Profil użytkownika


komentarze: 11, w dziale opowiadań: 11, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

Dzięki za komentarze :) Z tą publikacją to był raczej żart w odpowiedzi na posta Bemik, niż poważna wypowiedź. Niemniej opłacało się umieszczać opowiadanie tutaj, ponieważ dostałem bardzo dużo pouczających i merytorycznych odpowiedzi. Dzięki :)  

Niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie AdamKB odnośnie mechanizmu stabilizującego bez zapuszczania poważnego spoilera fabularnego, niemniej moją intencją było, aby ta odpowiedź była do odnalezienia w tekście. Widocznie w tej kwestii nie wypaliło.

Odnośnie pytania o wulkan. Kaleyowi chodziło o to, że wulkan był kluczowym elementem do osiągnięcia technologii, które umożliwiają dalszy rozwój cywilizacji bez konieczności wykorzystania drewna. Dzięki wykorzystaniu ciepła wulkanicznego powstała na przykład ta słoneczna kuźnia, która uniezależniła ludzi od ichniejszego Wezuwiusza. Tak więc wtedy Kaley nie mówił o mieszkańcach wulkanicznego miasta, tylko o planecie jako całość. Chodziło mu o to, że udało im się rozwiązać problem, który na pierwszy rzut oka uniemożliwiał powstanie zaawansowanej cywilizacji technicznej, jakim jest brak źródeł temperatur niezbędnych do obróbki termicznej metali.

HVN

Ok, to nie jest moja działka, musiałbym pogadać z kimś z biologii, aczkolwiek uważam, że w tym przypadku fizyka daje jednak pewne pole do popisu. Nie jestem teraz w stanie na szybko udowodnić, że takie cudo jak ptak mogący porwać siedemdziesięciokilogramowego człowieka może istnieć, ale w sumie nie muszę. https://pl.wikipedia.org/wiki/Orze%C5%82_Haasta. Tutaj nie potrzebujemy mięśni, tylko siły nośnej, czyli odpowiedniego ukształtowania skrzydeł. Orzeł podczas pikowania nabiera energii kinetycznej, i jeżeli rozpędzi się odpowiednio, będzie w stanie skumulować odpowiednią jej ilość, aby podnieść te 70 kg bez wkładu własnego. Jedyne czego potrzebuje to mocne kości, a jak wiemy, to nie musi być strasznie ciężkie. W sumie nawet zrobiłem prostą kalkulację. Zakładamy, że ptak to straszny leń i nie chce mu się wykorzystywać siły mięśni do podnoszenia ofiary, tylko siłę kinetyczną, którą manewruje za pomocą skrzydeł. Weźmy sobie orła przedniego. Podczas nurkowania ma on prędkość 320km/h, co daje nam około (tu wszystko jest około, to tylko SF) 86m/s. I teraz, jaką nasz orzeł musi mieć masę, żeby przy tej prędkości mieć dość energii kinetycznej aby wystarczyło jej na podniesienie siebie i swojej ofiary, załóżmy że 70 kilogramowej, na wysokość powiedzmy 40 metrów zgodnie ze wzorem że energia kinetyczna to mV^2/2, a potencjalna (m+M)gh? Około 28/32 kilograma! To jest mniej niż kilogram, a ptaszek nie dołożył do układu ani dżula własnej pracy. Jedyne co robił to zamieniał energię kinetyczną na potencjalną i trzymał ofiarę. Oczywiście, musi mieć mocne skrzydła i pazury, ale to akurat przyroda umie. Nasz przytoczony kolega z linku ważył około 10 kg, więc ma gość zapas. Btw orzeł Haasta, jeżeli link źle się wkleił. I oczywiście orzeł musi mieć jakąś prędkość na tej wysokości, żeby wciąż mieć siłę nośną, ale ma na to jeszcze jakieś 9 kg.

HVN

Po pierwsze: dziękuję wszystkim za waszą uwagę. Wasze posty są dla mnie bardzo cenne i uczące. Niestety część z was pisze mi o problemach, nie precyzując jasno, o co im konkretnie chodzi. Wiem i rozumiem, że dla osób widzących nieścisłości są one oczywiste i nie wymagające wskazania, ja jednak, jako autor swego czasu poświęciłem trochę wysiłku na eliminację problemów oczywistych podług mojej wiedzy i logiki. Dlatego trudno mi się odnieść do ogólnych i mało konkretnych uwag.

Odnosząc się do uwag Finkli: Mój układ krąży wokół masowego centrum galaktyki, tak jak każdy inny układ. W zasadzie centrum masowe galaktyki jest w jednym z ognisk elipsy wyznaczającej orbitę. Dzięki temu, że tylko jedno z ognisk elipsy jest sztywne, mogę tak dobrać orbitę, aby przez pewien okres czasu układ znajdował się poza galaktyką. Zgadzam się, że jest to przykład orbity mało popularnej, ale nie jest on w żaden sposób niefizyczny.  Owszem, istnieje problem z prędkością układu na tak wysuniętym kawałku orbity, która według drugiego prawa Keplera powinna być w tym punkcie relatywnie mała, ale nie jest sprecyzowane jak daleko poza galaktykę układ był wysunięty, ani jak daleko jest on teraz w galaktyce, przez co istnieją prędkości i elipsy z którymi i po których ten wyimaginowany układ przy zadanych warunkach mógłby się poruszać.

