wyboru przyjąć. Zdecydowanie nie będę ambitny podpisując się pod powszechne opinie o Wiedźminie i Meekhanie, oba dla mnie absolutna topka polskiego fantasy. Za to z opinii mniej wpisujących się w większość – ja zdecydowanie nie jestem fanem “Baśni o wężowym sercu”, doceniam język Raka (chociaż wydaje mi się że bardziej bym doceniał w opowiadaniach niż powieści), ale poza tym książka nie dla mnie, wynudziła mnie.

ALE, to miał być wątek o tym co lubimy, a nie to, co nam się podoba. Generalnie ciągle mam spore braki jeśli chodzi o zupełną klasykę polskiego SF (ciągle nei czytałem za dużo Lema czy Zajdla), ale za to spróbuję rzucić nazwiskami/tytułami które do tej pory się nie przewijały. 

Na pierwszy ogień więc rzucę Tomka Kołodziejczaka. Absolutnie uwielbiam jego książki i bardzo żałuję, że tak mało pisze (chociaż doceniam też mocno jego działania w świecie komiksowym). Ale podobnie jak ninedin z Brzezińską, mam problem z wyborem jednego tytułu, “Ostatnia Rzeczpospolita” czy “Dominium solarne”. Nie ułatwia sprawy fakt, że w gruncie rzeczy oba te cykle (czy raczej, ich główne powieści) jak dla mnie są tak naprawdę tą samą powieścią tylko w innym przebraniu. Ale oba są świetne.

Poza tym, mój osobisty faworyt, z którym zawsze mam problem na takich listach. Bo trudno mi dopasować te książki do kategorii “najlepsza fantastyka”. Wiem, że są rzeczy obiektywnie lepsze, to nie są książki rzucające na kolana, zmieniające światopogląd i tak dalej. Dlatego też zmieniam nieco kategorię i nie będzie to “najlepsza polska fantastyka” a “ulubiony polski autor fanstastyki” i wtedy bez wahania wybieram Marcina Mortkę. Jego książki zasadniczo są idealnie skrojone pod mój gust, czuję po prostu że nadajemy z autorem na podobnych falach i lubimy podobne rzeczy, więc gdy on pisze o tym co lubi, to i ja to lubię :D Wiadomo, nie jestem bezkrytyczny, ma książki lepsze i gorsze, ma też takie które były dla mnie rozczarowaniem (ale i w drugą stronę). Jest to jednak jedyny polski autor którego książki zawsze kupuję w ciemno na premierę.

W podobnej kategorii muszę też wyróżnić Aleksandrę Janusz. To, co się dzieje z karierą literacką tej dziewczyny to jest po prostu zbrodnia na polskiej fantastyce i nigdy nie przeżyję, że jej nie dają skończyć zaczętych cykli. “Dom wschodzącego słońca” był książką bardzo ważną dla kreowania moich nastoletniofantastycznych gustów, z kolei “Kroniki rozdartego świata” mają jedno z najfantastyczniejszych, naukowych podejść do magii jakie widziałem i świetnego, niestereotypowego bohatera, będącego po prostu dobrym facetem. No i nie mogę nie wspomnieć o opowiadaniu “Dezerterka” z antologii “Inne nieba”. Absolutnie najlepsze polskie opowiadanie jakie czytałem od dawna.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

nilfheim – jeśli chodzi o silkpunk, to tutaj mamy na portalu bardzo fajny tekst sy w tej konwencji 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Faktycznie, wydaje mi się że bez tego listu opowiadanie mogłoby wypaść lepiej. Albo gdyby ten list był inny, jakieś jedno dwa mocne zdania, które na koniec wryłyby się w czytelnika. Ale nie, zamiast tego mamy piękny kawał infodumpu pokazującego, że mamy tu WAŻNY PRZEKAZ i WAŻNE TŁO i w ogóle nawiązania jakie to straszne. Ech. A przecież bez tego sama wymowa emocjonalna tekstu by się praktycznie nie zmieniła, przecież małymi gestami było pokazane wszystko to, co w tym liście ważne. Ale nie, trzeba na koniec wszystko napisać wprost i wyjaśnić słowo po słowie, bo czytelnik nie zrozumi. Ech. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Przypięte.

 

A jeśli chodzi o Papierową menażerię… przeczytałem przed chwilą, chyba muszę się jeszcze z tym przespać, żeby być w stanie powiedzieć coś więcej. Bo póki co to mój komentarz ograniczyłby się chyba tylko do “No takie ładne, trochę smutne”. Zdecydowanie nie jest to mój klasyczny typ literatury, rozumiem które elementy mogą tam działać na ludzi, ale u mnie to chyba jednak nie działa, całość wydaje mi się raczej nijaka nieco. Z dotychczas omawianych opowiadań podobało mi się zdecydowanie najmniej. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

“Nie mam ust, a musze krzyczeć”

Przede wszystkim – tytuł jest absolutnie fenomenalny, to jest coś co z automatu ustawia i oczekiwania, i klimat całego utworu bardzo wysoko. No chciałbym takie tytuły wymyślać. 

Jeśli chodzi o sam tekst, to myślę że muszę go ocenić nieco dwojako. Bo generalnie nie wywarł na mnie takiego wrażenia, jakie widzę w wielu komentarzach. Ale to zapewne dlatego, że przeczytałem go dopiero wczoraj – jestem pewny, że gdybym przeczytał go w młodszym wieku, efekt byłby bez porównania większy. Jestem też pewien, że w czasach w których tekst powstał to naprawdę szokował i wywierał piorunujące wrażenie. Ale dzisiaj, mając już za sobą trochę różnych wcieleń body horroru, horroru sf i tym podobnym, ten efekt nie jest już taki, jak powinien. To znaczy – doceniam zabieg, ale nie szokuje tak bardzo, jak szokować by mógł. No, taka niestety klątwa pionierów – pojawia się dużo naśladowców/podobnych rzeczy, więc odbiorcy którzy sięgają dopiero po latach nie widzą tej świeżości i oryginalnosci, którą stał tekst. Pozostaje więc pytanie, czy poza nią jest dość wartości dodanej, by tekst był dobry.

No i jest, zdecydowanie. Co prawda wciąż mógłbym ponarzekać na parę elementów – jak dla mnie tekst jest za krótki, zdecydowanie na plus by wyszło, gdyby znalazło się więcej miejsca na pogłębienie bohaterów, bo to na nich i ich cierpieniu tekst się opiera. Więc poza krótkim zdaniem kim byli i jak ich AS zmienił – chciałbym trochę więcej tego, kim są w tym momencie, jak sobie radzą (albo raczej nie radzą) z gehenną. Trochę tego było, ale mniej niż sie spodziewałem. Bardzo mi się za to podobał zabieg z głównym bohaterem i zupełnie niewiarygodnym narratorem, wmawiającym czytelnikowi, że z nim wszystko w porządku, gdy wyraźnie widać, że tak nie jest. To zdecydowanie na plus. Zdecydowanie na plus także samo zakończenie i swoiste poświęcenie bohatera. Chociaż nie jestem pewien, czy widzę tam chęć uratowania towarzyszy i wyrwania ich z piekła – nie podejrzewałbym bohatera o jakiekolwiek ciepłe uczucia w ich kierunku. Widzę to raczej jako chęć zemszczenia się na ASie, pokrzyżowania mu planów za wszelką cenę, nawet jeśli konsekwencje to wieczność jako bezkształtna galareta.

I jeszcze do notki ninedin:

W swojej wyliczance z biblijnymi nawiązaniami ASa jako Boga pisałaś “w postaci żelaznego słupa, choć to ostatnie skojarzenie jest mniej oczywiste, bo przywodzi na myśl słup ognia, w którym Bóg ukazał się podczas przejścia przez Morze Czerwone” – ja szczerze mówiąc tę scenę odebrałem trochę inaczej, chociaż ciągle biblijnie – dla mnie to było raczej skojarzenie z przykazaniami wyrytymi na skalnych tablicach, tylko z metalem zamiast kamienia dla podkreślenia faktu, że ten Bóg to tylko maszyna

 

PS: muszę zacząć szybciej czytać te teksty bo zalegam z postami i wrzucam je przy kolejnych już opowiadaniach xD

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Tak, mój błąd, użyłem potocznego rozumienia. W takim razie niech będzie – reguły świata przedstawionego. Nie mam więc problemów ze światem przedstawionym, w którym panują inne prawa logiczne, tak jak i ze światem przedstawionym, w którym panują inne prawa fizyki, tak długo jak całość nie rozchodzi się w szwach. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Widzisz Tarnino, jak dla mnie gdybanie spokojnie może być nielogiczne, o ile jest zgodne z wewnętrzną logiką opowiadania. Nie widzę w tym tekście sprzeczności, która by mi to specjalnie zakłócała.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

No dobra. Zapowiedziałem się, to wypadałoby coś chociaż odrobinę naskrobać.

 

Do tej pory czytałem trochę różnych opowiadań Chianga, ale jakoś “Historia twojego życia” ciągle mi umykała, miło więc, że znalazła się wymówka do przeczytania. Generalnie ten tekst ma chyba wszystko, co lubię w prozie autora. Chiang ma wielki talent do wybierania ciekawych zagadnień, które często z punktu naukowego zostały dawno obalone i rozwijania ich, badając co by było, gdyby jednak świat działał w taki sposób. I wydaje mi się, że to klasycznie chiangowe podejście może być kluczowe też do czytania “Historii”. Tarnina pisała, że:

Jeżeli oba sposoby postrzegania świata opisują ten sam świat, czyli świat jest jeden, to albo obowiązuje w nim przyczynowość, albo nie, ale nie może być tak i tak.

No i zasadniczo mógłbym się zgodzić z tym, że nie może. Nasz świat. Ale świat w opowiadaniu może i cały tekst jest oparty właśnie o to – co by było, gdyby mógł być. Między innymi, oczywiście, bo jest tu też masa bardzo ciekawej zabawy tym, jak postrzeganie świata odzwierciedla się w języku i jak to się wszystko zazębia. Po prostu trzeba przyjąć logikę świata opowiadania, a nie naszego. Czy w naszym świecie nauka języka obcych sprawiłaby, że bohaterka zaczęłaby postrzegać  czas jak oni i znać przyszłość? No raczej nie. Ale w opowiadaniu tak i to jest dla mnie siłą tekstów Chianga, to ciągnięcie tego gdybania czasem do granic. 

Warstwa obyczajowa wybrzmiewa naprawdę fajnie, bezpośrednio związana zarówno z treścią jak i budową opowiadania, naprawdę bardzo zgrabnie rozegrane. Nawet jeśli zasmucający ten determinizm w kontekście śmierci córki.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Nie no, pewnie zaraz walnę się do łóżka z czytnikiem i skończę, więc jutro machnę jakąś krótką opinię (na bank nie tak ambitną jak ninedin czy Tarniny). Ellisona na szczęście mam na półce, do tej pory zbiór czekał nieruszany, więc jest w końcu okazja. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Ja tu dopiero Chianga  nadrabiam, a tu już kolejne opowiadanie wskakuje :O

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Bardzo dziękuję jurorom (i przede wszystkim czytelnikom) za docenienie tekstu i gratulacje reszcie wyróżnionych, przede wszystkim Zanowi. Domyślam się, że zostałem zdyskwalifikowany w konkurencji mapkowej :P Ale cóż, liczyłem się z tym. Mógłbym wam pokazać moje szkice na podstawie których powstała ta mapa, ale raczej nie warto :D 

 

Chyba trzeba w końcu znaleźć czas i nadrobić resztę konkursowych tekstów.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Fajna inicjatywa. Tylko warto wybierać teksty, które są w miarę dostępne, ew. podczas wyboru zaznaczać gdzie dane opowiadanie można znaleźć.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

A, fakt. Ja bym to załatwił linkiem w podstawowych informacjach, ale masz rację, dzięki :D

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Tak blisko a tak daleko :) 

 

Wielkie gratki dla Shanti!

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Kurczę, biję się w pierś, bo nie zauważyłem że tyle komentarzy już się nagromadziło. Trzeba poodpowiadać, wybaczcie że tyle czekaliście.

 

Shanti

Jeszcze raz wielkie dzięki za pomoc przy szybkiej becie. Zasadniczo sam tekst już wtedy omawialiśmy, więc trudno o dodatkową dyskusję, ale doceniam komentarz. I tak, zdaje sobie sprawę, że często mam niedobór kobiecych bohaterów. Ale z dwojga złego, wolę mieć ich mało niż mieć je słabo napisane :)

 

Krokus

Zgadzam się, że bohater mógłby mieć kilka mocniej zarysowanych elementów, tutaj raczej robi za część historii/świata niż jest zupełnie samodzielną postacią, można było to trochę poprawić.

