Profil użytkownika


komentarze: 32, w dziale opowiadań: 0, opowiadania: 0

Ostatnie sto komentarzy

Staruch, a tego to nie wiem. Może to, że był aktywny w latach 70-tych?

Info dla Starucha: Gary Gygax twórca systemu RPG Dungeons & Dragons

Podniosły się tutaj narzekania na niedostatek recenzji tekstów publikowanych w NF, więc spieszę z garścią ociekających żółcią i kwasem opinii wink

“Sprężenie pasożytnicze” – moje zdanie jest zbieżne z opinią Starucha, tzn. dużo ciekawych pomysłów, na ogół fajnie napisane, ale sama koncepcja turboewolucji oraz bezradnej w związku z tym ludzkości jakoś mnie nie przekonała. Poza tym jakiś dysonans poznawczy mam – bo z jednej strony bohater zmaga się z bardzo zaawansowaną techniką oraz sprawnymi służbami władz, a na końcu dowiadujemy się, że to właściwie niedobitki trwające z łaski zmutowanych robali, a nawet bakterii (vide scena nawiązująca do Solaris). Coś tu się panie nie trzyma kupy…

“W cieniu jądra półleżąc” – nie dobrnąłem do końca, więc powstrzymam się od opinii.

“Gra” – opowiadanie fajne i na czasie (gwałtowny rozwój gier MMO), pisane z jajem, jedynie nieco paranoiczne zakończenie psuje w moim odczuciu odbiór całości. Widać autor nie mógł się powstrzymać od zastosowania trochę już wyświechtanego pomysłu pod hasłem “rzeczywistość jest kłamstwem” (skoro ludzie tworzą grę, w której występują inteligentne, zyskujące samoświadomość istoty, to być może sami są tylko pionkami w grze istot wyższego rzędu), jednak taki chwyt domaga się głębszego potraktowania niż kilka zdań na zakończenie. Zabrakło pomysłu na błyskotliwą puentę.

“O starciu sił zła…” – ups, to chyba nie opowiadanie, tylko notatki autora na temat epizodu historii wykreowanego świata. Nigdy nie kręciło mnie czytanie kronik wyimaginowanych krain (chyba, że jako elementu większej całości, wtedy nawet owszem). Totalna strata czasu.

“Dzień ślubu” – kolejny kuriozalny tekst. Nie chodzi o to, że bohaterki są lesbijkami, tylko że ich problemy są dla mnie całkowicie wydumane. Sam sposób ukazania nadchodzącej z kosmosu apokalipsy także nieprzekonujący. Spełniacze życzeń? USA zdające się na łaskę ONZ? A dlaczego prezydent USA np. nie zagroził światu użyciem arsenału nuklearnego jeśli inne państwa nie przyjmą uciekinierów, tymczasem jedyny pomysł jaki przyszedł do głowy autorowi to nieszczęsna loteria. No i jest jeszcze pogubienie się autora w realiach, które wykreował. Najpierw pisze, że prawo do ewakuacji zyskuje rodzina wylosowanego, by pod koniec poinformować, że szczęśliwy los wygrał ojciec jednej z bohaterek oraz rodzice drugiej. Czyli obydwie panie mogły spokojnie wyjechać. Tymczasem one pozostały, by jak rozumiem wspólnie zginąć (czy uprawnienia do wyjazdu były ważne tylko przez określony czas? i dlaczego przegapiły moment w którym mogły się ewakuować i wziąć ślub gdziekolwiek).

Nietrzymająca się kupy fabuła nie pomagała (chociażby scena, w której ekspedientka rzuca wszystko).

Gdybyś doczytał do końca wiedziałbyś dlaczego ona tak po prostu pojechała z Pepe :-)

Jestem po lekturze prozy polskiej. Spodziewałem się perełek z okazji numeru jubileuszowego i… generalnie jest dobrze.

Ballada o memie i jego zabójcy – konstrukcja “powieści drogi” z pewnym progiem wejścia ze względu na język i świat przedstawiony, ale spokojnie wszystko można skumać.  Światotwórstwo budzi szacunek, język i narracja są odpowiednio wykręcone, ale nie na tyle, żeby zniechęcić czytelnika. Może rozbuchana wyobraźnia autora troszkę przytłacza fabułę, ale dzięki temu tekst jest niepowtarzalny i zapada w pamięć. Bardzo dobre opowiadanie.

