- Opowiadanie: beryl - Diabeł tkwi w szczegółach

Diabeł tkwi w szczegółach

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Diabeł tkwi w szczegółach

Radosław znajdował się na szczycie najwyższego w pobliżu wzniesienia i lustrował okolicę. Dosyć monotonną okolicę. Stawał na czubkach palców, kręcił głową, wybałuszał oczy, stękał, sapał, klął zawzięcie, a kilka razy nawet pierdnął z wysiłku. Wszystko na nic. Rozciągający się przed nim kamienno-piaszczysty, brudnożółty krajobraz wypalony słonecznym żarem ani myślał się przeobrazić. Nie przestraszył się ani gróźb, ani przekleństw, ani potężnego wybuchu mieszanki gazów jelitowych. Choć ta ostatnia niespecjalnie przypadła do gustu nadchodzącemu właśnie Jarkowi.

Skrzywił się ze wstrętem.

Radosław tymczasem, ku uciesze swego towarzysza, opadł ciężko tyłkiem na skałę.

– Kurwa – zaczął, nie dając sobie nawet chwili na złapanie oddechu. – Od czterdziestu pierdolonych dni ciągle ten sam widok. – Zatoczył rękoma krąg. – Umrzemy tutaj, zaprawdę powiadam ci, i nikt naszego truchła nawet po tysiącu lat nie odnajdzie, na takim chuj-wie-gdzie jesteśmy.

– Trochę opanowania. Złość na pewno nam nie pomoże, tylko niepotrzebnie siły tracisz. Podnieś głowę go góry!

– Pleonazm.

– Co?

– Nie da się czegoś podnieść w dół, nie?

Jarek pokręcił głową. Bynajmniej nie przecząco.

– Słuchaj… – Po Radosławie było wyraźnie widać, że znalazł się w swoim żywiole. W końcu kończył polonistykę nie tylko po to, żeby podawać frytki. – Podnoszenie głowy do góry jest równie głupie jak „cofanie się do tyłu”, „spadanie w dół”…

– Dobra, daj spokój, mógłbym znaleźć ci…

– … mówienie o „okresie czasu”…

– … cytat…

– … czy jak „otwarta pustynia”, patrząc na naszą sytuację…

– … z Sienkiewicza.

– … albo jak „sranie gównem” – wykrzyknął. – Jaki znowu Sienkiewicz?

– No, Henryk.

– Co z nim?

– Jestem pewien, że potrafiłbym wskazać co najmniej kilka miejsc, w których użył takiego sformułowania, jak „podnoszenie głowy do góry”.

Radek popatrzył na kolegę z mieszaniną niedowierzania i zdenerwowania. Nabrał powietrza, jakby znowu miał wybuchnąć, ale ostatecznie zmienił zamiar, bo rzucił tylko zrezygnowanym tonem:

– A niech cię diabli wezmą.

Jak na zawołanie, za plecami Jarosława coś huknęło i dmuchnęło. Ktoś przemówił:

– Bardzo chętnie. – Tu doszedł ich dźwięk oblizywanych warg. – Brałbym.

Głos przypominał jeden z tych, jakie zazwyczaj słyszy się pod sklepem monopolowym, albo na dworcu (najczęściej pytający „czy możesz dać dwójkę?”). W każdym razie, jego właściciel musiał mieć poważne problemy z gardłem. Albo był…

– Diabeł!

… no właśnie.

Jarek odskoczył zlękniony, chowając się za plecami kolegi, który kompletnie znieruchomiał, a wyraz jego twarzy sugerował wewnętrzne przemyślenia w rodzaju „cokolwiek brałem, nie wezmę tego znowu”.

Diabeł wyglądał dokładnie tak, jak powinien wyglądać. Miał ciemnoczerwoną, osmoloną skórę, był włochaty, z czoła wyrastały mu zakręcone rogi, a koźle nogi kończyły się ogromnymi kopytami.

– Jezus Maryja! – wrzasnął Jarosław, widocznie nie mając lepszego pomysłu.

– Och, nie. Jest całkiem przystojny. – Belzebub oblizał wargi po raz kolejny, ukazując długi, rozwidlony na końcu jęzor. Jego oczy przez chwilę zdawały się jakby rozmarzone, ale zaraz potem znów patrzyły na mężczyzn w zbójecki sposób.

Odpowiedziała mu cisza.

Odchrząknął.