Bardzo cieszę się, że spodobał ci się finał. Też go lubię i miło, gdy czytelnicy widzą go podobnie.

Jeśli chodzi o świat – większość czytelników do tej pory raczej cieszył, ale rozumiem, w czym może leżeć niedosyt. Cóż, szczerze mówiąc spróbuję zrzucić winę na przesiadkę z powieści na opowiadanie – nie miałem miejsca opisać wszystkiego, co bym chciał. Ale elementy, na które narzekasz, pojawiają się w tekście, chociaż pewnie nie w takiej skali, w jakiej byś chciał.

Walki odbywają się jakby walczyli na bezkresnej równinie. A to nie tak, że nie trzeba zabić przeciwnika, a wystarczy odpowiednio pchnąć, żeby poleciał w dół?

W pierwszej opisanej walce z bandą gibranków, w pierwszej scenie opowiadania, dokładnie w ten sposób żołnierze radzą sobie ze strachadłami – pętają zrywające się do lotu bestie sieciami i bolasami, po czym pozwalają im spaść w dół drzewa, po czym dobijają włóczniami kilka tych, które spadły z powrotem na gałęzie. Jeśli chodzi o kolejne starcia – walka z czarnym wijem wygląda, jakby toczyła się na równinie, bo zasadniczo w takim miejscu się toczy, na stosunkowo płaskim framencie Pogranicza, które przez skalę Drzewa faktycznie sprawia wrażenie rozległej równiny, dopiero w dalszej części znów przechodząc we fragment pnia kierujący się ku ziemi. Ostatnie walki z kolei toczą się wewnątrz dziupli, więc tam naturalnie panują warunki podobne do walk na ziemi.

Miałem też problem z wyobrażeniem sobie tej podróży. Oni biegną z nogami zwróconymi w stronę drzewa (jak to wiewiórki), czy te drogi są tak głęboko wycięte, że biegną jak po tarasie z przepaścią po swojej prawicy (czy tam lewicy – zależy kto drogę wycinał).

W tekście jest wspomniane, że drogi są głęboko wycięte w korze i oplatają pień/konary łagodną spiralą, dzięki czemu nie trzeba podróżować głową w dół, lecz droga trwa dłużej. W późniejszym etapie bohaterowie decydują się ruszyć bezpośrednio w dół pnia, porzucając drogę, zaznaczając że ten sposób podróżowania jest szybszy, lecz zdecydowanie mniej przyjemny.

No i jeszcze naszło mnie pytanie – dlaczego dziadek bohatera, po powrocie od Mędrców zachował dla siebie informację, że to nie z Mędrcami trzeba gadać, tylko od razu ze Smokiem?

Nigdzie nie było napisane, że dziadek głównego bohatera udał się do Mędrców w podobnym celu, co Rivarad. Szukał u nich rady, ale dotyczącej zupełnie innej kwestii. Mędrcy wysłali do Smoka delegację ludów walczących z mieszkańcami Karmadanu, ale to się działo o wiele wcześniej.

Szkoda, że nie wszystko zagrało dla ciebie tak, jak bym chciał, cieszę się jednak, że całość była jednak przyjemną lekturą :)

 

Monique.M

Kwestia tego, czy bohater okazał się samolubny to kwestia tego, z jakiego punktu widzenia podejdziemy do problemu. Bo jednocześnie przecież zaryzykował własnym życiem, żeby dać szansę swojej rodzinie i swoim poddanym, a to dokładnie przeciwieństwo samolubności :)

 

Zanais

Tobie przeszkadza ten „książkowy” styl opowiadania, dla mnie jednak takie podejście jest kluczowe dla gatunku heroic fantasy. Te „plastyczne opisy, niezłe walki, ogólna “czystość” przekazu” które w twojej opinii zajmują miejsce, dla mnie są tym, co powinno budować takie teksty, razem z bohaterem machającym wielkim mieczem i walczącym z wielkim złem. Zdaje sobie sprawę, że po przesiadce z książki pewne rzeczy wypadają trochę inaczej, bo i podczas pisania musiałem mocno ograniczać powieściowe nawyki i nie zawsze wychodziło, ale mimo wszystko nie szedłbym tak daleko w opinii jak ty. Generalnie coraz mniej podoba mi się dominująca zasada, że w opowiadaniach powinno być jedynie to, co niezbędne, a wszystko inne należy ograniczać.

PS:

I to rude, i to rude :D

 

Anet

Prymitywny totem był wykonany tak prymitywnie, że z trudem dało się rozróżnić jego kształty, ale książę nie miał wątpliwości, co przedstawiał.

Ała. Idę się schować w jakimś ciemnym kącie.

Ale miło, że czytało się przyjemnie.

 

Finkla

Mapka jak najbardziej wymiata. Chociaż jak zaznaczałem kilka razy – to nie do końca moja zasługa. Ja co prawda całość naszkicowałem, ale w takiej świetnej formie całość zobrazowała moja dziewczyna, za co jestem jej ogromnie wdzięczny.

Cieszy mnie bardzo, że kupił cię świat opowiadania. Zwłaszcza po lekturze komentarzy narzekających na to Krokusa i Zanaisa :D Ale tak, takie kwestie jak wyżywienie wiewiórek trudno byłoby wcisnąć w opowiadaniu. To znaczy – no tę kwestię pewnie bym wcisnął, ale jest masa podobnych, i na wszystko nijak nie było miejsca, tutaj faktycznie trzeba by było napisać powieść, gdzie wszystko można by było spokojnie opisać. Może kiedyś, pewnie kiedyś będzie mnie kusił powrót na Drzewo.

Opowiadanie heroic fantasy opowiadające o księciu ruszającym ratować świat musi mieć coś z bajki, kwestia jak się ten punkt wyjściowy poprowadzi. Cieszy mnie, że spodobało ci się sposób, w jaki to rozegrałem.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Już czuję się ojcem chrzestnym tego opowiadania :D 

Generalnie całkowite zatrzymanie przepływu soków równałoby się z samobójstwem Smoka. Z pewnością reakcja skrajna, ale w przypadku rodzica w takiej sytuacji – zdecydowanie niewykluczona, smokodrzewo raczej nie może liczyć na wsparcie psychologiczne w radzeniu sobie ze stratą. A czy to w ogóle wykonalne – myślę, że tak. Skoro Smok potrafił odciąć jedną z gałęzi, potrafiłby także odciąć cały przepływ, gdyby się na to zdecydował. Rivarad postanowił zaryzykować. Zakładając, że działając w ogromnych emocjach w ogóle wziął to pod uwagę. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Trochę się nazbierało tych komentarzy. No to lecimy.

 

Irka

Cieszę się, że się spodobało. Tharuk oczywiście jest klasycznym milczkiem, a końcowa konfrontacja – no cóż, jeśli nie wiesz komu kibicować, to znaczy że się udało. Porządny konflikt musi mieć dwie strony o solidnej i zrozumiałej motywacji, dzięki temu dramat sytuacji wybrzmiewa o niebo lepiej. Tak jak wspomniałaś – opowiadanie nie kończy się jednoznacznie. I to nie tylko z powodu trudności oceny moralnej decyzji Rivarada, dochodzi jeszcze kwestia niepewności dotyczącej reakcji Smoka na stratę. Rivarad spróbował ocalić swój świat, ale jednocześnie mógł tylko przyśpieszyć jego zagładę.

 

Adam

Miło, że ktoś docenił króla :). Co prawda jest tylko w jednej scenie, ale też go lubię. Jak pewnie wiele osób, gdzieś tam zawsze chciałbym napisać jakieś wielkie rozbuchane fantasy z wątkami politycznymi, gdzie postacie władców mogłyby się rozwinąć. Tutaj oczywiście nie było na to miejsca, ale chociaż namiastkę takiego dobrego króla chciałem wcisnąć.

No i fakt, że u ciebie też zagrał finał bardzo mnie cieszy, ładnie tam wszystko dostrzegłeś.

 

Czeke

A ja z wielką przyjemnością posłucham tego chóru :D Jak gdzieś już wspominałem – w opowiadaniu i tak ukazałem tylko kilka wycinków świata Drzewa i nie da się ukryć, że pewnie poradziłby sobie bez trudu z udźwignięciem całej powieści. Może kiedyś.

Tak, jak wspominałem w odpowiedzi do Irki – finałowy dylemat ma dwie płaszczyzny. Bo z jednej strony oczywista kwestia moralna i Rivarad, który postanowił zostać dzieciobójcą i niszczycielem by dać szanse swojemu nienarodzonemu dziecku, ale jednocześnie zrozpaczony Smok mógł zemścić się na Caladii. Co prawda odcięcie korony, tak jak wcześniej Karmadanu, byłoby jednocześnie okaleczaniem się przez smoka, i to bardzo istotnym. Z drugiej strony, w przypadku takiej straty ze strony rodzica, nie byłoby to niezrozumiałe.

 

Koala

Cieszę się, że wszystko zagrało. Jeśli chodzi o pytanie w którym łączysz się z czeke, to w większości odpowiedziałem na to powyżej. Mogę tylko zastanowić się nad tą jednoznaczną oceną, że Rivarad zachował się „nagannie i nieracjonalnie”. To znaczy, z pewnego punktu widzenia z pewnością. Z drugiej strony Rivarad jako ojciec miał obowiązek bronić swoje dziecko, a jako następca tronu – swoich ludzi. Tak jak mówił król, bycie władcą to nie tylko przywileje, ale też poświęcenie. I chociaż w chwili ostatecznej decyzji Rivarad okazuje się najpierw ojcem i myśli przede wszystkim o swoim dziecku, to jednak jednocześnie przecież poświęca się także dla wszystkich swoich poddanych. Robi dokładnie to, co polecił mu ojciec. Miał dowiedzieć się, jakie są przyczyny zagrożenia, a potem samodzielnie podjąć decyzję i działania, jakie uzna za konieczne, by bronić Caladię. I właśnie to zrobił, płacąc za to życiem. Zaryzykował, wyżej stawiając szansę na przetrwanie, nawet jeśli było ryzyko szybszej zagłady, niż zagładę późniejszą, ale pewną. I dla tej szansy poświęcił nie tylko życie, ale i cóż, człowieczeństwo? gdy zamordował potomstwo Smoka.

 

w_baskerville

Dzięki, że wpadłaś i dzięki za górę poprawek, obiecuję przejrzeć je i rozważyć. I ponownie się powtórzę, ale bardzo cię cieszę że świat tak ci się spodobał. Nie będzie chyba zaskoczeniem, że też jestem fanem wiewiórek bojowych. Całe opowiadanie powstało od wizji rycerza na wiewiórce :D Przez chwilę zresztą zastanawiałem się nad napisaniem tego w lekkiej, komediowej wersji i nazwanie „Wiewiórcerze”, ale im więcej myślałem nad światem, tym bardziej skłaniałem się do obecnego, poważnego podejścia. Oczywiście powodowało to wyzwanie o którym piszesz, czyli napisanie wiewiórek-rumaków na poważnie. Dlatego też postanowiłem nie iść w żadne powiązane z nimi żarty, traktować je jakby były czymś zupełnie naturalnym, jednocześnie robiąc z nich nieustraszonych wojowników rozrywających gibranki na części. Bardzo się cieszę, że się udało.

Jeśli chodzi o prace Jacka Yerki, to proszę nie przeceniać mojego obycia kulturalnego i wiedzy malarskiej (za co pewnie brat by mnie wyklął). Co prawda jeden z obrazów przez długi czas miałem na tapecie, ale nie wiedziałem kto jest jej autorem i nie kojarzyłem też cyklu drzewnego. Więc bardzo dziękuję za wspomnienie, bo są wspaniałe. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Tarnino, zaklepuję Malcolma. Nawet miałem na sobie koszulkę z Firefly na imprezie :D

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Bardjaskier

Dzięki za szybką lekturę i pozytywny odbiór, cieszę się, że opowiadanie przypadło ci do gustu. Zgadzam się oczywiście, że Tharuk wypad nieco blado w porównaniu do pozostałych bohaterów, ale niestety tak to jest w opowiadaniach, że trzeba dokonywać trudnych wyborów dotyczących tego, co rozwinąć a co nie, dlatego bardziej skupiłem się na Rivaradzie i Har’rasimie. Chociaż i tak chciałbym mieć więcej miejsca na rozwinięcie ich relacji, aby finał lepiej wybrzmiał. Ale wtedy potrzebowałbym pewnie przynajmniej 2x większego limitu.