Chwała – kolejny strzał w dziesiątkę. Jest klimat, jest moc, są emocje. Autor w ciekawy sposób przetwarza wydawałoby się wyeksploatowany temat mitu trojańskiego czyniąc z niego przejmujący tekst o antywojennym przesłaniu. Ostatnio chodzi za mną taki cytat “wojnę łatwo zacząć, trudno skończyć” i to opowiadanie dobrze ilustruje tę tezę. W sumie prosta historia, ale podana w niezwykle smakowity sposób.

Wymiana kulturowa – i tutaj mamy zgrzyt. Zbiór oklepanych motywów, średnio śmieszne koncepty (stojące odwłoki obcych – tego typu humor), sztampowe dekoracje (chyba, że za oryginalny motyw uznamy wciskaną na siłę gwarę śląską), zakończenie nie pasujące do lekkiego w założeniu tekstu (anihilować wszystko to najprostsze rozwiązanie, nie  trzeba się wysilać, żeby wymyśleć jakieś ciekawe / zabawne konsekwencje kontaktu z obcymi). To mają być echa twórczości Lema (pojawia się nawet wprost nawiązanie do pilota Pirxa)? Co najwyżej popłuczyny.

 

Papier powąchałem. Pachnie fajnie wink

 

Będę bronić końcówki “Złącza”! Bo tak nagle pomyślałem, że końcówka ma pokazać, jak to nasze społeczeństwo idzie w kierunku, w którym książki/filmy/symulacje w konwencji dramatu ludzie zaczynają odbierać jak tanią rozrywkę, a nie coś do refleksji.

Mogę zgodzić się z taką interpretacją, ale jeśli to miałaby być poważna refleksja, to nie można jej “opędzić” jednym akapitem. Tu było co najwyżej zasygnalizowanie problemu, więc jednak zakończenie na minus. Tym bardziej, że wcale nie jestem przekonany, że autor faktycznie miał coś takiego na myśli. Cała pozostała część tekstu niczego takiego nie sugerowała. Może chodziło o zaskoczenie czytelnika, ale mnie to strasznie zgrzyta.

 

JeRzy – bardzo dobra wiadomość, szykuje się dyskusja nietuzinkowych postaci :-)

Krótki rzut okiem na prozę. Generalnie w wielu punktach zgadzam się z przedmówcami:

 

“Ciecz przechłodzona” – dobre, z klimatem, ale autor jakby nie pociągnął tematu i urwał opowieść gdy dopiero zaczynała się rozkręcać.

“Złącze” – taki sobie tekst o okropieństwach wojny, jak na debiut całkiem przyzwoite. Niestety zakończenie od czapy zupełnie rozwala odbiór całego opowiadania. Nie trzeba wszystkiego ufantastyczniać na siłę. Zastanwiam się jak MC mógł to przepuścić w takiej formie wink

“Coś umiera w Radosnej” – wypełniacz numeru, już nie pamiętam o co chodziło, kojarzę że dużo trupów było, kto miał zginąć zginął, a kto przeżyć przeżył, bo autor sobie tak umyślił cheeky

“Babelsberg” – fajna historia o SI. Nie zgadzam się ze Staruchem, że SI była nieludzka w kosmosie a ludzka na Ziemii. Ona cały czas była nieludzka, albo właśnie zadziwiająco ludzka, w tym sensie, że jakiś socjopata także mógłby wykorzystać okazję do pozbycia się konkurencji do sławy.

“Ciesz się chwilą” – przyjemne opowiadanie (jeśli można tak powiedzieć w sytuacji gdy dochodzi do zagłady ludzkości), w którym liczy się pomysł, doceniam delikatne szpilki pod adresem środowiska naukowego. Zgadzam się, że orędzie prezydenta USA było kiczowate, w stylu filmów katastroficznych, ale nie o nie w tym tekście chodziło. Całość oceniam na plus.

“Planeta strachu” – chyba najsłabszy tekst numeru. Już nie chodzi o tych Rosjan, ale sposób budowania napięcia (z początku jeszcze jest nieźle, ale im dalej w las tym gorzej) i przede wszystkim rozwiązanie całej zagadki. Jak porównam sobie z opowiadaniami Lema o Pirxie pisanymi 50 lat temu, to szkoda gadać…

Też chętnie poczytałbym co tam u tych polskich, starszych fantastów jak Kochański, Kres, Zimniak itd. To raczej temat dla p. Parowskiego. Na pewno ciekawsze to będzie od robienia recenzji seriali/książek na dwie strony zapełnione wyliczankami.

