Profil użytkownika


komentarze: 32, w dziale opowiadań: 29, opowiadania: 14

Ostatnie sto komentarzy

Dziękuję, regulatorzy, za poświęcony czas i obszerny komentarz. Nie jestem pewien czy to stosowne edytować teraz tekst, kiedy konkurs się jeszcze nie zakończył  – w każdym razie, postaram się wprowadzić poprawki zgodnie z twoimi zaleceniami, gdy tylko znajdę nieco więcej wolnego czasu.

Czy wszystkie zaimki są niezbędne?

Nadmiar zaimków występuje w całym opowiadaniu.

Myślę że mimo wszystko są tam potrzebne – przynajmniej w moim odczuciu. Aczkolwiek rozumiem co masz na myśli. Cóż mogę zrobić – tak mi się jakoś pisze, może kiedyś uda mi się uzyskać w tej kwestii równowagę, zobaczymy.

Co to znaczy, że drzewo jest obcisłe?

Ten temat (o ile mnie pamięć nie myli) chyba już nawet poruszyliśmy przy okazji któregoś z poprzednich opowiadań (np. wyrażenie “tłusty głos”). Zdaję sobie sprawę z tego, że “obcisłe drzewo” to jakiś dziwny, nieadekwatny rodzaj określenia – aczkolwiek przyznam, że po prostu lubię takie zabawy słowem, łączenie technicznie niepasujących ze sobą zwrotów. Dla ciebie może to być, podejrzewam, coś nad wyraz niesmacznego, jednakże mimo wszystko nie chciałbym z tego rezygnować. 

Stałem tak i obserwowałem oszałamiające piękno natury. I było to piękno nawet znacznie piękniejsze od tego… – Czy to celowe powtórzenia?

Jak czasem mam problem z nadmiarem powtórzeń, tak w tym przypadku były to powtórzenia jak najbardziej celowe.

 

I to chyba tyle. Szczerze mówiąc, z perspektywy czasu dopiero teraz widzę jak lepszy technicznie mógłby być ten tekst – faktycznie wygląda to z deka (albo i bardziej) jak szkic. No ale cóż zrobić, człowiek sobie jak zwykle myśli, że już wie wystarczająco, a potem i tak się okazuje jak bardzo się mylił i jak głupi wtedy był :).

Dziękuję raz jeszcze, podziwiam za cierpliwość i chęci. Tymczasem znikam i – być może kiedyś jeszcze – do zobaczenia!

Co do usunięcia i ponownego wrzucenia, wyszło tak jak napisała śniąca:

Ja uważam, że to brak zdecydowania czego się chce. Najpierw przyszła myśl o usunięciu  (dlaczego?), a później, że jednak szkoda usuwać. I to samo z wszystkimi kolejnymi tekstami. 

Co, niestety, nie wpływa pozytywnie na ponowny odbiór. 

Przepraszam jeżeli przysporzyłem wam dodatkowej roboty i jeśli ktoś poczuł się urażony takim dziecinnym zagraniem – nie to było moim celem.

W porządku, bywa i tak.

“Za drugą stroną” – tak mówi się czasem odnośnie podróży astralnych, o które tekst lekko zahacza. Astrale odbywają się, przynajmniej z naukowego punktu widzenia, jedynie w samym umyśle śniącego, aczkolwiek – przeżywając taki stan – odczuwa się wrażenie przebywania w zupełnie innym świecie, wrażenie odłączenia duszy od ciała.

Dziękuję za poświęcony czas i wyrażone opinie.

Co do formy tekstu, cóż – po prostu usiadłem, napisałem i taki oto efekt. Z początku nawet nie planowałem tychże wplecionych rymowanek, jednakże później przeczucie pokierowało mnie w zupełnie innym kierunku. Jestem w stanie zrozumieć, że wielu może się nie spodobać taka forma, lecz nie żałuję. Gdybym rozpisał to wierszem – myślę, że wyszłoby zbyt ubogo. Gdybym zaś trzymał się klasycznej prozy – wyszłoby zbyt nudno i nijako.