Tak, pytania o poruszanie się po Drzewie się spodziewałem :D Nie widziałem sensu szczegółowego rozpisywania takich technicznych szczegółów w krótkim mimo wszystko opowiadaniu, generalnie jednak widzę to tak – to wszystko są istoty naturalnie przystosowane do życia w takim środowisku, więc z takim zwisaniem radzą sobie zdecydowanie lepiej niż poradziłby sobie człowiek. Oczywiście do jazdy na wiewiórkach czy pająkach wymagane byłyby odpowiednio przystosowane siodła, które uniemożliwią łatwe spadnięcie przy pionowej drodze – widziałbym to w postaci specjalnego systemu klamr/pasów/zabezpieczeń zapinanych przy pionowej wspinaczce, jednocześnie przy poruszaniu się po względnie płaskim terenie można by tego nie zapinać, aby nie ograniczać mobilności. Jednocześnie uwzględniając skalę świata Drzewa – większość miast i generalnie terenów zamieszkałych w koronie jest umiejscowiona na względnie równym terenie, czy to przy rozgałęzieniach, czy po prostu na konarach ze stosunkowo niewielkim nachyleniem, jak mówiłem, kwestia skali. Problem pojawia się dopiero przy dalszych podróżach w górę i dół pnia. I tak w bardziej cywilizowanych miejscach, np. póki bohaterowie podróżują przez tereny Caladii, a potem przez Pogranicze, jadą wyciętą w korze drogą, która oplata pień/konar łagodną spiralą, w ten sposób zmniejszając nachylenie i zwiększając komfort podróży. Po spotkaniu z Har’rasimem postanawiają porzucić drogę i ruszyć prosto w dół, przy czym proponujący to Tharuk uprzedza, że podróż nie będzie przyjemna.

Rozumiem też, że wizja smoka-drzewo-świata była dość ryzykowna i nie każdemu może się spodobać. Ale od tego mamy fantastykę, żeby bawić się czasem dziwacznymi pomysłami, kilka innych osób ten pomysł kupił : )

 

Ninedin

Zawsze miło czytać pochwały wypuszczone spod twoich palców :D Tak, postacie są mocno klasyczne (i tak, postanowiłem zasłaniać się kwestiami gatunkowymi :D), co postanowiłem nadrobić mniej typowym światotwórstwem. Ale cieszę się też, że samo zakończenie pozwoliło wznieść tekst trochę wyżej niż samo przedstawienie świata. Fajnie, że się podobało.

 

Ambush

Nie będę ukrywał, że jestem dumny z tego świata :D A jeśli spojrzysz na mapę to zobaczysz, że mimo wszystko wciąż pokazałem tylko kilka jego elementów, pozostają całe gałęzie które zostały tylko wspomniane, ale bohaterowie nie mieli czasu ich odwiedzić. Przy czym ponownie, nie ma szans pokazać wszystkiego w opowiadaniu. I tak musiałem walczyć przy okrajaniu pomysłu i przez to momentami opowiadanie wygląda trochę jakbyśmy skakali od ważnej lokacji do ważnej lokacji, pomijając całą drogę pomiędzy nimi. To ustępstwo na rzecz limitu na jakie musiałem zgodizć się z ciężkim sercem, bo o ile te luźniejsze podróże między ważnymi lokacjami są mniej istotne fabularnie, to jednak one pozwalają często najlepiej budować relacje między bohaterami. Coś za coś.

Cieszę się, że finał sponiewierał. Miał to zrobić.

 

Bruce

Tak, mapka jest fenomenalna, jestem pod ogromnym wrażeniem efektu końcowego, Paula namalowała to znacznie lepiej niż na to liczyłem :D Miło mi też, że poza mapką pozostałe elementy także ci się spodobały. Jeśli chodzi o imię Rivarada to nie, nie ma on związku z badaniem o którym mówisz (a o którym nic nie wiedziałem). Ot, klasyczny dla fantasy zbitek liter, którego brzmienie mi się podobało. Co innego imię Gotrek, ono było celowym nawiązaniem :D

 

Gravel

Jeszcze raz dzięki za pomoc z betą. Zwłaszcza, że jako uparty autor wprowadziłem większość poprawek, ale jednak nie ze wszystkimi się zgadzałem. I w zasadzie poza tym mogę się nieco powtarzać: tak, fabuła i bohaterowie są dość klasyczno-sztampowi, pod tym względem planowałem uderzać w rdzeń heroic fantasy. Oryginalność chciałem nadrobić przy budowie świata i bardzo cieszę się, że ta część wypadła najlepiej. No i fakt, że finał dał radę nadać trochę inny ton całemu opowiadaniu. Ale tak, zgodzę się, że wybrzmiałby mocniej, gdybym miał miejsce zbudować silniejszą więź między bohaterami. Obawiam się, że to wynik przesiadki z pisania powieści i powrót do opowiadań – w 60k to ja ledwo zdążyłem głównych bohaterów po prostu wprowadzić i wstępnie zawiązać akcję, a nie rozpisać całą historię, poprowadzić całą relację i zamknąć satysfakcjonująco fabułę. Wiem, że muszę nad tym popracować :)

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Jako że zostaliśmy wezwani do kwestii spornej, oto jestem. Obecny regulamin stawia komentarzom nominacyjnym następujące wymagania:

„Loża nie będzie również brała pod uwagę zgłoszeń od użytkowników, którzy nie wypowiedzieli się na temat opowiadania w miejscu, w którym zostało opublikowane, przy czym za taką wypowiedź uznaje się komentarz, który będzie zawierał co najmniej minimalne odniesienie do treści opowiadania, nie zaś sam ogólny opis wrażeń (czyli np. super, podobało mi się).”

Formalnie rzecz biorąc w komentarzu Morta poza ogólnymi stwierdzeniami co się podoba znajduje się bezpośrednia sugestia dotycząca zmian w tekście (sposób zapisu narracji pierścienia), do której to uwagi zresztą odniósł się autor. Co prawa wyraźnie prowokacyjny ton komentarza Morta zdecydowanie nie był tu potrzebny i można też dyskutować, na ile jego komentarz nawiązuje do treści opowiadania, a na ile do formy, generalnie jednak stwierdzamy, że spełnia minimalne wymagania określone w regulaminie. Chociaż odrobina dobrej woli i rozbudowanie komentarza zdecydowanie by nie zaszkodziła.

Jednocześnie sytuacja ta pokazuje, że regulamin jest w tej kwestii nieco nieprecyzyjny, nie wskazując np. kto i na jakiej podstawie dopuszcza komentarz. Dlatego sugeruję jego zmodyfikowanie, ale to kwestia do przedyskutowania wśród Loży.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Trzymamy kciuki, że kiedyś się uda. 

Poza tym tak tylko podbijam, może ktoś zauważy, akurat jest w Trójmieście i nie ma planów na weekend :D

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Jasne, że można. Trzeba czuwać, czasem coś robimy, mam nadzieję, że się uda :) Powoli robi się ciepło, więc może Bella kiedyś zaprosi na grilla (bardzo polecam grille u Belli :D).

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

No dobra, czas odświeżyć cykl spotkań trójmiejskich. Jako że akurat na weekend do Gdańska wpada Kam, która ku zaskoczeniu wszystkich przyleciała do Polski, klasycznie zapraszam na imprezkę u Bellatrix w najbliższą sobotę.

Gdzie: Jak zawsze u Belli, Banino, ulica Sezamkowa (XD), dokładny adres zainteresowani dostaną od Belli

Kiedy: Najbliższa sobota (25.03) od godziny 17

Mile widziani zarówno mieszkańcy okolic jak i goście z dalekich stron.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Gratki fms. Loża nierychliwa, ale sprawiedliwa.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Nie,  żadni wybrani, każdy użytkownik portalu może do niego dołączyć. “Zaproszenie” na serwer to sposób, w jaki discord określa wygenerowanie linku umożliwiającego dostęp. Więc jeśli ktoś chce dołączyć, wystarczy wyrazić taką chęć, najlepiej pisząc do kogoś z moderatorów, a uzyska link. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Bardzo przyjemny szorciak :D Jasne, jak to przy takich krótkich tekstach, całość bazuje na końcowym twiście/żarcie, zresztą sympatycznym, ale ja chyba najbardziej pochwalę pierwszy akapit, świetny, bardzo obrazowy, działający na różne zmysły opis. Trzema linijkami świetnie budujesz atmosferę. No klasa.

 

Poniewczasie zastanawiam się, czy jeszcze lepszą opcją nie byłoby to, że te młode driady padły ofiarą nie fejk niusa / nieporozumienia, tylko typowego żartu z nowicjusza w pracy, jak niegdyś wysyłanie młodego górnika w pierwszym dniu pracy do starszych kolegów po dupenkopa

Albo klasyczne wysyłanie świeżaków po wiadro kilwateru na żaglach :) Faktycznie, chyba jeszcze fajniej by zagrało.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Drakaino

Nie wypowiem się w kwestii Fantastów, nie czytuj, nigdy nie bawiła mnie taka forma mocno insiderskich inicjatyw, ponieważ jak sama zauważyłaś, są zupełnie niezrozumiałe dla ludzi bez wewnętrznego kontekstu. Domyślam się że miałbym problemy ze zrozumieniem znacznej części tekstów z poprzednich edycji. Generalnie jednak takie tematy niezbyt mnie interesują. Tak jak nie przepadam za pisaniem o pisaniu i “akcie twórczym”

No i nie-discord nie ma reprezentacji wśród modów. To może uwierać.

Kogo może uwierać i w jaki sposób? Nawet przyjmując (w ramach eksperymentu myślowego) ten podział na osobne grupy discorda i nie-discorda – moderatorzy nie są po to, żeby reprezentować jakieś teoretyczne grupy interesów. Moderatorzy są od tego, żeby pilnować przestrzegania regulaminu i generalnego porządku na portalu. Więc jeśli kogoś to uwiera, to może powinien zastanowić się nad tym, dlaczego.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Marasie

A tak na marginesie, czy któryś z modów na portalu nie jest z tego nieoficjalnego discorda? I nie tam byli dobierani?

Mam porównywalny staż na portalu co Ty, przy czym bardziej aktywny jestem od około pięciu lat. Przez ten czas zdążyłem m.in. odsłużyć swoje jako dyżurny i lożanin czy współorganizować/jurorować w paru konkursach, także razem z Tobą. Verus jest tu jeszcze dłużej, a Psychofish zjada nas wszystkich (i zdecydowaną większość aktywnych użytkowników) stażem portalowym na śniadanie. Określanie nas mianem “modów z discorda”, jakbyśmy byli kimś z zewnątrz i stali w jakiejś niewytłumaczalnej opozycji wobec użytkowników portalu, jest zwyczajnie uwłaczające.

Ostatnio często przewija się w dyskusjach kwestia dzielenia użytkowników i społeczności – to, co robisz w tej chwili jest dokładnie tym. Szufladkujesz użytkowników, w domyśle pozostawiając wartościowanie tych szufladek (aczkolwiek biorąc pod uwagę twoją opinię o discordzie, z którą się nie kryjesz, można chyba wysnuć pewne podejrzenia).

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Marasie – nieoficjalny serwer discordowy, który obecnie funkcjonuje jest, jak sama nazwa wskazuje, nieoficjalny. Dlatego obowiązuje tam znacznie większa swoboda i luźniejsza moderacja. Jeśli ewentualnie zostałby wprowadzony oficjalny serwer NF powiązany z portalem, to obowiązywałby na nim ten sam regulamin, co na portalu i byłby on moderowany w ten sam sposób. Nikt w żadnym momencie nie sugerował “implementacji swobody obyczajów” z discorda na portal.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Osvaldzie

 

Analizując nie tylko zgłoszenie Twojego komentarza w tym wątku, ale całość twojego ostatniego postępowania na portalu, zwłaszcza wobec osoby Zanaisa, przyznaję Ci moderatorskie ostrzeżenie.

Chociaż istotnie w przypadku poszczególnych komentarzy widać, że uważnie cedzisz słowa, starając się możliwie zbliżyć do granicy regulaminu, ale jej nie przekroczyć, to analizując całość Twojej działalności na forum trudno jest nie dopatrzyć się złej woli oraz licznych prowokacji. Dostrzegając, podobnie jak część innych użytkowników portalu, wartość merytoryczną Twojej krytyki, która często zawarta była w komentarzach przykryta nieprzyjemną formą, staraliśmy się temperować Twoje zachowanie interweniując tylko w miejscach, w których mocno przekraczałeś granice. Uważamy zresztą, że przynosiło to pozytywne skutki, Twoje komentarze po początkowym okresie działalności spuściły nieco z tonu, dalej niosąc krytyczną treść, ale w mniej dotkliwej formie.