I to jest słuszna koncepcja, popieram yes

Rzut okiem na prozę.

Chłopiec i Wiedźma – przyjemnie się czytało, jest klimat, jest morał, myślę, że to świetny tekst dla młodszych czytelników. Jednak w przeciwieństwie do Starucha nie zainteresował mnie aż tak, żeby sięgnać po “Sto lat w Słońcu”.

Reguła optymalizacji – bardzo fajne opowiadanie, przypadło mi do gustu, udanie łączy wątki metafizyczne z tematami współczesnymi. Właściwie cała akcja to tylko dwóch facetów, którzy siedzą i filozofują, ale czasami przyjemnie poczytać coś co daje do myślenia i dotyka spraw, nad którymi chyba każdy czasem się zastanawia.

Śmierć Bestii – niby porusza kwestie religijne podobnie jak tekst poprzedni, ale dla odmiany jakoś niezbyt mi się spodobało. Uniwersum niczym się nie wyróżnia, sam konflikt religijny przypomina ten islamu z chrześcijaństwem w wiekach średnich, wnioski też niezbyt odkrywcze. Przeczytać i zapomnieć.

Najlepsze pierogii w Kocierbie – nieśpieszne, ładnie napisane, ale realizm magiczny to jak tak średnio, a tej szklanej góry w Kocierbie mogłoby wcale nie być tylko np. zwykła góra i związana z nią legenda i nic by to nie zmieniło (tyle że tekst pewnie by nie poszedł w NF). Poza tym tyle pisania, żeby dojść do puenty, że każdy ma w życiu swoją szklaną górę do zdobycia? Generalnie na plus (za styl), ale jednak to tylko wypełniacz numeru.

Szczęśliwy kraj – nieporozumienie, rozumiem, że tekst powstał w reakcji na Brexit i jako zapis stanu emocjonalnego autorki ma pewną wartość, lecz jako utwór literacki słabizna.

Upadki – czytałem Lunę: Nów i z tym opowiadaniem mam dokładnie taki sam problem jak z powieścią. Doceniam dopracowaną wizję kolonizacji Księżyca, cóż z tego, kiedy postacie, ich przemyślenia i przeżycia w ogóle do mnie nie przemawiają. Tekst, który pozostawił mnie doskonale obojętnym.

Córka Odrenu – proste, eleganckie, klasyczne. Najlepsze opowiadanie numeru (także dlatego, że konkurencja nie powalała).

 

Obie wpadki zostały skorygowane w informacji na stronie.

Mimo wszystko trochę obciach wink

Przeglądam nominacje do nagród NF za 2017 r. i w kategorii Reflektor widzę Pawła Jedlińskiego. Tymczasem jedyna osoba o tym nazwisku jaka przychodzi mi do głowy w związku z twórczością fantastyczną to Piotr Jedliński (zwycięzca konkursu wiedźmińskiego). Czyżbyście pomylili imię człowieka, na którego chcecie kierować reflektor?

Rzut okiem na prozę:

Wiewiórka – opowiadanie osadzone w uniwersum, które autor wykorzystuje również powieściowo. Tekst spełnia swoje zadanie, jest interesujący dobrze napisany, przybliża nam świat, a jednocześnie prezentuje niezależną od powieści historię. Może nie do końca moje klimaty, a serial Wikings powoduje, że mam przesyt tematyki, ale jest ok. Poza tym zmienia moje zdanie o zdawało się sympatycznych wiewiórkach. Chyba pora wybrać się z wiatrówką do parku… ;-) Jednak do takiego “Wizguna” Komudy to się mimo wszystko nie umywa.

Sieroty – tekst dość oryginalny stylistycznie, może jako metafora polskiej transformacji to trochę za mało, bo IMO on się na tej transformacji raczej urywa. Całość wygląda trochę jak ćwiczenie stylistyczne autora, który chciał się sprawdzić w takiej narracji.

