Profil użytkownika


komentarze: 526, w dziale opowiadań: 505, opowiadania: 159

Ostatnie sto komentarzy

Ps. Enigmatyczna trochę ta moja wypowiedź, jak ją teraz czytam. Zdanie moje jest bez znaczenia, to miałam na myśli. A ignorowanie autocenzury w trakcie pisania bardziej istotne już. To mnie ujęło właśnie w tej Twojej paskudzie. Pozdrawiam. 

To jest tak paskudne, że z przekory i nie bez satysfakcji dałam bibliotekę. Tak dobrze jest być złym czasami. Spośród wszystkich przewidywalnych i wtórnych oraz do porzygania poprawnych opowiadań na tym portalu, w Twoim ujęła mnie nieprzewidywalność. I taka spontaniczna niepoprawność, niezbędna  w procesie tworzenia. Moim zdaniem, zupełnie bez znaczenia.

Pomyślę i nad tym, dzięki Ocha! Piszę teraz coś dłuższego, dlatego wszystkie wskazówki na wagę złota.  :-) 

Byłabym hipokrytką gdybym skłaniając się we wspomnianym wcześniej opiniom jednocześnie oczekiwała od swych rozmówców jednomyślności :-) oczywiście, że rozumiem i popieram, a nawet jestem przeciw :-) pięknie jest dyskutować Adamie! Nie dla wniosków czy racji lecz dla przyjemnosci wysłuchania innych :-)))) 

AdamKB : mam trochę inne zdanie. Pozostawienie wolności interpretacji czytelnikowi wcale nie musi oznaczać niezdecydowania. Ostatnio dochodzę do wniosku, że im wyraźniejsze ego tym słabszy charakter, im sztywniejsze opinie i przekonania tym ciaśniejszy umysł. Myślę po prostu że totalitaryzm autorski powinien ustępować miejsca znakom zapytania, dlatego unikam coraz częściej "tak i nie, dobre złe" na rzecz "być może" i "prawdopodobnie". Poza tym czy jest coś złego w pozostawianiu wyboru innym? i czy samostanowienie może męczyć? :-)

Edit: podejrzewam, że to wynika z mojego stosunku do pisania jako takiego. Skłaniam się ku opini, że rolą autora pozostaje stawianie pytań, a nie dawanie odpowiedzi. Nie poznałam (nawet z postaci żyjących w przeszłści)nikogo, kto miałby monopol na prawdę. Odpowiedzi na jedno pytanie mogą być tysiące i nie mają żadnego znaczenia. Ważne jest jak Ty odpowiesz sobiek, to wszystko :-)

Finkla : Hmmm nie wróciła do wieczora, więc nocą zaczeli poszukiwania, to topielec nie zaginiona. Czy była biała czy ją tak widział? Bo jeśli zobaczył syrenę, to czy można ufać jego osądowi? A może to schizofrenik :-P szkoda, że spaprałam to opowiadanie, może w następnym ujmę lepiej to, o co mi chodzi.

A czy komuś przyszło do głowy podczas lektury, że on tę dziewczynę wyłowił na wpół żywą, ale dobił wiosłem? :-)))))) bo taki był mój zamiar, żeby tego nie dokreślić i zostawić pod znakiem zapytania, tylko nie wiem czy wyszedł… to dodałam po korekcie szlifując dwuznaczność w literaturze… nie wiem czy ktoś rozumie, co mam na myśli? 

Edit: ostatnio zastanawiam się nad książkami takimi jak np. Hańba, nie wiem czy ktoś czytał? tam jest taki wątek, że autor nie określił czy jedna z głównych bohaterek jest biała czy czarna, a to w zasadzie zmienia wszystko, całą interpretację powieści, bo akcja się dzieje w RPA. Jest to pewnie wątek dla hydeparku, ale dużo się ostatnio nad tym zastanawiam… bo są historie, mające początek i koniec, mądre i ładnie opowiedziane, zabawne i do tego z morałem… czasem nawet z drugim dnem. Teraz fascynują mnie takie, w których autor zostawia interpretację czytelnikowi, a zależnie od obranego przez odbiorcę kierunku zmienia się wydźwięk całego utworu, takie w których ego autora/narratora nie ma głosu. 

Dzięki Finklo! Rzeczywiście w pionowych szczelinach lepiej widać kurz… jak tak to sobie wyobrażę. Z cyklem czynności też prawda. "Jakieś tam błędy…" ha ha bizony, nie byki. 

ps. W Polsce może rzeczywiście są niebieskie, nie wiem :-) 

Dziękuję Wam bardzo! biorę się do roboty.

