Profil użytkownika

Kup moje książki na www.platinumstory.com

“Kastrator” – thriller psychologiczny: https://platinumstory.com/kastrator

“Smoczy szlak: wejście” – dark fantasy: https://platinumstory.com/smoczy-szlak-1-wejscie

“Zjadacz skór: księgi 1-3” – poemat fantasy: https://platinumstory.com/zjadacz-skor-ksiegi-1-3

Polub na Facebooku! www.facebook.com/LeszekBigosWriter

Śledź na Instagramie! www.instagram.com/LeszekBigosWrites

Wejdź na stronę! www.leszekbigos.com

Czytaj bloga! www.leszekbigos.com/blog


komentarze: 35, w dziale opowiadań: 12, opowiadania: 7

Ostatnie sto komentarzy

Widziałem go jedynie na kilku panelach i choć wszyscy zwracali się do siebie bezpośrednio, jak to w fandomie, to i tak czułem aurę szczególnego szacunku jaki mieli do niego. Mega strata :(

Trzeba GRRM’owi szybko wysłać historię Polski Normana Daviesa, by zobaczył jakim burdelem kończy się wprowadzanie wolnej elekcji, to może zdąży wycofać się z tego w książkach ;)

Jak mam się cieszyć świetnymi scenami (których w całym sezonie jest wiele, w ostatnim odcinku kilka), skoro wiem, że to co do nich doprowadziło jest bez sensu?

Taki Tyrion. Dinklage świetnie zagrał żal i rozdarcie po znalezieniu zwłok Cersei i Jaimiego, ale co z tego, skoro nawet wiedząc dokąd mogli pójść, nie miał prawa ich tak po prostu znaleźć? Przykrytych dosłownie jedną warstwą cegieł, praktycznie nietkniętych ciał, podczas gdy cała twierdza zwaliła im się na łeb?

Albo spalenie tronu. Tak niewiele wystarczyło, by dać temu sens. Gdyby np. Daenerys nakazała smokowi spalić tron jako zły symbol starego porządku. To byłby tak mocny gest symboliczny, że uwiarygodniłby jej obsesję na punkcie nowego porządku świata, który chciała wprowadzić. A już na pewno zrobiłby to skuteczniej niż ciągłe kazania, które prawi na ten temat. Potem byłby normalnie dialog z Jonem i śmierć. Delikatna zmiana, a jaka różnica. A tak co? Mamy smoka, który nie wiedzieć czemu upatrzył sobie tron do spalenia, a Jona, który stał nad martwą Dany, oszczędził. Bo jest Targaryenem? Eeech.

Aż z ciekawości sprawdziłem w Wiki dorobek scenarzystów poza GoT:

 

David Benioff – 3 powieści (w tym “25. godzina” przerobiona na film Spike’a Lee, do którego Benioff napisał scenariusz), 6 scenariuszy filmowych, w tym jeden (”The Kite Runner”) nominowany do BAFTA/Złotego Globu/Satellite, wygrał Christopher Award.

D.B. Weiss – 1 powieść, 1 odcinek (tak, tylko odcinek) serialu.

 

Już Benioff jest na warunki hollywodzkie świeżakiem, a Weiss powinien kawę parzyć i się uczyć. Nic dziwnego, że gdy zabrakło literackiego pierwowzoru, to wszystko się posypało.

Albo jeszcze lepiej: Varys zabija Tyriona, by ten nie zapobiegł zdradzie, potem zabija Daenerys, Cersei zabija Jona, Arya zabija Cersei i królem zostaje Gendry, a Varys jest jego handem :)

Niezły clusterfuck :)

A tu BENG, Daenerys i Jon oboje giną i królem zostaje świeżo “zalegalizowany” Gendry :D

Który stwierdza, że nie umie nawet posługiwać się widelcem, więc gdzie mu tam do tronu. Zrzeka się i królem zostaje Tyrion :D

W końcu dwa razy był “hand of the king” więc ma kwalifikacje, no i jest bratem ostatniej królowej, która zginęła wraz z Jaimiem. Poza tym teoretycznie Tyrion nadal jest mężem Sansy, a mariaż z północą = pokój, więc wszyscy przez aklamację stwierdzają “niech będzie” :D

A Varys zostaje jego handem :P

 

Mój typ na zakończenie (spoilery na poziomie czwartego odcinka):

 

Po pierwsze: Cersei ginie, wiadomo ;). Kto zabija (Jaime/Arya w masce Qyburna/Robak/ktoś inny), to już loteria. A niechby zrobili, że zabija ją Arya w masce Jaimiego, choćby po to, by przebić głupotę z finału trzeciego odcinka, nawet bym się nie zdziwił teraz :P

 

Po drugie: Jon Snow przez swoją głupotę traci Daenerys. Gdyby nie wygadał się, że jest Targaryenem, nie było by tematu zdrady Varysa, bo nie miałby innych opcji. No i już ją demonizują: jest jak Stalin, który tak zażarcie walczy o pokój, że nie zostaje kamień na kamieniu. Zresztą, zapewne w szale zniszczy stolicę, więc pretekst gotowy. “You Either Die A Hero, Or You Live Long Enough To See Yourself Become The Villain” ;)

Kto zabija (Varys/rozczarowany Tyrion/Jaime, który już jednego szalonego króla Targaryena ma na koncie – to już loteria).