Hispaniola – koszmarek, nie wiem po co to zostało napisane, a tym bardziej opublikowane. Zniechęca do uniwersum. Wszystko jest tu sztampowe do bólu, fabuła pretekstowa, właściwie to nie ma tu pomysłu na fabułę, stylizacja na kosmicznych piratów nieudolna. Streszczając: bohater, który jest bogatym bubkiem na wycieczce, gubi się na planecie piratów i trafia do spelunki, gdzie wysłuchuje mało ciekawej i mało oryginalnej historyjki jakich tysiące, po czym wszyscy padają trupem od trucizny, a bohater wraca do hotelu. Strata czasu, lepiej poczytać sobie starą dobrą “Wyspę skarbów”, w której jest klimat, sensowna fabuła i galeria barwnych postaci.

Lód – wzruszyła mnie ta historia o braciach. Duży ładunek emocjonalny osiągnięty za pomocą prostych środków i prostej historii. Świetne zakończenie, które pozostawia nas z pytaniem jak dalej potoczą się losy bohaterów, czy przeżyta przygoda będzie początkiem braterskiej więzi, czy ostatecznie poróżni braci. Najlepszy tekst numeru.

Ekspres Nefertiti-tut – tekst nie pozbawiony pewnego poetyckiego uroku, dziś jest to jednak tylko urocza ramotka i nie dziwię się, że nikt nie chciał tego sfilmować :-)

 

Nie ma felietonu Wielgosza. Mam nadzieję, że to przypadek, a nie represje za niezręczną (to teraz modne słowo) wzmiankę o Kaczyńskim w poprzednim numerze? wink

Proza polska:

“Kres Cudów” – jest klimat budzący nostalgię za starym dobrym Wiedźminem (”Sezon Burz” uważam za pomyłkę, względnie odcinanie kuponów od sławy), a przy tym autor nie traci własnego stylu. Kilka błyskotliwych dialogów, dobry pomysł na wykorzystanie żar-ptaka, sama fabuła nieco schematyczna (brakuje fabularnego twista). Niewątpliwie utwór udany i godny przyznanych laurów, aczkolwiek dokonań Mistrza z okresu “Miecza przeznaczenia” nie przebija.

“Komplementarny człowiek” – opowiadanie bardzo na czasie biorąc pod uwagę współczesną rzeczywistość medialną, wykonanie na poziomie, przewrotne zakończenie. Najlepszy polski tekst numeru.

“Karta i księga” – literacka zabawa konwencją, a przy tym absolutna perełka. Brawo!

W tym numerze 3 na 3 bardzo dobre polskie opowiadania.

 

Trochę na marginesie – czy felieton Macieja Parowskiego będący jednocześnie polemiką ze stanowiskiem Pawła Majki odnośnie ostatnich wypowiedzi medialnych AS nie jest znakiem pewnego podziału na “starych” i “młodych”? Także rozumianego szerzej np. w stosunku do wzajemnych inspiracji oraz przenikania się literatury fantastycznej, seriali i gier. I może to już wniosek zbyt daleko idący, ale czy nie jest to swoiste votum separatum wobec konkursu na opowiadanie wiedźmińskie?

 

Przede mną lektura prozy zagranicznej.

Wrażenia po lekturze prozy:

Finalna Fantazja – tekst wyróżnia się stylem, ale treść jakoś do mnie nie przemówiła. Spodziewałem się czegoś więcej. Mogę podpisać się pod opinią Starucha.

Cisza – cóż kolejne opowiadanie, które udowadnia, że steampunk jest ryzykowną konwencją i żeby osadzić w niej fajne opowiadanie trzeba mieć naprawdę błyskotliwą wyobraźnię i dobry pomysł. Tutaj tego zabrakło. Opis statku orbitującego w Eterze (przestrzeni kosmicznej) jakoś nie wyszedł poza sztampę, fabuła wątła, postacie nieprzekonujące, alternatywna wersja historii też mnie niczym nie porwała. Lekki uśmiech nad motywem Hitlera, który zrobił karierę jako malarz, ale to też w sumie mało oryginalny pomysł.

Selfie2048 – najlepszy z polskich tekstów, czyta się, jest kilka ciekawych obserwacji i ekstrapolacji współczesnych trendów. Pomysł z “seksblogerką” naprawdę trafiony, wykonanie na dobrym poziomie.