Oprócz tego masz tu całe mnóstwo słów – wypełniaczy, które strasznie komplikują proste zdania, nic nie wnosząc, na przykład tutaj:

 

Sowa wróciła z powrotem do pracy, w skupieniu na nowo chwytając za pióro.

Z technicznego punktu widzenia z pewnością masz rację, jednak osobiście sądzę iż takie wstawki nadają lepszej rytmiki niż pojedyncze zdania typu: “Sowa wróciła do pracy. Chwyciła za pióro”. Podczas czytania powyższego fragmentu, który przytoczyłaś, Werweno, mam wrażenie jakby słowa zgrabnie, rytmiczne wskakiwały, bez udziału niepotrzebnej pauzy. Jeżeli jednak w twoim odczuciu ta rytmika fałszuje, prawdopodobnie to kwestia tego, jak bardzo różnią się nasze “wewnętrzne głosy” podczas czytania. Ot subiektywizm. Lub przynajmniej tak to widzę z mojej własnej perspektywy.

I powtórzenia :). Sądzę, że czasem są potrzebne, ale faktycznie – na pewno jest to kwestia, do której warto nieco bardziej wytężyć oczyska. Rzecz jasna, postaram się bardziej do tego przykładać na przyszłość.

Nie wiem też dlaczego w poniższym fragmencie dialogi/wypowiedzi zapisałeś w cudzysłowie, skoro wcześniejsze zapisywałeś normalnie: 

Chciałem przedstawić dialogi w tej scenie jako odbywające się gdzieś z boku, w tle. Bohaterzy nie rozmawiają w konkretny sposób, tylko dopowiadają, dorzucają w rozkrzyczanym tłumie pojedyncze zdania typu: “cóż to?”, “jak to?”. Zapewne poprawniej byłoby użyć tradycyjnej, normalnej formy, jednak ostatecznie uznałem że ta jest bardziej estetyczna.

Widoczna już była ta niewidzialna warstwa,

Zdecyduj się. ;-)

Finklo, jak zwykle zaskakujesz czujnością :). Fakt, brzmi jak masło maślane, ale niekoniecznie nieświadome. “Widoczna niewidzialna warstwa” – w sensie, że “widoczna duszą/sercem”. W sumie teraz tak na to patrząc, dochodzę do wniosku że mogłem dać po prostu “odczuwalna”.

 

Cóż mogę na koniec dodać – miałem po prostu pewną wizję i zaryzykowałem. Szkoda, że niezbyt przypadło to do gustu i że nie spełniłem waszych oczekiwań. Mimo wszystko cieszę się, że wstawiłem tutaj kolejny tekst. Zawsze dobrze jest poznać opinię drugiej osoby, jakkolwiek negatywna by nie była. Człowiek zaczyna się zastanawiać, uczyć, a w przypadku krytyki może to być również dobre ćwiczenie dojrzałości emocjonalnej.

Pozdrawiam więc wszystkich serdecznie! Z cichą nadzieją, iż w końcu was czymś porządnie zaskoczę :).

Chętnie wziąłbym udział, jeżeli to możliwe – chyba że to propozycja skierowana do tych bardziej doświadczonych, stałych bywalców, aniżeli do nowych użytkowników.

Tak, wiem o wierszu białym, jednakże nie przepadam za tego typu formą. Zdaję sobie również sprawę że zbyt wiele rymów może zniechęcać, a nawet przerażać, lecz sądzę że warto przełamywać pewne schematy – a moim zdaniem mnogość odpowiednich rymów nadaje wersom pewnego “życia”, żwawego tempa. Rozumiem co masz na myśli – na pierwszy rzut oka użyte przeze mnie rymy wydają się przemawiać w tym nieszczęsnym częstochowskim stylu – na siłę, jednakże wbrew pozorom nie są one tak dosłownie przypadkowe i rzucone z gestem: “co ślina przyniesie na język”. Każdy wers jest bowiem przemyślany, zaplanowany i spełnia swoją zasadniczą rolę – nawiązując jednocześnie swoją budową do sąsiadującego wersu.

Przykładowo, wersy wśród mnogości “ości”:

I w tej nicości coś gości mnie wonią piękności,

i czuję odcisk czystości błękitności.