 

Swoją drogą: jak ktokolwiek może widzieć Jona jako przywódcę w tym momencie? Już dwa razy przez jego kretyńskie decyzje będzie tragedia:

– Raz, gdy ugiął kolano przed Daenerys już PO TYM jak obiecała mu pomóc w wojnie z zombiakami. Nie musiał tego robić! Jedyne co osiągnął, to zantagonizował Cersei i doprowadził do wojny.

– Dwa, gdy przyznał się Aryi i Sansie do tego, że jest Targaryenem. Ech. Polityk, który nie umie kłamać kończy jak Ned Stark ;) Zresztą, nawet nie musiał kłamać, wystarczyło, gdyby po prostu nie otwierał ryja! :D Czarno widzę te jego rządy, ale mimo wszystko…

 

Po trzecie: Jon Snow musi rządzić. Wbrew sobie. Po tym jak straci Dany, z poczuciem, że jej śmierć to jego wina. Jon Snow doszedłby do władzy jak Robert Baratheon na początku: po rebelii, i po drodze tracąc ukochanę osobę, tak jak Robert stracił Lyannę. Słodko-gorzkie zatoczenie koła, idealna klamerka.

 

Wątki poboczne: fan service. Potencjalne konfrontacje typu Ogar/Robak vs Góra, Arya/Jaime vs Cersei, Tyrion vs Varys, Tyrion vs Qyburn, Tyrion/Jaime vs Bronn to w sumie loteria, ale ostatnimi laty scenarzyści szli za vox populi. Co im w słupkach sympatii wyjdzie, w tę stronę pójdą :)

 

To tyle. Ciekawe jak bardzo się pomylę ;)

Strzeliłem sobie w stopę tą spoilującą przedmową, faktycznie trochę ustawiła odbiór ;) Kiedy ją usunąłem, wydźwięk komentarzy się zmienił. Cóż, mleko rozlane :P

Dzięki za uwagi! :)

Siema :) Mam pytanie do weteranów: czy podana cezura czasowa oczekiwania na odpowiedź jest aktualna? Boss pisze, że po trzech miesiącach można zakładać, że tekst przepadł, natomiast docierają do mnie informacje, że redakcja potrafi skontaktować się i po pół roku z propozycją publikacji. Jestem pomiędzy i nie wiem czy słać tekst gdzieś indziej, czy czekać. Próby kontaktu mailowego pozostają bez odpowiedzi.

Będę wdzięczny za aktualne info. Wiem, że _mc_ jest zakopany po szyję w propozycjach, więc może z tym czasem oczekiwania konieczny jest mały update? ;)

Pozdrawiam :)

Chętnie dołączę, mam też w mieszkaniu jedno wolne łóżko dla fantastycznych imigrantów :) Jest na tyle duże, że spokojnie zmieszczą się na nim dwie osoby i niczyja intymność pogwałcona nie zostanie ;) 

Jedna bardzo ważna zaleta e-booka jest taka, że archiwum jest cały czas dostępne w internecie, nie trzeba wycofywać pisma z kiosków po miesiącu. Więc nawet jeżeli kilka wydań dołuje, to mogą z czasem odrobić swoje, nawet przez “kapiącą” sprzedaż, choćby to miało potrwać i kilka lat. Można też łączyć wydania archiwalne w promocyjne pakiety, dodawać do książek jako bonus (a Prószyński wydaje ich sporo), przy okazji zachodzi crosspromocja… e-booki mogą zarabiać na siebie na wiele sposobów, trzeba tylko być kreatywnym i cierpliwym. 

Ech… nie składajcie broni, plis!

O ile dobrze się orientuję, dystrybutorzy elektroniczni kasują ok. 25% ceny “okładkowej”. Do tego VAT 23%, a reszta do kieszeni. Wydanie papierowe 8% VAT, strzelam, że dystrybutor+detalista skubią razem ok. 40%… wychodzi mi remis, 52% ceny okładkowej do kieszeni. Dodatkowo przy e-booku darmowa zawartość (koszt wrzucamy w wydanie papierowe), nic tylko formatować i czekać.