Projekt “Empatia” – to mógłby być niezły tekst, gdyby autorka nie dopuściła się w nim pewnej manipulacji. Z jednej strony szkicuje wizję aksamitnego totalitaryzmu zaprowadzanego przez korporacje i zderza ją z opisem środowiska rodzinnego bohaterki (która w pewnym momencie musi wybierać firma czy rodzina). Rodzina zostaje jednak ukazana jako dysfunkcyjna (alkoholizm, przemoc) i w konsekwencji ta “troska-nadzór” ze strony korporacji nie jawi się już tak negatywnie. To jest pójście na łatwiznę, bo 90% rodzin jest zupełnie normalna, a nie patologiczna, jednak autorka nie potrafi wyjść poza schemat rodziny widzianej jako siedliska patriarchalnej przemocy. Końcowe płaczliwe rozważania SI w ogóle nie pasują do reszty tekstu i ostatecznie psują odbiór lektury.

Dom Świętej Łucji… oraz Wszystko co dotknie powietrza – opowiadania zupełnie różne, ale jakościowo zbliżone – jest pomysł, jest wyrazisty bohater, teksty nie pozbawione humoru, przyzwoita robota. Dom Św. Łucji niewątpliwie bardziej oryginalny i konsekwentny.

W sumie jeden tekst wyraźnie słaby (Cisza), reszta przeciętna albo dobra. Zabrakło jakiejś petardy, która na długo zapadłaby w pamięc, wywołała silniejsze emocje albo dała do myślenia.

 

 

 

 

“Opowieść cyberszwankową” czytałem jeszcze w brudnopisie autora. Polecam!

Moje impresje z lektury prozy w październikowym numerze:

Inkaust – mc pisał o fajerwerkach wyobraźni, ja bym napisał raczej o chaosie. Natłok zdarzeń, chaotyczne prowadzenie fabuły, rzucanie czytelnika w wir zdarzeń pojawiających się nie wiadomo skąd (ja wierzę, że autor wie co się dzieje w jego uniwersum, szkoda że czytelnika przytłacza nieistotnymi szczegółami wywołując zamęt), dość ubogi styl. Pod koniec nie wiedziałem już kto, co i dlaczego. Tych wad nie rekompensuje kilka fajnych pomysłów tkwiących w tekście niczym rodzynki w zakalcu. Dobiła mnie kolosalna ilość literówek – czyżby pozostałości po pośpiesznej redakcji?

Depcząc milenia – tekst pisany pod pewną tezę, co niestety widać szczególnie w końcówce. Taka nieudana powiastka filozoficzna czy coś w ten deseń. W dodatku nie wszystkie historyjki z poszczególnych etapów dziejów pasują do siebie. Generalnie im dalej w przyszłość tym gorzej. Są też plusy – rozdziały 1 i 4 (łowca mamutów i krzyżowiec) są naprawdę udane, czytało się je z przyjemnością, autor pokazał pazur i nawet zastanawiam się czy nie można by rozwinąć tych fragmentów w samodzielne opowiastki.

Głód kamieni – najlepszy tekst numeru, jest ciekawe uniwersum, jest intrygująca bohaterka, która coś przeżywa i o coś jej chodzi, troszkę traci impet dosłownie w ostatnich akapitach. Dobre opowiadanie, a na tle reszty zawartości tego numeru nawet bardzo dobre

Kamienne modły – przerost formy nad treścią, nuda, ale może po prostu nie moje klimaty

Międzystanowa piosenka miłosna – nie powiem, czyta się to dobrze. Autorka wpuszcza nas do umysłu seryjnej morderczyni i jest to traumatyczne przeżycie. Takie natural born killers do kwadratu. Tylko po co powstał ten tekst? Żeby relatywizować zło? Żeby wzbudzić empatię wobec potwora? Epatować ohydą? Wieje pustką, bezsensowne życie, bezsensowna śmierć. Brakuje jakiejś puenty, ale może jestem zbyt staroświecki.

Uf to tyle, wylałem żółć :-)

 

 

Pod względem publicystyki to bardzo dobry numer: Westworld (super!), tekst o Lemie (faktycznie nieco zbyt powierzchowny), felietoniści trzymają poziom (najlepsi tym razem Watts, Ziębiński).

Ale opowiadania, zarówno polskie jak i zagraniczne, po prostu dramat. Najgorszy numer roku. Ani jednego, które mógłbym uznać za dobre, przeciętniaki-wypełniacze i gnioty. Dziś skończyłem czytać i poległa moja ostatnia nadzieja “Depcząc milenia”. Spróbuję napisać coś więcej jak ochłonę cheeky

 

EDIT

Przepraszam jeden dobry tekst jest – “Głód kamieni”

Zabrałem NF ze sobą na wczasy w okolice Kłodzka. Wyjątkowo w tym numerze wszystkie opowiadania trzymają poziom, aż trudno wskazać zwycięzcę. O dziwo “Letnicy” dzięki okrutnej w sumie postawie głównej bohaterki, w mojej ocenie trochę lepsi od “Głodnych córek…”; w dziale prozy polskiej Malinowska bije na głowę Rusnaka.