W tej pustce odczuwam zapach piękności.

Czuję na sobie mokry ślad/czuję wilgotność czystej, błękitnej wody.

 

W całej okazałości wynurza się ocean.

Ja w całej objętości zanurzam się w jego odcieniach.

Ocean się “wynurza” z mego punktu widzenia – odzyskuję we śnie świadomość i zwracam uwagę na niesamowitą bezkresność oceanu.

Następnie zanurzam się całkowicie we wspomnianych wodach, niknąc gdzieś głęboko pod błękitną barwą.

 

Jak widzisz, rymy nie zostały wybrane przypadkowo czy na siłę. Może teraz rzucisz na to okiem pod nieco innym kątem – jeżeli nie, to cóż – nie podzielę twojego zdania, jednakże na pewno je uszanuję.

Tak czy siak – pozdrawiam serdecznie!

 

 

Jacku001 – widzę że hip-hopowych nawyków nie da się ukryć :). Ale z biegiem czasu wiem, że jednak wolę formę pisaną. Dzięki za komentarz. Również pozdrawiam!

Cóż, w_baskerville – szkoda że tak to odbierasz. Myślę, że to nieco przesadny osąd, ale dziękuję za opinię.

Kwisatz, AdamKB, śniąca – ostatecznie przyznaję rację co do wewnętrzno-zewnętrznego problemu, już zmienione :).

Co do głównego przesłania: psi ogon nie ma wiele do rzeczy – chodzi bardziej o podkreślenie kwestii człowieka kręcącego się wokół własnego metaforycznego ogonu. Czymże jest ten ogon? Skłonnością do walki. Człowiek po tylu latach wojen znów, raz za razem, powraca do punktu wyjścia – do dalszej walki – choć pod koniec przedstawiona jest pewna nadzieja, ukazanie człowieka jako tego trzeciego, “spokojnego”, o którym wspomniał pies. Chodzi więc o tę bezsensowną skłonność i niemożność zaakceptowania samo nasuwających się wniosków z przebytych doświadczeń – agresja zawsze prowadzi do agresji, a tym samym (odnosząc się do tego komentarzu, Nevazie) negatywna myśl/przekonanie/idea prowadzi do negatywnych skutków.

Mówi się czasem, że człowiek jest z natury zły – no cóż, ośmielę się nie zgodzić. Moim zdaniem jest wręcz przeciwnie – człowiek jest z natury dobry (tak jak naturalne jest zdrowie, a nie choroba), zaś dopiero jego odbiegające od czystej energii przekonania prowadzą go na złą drogę. Ale to już temat na dłuższą dyskusję. W każdym razie, w tekście chodzi właśnie o kwestię tej – przynajmniej moim zdaniem sprzecznej z prawdziwą ludzką naturą – “walki”.

Pozdrawiam!

Dziękuję za wszystkie opinie, zarówno te pozytywne, jak i te bardziej sceptyczne :).

 

Nazgulu – cieszę się, że przypadło do gustu i że zrozumiałeś moje założenia. Faktycznie, te powtórzenia pełnią nieco inną rolę niż w przypadku bardziej standardowych tekstów.

 

Finklo – nic nie szkodzi. Zdaję sobie sprawę, że w przypadku takiego eksperymentalnego tekstu największe znaczenie w odbiorze ma właśnie subiektywne odczucie.

Jeżeli chodzi o wymienione zdanie, to chciałem przekazać dokładniej taką myśl:

Szli przez życie, tą samą drogą, choć inaczej;

1) szybując głową w chmurach, nie bacząc po czym stąpają – chodzili “z głową w chmurach”, zapominając o rzeczywistym świecie.

2) bacząc po czym stąpają, nie znając widoku chmur – skupili się na surowym realizmie świata, zapominając o marzeniach.

 

AdamKB – pod płachtą zewnętrznej poetyckości istnieje pewna filozoficzna myśl, którą chciałem w ogólnym założeniu zawrzeć. Chodzi mianowicie o pewien wspólny mianownik łączący księżyc z bezsenną duszyczką. Może teraz, kiedy o tym wspomniałem, przejrzysz tekst pod innym kątem i znajdziesz wspomnianą odpowiedź (a może już to zrobiłeś).