Edit: Nazgulu, tak, to była odpowiedź :-)

Ps. To opowiadanie napisałam na jakiś konkurs o Sopocie dwa lata temu. Postanowiłam je  "obrobić", żeby sprawdzić czy wychwycę wszystkie błędy samodzielnie, bez koroktora. No niestety, jak widać… poszerzenie wątku również tego opowiadania nie uratowało. Ale najbardziej załamuje mnie fakt, że nie widzę tych błędów! masakra…

Dziękuję regulatorzy :-)  no załamana jestem! a miało być poprawnie :-( pierwszy raz pisałam bez korektora tekstu i o proszę! i literówki i nudno i generalnie do kitu :-(

Nazgul: Przynudnawe mówisz… Muszę zwrócić na to uwagę, może da się coś powycinać. Ostatnio pracuję nad powtórzeniami i językiem, ale to ciągle jakiś dramat jest… poza tym zafascynował mnie temat wieloznaczności/mnogości interpretacji w literaturze. Pracuję nad tym ostatnio, ale to dopiero początki. I jak już mi się wydaje, że dałam radę coś w ten sposób ująć to jest to kosztem fabuły na ten przykład i akcja się wlecze. Chciałabym wreszcie umieć kontrolować te wszystkie sznurki jednocześnie, ale jak jadę z fabułą to język leży, jak się skupiam na języku to akcja spowalnia i takie tam… Poza tym zauważyłam, że pomimo braku doświadczenia piszę schematycznie, chciałabym się trochę wyzwolić … językowo. Ot i moje dylematy :-)

Ps. Nie wchodzę na boxa :-)

Nosz ku… wykończą mnie te powtórzenia! Dzięki śniąca! już ogarniam :-)

Dzień dobry! Historia jak najbardziej godna zapamiętania, a warsztat przy pomocy towarzyszy można zawsze doszlifować :-)samemu cieżko wychwycić wszystkie potknięcia… Ja na przykład walczę z powtórzeniami i zbędnym zaimkami. Mam jakaś dziwną ku temu tendencję :-) jeśli używam jakiejś frazy, jest wielce prawdopodobne, że zastosuję ją w kolejnym zdaniu. Tępię świadomie to plugastwo, ale czasem się gdzieś skitra :-D 

Broń ich Wilku, broń! A na trolle najlepszy  jest spokój, ponoć same od niego zdychają :-) 

No tak się stęskniłam za Twoim talentem, Basiu, że wróciłam. :-) Co u Frątczaka? :-)

Plus za konsekwentną stylizację i spójność monologu… który w zasadzie był o niczym. Szkoda, bo potencjał jest :-)

 "Od porannego letniego chłodu przychodzącego specjalnie dla niej."

 "A ostatnie promienie słońca przechodzące przez księżyc."

 "Akurat był zachód i róża rosła obok a ona objęła ją swym kroczem"– Omatuluwołajłolabogarety!!! Chopie! przykro mi, ale trzeszczą te litery :-(((

Hmmm, mnie nie przekonało… brakło mi entera po "najsmacznieszych", trochę to wybija z rytmu, wiesz? :-P

Przypomina mi dialogi z "Czekając na Godota", jak im tam było, Wladimir i Estragon? Dlatego… podobało mi się. :-) Wyobraziłam ich sobie, pomimo ciemności. ;-) 

Może wkrótce :-) Mam teraz trochę więcej czasu. A Ty jak zwykle pracowita i pomocna! Dobrze Cię czytać, Jolu! I wiedzieć, że są na tym świecie rzeczy, które się nie zmieniają! :-)))))

Ps. Mój drugi komentarz od nie wiem kiedy i odrazu off top :-D zara mnie tu beryl do porządku przywoła :-D

Nawet w krótkim opowiadaniu możesz zawrzeć sporo treści, nie tylko na temat tego jak wyglądają bohaterowie. I właśnie na tym polega ta Sztuka :-) ale wszystko przed nami. 

Odkopałam Stokera, ten to pisał, niech mnie gęś kopnie! :-) Opisów ma sporo, ale kiedy to czytasz, widzisz, że zadna podana przez niego informacja nie znalazła się tam przypadkowo.

Podchodzisz do pisania w nie szablonowy sposób i to mi się podoba. Jednak wdł mnie (to jedynie moja opinia) autor przed napisaniem pierwszego słowa powinien usiąść i się zastanowić: co chcę przekazać poprzez tę historię, jakie wartości, poglądy, przesłania? A dopiero potem rozpatrzyć jak to zrobić, czyjch ust użyć do wypowiedzenia kwestii, w jakim czasie i miejscu to się stanie. Jeśli zaczynasz od miejsca i czasu, a zapominasz o najważniejszym: co mają do przekazania światu moi bohaterowie to wdł mnie szkoda czasu. Jeżeli nic lub coś mało istotnego to po co powołałeś ich do życia i udzieliłeś głosu? 