Szczerze mówiąc nad problemem lat nie rozpisywałem się z szacunku do czytelnika. Było dla mnie oczywiste, i to był pewnie mój błąd, że dla czytelnika będzie oczywiste, że ludzie kolonizujący planetę przylecą na nią z ustandaryzowaną dobą i rokiem galaktycznym. I w momencie powstawania mitu właśnie nimi będą się posługiwać. Osoby odpowiedzialne za kult w celu dokładnego określenia katastrofy musiały dalej operować taką miarą, kiedy reszta planety mogła normalnie posługiwać się czasem lokalnym, czyli cztero miesięczną dobą. Generalnie uznałem że problem przeliczenia czasu nie był godny wzmianki. Kajam się z tego powodu.

Dalej. Napisałem sprzed tysiąca lat. Myślę że w takim sformułowaniu margines powiedzmy 50 lat jest dopuszczalny.  

Obieg obu planet dookoła gwiazdy może być taki sam. Po prostu jedna z nich musi być w punkcie libracyjnym drugiej. Do wyboru w tym przypadku są punkty L1 albo L2. Wiem, że to mało profesjonalne i nikt nie ufa wiki, ale https://pl.wikipedia.org/wiki/Punkt_libracyjny

Co do ptaków, nigdzie nie jest napisane, że porywają ludzi. Mogą np. zabijać ludzi na ziemi i tam kulturalnie zjadać ich na miejscu. A nawet jak by miały porywać, to jeżeli był to gatunek specjalnie projektowany do tego genetycznie, wciąż nie widzę problemu. A mógł być.

Trochę szkoda, że musiałem wystąpić w obronie swojego tekstu, ponieważ liczyłem, że będzie bronił się sam. Jest to ewidentnie moje niedopatrzenie w tym przypadku.

Regulatorzy, dzięki wielkie :) Twoje sformułowanie, że podziwiasz moich bohaterów było niezwykle satysfakcjonujące. To jest po prostu niesamowite, jaka ilość błędów przekradła mi się przez korektę, którą robiłem. Odnośnie Rozalii, to ona betowała to opowiadanie dawno temu, kiedy nie było ono jeszcze zdatne do czytania i naprawdę niewiele mogła zrobić ;) O polowaniu na wesołe powtórzenia nikt nawet nie myślał. Przy okazji, to było rutynowe badanie nowej planety, nic niezwykłego. Niemniej to, że muszę to pisać w komentarzu do opowiadania, bardzo źle świadczy o opowiadaniu i pokazuje, że czeka mnie długa droga.

Niestety do uwag innych nie potrafię się odnieść, bo są dla mnie zbyt ogólne. Jeżeli sprecyzujecie swoje wątpliwości, postaram się do nich odnieść.  

Btw. Wiem o standardzie dron. Po prostu miałem wizję, w której lekkie jednostki zwiadowcze i operacyjne są żeńskie, a ciężkie bojowe męskie. Tak mi się uwidziało.

HVN

Cieszę się Ryszardzie, że znalazłeś czas i chęci na przeczytanie mojego opowiadania i podzielenia się ze mną swoimi spostrzeżeniami. Mógłbyś być jednak bardziej konkretny? Ponieważ trudno jest mi teraz merytorycznie odnieść do Twojej wypowiedzi. Mogę jedynie zgadywać,  że masz obiekcje między innymi do funkcjonowania mojego układu planetarnego. Więc moim zdaniem, ten układ jest możliwy dzięki punktom libracyjnym, zwanymi również punktami Lagrange’a. Chodzi mi tu konkretnie o punkty L1 i L2. Uczciwie przyznaję, że nie zrobiłem symulacji tego konkretnego układu i nie mogę Ci z ręką na sercu powiedzieć, że jest on na 100% możliwy, ale nie spotkałem się z twierdzeniem, że jest on niemożliwy. A specjalnie pytałem się koleżanki, która studiuje stricte astronomię, oraz mojego wykładowcę od tejże. Jeżeli jednak znasz powód dzięki któremu taki układ nie ma prawa bytu, z chęcią go poznam. 

Odnośnie opisywania w ten sposób widoków oglądanych na monitorze, nie widzę powodów, aby w przyszłości nie istniały ekrany oferujące wraz z systemami pomocniczymi bardzo wysokiego stopienia immersji. 

Do reszty trudno mi się odnieść, ponieważ problem został przez Ciebie opisany trochę zbyt ogólnie żebym był w stanie się do niego ustosunkować. Niemniej dziękuję za Twój poświęcony czas i Twoją opinię. Pozdrawiam.

HVN

Dzięki za tak szybki komentarz! Myślałem nad tym, ale uczciwie przyznaję, że jestem początkującym pisarzem i uważam, że bardziej mi się będzie opłacało “spalić” jedno dobre opowiadanie tutaj, żeby uzyskać opinie i komentarze osób, które w pisaniu trochę siedzą. Czego nie będę miał, jeżeli wyślę je do jakiegoś czasopisma, nawet jak mi to kiedyś wydrukują. Mam tylko nadzieję, że to nie jest jedyne dobre opowiadanie jakie w życiu napiszę, bo wtedy rzeczywiście szkoda ;) I przyznaję, że wysłanie tego gdzieś oznacza więcej czekania (trochę nieuczciwe, bo akurat moje opowiadanie dj Jajko przeczytał dość szybko). Niemniej mam nadzieję, że będzie Wam się podobało, bo na bank właśnie pozbawiłem się publikacji :p  

HVN

Nowa Fantastyka