Tak czy siak, w razie czego wyrzuciłem tag ‘filozofia’.

 

regulatorzy:

Wiedząc, że to co w snach, to i w nas, i w naszych życiach. – Życie nie występuje w liczbie mnogiej.

Nie jestem pewien, jednakże istnieje na przykład stwierdzenie: kocie siedem żyć. Rozumiem, że prawdopodobnie opierasz to na jakiejś podstawie, ale mi to wygląda na pewną kwestię sporną.

W każdym razie – poprawnie czy nie – myślę że w takowej konstrukcji to jeszcze ujdzie. Biorąc to pod taki poetycki cudzysłów, o czym wspomniał wcześniej Nazgul, myślę że odblokowuje się pewna dowolność, która umożliwia tworzenie powyższych form, jak i powtórzeń pełniących w tekście swoją specyficzną rolę.

 

Pozdrawiam!

 :-) Owego… Ten zaimek naprawdę odmienia się… :-)

Dzięki, nie byłem pewien – teraz na pewno zapamiętam :).

 

Byłem przy nim, kiedy wewnętrzny ból nie pozwalał mu okazywać radości.

Nie odstąpiłem od niego na krok, kiedy po walce leczył zewnętrzne rany.

Jak widzisz, Kwisatz, nie mogę usunąć słowa “zewnętrzne” – spełnia ono tutaj swoją nieprzypadkową rolę.

 

To – zbędne moim zdaniem.

Z całym szacunkiem, ale muszę się nie zgodzić. Moim zdaniem takie drobne wtrącenia nadają luźności i charakteru – szczególnie patrząc na fakt, iż są to osobiste przemyślenia bohatera, a nie słowa obiektywnego, poprawnego do bólu narratora.

 

Nie rozumiem o co tu chodzi. Myślałem, że stali na jakimś pogorzelisku, pies się powymądrza, a człowiek zarzuci jakimś kozackim tekstem albo co gorsza – granatem. Jako te nieokrzesane, mordercze zwierze. A zakończenie nijakie.

Wybacz, ale nie rozumiem w czym rzecz i skąd takie wnioski – przecież tekst mówi o czymś zupełnie innym.

 

Czekaj, jak pies miałby to wytłumaczyć człowiekowi – odnoście twojego komentarza? I naprawdę uważasz, że tak mądre (choć to też subiektywna opinia, bo i pies może się w tym wypadku mylić) zwierze, byłoby przyczepką dla człowieka? Dajesz się prowadzić psu na smyczy? Tym bardziej nie rozumiem tego tekstu. Wykonanie może być. 

Jak pies miałby to wytłumaczyć człowiekowi? No cóż – to jest właśnie element fantastyczny, taka nietypowa kreacja psiej postaci. Jak wspomniałem wcześniej:

…pies posiada wiedzę przewyższającą rozumowanie ludzkie, jednak z jakiegoś powodu nie chce albo nie może przekazać swoich doświadczeń człowiekowi; wydaje się że ma jakąś z góry narzuconą misję życiową, aby stać u boku ów człeka i obserwować jego działania.

Resztę musi dopowiedzieć sobie czytelnik.

Generalnie tekst nie jest o samym psie – pies jest tylko specyficzną kreacją o swoistym punkcie widzenia. Główny temat skupia się właśnie na tym, o czym wspomniała Finkla – na możliwości popatrzenia z boku na własne działania. Kwestia perspektywy. Przypominam również tytuł tekstu – “Za własnym ogonem”, co już mówi samo za siebie.

 

AlexFagus – poprawione.

AdamKB – również poprawione.

Co do psa, Adamie, to dobrze że odniosłeś takie wrażenie. Chciałem zastosować taki nieco absurdalny motyw – pies posiada wiedzę przewyższającą rozumowanie ludzkie, jednak z jakiegoś powodu nie chce albo nie może przekazać swoich doświadczeń człowiekowi; wydaje się że ma jakąś z góry narzuconą misję życiową, aby stać u boku ów człeka i obserwować jego działania.