Również pozdrawiam i także się cieszę, że nie żyję w tamtych czasach, bo coś mi się widzi, że ten zakrwawiony pieniek to nie przez przypadek się tu znalazł. :-D

Pozdrowienia dla autorki! :-)

Nie ma za co, po to tu jesteśmy. Dzisiaj my pomożemy królikowi, królik jutro nam pomoże. :-)

Gustujesz w typie fantastyki, która dla czytelnika takiego jak ja jest dość trudna w odbiorze. Do tego sposób w jaki budujesz akcję nie jest chronologiczny (typu: był sobie krasnal i spotkał jeżyka, i poszli razem przez las bla bla…) jest trochę rwana, zaczynasz w środku i gdzieś w środku się to opowiadanie kończy. To również nie ułatwia odbiru. Do tego kilka zdań takich jak to: Pacyfikacji dokonały syntetyzowane drony, zaprogramowane do eutanazji wojskowych osobników o seryjnym DNA.

 I blondynka taka jak ja myśli: olabogarety! :-)

Rozumiem, że jest to Twoja odp na hasło: dragogeneza, czyli powstanie smoka. I to jest zawarte w tej historii. Podobał mi się pierwszy akapit, wzbudził moją ciekawość i był fajnie napisany. Ale kiedy zagłębiałam się w tekst, szukając jakiegoś głębszego, uniwersalnego przekazu trochę się rozczarowałam. Może gdybyś mocniej rozbudował wątek romantyczny, albo historię jednego z bohaterów, tak by można go lepiej poznać, polubić, zrozumieć pobudki (bemik i ocha napisały teraz fajne opowiadania, gdzie interesująco przedstawiły studium bohaterów, może zajrzyj do nich) wtedy Twój tekst byłby bardziej interesujący. A gdyby wynikało z niego coś więcej byłoby jeszcze lepiej.

Pozdrawiam.

Ale biorąc podany przeze mnie przykład czyż "destabilizacja" nie przysłużyła się Anglii w postaci Elżbiety? :-) To ona i Wiktoria dźwignęły Anglię do takiej pozycji -zupełnie wbrew tradycji. :-)

Przyznaje rację, że pęd do sukcesji był owczy, ale nawet wtedy byli władcy, którzy nie dali się zwariować. A chętnych do koryta był ci dostatek, czasem trzeba było wytruwać albo w inny sposób pozbywać się konkurencji.

Dyskutować można bez końca– etyka kontra oczekiwania społeczne, przynależność klasowa, obywatelski obowiązek dobrze lub źle pojęty. Jednego jestem pewna– interesujący tekst wyłania interesujące kwestie. :-) 

Pozdrawiam.

No i ja właśnie w takie rzeczy jak racja stanu nigdy nie wierzyłam, bo ile to ludzi za taką "rację"głowę położyło? 

I w imię czego? Prawdziwy mężczyzna poświęciłby własne ambicje dla tych których kocha. Jego potemek nie siądzie na tronie… No i? Piekło nie zamarznie, niebo się nie zawali. A państwo od tego by nie upadło, na pewno miał kuzynów. 

A jak pokazywała często historia mordercza walka o sukcesje i tak nie przynosiła rezultatów, jedyny syn wspomnianego Henryka umarł w wieku lat 16, był cherlawy. Pewnie dlatego, że zapobiegliwy w kwsestii państwa tatuś był niewystarczająco rozsądny w innych kwestiach, chorował bowiem na syfilis. Zarażał nim żony, a one potomstwo. Efekt: kilkanaścioro martwo urodzonych dzieci, parę ściętych głów i kobieta na tronie :-) ot, cała walka o sukcesję :-)

Dla mnie twist ze śpiącą królewną również był czytelny,bo chyba o nią chodziło, prawda?

 

– To w tobie lubię, Mała. Optymizm bez pokrycia. – Odpowiedział bez entuzjazmu

Miejscami leży i kwiczy zapis dialogów.

rażenia.  Ciało o delikatnej budowie, pokryte w całości syntetycznym symbiontem, pozyskiwało pożywienie w drodze fotosyntezy, stąd rzadko spotykana  karnacja skóry w kolorze wiosennych liści.

Masz kilka zbędnych spacji w tekście, dość często się to powtarza

Miała nie więcej niż trzynaście-czternaście lat. jawnie intrygowała Hertzoga. 

Albo brak wielkich liter, tak jak powyżej i trochę innych błędów. 

Poza tym nie rozumiem przekazu… Stworzyłeś jakiś świat, nakreśliłeś postaci, tylko po co??? Co chciałeś powiedzieć czytelnikowi tym tekstem? O jakie informmacje/przemyślenia/przeżycia chciałeś mnie wzbogadzić? Był miś, nie ma misia. Jest smok. No i???