Ostatnio jednak obserwujemy, że tendencja ta wyraźnie się zatrzymała, a ostatnie udzielane Ci upomnienia nie przynoszą skutków, dlatego zdecydowaliśmy się sięgnąć po wyższy poziom narzędzi moderatorskich.

Nikt nie zabrania Ci krytycznej i surowej oceny opowiadań. Nikt nie nakazuje Ci też doszukiwać się pozytywów w tekstach, w których nic Ci się nie podoba. Każdą krytykę da się jednak wyrazić językiem, który nie będzie napastliwy i nie będzie antagonizował autora.

Jednocześnie dziwi nas Twoja potrzeba do ciągłego, upartego wracania pod opowiadania ludzi, których dotychczasowa twórczość najwyraźniej wybitnie Ci się nie podobała i mieszałeś ją z błotem, by zostawiać tam długie i skrajnie negatywne wywody. Może lepiej poświęcić ten czas, szukając opowiadań które Ci się spodobają, zamiast iść pod te, gdzie wiesz, że będziesz cierpiał podczas lektury, a następnie Twój komentarz doprowadzi do przepychanki z innymi użytkownikami.

 

Arnubis

Pełniący obowiązki administratora portalu fantastyka.pl

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

silver_advent

Nie, nie powinno się zakazywać takiego nazewnictwa w utworze, o ile wynika to z przyjętej konwencji i sam utwór nie gloryfikuje podobych postaw. Zresztą, liczne komentarze użytkowników wyjaśniły, dlaczego.

 

mr.maras

Przypominam, że jeżeli przeszkadza ci offtop pod twoim opowiadaniem, możesz poprosić moderację o jego usunięcie.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Po rozpatrzeniu zgłoszenia Marasa stwierdzamy, że komentarze Radka łamią punkt drugi paragrafu drugiego regulaminu:

 

„Zabronione jest zamieszczanie komentarzy:

(…)

pomawiających inną osobę o takie cechy lub właściwości, które mogą przedstawić ją w złym świetle

 

W naszej opinii kilkukrotnie powtarzane przez Radka zarzuty o propagowanie „krzywdzących i nieprawdziwych stereotypów” oraz uprzedzeń rasowych zdecydowanie wyczerpuje definicję pomawiania przedstawiającego w złym świetle.

Zapoznałem się z opowiadaniem i cytowane przez Radka wypowiedzi przedstawiane są w nim jednoznacznie negatywnie. Maras zresztą wyjaśniał, że tekst jest dosłownie przeciwieństwem zarzutów i Radek przyznał, że rozumie intencje, ale dalej zarzucał propagowanie uprzedzeń. Idąc tym tokiem rozumowania propagowanie nienawiści rasowej można zarzucić każdemu utworowi, w którym występują naziści mordujący Żydów, nieważne jak negatywnie będą przedstawieni.

 

Radku – jest to oficjalne upomnienie moderatorskie. Sugeruję powstrzymanie się w przyszłości od stawiania podobnych zarzutów.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Światowider

Cieszę się, że podobało się kiedyś, mam nadzieję, że podoba się dalej :)

 

Kam

Mam nadzieję, że tym razem zapamiętasz jak świetne jest to opowiadanie. Dzięki za nominację i dużo miłych słów.

 

ninedin

Dzięki że wpadłaś. Tak, kwestia nieco zbyt szybkiego zakończenia przewija się w komentarzach i trudno się z nią nie zgodzić, dziś i bez limitu pewnie napisałbym to trochę inaczej. Ale jednocześnie nie chciałem robić istotnych zmian w strukturze opowiadania umieszczanego na portalu w stosunku do tekstu, który wyszedł w antologii. Cieszę się także, że pozostałe aspekty opowiadania bardziej przypadły ci do gustu, zwłaszcza kwestie mistyczno-naukowe.

 

NWM

Twoje fajerwerkowe oceny są zawsze mile widziane, ciszę się więc, że ten pokaz był zadowalający :D 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Interwencja moderatorska

 

Ten wątek miał dotyczyć rozmów o aktywności Loży w 2022 roku oraz związanych z tym statystyk. Dyskusja zbyt daleko odbiegła od pierwotnego celu, dlatego chcieliśmy zaznaczyć, że wszelkie dalsze offtopy niepowiązane z tematem wątku będą ucinane. Także dalsze dyskusje dotyczące propozycji zmian w systemie nominowania głosów do piórek proponuję przenieść do odpowiedniego, poświęconego temu wątku.

 

Jednocześnie, śledząc całą dyskusję dopatrzyliśmy się niestety nieprzyjemnych sytuacji, które nie będą tolerowane.

 

Osvaldzie – twoje komentarze, a zwłaszcza ten fragment skierowany do Irki:

Nie pierwszy raz wątek zmienia się na nieprzyjemny w momencie, gdy Ty się odezwiesz, bo od razu się doszukujesz jakiegoś drugiego dna.

przekraczał granice kulturalnej rozmowy. Na przyszłość zachowaj dla siebie tego typu uwagi, które nie niosą nic poza personalnym atakiem. To jest moderatorskie upomnienie.

 

Asylum – także twoje komentarze w tej dyskusji zdecydowanie nie były akceptowalne. Twoje wiadomości, zwłaszcza w pierwszej części dotyczące tabel Osvalda, odbieramy jako agresywne i napastliwe. Wielokrotnie też przypisujesz mu słowa, których nie napisał. Takie komentarze też nie są mile widziane. To jest moderatorskie upomnienie.

 

Zanaisie, silverze – wasze oskarżenia są bardzo poważne, nie ma żadnych dowodów potwierdzających manipulacje wyborami do Loży, wszystkie podliczone głosy zostały oddane z uprawnionych kont. Nie chcemy więcej wracać do tej dyskusji. Do tego wasze komentarze w żaden sposób nie dotyczyły tematu wątku, zostają usunięte.

 

Mam nadzieję, że nie będziemy więcej musieli tu interweniować. Ale będziemy obserwować.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Bruce – brązowe piórko jest najniższym z portalowych wyróżnień, złote jest najwyższym. Nie ma sensu nominować opowiadania do wyróżnienia niższego, niż już przyznane. Więc tak – to trzy stopnie tej samej drabiny. Dlatego są to trzy piórka w różnych kolorach, a nie trzy różne rodzaje odznaczeń.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Obserwujemy toczącą się tutaj dyskusję i jako, że ostatnio nieco się ożywiła, postanowiłem wyjaśnić kilka kwestii, żeby nikt nie odniósł mylnego wrażenia, że wasze opinie i pomysły są ignorowane.

Przede wszystkim – zmiany w regulaminie zostały wprowadzone tuż przed przejściem Beryla na zasłużony urlop i chociaż zostałem wyznaczony na pełniącego obowiązki administratora, to jednak administratorem nie jestem, a wprowadzenie zmian w regulaminie to zdecydowanie kwestia wymagająca udziału administratora. Co za tym idzie – nie będziemy wprowadzać kolejnych zmian w regulaminie do czasu zakończenia urlopu przez Beryla, to znaczy przynajmniej do końca marca.

W żadnym wypadku nie oznacza to, że chcemy uciąć wszelkie rozmowy o zmianach w regulaminie. Wręcz przeciwnie – uważam, że czas do powrotu Beryla może zadziałać na korzyść, ponieważ na spokojnie można przedyskutować wszelkie pomysły i propozycje zmian, zamiast podejmować jakieś decyzje pod wpływem chwilowych emocji. Dlatego proponuję, aby w tym kierunku szła ewentualna dyskusja – ku omówieniu i wyklarowaniu, a potem zebraniu pomysłów dotyczących możliwych zmian w regulaminie. Nie obiecujemy, że zaproponowane przez was zmiany w regulaminie zostaną wprowadzone, ale obiecujemy, że zostaną rozważone.

Jeżeli chodzi o kwestię publicznego informowania o przyznanych ostrzeżeniach/upomnieniach, póki co także pozostanie to w tej formie, w jakiej jest obecnie – to znaczy wszystko zależeć będzie od konkretnego przypadku. Jeżeli będzie to sytuacja rażąca, dotykająca szerszego grona użytkowników czy wymagająca szybkiej interwencji, by ostudzić sytuację – interwencje moderacji będą publicznie zamieszczane w dotyczących sprawy wątkach, tak jak dzieje się to obecnie. W kwestii indywidualnych zgłoszeń czy problemów pomiędzy dwójką użytkowników, jeżeli będzie podejmowana interwencja, to użytkownik zgłaszający problem dowie się o niej od moderacji. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Przykro mi, ale scena, gdzie Carl przedstawia Józefowi swą żonę, a później dziecko, to najczystsza fantastyka, której tam chyba nie miało być. Rodzice, którzy śmieją się wniebogłosy, przedrzeźniają i ogólnie hałasują, gdy obok śpi ich dziecko; potem biorą je na ręce, odkładają (nawet jeśli delikatnie i ostrożnie)… Nie, żaden, nawet XIX wieczny rodzic, nie naraziłby się na tak idiotyczne przywołanie demona. Kolejnym aspektem fantastycznym jest to, że demon nie przybył na tak wyraźne wezwania (może Jan już wtedy był pustą skorupą?).

 

Przyłapany, w takich momentach na jaw wychodzi ludzkie nieobycie, bo zakładam, że gdybym miał własne dzieci to z automatu nawet bym o czymś takim nie pomyślał :D

 

Carl okrzyknął unikalność widma na podstawie 3 próbek (później 4) – trochę mało, tym bardziej że badani nie byli spokrewnieni, a Carl używał zdaje się różnych “materiałów” (krwi, włosów itd.). Na tej podstawie obaj panowie zaczęli wysnuwać rozmaite wnioski, a nawet padło stwierdzenie:

 

„Dopiero co udowodniłeś istnienie duszy.”

 

To dość zuchwała ocena, jak na naukowca, nawet jeśli wydana w odkrywczym szale. Panowie są już po trzydziestce, z nauką są za pan brat, ale w swoich odkryciach brakuje im wątpliwości. Nie wiem, czy rozprawka na temat wykluczania kolejnych hipotez byłaby ciekawa literacko, to zupełnie osobna kwestia, ale brakuje mi tu choćby jej namiastki.

 

Tutaj muszę się po części zgodzić. To znaczy, bezpośrednim zamysłem miał być ten odkrywczy szał, o którym pisałeś. To są przyjaciele ze studiów, którzy spotykają się po latach przy niesamowitym odkryciu i zaczynają wzajemnie nakręcać się coraz bardziej, dlatego z automatu chwytają się najbardziej ekscytującego wytłumaczenia. Gdyby wszystko trwało dłużej i pierwsze podniecenie by opadło, może podeszliby do sprawy na spokojniej. Zresztą i tak w wieczornej dyskusji chciałem pokazać nieco różnicę między bohaterami, gdzie Józef próbuje nieco stopować Carla (chociaż wciąż, jak zauważyłeś, jest wkręcony i z miejsca kupuje narrację o duszy). Ta metafizyczna interpretacja wynika też po części z tego, co było wspomniane w liście – obaj panowie fascynowali się takimi tematami podczas studiów w Wiedniu, dlatego możliwość eksperymentalnego potwierdzenia tak ich zafascynowała. No i wychodzi też kwestia oryginalnego konkursowego limitu znaków, nie do końca miałem tam miejsce na rozpisywanie i weryfikowanie dodatkowych hipotez. Chociaż pewnie kilka rzeczy dałoby się zrobić lepiej, chociażby podkręcając liczbę dotychczasowych próbek (przy czym, póki Weimann chciał jeszcze trzymać wyniki w tajemnicy nie mógł też przesadzać, więc wciąż trzeba by to zbalansować).

 

Lekki niedosyt zawsze powinien pozostawać po udanym tekście. Co prawda fajnie, gdyby zostawała też satysfakcja, więc może jeszcze trochę trzeba doszlifować proporcje. „to pewnie jego własna płytka, wykradziona chęcią posiadania obrazu własnej duszy” – tak, to jest oryginalna interpretacja, którą miałem na myśli podczas lektury. Ale wciąż, nie chciałem bezpośrednio dawać odpowiedzi i dawać jednej opcji, bo może jednak Józef wykradł płytkę Jana?