Dziękuję wszystkim za opinie i wskazane błędy.

Pozdrawiam!

Faktycznie, tak jak wspomniałaś – ludzie nieświadomie zmieniają swoje poglądy, opinie, w zależności od aktualnego nastawienia. Muszę się jednak nie zgodzić, jeżeli sądzisz że wspomniane nastawienie dosłownie zależy od okoliczności. Tutaj kluczową rolę pełni właśnie znaczenie, jakie ludzie nadają danym okolicznościom – i właśnie to zagadnienie chciałem zobrazować w postaci tej krótkiej historyjki. To znaczy – że ta “aura” jest uwarunkowana jedynie wewnętrznym przekonaniem, a nie zewnętrznymi warunkami.

Co do sprzeczności, myślę że mój poprzedni komentarz wyjaśnia to, co trzeba. Dni, choć w rzeczywistości różnorodne, są “identyczne” jedynie w oczach stale zmartwionego aniołka, który uważa wszystko, co się w ciągu takiego dnia dzieje, za jeden powtarzalny schemat.

“Każdy dzień jest identyczny” jedynie z punktu widzenia stale zamartwiającego się aniołka. Faktycznie, w rzeczywistości dzieje się wiele różnorodnych rzeczy, ale ów aniołek odbiera to jako jeden powtarzający się wzór, schemat. Chodzi jedynie o psychiczne wrażenie. To tak samo jakby powiedzieć, że dzień przeciętnego człowieka jest ciągle “taki sam” – pobudka, praca/szkoła, sen.

A wskazane powtórzenie spróbuję poprawić. Dzięki!

Cieszę się, że mimo braku nowatorskiego pomysłu, opowiadanie wywarło w pewnym stopniu pozytywne wrażenie.

Nevaz – tak jak na początku wspomniałeś, smutny i najweselszy to dwa różne aniołki. Pierwszy jest ciągle smutny, bo uważa że niezależnie od zmian, jakie zachodzą w jego świecie, wszystko jest cały czas identyczne i identycznie nudne, oklepane, itd. Drugi zaś stale jest szczęśliwy, gdyż każdy dzień, mimo swojej rutynowej powtarzalności, wydaje się być dla niego zupełnie inny od dnia poprzedniego. Widzi okazje, możliwości – niezależnie od zaistniałej sytuacji i otaczającego go miejsca. Potrafi dostrzec we wszystkim prawdziwe piękno. Chciałem więc przez to ukazać, że wszystko praktycznie jest stanem umysłu – wszystko zależy od twojego punktu widzenia, poglądu na świat, od twojej reakcji. Że nawet żyjąc w anielskim raju, można być nieszczęśliwym – jeżeli tego piękna nie potrafi się dostrzec. Czyli również, idąc dalej tym tropem – można odnaleźć szczęście w miejscu pozornie pozbawionym perspektyw – a skupiając się na wyciągnięciu z otoczenia samych pozytywnych rzeczy i konsekwentnie je rozwijając, można również w końcu zbudować realnie lepszą przyszłość.

A, rozumiem, dzięki za barwne zobrazowanie tej kategorii :D!

To w takim razie mój tekst zalicza się w jakiś sposób do fantastyki czy raczej do usunięcia? Tak jak mówiłem wcześniej, myślę że w pewnym sensie elementy fantastyczne widać w sposobie opisywania świata przez bohatera. Czy to jednak za mało?

Włączony budzik miał wskazywać na, aktywny nawet w wakacje, nawyk wczesnego wstawania i automatycznego szykowania się do szkoły. Na pewno nieco przesadzone, ale jako odczucie całkiem możliwe. To co się dzieje dalej to oczywiście czysty absurd – każdy by znacznie wcześniej przypomniał sobie o trwających wakacjach.

Jeżeli chodzi o zakrapianą balangę, faktycznie, również przesada. Choć z drugiej strony – przeciętny młodociany uczeń by nie kojarzył tych doznań, jednak uczeń z osiągniętym już wiekiem pełnoletności (lub ewentualnie uczeń ostatniej klasy technikum) czemu nie?