Ale dlaczego??? Pytam pod tekstami, takimi jak ten.

Wchodzę na Twój profil zachęcona perspektywą interesującego drablla a tu taka lipa, Panie…

To zdanie jest jak jeden z durnych programów telewizyjnych– teraz będzie trzysta komentarzy o niczym, a wszyscy i tak będą czytali przyciągnięci liczbą oglądalności. :-P

Nie bawię się tak.

Czasem nienawidzę facetów… bardzo poruszający tekst. Pozdrawiam.

No bardzo ładne. Wyobraziłam sobie, że Malutki zszedł i okrył babcię pajęczym całunem… 

W moim domu pająki są bezpieczne, tak jak wszystkie inne formy życia. Niecierpię ludzkiej ignorancji, która każe mordować niewinne stworzenia tylko dlatego, że nie mieszczą się w kanonie ogólnie przyjętej estetyki. Gdyby postępować według tej samej logiki wyt(tu chyba powinno być "ł")ukłabym kapciem połowę sąsiadów ;-P Pozdrawiam.

No niestety nie…

Ale czekaj, ktoś dzwoni do drzwi! :-) 

-Już lecę, tylko zrzucę ręcznik, chwileczkę!

Eeeeee, to tylko mój chłopak, Mo.

A może jednak? Coś jest nie tak… Jakoś piorunem się tu zjawił i gromi mnie spojrzeniem, i coś po grecku do mnie… Czekaj, wariacie! Albo nie, kontynuuj…

Finkla, opowiem potem jak było :-P

Wyłamię się. Wiersz mi się podobał i przekaz jak najbardziej czytelny. Według mnie opowiada o uzależnieniu od heroiny. Fajny senny klimat, podobnie jak ludzie – senni i powolni po jej zażyciu. Brawo, Jakubie. 

Lordzie: imponująca impresja :-)

Och, Zeusie…

Zgrabnie napisane opowiadanie. Lekkie, przyjmne, do kawy. 

Ha ha Bauer sucht Frau, Basiu nie mów, że to oglądasz? :-)

Narzekacie na polską telewizję? Zapraszam do Niemiec :-D stawiam piwo każdemu kto wytrwa godzinę bez: uciucia niepokoju i dezorientacji, zaburzeń tożsamości, splątania, tachykardii, łysienia plackowatego, bielactwa, egzemy i innych dolegliwości :-) Nasze programy (mówię to z dumą) są wykorzystywane do torturowania jeńców jako formy przymusu bezpośredniego :"Mów gdzie bomba, bo jak nie to będzie Hochzeit auf den ersten Blick":-D 

Buuuu haa haaa haaaaa haaaa trzymajcie mnie we dwóch bo jeden nie da rady! chciałabym skomentować ten tekst, ale zabrakło mi słów w arsenale. Po przeczytaniu powyższego czuję się, jakby mnie ktoś kopnął w dupę, albo nie, jakby ktoś usiadł mi na twarzy i się spierdział, ohydne, ale mimo to nie możesz przestać się śmiać. Pozdrawiam.

Rozwijam się, uczę od lepszych i tak jak inni zaczynam zrzędzić :-) Kurtka… sama nie wiem, dobrze to, czy źle. :-)

Ps. Refleks odpływającej duszy odbił się błyskiem na kopercie złotego zegarka. – ładne to, nawet bardzo, tak jak parę innych zdań, tylko te wyświechtane słowa psują trochę efekt. 

A mi się podobało, Diaboł co pije kakało :-D fajne.

A króliczek z Monty Phyton’a jest, niby taki słodziak, ale zanim się obejżysz dziura w tętnicy :-D

Hej. W pierwszym akapicie, Anonimie użyłaś czterokrotnie wyrazu "coś" i to nie pozwoliło mi zatopić się w tekście. "Ziemia, niebo, świat, dusza, ciało, wszyscy, nikt, zawsze, nigdy, coś, nic"– unikam tych wyrazów jak ognia. Jednak short miał kilka fajnych momentów odsłaniających niewątpliwy potencjał autora(ki). Pozdrawiam.