A, no i nie przepadam za łacińskimi tytułami, bo ich nie rozumiem :V ten tutaj pasuje znacznie lepiej niż polski odpowiednik – przetłumaczyłem sobie, no ale… niesmak pozostał xP

No cóż, samo spectrum wciąż jest używane w nauce, czy to w nazwie spektroskopów, spektrometrów (którymi zajmuję się zawodowo xD) czy podobnych zwrotów. I tak, polskie „widmo człowieka” miałoby zupełnie inny wydźwięk, więc poszedłem w łacinę, która zresztą była w tamtym czasie językiem nauki i zapewne w tym języku mógłby ukazać się opis znaleziska (poza oczywiście językiem niemieckim).

Wrażenia z lektury są bardzo pozytywne, chętnie przeczytałbym więcej o Józefie lub/i Carlu, bo tekst daje dużo przyjemności z lektury. Masz tam może coś jeszcze w zanadrzu?

Nie mam nic gotowego, ale jestem obecnie zakopany w researchu dotyczącym Józefa i ogólniej Krakowa z czasów Rzeczpospolitej Krakowskiej. Przy czym klasycznie wciąga mnie czarna dziura researchu, materiałów pojawia się coraz więcej i ciągle mam przed sobą kilka książek do przeczytania i górę dokumentów do przekopania. W każdym razie – tak, nie chcę całkowicie tego porzucać. W planach mam pisanie czegoś o Józefie – pierwotnie miało być opowiadanie, coraz mocniej myślę o cyklu opowiadań, możliwe też że jednak fabuła rozbuduje się do powieści, zobaczymy. Jak mówiłem, póki co jestem zagrzebany kompletnie w researchu a fabuła sobie w tym czasie pączkuje, gdy kolejne wiadomości wskakują na swoje miejsce. Generalnie jednak – dalsze opowieści miałyby dotyczyć przede wszystkim Józefa w Krakowie, od czasu jego przybycia w 1823 roku. Myślę nad tym, żeby pójść trochę w kierunku medyczno-fantastyczno-kryminalnym, ale wszystko jeszcze musi się wyklarować.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Dla mnie praktycznie niezbędny podczas pisania jest dobór odpowiedniej muzyki lecącej w tle, która pozwala łatwo wskoczyć w odpowiedni nastrój i złapać flow. Tak więc do każdego tekstu, nad którym pracuję staram się dobrać sobie playlistę/album, w razie czego mam też rzeczy które działają na mnie zawsze, niezależnie od tego co piszę. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Ślimaku:

Wybacz, że tyle musiałeś czekać na moją odpowiedź. Najpierw byłem chory, potem miałem dużo na głowie, a chciałem uczciwie przysiąść do tego komentarza, a nie odklepać „Dzięki” w odpowiedzi na tyle znaków.

Na starcie zaznaczę, że o ile kojarzenie Brodowicza mnie nie dziwi, w końcu jak pisała Amush, ma w Krakowie swoją ulicę i lokalnie jakąś rozpoznawalność, bez wątpienia, tak fakt, że kojarzyłeś Weimanna solidnie mnie zaskoczył, o tym człowieku naprawdę nie zostało zbyt wiele informacji, a te które są do zdobycia wymagają głębszego pogrzebania w historii XIX wiecznej Zielonej Góry albo niemieckiego aptekarstwa. Ale miło się zaskakiwać.

Pozwolę sobie nie odpowiadać na wszystkie uwagi językowe, jedna po drugiej. Niektóre z pewnością wprowadzę, tak jak te nieszczęsne „w pół”, jednak wygląda mi na to, że znaczna część twoich komentarzy dotyczy kwestii czysto subiektywnych. Ale zapewniam, że każdą wezmę pod uwagę.

Przede wszystkim musimy pamiętać, że dialogi toczą się tutaj prawie na pewno po niemiecku, a zatem trudno komentować stylizację – zdecydowanie jest kwestią konwencji, na ile uwspółcześniamy przekład XIX-wiecznej niemczyzny. Tu jednak nie widzę powodu, aby nie dać poprawnego wołacza.

Tak, bohaterowie zdecydowanie rozmawiają po niemiecku, co do tego nie ma wątpliwości. Ja zaś, jak wspominałem w jednym z wcześniejszych komentarzy, na ogół nie jestem fanem przestylizowaywania i przeanarchizmowania języka. Tak jak w tym przypadku – ja nie piszę XIX-wiecznej opowieści, ja piszę współczesną opowieść umieszczoną w XIX wieku. Dlatego zależy mi przede wszystkim na komforcie lektury czytelnika, nie na absolutnym realizmie. Zaś idąc do „poprawnego wołacza” – rozumiem, że twoim zdaniem wypowiedź Brodowicza powinna brzmieć „Witaj, Carlu”? Jeśli tak, to cóż, absolutnie się nie zgadzam. Z prostego, prozaicznego wręcz względu – ta forma jest po prostu koszmarna, nawet jeśli jest prawidłowa. Jeśli więc jest to błąd, to trudno, wolę błądzić dalej niż zgadzać się na takie językowe szkaradztwo.

Ależ zabolało! Z pewnością miał być “dworniś” (galant), a nie “dworak” (służalec). Wprawdzie kiedy zacząłem sprawdzać w słownikach, rzecz nie wydaje się zupełnie oczywista. Doroszewski chyba jedyny uznaje możliwość pozytywnego użycia “dworaka”, podpierając się przykładem z Orzeszkowej; nowy SJP i Warszawski świadczą przeciw, podając go jako wyraz wyłącznie pejoratywny. SJP i Doroszewski mają tylko krótkie wzmianki, Warszawski poświęca prawie trzy strony na różne wyrażenia związane z dworactwem – znamię stosunków społecznych. A jednak żaden z trzech nie uznaje “dwornisia”, Warszawski ma w podobnym znaczeniu “dwornika”, z którym jako żywo nigdzie indziej się nie spotkałem. Mimo wszystko “dworniś” wydałby mi się tutaj naturalny, typowo używany w tłumaczeniu francuskiego Courtois d’Arras, w prozie pięknej (o ile potrafię znaleźć) potrafił się jednak tylko raz, u mało znanego lwowskiego satyryka Zagórskiego, w Korpusie PWN ani jednego wystąpienia. Trudna sprawa. Ja bym tego “dwornisia” przywrócił światu, skoro – jak widać – wypełnia lukę semantyczną.

Przykro mi, że zabolało. Ja absolutnie nie odbieram „dworaka” tak jednoznacznie pejoratywnie jak ty, chociaż po twoim komentarzu także pogrzebałem i nieco zdziwiłem się, widząc w większości wyłącznie negatywne definicje. Jednak, podobnie jak powyżej, nie zamierzam zgadzać się na „dwornisia” w tym kontekście – dla mnie „dworniś” nawet jeśli nie brzmi pejoratywnie, to zdecydowanie infantylnie. Dlatego o ile mogę życzyć ci powodzenia w przywracaniu „dwornisia” światu, sam co najwyżej stanę do walki o rozszerzenie definicji „dworaka”.

Nie brzmi zbyt wiarygodnie – odrzucił proponowane stanowisko (“bo tak”), postanowił wrócić “do kraju” (w sensie Galicji, jak rozumiem), przejazdem znalazł się w Krakowie (ciekawe, którędy jechał; Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej wtedy jeszcze nie było) i od razu trafił na UJ? Nie udało mi się na razie odszukać tego Curriculum vitae, więc nie bardzo mam jak zweryfikować.

Może nie brzmieć wiarygodnie, ale to jest dokładnie wersja wydarzeń, którą znalazłem w opracowaniach i która, z tego co pamiętam, pochodzi od samego Brodowicza. Tak, kolei jeszcze nie było, ale to nie oznacza przecież, że na tej trasie nie podróżowano.

 

„Owo “tylko” jest tutaj zdecydowanie największym problemem. Zdaje się, że robisz z Weimanna wynalazcę fotografii.”

Nie zdaje się. Mój Weimann jest naukowcem skupiającym się mocno na swoim odkryciu. Gdy stanął przed potrzebą uwiecznienia wyników, podszedł do tego jak do zadania i znalazł rozwiązanie, które w istocie stanowi formę protofotografii. Jednak nie ma absolutnie żadnych przeciwwskazań, żeby mógł opracować tę metodę – zarówno potrzebne odczynniki, jak i występowanie efektu fotochemicznego przyciemniającego niektóre związki chemiczne pod wpływem światła były znane w czasie, w którym toczy się akcja opowiadania. W zasadzie były już znane od setek lat, z kolei mój Weimann, jak wskazuje jego dyskusja o pracy Purkyniego, jest wykształconym i oczytanym chemikiem, żywo interesującym się rozwojem nauki. Zresztą, oficjalnie pierwsza fotografia powstała dosłownie kilka lat po akcji opowiadania.

Pół biedy, że “na szybko” dosyć potoczne w stosunku do ogółu tekstu, gorzej, że wtedy chyba jeszcze nie znano kanapek?

Znano. Co prawda jakąś formę pieczywa z czymś na wierzchu to znano pewnie od starożytności, ale generalnie w 1824 znano już kanapki bardziej współczesne. Nie jestem co prawda pewien w stu procentach na ile były popularne na ówczesnych terenach niemieckich, ale jako takie były już znane.

A przed chwilą “większa część powierzchni była czarna”. Możliwe oczywiście, że to wada aparatury, możliwe nawet, że Weimann uzyskiwał utrwalony negatyw, niemniej jest to tutaj trochę niejasne.

Żadna wada aparatury. Widmo po rozszczepieniu światła ma postać barwnej tęczy, z kolei wzór uzyskany przez Weimanna ukazywał się jako szereg czarnych linii na tej tęczy (analogicznie do widma absorpcyjnego). Efekt fotochemiczny polega na tym, że przyciemnieniu ulegają związki wystawione na działanie światła – dlatego też tam, gdzie padało kolorowe światło, płytka uległa zaciemnieniu, a tam, gdzie były ciemne linie – pozostały jasne prążki. Więc tak, możesz powiedzieć, że Weimann uzyskiwał negatyw, ale dokładnie tak to powinno działać.

Drugie zastrzeżenie, chyba poważniejsze, tyczy się przesłania tekstu. Rozumiem lub odgaduję, że miało ono mówić o odpowiedzialności przy prowadzeniu badań naukowych, zwłaszcza eksperymentów medycznych, moim zdaniem opowiadanie w tej formie chybia jednak takich wniosków. Badacze postępowali racjonalnie, w obrębie świata przedstawionego żadne przesłanki nie przemawiały za podobnie drastycznym skutkiem, wystąpił diabolus ex machina. Nikt nie potrafił zaproponować, która konkretnie czynność miałaby zaszkodzić dziecku – pobranie tkanki, spalenie jej, destylacja, obserwacja rzutowanego obrazu, jego utrwalenie?

W rezultacie przypuszczam, że nikt nie pobierze z tekstu zamierzonego zapewne morału. Obawiam się natomiast, że ktoś (niewyedukowany) mógłby niespodziewanie pokusić się o wnioski dużo bardziej złowrogie. Otóż łatwo pomyśleć: “ach, czyli nie można przeprowadzać uzasadnionych badań naukowych bądź czynności medycznych, bo są one niemiłe Bogu czy tam Naturze i niewinne dziecko zostanie pokarane chorobą lub śmiercią”. Wiem, brzmi nader głupawo, ale to chyba jest mniej więcej ten nieracjonalny sentyment, który stoi za powodzeniem ruchów antyszczepionkowych. Czynności przeprowadzone przez Carla i Józefa są dużo bliższą analogią nie tyle nawet szczepienia, co pobrania krwi do badań – niż nieodpowiedzialnego eksperymentu medycznego. Wydaje mi się, że to zbyt niebezpieczne postawy, aby ryzykować ich podsycanie w najmniejszym choćby stopniu. Dlatego to opowiadanie z zakończeniem proponowanym przez Bruce oceniłbym nieporównanie wyżej, jakkolwiek przekaz “wiedza nie przynosi szczęścia” mógłby być odrobinę wyświechtany.

 

Zdecydowanie zbyt daleko idziesz ze swoją interpretacją. Po pierwsze, jestem zapewne jedną z ostatnich osób na portalu, którym można by zarzucić (wiem, że tego nie robisz) antyszczepionkowość czy antynaukowość. Zajmuję się nauką zawodowo, w tym pewnymi aspektami nauk medycznych i niewiele rzeczy irytuje mnie tak, jak opisane postawy. I szczerze przyznam, że moim zdaniem trzeba by naprawdę dużo złej woli, żeby w opowiadaniu dopatrzeć się antyszczepionkowości czy podobnych idei.