– A więc, mamy tutaj literatów, co? A jeden powołuje się na Sienkiewicza. Ho, ho, to się Gombrowicz ucieszy, jak do nas wpadniesz! He, he, he.

– A… – Radek zaczął niepewnie – to Gombrowicz jest w piekle?

Diabeł wzruszył ramionami.

– Pewnie. W końcu był pedałem. Bóg nie kocha pedałów.

Radosław poczuł się, jakby naprzeciw niego stał jeden z tych prawicowych oszołomów ze Stanów Zjednoczonych, którzy chętnie wypisywali owo hasło gdziekolwiek tylko mogli (ponoć właśnie dlatego za oceanem tak chętnie wybierano modele aut z automatyczną skrzynią biegów – to zawsze jeden pedał mniej na tym świecie). Już chyba wolał demona.

– W każdym razie bawi się z nami całkiem dobrze. No, i nie lubi Sienkiewicza. Za to ty – wskazał palcem przerażonego Jarosława – jesteś całkiem w jego typie.

Mężczyzna wydał odgłos, jakby miał się udławić powietrzem, ale zaraz opanował się i pchnięty niespodziewanym przypływem odwagi, krzyknął:

– Czego od nas chcesz? Spieprzaj stąd, to nasze wzgórze, pierwsi byliśmy! W imię ojca, i syna… – Kreślił rękoma znak krzyża.

– I Ducha Świętego. Tak, tak – zaśmiał się diabeł. – Nie przemęczaj się. Mam wam do zaoferowania coś bardzo cennego.

– A mianowicie co takiego?

– Cennego przynajmniej dla was. Wasze życie.

Obaj stojący naprzeciw niego skrzywili się. W tym momencie jakby sobie przypomnieli z kim mają do czynienia.

Diabeł zwinnie (jak na kogoś, kto porusza się na nogach ukształtowanych dla podpierania ciężaru istot czworonożnych, rzecz jasna) podszedł bliżej mężczyzn. Położył im łapy na ramionach. Spojrzenie miał hipnotyczne.

– Pomyślcie. Mogę zostawić was samych, ale umrzecie jeszcze dziś. A mogę… – Obrócił nieszczęśników ku zboczu, a ich oczom ukazał się przepiękny widok: wszystkie królestwa świata z całym ich przepychem. – Mogę dać wam to wszystko. Wystarczy, że padniecie na kolana i oddacie mi hołd!

– Brzmi sensownie – rzekł oczarowany Radek. – Myślę, że możemy się doga…

– Nigdy! – Jarek krzyknął tak nagle, że resztki śliny, która jeszcze przed chwilą była w jego ustach, zmywały sadzę z policzków diabła.

– Co? – Jego towarzysz sprawiał wrażenie, jakby ktoś dopiero co go wybudził.

– Nigdy.

Królestwa znikły, zamiast tego zastał ich znajomy widok pustyni.

– Ech…

Diabeł wypuścił mężczyzn z uścisku i odszedł kilka kroków dalej, pokazując im swój tyłek. Radosław odkrył, że gęsto owłosiony w innych miejscach na swoim ciele demon, miał dwa lśniące czerwienią pośladki, niczym u pawiana. Zdawały się wręcz wypolerowane; brak śladów sadzy i drobne obtarcia w okolicy, w której się stykały, sugerowały jakby…

Cóż. Radek chyba odkrył źródło problemów gardłowych ich niespodziewanego gościa.

Starając się skierować myśli w inną stronę przypomniał sobie o urzekającej wizji, którą przed chwilą był kuszony.

– Niezły numer.

– Och, widzisz. Dwa tysiące lat doświadczenia. A efekty wciąż te same. – Westchnął diabeł. – No dobra, chłopaki. Układ jest taki: ja ratuję wasze nędzne życia przed uschnięciem na tej pustyni…

Wskazał palcem drugą stronę wzgórza: przez chwilę zamajaczyło tam tętniące życiem miasto, ale znikło tak szybko jak się pojawiło.

– …a w zamian za to po prostu wykonacie dla mnie pewne drobne zadanie. Przynajmniej jeden z was. Zgoda?

Mężczyźni popatrzyli na siebie. Kiwnęli równocześnie głowami.

– Zgoda.

– Fantastycznie. He, he, he. – Demon strzelił pokazowo kośćmi dłoni. – To mam coś specjalnie dla pana polonisty.