Opłacone przez ambasady samoloty śmigały po całym świecie, a telefony premierów, koronowanych głów, ministrów od spraw zagranicznych i dyplomatów nagrzewały się od ciągłych rozmów. –"Od" powtórzenie

Rozwiązania nie znaleziono, mimo że sprawą zajmowały się niemal wszystkie placówki badawcze z wszelkich dziedzin. „Zainfekowane” windy rozbierano na części pierwsze, a każdy element badano na wszelkie możliwe sposoby, od badań mikroskopowych, po poddawanie promieniowaniu, mrożenie, a nawet opracowywanie profilów behawiorystycznych. Pojawiały się różne pomysły, które media od razu podchwytywały i maglowały, gniotąc, rozciągając i nicując na wszelkie sposoby. -"Wszelkie"trzy razy

Ogólnie trochę masz tych powtórzeń, (myślę, że to Twój jedyny słaby punkt), ale beleterystyka daje radę :-). pozdrawiam

Coraz lepiej Ci idzie Michał. Fajny pomysł, przeczytałam z zainteresowaniem. Pozdrawiam.

Eszzzz, nienawidzę depresyjnych tekstów opartych na smutnej rzeczywistości… ale Twój był napisany tak dobrze, że wrobiłam się i zanim obejrzałam był koniec… Cholera… idę napuścić wody do wannny. Pozdrawiam.

Hej. Jestem wybredna jeśli chodzi o horror, ale tutaj jak najbardziej się wciągnęłam. Pierwsza część opowiadania jest po prostu świetna, jeśli chodzi o drugą to już trochę bardziej przewidywalna, ale za to opis wewnętrznych obaw bohaterki jest bardzo zgrabnie nakreślony, do tego kilka naprawdę genialnych zdań. Brawo! Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam.

Ps. ("lepkie myśli" moim skromnym zdaniem genialne. Poza tym w tak krótkim kawałku perfekcyjnie nakreśliłaś skomplikowaną, toksyczną relację syna z matką, rozwój osobowości psychopatycznej, klasyczne przeniesienie, zaburzenie identyfikacji oprawca-ofiara i pokusiłabym się o twierdzenie, że wykorzystanie świń było trochę symboliczne i również do przemyślenia dla czytelnika. Poruszyłaś wiele interesujących wątków w tym nie przegadanym, wprawnie napisanym tekście, chylę czoła.)

A ja chyba mam już dosyć, wszystko zostało logicznie wyłożone, więc lepiej sobie odpalę jakiś film… "Juan of the dead"? :-P Popcorn też się znajdzie :-) 

Podpisuję się czterama łapami pod powyższą wypowiedzią. Ładnie i mądrze Cień to ujął, trafił w sedno.  A ja już nie mogę się doczekać kolejnej przygody pana Frycka :-).

Nie lubię tego określenia: są lepsi. Po prostu jeden z tekstów wyszedł lepiej. Tak to jest z pisaniem, czasem wychodzi lepiej, a czasem gorzej. Twój tekst jest naprawdę w porządku :-) pozdrawiam. 

Hej. Nie przepadam za smutnymi utworami generalnie. A jeśli już, to tylko kiedy są świetnie wykonane. Twój tekst nie jest najgorszy, powiedziałabym nawet, że jest dobry, ale niestety przeczytałam na tym portalu coś, co jest w podobnym klimacie, ale według mnie lepiej wykonane. Tekst tak dobry, że pamiętam go do dziś, dlatego niestety Twój short oceniłam przez pryzmat wspomnianego utworu. Myślę, że Cię zainteresuje, szczególnie, że autorka wypowiedziała się już tutaj. Zajrzyj na profil Tenszy, short pod tytułem N.I.C.

Ps. Moja opinia to jedynie subiektywna ocena czytelnika, skażonego nadmiarem lektur :-) Tak jak wspomniałam, pomimo zainfekowwania utworem Tenszy, Twój tekst oceniam pozytywnie. Pozdrawiam serdecznie. 

 

Hej. Dla mnie najistotniejszy w tekście jest przekaz. Opowiadanie zawierające jeden uważam za godne uwagi, to bez – za stratę czasu, takie z wielopłaszczyznowym za genialne, a z niezrozumiałym po prostu za nieudane. Szkoda, bo nie zrozumieliśmy się w tym tekście. Może ktoś, kto funkcjonuje lepiej w cyberprzestrzeni będzi bardziej wdzięcznym czytelnikiem. Pozdrawiam.

Niewiele mam ostatnio czasu na cokolwiek, ale tej przyjemności, jakim była lektura Twojego opowiadania odmówić sobie nie mogłam. Frycek jak zwykle pierwej sort :-). Kłaniam się autorce i proszę o jeszcze! 

krajemar :-) korupcja, populistyczne hasła, obietnice bez pokrycia, wróżę Ci dużą karierę :-)))

Może być i Krakowa, bardzo program mi się podoba i szerzone poglądy :-)))

Ha ha ha spokojnie, nic nie rozsyłam!!! Wspomniałam, że pracuję nad książka, krajemar spytała jaką, to wszystko :-) 

 krajemar– miło, że wpadłaś i dziękuję za komentarz.