Znalazłem też niestandardowe zastosowanie dla mojego egzemplarza NF. W agroturystyce jak to zwykle bywa jest sporo much, a czasopismo okazało się jedynym narzędziem mogącym posłużyć do eksterminacji tych natrętnych owadów. Przez tydzień NF zebrała naprawdę krwawe żniwo :-)

Na początku myślałem, że są samobójcami, potem, że samotnikami z wyboru.

Ja odniosłem wrażenie, że oni mimo wszystko mają prowadzić jakby kolonizację Marsa (slumsowe miasteczko, tunele w których coś niby mają wydobywać). Poza tym dwie główne grupy ludzi zmierzających w stronę czerwonej planety to chyba artyści oraz śmiertelnie chorzy – dziwne zestawienie.

Jeśli chodzi o prozę, to jakiś specjalnych perełek w tym numerze nie było, ale nie było też żadnego gniota. Każde opowiadanie było warte przeczytania, chociaż żadne nie powaliło mnie na kolana.

“Złość bogów” – bardzo dobre opowiadanie o zemście i poświęceniu, dobrze nakreślone postacie, prawie do końca trzymało w napięciu. Troszkę gorzej sprawdza się jako tekst wprowadzający w uniwersum (jako to sugerował w dopisku MC), a to dlatego, że oprócz tajemniczych Madonn autor praktycznie nie zaprezentował cech wyróżniających od innych światów fantasy. Najlepsze opowiadanie numeru, ale konukrencja nie była zbyt silna.

“Upgrade” – Podlewski (jak zwykle) trzyma poziom, dobrze się czyta, ale to opowiadanie nie wnosi wiele nowego (poza ciekawą koncepcją włączenia elementów filozofii platońskiej i tym pomysłem tekst się broni) do swojego subgatunku eksploracji zon, anomalii i innych stref.

“Terminal” – zgadzam się ze Staruchem, że jest tutaj depresyjny klimat, ale po co oni właściwie lecą na tego Marsa, to ja w sumie nie wiem (oszukano ich? wypełniają egzystencjalną pustkę?). Zbyt to wydumane i nie przekonało mnie.

“Uszkodzenie” – modny ostatnio motyw SI obdarzonej uczuciami, tutaj dodatkowo wytwarzającej w sobie poczucie moralności. Ckliwe.

“Tom, Thome” – z cyklu baśnie i klechdy ludowe. Jak dla mnie zero zaskoczeń, strasznie rozwleczone (choć ładnie napisane), a motyw “podrzutka” wcale nie jest szczególnie specyficzny dla folkloru angielskiego. Pamiętam z dzieciństwa polskie wersje podobnej opowieści, oczywiście nie przetworzone przez dzielący włos na czworo filtr współczesności, więc podrzutek był tam tak długo okładany kijem, aż podmienione dziecko zostało zwrócone.

 

EDIT

Również zauważyłem mocne wejście NF w świat gier komputerowych. Czy tym samym ta tematyka zyska sobie prawo stałego pobytu na łamach NF?

 

 

Jak jest za poważnie, to pada uwaga ,że “w magazynie brak jest rozrywki"; jak jest za lekko – to "za mało Dostojewskiego w historii o polskim superbohaterze" ;-) Więc staram się, żeby było i tak, i tak

Nie chodzi o to, że opowiadanie “Kod LT” jest lekkie i rozrywkowe, tylko że jest moim zdaniem słabe. Trochę faktów o Tyrmandzie wyciągniętych z Dziennika 1954 i banalna historyjka z hodowaniem komunizmu w fiolkach z czerwoną substancją pod PKiN im. J. Stalina. No przepraszam, ale to trochę mało nawet jak na tekst w założeniu rozrywkowy. Pomysł na “polski pop stalinowski” może i był dobry, ale wykonanie nie bardzo, a schematy komiksowe też trzeba umieć zastosować. (Może w wersji obrazkowej by się to obroniło, ale w formie prozy niestety niewypał).