Radosław szybko zaczął przypominać sobie całą wiedzę, dotyczącą smażenia frytek, którą nabył od czasu obrony pracy magisterskiej, gdy diabeł zaskoczył go:

– Podejdź pod dół. He, he, he.

– Że co?

– No… można „zejść w dół”, co byłoby twoim ulubionym pleonazmem. A ja chcę, żebyś podszedł pod dół. Tak jak pod górę, ale pod dół… Rozumiesz?

Polonista westchnął.

Piętnaście minut później wszyscy trzej znajdowali się u podnóża jednego ze zboczy.

Nieopodal nich znajdowała się niewielkich rozmiarów wydma, z wgłębieniem na szczycie. Radek wskazał je palcem.

– Co to jest? – zapytał.

Zdziwiony demon przyjrzał się, po czym wzruszył ramionami i orzekł:

– Dół.

– No dobra. – Mężczyzna uśmiechnął się chytrze. Kilkoma krokami wspiął się na wydmę, stając parę centymetrów poniżej miejsca, w którym zaczynało się zagłębienie. – Już.

– Yyy?

– Podszedłem. Pod dół. To gdzie tamto miasto? – Radek osłonił oczy dłonią i rozejrzał się demonstracyjnie, wspierany głośnym chichotem Jarka.

Przeraźliwy i donośny ryk zwalił ich z nóg. Diabeł kipiał ze złości. Aż włosy na klacie mu się wyprostowały. Nikt nie będzie go dymał. No, przynajmniej nie w przenośni.

Jego oczy zalśniły.

– Wydaje się wam, że kim ja jestem? Spalicie się w ogniu piekielnym! Wasze ciała…

– Spłoniemy.

– …będą… Co? – Demon wyglądał na bardzo zaskoczonego, tym, że mu przerwano. Tak bardzo, że zapomniał, by się dalej gniewać.

– Nie będziemy z Jarkiem „palić się”, ale „płonąć”.

Diabeł zamrugał z niedowierzaniem.

– Słuchaj, synku, chyba wiem lepiej co robiłem z ludźmi – odparował. – Uwierz mi, że będziecie się palić.

– Sprawdź w słowniku.

Jarek odchrząknął.

– Ja tam wolałbym, żebyśmy ani nie palili się, ani nie płonęli.

– Racja, w końcu wygraliśmy.

– Tak nie będzie. Myślisz, że możesz mnie oszukać? M n i e?

– Zrobiłem, co kazałeś. Teraz dopełnij swojej części zobowiązania.

No tak, myślał demon, umowa. Nie może jej złamać. Niby nie podpisywali nic w starym dobrym stylu: krwią, ale kiedyś jakiś Rzymianin wymyślił sobie, że umowa ustna jest wiążąca…

– Oszukałeś mnie – zaimprowizował. – Nie zabiję was, ani nie zostawię tu, zamiast tego dam ci drugą szansę.

Teraz to Radek był wściekły. Miał już tej całej gierki serdecznie dosyć.

A demon kontynuował:

– Zadam ci zagadkę. Od tego czy odpowiesz poprawnie, czy nie, zależy los duszy twojej i twojego kolegi. – Widząc, że człowiek zbiera się do protestu, uciszył go gestem. – Pierwsze co wyrzekniesz, będzie odpowiedzią. Zatem: radzę ci zewrzeć gębę, dopóki jej nie wymyślisz.

Milczenie.

– Pytanie brzmi: Jaką piekielną torturę lubi otrzymywać moje ciało?

Na brudnej od sadzy twarzy zagościł bardzo złośliwy uśmiech. Przedłużająca się cisza sprawiała, że powoli zamieniał się w uśmiech triumfu. Napięcie było niemalże widoczne, prawie namacalne. Ale Radek miał dość. Złość wzięła górę.

– Chuj ci w dupę! – wykrzyknął.

Diabeł westchnął.

 

* * *

Jarek i Radek przechadzali się ulicami tętniącego życiem miasta…

Koniec

Komentarze

Gdyby nie naprowadzanie czytelnika "pedałem" Gombrowiczem i wypolerowanymi pośladkami, byłbym zaskoczony finałem. Szkoda. Ale może to tylko moje odczucia.

Poydrawiam

Pośladki spaliły efekt.

Polonista Jacek powinien wiedzieć, że frytki smażył, a nie gotował :)

A skoro diabeł był cały w sierści(oprocz poślqdkòw które pokazał później) to skąd wiadomo jakiego koloru ma skòrę?