A powieść, cóż… Dzisiaj napiasałabym ją zupełnie inaczej, bo nadal intensywnie się rozwijam, ale słowo się rzekło, pisło i pozamiatane :-) tera trzeba brać odpowiedzialność za pomiot twórczy :-P

Powieść składa się z dwóch części i można ją zakwalifikować do gatunku fantastyki, choć w tym przypadku jest to jedynie tło. Jeśli interesujesz się psychologią, mechanizmami rządzącymi  uzależnienieniem, (choć nie tylko uzależnieniem, ale także paroma innymi dysfunkcjami, traumami itp) oraz tym jak tego typu preblemy przekładają się na etykę człowieka oraz postrzeganie przez niego rzeczywistości, to ta pozycja Cię zainteresuje. Pełno jest na ryknku książek psychologicznych, które przesycone są moralizatorskim ględzeniem, albo radami, jak  podążać w kierunku światła, samorealizacji i wiecznej szczęśliwości, ale nijak się one mają do rzeczywistych problemów. Moja książka to surrealistyczna powieść z elementami absurdu i fantastyki, nie tyle na temat samej psychoterapii, ale na temat człowieczeństwa dzisiaj. Kurde, ciężko w kilu zdaniach to streścić, brzmi to cholernie poważnie, a pozycja choć traktuje o poważnych sprawach, poważna nie jest. :-) Ale mam nadzieję, że choć trochę mi się udało. 

Pozdrawiam. 

Bardzo dobre opowiadanie, świetnie napisane, czyta się lekko, a lektura sprawia jedynie przyjemność. Bez natłoku przymiotników, zgrabne porównania, niewymuszone poczucie humoru, kolorowe postacie, naturalne dialogi. Interesujący przekaz bez mentorskiej puenty. Błędów nie wychwyciłam :-) Pozdrawiam serdecznie autora. 

Podobało mi się. Dziadek mnie wzruszył. Miałam problem z ustaleniem kiedy dzieje się akcja opowiadania, ale poza tym same plusy. Żywe dialogi, ciekawy pomysł, porządna realizacja. Póki co, w pierwszej piątce. Pozdrawiam. 

Jak dla mnie tekst osadzony w gatunku, absurdalny, ale w pełni zrozumiały. Chętnie przeczytam inne Twoje utwory, bo ten wzbudził ciekawość.  Pozdrawiam

Zoofilia i zoofobia (nie zapominajmy o blondynce) :-)

Lovecraft to dzisiaj styl, nie strach czy groza.

Eryku masz rację, to również kwestia wrażliwości. Jeśli na codzień nie oglądasz horrorów, to duch w szafie Cię wystraszy. Jeśli się tym gatunkiem interesujesz, to ani szafa, ani duch już tego nie zrobi. 

Nie chcę ciągnąć już tej dyskusji. Pozostaję jednak zwolennikiem poszukiwania nowych nurtów, śledzenia aktualnych zjawisk społecznych i bazowania na tym w tworzeniu horrorów, aniżeli powielaniu przestarzałych wzorców. 

Pozdrawiam wszystkich serdecznie :-D

Archetyp ( z gr. arche – "początek", typos – "typ" ) – pierwotny wzorzec (pierwowzór) postaci, zdarzenia, motywu lub schematu. Najbardziej znany w definicji psychoanalitycznej, gdzie archetypy oznaczają elementy strukturalnenieświadomości wspólne wszystkim ludziom na świecie[1]. Archetypy występują w nieświadomości zbiorowej inieświadomości indywidualnej[2]. Są wielkościami dynamicznymi: zdolne są do przemian i rozwoju[3].

To cały czas staram się powiedzieć Jacku. Zmienia się rzeczywistość, będą się zmieniać archetypy. Coś co było straszne 40lat temu dziś wywoła uśmiech a nawet sympatię. Dlatego opierając się na wyeksplatowanych i przestarzałych schematach nie przestraszysz czytelnika. Sto lat temu kobiety drżały przed wampirami, dziś zabiłyby żeby pójść z takim na randkę :-)

I oczywiście możesz napisać kolejną historię o zombie, nawet dobrze, tylko… po co? :-) kiedy aktualnie nikt się już ich nie boi. 

Mądrze prawisz  Adamie :-) 

A podyskutować można, póki sztachet pozostają na swoim miejscu :-)

Pozdrawiam.