Opowiadania od najlepszego do najsłabszego:

Wody Wersalu (Kelly Robson) – bardzo dobre, fajny pomysł, świetnie oddana atmosfera dworu, wyróżnia się w numerze na plus

Zmącony Strumień (Maria Dunkel) – sprawnie napisane, ciekawy klimat, ale zabrakło tego czegoś, żeby fabuła mnie porwała, a tekst zapadł w pamięć

Cywilizacja (Vylar Kaftan) – ot taka błahostka, jest w tym jakaś koncepcja, ale całość sprawia wrażenie tekstu napisanego w czasie przerwy na lunch w biurze

Kod Leopolda Tyrmanda (Marcin Kowalczyk) – twórca “Złego” jest postacią interesująca sam w sobie i autorowi nawet udało się go w miarę udatnie sportretować, tym bardziej razi miałkość i banalność fabuły. Co to ma być? Pojedynki ubersoldatów rodem z gry Wolfenstein?

W sumie jedno dobre opowiadanie, jedno nieco ponadprzeciętne i dwa słabe.

“Nadzieja […] “ Działoszyńskiego oraz “A za nami ginęła chwała Babel” Swanwicka robią numer (jeśli chodzi o prozę). Pozostałe opowiadania to raczej wypełniacze z dwoma słabymi “Coś za coś” Przewoźnika i “Selfie” McDonald.

Czyli wychodzi rozkład tekstów: 2 dobre, 2 średnie, 2 słabe wink

 

Czytam sobie wywiad z Tomaszem Bagińskim. W pewnej chwili jest mowa o opowiadaniu Huberatha “Wrócieeś, Sneogg, wiedziaam…” (NF 9/87). O! Nie czytałem tego opka. Odpalam sobie na laptopie płytkę “Fantastyka Archiwum Cyfrowe 1982-2009” i zapoznaję się z wzmiankowanym tekstem. Świetna sprawa. Fajnie mieć prenumeratę. smiley

Czyżby redakcja wzięła sobie do serca niektóre uwagi forumowiczów odnośnie NF (wątki oceniamy dział prozy polskiej, oceniamy publicystykę)? Pojawiły się shorty, a także recenzji książek jakby więcej. Czy to tylko przypadek? wink

  1. “Żołnierze Przyszłości” Andrzeja Miszczaka – powód jest prozaiczny, ten artykuł zainspirował mnie do napisania opowiadania, które nawet zostało opublikowane :-)
  2. Tutaj uchylę się od odpowiedzi, ale było ich wiele, potraktuję odpowiedź zbiorczo w punkcie 5 ;-)
  3. Felietony są dość mocną stroną NF. Moim faworytem jest Rafał Kosik, a Peter Watts z pewnością dotrzymuje mu pola. Ciekawe są wspominkowe teksty Macieja Parowskiego. Łukasz Orbitowski pisze ciekawie i inteligentnie, horrory to nie moja bajka, mimo to zazwyczaj czytam go z zainteresowaniem. Moim zdaniem od reszty towarzystwa odstaje Robert Ziębiński, który snuje dość mętne rozważania i zwyczajnie przynudza – ewidentnie nie trafiony nabytek.
  4. Recenzje czytam, ich poziom i przydatność są zróżnicowane.
  5. Lubię przekrojowe artykuły Andrzeja Kaczmarczyka analizujące różne (często tzw. kultowe) tematy, trendy i zjawiska w popkulturze. Dobre są popularnonaukowe teksty Wielgosza, zazwyczaj fajnie poczytać tematy przewodnie numeru (powiązane z bieżącymi wydarzeniami w szeroko rozumianej fantastyce). Dużo miejsca poświęcacie bohaterom komiksów – osobiście mało mnie to interesuje, ale rozumiem, że taki punkt powinien być obecny na łamach NF, może warto sięgnąć również do świata gier komputerowych, które również mają swoje legendy? Natomiast takie cykle jak “Niesamowici klasycy”, “Lamus”, to tylko pożeracze miejsca. Jak dla mnie straszna ramota. Szczególnie lamus zajmuje się jakimś hokus-pokus. “Fantastyczny Świat” również opisywał fantastykę zbyt egzotycznych krajów, która i tak nie jest w Polsce wydawana, i które często naprawdę nie miały czym się pochwalić (np. Filipiny).
  6. Na pewno można okroić publicystykę na rzecz opowiadań.
  7. Mogłoby być trochę więcej recenzji. Naprawdę wydaje się w Polsce dużo pozycji, a na łamach NF omawiany jest tylko ułamek z nich.