Myślę jednak, że twój błąd  można zauważyć w zwrotach „nikt nie pobierze z tekstu zamierzonego zapewne morału” czy „drugie zastrzeżenie, chyba poważniejsze, tyczy się przesłania tekstu”. To nie jest i nigdy nie miała być moralizatorska opowieść, pod płaszczykiem XIX-wiecznej historii ucząca ostrożności w nauce. To jest czysto rozrywkowe, fantastyczne opowiadanie traktujące o XIX-wiecznych naukowcach i ich odkryciach. Naprawdę, jestem zdecydowanym przeciwnikiem poglądów, że każde opowiadanie musi mieć wielkie, głębokie przesłanie które odmieni życie i poglądy czytelnika. Zamiast tego jestem zwolennikiem literatury rozrywkowej, nawet jeśli ta rozrywka dotyczy wariacji naukowo-metafizycznych w których cierpią niewinne dzieci, a nie prostych pościgów i wybuchów.

No ale masz pełne prawo woleć opowiadanie z zakończeniem, które proponowała Bruce. Tylko to nie jest moje opowiadanie.

W każdym razie, jeszcze raz dzięki za poświęcony czas i wnikliwy komentarz, nawet jeśli opowiadanie nie przypadło ci do gustu tak bardzo, jak byś tego chciał.

 

OldGuard

Cześć : )

Miło, że wpadłaś i opowiadanie przypadło ci do gustu.

Jakie to prawdziwe i współczesne, mimo że datowane na pierwszą połowę XIX wieku ;) “Hej, co u Ciebie słychać? Słuchaj mam sprawę” :P

To w sumie mógłbym przekopiować fragment odpowiedzi do Ślimaka :D Tak, brzmi to współcześnie i tak w zasadzie zabrzmieć miało, chociaż faktycznie jak teraz na to patrzę, to brakuje tam tylko „Chcesz coś z Avonu?”

 

Anet

Fajnie :)

 

Krar

Cześć i tobie!

W oczekiwaniu na dłuższy komentarz ucieszę się tylko, że się podobało i zapytam co tam uwierało w tej żonie aptekarza?

 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Uh, chwilę tu nie zaglądałem i nazbierało się komentarzy. W każdym razie – dziękuję serdecznie wszystkim za przeczytanie i uwagi. Za kwestie językowe spróbuję zabrać się w weekend – trochę tych uwag się nagromadziło, przeglądając je szybko widzę, że część z pewnością wprowadzę, inne raczej mnie nie przekonują, ale jest ich tyle, że będę musiał na spokojnie przysiąść i popracować. Zajmijmy się więc teraz pozostałymi aspektami komentarzy. Tak więc, po kolei:

 

Reg

XIX wiek i jego obraz nauki, jak zauważasz, różni się dość znacznie od tego, jak wygląda to dziś. Kwestie metafizyczne często nie tylko interesowały naukowców, ale bywały też istotnymi elementami przyjętych teorii i sam Brodowicz faktycznie we Wiedniu także interesował się tymi kwestiami (chociaż musiałbym pogrzebać w dokumentach w jaki sposób). W każdym razie – rozumiem, że ciebie może to nie interesować tak, jak ich. Jeżeli chodzi o kołyskę – wtopa, przyznaję. O ile faktycznie pierwotnie kołyska miała być za dnia w salonie, to jednak dziecko zdecydowanie miało spędzać noc przy matce. Kajam się.

 

Shanti

Doceniam, że zdecydowałaś się zostawić komentarz :D Jeśli chodzi o nagły koniec – no cóż, tekst pierwotnie powstał na konkurs, który jak to konkursy, niestety miał limit długości. Rozumiem, że proporcje tekstu mogą ci przez to nie odpowiadać – ja chciałem skupić się bardziej na budowaniu bohaterów, chciałabyś rozwinięcia akcji, która dla mnie miała być tylko finałem. Jeśli chodzi o płytkę – w planach miałem (i dalej mam, jestem wciąż w trakcie researchu) serię opowiadań, a może i coś dłuższego, z Brodowiczem w roli głównej. Tak więc zabrana płytka robi tu z haczyk do pociągnięcia w kolejnych tekstach.

 

Koala

Miło, że wpadłeś i jeszcze milej, że czytało się dobrze. Czy tak należy pisać? Z pewnością nie ma jednej szkoły ja pisać należy, w każdym razie ja zamierzam robić to mniej więcej w ten sposób.

 

Gravel

Jeśli chodzi o kwestie stylizacji – nie jestem wielkim fanem przestylizowanych tekstów (no, może w konkretnych, eksperymentalnych i nie za długich utworach). Zasadniczo preferuję raczej uwspółcześnioną narrację, nawet w tekstach historycznych, która zapewnia lekką i płynną lekturę, ewentualną archaizację zostawiając głównie dla dialogów (ale i tu z wyczuciem, żeby nie trzeba było przez nie brnąć). I miło mi, że niektórzy doceniają brak happy endów – sam też lubię gdy nawet jeśli zakończenie nie jest złe, to przynajmniej gorzkie.

 

Greasy

Dzięki, że wpadłeś. Miło, że tekst coś poruszył, chociaż zawsze można to odbić, że krzywda dziecka to najprostszy rodzaj poruszenia : )

Nikt jeszcze nie nominował? :)

Jakoś się jeszcze nie złożyło.

 

Ślimaku

Wielkie dzięki za obszerny komentarz i czas, jaki mu poświęciłeś. Ale i ja na rzetelną odpowiedź będę potrzebował nieco czasu, pozwól więc, że zostawię to na jutro.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

W związku z dużą ilością zgłoszeń komentarzy wchodzących w skład tej dyskusji zdecydowaliśmy się wyjaśnić wszystko za jednym razem, publicznie.

 

Osvaldzie

Pewne rzeczy trzeba wyjaśnić wprost, żeby nie pozostawiać niedopowiedzeń – pisanie opowiadania w przyjętej konwencji, inspirując się i wzorując stylem klasyków gatunku, nie jest w żadnym stopniu oszustwem, nieszczerością ani fałszem. Jest co najwyżej ćwiczeniem, zabawą albo eksperymentem. Zazwyczaj uważasz, żeby twoje zarzuty i ataki dotyczyły bezpośrednio tekstu i konkretnych zdań, a nie autora, tym razem przekraczasz granicę. Pisząc, że tekst jest fałszywy i nieszczery zarzucasz ten fałsz, bezzasadnie, autorowi. Gdzie jest więc ta granica? Mniej więcej tutaj: gdy piszesz „czuję się zwodzony” wszystko jest ok, gdy piszesz „Napisałeś tekst fałszywy” to już ok nie jest. I w razie gdyby ktoś miał wątpliwości – tak, to jest moderatorskie upomnienie o którym wspominały ostatnie zmiany w regulaminie.

 

Fmsduval

Rozumiemy twoje oburzenie zarzutami o nieuczciwość. Jednocześnie jednak polecam na przyszłość darować sobie „zastawianie pułapek” na czytelników, chwalić się, że Osvald w nie wpada, a potem dziwić jego reakcją.

 

Ślimaku Zagłady

Te wyrywane z kontekstu zbiory epitetów z komentarzy Osvalda przestają być zabawne, a zaczynają być irytujące. Zwłaszcza, że komentarz nie ma w sobie nic poza atakiem w stronę Osvalda, w żaden sposób nie odnosi się do opowiadania. Jeśli były wątpliwości dotyczące punktu regulaminy o postach nie niosących za sobą treści albo niosącą ją jedynie znikomą – ten post jest bardzo blisko spełnienia tego punktu.

 

Zanaisie

Proszę nie zamieniać kolejnego miejsca na portalu w waszą stałą przepychankę z Osvaldem, wciągając do dyskusji kwestie dotyczące twoich opowiadań. O tamtych opowiadaniach polecam dyskutować pod nimi.

Dodatkowo, prosimy o powstrzymanie się od uwag w stylu "nie wypominaj autorowi błędów, gdzie ich nie ma" w przypadku, gdy spieracie się o własne oceny stylizacji w ocenianym tekście. Taka uwaga również może być różnie interpretowana.

 

Darconie

Tu miałem długi wywód o różnicach pomiędzy Chani a Harah, ale Finkla nie dała mi się wykazać. Więc tylko się z nią zgodzę (tak, Harah robiła za piastunkę Alii) 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Jasne, Finklo, że nie zwalnia. I nie uważam, żebym tym obowiązkom uchylał. Tylko ty tutaj oczekujesz chyba wciśnięcia rozprawy na temat zasad funkcjonowania ducha i jego więzi z materią, a tak naprawdę nie o tym jest to opowiadanie (choć nie ukrywam, że to sprawy interesujące). 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Bruce

Dzięki za wizytę. Cóż, o problemach z ojcostwem Carla nawet nie pomyślałem, widać mój umysł naturalnie skręca ku nieco makabryczniejszym rozwiązaniom. Sam fakt zastosowania procedury na synu aptekarza nie miał być raczej zaskoczeniem – gdy temat pada w rozmowie wiedziałem, że czytelnik będzie się tego spodziewał. Istotniejsza była tu kwestia konsekwencji oraz stawiania granic w pogoni za odkryciem. No i dzięki za uwagi językowe, przyjrzę im się w wolnej chwili, chociaż z góry zaznaczam, że pewnie zdarzy mi się czasem uprzeć przy obecnym kształcie.

 

Finkla

No, widzę że zechciałaś poświęcić czas na głębszą analizę treści. Doceniam : ) Jeśli chodzi o Zieloną Górę i konkurs – zdaniem organizatorów związek z miastem był wystarczający, żeby tekst znalazł się wśród finalistów i załapał do publikacji, więc chyba nie jest źle. Jasne, pewnie dałoby się przenieść to w inne miejsce bez większej szkody dla treści, ale to samo można powiedzieć o lokacji większości tekstów (i praktyczne wszystkich z FZ, które czytałem), a zarówno lokalizacja w historycznej aptece jak i bohaterowie są całkiem istotnymi kotwicami umieszczającymi akcję w mieście. Weimanna można by zapewne zastąpić randomowym szalonym naukowcem, ale w tym wypadku wynalazek będący tematem tego opowiadania zawiera w sobie wciąż echa prawdziwych badań prowadzonych w aptece „Pod orłem”, dotyczących między innymi analiz kryminalistycznych powiązanych ze spalaniem próbek – widzisz więc, że te skojarzenia idące w stronę DNA (całkiem zresztą oczywiste) i zastosowania odkrycia nie są tylko moim wymysłem, ale okruchami prawdziwego człowieka w moim opowiadaniu. O samym Weimannie niestety nie zachowało się bardzo dużo informacji, dlatego starałem się także w podobnie nienachalny sposób przemycać tyle, ile udało mi się wygrzebać. Same ciemne prążki widoczne po rozdziale światła zainspirowane są oczywiście widmem absorpcyjnym, ale jego podobieństwa w zastosowaniu z DNA są oczywiste, jak już wspominałem.

Twoje dalsze przemyślenia i wątpliwości, zresztą bardzo interesujące, są przyczyną dlaczego tekst jest oznaczony jako „Inne” a nie „SF” :D Poświęcasz znaczną uwagę pochodzeniu duszy, wykluczającej raczej zastosowanie o którym rozmawiali Józef i Carl… i trudno się nie zgodzić z częścią wątpliwości. Zasadniczo jednak, jak wspominałem, to nie jest mimo wszystko SF, lecz raczej luźniejsza fantastyka historyczna – spokojnie można założyć, że elementem fantastycznym budującym ten świat jest właśnie potwierdzenie istnienia duszy i odkrycie, że działa zgodnie z opisanymi zasadami, a nie z tym jak oczekiwali ludzie. Ale nawet nie o to chodzi. W opowiadaniu bowiem nigdzie nie jest napisane, że dusza w ten sposób działa, że dziedziczy się po rodzicach itd. To była tylko myśl rzucona przez dwójkę przyjaciół podekscytowanych niesamowitym odkryciem i spekulujących na fazie tej ekscytacji. To nie była nawet teoria naukowa wymagająca potwierdzenia, tylko dopiero pomysł, jej zalążek. A obaj, jako ludzie nauki, nie głosiliby takich rzeczy bez eksperymentalnego potwierdzenia (co okazało się zgubą Carla). Tak więc w sprawie twoich zarzutów do teorii Józefa i Carla – nigdzie nie napisałem, że jest ona prawdziwa :D

Jeżeli chodzi o drugą część twoich wątpliwości dotyczących naciąganych konsekwencji analizy dla niemowlaka – jestem absolutnie pewien, że podobnie rozumował Carl przystępując do doświadczenia. Mogę ci więc odpowiedzieć jedynie cytując Józefa:

„Cholera, chciałem powiedzieć, że to słabo poznana dziedzina nauki, ale nawet to nie! Przecież stawiałeś dopiero pierwsze nieporadne kroki w kierunku poznania zasad łączących ducha i ciało! Nie mogłeś przewidzieć, co się może stać!”