Diabeł w tym wydaniu kojarzy mi się s szatanem s Sound Parku. Ogólnie saciekawilo mnie na tyle, że przeczytalam ja komòrce, a tego nie lubię robić.

podejść dk, ~jdę, ~jdziesz, podejdź, podszedł, podeszła, podeszli, podszedłszy   podchodzić ndk VIa, ~dzę, ~dzisz, ~chodź, ~dził
1. posunąć się (pójść, rzadziej: pojechać) w jakimś kierunku, zbliżyć się do kogoś lub czegoś
Podejść do drzwi, do telefonu.
Podszedłem do niego na ulicy.
Podeszła pod sam dom.
Statek podchodzi do nabrzeża.
 [...]
2. posunąć się pod górę; wspiąć się
Podeszli pod sam szczyt.
 [...]  

Sprytne, ale naciągane.  

Czwarty przykład z punktu pierwszego nie dotyczy danego przykładu. Pierwszy i drugi z tegoż punktu oznajmia o zbliżeniu się do obiektu o porównywalnej z osobą zbliżającą się wielkości lub mniejszej od osoby. Trzeci przykład z punktu pierwszego oraz jedyny z punktu drugiego ma zastosowanie w przypadku obiektów dużo większych lub wyższych od osoby podchodzącej "pod". Umieszczenie dołu na szczycie wydmy niczego tu nie zmienia, jedynie pokazuje, jak można namotać w celu zmylenia przeciwnika (uwaga: ja się za niego nie uważam).

Lirael, Unfall: szkoda, że pointa nie wywołała oczekiwanego zaskoczenia, ale uznałem, że jakby w ogóle w tekście nie wspomnieć o upodobaniach diabła, to również efekt końcowy nie były najlepszy. Lirael, miło mi, że zainteresowałem Cię tekstem na tyle, żebyś przeczytała go na komórce, mam nadzieję, że nie pożałowałaś : )

Adamie, wiedziałem, że kiedy się tu zjawisz iluzja wykiwania diabła pryśnie. Trochę główkowałem nad tym i uznałem, że ze wszystkich dostępnych możliwości, „podchodzenie pod” sprawdzi się najlepiej. W końcu, jakby nie patrzeć, chodzi o swobodny żarcik. No i sam tekst jest naprawdę bardzo swobodny, nie uważasz? ; )
Innych rzeczy z punktu widzenia poprawiacza się nie czepiasz, więc się cieszę.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

:-) Powinieneś, celem dłuższego trwania iluzji, zaznaczyć w odautorskim komentarzu: Adamie, siedź cicho do jutra rana!  :-)  

A ja się lekko zgapiłem. Nie dostrzegłem na czas (ewentualnych) Twoich intencji "kontrolerskich", że tak je nieco tajemniczo nazwę. Popsułem żart...

Hihi. Następnym razem będę pamiętał o dodaniu odautorskiego komentarza :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Opowiadanie podoba mi się. To „bardzo moje” klimaty.

Nie miałabym żadnych zastrzeżeń, ale ponieważ całkiem niedawno, pewien bardzo marudny pan, oznajmił mi, że jestem dwa razy bardziej marudna od niego, postanowiłam pomarudzić. ;-)

Mam nadzieję, że przyjmiesz to ze zrozumieniem.

 

„…dla podpierania ciężaru istot czteronożnych…” – Istoty posiadające kopyta należą do czworonogów, a nie, jak napisałeś, „czteronogów”.

Jedyną znaną mi istotą, która ma dwie nogi i może mieć kilka kopyt, to szewc. Chyba, że wszystko co czyni, robi na jedno kopyto.

 

„…a w zamian za to po prostu zrobicie dla mnie pewne drobne zadanie.” – Osobiście wolałabym wykonać zadanie, ale upierać się nie będę.

 

„Radosław szybko zaczął przypominać sobie całą wiedzę, dotyczącą gotowania frytek…”  - Ja także jestem za smażeniem frytek, w głębokiej fryturze, naturalnie.

Jednak po namyśle doszłam do wniosku, że kiedy na jednej patelni smażę kotlety, na drugiej przysmażam kartofelki pokrojone w plasterki a w rondelku smażą się pieczarki z cebulką – to, wszak, gotuję obiad.

 

„Tak bardzo, że zapomniał, by się dalej gniewać.” – Jak zabawa, to zabawa. Czy można gniewać się bliżej? Ja napisałabym: Tak bardzo, że zapomniał, by się nadal gniewać.