Spłycasz, Adamie. King Kong– zoofilia. Godzilla – społeczny strach przed próbami jądrowymi ( nie zapominaj gdzie powstała)

Każde pokolenie ma swoje fobie i na tym należy bazować pisząc horror, bo kto się dzisiaj boi wampirów!? Widziałeś jak wygląda Robert Pattison? Boisz się go? :-P

Ps. No widzisz? Sam podałeś oryginalny pomysł na ciekawy horror :-D

Oczywiście, że wykonalną Adamie!!! Spójrz na Seabrooka, albo Romera! Twórców zombie! Oczywiście, strach przed umarłymi stary, ale potwór, historia nawiązująca do konsumpcyjnego stylu życia jak najbardziej nowa w tym wydaniu i oryginalna. Podobnie Godzilla, albo King Kong! Więc nikt mi nie powie, że się nie da, bo się da! Tyle, że "potwory"– demony, duchy, wampiry są zakorzenione w podświadomości tak mocno, że trudno jest wyskoczyć poza schemat i wymyślić coś nowego. Ot co! Ale od czego mamy wyobraźnię? :-)

Oczywiście, że emocjonalnym Jacku! Po pierwsze jestem kobietą a po drugie, w tym celu piszemy, że by grać na emocjach czytelnika, prowokować min takie dyskusje właśnie, jeśli wszyscy byliby zgodni: Tak, bardzo ładne, podobało mi się, to mielibyśmy Twilight nie literaturę :-P

No a tak na marginesie to … jestem przeciwna paleniu czarownic :-) Pewnie kiedyś, w poprzednim życiu  rzucono mnie na stos za zwykłe ludzkie przyjemności i dlatego teraz tak się bulwersuję gdy ktoś robi to innym :-D

Nazgulu– no właśnie ten przekaz mnie tak nastroszył, bo nie uważasz, że pomiędzy wykorzystywaniem córek, a seksem dwojga, dorosłych, samotnych ludzi jest kolosalna różnica? 

Po tym, przecież ten romans mógł być początkiem pięknej miłości.

Z pewnością mogłabym się przychilić do Twojej interpretacji, gdyby powyższy tekst tak mocno nie bazował na horrorowych schematach. Niezmiennie utrzymuję, że napisać horror, który nie opiera się na istniejących wzorcach czy potworach jest niesamowicie trudną sztuką, jeśli potrafisz to zrobić, będziesz umiał napisać wszystko.

Ocierał się o nią w pożądaniu i bezwstydzie :-)

Jacku, rozmawiamy nie o prawdach objawionych tylko o subiektywnych odczuciach czytelnika :-) Twój tekst zinterpretowałam w ten a nie inny sposób: pomimo lojalnych ostrzeżeń prawego indianina rozwiązła lafirynda puściła się na pierwszej randce, za co została srącona do piekła, ku uciesze demonów żądzy i pożądania. Jej doczesna powłoka, czytaj nierządne ciało, zostało za karę zmasakrowane w intresujący dla koronera sposób. Morał :  trzymaj nogi w kupie, niecna rozpustnico, szczególnie w nawiedzonym domu, bo się z tym twoim hydraulikiem w smole po wieczność będziesz piekła :-D

Ps. nie gniewaj się, Jacku :-)

 

Ps. Jacku nie miej litośc i przetrąć ten hardy kark :-D

Eryk: no kręcę, kręcę :-)  ha ha moim marzeniem jest pisać horrory a póki co wykręcam się jak mogę od dokończenia tego, który zaczęłam, prokrastynacja, jak babcię kocham!

Jacku!  To będzie dla mnie zaszczyt! w kwestii s-f pozostajesz niezrównanym autorytetem w moich oczach! Nie śmiałam prosić :-)

Hmmmm. Miałam dużo skojarzeń. Dom i ocean z "Ręką mistrza", Indianin z "Poltergaistem" podobnie jak zwyrodniały ojciec rodziny. W stosunku do Indianina użyłeś określenia domokrążca, co trochę wprowadza w błąd, bo potem określasz go jako kloszarda, bezdomnego. 

Ogólnie fabuła oparta na standardzie:  nawiedzona osoba lub miejsce, strach społeczny przed wszelkiego rodzaju zwyrodnieniem (karzeł, kazirodztwo), ukryty, zakamuflowany oprawca, tudzież wybawca, pieprzysz się= giniesz. We wszystkich horrach występują takie schematy. Pijani i rozwiąźli, przesadnie weseli umierają pierwsi, jeśli chcesz przeżyć musisz być przeciętną dziewicą i wchodzić zawsze z prawej strony kadru :-P A jak dałeś dupy bez jąknięcia marny Twój koniec :-D

Odnośnie seksu, to mi się w Twoim tekście nie spodoboło Jacku :-( używając określeń : bezswstydny itp powieliłeś schemat i ukarałeś bohaterów za"rozwiązłość". A cóż w tyM takiego złego, że para młodych ludzi rżnie się bez pamięci? :-P (Celowo używam w komentarzu lekko wulgarnych zwrotów :-)),