Przykładasz do tej sytuacji ramy znane chociażby z fizyki kwantowej, ale to zupełnie inna dziedzina, której prawa, jak zaznacza Józef, nie są znane. Nie widzę żadnych przeciwwskazań, żebym jako autor nie mógł wymyślić praw działających dokładnie w opisany w opowiadaniu sposób. A dokładnie o tym jest ten tekst. O nierozważnym igraniu z prawami natury (bądź nie) których nie znamy i konsekwencjach tego.

Jeszcze raz dzięki za wnikliwą analizę pomysłu.

 

Ambush

Doskonale wyłapałaś to, co było główną intencją stojącą za tekstem. Tak, bohaterowie (a w zasadzie Carl, Józef mu to przecież odradzał) nie mieli złych intencji. Ale to nie tylko pech, ale i brak rozsądku i hmmmm, respektu do badanego zjawiska. A rozsądek i respekt są w nauce bardzo ważne.

Jasne, śmiertelność niemowląt w XIX wieku była znacznie wyższa, niż dziś. Ale to nie oznacza, że rodzice nie rozpaczali po śmierci dzieci (zwłaszcza pierworodnego syna!). Śmiertelność dzieci w starożytnym Rzymie też była bardzo wysoka (czy wyższa niż w XIX wiecznej Europie nie wiem, trzeba by sprawdzić), a i ze śmiercią jako taką ludzie obcowali na co dzień i byli dobrze zaznajomieni, a pomimo tego do dziś zachowały się świadectwa zrozpaczonych rodziców opłakujących swoje pociechy. Tak więc Carl dźwigał tu nie tylko żałobę, ale i poczucie winy – cała sytuacja była wyłącznie jego winą, do tego nie wie, czy nie skazał syna na los gorszy od śmierci. Rozpacz jest tu doskonale zrozumiała.

A Brodowicz na ulicę chyba sobie zasłużył, choćby rozwojem tych klinik uniwersyteckich, na które tak psioczy w opowiadaniu :D

 

w_baskerville

Dzięki za wizytę i uwagi. Tak jak w przypadku bruce – przejrzę je uważnie, ale pewnie w paru miejscach będę bronił obecnej wersji, jeśli twoje uwagi mnie nie przekonają.

Opowiadanie nie daje jasnej odpowiedzi dlaczego analiza skończyła się tak drastycznie dla syna Carla. Jak wspominałem Finkli – to była raczkująca dziedzina, której zasad bohaterowie nie znali, ale postanowili się nimi zabawić. Można co najwyżej snuć przypuszczenia, jak Józef:

„Być może więź ducha i materii, którą zamieszkuje, nie jest czymś zupełnie stałym? Może dopiero formuje się w trakcie dorastania dziecka i twój eksperyment tę więź zerwał, a duch Jana uleciał? (…) Jeśli nie, to zostaje druga hipoteza. Nieukształtowany duch spłonął razem z materią.”

Ale to tylko przypuszczenia bohatera, które nie muszą być choćby bliskie prawdzie.

 

No i muszę cię rozczarować, hepiendziku w tej sytuacji nie przewiduję. Sama zaś kontynuacja, o której wspominałem, ma się skupiać raczej na losach Józefa w Krakowie, a nie bezpośrednio ciągnąć wątki z tego opowiadania (chociaż zapewne całkowicie nie przepadną, wszak po coś Józef zabrał swoją tabliczkę).

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Adamie

I ja się kłaniam. Poprawkę z osobą wprowadziłem, faktycznie słowo w tym miejscu raczej zbędne. I tak, opowiadanie celowało trochę w coś w stylu retro SF w XIX wieku, chociaż z racji zagadnień dotyczących duszy są tu też wątki bardziej hmmm, nadprzyrodzone. Za to warstwa naukowa, jak sądzę, wiernie oddaje stan z początku XIX wieku. Przy czym w planowanych kontynuacjach chcę wprowadzać trochę szersze elementy fantastyczne, nie tylko oparte na nauce, ale i mocniej na zjawiskach nadprzyrodzonych.

W każdym razie cieszę się, że opowiadanie się spodobało i w żadnej kwestii wyraźnie nie zawiodło. Miód na oczy autora.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Posłowie

 

Bohaterowie tego opowiadania: Józef, Carl oraz Charlotte są postaciami historycznymi, które faktycznie w tym okresie zamieszkiwały Zieloną Górę (Carl i Charlotte) lub można realistycznie przyjąć, że mogłyby ją odwiedzić (Józef). Jako autor starałem się możliwie wiernie przedstawić fakty z życia bohaterów (jak objęcie przez Brodowicza katedry na UJ w 1823 roku czy jego konflikt z prowadzącymi szpital zakonnicami), pozwoliłem sobie jednak samodzielnie wypełnić białe karty tak, aby pasowały do mojej historii. I tak – w rzeczywistości nie wiadomo nic o przyjaźni pomiędzy Brodowiczem a Weimannem. Ba, nie ma w zasadzie żadnych wskazówek o tym, że kiedykolwiek się spotkali lub wiedzieli o swoim istnieniu. Niewiele też wiadomo o życiu Weimanna przed 1823 roku, kiedy to kupił aptekę „Pod Orłem” i poślubił Charlotte. Zachowało się jednak kilka wzmianek o prowadzonych przez niego w aptece badaniach naukowych (zresztą w tym czasie dość liczne grono aptekarzy, zwłaszcza niemieckich, zajmowało się uprawianiem nauki). Łącząc to z jego niemieckim pochodzeniem oraz faktem, że byli z Brodowiczem niemal rówieśnikami pozwoliłem sobie wysłać go na studia do Wiednia, w którym uczył się właśnie Józef oraz uczynić ich przyjaciółmi, bo jak wiadomo, wspólne życie studenckie jest doskonałą możliwością do zawarcia wspaniałych przyjaźni. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Lukenie, wszelkie przemyślenia i propozycje użytkowników dotyczących rozwiązań do wprowadzenia w nowej wersji portalu zalecam zostawiać w odpowiednim temacie, założonym przez JeRzego: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/29530

Nie gwarantuję, że zostaną wprowadzone, ale zostaną wzięte pod uwagę.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Z przyjemnością udzielę wyjaśnień, których będę w stanie. Fakt, że społeczność co kilka lat przejawia chęci przedyskutowania kilku spraw dotyczących jej funkcjonowania i podjęcia decyzji w referendum jest zawsze mile widziany.

 

Ale jednak z tym zabieraniem się do działania polecam jednak nieco się wstrzymać.

 

Obecnie kwestia referendum na portalu wygląda trochę inaczej, w związku z trwającymi pracami nad nową wersją portalu. Wszelkie wyniki referendum weszłyby w życie od nowej kadencji, to znaczy – następnego roku. Wcześniej jednak, najpóźniej w ostatnim kwartale 2023 roku, pojawić się ma nowa strona Nowej Fantastyki. Będzie się to wiązało z różnymi zmianami, zarówno w funkcjonalności jak i oferowanych możliwościach. W tym momencie jednak, dopóki prace nad nową stroną się nie skończą, nie jesteśmy w stanie w stu procentach przewidzieć jej ostatecznego kształtu i dostosować do niej regulaminu.

Dlatego proponuję wstrzymanie się z organizacją referendum przynajmniej do czasu opublikowania nowej wersji portalu. 

Dajcie czas redakcji (oraz konsultującej się z nimi administracji) na przygotowanie zarówno nowej wersji strony, jak i zasad jej funkcjonowania. Przedyskutowane w referendum zmiany i tak nie weszłyby w życie wcześniej, więc tracą sens. 

 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Treść referendum wraz z listą popierających ją osób należy przesłać do administratora (czy też osoby pełniącej jego obowiązki, w tym momencie – do mnie), następnie moderacja potwierdzi u każdej z osób czy faktycznie podpisała taki wniosek.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Geki:

Nie to miałem na celu, wskazałem tylko, jak skonstruowany jest regulamin i swoje motywacje wyjaśniłem chyba dość jasno. Zawsze i ten punkt regulaminu można poddać pod referendum, jeśli pojawi się propozycja zmiany poparta przez 15 osób.

 

Chciałbym tylko zauważyć, że regulamin przewiduje referenda dotyczące zmian zasad funkcjonowania Loży oraz przyznawania piórek (czyli zasadniczo, dotyczących funkcjonowania społeczności), a nie dowolnych punktów regulaminu (czyli dotyczących funkcjonowania portalu). 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Asylum – w sprawie twojego pisania o teoretycznym plebiscycie: zasady przeprowadzania referendum w sprawie funkcjonowania Loży oraz zasad i organizacji przyznawania brązowych piórek są opisane w regulaminie Loży. W dużym skrócie, z inicjatywą referendum może wyjść administracja, Loża lub grupa 15 użytkowników. Żeby wyniki referendum były wiążące musi zostać oddane minimum 40 głosów. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Do wszystkich przerażonych punktem 2.2 i fragmencie o pozbawionych treści komentarzach – komentujcie śmiało, jeśli do waszych komentarzy będą jakieś zastrzeżenia, to moderacja da wam znać i na pewno nie użyje bana jako sposobu komunikacji.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Trochę mam problem z tym tekstem. Zapewne znaczna część tego to kwestia stylizacji – jeśli chodzi o archaizację języka, to preferuję ją w raczej tylko w dialogach, narrację wolę bardziej uwspółcześnioną, mocna archaizacja języka jednak sprawia, że lektura jest zwyczajnie ciężka. Ale no, to jest kwestia moich prywatnych upodobań. Bo poza tym wykonanie sprawiało wrażenie spójnego i jakoś ten klimat budowało, tylko to nie do końca mój klimat. Jeśli pominiemy kwestie językowe, to historia, która nam pozostaje jest w zasadzie bardzo prosta. Mimo wszystko udało się zawrzeć kilka fajnych motywów, nawet jeśli nie jakoś mocno odkrywczych, jak ostracyzm wobec inności w małych społecznościach. W sumie najbardziej z tego tekstu spodobała mi się chyba krótka wzmianka o matce wypychającej córkę w noc na wieść, że w końcu ma jakąś schadzkę. W sensie, no to w sumie było praktycznie jedno zdanie, ale zarazem bardzo dużo mówiące i ładnie budujące postać. Samo zakończenie – no raczej przewidywalne, chociaż spodziewałem się nieco bardziej baśniowej konwencji, gdzie po prostu uciekając przed gachem wejdzie do jeziora i tam ją jakieś wodne licho przyjmie. Znaczy – ok, w sumie dokładnie to dostaliśmy, ale z bardziej dosłowną emanacją mocy i nieco bardziej drastycznie. 

Podsumowując – nie do końca mój typ literatury, ale jednak opowiadanie może i proste, ale przy tym całkiem solidne.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Osvaldzie – wątkami prywatnymi w HP są np. tematy z informacjami o publikacji użytkownika w papierowym NF albo o jego debiucie książkowym. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Jako że dyskusja w tym temacie, jak i generalnie wszelkie interakcje pomiędzy najaktywniej się tu udzielającymi, bywają żywiołowe, o czym doskonale wiemy, sugeruję przed kontynuacją wymiany zdań zapoznać się z nowo opublikowanymi zasadami publikowania treści na portalu. Bo o ile prawo nie działa wstecz, to wchodzi w życie w momencie opublikowania :) 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

No cóż, skoro wszystko już oficjalnie zostało ogłoszone, to pozostaje mi podziękować berylowi za okazane zaufanie oraz serdecznie powitać Verus w ekipie. 