 

Może i jestem marudna, ale serdecznie pozdrawiam. :-)

 

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Opowiadanie z zagadkami! Uwielbiam takie. Chociaż końcówka spłonęła w ogniu domyślności. Mimo to podobało mi się, taka krótka, przebiegła historyjka z diabelskim jajem.

- Tak, tak – zaśmiał się diabeł. - zawsze mnie zastanawia, czy taki zapis dialogu jest poprawny:).

Do poczytania całkiem przyjemne, choć zgadzam się z tym, że trochę naciągane.

Pozdrawiam

Mastiff

Oczywiście, uwagi przyjmuję ze zrozumieniem. Już się biorę za poprawianie większości :)

Miło mi, że tekst się podoba, nawet jeśli jest "trochę naciągany", a pointa "spłonęła w ogniu domyślności" ;)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dobre! Uśmiałam się, chociaż zdziwiło mnie utrudnianie tego "podchodzenia". A może by wejść/ wspiąć się pod dół?

Pozdrawiam.

Nauka semantyki za pomoca zabawnego opka. Jak najbardziej jestem za :-)

marlęta, homar - fajnie ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Sympatyczne opowiadanie :)

Dzięki :)

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No jeśli ktoś tu się ze mnie nie nabija prosto w profil, to niech nago stanę!

Dobra, tylko czemu tyle gazu na początku?

Miło, że zajrzałaś, Niezgodo :)
Czemu tyle gazu? Po prostu tak wyszło. Może ja po prostu tak piszę: moja Druga Połówka po zapoznaniu się z kilkoma moimi tekstami, już bardzo wcześnie orzekła, że mam skłonności do bardzo dokładnego opisywania rzeczy obrzydliwych, jeśli już jest o nich w tekście wspomniane. Tego szorcika komentarzem na forum nie obdarzyła, ale czytając wczoraj Twoją uwagę się z nią zgodziła*. Może będę musiał ograniczyć te moje naturalistyczne zapędy.

* czasownik zwrotny specjalnie w takiej formie.
Serdeczne pozdrowienia ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Dobrze, dobrze, przeczytałam, przecież wiesz!

Nadal uważam, że opowiadałeś o tym o wiele zabawniej przed napisaniem, ale byłam obarczona błędem świadomości, o co chodzi, już od samego początku ; )

A szorty ogólnie lubię, bo są krótkie ^ ^

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Podobało mi się, choć puenta faktycznie nie zaskakuje, ale fajny masz styl pisania :)

Dzięki za przeczytanie i opinię ; ) Cieszy mnie, że Ci się podobalo.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Bardzo mądry komentarz.

A co tam, podbiję sobie ten tekst. Ma dwa lata i jest chyba jedynym aluzyjnym tekstem, jaki kiedykolwiek napisałem (aluzyjne tekstu nie świadczą dobrze o autorach i ich wolnym czasie), ale ciekawe, czy znajdzie się ktoś, kto przeczyta i oceni go w oderwaniu od portalowych dyskusji? : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

No tak – przedwcześnie zdradziłeś puentę i zagadka trochę naciągana. Poza tym sympatyczny tekst i fajny pomysł.

Niestety, nie odpowiem na Twoje pytanie – marnie, bo marnie, ale kojarzę tę dyskusję.

Radosław stał na szczycie najwyższego w pobliżu wzniesienia i lustrował okolicę. Dosyć monotonną okolicę. Stawał na czubkach palców,

Powtórzenie.

Babska logika rządzi!

Ojej, a cóż się stało, że wróciłaś do tak starego tekstu? :) Dzięki za wizytę!

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

W nowych wiadomo co i nie ma co czytać. ;-)

Babska logika rządzi!

To jak Ci się nudzi, zawsze możesz odkopać jakiś inny mój tekst, którego nie czytałaś, zapraszam – wszystkie są krótkie ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Berylu – to nic osobistego. Przeglądam sobie te z tagiem “humor”. Może jeszcze jakiś Twój się trafi. :-)

Hej! Tylko nie dodawaj tagu do wszystkich jak leci! ;-)

Babska logika rządzi!

Możliwe, że i tak ten tag już jest we wszystkich moich tekstach, a na pewno w większości :P

 

EDIT: A katedrą już się nie musisz przejmować.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Nowa Fantastyka