Jeśli chodzi o język to nadmiar przymiotników przytłacza, szczególnie w pierwszych akapitach, wywaliłabym połowę, zwłaszcza te oczywiste , np : W ponure, [pochmurne] dni dom tonął w [całkowitym– jeśli przedostawały się snopy światła to nie całkowity] mroku, który zdawał się mieć własną wagę, temperaturę, zapach. Gdy przechodził długimi korytarzami z jednego skrzydła posiadłości do drugiego, wydawało się, że [ciemna], duszna atmosfera wnętrz wiąże niewidzialne pęta wokół nóg, kładzie na karku okrutny i [bolesny] ciężar, przyginając kręgosłup do podłogi. Drewniane klepki skrzypiały pod naciskiem [ciężkiego– jeśli skrzypiały to z pewnością ciężkiego], apatycznego ciała,[suchy– kurz zawsze jest suchy] kurz unosił się w snopach przyczajonego światła przemykając pomiędzy na wpół przymkniętymi powiekami okiennic.

NadużYwasz również imienia głównej bohaterki, zaczynając w ten sposób akapity, a przecież gdybyś zastosował czasownik lp rodzaju żeńskiego, os 3, to I tak byłby jasne że chodzi o bohaterkę. 

To co mi się spodobało to motyw koni, pamiętam tylko jedną książkę z takim elementem, nazywały się w niej Thestralami :-) mimo to, Twoja wersja upiornych chabet podobała mi się bardziej :-)

Jacku, pomimo ogromnej sympatii i szacunku do Ciebie ten tekst mnie nie powalił. Znając Twoje inne utwory z pewnkością stawiam Ci wysoką poprzeczkę (o ile nie najwyższą). Przesłanie również mi się nie podobało… Dlatego utknęłam ze swoją historią. Horror uważam za najtrudniejszy z gatunków i ciężko jest napisać coś, nie opierając się na istniejących schematach:  nawiedzonych domach, wampirach, zombie, świteziankach, rusałkach i całej reszcie stukostrachów. Za to właśnie cenię Twoje pozostałe teksty: za nowatorskie, genialne spojrzenie na obce cywilizacje. W tym opowiadaniu, pomimo, że dialogi były pierwszorzędne a akcja budowała się poprawnie, to niestety schemat gonił schemat. 

Pozdrawiam serdecznie i niezmiennie pozostaję fanką Twojego niewątpliwego i nieprzeciętnego talentu.

 

Opowieść grozy hmmm… leżę i kwiczę Eryku :-)

Ale za to lepiej mi idzie z s-f :-) 

Zazdrość – obce mi uczucie :-D jestem z natury egocentryczna, arogancka i bezkrytyczna (oczywiście w stosunku do własnej osoby), kiedy przejawiasz takie cechy nie zazdrościsz, a współczujesz :-D, ale opowiadanie chętnie przeczytam :-D 

Ha ha żartuję, pytanie czy odnośnie opowiadania, czy mojego charakteru :-D

Przeczytam, Eryczku! :-*

Najgorszą cechą niemiecką, która doprowadza mnie wręcz do obłędu jest nieukrywana zazdrość. Jeśli jesteś zamożny, ładny, Twojej rodzinie się wiedzie, to nikt Ci nie poda ręki :-P Niemcy nie radzą sobie z sukcesami innych ludzi, nawet w obrębie rodziny czy przyjaciół. Poza tym ta harda, duma pozostałość po trzeciej rzeszy ciągle w nich jest, czasami mam wrażenie że niczego się nie nauczyli. Poza tym jako naród, wstyd to przyznać, są raczej tępi :-(  i łatwo ulegają masowym manipulacjom. Co tłumaczy jak Hitlerowi udało się pociągnąć ich za sobą i doprowadzić do masowego szaleństwa i zbrodni. Polacy są zdecydowanie bardziej krytyczni i uważam, że w Polsce taki Adolf zostałby zapięty w kaftan po jednej płomiennej przemowie. W Niemczech długo uchodził za bohatera.

Młode pokolenie jest bardzo wymieszane, na terenie Nordrhein-Westfalen, gdzie mieszkam na dwóch Niemców przypada ośmiu emigrantów. I wśród młodych nie ma to takiego znaczenia. Jeśli chodzi o pokolenie naszych dziadków, to zdecydowanie są to cisi rasiści. Dlatego z radością patrzę na to, co się w Niemczech dzieje, za sto lat nie będzie tu rasy aryjskiej :-) ha ha ha i bardzo dobrze, historia zawsze się odpłaca, Hitler chciał mieć naród czystej krwi, to teraz ma tu wszystkich, po Afrykę i Azję włącznie :-D

Nowa Fantastyka