Co do całej reszty szacownego grona użytkowników portalu – mam nadzieję, że przez te trzy miesiące nie będę miał nic do roboty, a gdy beryl wróci, nie pozna portalu, tak miłym miejscem się stanie. A żeby do tego doszło uprzejmie proszę, aby wszyscy wzięli sobie do serca regulamin i zasady pokojowej koegzystencji. Pamiętajcie, że zasady dotyczą w takim samym stopniu każdego użytkownika portalu, niezależnie od jego stażu czy zajmowanej w społeczności pozycji, oficjalnej czy nie, a celem ich wprowadzenia jest troska o zarówno o atmosferę panującą na portalu, jak i wszystkich użytkowników, którzy wchodzą tu, by przyjemnie spędzić czas. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Drakaino, w tej chwili to przede wszystkim przykro czyta się twój komentarz w stronę Beryla. Opierasz całość na niejasnych insynuacjach, podpierając się ogólnikami („edycja nie pozostawiała wątpliwości, o co chodziło”), może więc skoro nie ma wątpliwości, sformułujmy ten zarzut wprost. Zarzucasz więc, że Beryl (a być może i cała moderacja, wszak z Psychofishem też na ciebie nie zagłosowaliśmy) jest do ciebie uprzedzony i pisząc „niestety” smuci się, że głos emlisien nie został zaliczony, wobec czego weszłaś do Loży (uznając głos emlisien do Loży zamiast ciebie wszedłby Outta Sewer). O to chodzi, prawda? Skoro więc mamy jasno postawiony zarzut mogę napisać wprost, że jest on nie tylko krzywdzący, ale też niedorzeczny. Krzywdzący – bo zakładasz, że moderacja portalu kieruje się osobistymi sympatiami, a nie stara się wypracować tak obiektywne stanowisko jak jesteśmy w stanie (zapewne dlatego, że w całym sporze z Osvaldzie nie przyznaliśmy ci 100% racji). Niedorzeczne – bo gdybyśmy naprawdę byli tak uprzedzeni, to po prostu uznalibyśmy głos emlisien – to była sytuacja graniczna, kwestia modyfikacji pomyłki a nie wyraźnego matactwa, kilka sekund poślizgu, stanowisko spokojnie byłoby do obronienia. Z jakiegoś powodu jednak postanowiliśmy obiektywnie przestrzegać regulaminu. Co więc znaczy to „niestety”? Dokładnie to, co pisał Beryl – sytuacja, w której użytkownik chciał wziąć udział w głosowaniu ale z powodów formalnych jego głos jest nieważny jest nieco przykra, więc administrator to wyjaśnia. Jeśli cała sytuacja o czymś świadczy, to raczej o twoim uprzedzeniu i postrzeganiu zbyt wielu sytuacji dziejących się na portal przez pryzmat własnej osoby.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Muszę nadrobić jeszcze kilka ostatnich wpisów adwentowych, ale słabo z czasem, przedświąteczne zamieszanie i tak dalej, dziś cały dzień w kuchni. W każdym razie wpadam tylko na chwilę pochwalić się najbardziej szałową choinką jaką widziałem w tym roku.

 

 

Niestety nie był dokładnie opisany. W każdym razie widzicie tu zdjęcie komórek wykonane przy użyciu mikroskopu fluorescencyjnego. Same komórki wyglądają mi najpewniej na ludzkie fibroblasty, ewentualnie może jakaś nowotworowa linia komórkowa (HeLa albo HEK?). Jeśli chodzi o kolorki – na niebiesko zdecydowanie widać jądro komórkowe, wybarwione charakterystycznym barwnikiem DAPI wiążącym się z DNA. Jeśli chodzi o zielony i czerwony to trudniej określić barwnik, jest ich za dużo na rynku. W każdym razie wygląda na to, że na zielono wybarwione są mikrofilamenty, a na czerwono mikrotubule, jedno i drugie elementy cytoszkieletu, odpowiedzialnego m.in. na zachowanie kształtu komórek, poruszanie się czy transport wewnętrzny. Ale nie daję głowy, czy przypadkiem tubule i filamenty nie zostały wybarwione na odwrót. Najbardziej mnie jednak zastanawia jakim cudem dali radę te komórki uformować w choinkę, bo w przypadku żywych, ssaczych hodowli in vitro to nie takie proste. W każdym razie – koniec świątecznego wykładu, cieszcie się choinką bo fajna :D

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Ech, Francja cały misterny plan zepsuła, za finał mogłem w teorii złapać 13 punktów, nie złapałem nic :/ Ale i tak w sumie skończyłem wyżej na liście, niż się spodziewałem.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Gryllą straszą głównie na Islandii, więc zdziwiłbym się gdyby cię nią straszyli :D Ale bardzo lubię islandzki folklor okołoświąteczny, zresztą Grylla już przewinęła się w moim opowiadnaiu na pierwszy świąteczny konkurs :D

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Zostaw, to na święta!

 

Zapach kardamonu i ciepłego ciasta był zniewalający. Świeżo wyjęty z piekarnika przysmak o apetycznie zarumienionej skórce pysznił się na kuchennym stole, obiecując rozpływające się w ustach rozkosze dla każdego, kto tylko będzie dość odważny, by wziąć kawałek. Jóhann był odważny. W końcu miał już prawie dziewięć lat i do tego był najwyższy w klasie. A mama miała teraz tyle do roboty, że na pewno nie zauważy…

– Zostaw, to na święta! – zawołała mama, która zdecydowanie zauważyła.

–Tylko kawałek! – Zaoponował Jóhann.

– Uważaj, bo Grylla lubi takie niegrzeczne dzieci! – zagroziła mama.

– Nie boję się starej trollicy! – odparował chłopiec.

– A ścierki się boisz?

Bawełniana broń mamy przecięła groźnie powietrze. Jóhann szybko się zastanowił. Bał się ścierki, ale tylko trochę, za to ciasta chciał spróbować bardzo. Błyskawicznie urwał kawałek, wepchnął go sobie do ust i wybiegł z kuchni, ścigany wściekłym okrzykiem matki i ciśniętą za nim ścierką.

 

***

 

Nagły stukot gałęzi uderzającej o szybę obudził Jóhanna. Chłopiec spróbował znowu zasnąć, ale przeszkodził mu w tym przeraźliwy zgrzyt uchylanego okna. Wygrzebał się spod kołdry i uniósł zaspane oczy w sam raz by ujrzeć ogromne, płonące błękitem ślepia. Chciał krzyknąć, ale gruba i pokryta liszajami dłoń zasłoniła mu usta, a potem świat przesłonił gruby materiał wora.

 

***

 

Zapach świeżej pieczeni był zniewalający. Wyjęte przed chwilą z pieca, parujące jeszcze danie o cudownie przypieczonej, chrupkiej skórce pyszniło się na stole. Gáttaþefur nie mógł oprzeć się tej rozkosznej woni. W kuchennych drzwiach najpierw pojawił się jego długi nochal o wachlujących wściekle nozdrzach. Zaraz za nim do izby wślizgnął się Gáttaþefur we własnej, kudłatej osobie. Zdążył jednak zrobić tylko krok.

– Zostaw, to na Yule! – zaryczała wściekle Grylla.

Gáttaþefurowi wystarczyło jedno spojrzenie na ogromną trollicę wymachującą przypominającym maczugę wałkiem do ciasta, by czym prędzej rzucić się do panicznej ucieczki. Tylko głupcy nie bali się Grylli.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Proszę trzymać się tematu tego wątku, którym są propozycje zmian do wprowadzenia w nowej wersji portalu. Naprawdę, to nie jest miejsce na wasze małostkowe przepychanki, które nie tylko nic nie wnoszą, ale zajmują miejsce i zapychają ważny dla społeczności wątek.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

RogerRedeye

Jak było już wspominane wielokrotnie na przestrzeni ostatnich lat przy wielu sytuacjach – modyfikacja i modernizacja obecnego portalu jest niewykonalna. Naprawdę, gdyby to było możliwe, to już od dawna wchodziłyby różne poprawki.

A jeśli chodzi o to “gdzie powrócił” temat nowej strony… pomijając fakt, że w dyskusji użytkowników to powraca regularnie pewnie co dwa miesiące, to skoro wątek założył JeRzy, to śmiało można zakładać, że temat powrócił w redakcji NF.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Hej.

Podoba mi się jak to opowiadanie nawiązuje do klasycznych baśni, i to właśnie klasycznych, a nie ugrzecznionych wersji. Bo zasadniczo wszystko tutaj wpasowuje się w schemat takiej właśnie mrocznej baśni. Mamy jakieś nienazwane królestwo, mamy przeklętą księżniczkę, zły las, tajemniczego mędrca wyjawiającego przepowiednię, no rozgrywasz tu większość klasycznych motywów, wykorzystując je do opowiedzenia swojej historii. To się jak najbardziej chwali. Na plus też wychodzi finał z przepowiednią, królem i jego ręką – przewrotne, zgrabne, do tego motyw dziewczynki z ręką króla i wielkim mieczem po prostu mi się podoba. 

Niestety warstwa techniczna opowiadania zdecydowanie pozostawia wiele do życzenia i nad tym musisz popracować. Zasadniczo dwa największe problemy zostały już wskazane – z jednej strony dużo literówek, często gubisz to “ł” na końcu czasowników w czasie przeszłym trzeciej osoby. Do tego zdecydowanie nadużywasz szyku przestawnego, który zupełnie tutaj nie gra. Zapewne miał służyć archaizacji języka, ale sprawił tylko tyle, że opowiadanie czyta się naprawdę ciężko. No męczy to. Generalnie szyk przestawny jest trudnym w użyciu zabiegiem, trzeba być bardzo ostrożnym żeby nie przesadzić i nie zaszkodzić opowiadaniu. Ty poleciałaś tu na całość i niestety, nie udźwignęłaś tego. 

Jest też pewnie parę zgrzytów czysto fabularnych, które nie do końca mi grają. Kwestię samej narratorki załapałem, to dość wprost było napisane, że to córka kucharki i Pustelnika, której księżniczka urwała rękę. I to całkiem ładnie gra, zwłaszcza że tłumaczy też jak narratorka jako jedyna przeżyła w lesie. No, tatuś ogarnął. Ale pojawia się pytanie po co w ogóle bohaterka opowiada tę historię wędrowcowi? Znaczy no, czeka aż zioła zaczną działać, żeby go zabić? Pewnie dałaby radę zrobić to samo na dużo szybszych i łatwiejszych sposobów. No ale dobra, to jeszcze da się jakoś wybronić. Największym problemem jest chyba kwestia króla i jego choroby/klątwy. W sensie, król wracając z polowania posiwiał i stał się tak słaby, że nie mógł podnieść miecza. Gdy urodziła mu się córka to postarzał się jeszcze o dziesięć lat, a do tego oślepł (najpierw piszesz że oczy zaszły mu mgłą, potem wspominasz o bielmie – no oślepł). Potem minęło kolejne kilkanaście lat, gdy żyła córka i gdy dochodzi do finału, to król biega po zamku, przeszukuje lochy szukając miecza, potem wysyła rycerzy, jednemu daje miecz, a na koniec jeszcze wskoczył na konia i sam pojechał w las, gdzie znalazł Pustelnika. Jakim cudem? Toć to już powinien być król Viserys z ósmego odcinka Rodu Smoka. 

Podsumowując – podoba mi się sam pomysł na opowiadanie, podoba mi się ogólny klimat i kilka zabiegów fabularnych, ale potrzeba jeszcze pracy nad warstwą techniczną. Ale to najlepiej poprawić pisząc, więc powodzenia w przyszłości. 

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Rózga

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

O jak się ładnie składa, bo akurat pierwszy śnieg i za oknem biało, przynajmniej nad morzem :D 

A jeśli chodzi o kwestię co lepsze “Last Christmas”, czy “All I want for Christmas is You” odpowiedź może być tylko jedna: “Driving home for Christmas”

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Zapraszam serdecznie do uczestnictwa, zwłaszcza tych którzy jak ja za cholerę nie znają się na piłce, tak jest ciekawiej

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Bardzo sprawnie napisane. Niby 45k znaków, ale zupełnie się nie dłuży, wręcz przeciwnie – byłem mocno zaskoczony gdy się skończyło, wydawało mi się że jestem może dopiero w połowie tej objętości, przez opowiadanie płynęło się naprawdę szybko i przyjemnie. Bohaterowie zbudowani całkiem ciekawie, największym plusem opowiadania zdecydowanie są sceny w mieszkaniu Piotra i opisy interakcji z Agatą – naprawdę fajnie napisane, jest odpowiednia doza grozy i hmmmmm, niepokoju. Całkiem ładnie też rozegrany fakt z samym istnieniem bądź nie Agaty-upiora, którego nie widział nigdy nikt poza Piotrem. Nie jestem tylko pewny na ile podoba mi się samo zakończenie. Z jednej strony opowiadanie dla mnie skończyło się dość nagle, jak już pisałem, z drugiej – w finałowym akapicie wydaje mi się że tekst odrealnił się trochę bardziej niż reszta opowiadania. Ale jednocześnie, ładnie ten akapit napisany, mamy klamrę z bieganiem no i nie jestem pewny, jak lepiej to można by było w tym miejscu zakończyć. Pewnie jeszcze muszę się nieco zastanowić nad tym, jak ten finał odbieram – ale hej, sam fakt że o opowiadaniu będę myślał, świadczy że wykonałeś dobrą robotę.

Może nie wyglądam, ale jestem tu administratorem. Jeśli masz jakąś sprawę - pisz śmiało.

Nowa Fantastyka