Jeżeli mimo tego wydawca stwierdził, że wysiłek wkładany w tworzenie wersji elektronicznej nie jest wart zachodu to ufff… LUDZIE, KUPUJCIE WERSJĘ PAPIEROWĄ, PÓKI JEST!

Szczerze mówiąc, jestem mocno zaskoczony. Cóż to za tajemnicze koszty czają się w edycji elektronicznej, że aż tak śrubują progi opłacalności? Przecież 90% pracy zostało już wykonane na potrzeby edycji papierowej. Nie sposób uwierzyć, że formatowanie na czytniki czy miejsce na serwerach sklepów internetowych są aż tak kosztowne. 

Czy można prosić przynajmniej o procentowe rozbicie kosztów edycji elektronicznej takiego pisma? Nie mieści mi się w głowie, że mając de facto całą zawartość, już poniesione koszty i wstępne sformatowanie w InDesignie firma sama pozbawia się dodatkowego żródła dochodu.

Mam nadzieję, że nie wyszło niegrzecznie, ale trochę mi się bulwers włączył :)

Wniosek racjonalizatorski dla redakcji:

Dobrym rozwiązaniem byłoby skorzystanie z dostępnych w necie menedżerów zgłoszeń. Wystarczy wklepać w google “submissions manager” i na dzień dobry mamy kilka do wyboru. Automat wysyła delikwentowi auto-maila z podziękowaniem za nadesłanie tekstu oraz numerem zgłoszenia i wrzuca redaktorowi do kolejki.

Delikwent może śledzić status opowiadania (z reguły jest to po prostu “received”, do momentu odrzucenia / akceptacji. Jak _mc_ odrzuci tekst, klika w systemie i delikwent dostaje uprzejmego maila typu “dziękujemy, ale dziękujemy”, chyba, że chce napisać coś innego, typu “fajne, ale…”. Wystarczy jeden klik, reszta robi się sama. Nic nie ginie, jest porządek w papierach itp, jest też symboliczna interakcja z autorem.  Niby nic, a eliminuje problem nagabywaczy i usprawnia pracę redaktora :) Temat do przemyślenia ;)

Pozdrawiam :)

Przy zajawce nowego numeru zawsze był link do skrótu w PDFie, tu nie ma. Będzie?

Wow, dziękuję wszystkim i pozdrawiam! A już postawiłem krzyżyk na tym konkursie… fajnie się rok zaczyna :)

Wyniki ogłoszone, limit znaków nie dusi, wrzucam więc opowiadanie w wersji “reżyserskiej” ;) Uwzględnia ona celne uwagi z komentarzy i zawiera kilka dodatkowych, ważnych moim zdaniem scen. Jakby ktoś miał chęć odświeżyć sobie “Efekt Polyanny”, to zapraszam :)

http://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/11829

 

Wyniki konkursu ogłoszone, limit znaków nie dusi, wrzucam więc opowiadanie w wersji “reżyserskiej” ;) Uwzględnia ona celne uwagi z komentarzy i zawiera kilka dodatkowych, ważnych moim zdaniem scen. Miłych wrażeń :)

Mały zgrzyt logiczny: kobieta, którą stać na to, by wyłożyć od ręki 80 tysięcy na zrujnowana halę, potem prawdopodobnie drugie tyle by doprowadzić ją do porządku, a jeździ Seicento? ;)

Podobało mi się, aż się prosi, żeby rozwinąć, ale lepiej zrobić opowiadanie za krótkie niż za długie. Pozdrawiam! :)

Zauważyłem, że masz tendencję do przesadnego prowadzenia za rękę. Piszesz to, czego czytelnicy powinni się sami domyśleć.

Przykład: scena, w której dzieci wywabiają Conleigha do lasu. Zanim się w ogóle zaczęła, piszesz “Szybko jednak okazało się, że to tylko część okrutnego planu jego rówieśników”. Sam sobie podstawiasz nogę, jak mam teraz wczuć się w klimat? Jak mam czuć się zaskoczony? 

Drugim przykładem jest drobiazgowe wchodzenie w myśli bohatera. Paradoksalnie nie budujesz w ten sposób klimatu: kiedy bohater myśli, czytelnik nie musi, bo wszystko ma podane na talerzu. Co do zasady, lepiej tworzyć sceny, które sprowokują czytelnika, by pomyślał w dany sposób.

Jak wyglądali Conleigh i Ther? W całym opowiadaniu nie ma o tym ani słowa.

Pozdrawiam i trzymam kciuki za kolejne teksty!