“Gambit Petermanna” Sławomira Prochockiego – bo to własnie takie sci-fi, jakie lubię.

O tak, to dobre było. Taka SF bez udziwnień, którą czytałem jeszcze w liceum, jak opowiadania z lat 70/80 (Konrad Fiałkowski, Zajdel), które długo pozostają aktualne.

 

“Z lamusa”, fantastyczne światy, o zapomnianych autorach – jak dla mnie, to są świetne cykle publicystyczne.

No i to jest właśnie różnica gustów. Dla mnie to są wypełniacze numeru, zapchajdziury. Ale pewnie publicystykę będziemy oceniać osobno :-)

 

Ja nie mogę, co za malkontenci siedzą na tym forum (niezadowoleni zawsze chętniej się wypowiadają).

Po pierwsze pytania są o prozę polską, a połowa ludzi pisze, że oni wolą zagraniczną, w ogóle nie na temat. Po drugie z tych utyskiwań można by wysnuć wniosek, że MC publikuje same gnioty. Owszem, trafiają się, ale jest też wiele tekstów udanych.

Poza tym to miała być forma ankiety, a nie krytycznych esejów. Dlatego, żeby nie być gołosłownym odpowiadam na 6 pytań (pod uwagę biorę, z jednym wyjątkiem, tylko numery z 2015 r.)

  1. “Wizgun” Jacek Komuda (klasa, jest napięcie, jest klimat, są bohaterowie, teraz czekam na zapowiadaną powieść), “Parch” Piotr Patykiewicz (za zakończenie i sprawne pióro), “Wiara. Opowiadanie Bizantyńskie” Bartosz Działoszyński (za Rosję i ciekawe filozofowanie bohaterów), “Krypty Neoazji” Marcin Staszak (za inteligentne nawiązanie do Dukaja), “Ukojeniec” Marcin Podlewski (za wizję i puentę), “Bóg miasta” Paweł Paliński (za uduszenie tej kolaboranckiej suczy ;-) ) – w każdym z tych opowiadań urzekł mnie jakiś element: wciągająca historia, dająca do myślenia puenta, kreacja świata lub sprawność warsztatowa autora. Swojego opowiadania nie wymieniam, bo mi nie wypada :-)
  2. “Spotkanie w tunelach” Bartek Biedrzycki – schematyczne, nudne, naiwne, praktycznie nic się nie dzieje, napisane na kolanie pod promocję książki, tylko że wyszła antypromocja; “Ogród walki” Marcin Luściński – debiut chyba przedwczesny, trzeba jeszcze popracować nad pomysłami i ich rozwinięciem; “Klątwa G.” Kazimierz Kyrcz Jr. – krótkie, błahe, nie specjalnie zabawne, nie wiadomo po co napisane; “Dwa groszki z jednego strąka” Aleksandra Buczek-Strachowska – mało oryginalne, przewidywalne, przydługi początek w stosunku do zakończenia, kiepska intryga.
  3. Powiedziałbym, że panuje tutaj równowaga ze wskazaniem na te pierwsze. Zazwyczaj na numer trafia się jedno dobre, jedno średnie i jedno nietrafione.
  4. Więcej opowiadań kosztem takich pozycji jak omawianie literatury fantastycznej z egzotycznych krajów (np. Filipiny), czy wspominków o dawno zapomnianych twórcach, magikach, seansach spirytystycznych, itp.
  5. Opowiadania są w sam raz (takie 20-60 tys znaków). Dłuższe pojawiają się w FWS. Szorty mogą się pojawiać, nie zajmują wiele miejsca. Byle nie zamienić NF w Szortal ;-).
  6. Myślę, że teksty są dość zróżnicowane. Stąd niektóre opowiadania, to dla mnie hity / kity, a dla kogoś innego może być dokładnie odwrotnie. Osobiście wolałbym teksty spod znaku steampunk, świeże fantasy, socjologiczne sf, postapo (ale błagam nie w metrze!) albo teksty nieoczywiste, grające konwencją i utartymi schematami. Dawno nie było nic o zombie ;-) Czarownice, klątwy, realizm magiczny, to raczej nie moje klimaty.

To chyba tyle…

Nowa Fantastyka