Kwestie czasowe i absurdalny mrok poprawiłem – chyba się trochę zagalopowałem :). Stawianie kroków poprawione.

Myślę że mimo wszystko można to podpiąć pod fantastykę, przez tę ogólną absurdalność całej sytuacji i poszczególnych działań bohatera – przesadne reakcje, przerysowana postać kierowcy, całkowicie pusty autobus. Może trochę na siłę, ale mimo wszystko. W każdym razie ustawiłem opowiadanie pod “inne”.

Także – Finkla, Kwisatz Haderach – serdeczne dzięki za komentarz i wskazanie błędów.

Ciężki wybór – obydwa dzieła są na swój sposób świetne. W opowiadaniu Finkli uderza wyraźna umiejętność zgrabnego posługiwania się językiem. Tytułowy zaś kontakt ludzi ze smokami przedstawiony został zaskakująco oryginalnie.

Nazgul natomiast, mimo zastosowania momentami nieco chaotycznej narracji, z pewnością rozwala system poprzez wykreowany w tekście świat. Motywy religijne, odczuwalna atmosfera chaosu z nutką nienormalności – generalnie klimat.

Mój ostateczny głos – Ptaki bez skrzydeł. Mimo że opowiadanie Finkli jest pomysłowe i prezentuje się lepiej pod względem jakości technicznej, to jednak opowiadanie Nazgula czytało mi się z większą lekkością i uwagą.

Witam! Przywędrowałem tutaj głównie jako kolejny ocalały z niespodziewanego “potopu smoków”, jednak wszystko wskazuje na to, że zabawię tu nieco dłużej. Cóż więc mogę o sobie powiedzieć? Przybywam z pomorskiego obszaru naszego kraju, by raczyć was moimi opowiadaniami i ewentualnymi opiniami. Próbowałem swoich sił w tworzeniu różnorakich rzeczy – od muzyki do grafiki, aż po tekst – i wygląda na to, że dopiero pisanie okazało się być dla mnie odpowiednim medium twórczym.

I to by było chyba na tyle, jeżeli chodzi o mnie. Pozdrawiam!

Jeżeli chodzi o kwestię śmieszności – jest to oczywiście zabieg zamierzony. Pół żartem, pół serio. Forma opowiadania wygląda tak jak wygląda, gdyż jednym z moich celów było przełamanie tradycyjnej konwencji – podejście do tematu w zupełnie inny sposób. Stąd też te dziwne sformułowania, typu “tłusty głos”, “niepoważnie poważna twarz” i kolejne liczne, praktycznie niepotrzebne, powtórzenia.

Wszystkie te kulawe zabiegi zastosowane są więc w celu prześmiewczym, komediowym, co dodatkowo potęguje kolejny cel w moim opowiadaniu – wprowadzenie nieco zamieszania poprzez przemieszanie elementów realistycznych i fantastycznych. Główni bohaterzy opowiadania sami nie wiedzą (a jeden z nich to już w ogóle nic nie wie, wiadomo) co jest w ich otoczeniu jeszcze normalne, a co już nie. I wygląda na to, że mój cel się w pewnym stopniu udał, co widać po wypowiedzi joseheim. Widzę także, że nie do końca przypadło wam do gustu moje specyficzne poczucie humoru, ale cóż – każdego bawi co innego. Cieszę się jednak, jeżeli jakiś fragment wywołał u was choć lekki uśmiech na twarzy, tak jak w przypadku Sethraela, którego rozbawił dialog z pochodnią – miło słyszeć, a właściwie czytać ;)

Świadomy jestem także tego, że w całej tej chaotyczności zdarzyło mi się porobić co nieco (a nawet nieco więcej) błędów. Wygląda na to, że mam jeszcze możliwość edycji, więc postaram się poprawić to, co trzeba.

Wybaczcie generalnie, że zwracam się do was wszystkich w taki trzecioosobowy sposób, zamiast bezpośrednio, jednakże pomyślałem że tak będzie bardziej klarownie. Oczywiście, bez wyjątku – serdeczne dzięki wszystkim komentującym za sugestie, opinie, wytknięte błędy, a w szczególności za poświęcenie czasu.

Nowa Fantastyka