 

Bomba! Napaliłem się jak Smaug na Erebor :) Termin przystępny, fajne nagrody nic tylko pisać :)

Przy okazji, może tu zapytam, jakie są losy konkursu “Ślepopisanie”? Rozumiem, że Brajt jest jeszcze na zagranicznych wojażach. Deklarował się może kiedy wróci?

Pozdrawiam wszystkich :)

Wow. Po prostu wow. Pierwszy raz z takim przejęciem wyczekiwałem na koniec szorta. 

Opowiadanie mi się podobało, zastanawiam się tylko, jaki ma związek z założeniami konkursu. Jaki błąd poznawczy jest osią opowiadania?

Z ewentualnym rozbudowaniem poszczególnych scen poczekam do ogłoszenia wyników. W tej chwili od limitu dzielą mnie 62 znaki, nie poszaleję.

Potworzyna – masz rację, to było moje niedopatrzenie. Już poprawiłem :)

Bellatrix – Oficjalnie syn kształcił się za granicą. A co do Global Wireless… co firma to polityka. Cóż więcej powiedzieć :) 

Witajcie :) Dziękuję za komentarze i uwagi. Chciałbym się nich odnieść. No to leci:

 

Emalkali:

Niejasny podmiot – dzięki, poprawiłem.

Zdumiewa mnie fakt, że Tomasz, mając świadomość jak inteligentny jest Teo, pozostawia go przy życiu.” – to proste, zdaniem Tomasza, Teo nie stanowił zagrożenia. To tak, jak zabić autystyczne dziecko, nie ma potrzeby, jest wyautowane z realnego świata. Co powie?

Fala samobójstw do mnie nie przemawia – sam fakt, że Polyanna znalazła tylu nabywców mówi coś o tym społeczeństwie (reklama Polyanny jasno wskazuje, do kogo produkt jest skierowany). Inna sprawa, że temat zasługuje na odrębne opowiadanie w klimacie socjo s-f. Wtedy można dogłębnie pochylić się nad problemem alienacji.

Bellatrix

Psychologia wszystkich poza głównym bohaterem leży i kwiczy – wszystkie postaci poza bohaterem trudno nazwać choćby drugoplanowymi. To postaci epizodyczne, nawet nie wymienione z imienia, tylko z funkcji (Dyrektor, Ojciec itp.). Pojawiają się, spełniają swoją rolę i znikają. Nie widzę potrzeby zagłębiania się w ich psychikę, to by było zbędne odwracanie uwagi od bohatera. Choć nie zgodzę się, by były postaciami kartonowymi. Wiemy o nich tyle ile trzeba, nie więcej.

Nikt się nie interesował dzieciakiem premiera przez pół roku? – Na pewno nie interesował się nim Ojciec. Zresztą, starszych synów także oceniał tylko pod kątem przydatności przy utrzymaniu władzy.

Kamerdyner każe oszczędzić świadka morderstwa, za którym ewidentnie nie przepadał i przez którego zresztą omal nie wyleciał z pracy? – Kamerdyner był jedynym, który “opiekował się” Teo i lubił go, dlatego przez pół roku nie wydało się, że Teo nie chodził do szkoły. Robił to mimo, że wiedział, że może stracić pracę (”Twój ojciec mnie…”). Z racji tego, że donosił mu jedzenie przez trzy lata (i na tym się de facto opieka kończyła, w końcu hikikomori nie dopuszczają nikogo do siebie), wiedział najlepiej że “On miał swój własny świat, jego śmierć w niczym nam nie pomoże.”. To, że Teo miał podgląd i nasłuch na wszystko, wiesz Ty, jako czytelnik, kamerdyner nie miał o tym pojęcia. 

Przedstawiciel firmy, który zamiast zaproponować genialnemu dzieciakowi by dla nich pracował i tworzył nowe programy – proponować pracę komuś, kogo masz właśnie zamiar okraść? Nie sądzę ;) Ile musieli by mu zapłacić za program, który, jak się okazało, sprzedał się w setkach milionów?

wyrywa dysk i myśli, że sprawa załatwiona (już w ‘naszych czasach’ istnieje coś takiego jak pendrive, chmury a 100 lat później wyrwanie HDD i już?)? – Polyanna była zainstalowana na serwerze korporacji (”Global Wireless stał się nieświadomym hostem dla Polyanny”). Wizyta u Teo była wizytą pro-forma, by”Oficjalnie odebrać naszą własność i usunąć wszelkie ślady”, a także zamknąć mu gębę.

Tak czy inaczej, konkluzja jest jedna: jeżeli to, co napisałem nie jest dla czytelnika jasne, widocznie muszę popracować nad stylem. Co mam zamiar robić. Ot i wszystko :)

Nowa Fantastyka